tag:blogger.com,1999:blog-9641912519615540232024-03-14T06:30:37.126+01:00AbductedAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.comBlogger34125tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-46056045974159264042015-07-09T23:15:00.002+02:002016-08-16T00:39:36.493+02:00Rozdział 26<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div dir="ltr">
Kiedy otworzyłam oczy, kanapa obok mnie była pusta, co wskazywało na to, że Harry musiał wyjść z pomieszczenia. Przykryłam się szczelniej kocem, by zapobiec nieprzyjemnym dreszczom. Chwila...nie pamiętam żebym się nim przykrywała. I jak to się stało, że nie słyszałam jak Styles opuścił salon?<br />
- Meg? - Harry wszedł do salonu i od razu klęknął przede mną przystawiając swoją dłoń do mojego czoła.<br />
- Co ty robisz?<br />
- Mierzę ci temperaturę. Wszystko w porządku? <br />
- Tak, czemu miałabym czuć się źle? <br />
- Znów zasnęłaś na kolejną godzinę. Nie wiem czy to jest normalne, by zasypiać kilka razy na dzień dlatego się martwię - Zasnęłam? Serio? W ogóle nie pamiętam momentu w którym odpłynęłam. <br />
- Nie, nie, wszytko jest okey - Uśmiechnęłam się lekko, wstając. Harry przyglądał mi się przez chwilę podejrzliwie,, po czym wzruszył ramionami i podał mi szklankę z wodą, która zadziałała kojąco na moje wyschnięte gardło.<br />
- W takim razie która jest godzina? <br />
- Coś koło 15:00<br />
- Której?! Powinnam być za dwie godziny w szkole! Harry, czemu mnie nie obudziłeś?! - Krzyknęłam, a następnie pobiegłam na górę, prawie zabijając się przy tym na schodach. Nie usłyszałam odpowiedzi Harrego, ponieważ czym prędzej wpadłam do jego sypialni od razu kierując się do łazienki, w której wzięłam szybki prysznic. Zrobiłam makijaż pasujący do mojej dzisiejszej kreacji i wróciłam do pokoju w samym ręczniku, zastając tam siedzącego na łóżku Harrego. Chłopak miał na sobie czarne, opinające rurki, w tym samym kolorze t-shirt oraz marynarkę zapiętą tylko na jeden guzik. Jego wzrok wpatrzony był w Iphone'a leżącego na jego kolanach, jednak wraz z moim wejściem chłopak uniósł swoje spojrzenie prosto na moją osobę. <br />
- Nie gap się na mnie - Powiedziałam, widząc jak warga bruneta wędruje pomiędzy jego zęby, a wzrok ciemnieje. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam wczoraj zakupioną sukienkę, po czym osunęłam w dół ręcznik, który swobodnie opadł na podłogę. Ubrałam na siebie nowy komplet czarnej bielizny i wsunęłam się w delikatny materiał, który od razu dopasował się do mojego ciała. W tym samym czasie Harry podszedł do mnie, a jego rozgrzane usta zaczęły składać pocałunki na mojej szyi. <br />
- Harry...<br />
- Jesteś taka piękna. Kocham cię Meg - Chłopak odwrócił mnie w swoim kierunku tak, że nasze oczy spotkały się ze sobą, dzięki czemu mogłam zobaczyć blask jaki wypełnił jego tęczówki wraz z wypowiedzianymi słowami. Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam jego twarz do pocałunku, wcześniej szepcząc w jego usta.<br />
- Ja też cię kocham Harry - Nasz pocałunek był krótki, ale namiętny i to wystarczyło, żeby ogień w moim podbrzuszu zaczął szaleć, a moje ciało krzyczeć o więcej. Chłopak zaczął śmiać się czując, że z coraz większą zachłannością napieram na jego usta.<br />
- Meg, kochanie, spóźnimy się na bal...<br />
- Oj przymknij się Styles! - Moja odpowiedź sprawiła, że Harry wybuchł donośnym śmiechem i tak czy siak niemożliwym już było dalsze całowanie go. Westchnęłam i dając mu kuksańca w bok, wyszłam z pokoju, pozostawiając chichrającego się Harrego samego sobie.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
Gdy podjechaliśmy pod szkołę, kompletnie straciłam ochotę na jakąkolwiek zabawę. Budynek był cały oświetlony, a głośna muzyka była słyszalna nawet z zamkniętego samochodu. Wszędzie dookoła krzątała się masa ludzi i dałabym sobie głowę uciąć, że połowa z nich nawet nie była z naszej szkoły. Harry wysiadł pierwszy z samochodu, okrążył go, po czym otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z auta. Razem udaliśmy się w stronę budynku, a chłopak nawet na chwilę nie puszczał mojej ręki. Wszyscy mijani przez nas uczniowie patrzyli się na nas jak na ósmy cud świata, a kilku z nich, w większości dziewczyny, widząc Harrego przy moim boku, szeptało nawet do siebie, myśląc pewnie, że tego nie widzę. Harry czując, że całe moje ciało jeszcze bardziej się napięło, mocniej chwycił moją dłoń, a jego druga ręka oplotła mnie w pasie, przyciągając mnie w ten sposób do jego boku.<br />
<div dir="ltr">
- Wszystko w porządku? - Jego miękkie wargi złożyły pocałunek na moim czole, jednak ja niezdolna do odpowiedzi, po prostu kiwnęłam głową. Weszliśmy do środka, a mój wzrok od razu dostrzegł różowe włosy Ashley, która szalała na parkiecie wraz z...Aleciem?!</div>
<div dir="ltr">
- Meg! - Usłyszałam wołanie zza siebie, a zaraz rozradowana Lily wpadła w moje ramiona, prawie mnie przy tym przewracając.<br />
- Hej Lil. Co tam?<br />
- Dobrze, a u ciebie? O hej Harry - Brunetka pomachała do mojego ukochanego, na co ten uśmiechnął się tylko. Chłopak nachylił się nade mną, ocierając swoimi wargami o płatek mojego ucha.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
- Idę po coś do picia. Chcesz coś? - Kiwnęłam w odpowiedzi głową, puszczając rękę Harrego, który zaraz po tym zniknął w tłumie tańczących nastolatków. Wróciłam swoim spojrzeniem na przyjaciółkę, która wpatrywała się we mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.<br />
- Jakie ciacho! - Pisnęła, na co wybuchnęłam śmiechem - Cieszę się, że jesteś szczęśliwa Meg.<br />
- Tak, ja też<br />
- Widziałaś Ash i Alec'a? Myślę, że są razem - Gdybym miała coś teraz w ustach, zapewne znalazłoby się to na sukience brunetki.<br />
- Żartujesz?! Przecież znam Alec'a od dawna! On nigdy nie bawił się w stałe związki!<br />
- Ludzie się zmieniają Meg. Jak widać niektórzy na gorsze, inni na lepsze - Tak, Lily miała rację. Ludzie bardzo się zmieniają. W tej samej chwili zobaczyłam znajomą, dawno niewidzianą postać, która zmierzała w naszym kierunku. Luke wyglądał nienagannie w czarnym garniturze, a jego włosy jak zwykle postawione były do góry. Gdy był już blisko, dopatrzyłam się również kolczyka w jego wardze.<br />
- Cześć Meg - Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, jednak na jego twarzy dostrzegłam niepewność. Od naszej ostatniej rozmowy lub raczej kłótni minęło sporo czasu, dlatego ja sama czułam się dość niekomfortowo.<br />
- To może ja was zostawię, co? - Szepnęła do mnie Lily i zanim zdążyłam odpowiedzieć, już jej nie było. Po kilku sekundach stania w kompletnej ciszy, chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń, patrząc na mnie swoimi przenikliwymi oczami. - Zatańczymy? - Kiwnęłam głową, cały czas zastanawiając się czy robię dobrze. W końcu nie mam oficjalnego zakazu zbliżania się do Luke'a, ani on do mnie, ale jednak...<br />
- Pięknie wyglądasz - Brunet poprowadził mnie na środek sali, gdzie dostosowaliśmy swój rytm do wolnej piosenki.<br />
- Dziękuję - Odpowiedziałam szczerze, przypatrując się dokładniej jego osobie. Nic się nie zmienił pomimo lekkiego zarostu pokrywającego jego policzki i głębokich worów pod oczami. Dobrze jest widzieć, że jakoś się trzyma, chociaż miałam świadomość, że jego zaniedbanie jest w pewnej części moją winą. </div>
<div dir="ltr">
- Meg, przepraszam - Powiedział Luke na jednym wydechu, na co rozszerzyłam bardziej swoje oczy. </div>
<div dir="ltr">
- Naprawdę przepraszam. Za wszystko. Za to jak się zachowywałem, jak się odzywałem. Nigdy nie chciałem cię zranić, nie celowo. Mam nadzieję, że to wiesz i kiedyś będziesz w stanie mi wybaczyć - Chłopak spuścił wzrok na swoje buty, na co poczułam uścisk w sercu. Bolał mnie fakt, że to głównie przeze mnie całe uczucie jakie było pomiędzy nami wyparowało, a zastąpiła je obojętność. Nie chciałam by Luke był dla mnie osobą neutralną. Pomimo wszystkich perypetii i niejasności w moim sercu, wiedziałam, że jest on kimś kogo potrzebuje bez względu na wszystko. Dlatego właśnie... </div>
<div dir="ltr">
- Luke, oczywiście, że ci wybaczę. Przyjaciele? - Spytałam przytulając się do jego rozgrzanego torsu. Chłopak najwyraźniej w zdziwieniu nie odwzajemnił od razu mojego ruchu, jednak po chwili poczułam jego ręce zaplatające się wokół mojego tułowia. </div>
<div dir="ltr">
- Przyjaciele - Odpowiedział, a wraz z tamtą chwilą poczułam jak niewidzialny kamień spada mi z serca. Podczas dalszego tańca śmialiśmy się i rozmawialiśmy jak za dawnych czasów, a niezręczna atmosfera sprzed kilku minut kompletnie wygasła.</div>
<div dir="ltr">
- Meg? </div>
<div dir="ltr">
- Hmm?</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: left;">
- Jesteś z nim szczęśliwa? - Zatrzymałam się w miejscu, analizując jego pytanie. Czy byłam szczęśliwa? Od czasu poznania Harry'ego moje życie zamieniło się w jeden wielki chaos. Znów powróciły tajemnice, gang, niebezpieczna miłość, inaczej wszystko czego od śmierci Avan'a starałam się uniknąć. Więc czy ciągły strach przed jego utratą i kryjącym się niebezpieczeństwem można uznać za element szczęścia? Styles był osobą przy której czułam się bezpiecznie pomimo tego, że to on na początku budził we mnie grozę. Jego dziwne "podchody", których wcale nie tolerowałam w późniejszym czasie stały się dla mnie normalnością, której nikt oprócz naszej dwójki nie potrafił zrozumieć. Ze słabej dziewczyny, którą byłam kilka lat temu z powrotem zmieniłam się w pewną siebie, wytrwałą Megan, która dążyła do celu bez względu na nieprzychylności losu. Dlatego czy taką zmianę można traktować jak coś złego? Harry zmienił mnie, jednak nie miałam mu tego za złe, ponieważ do takiej zmiany powoli dążyłam. Nie chciałam żyć cały czas przeszłością, a dzięki Harry'emu odcięcie się od niej stało się możliwe. Styles jest osobą, którą obdarzyłam wyjątkowym uczuciem i pomimo całego bagna jakie się wokół nas działo, kocham go całym swoim sercem. Dla jednych może wydawać się to śmieszne, bo jak można zakochać się w swoim prześladowcy, ale szczerze, czy to nie było nieuniknione? Nie potrzebowałam potwierdzenia od całego świata, że Harry to ten jedyny, po prostu to wiedziałam. Jego dotyk, jego śmiech, jego zapach doprowadzały mnie do szaleństwa, a spokój i miłość jakie odnajdywałam w jego głębokim spojrzeniu utwierdzały mnie w przekonaniu, że wybrałam dobrze. I pomimo tego, że pewnie nie raz jeszcze się pokłócimy, nie raz jeszcze coś stanie na naszej drodze, ja będę szczęśliwa, mając świadomość, że on zawsze będzie obok, równie mocno mnie kochając.<br />
- Tak, Luke. Jestem szczęśliwa - Uśmiechnęłam się pod nosem, cały czas w głowie mając obraz mojego ukochanego. Blondyn znów przyciągnął mnie do siebie, przytulając. W tym samym momencie gdzieś w tłumie mignęła mi postać Harry'ego, jednak tak samo szybko jak się pojawiła, zniknęła. To chyba najwyższy czas żeby go odszukać. Luke przeniósł swój wzrok na coś za mną, a jego ręce powoli poluźniły uścisk.<br />
- Kochasz go, prawda? - Kiwnęłam głową, na co chłopak tylko westchnął. - Widać, że on ciebie też. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam osobę, która chociaż w połowie będzie kochać mnie tak mocno, jak wy siebie nawzajem - Z tymi słowami obrócił mnie, a moje spojrzenie od razu spoczęło na moim chłopaku, który stał niecały metr od nas, uważnie lustrując nas wzrokiem. W rękach trzymał dwa kubki z ponczem, o który wcześniej go poprosiłam, a jego oczy dokładnie przypatrywały się mojej osobie, zaraz skupiając się na moim przyjacielu.<br />
- Harry<br />
- Luke - Brunet podszedł do nas, od razu ustawiając się przy moim boku. Pewnie jakby miał wolne ręce przyciągnąłby mnie teraz do siebie, by pokazać kto tu rządzi. Przewróciłam oczami na ten jakże dziecinny, ale słodki gest.<br />
- No to ja już chyba zostawię cię tutaj Meg. Jesteś w dobrych rękach. Cieszę się, że udało nam się porozmawiać - Luke uśmiechnął się czarująco, po czym nachylił nade mną, szepcząc do mojego ucha.<br />
- Jednak pomimo tego uważaj na siebie, zgoda? - W odpowiedzi cmoknęłam go w policzek, a następnie chłopak oddalił się, machając jeszcze ostatni raz na pożegnanie w moją stronę. Gdy zostaliśmy sami, Harry podał mi kubek z ponczem, za co podziękowałam.<br />
- Co to było? - Tak jak myślałam wcześniej, jego wolna ręka znalazła się na moim biodrze, a zaraz poczułam ciepło bijące od ciała Harry'ego. Przyłożyłam usta do lekko słodkawej cieczy, przed odpowiedzią wypijając kilka łyków.<br />
- Nic takiego. Pogodziliśmy się, tyle. Naprawdę cieszę się, że między nami już w porządku. Wiesz sam, że to było dla mnie trudne - Powiedziałam szczerze, przytulając się do boku Harry'ego. Jego zielone oczy wpatrzone w moją osobę przyprawiały mnie o palpitacje serca, a gdy chłopak pochylił się i złożył na moim czole długi pocałunek, motylki w moim brzuchu wręcz eksplodowały.<br />
- Kocham cię Meg. Jesteś tylko moja, mam nadzieję, że o tym wiesz<br />
- Wiem Harry. Też cię kocham. Jesteś tylko i wyłącznie mój - Stanęłam na palcach cmokając go przelotnie w policzek, po czym splotłam razem nasze dłonie i mimo protestów Harry'ego, zaciągnęłam go na środek parkietu, by w końcu móc zatańczyć z moim ukochanym.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Od naszego przyjścia na imprezę szkolną minęło kilka godzin, chociaż dla mnie czas leciał zadziwiająco szybko. W ogromnej sali gimnastycznej zrobiło się trochę więcej miejsca dzięki parom, które zdecydowały już wyjść. Wraz z Harrym czułam się naprawdę dobrze, a gdybym wiedziała, że chłopak tak samo dobrze tańczy jak wygląda, już dawno zaciągnęłabym go na jakąś taneczną imprezę. Oczywiście, gdy powiedziałam mu o moich zamiarach zaczął zbywać mnie pojedynczymi "nie", ale to tylko kwestia czasu, aż mi ulegnie. Wiem to.<br />
- Haaary! Chodź! Ja chcę jeszcze tańczyć! - Ciągnęłam go za rękaw od marynarki, jednak chłopak ani drgnął ze swojego miejsca. Pochłonięty był rozmową z jakimś, rzekomo swoim "dawnym kolegą", który również towarzyszył dzisiaj swojej dziewczynie. Właśnie, dziewczynie, nie koledze!<br />
- Haaaary! - Tupnęłam nogą, wydymając przy tym wargi. Styles widząc to przeprosił chłopaka, po czym wybuchł donośnym śmiechem, skupiając tym na sobie zdziwione spojrzenia.<br />
- Meg, zachowujesz się jakbyś się upiła - Powiedział, a ja jak na zawołanie czknęłam, pokrywając się przy tym rumieńcami. Brunet przestał się śmiać i w kilka sekund znalazł się przy mnie, wyrywając mój do połowy pusty kubek z ręki.<br />
- Ej! Oddaj mój poncz! - Rzuciłam się na niego, jednak zanim zdążyłam mu go wyrwać, chłopak zanurzył w nim swoje usta, a jego stanowcze spojrzenie przyprowadziło mnie do porządku.<br />
- Meg, to nie jest poncz tylko do cholery najprawdziwsze piwo! Skąd ty to masz?! - Krzyknął, na co wzdrygnęłam się później zanosząc się chichotem.<br />
- A nie wiem. Tam gdzieś stali tacy mili chłopcy i nalali mi trochę do kubka! Naprawdę, byli bardzo mili bo...<br />
- Do jasnej cholery Megan! Ile już razy byli "tacy mili"?<br />
- Hmm...jakieś pięć? Może sześć! Ale Haaary, ja nie jestem pijana! Patrz, przecież mogę normalnie chodzić! - Puściłam go, po czym zrobiłam kilka kroków w przeciwną stronę, Przy ostatnim niespodziewanie zakręciło mi się w głowie i gdyby nie sprawność chłopaka, jak długa leżałabym na ziemi. Uczepiłam się jego ramienia, śmiejąc się z całej sytuacji pod nosem. Tak naprawdę to co było w tym takiego śmiesznego?<br />
- Może jednak trochę jestem. Ale nic mi nie jest przecież! Dam radę...<br />
- Taa, właśnie widzę. Idziemy do domu kotku, bez gadania - Styles zaczął prowadzić mnie w stronę wyjścia, jednak ja zaparłam się o podłogę utrudniając mu ruchy.<br />
- Ale ja nie chce jeszcze wychodzić Haaarry! Chcę jeszcze potańczyć! I chcę jeszcze ponczu! O, Ashley! - Krzyknęłam widząc różowo-włosą przyjaciółkę zmierzającą w swoją stronę. Dziewczyna machnęła do mnie rozradowana po czym rzuciła się w moje ramiona, odtrącając na bok Harry'ego.<br />
- Meg! Tęskniłam! Jak ślicznie wyglądasz! - Przytuliłam ją do siebie prawie tracąc przy tym powietrze. Ash pachniała tak ładnie, zresztą jak zwykle. Wyczułam jabłko, cynamon i...Alec'a? Zaśmiałam się sama do siebie nie mogąc w to uwierzyć. Dziewczyna odsunęła się ode mnie przyglądając mi się w zdziwieniu, przez co jeszcze bardziej zaniosłam się śmiechem, czując jak od tego zaczyna boleć mnie brzuch.<br />
- Yy Meg? Czy wszystko w porządku? - Moja przyjaciółka brzmiała na naprawdę zaniepokojoną, jednak przez salwę śmiechu nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Po chwili obok niej przystanął nie kto inny jak mój przyjaciel, który widząc mnie, prawie od razu wziął mnie w swoje ramiona, podnosząc mnie z podłogi. Pisnęłam przez śmiech, przylegając do jego torsu. Był taki ciepły... Gdy Alec postawił mnie na podłodze naprzeciwko siebie cały czas nie puszczałam jego pasa.<br />
- O mój Boże! Megan Charlotte Forbs! Czy ty się właśnie upiłaś na szkolnej imprezie?! - Alec tak jak ja wybuchnął śmiechem przez co i tak byłam zmuszona go puścić, bo za bardzo trzęsło.<br />
- Upiłaś się?!<br />
- Naprawdę masz na drugie Charlotte? - Ashley i Harry zadali pytanie w tym samym czasie, przez co wraz z Alec'iem praktycznie tarzaliśmy się po podłodze. Jeju naprawdę go kochałam! Był jedyną osobą na całym świecie, z którą dogadywałam się praktycznie bez używania słów. Taki mój brat bliźniak z innej matki.<br />
- Jesteście strasznie śmieszni - Skomentowałam tylko, na co Harry jedynie przewrócił oczami i znów podszedł do mnie chwytając za moją dłoń.<br />
- Chodź Meg, idziemy...<br />
- Nie! Nie poznałeś jeszcze Alec'a! - Wyrwałam się po czym podbiegłam do przyjaciela praktycznie się na niego rzucając.<br />
- Alec, to jest Harry. Harry, Alec - Przybliżyłam ich do siebie na maksymalną odległość, a chłopcy uścisnęli sobie ręce. W mojej głowie nagle zaświeciło ostrzeżenie mówiące, że nie powinnam tego robić, ale zignorowałam je, spychając je na drugi tor.<br />
- Czy...czy my się już nie znamy? - Alec zaczął wpatrywać się w mojego chłopaka, jednak Harry odsunął się od niego na bezpieczną odległość przerywając kontakt wzrokowy.<br />
- Nie sądzę - Odpowiedział zimnym tonem, na co kopnęłam go niezauważalnie w nogę.<br />
- Harry cię już zna - Powiedziałam do mojego przyjaciela, na co obydwoje popatrzyli na mnie jak na wariatkę - Wdział nasze zdjęcia jak byłeś u mnie na noc. Strasznie się wtedy wkurzył. O! Albo jak byłeś goły, albo jak mnie przytulałeś... - Nie dokończyłam, ponieważ moje usta zostały skutecznie zakneblowane przez dłoń Harry'ego, który przyciągnął mnie do siebie pomimo moich protestów.<br />
- Co... - Zaczął Alec, jednak Harry szybko mu przerwał uśmiechając się przymusowo. Oj Harry Harry.<br />
- Nic. Za dużo alkoholu jak na jeden raz - Wkurzona złapałam z nim kontakt wzrokowy, ale jego poważne spojrzenie zmusiło mnie do poddania się w tej sytuacji. Po kilku następnych minutach, podczas których zajęta byłam rozmową z Ashley, alkohol w moim żołądku zaczynał dawać o sobie znaki, przez co robiło mi się coraz bardziej niedobrze.<br />
- Meg, na pewno wszystko w porządku? Jesteś zielona - Wraz z pytaniem przyjaciółki rzuciłam się pędem w stronę łazienki uwalniając całą zawartość żołądka na zewnątrz. Po chwili poczułam jak dziewczyna odgarnia mi włosy z twarzy, za co byłam jej w tamtym momencie naprawdę wdzięczna. Gdy skończyłam wymiotować oparłam się o umywalkę, przemywając twarz i usta wodą.<br />
- Idę poszukać chłopaków. Dasz sobie radę? - Kiwnęłam głową nie bardzo kontaktując ze światem. Kręciło mi się w głowie, a przed moimi oczami pojawiły się czarne, rozmazane plamki. Ashley wyszła z toalety zostawiając mnie samą, a w tym samym czasie dźwięk dzwonka dobiegający z mojej torebki, wypełnił łazienkę. Drżącą ręką wyciągnęłam telefon i nie patrząc na nazwę kontaktu odebrałam połączenie.<br />
<i>- Halo?</i><br />
<i>- Witaj Meg - </i>Po drugiej stronie rozległ się bardzo głęboki głos, od którego po kręgosłupie przeszedł mnie pojedynczy dreszcz.<br />
<i>- Z kim rozmawiam? - </i>Spytałam po dłużej chwili nie przypominając sobie żebym wcześniej już gdzieś go słyszała. Mężczyzna po drugiej stronie zaśmiał się, jednak nie było w tym nic przyjemnego dla ucha.<br />
<i>- Mam nadzieję, że alkohol ci smakował. Postarałem się żebyś dostała odpowiednią dawkę, nie martw się. Rano niczego nie będziesz pamiętać - </i>Dawkę? Chwila, co?! O czym on...<br />
<i>- Nadal nie rozumiesz, Meg? W drinku który piłaś były narkotyki. Nie muszę ci chyba mówić jakie, to bez znaczenia. Zaraz sama zaczniesz dostrzegać ich działanie - </i>O mój Boże...Czując mrowienie w nogach osunęłam się na ziemię niezdolna do dalszego utrzymania się w pionie.<br />
<i>- Kim...kim ty jesteś? - </i>Mój głos załamał się, a dodatkowe zawroty głowy spowolniły moje myśli. Miałam wrażenie, że świat dookoła mnie zaczął wirować, a wszystkie dźwięki dobiegające z zewnątrz stały się nad wyraz głośne dla moich uszu. Po drugiej stronie znów rozległ się ten okropny śmiech.<br />
- <i>Na razie nie musisz tego wiedzieć, Megy, ale jak tak bardzo cię to nurtuje; twoim najgorszym koszmarem - </i>Po wypowiedzeniu tych słów połączenie zostało przerwane, a komórka wyleciała mi z drżącej ręki prosto na betonowe płytki. Otworzyłam usta by krzyknąć, jednak nie wydał się z nich żaden dźwięk oprócz pojedynczego jęknięcia. Moje ciało całe dygotało z przerażenia i czy było to spowodowane narkotykiem czy nie, nie mogłam go uspokoić. Następne kilkanaście sekund było dla mnie mieszanką bólu, cierpienia i lęku, a wszystkie wydarzenia potoczyły się w zadziwiająco szybkim tempie. Upadłam na podłogę w ogóle nie czując kończyn, a moja głowa uderzyła o posadzkę z siłą, od której zrobiło mi się czarno przed oczami. Ostatnim co usłyszałam był przeraźliwy krzyk Ashley, a następnie nic, jakby pustka otaczająca mnie ze wszystkich stron. Ciemność. Pustka. Krzyk. Zemdlałam.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #999999; font-family: "helvetica neue" , "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: small;">Witajcie :) Minęło...sporo czasu odkąd byłam tu po raz ostatni, mam wrażenie, że to były wieki. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze oraz naprawdę dużą ilość codziennych wyświetleń; myślę, że gdyby nie świadomość, że cały czas tu jesteście, nie wróciłabym już do pisania. Jestem świadoma tego, że pewnie większość z was już dawno straciła nadzieję, że jeszcze kiedyś pojawi się tutaj kolejny rozdział i opuściła mnie bezpowrotnie, jednak mam nadzieję, że chociaż mała część moich czytelników została cały czas we mnie wierząc; to dla was dedykuję ten rozdział. Jest to naprawdę miłe i nawet nie wiecie ile to dla mnie, zagubionej pisarki, znaczy, że gdzieś tam ktoś czeka na dalszy ciąg wydarzeń Meg i Harry'ego. Powróciłam do was, mam nadzieję, z nowym, lepszym stylem, nowymi pomysłami, fabułą. Powód mojej nieobecności? Nauka, nowe opowiadania, brak czasu wolnego - niestety. Nie będę zmyślała jakiś błahych historyjek i szczerze przyznam wam się, że planowałam zamknięcie Abducted, a nawet podjęłam już o tym decyzję. Jednak czytając wasze komentarze oraz doświadczając na własnej skórze takiego dziadostwa jakie chciałam urządzić wam postanowiłam, że specjalnie dla was, moich czytelników, "fanów", przyjaciół dokończę Abducted, jednak już teraz chciałam abyście wiedzieli, że będzie to koniec mojej przygody z takiego typu fanfikami. Jak niektórzy z was pewnie zauważyli, rozpoczęłam swoją działalność w pełnym tego słowa znaczeniu na wattpadzie, gdzie oprócz Abd. pojawiły się też moje inne opowiadania na zupełnie inny temat i to im chciałabym poświęcić swój czas i wenę. Jednak tak jak powiedziałam, nie mogłabym zrobić tego z czystym sumieniem wiedząc, że tu czekają na mnie osoby, które cały czas oczekują na ciąg dalszy. Dlatego jeszcze raz dziękuję wam z całego serca za to, że wytrwaliście te długie miesiące dla mnie :) Co do następnego rozdziału; nie wiem kiedy możecie się go spodziewać, ale OBIECUJĘ z całego swojego serca, że pojawi się on NA PEWNO. Kocham was, naprawdę <3</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #999999; font-family: "helvetica neue" , "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://pbs.twimg.com/media/B5-O8iYCIAAR5Eg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://pbs.twimg.com/media/B5-O8iYCIAAR5Eg.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #999999; font-family: "helvetica neue" , "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: small;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-39984619214208452752015-02-14T17:47:00.001+01:002015-02-14T17:47:56.857+01:00Rozdział 25<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div dir="ltr">
Gdy otworzyłam oczy, jasny blask słońca wchodzącego przez zasłony oślepił mnie, przez co byłam zmuszona z powrotem je zamknąć. Mruknęłam niezadowolona pod nosem, przysuwając się bliżej klatki Harrego. Przymrużyłam lekko oczy i uśmiechnęłam się, obserwując śpiącego chłopaka. Jego malinowe usta były rozchylone, a on sam pochrapywał cicho. Jego brązowe loki spadały mu na twarz, na co moje kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej, bo wyglądało to naprawdę słodko. Wyciągnęłam w jego stronę rękę i odgarnęłam mu je delikatnie z twarzy, przez co Harry mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i przyciągnął mnie bliżej siebie. Poczułam jak z tego wszystkiego zaczyna mi brakować powietrza, ponieważ jego uścisk był naprawdę mocny. <br />
- Harry - Szepnęłam, próbując jakoś odsunąć od siebie chłopaka, jednak nie udało mi się to.<br />
- Harry! - Powtórzyłam trochę głośniej, na co z jego ust znów wydobyło się jęknięcie, a powieki chłopaka zaczęły się powoli unosić do góry. <br />
- Mhm - Zamruczał brunet, zaciągając się zapachem moich włosów.<br />
- Witaj kochanie - Jego usta zaatakowały moją szyję, składając na niej delikatne pocałunki. <br />
- Co tam? <br />
- Na pewno byłoby lepiej gdybym mogła chociaż trochę oddychać - Odpowiedziałam, patrząc wymownie na chłopaka, do którego moje słowa dotarły dopiero po kilku dłuższych sekundach. Szybko poluźnił uścisk, dzięki czemu od razu wciągnęłam więcej powietrza do płuc. <br />
- Wszystko w porządku? - Harry brzmiał na naprawdę zaniepokojonego, przez co uśmiechnęłam się lekko i wspięłam na niego, siadając na nim okrakiem. Zielonooki wydawał się być lekko zdziwiony, jednak zaraz jego twarz rozświetlił chytry uśmieszek. Nachyliłam się, muskając delikatnie jego usta, a palcami wiodłam drogę wzdłuż jego klatki piersiowej. Harry gwałtownie uniósł biodra do góry, przez co jęknęłam, czując jak jego penis, zabezpieczony tylko i wyłącznie przez cienki materiał bokserek, ociera się o moją kobiecość. Harry zaśmiał się melodyjnie, ale nie trwało to długo, ponieważ ścisnęłam jego członka dłonią, na co brunet gwałtownie wciągnął powietrze. <br />
- Nie rób tak więcej - Warknął przez zęby, ale wyraźnie widziałam pożądamie, wypełniające jego błyszczące oczy. Wzruszyłam niewinnie ramionami zjeżdżając palcami do linii bokserek.<br />
- Dlaczego? Nie podobało ci się kochanie? - Wydęłam do przodu wargę, w tym samym czasie wkładając rękę pod szary materiał bokserek. Przejechałam wzdłuż jego przyjaciela, przez co Harry wygiął plecy w łuk. Widząc jego reakcję wyciągnęłam rękę i znów pochyliłam się nad nim, przywierając do niego swoimi ustami. Harry natychmiast oddał pocałunek, a jego dłonie spoczęły na moim tyłku lekko go ściskając. Sapnęłam w jego usta, poruszając rytmicznie biodrami w obie strony. <br />
- Meg.. - Szepnął ostrzegawczo, biorąc moją dolną wargę pomiędzy swoje zęby. <br />
- Słucham Harry? - Nie przestając się poruszać, zjechałam pocałunkami na jego szyję zostawiając na niej ślady w postaci malinek.<br />
- Nie...dręcz...się...ze mną... - Powiedział urywkowo, znów wyginając się do tyłu. Zadowolona z efektu jaki uzyskałam, powtórnie włożyłam rękę do jego bokserek tym razem opuszczając je do jego kostek. Jego przyjaciel stał już na baczność, a Harry patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. <br />
- Meg oh! - Wyrwało się z jego ust, gdy wzięłam jego przyrodzenie w rękę i zaczęłam posuwać nią w dół i w górę. Po chwili pochyliłam się nad nim, a mój język zaczął zataczać kółka w okół jego główki. Brunet wił się pode mną sapiąc głośno, a ja poczułam jak na ten widok robi mi się ciepło w podbrzuszu. <br />
- Kurwa Mej, ja zaraz... - Widząc, że Styles jest blisko wzięłam jego całą długość do ust, a po kilku ruchach chłopak doszedł, krzycząc moje imie na cały dom. Pozostałam jeszcze przez chwilę w takiej pozycji w jakiej byłam, obserwując Harrego, który trwał w ekstazie przez dobre kilkanaście sekund. Jego oczy były zamknięte, usta zaciśnięte, a włosy, teraz zlepione od potu, przykleiły mu się do czoła. Cmoknęłam go przelotnie w usta, po czym zsunęłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyjęłam czysty podkoszulek Harrego oraz jego dresy. Ja naprawdę kocham w nich chodzić. Skierowałam się do łazienki, po drodze podnosząc bokserki bruneta, by wrzucić je przy okazji do kosza na pranie, jednak jego zachrypnięty głos przeszkodził mi w mojej drodze.<br />
- Dokąd idziesz?<br />
- Do łazienki. Muszę wziąć prysznic - Uśmiechnęłam się lekko na co chłopak tylko pokiwał głową, obracając się plecami do mnie. Pewnie znowu zaśnie. Ściągnęłam swoje ubranie i szybko znalazłam się pod ciepłym strumieniem wody. Namydliłam się, a następnie rozpuściłam włosy, które wczoraj wieczorem spięłam w kok. Woda zaczęła spływać po moich brązowych falach, a ja nuciłam pod nosem piosenkę, która leciała chyba w jednym ze sklepów, w których byłam wczoraj. Nie wiem kto jest jej wykonawcą, ale kawałek wpada w ucho. Pisnęłam, gdy poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach.<br />
- Cii, nie chciałem cię przestraszyć - Harry wymruczał do mojego ucha, a jego miękkie wargi zaczęły sunąć po mojej szyi. Jego ręce błądziły po całym moim ciele, a ja złapałam się ściany, by utrzymać równowagę. Bez żadnego ostrzeżenia, Harry wbił się we mnie od tyłu, na co krzyknęłam czując jak przysparza mi to ból. Chłopak zaczął poruszać się na początku wolno, jednak z każdym jego pchnięciem jego ruchy stawały się coraz szybsze i głębsze.</div>
<div dir="ltr">
<a href="https://38.media.tumblr.com/91e88838451cb6f37ce82eea7c3f463b/tumblr_n6wvgepSkm1twlm2xo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="159" src="https://38.media.tumblr.com/91e88838451cb6f37ce82eea7c3f463b/tumblr_n6wvgepSkm1twlm2xo1_500.gif" width="320" /></a>- Haaary - Ból przerodził się w przyjemność, która zawładnęła całym moim ciałem. Brunet wypiął mnie bardziej w swoją stronę, co spowodowało, że poczułam go w sobie dokładniej. <br />
- Kurwa Meg, zaraz dojde - Sapnął Harry, a przez jego słowa poczułam, że również jestem blisko. Kiedy oboje mieliśmy szczytować, Harry niespodziewanie wyszedł ze mnie, przez co jęknęłam czując jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Zanim zdążyłam upaść, chłopak obrócił mnie przodem do siebie i zaatakował moje usta pozbawiając mnie tym dopływu powietrza. Wsunęłam palce w jego gęste loki i pociągnęłam za nie, sprawiając, że Harry warknął prosto w moje usta. Po chwili zostałam uniesiona do góry, czując jak członek Harrego ociera się o moje wejście. Zaplotłam nogi wokół jego pasa w tym samym momencie, w którym Harry wszedł we mnie całą swoją długością docierając od razu do mojego punktu G. Moje wrzaski zostały zagłuszone przez usta bruneta, który ani na chwilę nie odrywał swoich warg od moich.<br />
- Cholera - Harry jęknął i przyspieszył swoje ruchy doprowadzając mnie tym na szczyt.<br />
- Haaaary! - Krzycząc głośno jego imię, doszłam, a moje soki spłynęły w dół po moich udach. Brunet doszedł zaraz po mnie wykonując jeszcze kilka mocnych pchnięć. Oboje staliśmy teraz niezdolni do żadnego ruchu, a penis Harrego cały czas był we mnie.<br />
- To było... - Zaczął Harry, ale przerwałam mu w połowie zdania.<br />
- Niesamowite - Oddychaliśmy ciężko, nasze ciała cały czas tworzyły jedność. Zamknęłam oczy próbując uregulować oddech, a głowa Harrego opadła na moją klatkę piersiową. Czując jak ogarnia mnie senność mruknęłam do Harrego, żeby wysunął ze mnie swojego kutasa, co zaraz zrobił. Chłopak wyłączył wodę, która spłukała z nas cały zapach niedawno uprawianego seksu, po czym podniósł mnie jak pannę młodą.<br />
- Chodź kochanie. Zabiorę cię do łóżka - Wyniósł mnie z łazienki i położył na czystej pościeli, którą musiał zmienić w trakcie mojego mycia. Wtuliłam się w poduszkę wdychając jej przyjemny zapach. Pachniała tak świeżo. <br />
- Harry?<br />
- Hmm?<br />
- Obudzisz mnie tak żebym zdążyła na tą cholerną studniówkę?<br />
- Tak, pewnie. Cały czas będę w domu, nigdzie się nie wybieram. A teraz już śpij kochanie - Chłopak nachylił się składając pocałunek na moim czole, po czym skierował się do szafy, z której wyciągnął czyste ubrania. Z każdą sekundą moje powieki stawały się coraz cięższe, a mój umysł powoli przestawał pracować. <br />
- Harry - Mruknęłam pod nosem znów przykuwając uwagę chłopaka.<br />
- Słucham Meg? <br />
- Kocham cię <br />
- Kocham cię - Odpowiedział, a ja dałabym sobie głowę uciąć, że na jego twarzy panował teraz uśmiech. Słysząc jego odpowiedź uniosłam kąciki swoich ust w górę, a następnie zasnęłam czując się naprawdę szczęśliwa.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<div dir="ltr">
Kiedy otworzyłam z powrotem oczy, rozejrzałam się po sypialni w poszukiwaniu Harrego, jednak chłopaka w niej nie było. Ziewnęłam, a następnie spuściłam nogi z łóżka patrząc na zegarek stojący na szafce nocnej, który wskazywał godzinę 13:30. Zasnęłam na niecałe 4 godziny. Czując się wypoczęta, przebrałam się w czyste ciuchy, a następnie opuściłam po cichu sypialnię i zeszłam na dół. Harrego nigdzie nie było, dlatego postanowiłam zaskoczyć go gwałtownym wejściem do kuchni, w której pewnie się znajdował. Jednak wraz z moim wejściem do pomieszczenia zdziwiłam się kiedy okazało się, że nikogo w niej nie ma. Gdzie on...<br />
- Szukasz czegoś kochanie? - Pisnęłam słysząc głos Harrego za sobą. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który przyglądał mi się z kpiącym uśmieszkiem na twarzy, opierając się z założonymi rękami o ścianę. <br />
- Przestraszyłeś mnie! - Powiedziałam podchodząc do bruneta. Wtuliłam się w jego ciepły tors. Pachniał fiołkami, wodą kolońską i ... czekoladą?<br />
- Wszystko w porządku? - Harry brzmiał na naprawdę zaniepokojonego, obserwując moje dziwne zachowanie. <br />
- Tak, po prostu lubię cię przytulać - Cmoknęłam go przelotnie w usta. Harry uśmiechnął się ukazując urocze dołeczki.<br />
- Jesteś głodna? - Kiwnęłam od razu głową, a Harry złapał mnie za rękę i poprowadził do kuchni, w której unosił się cudowny zapach świeżo zrobionych naleśników. Rzuciłam się na talerz z jedzeniem stojący na środku stołu i w kilka sekund opróżniłam jego zawartość. Harry śmiał się obserwując moje pokraczne jedzenie, jednak nie przejmowałam się tym będąc naprawdę głodną. Po skończonym posiłku odsunęłam od siebie talerz i odchyliłam się na oparcie krzesła masując się po napełnionym brzuchu. <br />
- To było naprawdę pyszne! - Powiedziałam wstając. Wskoczyłam na stół machając nogami i obserwując Harrego, który wziął mój talerz i schował go do zmywarki. <br />
- Cieszę się, że ci smakowało kochanie - Brunet stanął pomiędzy moimi nogami, a jego dłonie oplotły moje biodra przyciągając mnie do niego. Przewiesiłam ręce za jego szyję, a palce wpltołam w jego włosy, kiedy jego usta znalazły się na moich. Pocałunek był inny niż wcześniej, raczej delikatny, jakby chłopak swoimi wargami chciał zbadać każdy jeden centymetr moich ust. Wsunęłam dłoń pod t-shirt Harrego, sunąc w górę po jego wyrzeźbionym torsie. Chłopak zaczął rozpinać guziki od mojej bluzki, jednak zanim zdążył ją ze mnie ściągnąć, zadzwonił mój telefon. Harry jęknął niezadowolony, a jego wargi zaczęły sunąć po mojej szyi gryząc ją w niektórych miejscach. <br />
- Nie odbieraj - Warknął, jednak ja tylko cmoknęłam go przelotnie w usta, po czym sięgnęłam po komórkę leżącą za mną i nacisnęłam na zieloną słuchawkę odbierając. <br />
- Halo? <br />
- Hej Meg, tu Ash. Nie przeszkadzam? - Uniosłam wzrok na Harrego, który przyglądał mi się z morderczym spojrzeniem. <br />
- Nie, nie wszystko w porządku. Co jest? - Brunet prychnął słysząc moją odpowiedź, po czym przewracając oczami wyszedł z pomieszczenia. Zeskoczyłam z blatu i przysunęłam słuchawkę bliżej ucha wsłuchując się w głos Ashley. Po kilku minutach zakończyłam połączenie i wyszłam z kuchni w poszukiwaniu chłopaka. Znalazłam go w salonie, oglądającego jakieś show.<br />
- Jesteś na mnie zły? <br />
- Co chciała twoja różowo-włosa przyjaciółeczka? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. Tak, zdecydowanie jest zły. <br />
- Właściwie to nic. Pytała czy może do mnie przyjechać żeby się przygotować na bal, ale powiedziałam jej, że jadę z tobą - Opadłam obok niego na kanapę, a mój wzrok powędrował na jego twarz. Nie patrzył na mnie, jednak dobrze wiedziałam, że miał świadomość tego, że mu się przyglądam.<br />
- Nie potrzebujesz jechać do siebie? - W końcu jego zielone tęczówki spoczęły na mojej osobie, jednak były puste i nie dało się z nich wywnioskować emocji, którym aktualnie się kierował. <br />
- Nie, właściwie mam wszystko tutaj - Wzruszyłam ramionami, po czym włożyłam się wygodnie na kanapie zamykając oczy. Jeśli Harry ma zamiar mnie ignorować - dobrze, ale w takim razie niech nie liczy na jakąkolwiek uwagę ode mnie. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<b>Hej kochani, witajcie xx Przepraszam, że musieliście czekać tak długo na nowy rozdział, albo przynajmniej jego część. Rozdział miał być dłuższy, jednak za cholere nie mogę go napisać i postanowiłam, że w takim razie dam wam dzisiaj tylko jego połowę. Przepraszam was :( Wiem, że czekacie tak długo na nowy post a jak już się on pokaże to jest beznadziejny. Naprawdę czuję się z tym bardzo źle, ale nie potrafię zebrać się w sobie i napisać czegoś co samej by mi się spodobało :( wybaczcie, ale chyba sie "wypaliłam" :( Wesołych Walentynek <3 </b></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-71847043722102032022015-01-18T19:59:00.001+01:002015-01-18T19:59:53.077+01:00Wattpad!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: left;">
Hejo! xx Pewnie wszyscy spodziewają się nowego rozdziału (wybaczcie ;p), jednak znowu piszę do was w innej sprawie (o czym chyba świadczy sam tytuł ;p ) Mianowicie: </div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b><u>ABDUCTED RUSZYŁO NA WATTPADZIE!!!</u></b> </span></div>
<div style="text-align: left;">
Jeeej! Kto się cieszy tak jak ja? xD Jestem z tego powodu naprawdę podekscytowana, co chyba zresztą widać :D Na razie próbuję wszystko ogarnąć iwgl, ale idzie mi coraz lepiej, dlatego przewiduję, że rozdziały (na wattpadzie!) pojawiać się będą co piątek. Muszę zrobić pomiędzy nimi taki odstęp, bo chcę jak najwolniej dodawać rozdziały, żeby w pewnym momencie nie dogonić tych stąd (co zapewne i tak się kiedyś stanie ;p ) No ale teraz mamy pierwszy rozdział, cieszmy się tym, a przyszłością zajmiemy się później ^^ Nie zanudzam was bardziej i podaję linka do Wattpada:</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b><i><a href="http://www.wattpad.com/story/30937339-abducted-h-s">Abducted |h.s|</a></i></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ps: Druga część 24 niebawem! ^^</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-60385628475672174332015-01-07T22:29:00.001+01:002015-02-14T17:29:10.001+01:00Rozdział 24<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"I'm not a perfect person </i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: center;">
<i><i>As many things I wish I didn't do </i></i></div>
<i>
</i>
<i><div style="text-align: center;">
<i>But I continue learning </i></div>
</i>
<i><div style="text-align: center;">
<i>I never meant to do those things to you </i></div>
</i>
<i><div style="text-align: center;">
<i>And so I have to say before I go </i></div>
</i>
<i><div style="text-align: center;">
<i>That I just want you to know </i></div>
</i>
<i><div style="text-align: center;">
<i>I've found a reason for me </i></div>
</i>
<i><div style="text-align: center;">
<i>To change who I used to be </i></div>
</i>
<i><div style="text-align: center;">
<i>A reason to start over new </i></div>
</i>
<i><div style="text-align: center;">
<i>And the reason is you"</i></div>
</i><br />
<i><br /></i>
Piosenka "The Reason" zespołu Hoobastank leciała z głośników wypełniając w ten sposób ciszę jaka panowała w samochodzie. Piętnaście minut temu wjechałem na autostradę i od tej pory Meg nie odezwała się do mnie ani razu. Wiem, że zachowałem się jak kutas. Nie, ja po prostu jestem kutasem. Mogłem z nią spokojnie porozmawiać, ale dosłownie rozsadzało mną kiedy zobaczyłem te zdjęcia. Po drugie błagam, spokojne gadanie? To nie w stylu Harrego Styles'a, o nie. Zacisnąłem mocniej ręce na kierownicy dodając pedał gazu, na co brunetka przeniosła w końcu na mnie swoje piwne spojrzenie, które przez cały ten czas utkwione miała za szybą. Myślałem, że zgani mnie za szybką jazdę, jednak ona tylko wzruszyła ramionami i z powrotem odwróciła się w stronę okna. No kurwa. Do tego jeszcze ta pieprzona piosenka! Czy oni muszą śpiewać dokładnie o tym co czuję?! Zdenerwowany przełączyłem szybko na inną stację, cudem powstrzymując się od wypieprzenia radia za okno, jakkolwiek byłoby to możliwe. <br />
- Lubię tamtą piosenkę - Po chwili usłyszałem cichy głos Meg przez co skierowałem na nią swoje zdziwione spojrzenie. Dziewczyna nie patrzyła na mnie, ale wiedziałem, że w innych okolicznościach już dawno wierciłaby wzrokiem dziurę w moim brzuchu.<br />
- A ja nie - Odpowiedziałem krótko, skupiając z powrotem uwagę na drodze. Meg westchnęła i po chwili wyciągnęła z torebki telefon wraz z słuchawkami, które zaraz znalazły się w jej uszach, a brunetka odparła się wygodniej na fotelu i zamknęła oczy. Brawo Styles, spieprzyłeś po całości. Gdy po dwudziestu minutach dziewczyna otworzyła oczy, jej wściekłe spojrzenie zderzyło się z moimi tęczówkami.<br />
- Czemu jesteśmy pod twoim domem? - Jeśli wzrok mógłby zabijać już dawno leżałbym w grobie.<br />
- Powiedziałaś, że chcesz jechać do domu - Westchnąłem wyciągając kluczyki ze stacyjki.<br />
- Tak, do domu. Do swojego domu. I czemu auta chłopaków tutaj stoją?<br />
- Ponieważ są tu, w środku i czekają na mnie od jakiejś pół godziny. Proszę cię, zostań dzisiaj u mnie na noc, potrzebuję twojego towarzystwa - Sam nie wierzę w to co mówię, ale taka jest prawda. Potrzebuję jej.<br />
- Ale Harry, ja...<br />
- Proszę - Spojrzałem prosto w jej oczy, na co dziewczyna spuściła wzrok. Jej dolna warga wylądowała pomiędzy zębami i, o boże wyglądała z tym tak strasznie seksownie. Przez chwilę widziałem na jej twarzy cień wątpliwości, ale gdy z powrotem uniosła swoje oczy panowało w nich zrozumienie.<br />
- Dobrze - Odwróciła się do drzwi, chwytając za klamkę w celu ich otworzenia, ale zanim zdążyła to zrobić złapałem ją za dłoń i pociągnąłem do siebie złączając nasze usta ze sobą. Co dziwne, Meg nie odsunęła się ode mnie tak jak przypuszczałem, że zrobi, ale nie oddała pocałunku co, nie powiem, lekko zabolało. Odsunąłem się gładząc ją lekko po policzku.<br />
- Kocham cię - Nie sądziłem, że słowo to przyjdzie mi na myśl z taką łatwością, a co dopiero wypowiem je na głos. Policzki Meg stały się czerwone, a brunetka uśmiechnęła się lekko, co od razu odwzajemniłem. Wysiadłem z samochodu i podałem dłoń brunetce, którą ta złapała po kilku sekundach wahania. Weszliśmy do domu, a ja nie rozbierając się skierowałem się do salonu, z którego dobiegały głosy moich przyjaciół.<br />
- Siema - Kiedy stanąłem w progu, rozmowy ucichły, a wszystkie spojrzenia najpierw przeniosły się na mnie, a następnie na coś co znajdowało się za mną. Odwróciłem się, widząc Meg stojącą za mną z lekkim uśmiechem na twarzy. Pomimo tego widziałem po niej, że była zdenerwowana i w sumie nie dziwiłem się dlaczego. W końcu chłopcy hmm...z mojego polecenia nie byli dla niej zbyt mili. Uśmiechnąłem się zachęcająco i przyciągnąłem ją do swojego boku, składając na jej głowie przelotny pocałunek.<br />
- Ymm...hej - Pomachała do chłopaków, a następnie z powrotem przygryzła tą pieprzoną wargę. Boże, ona na prawdę kocha mnie torturować.<br />
- Cześć mała! - Louis wyszczerzył się, po czym podbiegł do brunetki i zamknął ją w szczelnym uścisku, prawie przewracając ich przy tym na ziemię. Dziewczyna pisnęła, po czym zaczęła się śmiać, uderzając szatyna w klatkę piersiową.<br />
- Lou! Lou błagam puść mnie! Zaraz mnie udusisz! <br />
- Tomlinson debilu, weź się ogarnij - Zaśmiał się Niall, który siedział rozwalony na kanapie z puszką po piwie w ręku. Louis uśmiechnął się szeroko, po czym puścił dziewczynę, na co znów przyciągnąłem ją do swojego pasa, tym razem nie pozostawiając pomiędzy nami nawet centymetra odległości. Meg zgromiła mnie wzrokiem, ale ja tylko wzruszyłem ramionami i przeniosłem spojrzenie na Lou.<br />
- Wara od mojej dziewczyny, jasne Tomlinson? Ona jest <b>moja</b>.<br />
- Stary, spokojnie. Mam własną panienkę, sam wiesz. Megy jest po prostu moją młodszą, głupiutką siostrzyczką - Poczochrał jej włosy ręką, wywołując tym samym śmiech reszty i grymas na twarzy Meg.<br />
- Ej no! Wcale nie jestem głupia! Ty sam jesteś głupi, Tomlinson - Dziewczyna chciała mi się wyrwać, ale zamiast puścić ją to mocniej oplotłem ją w talli. Brunetka wystawiła do Louis'a środkowego palca, na co chłopcy znów zaczęli się śmiać, ale nagły głos Liam'a przerwał całą 'zabawną' atmosferę, powodując, że w pokoju znów zrobiło się cicho. I bardzo dobrze, bo jeszcze chwila a przywaliłbym Tomlinsonowi prosto w jaja.<br />
- Jeśli się nie mylę, to nie zebraliśmy się tutaj na wieczorek towarzyski, tylko na poważną rozmowę - Brunet był wyraźnie czymś podenerwowany, zresztą to samo zauważyłem teraz u reszty moich przyjaciół. Każdy z nich spoważniał, a wzrok każdego z nich utkwiony był wszędzie tylko nie na mnie. Co jest kurwa? <br />
- Dawaj, co tym razem? Następny diler został zamordowany, znaleźliście sprawcę, przebito opony w twoim BMW...<br />
- Blaise nie żyje - Przerwał Zayn zanim zdążyłem dokończyć zdanie. Chwila...co? Wokół mnie zaszumiało i gdyby nie świadomość, że Meg stoi i tak już wystarczająco przestraszona obok mnie, to już dawno wyszedłbym z domu, trzaskając przy tym drzwiami.<br />
- Znaleźli go dzisiaj rano z kilkoma ranami postrzałowymi na całym ciele. Sądzimy, że... - Kontynuował Malik, ale wszedłem mu w zdanie.<br />
- Meg, idź na górę - Starałem się nie brzmieć zbyt ostro, ale sądząc po dreszczu jaki przebiegł przez ciało Meg, jak zwykle mi się nie udało.<br />
- Ale ja przecież...<br />
- Tak, wiem - Wiedziałem dokładnie co chciała powiedzieć. <i>"Przecież dawniej słyszałam o dużo gorszych rzeczach" </i>. Jednak to nie chodziło o to co zamierzał powiedzieć Zayn, tylko o mnie. Nie wiem ile jeszcze uda mi się wytrzymać zanim wybuchnę, a nie chcę żeby Megan jakkolwiek przy tym ucierpiała. Psychicznie czy nawet fizycznie. Nie, nie zraniłbym jej celowo, ale gdy jestem wkurwiony nie jestem sobą, a powstrzymanie się przed czymkolwiek przychodzi mi z dużym trudem. Blaise był dla mnie jak na prawdę dobry, dawny przyjaciel. To on pomagał mi w tworzeniu gangu, w pierwszych dostawach, w gromadzeniu sojuszników i likwidowaniu wrogów. Bez niego gang gwałtownie osłabnie, nie mówiąc już o mnie i chłopakach. Przejechałem po włosach dłońmi i westchnąłem, obracając twarz Meg przodem do mojej. W jej oczach panowała desperacja i już wtedy wiedziałem, że wręcz niemożliwym będzie usunięcie jej z pokoju.<br />
- Meg, proszę. Idź do sypialni, weź prysznic, połóż się. Za niedługo do ciebie dołączę, dobrze? Proszę kochanie - Pod wpływem moich słów wyraz jej twarzy zmienił się, a po chwili posłusznie skinęła głową cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku.<br />
- Dobrze, pójdę - Uśmiechnąłem się do niej wdzięcznie, ale zanim odeszła nachyliła się i dosłownie musnęła moje usta szepcząc w nie cicho<br />
- Strasznie mi przykro. Będzie dobrze, zobaczysz - Po czym ruszyła na górę po schodach, znikając po chwili za rogiem. Odwróciłem się z powrotem do chłopaków, przygotowując się psychicznie na planowaną rozmowę.<br />
- Huh, co dalej? - Westchnąłem, zamykając oczy. Opadłem na kanapę obok Niall'a i wsłuchałem się w spokojny głos Liam'a, który zaczął tłumaczyć mi wszystko od początku. Kiedy skończył, każdy z nas cudem powstrzymywał się od wybicia szyby, czy wyważenia drzwi.<br />
- Jednym słowem - spuentował brunet - to na pewno znów byli oni - To było już dla mnie za wiele. Wstałem i z całej siły kopnąłem w szklany stolik służący jako ławę. Szkło rozprysnęło na cały salon, a ja w duchu dziękowałem sobie, że nie uległem Meg. Gdyby ona teraz tutaj była... . Zapowiada się na prawdę długa noc. <br />
<br />
<div style="text-align: center;">
* Meg's P.O.V. *</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Opadłam na łóżko Harrego nie zdolna do żadnego ruchu. Wszystko mnie bolało, a moja głowa dosłownie pękała z nadmiaru emocji i wrażeń. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Przewróciłam się na drugi bok wpatrując się w niebo za oknem. Było już ciemno, chociaż nie wiedziałam która godzina. Wyciągnęłam telefon z kieszeni jeansów i odblokowałam ekran. 18:56. Na wyświetlaczu od razu pojawiły się też powiadomienia, takie jak dwa nieodebrane połączenia od mamy, sześć od Ashley i cztery od Alec'a oraz ponad dwadzieścia wiadomości. Wszystkie były od moich przyjaciół, którzy martwili się o mnie, że tak nagle zniknęłam. Pod koniec smsów Ashley pisała, że Harry poinformował ją, że...że co? <br />
" <i>Harry napisał, że zadzwonił do ciebie i musiał cię na chwilę 'porwać' przez co nie miałaś czasu, żeby nas o tym łaskawie powiadomić. Przynajmniej on jeden jest mądry. Wiesz jak się martwiłam?! Miłej randki xx - Ash :* " </i><br />
Westchnęłam, wybierając pole nowej wiadomości, w której napisałam do mamy, że zostaję dzisiaj na noc u Harrego oraz, że wszystko ze mną w porządku. Po niecałej minucie dostałam odpowiedzieć od mamy, w której życzyła mi słodkich snów. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wstałam z miękkiego posłania i skierowałam do dużej łazienki połączonej z sypialnią Harrego, w której bywałam już tak często, że miałam tu nawet niektóre swoje rzeczy takie jak szczoteczkę do zębów czy kosmetyki. Rozebrałam się z ubrań, po czym weszłam pod ciepłą wodę, która od razu podziałała kojąco na moje obolałe mięśnie. Co dziwne, prysznic poszedł mi dość sprawnie. Kiedy wyszłam z łazienki, chłopcy nadal rozmawiali na dole, co było słychać nawet przez zamknięte drzwi. Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam czyste dresy należące do Styles'a, a z kosza na pranie wzięłam t-shirt chłopaka, przesiąknięty jego zapachem. Taki najlepszy. Ubrałam to wszystko na siebie, po czym wsunęłam się pod ciepłą pościel nasłuchując głosów z salonu. Leżałam tak przez długi czas, a sen za cholerę nie chciał nadejść. W pewnym momencie usłyszałam wrzask Harrego, a zaraz potem odgłos tłuczonego szkła, który rozniósł się po całym domu. Wzdrygnęłam się, a następnie zerwałam z łóżka z zamiarem pójścia na dół i zobaczenia czy z Harrym wszystko w porządku. Jednak w połowie otwierania drzwi dotarło do mnie, że byłaby to najgłupsza rzecz jaką bym mogła zrobić. Harry specjalnie wysłał mnie na górę, aż taka "głupiutka" nie byłam. Widziałam prośbę w jego oczach, które wręcz błagały mnie o oddalenie się z tamtego miejsca. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że kiedy Harrym zawładnie gniew, nie będzie się w stanie opanować. Zrobił to dla mojego dobra. Kolejny głośny krzyk rozdarł powietrze, a w moim sercu zaświeciła się czerwona lampka. <i>"Co ty tu jeszcze robisz? On cię potrzebuje! Biegnij!" </i>Zasłoniłam uszy ręką i otworzyłam drzwi na oścież. Wybiegłam z pokoju i rzuciłam się pędem przez korytarz, ale nie biegłam w stronę schodów, a w całkiem przeciwną.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
* Louis P.O.V. * </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Harrego dosłownie roznosiło. Najpierw rozbił ściany, potem wazon i zaraz poszłaby lampka, gdyby nie Niall, który w ostatniej chwili złapał spadający przedmiot.<br />
- Stary, ogarnij się - Liam potrząsał nim od czasu do czasu, jednak to nic nie dawało. Harry był nieobecny, jakby w swoim świecie. Dawno nie widziałem go w takim stanie, a to tylko dzięki...<br />
- Harry, pomyśl o Meg. Jeśli spała, na pewno się obudziła i teraz się boi. Pamiętasz jak wybiłeś kiedyś ścianę obok jej głowy? Jak wtedy wyglądała? Podobało jej się to? Nie, wręcz była przerażona - no może też choćby dlatego, że ten debil ją pocałował bez jej zgody - Pamiętam jak długo płakała. Pomyśl, że teraz siedzi tam i zastanawia się co się z tobą dzieję, a jej mina jest taka jak wtedy. Harry, ogarnij się - Styles znieruchomiał i zaczął szybciej oddychać, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. Po chwili opadł z powrotem na kanapę za sobą, biorąc twarz w dłonie.<br />
- Sorry chłopaki - Wychrypiał, ale przy końcówce załamał mu się głos. Westchnąłem, wyciągając paczkę papierosów z tylnej kieszeni spodni.<br />
- Mam dość, idę zapalić - Powiadomiłem przyjaciół, po czym wyszedłem z salonu zostawiając to całe gówni za sobą. Kiedy chłodne powietrze zderzyło się z moją twarzą, wciągnąłem je głębiej, rozkoszując się tą beztroską chwilą. Włożyłem szluga do ust i mocno pociągnąłem. W tym samym czasie usłyszałem jakiś dziwny dźwięk, na co momentalnie odwróciłem się w stronę z której dochodził. Spojrzałem na dom, z którym było wszystko w jak najlepszym porządku, a w momencie, w którym znów chciałem się obrócić coś na dachu poruszyło się przez co mój papieros wypadł mi z ręki, spadając na podjazd. Kurwa, Styles się wkurzy. Szybko dobyłem broni, którą jak zwykle trzymałem pod bluzą i wycelowałem w miejsce, w którym przed chwilą widziałem cień. Bez zawahania strzeliłbym, gdyby nie to, że postacią, która siedziała na dachu, była Meg. Rozchyliłem lekko usta, nie mogąc wydobyć dźwięku. Jak ona się tam kurwa znalazła i po co?! <br />
-Megan! Co ty do jasnej cholery wyprawiasz? - Krzyknąłem, przykuwając tym samym uwagę dziewczyny.<br />
- O, cześć Louis - Jak gdyby nigdy nic pomachała w moim kierunku, po czym otarła dłonią oczy. Płakała.<br />
- Porąbało cię!? Nie ruszaj się stamtąd, idę do ciebie - Odpowiedziałem zaniepokojony, wdrapując się na pierwsze lepsze schody przeciwpożarowe. Kiedy znalazłem się już na dachu ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest tu wystarczająco dużo miejsca, żeby spokojnie po nim przejść, a co dopiero usiąść. Co nie zmieniało faktu, że kurwa ona siedziała ponad dziesięć metrów nad ziemią!<br />
- Co ty tu w ogóle robisz? Wszystko w porządku? - Usiadłem obok niej, a brunetka posłała w moją stronę smutny uśmiech zanim z jej oczu z powrotem wypłynęły łzy.<br />
- Hej, no już. Ciiiii. Oddychaj mała, wszystko będzie w porządku. Co się stało? - Wziąłem ją w ramiona, a dziewczyna wtuliła się we mnie nie przestając płakać. Kołysałem nią przez długi czas, dopóki jej oddech nie stał się równomierny, a dziewczyna nie uspokoiła się. <br />
- Już ci lepiej? - Meg tylko kiwnęła głową, po czym wyswobodziła się z moich ramion i wciągnęła głębiej powietrze.<br />
- Czy to ma związek z Harrym? Coś ci zrobił? - Dziewczyna z powrotem przeniosła na mnie swój wzrok, a w jej oczach było tyle bólu, że aż sam poczułem uścisk w sercu. Moja mała Meg. Zabiję tego kutasa jeśli wyrządził jej jakąkolwiek krzywdę. Zabiję.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
* Meg's P.O.V. *</div>
<br />
Louis przyglądał mi się intensywnie i byłam wręcz pewna, że śledzi dokładnie każdy mój ruch. Co on tu w ogóle robi? Czyżby 'zebranie' dobiegło końca? Zignorował jego pytanie i uniosłam wzrok do góry na niebo. <br />
- Przykro mi z powodu Blaise'a - Louis westchnął i również wpatrzył się w niebo.<br />
- Pomimo tego, że dla nas pracował był naszym przyjacielem. Harry był z nim najbliżej z nas wszystkich - Powiedział i wyciągnął z jednej z kieszeni paczkę papierosów, z której za chwilę jednego odpalił. Wyciągnęłam w jego stronę rękę, na co szatyn popatrzył na mnie zdziwiony, ale nie mówiąc nic podał mi jednego szluga. Zapaliłam go, po czym zaciągnęłam się mocno powstrzymując się od kaszlu.<br />
- Palisz? Od kiedy? - Pokręciłam głową na pytanie zadane przez Tomlinsona. <br />
- Kiedyś paliłam<br />
- Harry wie? - Uśmiechnął się do mnie przebiegle, a w jego oczach widziałam rozbawienie.<br />
- Nie musi wiedzieć o wszystkim - Wzruszyłam ramionami, zaciągając się po raz ostatni, po czym wyrzuciłam papierosa za siebie.<br />
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czy to, że płakałaś ma związek z Harrym? - Louis z powrotem stał się poważny, a jego spojrzenie wprost wypalało dziury w moich oczach. Odwróciłam wzrok, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.<br />
- Taak... - Powiedziałam cicho, jednak wiedziałam, że szatyn dobrze mnie usłyszał. Louis westchnął przeciągle, po czym znów zadarł głowę do góry.<br />
- Rozumiem. Nie musisz mi nic mówić, jeśli nie chcesz. Ale jeśli kiedykolwiek chciałabyś o czymś pogadać to...<br />
- Chcę - Przerwałam mu, zanim zdążył dokończyć. Jego intensywne, błękitne tęczówki znów utkwiły w moich piwnych oczach, a chłopak uśmiechnął się lekko, kiwając głową.<br />
- Czy..czy on zrobił ci coś co...<br />
- Nie - Powiedziałam szybko, na co Louis odetchnął z ulgą. <br />
- On...nazwał mnie dziwką. I...mnie ude...uderzył - Mój głos załamał się w połowie, a nowe łzy napłynęły do moich oczu. Usłyszałam jak Lou wciągnął głębiej powietrze, a po chwili wstał wyrzucając papierosa.<br />
- Zabiję tego gnoja gołymi rękami!<br />
- Louis! Nie! Stój! - Złapałam go za nogawkę, a chłopak obrócił się do mnie patrząc prosto w moje mokre od łez oczy. Jego tęczówki były całe czarne, na co odruchowo wzięłam rękę wyobrażając sobie zamiast Lou, Harrego. Wybuchnęłam głośnym płaczem, chowając twarz w dłonie.<br />
- Meg, Meg przepraszam. Boże, nie chciałem cię wystraszyć. Przepraszam - Louis przykląkł przy mnie i znowu mocno przytulił. Pod wpływem emocji zaczęłam zwierzać się mu ze wszystkiego co przyszło mi na myśl. Oczywiście pominęłam wątek z gangiem. Lou nie musi o tym wiedzieć, wystarczy mi Harry na głowie. Kiedy już się wyżaliłam, a mój oddech stał się spokojniejszy, Tomlinson nie powiedział nic tylko przyciągnął mnie bliżj siebie i pocałował w czoło. Nie potrzebowałam słów pocieszenia, wystarczył mi ten mały gest. <br />
Nawet nie zwróciłam uwagi na moment, w którym szatyn tak szybko wtargnął do mojego życia. Był dla mnie jak starszy brat, którego zawsze chciałam mieć.<br />
- Meg?<br />
- Hmm? - Wymruczałam w jego bluzę. Nie powiem, ale w jego ramionach leżało się na prawdę wygodnie.<br />
- Ale nie wyszłaś na dach po to żeby się zabić, prawda? - Na jego słowa wybuchnęłam śmiechem. Popatrzyłam na niego, ale, ku mojemu zdziwieniu, twarzy Louis'a była poważna. Przestałam i uśmiechnęłam się lekko.<br />
- Nie Louis, nie chciałam się zabić. Kiedyś przez przypadek, gdy byłam u Harrego, odkryłam pokój, w którym była klapa prowadząca na dach - Wskazałam ręką na otwór, który znajdował się kilka metrów za nami - I od tego czasu dość często tu przychodzę. Lubię tu być. Patrząc na gwiazdy można spokojnie pomyśleć nad pewnymi rzeczami nie dającymi ci spokoju - Wzdrygnęłam się pod wpływem zimnego wiatru, który przypomniał mi o tym, że mam na sobie tylko bluzkę z krótkim rękawem. Louis, widząc to, ściągnął swoją bluzę, po czym pomógł mi wstać i założył ją na mnie. <br />
- Wracamy do środka. Zaraz się przeziębisz - Nie protestowałam, ponieważ na prawdę było mi zimno. Zeszliśmy z powrotem do domu, po czym, upewniając się, że Harry z chłopakami są jeszcze na dole, zaciągnęłam Tomlinsona do pokoju bruneta. W jego towarzystwie czułam się dobrze, nawet bardzo dobrze, dlatego nie chciałam żeby jeszcze mnie zostawiał. Nie, nie czułam nic do Louis'a, oprócz bezgranicznej przyjaźni i miałam pewność, że on nie czuje nic do mnie. Rozłożyliśmy się na łóżku Styles'a i zaczęliśmy gadać i żartować o wszystkim i o niczym. Po piętnastu minutach czułam się jak naćpana szczęściem, a żarty Louis'a dosłownie doprowadzały mnie do płaczu. W pewnym momencie stanęłam na łóżku i odwróciłam się twarzą do jednej ze ścian, a następnie popatrzyłam wymownie na szatyna.<br />
- No co? - Powiedział lekko zdezorientowany, ale uśmiech cały czas nie schodził z jego twarzy.<br />
- No chodź tu - Ponagliłam go ręką i chłopak po chwili znalazł się przy mnie. Szepnęłam mu do ucha mój pomysł, a Lou roześmiał się, ale pokiwał głową w odpowiedzi.<br />
- Jesteś nienormalna <br />
- Wiem - Uśmiechnęłam się szeroko, po czym zaczęłam wdzielać swój plan w życie, a Louis po chwili dołączył do mnie. <br />
- O tak! Louis, szybciej! - Krzyczałam co chwilę głośniej, naśladując orgazm. Wraz z Lou uderzaliśmy o ścianę oraz skakaliśmy po całym łóżku, przez co materac nieprzyjemnie skrzypiał tak jak przy stosunku. Po chwili usłyszałam jak głosy w salonie ucichły, a zaraz potem głośne kroki po korytarzu, które zbliżały się w naszym kierunku.<br />
- Co do kurwy...- Drzwi otworzyły się, a w progu stanął zszokowany Harry, a zaraz za nim znalazła się reszta chłopców. Nie mogąc już dłużej wytrzymać opadłam z powrotem na łóżko tarzając się ze śmiechu po całej pościeli. Louis wylądował obok mnie, a jego śmiech był tak głośny, że zdziwiłam się, że sąsiedzi Harrego jeszcze nie przyszli na skargę. <br />
- Co do jasnej cholery się tu dzieje?! - Twarz Styles'a przybrała całkowicie czerwony kolor, natomiast Niall, Zayn i Liam z trudem powstrzymywali się od śmiechu. <br />
- Cześć Haaary! - Przeciągnęłam specjalnie drugą literę jego imienia, po czym znów zaniosłam się śmiechem.<br />
- Stary, my już pójdziemy. Zdzwonimy się jutro. Chodź Louis - Powiedział Liam chichocząc, po czym klepiąc mojego chłopaka w ramię, opuścił pokój znikając z mojego punktu widzenia. To samo zrobiła reszta chłopców, a Niall przed odejściem puścił do mnie oczko, na co odmachałam mu żywiołowo.<br />
- Liam ma rację, na nas czas - Lou wstał, wygładzając swoje ubrania. Wydęłam do przodu wargi robiąc minę zbolałego kotka. Chłopak roześmiał się, po czym podszedł do mnie i cmoknął w czoło.<br />
- Do następnego razu mała - Mrugnął do mnie, po czym wyszedł z pokoju nawet nie zwracając uwagi na Harrego. Wiedziałam, że pomimo moich próśb, żeby nie robił nic Harremu, kiedy opowiedziałam mu wydarzenia z dzisiejszego dnia, on i tak był na niego wściekły. Tego mu już nie zabroniłam. Przyglądałam się jeszcze chwilę miejscu w którym zniknął Louis, po czym przeniosłam wzrok na Styles'a, który westchnął przeciągle po czym skierował się do łazienki i zamknął w niej, ignorując mnie tak samo jak Lou jego. Czując się źle z tego powodu, cała moja radość odeszła w zapomnienie, a ja zgasiłam światło i weszłam pod pościel, zakrywając się nią aż do wysokości oczu. Przez kolejne pięć minut nasłuchiwałam wody lejącej się za ścianą dopóki strumień nie ucichł, a Harry nie wyszedł w samym ręczniku do sypialni. Na sam ten widok poczułam motylki formujące się w dole mojego brzucha. Brunet podszedł do szafy, z której wyciągnął parę bokserek, po czym założył je na siebie i wsunął się pod pościel po drugiej stronie łóżka, kładąc się tyłem do mnie. Odruchowo przysunęłam się bliżej niego i oplotłam go ręką w talli, a kiedy i to nie podziałało podparłam się na ręce i zaczęłam jeździć palcem po nagiej skórze chłopaka. <br />
- Jesteś na mnie zły? - Powiedziałam słodkim głosem, jednak Harry nadal nic nie powiedział.<br />
- Rozumiem. W takim razie dobranoc - Pochyliłam się i cmoknęłam go w policzek, po czym wróciłam na swoją połowę przytulając się bardziej do poduszki. Po chwili materac zaskrzypiał, a ręce Harrego znalazły się na moich biodrach, przysuwając mnie gwałtownie do jego rozgrzanego torsu. <br />
- Jesteś moja - Jego ciepłe wargi składały lekkie pocałunki na mojej szyi, przez co uśmiechnęłam się pod nosem. <br />
- Jesteś tylko i wyłącznie moja - Obróciłam się w jego stronę zderzając się spojrzeniem z intensywną zielenią jego tęczówek. Kąciki moich ust uniosły się, a Harry nachylił się nade mną i cmoknął mnie delikatnie w nos. Zaśmiałam się i wtuliłam w niego, na co chłopak zamknął mnie w swoich ramionach. Położyłam się na jego klatce piersiowej, a moje palce jeździły po konturach jego tatuaży. W pewnym momencie Harrry westchnął i zatrzymał moje ręce przez co uniosłam na niego swoje zdziwione spojrzenie. <br />
- Meg, na prawdę przepraszam cię za wcześniej. Ja..ja po prostu poczułem się zdradzony, poczułem się jak nic nie warte gówno. Kiedy zobaczyłem cię z tamtym kolesiem byłem tak kurewsko zazdrosny, że nie myślałem nad tym co robię. Na prawdę nie chciałem cię zranić, wiesz o tym - Wpatrywałam się w jego oczy, nie mówiąc do ani słowa. Po chwili nachyliłam się nad nim i złączyłam razem nasze usta, w krótkim, ale namiętnym pocałunku, po czym z powrotem położyłam się na torsie Harrego i mocniej w niego wtuliłam.<br />
<br />
- Kocham cię - Szepnęłam, czując jak w końcu ogarnia mnie upragniona senność. Dłoń Harrego przejechała po moich włosach, a następnie poczułam na nich jego miękkie wargi.<br />
- Kocham cię - Ostatnim co usłyszałam była odpowiedź Harrego, zanim zamknęłam powieki i przytulając się do klatki mojego chłopaka, zasnęłam z przyśpieszonym biciem serca, spowodowanym jego odpowiedzią.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://40.media.tumblr.com/7718ca4f6eaa0e5ac963aaa2e68db41b/tumblr_nece3iHqjY1spl45ho1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://40.media.tumblr.com/7718ca4f6eaa0e5ac963aaa2e68db41b/tumblr_nece3iHqjY1spl45ho1_500.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><u><span style="font-size: large;">Przeczytałeś - skomentuj!</span></u></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><u><span style="font-size: large;">Ponad 20 komentarzy = następny rozdział</span></u></i></div>
<br />
<b>Hejo :) Dawno nie było pod rozdziałami żadnych notek, więc teraz muszę nadrobić. Po pierwsze - jakie wrażenia po rozdziale? :D Wiem, że akcja dość marna i wgl (przepraszam!) ale chciałam po prostu napisać cokolwiek żeby aż tak bardzo nie zalegać z dodaniem go : ) Po drugie - Dodałam tt po lewej stronie bloga, na którym możecie wyrazić swoje opinie dotyczące Abducted, podzielić się nimi z przyjaciółmi, zaobserwować oficjalne konto Abct.,a do tego zadawać pytania głównym bohaterom! Byłoby mi naprawdę miło gdybyście napisali coś od serca <3 :) Przypominam również o dodawaniu się do obserwujących (<u>TABELA ZNAJDUJE SIĘ NA SAMYM DOLE BLOGA!) </u> Nie pamiętam już czy chciałam coś jeszcze, ale jak sobie przypomnę to zaktualizuje notke ( i tak nigdy tego nie robię xd ) Całusy i szczęśliwego Nowego Roku! :* Kocham was <3</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-3496237974054445862014-12-24T13:14:00.002+01:002014-12-25T14:27:16.344+01:00Let them know it's Christmas time! + Świąteczny imagin z Niallem<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: center;">
<b>Witajcie kochani! :* </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Zanim przejdziemy do części głównej, chciałam wam wszystkim złożyć życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia :) </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dużo radości, spokoju, miłości, cudownych prezentów pod choinką, więcej zajebistych fanficów (osobiście sobie tego życzę, bo wszystkie ff które czytam mają jakieś zawieszenie ostatnio i nie pojawia się na nich nic nowego xd), koncertu 1D w Polsce i szalonego sylwestra spędzonego z przyjaciółmi :* Nie jestem dobra w składaniu życzeń, wiem :P Chcę wam tylko powiedzieć, że bardzo was kocham i dziękuję wam za te wszystkie wejścia na bloga (których nawiasem mówiąc jest ponad 18k *.*) oraz za wszystkie wspaniałe komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania :) Jesteście wspaniali, uwielbiam was! <3</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I z racji tego mam dla was niespodziankę :D </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Nie jest to następny rozdział, pewnie jak wszyscy oczekiwali (I'm sorry! :'( ), ale napisałam dla was imagina jedno rozdziałowego z Niallem w roli głównej :) Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostawicie pod nim jakieś miłe komentarze ;) Dlatego jeszcze raz:</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! <3</b><br />
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://37.media.tumblr.com/ff4f80e38d9e8e5f4c115acf1ee0a71f/tumblr_mfil0yVmgD1qfhh12o1_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://37.media.tumblr.com/ff4f80e38d9e8e5f4c115acf1ee0a71f/tumblr_mfil0yVmgD1qfhh12o1_250.gif" height="211" width="320" /></a></div>
<b><br /></b></div>
<br />
<br />
- Przepraszam, czy może pan jechać szybciej? - Powiedziałam zdenerwowanym już głosem do taksówkarza prowadzącego samochód.<br />
- Odpowiadam pani po raz kolejny, że są korki spowodowane przez śnieżycę i nic na to nie poradzę, że jedziemy w takim tempie. - Nie, ten facet zdecydowanie nie darzył mnie sympatią. Westchnęłam głośno i opadłam na fotel za mną. Sięgnęłam po telefon i zapatrzyłam się w tapetę, na której widniała cała moja kochana rodzinka złożona z mamy, taty oraz dwunastoletniego brata Josh'a i labradora, Luffiego. Kochałam ich z całego serca i ogromnie cieszyłam się z powodu, że nie muszę spędzać świąt w ciasnym akademiku, tylko wrócę do nich, do Polski. Jednak zaraz moje plany wszystko szlak trafi, bo zostało mi trzydzieści minut do odlotu, a do lotniska zostało co najmniej dziesięć minut drogi, jak ciężarówki przede mną łaskawie odkopią się ze śniegu! Właściciel samochodu stojącego przed nami wysiadł ze swojego pojazdu i podszedł do mojej taksówki, mówiąc coś do kierowcy. Po chwili odszedł, a taksówkarz zwrócił się w moim kierunku.<br />
- Przykro mi, ale nie ma szans żebyśmy dojechali na czas na lotnisko. Przed nami jest jakieś pięć ciężarówek, które bez pomocy drogowej nie dadzą rady ruszyć. - Czy on sobie ze mnie kurwa jaja robi?!<br />
- Wie pan co, proszę otworzyć bagażnik - Nałożyłam na siebie płaszcz i rękawiczki, po czym wyszłam z auta. Wyjęłam swoją walizkę, która na moje szczęście, albo i nieszczęście, była na kółkach, po czym podeszłam do okna kierowcy. Podałam mu należytą sumę i ruszyłam w kierunku lotniska.<br />
- Wesołych świąt! - Usłyszałam zza siebie uradowany głos taksówkarza. Trzeba było na początku dać mu kasę to byłby milszy! Nie odwracając się, machnęłam od niechcenia ręką w wyrazie odpowiedzi, po czym przyspieszyłam tempa.<br />
<div>
<br /></div>
Wpadłam na lotnisko z prędkością światła,popychając przy tym przypadkowych ludzi.<br />
- Przepraszam! - Krzyknęłam do starszego pana, którego właśnie niechcący uderzyłam ramieniem,jednak ani na chwilę się nie zatrzymałam. Podbiegłam do pierwszego lepszego terminalu i zdyszana oparłam się o blat. Dziewczyna stojąca za ladą spojrzała na mnie trochę zmartwiona i przyjaźnie się uśmiechnęła. Wyciągnęłam w jej stronę bilet,a ona nadal z uśmiechem na twarzy wzięła go ode mnie,studiując napisane na nim słowa.<br />
- Przykro mi, ale loty na czas nieokreślony zostały odwołane z powodu kiepskich warunków atmosferycznych - Powiedziała ze smutną miną, podając mi świstek papieru z powrotem.<br />
- Proszę? - Słowa dziewczyny obijały się echem w mojej głowie. Jak to...odwołane?!<br />
- Nie mogą być odwołane! W Polsce czeka na mnie moja rodzina! Dzisiaj Wigilia! Muszę się do nich dostać! - Wybuchłam niekontrolowaną złością. Z jednej strony czułam się naprawdę źle, krzycząc na drobną, niewinną osóbkę znajdującą się przede mną, ale z drugiej po prostu potrzebowałam się wykrzyczeć. Nie po to przeszłam te kilka kilometrów w śnieżycy w kozakach, które teraz były całkowicie przemoknięte oraz z walizką, którą po pewnym czasie musiałam wziąć pod pachę, gdyż kółka zablokowały się od śniegu i nie po to biegłam jak na złamanie karku, żeby teraz dowiedzieć się, że najpiękniejszą noc w roku spędzę na chłodnym lotnisku, pomiędzy tysiącami ludzi!<br />
- Tak strasznie mi przykro, ale to nie od nas zależy. Jednak jak tylko coś się zmieni poinformujemy panią jak najszybciej - Uśmiechnęła się znów do mnie ciepło, dzięki czemu lekko się rozluźniłam i odeszłam w głąb budynku. Znalezienie wolnego miejsca było nie lada wyzwaniem, dlatego wręcz rzuciłam się na wolną ławkę w rogu pomieszczenia. Gdy tylko odseparowałam się od otaczającego mnie świata, zalałam się łzami. Spuściłam głowę na swoje dłonie i pozwoliłam ponieść się emocjom. Czemu dzisiaj wszystko mi się pieprzyło? Tak strasznie zależało mi na zobaczeniu w końcu mojej rodziny, której nie widziałam od ponad roku. Chciałam po prostu oderwać się od Londynu, akademiku, ludzi... . Poczułam lekki powiew wiatru, a po chwili ktoś kucnął przede mną i patrząc prosto na mnie wyciągnął w moją stronę chusteczkę do nosa. Zaciekawiona podniosłam wzrok zatapiając go od razu w przepięknych, błękitnych tęczówkach, patrzących z niepokojem w moje zaszklone oczy. Rozchyliłam lekko usta wpatrując się w idealną twarz chłopaka. Miał oliwkową cerę, długie rzęsy, a jego przefarbowane na blond włosy były perfekcyjnie zaczesane do góry. Na moje oko był nieco starszy ode mnie, a widząc, że bacznie mu się przyglądam na twarz anioła wpłynął najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Onieśmielona chwyciłam chusteczkę znajdującą się w jego dłoni, po czym przetarłam nią mokre oczy.<br />
- Dziękuję - Szepnęłam w kierunku nieznajomego.<br />
- Jestem Niall - Blondyn uśmiechnął się znowu w ten swój zniewalający sposób, na co odpowiedziałam mu tym samym.<br />
- Diana, bardzo mi miło - Siąknęłam nosem czując jak moje policzki stają się różowe.<br />
- Mnie również. Mogę się dosiąść? - Spytał chłopak nie przestając patrzeć w moje oczy<br />
- Pewnie - Rzuciłam chyba zbyt szybko, bo twarz mojego towarzysza po raz kolejny się rozpromieniła. W tym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Z ust Niall'a padło jakieś pytanie, jednak ja byłam zbyt zajęta obserwowaniem jego kolana, które całkiem przez przypadek stykało się z moim. Poczułam jak wzdłuż mojego ciała przepływa dreszcz przyjemności.<br />
- Ymm...czy mógłbyś powtórzyć? - Odwróciłam skrępowana wzrok.<br />
- Pytałem co się stało, że płakałaś, ale zrozumiem jeśli to zbyt osobiste... -<br />
- Nie, w sumie to chyba potrzebuje się komuś wygadać - Posłałam w jego stronę lekki uśmiech, po czym zaczęłam opowiadać o całym moim dzisiejszym katastrofalnym dniu. Nie wiem ile czasu siedzieliśmy na tej twardej ławce, a ja mu się zwierzałam, ale co dziwne przychodziło mi to z zaskakującą łatwością. Niall przez cały czas był mocno skupiony na moich słowach i wiedziałam, że dla niego nie jest to tylko głupie zwierzenie dziewczyny z problemami.<br />
- Wiem co przeżywasz - Powiedział chłopak, gdy opowiedziałam mu już całą historię. Popatrzyłam na niego pytająco.<br />
- Właśnie wybierałem się do rodziny do Irlandii, ale jak już wiesz loty tak jak do Polski zostały odwołane. Też nie widziałem ich od bardzo dawna i miałem w końcu nadzieję na spędzenie z nimi chociaż trzech dni. - Niall spuścił głowę. Widać było, że obecna sytuacja dotknęła go w podobny sposób co mnie. W pewnym momencie oczy chłopaka gwałtownie rozbłysły.<br />
- To może jak oboje nie mamy nic do roboty spędzimy Wigilie razem? - Uniosłam na niego zdziwione spojrzenie. Czy on żartował? Znaliśmy się od kilku...niecałej godziny, a on...<br />
- No nie bój się. Przecież nie wsadzę cię w samochód, po czym uprowadzę i zgwałcę w swoim domu - Chłopak jakby czytając mi w myślach wypowiedział te słowa po czym uśmiechnął się zadziornie wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń. Przez chwilę wahałam się, ale złapałam za dłoń chłopaka i chwytając w przelocie swoje rzeczy, ruszyłam za nim.<br />
Niall złapał pierwszą lepszą taksówkę, po czym zapakował nasze walizki do środka i powiedział kierowcy nazwę ulicy na której z tego co wiedziałam znajdowało się jego mieszkanie. Jechaliśmy już jakieś piętnaście minut,a moje przemoczone ubrania dały się we znaki, bo moim ciałem zawładnęły nieprzyjemne dreszcze. Blondyn wyczuwając, że się trzęsę przysunął się w moją stronę<br />
- Zimno ci? - Nie odpowiadając nic, po prostu kiwnęłam głową<br />
- Chodź tu - Irlandczyk otworzył przede mną swoje ramiona, a ja bez jakiekolwiek przemyślenia, wtuliłam się w jego ciepły tors.<br />
Gdy samochód zatrzymał się na wyznaczonej przez mojego towarzysza ulicy, jęknęłam cicho, bo to oznaczało, że musiałam odsunąć się od chłopaka, który przez całą drogę trzymał mnie w swoich objęciach.<br />
Niall wysiadł pierwszy i wyciągnął nasze walizki z pojazdu, po czym podszedł do taksówkarza żeby opłacić naszą jazdę. Czułam się lekko skrępowana tym, że chłopak którego znam od niecałych dwóch godzin nie pozwala mi dołączyć się do rachunku. Wysiadłam z samochodu i dosłownie wryło mnie w ziemię. Taksówka odjechała, a Horan podszedł i stanął po mojej prawej stronie z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy.<br />
- Żartujesz, prawda? - Raczej pisnęłam niż powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał<br />
- Chodź - Znów jego ciepła dłoń oplotła moją i pociągnął mnie w stronę najpiękniejszej willi jaką kiedykolwiek widziałam.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: center;"><tbody>
<tr><td><a href="http://www.domynowoczesne.eu/wp-content/uploads/2009/11/dom-z-basenem-6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://www.domynowoczesne.eu/wp-content/uploads/2009/11/dom-z-basenem-6.jpg" height="207" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 13px;">Dom Niall'a</td></tr>
</tbody></table>
- Czuj się jak u siebie - Powiedział blondyn otwierając przede mną drzwi do mieszkania. Jeszcze nigdy nie byłam w tak pięknym domu jakim była willa Irlandczyka. Wszystko dookoła mnie było dokładnie dopasowane i stonowane, a porządek, który tutaj panował sprawił, że na myśl o porządku jaki miałam w swoim pokoju w akademiku, zrobiło mi się głupio. Niall zniknął w jednym z pomieszczeń, natomiast ja ruszyłam w głąb domu. Podeszłam do kominka żeby jeszcze bardziej się ogrzać, a zaraz potem chłopak dołączył do mnie. Spojrzałam na niego mając nadzieję, że blondyn nie zauważy mojego ruchu, ale gdy to zrobiłam od razu zetknęłam się z błękitnymi tęczówkami Irlandczyka, który natarczywie mi się przyglądał. Skrępowana spuściłam wzrok na butelkę wina i dwa kieliszki spoczywające w jego dłoni. Z powrotem podniosłam zdziwione spojrzenie na Niall'a, który posłał w moją stronę prześliczny uśmiech.<br />
- Nie mów, że nie pijesz - Powiedział nalewając wino do szkła.<br />
- Nie piję. Tylko okazyjnie - Horan podał mi lampkę wina, po czym sam zamoczył w swojej usta<br />
- To co? Teraz jest ten moment kiedy mnie upijesz, po czym zaciągniesz do łóżka? - Zażartowałam na co chłopak się uśmiechnął<br />
- Wtedy nie będę musiał cię tam zaciągać kochanie - Niall powiedział raczej sam do siebie, ale nie przeszkodziło mi to w zarumienieniu się więcej niż zwykle. Po krótkiej krępującej ciszy, chłopak zaczął wypytywać mnie o rodzinę, akademik, studia i wszystko co wpadło mu do głowy. Oczywiście nie pozostawałam mu dłużna i wystarczyło niecałe dziesięć minut, żebyśmy kompletnie zatracili się w rozmowie. Gadaliśmy dosłownie o wszystkim i o niczym. Przy Niallu czułam się jakbym właśnie siedziała w domu dawnego przyjaciela i zdawała mu prasówkę z mojego całego życia. Gdy spojrzałam na zegar było już dobrze po godzinie pierwszej.<br />
- Chcesz już się położyć? - Zapytał Horan na co ja kiwnęłam głową, ponieważ dopiero teraz poczułam jak bardzo zmęczona byłam całym dniem. Chłopak pokierował mną do łazienki, po czym odszedł z powrotem do salonu. Wyciągnęłam z walizki za dużą koszulę oraz dresy i położyłam je na półce, po czym weszłam pod prysznic. Ciepłe krople wody spływające po moim ciele jak zwykle działały na mnie kojąco, przez co kompletnie nie chciało mi się spod nich wychodzić. Po prysznicu ubrałam się w przygotowane rzeczy, po czym z powrotem wróciłam do salonu.<br />
- Wyglądasz bardzo ładnie - Stwierdził Niall, który zamiast w ekran telefonu teraz mierzył mnie wzrokiem<br />
- Niall,jestem w pidżamie - Zaśmiałam się z jego komentarza, ale nie powiem, podobało mi się to. Chłopak tylko wzruszył ramionami, a na jego twarz wpłynął uśmiech, który po prostu odbierał dech w piersiach. Horan wyminął mnie całkiem przez przypadek przejeżdżając swoją ręką po moim biodrze, na co cicho jęknęłam. Ciekawe czy on zdawał sobie sprawę jak na mnie działał...oczywiście, że tak idiotko! Inaczej by tego nie robił! Odgoniłam od siebie myśli i pewnym krokiem ruszyłam za nim. Irlandczyk przystanął i przepuścił mnie w drzwiach do jakiegoś pokoju.Wchodząc do środka stwierdziłam, że to musi być pokój Niall'a. Był w kolorach czarno-białych, a na ścianach wisiały plakaty ulubionych zespołów chłopaka, o których wcześniej mi nieco wspominał.<br />
- Dobranoc kochanie - Powiedział Horan kierując się w stronę wyjścia.<br />
- Niall... - Chłopak odwrócił się lekko zdziwiony w moją stronę<br />
- A gdzie ty będziesz spał? - Zapytałam nieco zmartwiona<br />
- Na kanapie jest wystarczająco dużo miejsca żebym się na niej zmieścił - Puścił do mnie oczko, ale nie pozwoliłam mu wyjść z pokoju.<br />
- Nie chcę żebyś spał na kanapie. Możesz spać ze mną - Powiedziałam ciszej, a na mojej twarzy znów zagościły rumieńce. To wszystko przez to pieprzone wino!<br />
- Oczywiście jeśli to ci nie przeszkadza - Dodałam szybko i spojrzałam na reakcję chłopaka, ale ten tylko uśmiechnął się i z powrotem zamknął drzwi. Położyłam się na miękkim łóżku, a po chwili poczułam jak zapada się ono pod wpływem pojawienia się obok mnie Niall'a.<br />
- Mówiłem, że nie będę niczego potrzebował, żeby zaciągać cię do łóżka? - Horan popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Przewróciłam oczami i szturchnęłam go lekko w ramię, na co się zaśmiał.<br />
- Dobranoc Niall - Powiedziałam czując już jak sen tańczy na moich powiekach.<br />
- Dobranoc kochanie - Odpowiedział Irlandyczk i ostatnim co poczułam była ręka chłopaka łapiąca mnie dookoła talii i przyciągająca do jego rozpalonego,nagiego torsu. Nie miałam siły się wyrywać ani protestować. Bo czemu mam pozbywać się czegoś co mi sprawia przyjemność? Z taką myślą udałam się do krainy Morfeusza.<br />
<br />
Gdy obudziłam się rano bolała mnie trochę głowa, a Niall'a nie było już w łóżku. Podniosłam się i skierowałam w kierunku łazienki. Tak samo jak wczoraj skorzystałam z prysznica po czym <a href="http://bieberswiat.blog.pl/files/2013/06/styl%C3%B3wka.jpg" target="_blank">ubrałam się (klik)</a> i zeszłam na dół. Schodząc do kuchni poczułam zapach świeżo upieczonych naleśników.<br />
- Głodna? - Powiedziała osoba stojąca przy kuchence i dosłownie świdrująca mnie swoim błękitnym spojrzeniem. Kiwnęłam głową i usiadłam przy stole, na którym znajdowały się już dwa nakrycia. Po skończonym posiłku uparłam się, żeby umyć naczynia, na co Horan pokręcił tylko głową w znaku poddania się. Kiedy myłam ostatnie naczynie poczułam czyjeś dłonie zaciskające się wokół mnie tak jak wczorajszej nocy.<br />
- Niall...- Powiedziałam do osoby za mną. Chłopak obrócił mnie w swoją stronę i w tej samej chwili po całej willi rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Uśmiechnęłam się zadziornie do chłopaka, po czym wymijając go podbiegłam do swojej walizki, w której znajdowała się komórka.<br />
- Halo? - Na wyświetlaczu nie pojawił mi się żaden znany numer.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvR9xz-Qb5tHcWOzllXbihsL_yXPU4NgMxhVvmodrKo-t8JLgunQb2A71rs1b-tUTpJm8Qb0ztB9rpkCcnjoNq5mfF90Y6nB4KPyftxA8MMG4yGT8ViNznFKOSgh2DawM2SWkHvEtHp8_n/s1600/large+(1).gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvR9xz-Qb5tHcWOzllXbihsL_yXPU4NgMxhVvmodrKo-t8JLgunQb2A71rs1b-tUTpJm8Qb0ztB9rpkCcnjoNq5mfF90Y6nB4KPyftxA8MMG4yGT8ViNznFKOSgh2DawM2SWkHvEtHp8_n/s320/large+(1).gif" height="179" width="320" /></a></div>
- Dzień dobry. Dzwonię z lotniska w sprawie pani lotu do Polski. Chciałem poinformować panią, że loty zostały przywrócone i, że samolot odlatuje za półtorej godziny - Słysząc to na mojej twarzy pojawił się ogromy uśmiech.<br />
-Bardzo dziękuję za informacje. Do widzenia - Odpowiedziałam i rozłączyłam się. Przybiegłam do kuchni, gdzie Niall stał oparty o blat.<br />
- Niall, loty zostały przywrócone! - Szukałam na twarzy chłopaka jakiejkolwiek pozytywnej emocji z powodu mojej wypowiedzi, ale nic takiego nie zobaczyłam.<br />
- Wiem już od rana, ale nie chciałem ci tego mówić - Jego ton był ściszony, a sam Horan spuścił wzrok na podłogę. Podeszłam do niego bliżej przyglądając mu się pytająco.<br />
- Chodzi o to, że ja nie lecę - Powiedział cicho Niall. - I nie chcę żebyś ty leciała - Dokończył jeszcze ciszej. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć<br />
- Niall, ale ja nie mogę zostać... - Powiedziałam równie cicho. Chłopak popatrzył na mnie z bólem w oczach. Widząc to miałam ochotę się rozpłakać<br />
- Obiecałam im, że przyjadę. Nie mogę teraz zmienić decyzji. Niall, ja nie... - Nie pozwolił mi dokończyć kładąc swój palec na moich wargach.<br />
- Nie musisz mi się tłumaczyć, kochanie. Rozumiem - Uśmiechnął się do mnie, ale dobrze wiedziałam, że nie był to szczery uśmiech.<br />
- Czy podwieziesz mnie na lotnisko? - Zapytałam na co tylko kiwnął głową. Spakowałam wczorajsze rzeczy do walizki, po czym ubrałam się w płaszcz i pozostałe rzeczy. Obróciłam się po raz ostatni w stronę domu chłopaka, by jak najlepiej zapamiętać jego wygląd, po czym wyszłam na zewnątrz. Irlandczyk stał przy swoim czarnym Land Roverze i posyłał mi ten sam uśmiech co w kuchni. Odwróciłam wzrok od jego twarzy, bo ten smutny uśmiech sprawiał że moje serce kroiło się na kawałeczki. Horan wziął ode mnie walizkę, po czym otworzył mi drzwi od pasażera, a ja zgrabnie wskoczyłam do środka.<br />
Przez prawie całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, co sprawiało, że chciało mi się jeszcze bardziej płakać. Gdy dojechaliśmy pod lotnisko, a moja walizka znalazła się koło mnie ruszyliśmy z Niall'em do tego samego terminalu przy którym byłam wczoraj. Drobna dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i życzyła miłego lotu. Zwlekałam z podejściem do odprawy, ponieważ chciałam jak najwięcej czasu spędzić z Niallem. Kiedy z głośnika wydobył się głos oznajmiający, że samolot do Polski odlatuje za piętnaście minut zatrzymałam się i popatrzyłam prosto w oczy chłopaka. Horan patrzył na mnie smutny, ale sztuczny uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie chciał, żebym ze względu na jego ból zmieniła decyzję.<br />
- No więc to jest chyba ten moment, w którym muszę ci życzyć Wesołych Świąt i miłego lotu - Powiedział swoim aksamitnym głosem. W moich oczach wezbrały się łzy, jednak nie pozwoliłam im się ujawnić<br />
- Chodź do mnie - Wpadłam w ramiona chłopaka, który przytulił mnie z całej siły.<br />
- Wesołych Świąt Niall - Powiedziałam odsuwając się od niego i chwytając rączkę od walizki.<br />
- Wesołych Świąt kochanie - Odwróciłam się od chłopaka, czując jak po moim policzku spływa pojedyncza łza, po czym ruszyłam w stronę odprawy. Czemu się tak zachowywałam? Czemu ten anioł o błękitnych oczach tak na mnie działał? Czemu wyżaliłam mu się na lotnisku, czemu pozwoliłam mu zabrać się do domu, czemu poprosiłam go o spanie w jednym łóżku?! Dlaczego powiedziałam mu tyle rzeczy o mnie i dlaczego odejście od niego tak cholernie bolało?! Dlaczego wystarczyło dokładnie jedno spojrzenie, żebym całkowicie zatraciła się w tej pięknych, morskich oczach, idealnie ułożonych włosach... Nie myśląc nad tym co robię odwróciłam się w stronę odchodzącego Horana.<br />
- Niall! - Krzyknęłam i puściłam się pędem w jego stronę. Chłopak słysząc swoje imię odwrócił się zdziwiony w tym samym momencie, w którym wpadłam prosto w jego ramiona, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Irlandczyk jeszcze przez chwilę nie wiedział co się dookoła niego dzieje, po czym naparł na moje usta ze zdwojoną siłą i podniósł mnie do góry oplatając nogami swoje biodra. Gdy zabrakło nam powietrza odsunęłam się lekko od niego, a chłopak postawił mnie z powrotem na ziemi. Tyle ludzi dookoła mijało nas patrząc na nas jak na obcych, jednak dla mnie liczył się tylko Niall. Jego zaróżowione policzki, rozwichrzone włosy pod wpływem mojego dotyku i te słodkie, malinowe usta.<br />
<a href="http://media.tumblr.com/86e6d2478c6ef6b291af9f3fd867cf1f/tumblr_inline_mmfs5nhH0m1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://media.tumblr.com/86e6d2478c6ef6b291af9f3fd867cf1f/tumblr_inline_mmfs5nhH0m1qz4rgp.gif" height="179" width="320" /></a>- Diana, leć już bo odlecą bez ciebie - Uśmiechnął się do mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów na świecie, ale jego oczy straciły ten blask z przed chwili. Uśmiechnęłam się promiennie.<br />
- Niall, nigdzie się nie wybieram. Chcę spędzić z tobą te święta - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, które znów rozbłysnęły na wszystkie strony. Horan znów przyciągnął mnie do siebie i objął z całej siły.<br />
- Chyba się zakochałem - Szepnął mi do ucha. Czy właśnie to chciałam usłyszeć? Zdecydowanie tak. Jednak czy ja kochałam jego? Czy da się kogoś kochać po 24h znajomości? W moim przypadku odpowiedź była prosta, tak.<br />
- Kocham cię Niall - Odpowiedziałam pewnie, a chłopak znów złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Pamiętam jak zła byłam wczoraj na wszystko i wszystkich dookoła. Jednak gdyby nie to, że lot został odwołany pewnie nigdy nie spotkałabym Niall'a, dlatego wychodząc z lotniska i trzymając dłoń Horana bezgłośnie powiedziałam "dziękuję" do dziewczyny, która stała przy terminalu. Nie wiem, czy zrozumiała sens wypowiedzianych przeze mnie słów, ale uśmiechnęła się w moją stronę i na pożegnanie pomachała ręką. To będą najlepsze święta w moim życiu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<div class="MsoNormal">
" I just want you for my own </div>
<div class="MsoNormal">
More than you could ever know </div>
<div class="MsoNormal">
Make my wish come true </div>
<br />
<div class="MsoNormal">
All I want for Christmas is you"</div>
</div>
<i style="background-color: white;"><span style="line-height: 15px;">
</span></i>
<br />
<div style="font-family: Tahoma; text-align: center;">
<i style="background-color: white;"><span style="line-height: 15px;"><span style="background-color: transparent; font-family: Tahoma;"><br /></span></span></i></div>
<i style="background-color: white;"><span style="line-height: 15px;">
</span></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i style="background-color: white;"><span style="line-height: 15px;"><span style="background-color: transparent; font-family: inherit;">Jak Niall z Dianą spędzili święta :D :</span></span></i></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://images6.fanpop.com/image/photos/37800000/-Night-Changes-niall-horan-37811215-500-220.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://images6.fanpop.com/image/photos/37800000/-Night-Changes-niall-horan-37811215-500-220.gif" height="140" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://31.media.tumblr.com/f9ed7db5e59f8a6b13b758383087d2ed/tumblr_inline_nfeygbxaI71syx2ye.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://31.media.tumblr.com/f9ed7db5e59f8a6b13b758383087d2ed/tumblr_inline_nfeygbxaI71syx2ye.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://33.media.tumblr.com/8046c4fb2e2bb6bf0d637d4c6cb4e8ec/tumblr_nf8u08Do6G1rrc8qdo2_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="153" src="https://33.media.tumblr.com/8046c4fb2e2bb6bf0d637d4c6cb4e8ec/tumblr_nf8u08Do6G1rrc8qdo2_500.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://38.media.tumblr.com/7042d8352f1b9d479903000274375ffd/tumblr_nf8stnjLsj1rurxvqo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://38.media.tumblr.com/7042d8352f1b9d479903000274375ffd/tumblr_nf8stnjLsj1rurxvqo1_500.gif" height="156" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://33.media.tumblr.com/3dfe6b1a47c4d417027c1c2a15b765ca/tumblr_nf8t6ylsUO1txn4tso1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="156" src="https://33.media.tumblr.com/3dfe6b1a47c4d417027c1c2a15b765ca/tumblr_nf8t6ylsUO1txn4tso1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://images6.fanpop.com/image/photos/37800000/-Night-Changes-niall-horan-37811218-500-250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://images6.fanpop.com/image/photos/37800000/-Night-Changes-niall-horan-37811218-500-250.gif" height="160" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://33.media.tumblr.com/c3ecf9f6b5117809eb9ba0f6aa38683e/tumblr_nfghzzZTC21r2xxiro2_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://33.media.tumblr.com/c3ecf9f6b5117809eb9ba0f6aa38683e/tumblr_nfghzzZTC21r2xxiro2_500.gif" height="186" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<b>A w ogóle to: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LOUIS! KOCHAM CIĘ ANIOŁKU! <3 :') </b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://images6.fanpop.com/image/photos/33100000/Happy-Birthday-Lou-louis-tomlinson-33136013-456-500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://images6.fanpop.com/image/photos/33100000/Happy-Birthday-Lou-louis-tomlinson-33136013-456-500.gif" height="320" width="291" /></a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<b><span id="goog_2061915856"></span><span id="goog_2061915857"></span></b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-14828289940674080622014-12-07T21:59:00.000+01:002014-12-07T22:12:52.672+01:00Rozdział 23<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Czarny mercedes zatrzymał się pod wysokim, przeszklonym biurowcem, który był wysokości mniej więcej dziesięciu moich domów. Rozdziawiłam lekko usta przyglądając się potężnej budowli. Niezbyt często bywałam w tej 'bogatej' dzielnicy miasta, dlatego szczerze zastanawiało mnie to czemu zostałam przywieziona akurat w to miejsce.<br />
- Jesteśmy na miejscu - Odezwał się Brad z siedzenia kierowcy przywołując mnie tym samym do rzeczywistości. Przez całą drogę tutaj nie odezwał się do mnie ani słowem, nad czym w zasadzie nie ubolewam, bo gdyby to zrobił nie gwarantowałabym, że nie rzuciłabym się na niego z pięściami.<br />
- Jasne - Prychnęłam zirytowana, po czym wyswobodziłam się z pasów i szybkim ruchem wysiadłam z samochodu. Rozglądnęłam się dookoła dla zorientowana, jednak zanim zdążyłam choćby pomyśleć o próbie ucieczki, ochroniarz stanął obok mnie i znów, tak samo jak w galerii, popchnął do przodu. Wypuściłam przekleństwo w jego stronę i wyrwałam się z mocnego uścisku mężczyzny.<br />
- Nawet o tym nie myśl, słonko - Zaśmiał się tylko, po czym poprowadził mnie do wejścia do budynku. Kiedy przeszłam przez oszklone drzwi, moim oczom ukazało się nowocześnie wyposażone wnętrze, pełne ludzi krzątających się we wszystkich możliwych kierunkach. Wszystko byłoby w tym jak najbardziej w porządku, gdyby nie to, że większość tego 'zamieszania' stanowiły wysokie, szczupłe blondynki. Każda z nich ubrana była w czarną, wąską spódnicę i w białą bluzkę, która odsłaniała im połowę biustu.<br />
- Przepraszam, czy Pani Megan Forbs? - Spojrzałam na prześliczną dziewczynę (uwaga, to was zaskoczy! Była blondynką.), która uśmiechała się do mnie przyjaźnie zza drewnianej lady. Zbyt zdezorientowana całą sytuacją po prostu kiwnęłam głową potwierdzając swoją tożsamość. Uśmiech recepcjonistki jeszcze bardziej się poszerzył przez co lekkie zmarszczki pojawiły się w okolicach jej powiek.<br />
- Pan Styles prosił o przekazanie, że aktualnie jest na ważnym spotkaniu, ale po jego zakończeniu spotka się z Panią w jego gabinecie. Od razu wyjaśnię, że gabinet pana Styles'a znajduje się na piętrze ósmym z numerem 43. W razie jakichkolwiek problemów proszę pytać którąkolwiek z pracownic o drogę. - Pan Styles kazał przek...chwila co!? Uniosłam głowę na telewizor umieszczony na ścianie przede mną, na którym wyświetlana była prezentacja a nazwa budynku w którym się znajdowałam widniała grubą czcionką na samym środku monitora. 'Styles Corporation'. W myślach przybiłam sobie mentalnie z liścia. Pewnie, że to jego firma! A kogo by innego? Teraz przypomniałam sobie jak na kolacji u mnie w domu mówił mojej mamie o jego pracy. Szkoda tylko, że wtedy nie za bardzo skupiałam się na rozmowie Harrego z moją rodzicielką, bo zbyt zajęta byłam palcami chłopaka, które..ahh. Poczułam jak purpurowy rumieniec pokrywa moją twarz, przez co zdenerwowana przestąpiłam z nogi na nogę.<br />
- Dziękuję - Odpowiedziałam blondynce, po czym odwróciłam się w celu zlokalizowania jakiejkolwiek windy. Kiedy mój wzrok napotkał metalowe drzwi, podeszłam do nich, naciskając czerwony guzik. Po kilku sekundach winda wydała charakterystyczne ding, a ja niepewna weszłam do środka, wypuszczając ciężko powietrze, zdając sobie sprawę z gównianej sytuacji, w której się znalazłam. <br />
Kiedy wyjechałam na 8 piętro podążyłam szybkim krokiem w nieznanym mi kierunku, starając się ignorować wszystkie ciekawskie spojrzenia skąpo ubranych blondynek, których swoją drogą było tu pełno. Przewróciłam tylko oczami na ten dość skromny szczegół i nie zwalniając swojego tępa, doszłam pod gabinet z nr. 68, znajdujący się na samym końcu długiego korytarza. Przez chwilę stałam przed nim nie wiedząc powinnam zrobić. Jak się zachować? Harry przez cały wczorajszy dzień mówiąc ładnie olewał moją sobie, a dzisiaj jak gdyby nigdy nic zostaję porwana przez jego ochroniarza. Czy jestem o to zła? Nie, jestem wręcz wkurwiona i nie zamierzam grać spokojnej również przed Styles'em. W końcu sam się o to prosił. Bez głębszych rozmyślań po prostu chwyciłam za klamkę i pewnym ruchem szarpnęłam za nią, wchodząc do środka. Stanęłam jak wryta słysząc jak drzwi zatrzaskują się za mną z hukiem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://biuro-serwis.pl/img/photos/12" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://biuro-serwis.pl/img/photos/12" height="225" width="320" /></a></div>
Znajdowałam się w dużym, przeszklonym gabinecie z drewnianym biurkiem ustawionym na środku pomieszczenia i telewizorem przyczepionym na jednej z białych ścian. Do tego całość uzupełniała czarna, skórzana kanapa, takie same fotele oraz szklany stolik pośrodku mebli, a krzesło umieszczone za biurkiem sprawiało wrażenie na prawdę wygodnego. Dopiero po kilku sekundach szoku dotarło do mnie, że jestem tu sama. Harry zapewne nadal ma to spotkanie, o którym mówiła recepcjonistka. Podeszłam do jednego z ogromnych okien dających widok na całe miasto. Wow, wyglądało pięknie. Opadłam na fotel za mną zapatrując się w krajobraz i w takiej pozycji pozostałam przez dłuższą chwilę nie licząc się z czasem. Gdy postanowiłam w końcu zobaczyć na zegarek prawie nie spadłam z krzesła widząc, że czekam na Harrego już od ponad 30 minut. I na pewno nie poczekam dłużej.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
* Harry's P.O.V *</div>
Pieprzone spotkanie. Siedzę tu od dwóch godzin z tą bandą kretynów usilnie próbujących przekonać mnie do nowej inwestycji. No cóż, udało im się.<br />
- Czyli wszystko jest jasne, tak? - Zapytałem już na prawdę zirytowany, licząc na szybki koniec rozmowy.<br />
- Ależ tak, panie Styles. Już z samego rana ruszą budowy, a nasz prawnik nawet zaraz prześle panu całą umowę.<br />
- Dobrze, dziękuję za spotkanie - Powiedziałem wstając i podając rękę dwóm nowym wspólnikom.<br />
- To my dziękujemy za poświęcony czas. Do usłyszenia, panie Styles - Kiwnąłem tylko głową w odpowiedzi, po czym zostałem sam w sali konferencyjnej. Opadłem znów na krzesło i od razu sięgnąłem po szklankę z wodą wypijając szybkim haustem jej zawartość. Przetarłem ręką czoło wykończony całym dniem. Kilka spotkań, tysiąc telefonów i masa papierów do podpisania, a ja już miałem dość, nie mówiąc jeszcze o czekającej mnie rozmowie z Megan. Właśnie. Spojrzałem na zegarek i zerwałem się na równe nogi. Kurwa. Szybkim krokiem opuściłem gabinet ze świadomością, że Meg czeka już na mnie w nim ponad godzinę i skierowałem się do pierwszej lepszej windy. Nie chciałem pogarszać sprawy jeszcze bardziej, chociaż dobrze wiedziałem, że sytuacja i tak jest już spieprzona po całości. Przypominając sobie po co głównie wezwałem ją do siebie, temperatura w moim ciele zawrzała, a ja odruchowo zacisnąłem pięści starając się głębiej oddychać.<br />
- Ivy, przez następną godzinę jestem niedostępny. Wszystkie połączenia przekazuj dalej do Sophie - Rzuciłem w stronę mojej sekretarki, która skinęła głową na potwierdzenie i od razu wzięła się do pracy, a ja szybko wpadłem do windy i wjechałem na górę. Przed wejściem do swojego gabinetu zaczerpnąłem głębszy oddech, po czym wszedłem do środka zastając pokój pusty. Co jest kurwa? Podszedłem do biurka naciskając czarny guzik na telefonie.<br />
- Tak, panie Styles?<br />
- Do mojego gabinetu, Ivy. Natychmiast - Warknąłem. Po kilkunastu sekundach, dziewczyna przestraszona pojawiła się w progu zamykając za sobą cicho drzwi.<br />
- Słucham panie Styles? <br />
- Powiedz, czy ja niewyraźnie mówię? - Patrzyłem jak sekretarka unosi na mnie swoje zdziwione spojrzenie, ale odpowiedź z jej ust wyszła wręcz automatycznie. Boi się mnie. I dobrze.<br />
- Nie, panie Styles<br />
- A czy masz problemy z uszami? <br />
- Nie, panie Styles<br />
- To powiedz mi, czego do jasnej cholery nie zrozumiałaś w sprowadzeniu tu Megan?! - Podniosłem głos, na co dziewczyna odruchowo się wzdrygnęła.<br />
- Ależ panie Styles, ona tu była. Widziałam ją wraz z Bradem i osobiście przekazałam jej informacje od pana. Cały czas siedziałam na dole i nie widziałam żeby gdziekolwiek wychodziła.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
* Meg's P.O.V *</div>
Po opróżnieniu swojego pęcherza wyszłam z toalety kierując się z powrotem do gabinetu Harrego. Podczas czterdziestosiedmiominutowego siedzenia i picia kawy, którą zaproponowała mi jedna z pracownic Styles'a, dziwnym trafem złożyło się, że ogarnęła mnie dość pilna potrzeba pójścia do ubikacji. Zanim jednak znalazłam odpowiednie pomieszczenie, zdążyłam zgubić się co najmniej pięć razy, przez co moja wędrówka z pięciu minut przedłużyła się do dwudziestu. Miałam nadzieję, że Harry jeszcze nie skończył tego swojego spotkania, bo szczerze nie wiem czego mam się po nim spodziewać. Bo przecież nie robi takiej szopki tylko dlatego, żeby powiedzieć mi 'Cześć', prawda? Kiedy podeszłam do drzwi usłyszałam dość głośne odgłosy z drugiej strony przez co nachyliłam się i przystawiłam ciekawa ucho do drzwi.<br />
-...czego do jasnej cholery nie zrozumiałaś w sprowadzeniu tu Megan?! - Wyraźny głos Harrego obił się o moje uszy. Był wkurzony i to bardzo.<br />
- Ależ panie Styles, ona tu była. Widziałam ją wraz z Bradem i osobiście przekazałam jej informacje od pana. Cały czas siedziałam na dole i nie widziałam żeby gdziekolwiek wychodziła - Po głosie poznałam sekretarkę z holu. Postanowiłam zainterweniować zanim kompletnie wyżyje się na tej niewinnej dziewczynie. Gwałtownym ruchem otworzyłam drzwi i pewna siebie weszłam do środka czując jak dwie pary oczu lądują od razu na mojej osobie.<br />
- Bo nigdzie nie wyszłam. Byłam tylko siku - Wzruszyłam ramionami i podniosłam spojrzenie prosto w intensywne, zielone oczy należące do bruneta. Na sam jego widok poczułam jak stado motylków uwalnia się w moim podbrzuszu. Nie, cofnij. W końcu byłam na niego zła. No, ale przecież też się martwiłam. W końcu przez cały wczorajszy dzień nie napisał do mnie nawet jednego, gównianego smsa. Poczułam jak zbiera się we mnie gniew, ale nie mogłam nic poradzić na chęć podejścia do niego i wpicia się w jego malinowe usta, szczególnie, że wyglądał strasznie seksownie w czarnym garniturze. Harry przez chwilę jeszcze mi się przyglądał, po czym westchnął opadając na fotel za sobą.<br />
- W takim razie wybacz Ivy, możesz już iść<br />
- Oczywiście, panie Styles - Blondynka skinęła głową i ruszyła w stronę wyjścia, a przechodząc obok mnie rzuciła w moją stronę lekki uśmiech, po czym wyszła, pozostawiając mnie sam na sam z Harrym. Pomiędzy nami zapanowała długa cisza, którą po chwili postanowiłam przerwać.<br />
- Wiesz, jesteś kompletnym dup...-<br />
- Siadaj - Warknął brunet, przerywając moją wypowiedź. Poczułam jakby ktoś walnął mnie w sam środek twarzy, Ała. Zbyt zbita z tropu żeby zrobić cokolwiek innego, po prostu posłusznie zajęłam jedno z krzeseł ustawionych po drugiej stronie biurka. Harry prawie od razu przeniósł na mnie swoje czarne niczym smoła spojrzenie, a ja odruchowo skuliłam się głębiej w fotel. Cała moja pewność siebie gdzieś uleciała, zastępując mój umysł poczuciem paraliżującego strachu.<br />
- Nie...nie odzywałeś się do od dwóch dni. Martwiłam... -<br />
- Zamilcz! - Wrzask Harrego wypełnił całe pomieszczenie, sprawiając, że aż pisnęłam chowając twarz w dłonie. Biurko zatrzęsło się od mocnego uderzenia jego pięści, a chłopak nachylił się nade mną wypalając swoim spojrzeniem dziury na mojej skórze.<br />
- Ty...ty suko! Jak ty w ogóle śmiałaś zrobić mi coś takiego!? Jak śmiałaś bawić się moimi uczuciami?! Bawić się mną?! Jesteś suką Meg! - Zanim zdążyłam to przemyśleć moja rozpędzona dłoń zderzyła się z policzkiem Styles'a, powodując głośny plask. Chłopak odchylił się do tyłu pod wpływem rozpędu. a w moich oczach zgromadziły się łzy. Harry odwrócił się w moją stronę cały czerwony na twarzy, a następnie szarpnął za moje włosy, stawiając mnie do pionu. Przygwoździł mnie do ściany, znajdującej się za mną, na co wrzasnęłam z bólu. Na jego twarzy zagościł diabelski uśmiech, a moje nadgarstki zostały unieruchomione nad moją głową.<br />
- Boli, prawda kochanie? - Wyglądał teraz niczym jakiś pieprzony psychopata. Starałam się wyrwać, kopnąć go w krocze, jednak z każdym moim ruchem jego palce wbijały się jeszcze boleśniej w moje i tak obolałe już ręce.<br />
- Puść mnie.. - Wychrypiałam nie będąc w stanie się odezwać przez spływające łzy.<br />
- Odpowiedz, czy cie to kurwa boli!? - Znów wrzasnął prosto w moją twarz, przez co zaskomlałam, żałośnie próbując się wyrwać.<br />
- Tak.. - Czułam jak powoli uchodzą ze mnie całe siły, a nogi tracą posłuszeństwo. W tej samej chwili Harry puścił mnie, a ja zsunęłam się na ziemię chowając twarz pomiędzy kolana, niczym małe dziecko.<br />
- I kurwa ma boleć! Ma cię boleć tak jak mnie kiedy zobaczyłem to! - Rzucił we mnie jakimiś kartkami, które rozsypały się dookoła mnie. Drżącą ręką chwyciłam jedną z kartek, która okazała się być zdjęciem przedstawiającym mnie i Alec'a przytulających się. Rozszerzyłam oczy będąc pod wpływem szoku. Szybko zebrałam resztę zdjęć, a widząc co się na nich znajduje, zaczęłam się krztusić od własnego płaczu. Na wszystkich fotografiach byłam ja z moim przyjacielem, przytulającym się na moim ganku, śpiącym ze mną w łóżku, czy obejmującym mnie w galerii. Dużo zdjęć przedstawiało także naszą poranną, krepującą sytuację, czy mnie całującą go w policzek.<br />
- Harry to nie tak...to jest...<br />
- Nie tak?! Nie kurwa tak?! Gówno mnie obchodzi kto to jest! Jesteś dziwką Meg! - Chłopak krążył po pomieszczeniu ciągnąc za swoje loki.<br />
- Nie mów tak, proszę. To...<br />
- A może mi jeszcze powiesz, że wcale się z nim nie przytulałaś?! Że nie spaliście w jednym łóżku, co?!<br />
- Harry, Alec jest moim przyjacielem! To naprawdę nie jest tak jak wygląda! - Krzyknęłam odzyskując głos pod wpływem złości. Jak on mógł mnie posądzać o coś takiego?! Jak mógł nazywać mnie dziwką?!<br />
- Jesteś żałosna Meg! Nigdy nie uwierzę ci, że chociaż raz się z nim nie przespałaś! - Prychnął.<br />
- Ale to prawda! Alec jest moim przyjacielem jeszcze za czasów gangu! - Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, co właśnie powiedziałam. Harry wpatrywał się we mnie zszokowanym spojrzeniem, a ja przykryłam usta ręką nie mogąc uwierzyć w to co właśnie zrobiłam.<br />
- ZA CZASÓW KURWA CZEGO?! - Jego wrzask spowodował, że dzbanek stojący na szklanym stoliku pękł, a woda wylała się ciurkiem, mocząc drewnianą posadzkę.<br />
- Ja...mój chłopak...Alec...- Jąkałam się obserwując jak Styles zbliża się do mnie znów przypierając mnie do ściany, a jego pięść zderzyła się z ścianą obok mojej głowy, na co krzyknęłam.<br />
- Jak miał kurwa na imię twój były?! No jak?!<br />
- Avan Sandler - Powiedziałam, odwracając głowę i spodziewając się kolejnej fali złości Harrego. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak odsunął się ode mnie dysząc ciężko i chowając swoją twarz w dłonie. Zaczął kojarzyć fakty.<br />
- TEN Avan Sandler? Przywódca gangu rywalizującego z moim? Byłaś jego dziewczyną? - Oczy Harrego z powrotem przybrały odcień pięknej zieleni, a ja nadal nie patrząc na niego kiwnęłam głową. Pomiędzy z nami znów zapanowała cisza.<br />
- Kurwa Meg, ale byłaś z tym facetem! Nie ważne kim on jest! Jesteś kurwa moja! - Znowu podniósł głos, przez co bardziej się skuliłam.<br />
- To jest mój przyjaciel Harry! Nic mnie z nim nie łączy, zrozum! - Znów w moich oczach wezbrały się łzy.<br />
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - Chłopak zbliżył się do mnie i złapał za moje policzki wpatrując się prosto w moje oczy.<br />
- Ponieważ cię kocham.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
* Harry's P.O.V *</div>
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - Powiedziałem, unosząc opuchniętą od płaczu twarz Meg, tak by patrzyła prosto w moje oczy.<br />
- Ponieważ cię kocham - Jej odpowiedź zbiła mnie kompletnie z tropu, a cały gniew, który miałem w sobie, po prostu wyparował. Ona mnie kocha. Pomimo tego wszystkiego co jej zrobiłem i powiedziałem, ona mnie kocha. Dziewczyna, która powinna trzymać się ode mnie najdalej jak tylko może, kocha mnie. A głównym problemem było to, że ja też kocham ją. Tak, kocham Meg. Pomimo tego, że odkąd skończyłem 16 lat wmawiałem sobie, że nie jestem zdolny do miłości, pomimo utraty tak dużej ilości osób, które były dla mnie ważne, pomimo tego, że byłem potworem, kiedy byłem przy Meg, czułem się szczęśliwy. Tylko ona mogła sprawić, żebym stał się lepszym człowiekiem, a przy niej właśnie taki się czułem. Nie ważne czy kłóciliśmy się o coś błahego, czy poważnego, zawsze do siebie wracaliśmy. Nie ważne, że znaliśmy się od niecałego miesiąca, ja wiem, że nigdzie na świecie nie znajdę drugiej osoby, która będzie dla mnie tak ważna, jak ona.<br />
- Powiedz coś... - Szept Megan wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Spojrzałem na twarz dziewczyny, która cała we łzach przyglądała się mojej twarzy szukając na niej choć trochę zrozumienia.<br />
- Ja...kocham cię Meg. Cholera, naprawdę cię kocham - Przyciągnąłem dziewczynę do siebie i wpiłem się w jej słone od łez usta, przez co dziewczyna zaskoczona wydała z siebie jęk. Kiedy po długim pocałunku zabrakło nam obydwu powietrza, zamknąłem brunetkę w swoich ramionach, nie pozwalając jej na jakikolwiek ruch. Na szczęście nie protestowała, tylko mocniej wtuliła się w mój tors,<br />
- Przepraszam - Tak Styles, właśnie to powiedziałeś.<br />
- Jesteś idiotą, wiesz? - Meg lekko się uśmiechnęła, jednak nie był to jeden z jej szczerych, pięknych uśmiechów. Miała do mnie żal, wiedziałem to.<br />
- Wiem kochanie, wiem - Pocałowałem ją w czubek głowy i znów dałem pochłonąć się myślą, tym razem dotyczących ex Meg, Avan'a. Kurwa, byłem taki głupi! Jak mogłem nie skojarzyć faktów w wieczór, w który Megan przyszła do mojego domu i wypłakiwała się w moje ramiona opowiadając o tragicznym wyścigu!? TYM wyścigu.<br />
- Harry? - Dziewczyna patrzyła na mnie święcącymi oczami.<br />
- Hmm? - Mruknąłem, sztucznie się uśmiechając.<br />
- Chodźmy do domu, dobrze?<br />
- Tak, chodźmy - Odgarnąłem jeden z kosmyków jej włosów, który spadł jej na twarz.<br />
- Wszystko w porządku? - Meg przyglądała mi się podejrzliwie spod swoich długich rzęs. Nie, nic nie było w porządku. Przecież nie powiem jej, że to ja byłem odpowiedzialny za śmierć Avan'a.<br />
- Tak, pewnie. Chodź - Złączyłem razem nasze dłonie i pociągnąłem brunetkę w stronę wyjścia, czując się z tym kurewsko dobrze.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://31.media.tumblr.com/fd01889089e216d0d2866926587f496b/tumblr_mri5p6W6JH1sa9sivo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://31.media.tumblr.com/fd01889089e216d0d2866926587f496b/tumblr_mri5p6W6JH1sa9sivo1_500.gif" height="223" width="400" /></a></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Hej wszystkim :* </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Tak jak obiecałam, dodaję rozdział w weekend ;) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">W sumie to wyszedł mi nawet dłuższy niż się spodziewałam </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">I jak wrażenia? Co myślicie w sprawie zachowania Harrego? </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">A jakie pomysły w związku ze słowami Styles'a dotyczącymi śmierci Avan'a? </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Powiem wam tylko, że jeśli myślicie, że Meg tak szybko wybaczy Hazie, to jesteście w błędzie c: </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">W przyszłym rozdziale czeka nas długo oczekiwany bal i konsekwencje z nim związane xx</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Jednym słowem; będzie ciekawie, chociaż nie mam pojęcia jak i co napisać w rozdz. 24 xd </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Jakieś pomysły na akcje? ;) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><u>doceń moją pracę - skomentuj</u></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-59700610198026034962014-11-29T23:45:00.002+01:002014-11-29T23:45:50.949+01:00Let’s have another toast to the girl almighty<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Witajcie kochani :* Wiem, że jest dość późno, ale mam nadzieję, że jeszcze nie śpicie :) Pewnie spodziewacie się nowego rozdziału? Przykro mi, ale nie mam go dla was :( Rozdział się tworzy, ale zapewne najwcześniej gotowy będzie dopiero w następny weekend :'( Dlaczego? Bo jestem beznadziejna, wybaczcie :( Powinnam dotrzymywać umów i dodawać rozdziały w określonym terminie, a tego nie robię :( Nie będę się usprawiedliwiać, ale chcę żebyście wiedzieli czemu tak jest:<br />
1- Przez cały ten tydzień nie miałam telefonu i odzyskałam go dopiero w piątek wieczór, bo miałam karę :P xd<br />
2- Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła :c od poniedziałku aż do 19 grudnia mam w każdym dniu conajmniej dwa sprawdziany/kartkówki,a do tego dochodzą próbne testy gimnazjalne (jestem 2 kl.) oraz szkoła muzyczna, przy czym zakfalifikowałam się do drugiego etapu konkursu fortepianowego, który jest 15 grudnia i po prostu jak nie uczę się do szkoły to gram na pianinie :/ :)<br />
3- Co tu dużo mówić - jestem chora :( -.- Ogarniacie? W środę wysiadłam z autobusu, przeszłam 5 min. do szkoły muzycznej i to wystarczyło, żebym teraz miała katar, kaszel i przede wszystkim gardło chore -.- Wgl to aktualnie mam chyba temperaturę i to całkiem wysoką, ale wiecie, moja rodzina lubi oszczędzać i nie wydajemy pieniędzy na termometry ;3 nie, a tak serio to mieliśmy ich już chyba z 10 i wszystkie się popsuły dlatego tata się wkurzył i stwierdził, że już nigdy więcej żadnego nie kupi xd<br />
Wiem, że wręcz urzekła was moja historia o termometrach, ale uznałam, że po prostu będzie lepiej jeśli dowiecie się czemu nie dodaję tak długo rozdziału :) :P xd To ode mnie na tyle dzisiaj i do zobaczenia jakoś w weekend! :* Trzymajcie się, kocham was! <3<br />
Ps: Macie tu jeszcze ode mnie gifa, który mi się mega podoba właściwie nw czemu xd jednokierunkowych! <3<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5GtmNGLdGghX5jWQrELewMydj3zWLM9iVqaj1D4gNGGJWW27kxQCmgdPrxlQ3Sw9mK7FGFF-mMYzjiP4LHKq2mIAekUKwTVgrcxsgVWXc0q05DTpyWQq4-5I3aClSNmLy6WTmqfMxWdEK/s1600/26.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5GtmNGLdGghX5jWQrELewMydj3zWLM9iVqaj1D4gNGGJWW27kxQCmgdPrxlQ3Sw9mK7FGFF-mMYzjiP4LHKq2mIAekUKwTVgrcxsgVWXc0q05DTpyWQq4-5I3aClSNmLy6WTmqfMxWdEK/s1600/26.gif" height="134" width="320" /></a></div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-42141979906020592892014-11-11T23:23:00.001+01:002014-11-11T23:23:13.767+01:00Rozdział 22<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
- Umieram! - Alec opadł bezwładnie na jedno z krzeseł ustawionych dookoła okrągłego stolika stojącego w jednym z rogów galernianej kawiarni. Razem z Lily i Ashley usiadłyśmy naprzeciwko niego, mieszcząc się na małej, ale wygodnej kanapie.<br />
- I co? Nadal jesteś tego samego zdania co przedtem, że łażenie z dziewczynami od sklepu do sklepu, albo raczej od przymierzalni do przymierzalni jest takie fajne? - Prychnęłam z trudem opanowując śmiech, gdy mój przyjaciel obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem, po czym odchylił do tyłu głowę, jęcząc pod nosem.<br />
- Nigdy więcej<br />
- Tak też myślałam. Jednak cieszę się, że tu jesteś - Puściłam w jego stronę oczko, by następnie przekierować swoje spojrzenie na niską, szczupłą blondynkę, która w bordowym fartuszku podeszła do nas wyjmując z jednej z kieszonek mały notatnik i uśmiechnęła się promiennie patrząc na mnie wyczekująco. Aa no tak, kelnerka.<br />
- Dzień dobry. Czy mogę już przyjąć zamówienie? - Dziewczyna miała wielkie, błękitne oczy, a jej włosy upięte były w wysokiego kucyka, z którego wymykało się kilka pojedynczych kosmyków. Miała naprawdę ładną buzię, a jej cera wydawała się być wręcz nieskazitelna. Hmm, ciekawe. Jakaś wewnętrzna siła kazała mi przenieść swoje spojrzenie na Alec'a, a gdy już to zrobiłam, prawie nie wybuchłam śmiechem. Brunet studiował kelnerkę z góry do dołu błyszczącymi od podekscytowania oczyma,a jego mina była bezbłędna.<br />
- Tak, naturalnie - Moja różowo-włosa przyjaciółka jako pierwsza zabrała głos.<br />
- Poproszę podwójne espresso i do tego lody waniliowe - Wręcz przesadnie odwzajemniła uśmiech, a jej głos brzmiał zdecydowanie zbyt słodko. Razem z Lil popatrzyłyśmy na Ash, która wpatrywała się w stojącą nad nami blondynkę z wyraźną niechęcią i złością, a jej twarz przybrała wręcz czerwony odcień. Co jest?<br />
- Oczywiście, a dla was? - Kelnerka wydawała się nie zauważać mrożącego krew w żyłach spojrzenia mojej przyjaciółki, a jej ogromne, błękitne oczy z powrotem spoczęły na mojej osobie. Gdy byłam w momencie rozpoczęcia swojego zamówienia Alec gwałtownie przerwał mi nie pozwalając mi dojść do głosu. <br />
- A co polecasz, kochanie? - Brunet wpatrywał się w nią intensywnym spojrzeniem od którego na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce.<br />
- Mamy pyszne szarlotki. Najlepsze są z lodami waniliowymi - Kelnerka odparła cicho, na co na twarzy Alec'a zagościł triumfalny uśmiech/<br />
- To poproszę szarlotkę z lodami. Zdaję się na ciebie, że będzie pyszna - Powiedział wyniośle, przez co oberwał ode mnie nogą pod stołem. Chłopak jęknął i rzucił w moją stronę oskarżycielskie spojrzenie, jednak kąciki jego ust były pewnie uniesione w górę. Przewróciłam oczami i z powrotem popatrzyłam na dziewczynę, która skończyła właśnie przyjmować zamówienie od Lily. Biedna, wyglądała na bardzo zawstydzoną. Uśmiechnęłam się do niej zachęcająco na co dziewczyna lekko się odprężyła,<br />
- Dla mnie tylko cappuccino - Dziewczyna kiwnęła głową, po czym odeszła szybko znikając po chwili za ladą.<br />
- Nie mogę uwierzyć, że bal jest już jutro - Lily westchnęła głęboko, opierając się przy tym o oparcie kanapy.<br />
- Taa ja też - Powiedziałam, chociaż moja głowa zajęta była zupełnie czymś, albo raczej kimś innym. Harrym.<br />
- Przynajmniej będziemy miały najpiękniejsze sukienki na balu! Warto było chodzić po sklepach przez cztery godziny - W tym jednym akurat musiałam się z nią zgodzić. Spędziłyśmy bardzo dużo czasu latając od sklepu do sklepu, na co wcale nie miałam wielkiej ochoty. Lily z Ashley nawet jakoś sprawnie poszło wybieranie sukienek i dodatków do nich, jednak ja nie mogłam się zdecydować na żadną, gdyż w ani jednej nie czułam się dobrze. Dopiero po prawie czterech godzinach zdecydowałam się na wybór dość krótkiej, czarnej sukienki z cekinami, która według moich przyjaciół, ekspedientki oraz mnie samej leżała na mnie idealnie. Oczywiście Ashley nie oszczędziła sobie wydatków i do sukienki dokupiła wysokie, srebrne szpilki oraz czarną kopertówkę. Dyskretnie spojrzałam na telefon z nadzieją, że na wyświetlaczu w końcu pojawi się nieodebrane połączenie czy choćby wiadomość od Harrego, jednak nic takiego nie zastałam.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitd5AV0VBQOw2sD7BX_dTL-6IWfz6I8ZlS0Mnkv6E9yEvA2ZhNh3q6cxvxxnyUbYZm2cWFPPGC62yxfvY27YzM7eYCCDf68rzB6ilrnuyGTT6GEj-YqkXKCYNDjdjayDaWf4XQ30jyFmRL/s1600/thumb+(1).jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitd5AV0VBQOw2sD7BX_dTL-6IWfz6I8ZlS0Mnkv6E9yEvA2ZhNh3q6cxvxxnyUbYZm2cWFPPGC62yxfvY27YzM7eYCCDf68rzB6ilrnuyGTT6GEj-YqkXKCYNDjdjayDaWf4XQ30jyFmRL/s1600/thumb+(1).jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">sukienka Meg</td></tr>
</tbody></table>
- Hej, czy naprawdę musimy rozmawiać o babskich ciuszkach? - Usłyszałam nad sobą głos Alec'a, na co szybko schowałam komórę z powrotem do kieszeni.<br />
- Przypominam ci, że sam się na to pisałeś - Wystawiłam w jego stronę język.<br />
- Oj naprawdę Meg? Teraz będziesz mi to wypominać?<br />
- A o czym wolałbyś gadać? O tyłku blond kelnerki?<br />
- No na przykład - Wyszczerzył się jak głupi, a ja w odpowiedzi przewróciłam oczami. W tym samym czasie usłyszałam obok siebie prychnięcie, po czym poczułam jak kanapa, na której siedzę się porusza. Odwróciłam wzrok na Ashley, która wstała od stołu przykuwając tym samym spojrzenia całej naszej trójki. Popatrzyłam na nią pytająco, jednak dziewczyna pokręciła głową, chociaż wyraźnie widziałam, że jej oczy utkwione są w jakimś punkcie za nami.<br />
- Wybaczcie - Szepnęła do mnie i do Lily - ale idę zwrócić niewypitą kawę - Powiedziała po czym ruszyła w stronę toalet. Po chwili zniknęła z naszego pola widzenia, a zastąpiła ją blond kelnerka, która powróciła z naszym zamówieniem.<br />
- Życzę smacznego - Uśmiechnęła się ukazując dwa dołeczki w policzkach, co momentalnie przypomniało mi o moim chłopaku. Kiedy kładła przed Alec'iem szarlotkę, jej twarz znów zrobiła się czerwona, a ręka powędrowała do kieszeni jej bordowego fartuszka i wyjęła z niej małą, zwiniętą karteczkę, którą prawie niezauważalnie podała chłopakowi. Gdy odeszła spojrzałam pytająco na bruneta, który wpatrywał się w świstek papieru błyszczącymi od podekscytowania oczami. Uniosłam się na rękach, by zobaczyć treść wiadomości, złożonej z numeru kelnerki i odbitki jej ust wraz z jakimiś sprośnymi słówkami, którym nie przyglądałam się zbyt uważnie tylko szybko wstałam od stołu. Boże, ohyda.<br />
- Idę dołączyć do Ashley - Szepnęłam do Lily, po czym ruszyłam za przyjaciółką. Kiedy weszłam za drzwi, za którymi kilka minut temu zniknęła moja przyjaciółka, rozglądnęłam się dookoła, jednak oprócz jakiejś pani ze swoim małym synkiem nie było tu nikogo. Pewnie jest w jednej z kabin. Podeszłam do lustra, przyglądając się swojemu odbiciu. Moje włosy były w nienagannym stanie, a tusz do rzęs, którym wcześniej ozdobiłam rzęsy pozostawił kilka śladów na moich powiekach. Sięgnęłam po chusteczkę i mocząc ją, wytarłam rozmazane czarne kreski. Kiedy kobieta z dzieckiem wyszły myślałam, że pozostałam zupełnie sama, jednak głośny szloch dobiegający z jednej z kabin wybił mnie kompletnie z pantałyku. Podeszłam do szarych drzwi i zastukałam w nie lekko nie bardzo będąc pewna czy dobrze robię.<br />
- Zajęte - Usłyszałam cichy, zachrypnięty głos dobiegający od wnętrza kabiny. Głos należący do Ashley.<br />
- Ash? To ty? Otwórz, to ja Meg - Teraz już byłam pewna, że to ona. Ale czemu ona płacze?<br />
- Zostaw mnie w spokoju Meg, proszę<br />
- Nie, nie zostawię cię. Jestem twoją przyjaciółką, proszę otwórz - Naprawdę się martwiłam. Boże, a jak coś jej się stało? Jak ktoś jej coś zrobił? Zabiję gnoja! W tym momencie nawet temat Harrego został zsunięty na drugi plan. Teraz najważniejsza była Ashley. Odgłosy ze środka ustały, jednak po chwili drzwi otworzyły się, a dziewczyna wybiegła na zewnątrz, omijając mnie i podbiegła do umywalek. Podeszłam do niej i spojrzałam do lustra przyglądając się jej odbiciu. Oczy różowo-włosej były całe czerwone, a powieki opuchnięte. Po jej policzkach spływał make-up mieszając się ze świeżymi łzami, a jej fryzura była w kompletnym nieładzie.<br />
- Boże Ash, co się stało? - Położyłam dłoń na jej ramieniu, pierwszy raz widząc przyjaciółkę w takim stanie. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek zastała Ashley aż tak roztrzęsioną. Zawsze była silną, zdeterminowaną dziewczyną kpiącą sobie z niebezpieczeństwa i śmiejącą się ze smutku. To zawsze ja wypłakiwałam się w jej rękaw, kiedy ona za wszelką cenę starała się mnie rozśmieszyć. Patrząc teraz na nią, sama poczułam uścisk w sercu. Jak na zawołanie różowo-włosa wybuchła nową falą płaczu, na co natychmiast wzięłam ją w ramiona, gładząc kojąco jej włosy. Ku mojej uldze dziewczyna nie odsunęła się, tylko objęła mnie mocno, oddychając głęboko, by się uspokoić.<br />
- Już, spokojnie. Oddychaj - Szeptałam do jej ucha wiedząc, że to działa. Po dłuższej chwili oddech mojej przyjaciółki uregulował się, a dziewczyna odsunęła się ode mnie znów obracając się w stronę lustra. Chwyciła za ręczniki papierowe leżące przy umywalce i próbowała doprowadzić się nimi do porządku, jednak wychodziło jej to trochę pokracznie.<br />
- Daj, ja to zrobię - Odebrałam chusteczkę od dziewczyny i stanęłam z nią twarzą w twarz. Kiedy doprowadziłam już ją do porządku, Ash znów usiadła na umywalce i zaczęła okręcać swoje włosy wokół palców.<br />
- Meg, czy mogę cię o coś zapytać? - Spojrzałam na nią zaciekawiona, jednak wzrok mojej przyjaciółki utkwiony był gdzieś na ścianie za mną.<br />
- Pewnie, mów - Uśmiechnęłam się żeby dodać jej otuchy, bo po wstępie wiedziałam, że rozmowa będzie raczej dość trudna.<br />
- Czy kiedykolwiek byłaś zazdrosna o Harrego? - Popatrzyła prosto w moje oczy, a ja poczułam jak się rumienię. Że co?<br />
- Uhm...mm...no...nie, nie a co?<br />
- Jesteś pewna? - Dziewczyna wydawała się być trochę zdziwiona. Czy jestem pewna? Raczej...tak Nigdy dotąd kiedy byłam z Loczkiem nie czułam się 'zagrożona' z powodu innych dziewczyn czy nawet kobiet. Oczywiście wiedziałam, że każda osoba, czy to była 80-letnia babcia czy 12-letnia dziewczynka, zawieszała swój wzrok na moim chłopaku no bo to, że Harry jest w cholerę atrakcyjny to żadna tajemnica. Mam świadomość tego jak działa na kobiety, jednak nie martwię się o to, ponieważ Styles najzwyczajniej w świecie nie zwraca na nie uwagi.<br />
- Tak, jestem pewna. Harry nigdy nie dał mi powodu żebym czuła się o niego zazdrosna. Nie wiem czy zauważyłaś,ale to bardziej on jest zazdrosny o mnie - Drugą część zdania dodałam ciszej czując jak moje policzki robią się czerwone.<br />
- Taa zauważyłam - Ashley uśmiechnęła się pod nosem jakby zastanawiając się nad czymś w myślach.<br />
- Szkoda, że nie wszyscy chłopcy są tacy jak Harry - Tym razem ona się zarumieniła, a ja poczułam jak niewidzialna siła wbija mnie w ścianę. Czekaj....co? O mój Boże.<br />
- Boże Ash, ty mówisz o Alec'u, prawda? - Pacnęłam się mentalnie w czoło, bo przecież od początku to było takie oczywiste! Dziewczyna nie odpowiedziała tylko dyskretnie kiwnęła głową.<br />
- Podoba ci się Alec? - Dopytywałam dalej, chcąc wiedzieć jak najwięcej szczegółów.<br />
- Tak. Właściwie, to chyba się w nim zakochałam - Dodała patrząc na mnie, a mi w jednej chwili zrobiło jej się okropnie żal. Nie zauważyłam tego wcześniej, a teraz wydawało mi się to takie oczywiste! Od początku dnia, od pierwszego "cześć" wyraźnie ich coś ku sobie ciągnęło! Alec nawet zapytał się mnie czy Ash ma chłopaka, ale odpowiedziałam mu tylko żartobliwie żeby odpieprzył się od mojej przyjaciółki. Wiem jaki jest Alec, dobrze go znam. przez co wiem, że raczej nie częstą okazją jest spotkanie go w stałym związku. Co innego z panienkami na jedną noc. Oh, tych to było dużo. Zwróciłam z powrotem spojrzenie na różowo-włosą, która zacisnęła usta w wąską linię jakby zastanawiała się nad czymś ważnym.<br />
- Pieprzyłam się z Alec'iem - Powiedziała szybko, a ja zakrztusiłam się powietrzem.<br />
- Co?! Kiedy?!<br />
- Dzisiaj. Pamiętasz jak powiedziałam ci, że muszę się wrócić po tą bluzkę która mi się spodobała? Wybierałaś wtedy sukienkę w Zarze z Lily - Kiwnęłam głową. Pamiętałam. - No i wtedy Alec powiedział, że pójdzie ze mną, chociaż sam wcześniej zdeklarował, że nie będzie za nami chodzić po sklepach. A potem zaciągnął mnie do łazienki i no, stało się<br />
- Mhm - Odpowiedziałam nie wiedząc co innego odpowiedzieć.<br />
- Jesteś na mnie zła?<br />
- Oh..co..nie. Po prostu nie wiem co powiedzieć - Przyznałam szczerze. Było mi jej po prostu żal.<br />
- Przykro mi, że Alec zachowuje się teraz jak chuj - Przytuliłam ją uśmiechając się lekko. Dziewczyna odetchnęła głęboko w moje ramiona.<br />
- Już mi lepiej, przeżyję - Kąciki jej ust również uniosły się w górę.<br />
- Chodźmy, bo nam kawy wystygną - Ash kiwnęła głową na moje słowa, po czym ruszyła w stronę wyjścia.<br />
- Dobrze. Idziesz? -<br />
- Idź pierwsza, zaraz do was dołączę - Kiedy wyszła weszłam do pierwszej lepszej kabiny i zrobiłam siku, po czym po pięciu minutach również opuściłam łazienkę. Gdy szłam w stronę kawiarni, drogę zastąpił mi jakiś cień, a zaraz wpadłam na coś twardego przez co prawie się wywaliłam.<br />
- Oh, przepraszam - Powiedziałam szybko podnosząc wzrok na potężnego mężczyznę w czarnym garniturze, który patrzył na mnie z góry. Był to nikt inny jak Brad, 'ochroniarz' Harrego.<br />
- Dzień dobry Meg - Poczułam jego dłoń zaciskającą się wokół mojego ramienia. Co jest?! Zaraz moje nogi oderwały się od podłogi a ja zostałam uniesiona do góry.<br />
- Co ty kurwa robisz?! - Wydarłam się uderzając swoimi małymi piąstkami w jego ogromne bary. Jak to jest, że człowiek się wyrywa i krzyczy w miejscu publicznym, jednak nikt dookoła nie zwraca na niego uwagi?! No kurwa jak?!<br />
- Nie wierć się tak dziewczyno, i tak to nic nie da - Brad przewrócił oczami i zaczął pchać mnie w stronę wyjścia na parking. Po kilku sekundach przestałam się wyrywać wiedząc, że mężczyzna mówi prawdę. I tak z nim nie wygram.<br />
- Po co to wszystko? Czego ode mnie chcesz? - Warknęłam czując jak jego palce wbijają się boleśnie w moje żebra. Ochroniarz zatrzymał się na chwilę, po czym roześmiał głośno, jednak w jego rechocie nie było nic przyjaznego. Szybko spoważniał i popchnął mnie ze zdwojoną siłą, a na jego twarz wpłynął kpiący uśmieszek. Syknęłam z bólu i popatrzyłam na niego zdezorientowana jego nagłym wybuchem.<br />
- Niczego od ciebie nie chce, kochanie. Za to szef wręcz nie może się doczekać waszego ponownego spotkania - Mówił o Harrym, to było jasne, ale w jego głosie było słychać coś dziwnego, coś od czego wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz paraliżując ze strachu moje kończyny.<br />
W co ja się wpakowałam?!<br />
<br />
Kurwa.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><u><b>Doceń moją pracę - skomentuj! :) </b></u></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-67270567284425633302014-10-17T23:27:00.000+02:002014-10-17T23:33:44.284+02:00Rozdział 21<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: left;">Gdy postawiłam pierwszy krok na schodach rozległo się
pukanie do drzwi. Będąc święcie przekonana, że to Hazel się po coś wróciła,
otworzyłam drzwi nie patrząc kto to za nimi stoi. Od razu gdy to zrobiłam
poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a ja zostaję uniesiona do
góry.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
- O jacie! Meg! Ale ty urosłaś! Tęskniłem! - Usłyszałam nad sobą męski głos, a
zaraz potem zostałam obrócona wokół własnej osi. Poznawałam ten głos,
poznawałam zapach, poznawałam dotyk, jednak nie należał on do Harrego. A jak nie
do niego, to do kogo? Po chwili z powrotem zostałam postawiona na ziemi, a to co ujrzałam dosłownie zaparło mi dech w piersiach.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alec? - Na moją twarz tak samo jak na twarz chłopaka wpłynął ogromny uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal">
- No a kto inny, księżniczko? - Wraz z jego słowami znów rzuciłam się na jego szyję.</div>
<div class="MsoNormal">
- O Boże! To naprawdę ty! - Brunet podniósł mnie do góry i okręcił wokół własnej osi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mów, że mnie nie poznałaś - Uśmiechnął się uroczo ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.</div>
<div class="MsoNormal">
- No wiesz...zmieniłeś się - Przyznałam szczerze lekko się rumieniąc. Stał przede mną wysoki brunet z full capem na głowie w luźnej czarnej bluzie, czarnych rurkach i vansach. Dzięki podwiniętym rękawom dostrzegłam jego dawne tatuaże, do których dołączyły nowe. Jednak po dawnym Alec'u z masą kolczyków na twarzy, chodzącym prawie w samych skórzanych rzeczach i przeszywającym spojrzeniem każdą jedną osobę, która odważyła się minąć go na ulicy, nie pozostało śladu. </div>
<div class="MsoNormal">
- I kto to mówi? Gdzie się podziały twoje niebieskie włosy? - Chwycił za moje brązowe loki, na co się zaśmiałam.</div>
<div class="MsoNormal">
- Masz rację. Każdy się zmienił. Ale co ty tu w ogóle robisz? Dlaczego nie jesteś w Brisbane? - Alec półtorej roku temu przeprowadził się wraz z matką i jej chłopakiem do Austarlii, ale na szczęście nasz kontakt nie urwał się całkowicie. Zanim poznałam Ash, Luke'a i Lily to właśnie Alec był moim najlepszym przyjacielem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przyjechałem do ojca na wakacje. Mama z Bobem wyjechali na Teneryfę - I wszystko stało się jasne. Ojciec Alec'a mieszkał kilka przecznic ode mnie w dużym, bogatym domu. Nie lubiłam faceta, jednak ze względu na chłopaka darzyłam go szacunkiem, Po rozstaniu jego rodziców Alec zamieszkał z mamą, jednak utrzymywał kontakt z ojcem i jak się okazało najbliższe dwa miesiące miał spędzić u niego. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak twoja mama? Wszystko z nią w porządku? - Spytałam, gdy razem z brunetem weszliśmy do mojego domu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, pewnie. Bob jest naprawdę fajnym facetem, nawet - Nie dane mu było dokończyć, gdyż do przedpokoju wpadła moja mama.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alec?! O Boże, jak ty się zmieniłeś! - Podeszła do chłopaka i przyciągnęła go do siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dzień dobry pani Forbs - Mój przyjaciel odwzajemnił uścisk.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ile razy mam powtarzać, żebyś mówił do mnie Jeniffer? Błagam nie postarzajcie mnie aż tak dzieci - Zaśmiała się, po czym odeszła do kuchni z której unosił się piękny zapach.</div>
<div class="MsoNormal">
- Głodny? - Spytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze się pytasz - Chłopak złapał moją rękę, po czym zaciągnął mnie do pomieszczenia obok. Przez resztę wieczoru siedzieliśmy w salonie popijając herbatę i zajadając się pysznymi ciasteczkami zrobionymi przez rodzicielkę. Oczywiście moja mama nie dawała spokoju Alecowi i cały czas wypytywała go o jego mamę, o Brisbane, o jego ocenach, szkole, nauce. Spodziewałam się, że chłopak będzie zbywał moją mamę krótkimi odpowiedziami, jednak od godziny nie zamykała mu się buzia podczas opowiadania o drużynie futbolowej do której należy i ich najbliższych, bardzo ważnych dla niego meczach. Przyglądałam mu się przez cały czas, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Naprawdę cieszyłam się tym, że wrócił. Co z tego, że tylko na dwa miesiące, ważne że wrócił. Pewna mała cząstka mnie bardzo za nim tęskniła i odczułam to dopiero gdy stanął przede mną. Moja przyjaźń z Aleciem była dość...nietypowa. Pierwszym powodem było to, że poznaliśmy się w gangu. Nie lubiłam wracać do tego okresu wspomnieniami, ale mimowolnie przed moimi oczami pojawiła się scena naszego pierwszego spotkania. Siedziałam wtedy jak zwykle w starej, opuszczonej kamienicy wraz z Avan'em i resztą i przysłuchiwałam się ustaleniom mojego chłopaka dotyczących najbliższej akcji. Nie brałam raczej czynnego udziału w akcjach. Zazwyczaj pomagałam po prostu w wymyślaniu planów lub zajmowałam się zadaniami, o które prosił mnie Avan. Pamiętam jak byliśmy jakoś w połowie ustaleń, gdy Brad, nasz pewnego rodzaju 'ochroniarz' wszedł do kamienicy, ciągnąc za sobą chłopaka może o 1-2 starszego ode mnie. Chłopak oczywiście wyrywał się, a gdy Brad oskarżył go o podsłuch on zaczął się bronić tłumacząc, że przyszedł tu celowo. Zaciekawiło mnie to, gdyż nikt wcześniej nie przychodził do naszej kryjówki "ot tak", a gdy nieznajomy oznajmił, że chce do nas dołączyć dosłownie wbiło mną w ziemię. Zainteresował mnie. Był inny. Starał się być buntowniczy i niewzruszony, jednak widziałam po nim, że próbuje grać zupełnie inną osobę niż być tą którą naprawdę jest. Oczywiście wszyscy dookoła wybuchnęli śmiechem, jednak ja wraz z Avanem przyglądaliśmy mu się w skupieniu. W pewnym momencie mój chłopak zawtórował kolegom i podszedł do bruneta z zamiarem pokazania mu z kim ma do czynienia. Zerwałam się z parapetu, na którym siedziałam i zagrodziłam mu drogę osłaniając swoim ciałem nowo przybyłego. Pamiętam jak zapadła wtedy cisza, a Avan przyglądał mi się zaskoczony zresztą tak samo jak chłopak za mną.<br />
- Daj mu szansę - Powiedziałam wtedy, po czym dodałam - Nie dałeś mu nawet możliwości wypowiedzenia się. Może ma jakiś ważny powód żeby do nas dołączyć. Ręczę za niego - Po kilku minutach rozmyśleń udało mi się namówić wszystkich by chłopak przynajmniej dał nam konkretny powód dołączenia do naszego gangu, który swoją drogą wcale nie był taki słaby. W końcu jeden z dwóch najsilniejszych w mieście. Drugi oczywiście był gang należący do samego tajemniczego Harrego Styles'a, którego nie widziałam wtedy ani razu na oczy. Okazało się, że rodzice nowo przybyłego chłopaka, którego imię brzmiało Alec, rozwodzą się po 20 latach małżeństwa, a chłopak potrzebuję adrenaliny by wydobyć z siebie wszystkie negatywne emocje. Avan nie był zbytnio przekonany co do jego przyjęcia, jednak gdy okazało się, że brunet ma bogatego tatulka, od którego może kraść pieniądze na nową kryjówkę oraz sprzęt mój chłopak powitał go w gangu niczym własnego brata. Oczywiście po kilku miesiącach bardzo się ze sobą zżyli, a ja z Aleciem staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, ponieważ odnalazłam w nim bratnią duszę tak samo jak on we mnie. Wiedziałam jednak, że drugi powód był taki, że chłopak po prostu był mi wdzięczny za moją szybką interwencje w sprawie jego wywalenia. A potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się spieprzyło.<br />
- Meg? Ty w ogóle nas słuchasz? - Zaniepokojona mama potrząsnęła mną lekko, przez co powróciłam do rzeczywistości.<br />
- Tak tak, przepraszam. Zamyśliłam się tylko - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Alec przyglądał mi się przez chwilę z dziwnym uśmieszkiem na twarzy, po czym podniósł się zwracając do mojej rodzicielki.<br />
- Bardzo dziękuję za podwieczorek Jeniffer, było naprawdę bardzo miło. Niestety muszę już wracać...-<br />
- Nie idź jeszcze! - Podniosłam się gwałtownie z kanapy prawie wylewając przy tym herbatę, którą trzymałam w ręce. Obydwoje popatrzyli na mnie trochę zdziwieni przez co zarumieniłam się.<br />
- Nie idź proszę. Zostań u nas na noc - Uniosłam niepewnie kąciki ust w górę, a pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza przerwana przez mamę.<br />
- Tak, to świetny pomysł! Nie mam nic przeciwko - Moja mama od zawsze wiedziała jakie były moje relacje z Aleciem, dlatego w przeszłości często pozwalała nocować nam u siebie nawzajem tak samo jak jego rodzice. Miała do niego pełny kredyt zaufania i ja również. Brunet zastanawiał się jeszcze przez chwilkę, po czym kiwnął głową na znak potwierdzenia i oznajmił, że idzie powiadomić tatę. Gdy po niecałej minucie wrócił chowając telefon do kieszeni, pocałowałam mamę w policzek, po czym pociągnęłam go za sobą do pokoju. Położyliśmy się razem obok siebie na łóżku i wsłuchiwaliśmy się w błogą ciszę, która panowała dookoła nas.<br />
- Naprawdę mi ciebie brakowało - Usłyszałam po chwili.<br />
- Mi ciebie też - Odpowiedziałam kładąc głowę na jego torsie. Chłopak zaczął bawić się moimi włosami czego kiedyś nienawidziłam. Teraz uważałam to za nawet przyjemne.<br />
- Nadal nie mogę przyzwyczaić się do tego, że nie są niebieskie - Zaśmiał się, a ja po chwili dołączyłam do niego.<br />
- Meg? - Z ust Alec'a wydobyło się moje imię na co uniosłam spojrzenie prosto w jego brązowe tęczówki. Chłopak przyglądał mi się, a na jego twarzy wymalowany został smutek.<br />
- Jak...jak sobie radzisz? - Odwrócił spojrzenie zagryzając nerwowo wargę. Dobrze wiedziałam o co pyta. Usiadłam na łóżku po turecku czując jak cały dobry humor tak po prostu ze mnie ulatuje. Jak sobie radzę? Hmmm... raczej gównianie, dzięki że pytasz Alec.<br />
- Dobrze. A ty? - Uśmiechnęłam się sztucznie w jego stronę. Po chwili brunet usiadł koło mnie.<br />
- Mam wyrzuty sumienia. Wszystko to moja wina - Przyznał szczerze, na co popatrzyłam na niego zdziwiona.<br />
- Nie rozumiem<br />
- Przed wyścigiem Avan podszedł do mnie i zapytał co o tym myślę. Odpowiedziałem, że przecież nic mu się nie stanie, że motor jest sprawdzony, tor zabezpieczony, wszystko jest jak w najlepszym porządku. A potem się okazało, że nie było. Czuje, że to w pewnym sensie moja wina, że on zginął. Jako przyjaciel mogłem mu odradzać ten idiotyczny pomysł, a nie - Przy końcówce jego głos niebezpiecznie zadrżał. Moje usta lekko rozchyliły się, a ja wpatrywałam się w chłopaka nie mogąc wydusić słowa. Dopiero po kilku dłuższych chwilach odzyskałam panowanie nad głosem.<br />
- Czemu nigdy mi o tym nie powiedziałeś? - Objęłam go ramionami i położyłam głowę na jego ramieniu. Alec'a chyba trochę zdziwił mój gest, ponieważ odwrócił na mnie zaskoczone spojrzenie. Zapewne spodziewał się, że moja reakcja będzie zupełnie inna.<br />
- Ja...nie wiem. Chyba nie wiedziałem jak. Widziałem jak cierpisz i nie chciałem jeszcze bardziej cie dołować. Po drugie wiesz, była to tylko przyjacielska rada, a ja nie miałem pojęcia, że skończy się to tak jak skończyło. Nie chciałem nikomu o tym mówić, wolałem się obwiniać. Przynajmniej wtedy widziałem jakąś konkretną przyczynę jego wypadku.<br />
- Oj Alec - Wtuliłam się jeszcze bardziej w niego, a chłopak dla odstresowania znowu zaczął bawić się moimi włosami. Gdy zrobił mi już wystarczająco dużo kudłów znów wylądowaliśmy w pozycji leżącej.<br />
- Masz kogoś? - Spytałam zaciekawiona. Alec wybuchnął śmiechem.<br />
- Nie, a ty? - Dopiero gdy brunet odbił moje pytanie dotarło do mnie, że mogłam jednak trzymać język za zębami. Nie mogę mu powiedzieć przecież, że chodzę z Harrym Styles'em - najniebezpieczniejszym gościem w całym mieście i poza nim, a do tego z naszym najgorszym wrogiem za czasów gangu. Brawo Meg, jesteś idiotką.<br />
- Nie - Uśmiechnęłam się lekko, by nie nabrał podejrzeń.<br />
- Tak właściwie to coś ty zrobiła, że złamałaś nogę? - Jego spojrzenie utkwiło w gipsie.<br />
- Miałam wypadek. Wpadłam pod samochód. Ale już jest wszystko ok - Alec wyglądał na bardzo wstrząśniętego.<br />
- Kiedy wróciłaś ze szpitala?<br />
- Aaa no wiesz - Próbowałam wytrzymać przeszywające spojrzenie chłopaka, jednak po dłużej chwili się poddałam.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wczoraj - Odpowiedziałam zrezygnowana przygotowując się na opieprz który zaraz dostanę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMGGqG6TUz7qQA3gmfFMy5XcLTnMSiDOv-JWStWGxyJT_FOsyqaSlKH-cPwqVmp4N-oA6SUAiVCtLxCvvS19QEqMGwoA0FmUBf6DQ7GJ_4rq46pV0FSx2ERXCKy7x9mCS_Sj2b28FUE_md/s1600/Alec+i+Meg.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMGGqG6TUz7qQA3gmfFMy5XcLTnMSiDOv-JWStWGxyJT_FOsyqaSlKH-cPwqVmp4N-oA6SUAiVCtLxCvvS19QEqMGwoA0FmUBf6DQ7GJ_4rq46pV0FSx2ERXCKy7x9mCS_Sj2b28FUE_md/s1600/Alec+i+Meg.gif" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
- Że co?! I ty mówisz, że jest w porządku?! Już natychmiast idziemy spać. Gaś tą cholerną lampkę. Albo nie ja to zrobię, ty nie wstawaj. Co ty robiłaś przez cały dzień?! Powinnaś w łóżku leżeć! - Zdziwiona przyglądałam mu się jak wstał by zgasić światło, a zaraz potem wrócił do mnie kładąc się z powrotem obok mnie. Znów położyłam głowę na jego klatce piersiowej i objęłam go jedną ręką, a chłopak zamknął mnie w swoich ramionach i pocałował mnie w czoło.<br />
- Jesteś idiotką Meg - Powiedział powstrzymując śmiech.<br />
- Wiem, a ty idiotą Alec - Uśmiechnęłam się zaciągając się zapachem chłopaka. Pachniał zupełnie inaczej niż Harry. Harry...no właśnie. Nie odezwał się do mnie przez cały dzień. Rozumiałam to, że zapewne zajmował się czymś ważnym, ale mógł przynajmniej wysłać mi wiadomość, że nic mu nie jest. Westchnęłam zamykając oczy.<br />
- Dobranoc Meg.<br />
- Dobranoc Alec - Po tych słowach zasnęłam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
Kiedy rano otworzyłam oczy, zobaczyłam, że miejsce obok mnie jest puste co znaczyło, że Alec już wstał. Usiadłam na łóżku przypominając sobie wczorajszy wieczór, jednak cały czas coś mnie niepokoiło. Jakbym o czymś zapo...Harry! Chwyciłam szybko do ręki telefon, ale na wyświetlaczu nie pojawiła się żadna nieodebrana wiadomość. Ehh. W tym samym czasie drzwi od mojej łazienki otworzyły się, a po chwili pojawiła się tam postać mojego przyjaciela w....oh samym ręczniku. Wybałuszyłam oczy czując jak moje policzki zalewa rumieniec.<br />
- Hej, nie wiedziałem, że już nie śpisz - Chłopak uśmiechnął się szelmowsko widząc moje zakłopotanie. Chyba widział po mnie, że za bardzo nie jestem w stanie nic powiedzieć, dlatego brunet kontynuował.<br />
- Skorzystałem z prysznica, mam nadzieję, ze nie jesteś zła - Chłopak podszedł do krzesła, na którym wcześniej zawiesił swoje ubrania i chwycił za swój t-shirt zakładając go zaraz przez głowę. Zanim zorientowałam się co chce zrobić chłopak obrócił się tyłem do mnie, a jego ręcznik opadł na podłogę. Wciągnęłam szybciej powietrze nie mogąc powstrzymać ciekawego spojrzenia, które zaraz wylądowało na jego wyrzeźbionym ciele. Megan weź się skup! Masz chłopaka! Który nie odzywa się do ciebie od wczoraj, ale dobra.<br />
- Napatrzyłaś się wystarczająco? Bo wiesz, jak chcesz to uwiecznić to nie mam nic przeciwko, ale może większą furorę zrobię jak się odwrócę - Na jego zboczoną uwagę czułam, jak moja twarz wręcz płonie z zażenowania.<br />
- Jesteś beznadziejny - Wyciągnęłam w jego stronę język, po czym sama pomknęłam do pomieszczenia z którego przed chwilą wyszedł. Po 15 min. byłam już odświeżona i zanim wyszłam z łazienki w samym ręczniku, dwa razy rozglądnęłam się po pokoju, by upewnić się, że aby na pewno jestem w nim sama. Podeszłam do szafy z której szybko wyciągnęłam pierwsze lepsze <a href="http://data2.whicdn.com/images/142165547/large.jpg" target="_blank"><span style="color: cyan;">ubranie</span></a>, po czym podeszłam do toaletki, gdzie zrobiłam lekki makijaż, a następnie zeszłam na dół. W kuchni zastałam już moją rodzinkę oraz Alec'a, który rozśmieszał moją mamę swoimi historyjkami. Emily bawiła się łyżką w misce z płatkami, przez co w ogóle nie zwróciła uwagi na moje przyjście.<br />
- Hej mamuś - Podeszłam do rodzicielki cmokając ją w policzek.<br />
- Dzień dobry kochanie - Odpowiedziała mama stawiając na stole talerz z kanapkami, na który razem z moim przyjacielem od razu się rzuciliśmy pochłaniając jego zawartość.<br />
- Masz jakieś plany na dzisiaj Meg? - Spytał po chwili Alec. Zastanowiłam się chwilę zanim odpowiedziałam.<br />
- Nie, chyba nie. A co? - W końcu Harry nie dawał znaku życia, a ja nie będę jak głupia siedziała przez cały dzień w pokoju zastanawiając się czy z nim wszystko w porządku. Gdy po moim porannym wyjściu z łazienki ponownie próbowałam się do niego dodzwonić od razu włączała się poczta głosowa. Bez łaski Harry.<br />
- Pomyślałem, że moglibyśmy odwiedzić kilka ciekawych miejsc. No wiesz, te do których kiedyś lubiliśmy chodzić czy coś - Wzruszył ramionami pochłaniając kolejną kanapkę.<br />
- W sumie czemu nie, dobry pomysł - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. W tym samym czasie w usłyszałam piosenkę Beatlesów dochodzącą z mojego pokoju. Telefon.<br />
- Zaraz wracam - Rzuciłam tylko szybko biegnąc na górę. Proszę żeby to był Harry, proszę żeby to był Harry...<br />
- Halo? - Odebrałam szybko nie sprawdzając nazwy kontaktu.<br />
- Halo, Meg? Wszystko ok? To ja Ashley - Zaniepokojony głos mojej przyjaciółki rozległ się po drugiej stronie słuchawki.<br />
- A cześć Ash. Tak, tak wszystko ok, po prostu biegłam, by zdążyć odebrać - Entuzjazm w moim głosie lekko zmalał, ale ucieszyłam się, że moja przyjaciółka w końcu się do mnie odzywa.<br />
- To dobrze. Pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu, tak? - Tak, pewnie...czekaj....co?!<br />
- Spotkaniu? Ash... O mój Boże, zapomniałam! - Pacnęłam się ręką w czoło przypominając sobie o czym mówi różowo-włosa. Kupno sukienek na bal maturalny.<br />
- O nieee. Nie możesz iść tak? Musimy to przełożyć? Jezu, czekaj! My nie możemy tego przekładać! Jutro jest bal! - Słyszałam po niej, że zesmutniała.<br />
- Nie, nie! Mogę iść, pewnie! o 12:30 w galerii, tak? - No tak, a co z Aleciem?!<br />
- Tak, to całusy, do zobaczenia - Jej głos z powrotem zrobił się radosny.<br />
- Ash, czekaj! Mogę wziąć ze sobą kolegę? Dawno się nie widzieliśmy i obiecałam mu, że spędzimy dzień razem - Spytałam.<br />
- Kolegę? Meg...- Dziewczyna nie brzmiała na dość przekonaną.<br />
- Tak, kolegę. Przyjaciela. Przystojnego Ash -Uśmiechnęłam się sama do siebie wiedząc,że to poskutkuje. Różowo-włosa westchnęła pokonana po drugiej stronie słuchawki.<br />
- Eh dobrze. Ale jak nie będzie przystojny, to<br />
- Też cię kocham Ash. Do zobaczenia - Zaśmiałam się po czym rozłączyłam.<br />
- Naprawdę uważasz, że jestem przystojny? - Usłyszałam męski głos za sobą, przez co aż podskoczyłam. Odwróciłam się widząc Alec'a opierającego się o framugę drzwi z chytrym uśmieszkiem na twarzy.<br />
- O mój Boże, Alec! Przestraszyłeś mnie debilu! - Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że to tylko on.<br />
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie Meeeg - Celowo przedłużył druga literę mojego imienia. Przewróciłam oczami.<br />
- Nie chcę żeby twoje ego jeszcze bardziej wzrosło, dlatego powstrzymam się od odpowiedzi - Wyciągnęłam w jego stronę język wzruszając przy tym ramionami. Chłopak zaśmiał się po czym podszedł bliżej mnie.<br />
- No to co, Meg? W jakie gówno mnie wciągnęłaś? - Oh, więc wszystko słyszał.<br />
- Stałeś tu przez cały czas, tak?<br />
- Niewykluczone<br />
- Jutro mam bal maturalny i razem z przyjaciółkami umówiłyśmy się jeszcze przed moim wypadkiem na małe zakupy. Pomyślałam, że mógłbyś pójść z nami, bo raczej nie zajmie nam to całego dnia, a chciałabym spędzić czas również z tobą - Spojrzałam na niego, jednak jego mina aż za dobrze okazywała niechęć do mojego pomysłu. Jednak po chwili ogromny uśmiech rozświetlił jego twarz.<br />
- Mi pasuje. Nawet bardzo - Patrzyłam na niego jak promienieje z lekkim niedowierzaniem. Co? Naprawdę spodziewałam się innej odpowiedzi.<br />
- Serio?<br />
- Oj no pewnie Meg! Przecież nie mogłaś zaproponować nic lepszego! - Doszukiwałam się sarkazmu w jego słowach, ale po chwili stwierdziłam, że były one całkiem szczere. Nie, w jego tonie wyraźnie było coś co mnie niepokoiło. Alec popatrzył na mnie z drwiącym uśmieszkiem.<br />
- Nadal nie rozumiesz Meg, prawda? - Pokiwałam przecząco głową. Chłopak wybuchnął śmiechem.<br />
- Oh Meg, Meg. Mała, niewinna Meg. Powiedz mi kochanie co jest lepszego od spędzenia czasu z grupką seksownych dziewczyn rozbierających się w każdym jednym sklepie by przymierzyć coraz to bardziej obcisłą i seksowną sukienkę? No co? - Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Nie no szlag mnie trafi.<br />
- Nie wierzę Alec, nie wierzę - Ominęłam go zmierzając w stronę wyjścia z pokoju. Brunet znów roześmiał się, po czym dołączył do mnie szeptając do mojego ucha.<br />
- A jak nadal masz ochotę, później możemy dokończyć to co zaczęliśmy rano. W końcu nie spuszczałaś ze mnie wzroku maleńka. Może być naprawdę ciekawie - Cmoknął mnie w policzek po czym chichrając się pod nosem zbiegł na dół po schodach.<br />
- Fuuu! Jesteś obleśny! - Popchnęłam go do przodu również zanosząc się śmiechem.<br />
<br />
<i><span style="color: red;">Czytasz = komentujesz :)</span></i><br />
<i><span style="color: red;">15 koment. = następny rozdział</span></i><br />
<i><br /></i>
<i><span style="color: cyan;">Do katalogu z bohaterami dołączyła nam postać Alec'a! <3 Co o nim myślicie? Jest to dość...chaotyczna postać, ale mi osobiście bardzo przypadła do gustu ;*</span></i><br />
<i><br /></i>
No więc hejo :D Rozdział trochę wcześniej tak jak obiecałam. Nie jestem zbytnio z niego zadowolona ponieważ chciałam, by był trochę dłuższy, ale zdecydowałam, że podzielę go na dwa rozdziały, a ten dam wam już dzisiaj. Wiem, że krótkie, nie musicie pisać o tym w komentarzach :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mam pytanko: Czytałam wczoraj...cóż i dzisiaj (nie spałam całą noc, naprawdę) Stockholm Syndrome (czytał ktoś?) i mam do was pytanie, a mianowicie: NIE ZNACIE MOŻE JAKIEGOŚ FAJNEGO OPOWIADANIA Z DUŻĄ ILOŚCIĄ ROZDZIAŁÓW MNIEJ WIĘCEJ COŚ TYPU WŁAŚNIE STOKHOLM SYNDROME (naprawdę polecam, ale opowiadanie tylko dla osób z mocną psychiką), DARK, COLD ITD? Wiecie: brutalni chłopcy, sex itd (tak, wasza Oluśka jest bardzo zboczonym człowiekiem xd) Z góry dzięki za pomoc <3 :* KC <3</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
* na pewno znajdzie się dużo błędów w rozdziale, ale tak jak mówiłam nie spałam całą noc i no. Poprawię je :) *</div>
<br />
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-13482598452445853372014-10-11T18:31:00.000+02:002014-10-11T18:31:32.005+02:00Nabór<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Hej wszystkim :* Dzisiaj bardzo ważna, choć nietypowa notka (wybaczcie, że nie rozdział, ale jestem chora i po prostu nie mam siły na jego pisanie :c więcej informacji o tym znajdziecie na <a href="http://bad-princess-fanfiction.blogspot.com/" target="_blank"><span style="color: magenta;">Bad Princess</span></a> ) A więc tak: chodzi o nabór na mojego trzeciego (pierwszego xd) bloga, którego prowadzę już od 2 lat, a mianowicie <a href="http://imaginyoonedirecton.blogspot.com/" style="color: red;" target="_blank">Imaginy o One Direction</a>! A więc tak: szukam osób, które pomogłyby mi w jego prowadzeniu, czyli
byłyby współtwórcami. Oczywiście chodzi o osoby, które mają jakiekolwiek
doświadczenie w pisaniu i jest to ich pewnego rodzaju pasją ;) Jeśli ktoś jest
zainteresowany niech napisze o tym do mnie na moim profilu lub da znać w
komentarzu pod spodem :) To dla mnie bardzo bardzo ważne, bo zależy mi na utrzymaniu tego bloga, jednak nie poradzę sobie z nim sama, a przez Bad Princess i Abducted w ogóle nie mam na niego czasu. Bardzo was proszę przynajmniej się zastanówcie <3 Z góry dziękuję :* Kc ;*<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://media.tumblr.com/tumblr_m243uoC85P1qlbv3u.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://media.tumblr.com/tumblr_m243uoC85P1qlbv3u.gif" height="223" width="400" /></a></div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-32686054873342825482014-10-06T20:46:00.002+02:002014-10-06T20:46:37.333+02:00Rozdział 20<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: center;">
* Z punktu widzenia Harrego*</div>
<br />
Louis pieprzony Tomlinson! Czemu zawsze daje o sobie znać w tych najmniej odpowiednich momentach! No ja pierdzielę! Zostawiłem Meg samą w nadziei, że kiedy wrócę ona dalej tam będzie. Zdziwiło mnie, że tak szybko mi wybaczyła. Zupełnie jak nie moja Meg. Odwróciłem się za siebie świdrując wzrokiem jej postać. Siedziała jak zwykle wyprostowana ze wzrokiem utkwionym gdzieś w tafli wody. Jej blada cera wydawała się wręcz mleczna w świetle księżyca, a dłonie zacisnęły się na wieczorowej sukience. Wyglądała tak cholernie perfekcyjnie, a jej usta...<br />
- Oh Meg, przestań do jasnej cholery przygryzać tak niewinnie wargę! - Skarciłem siebie w myślach, po czym wszedłem do domu naciskając przy tym zieloną słuchawkę.<br />
- Czego?<br />
- No wreszcie! Ile można do cholery czekać?! - Zniecierpliwiony głos Lou rozbrzmiał po drugiej stronie.<br />
- Długo. Co jest? - Przewróciłem oczami chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę. Przez chwilę pomiędzy nami panowała cisza, po czym Louis już poważniejszym tonem zaśmiał się do mojego ucha.<br />
- Przeszkadzam ci w czymś panie Styles?<br />
- Nie wkurwiaj mnie Tomlinson - warknąłem - Czego chcesz? Jeśli chodzi o Niall'a który znów dobrał się do twojej lodówki, to...<br />
- Trzej nasi dostawcy nie żyją - Przerwał mi Louis. Co kurwa?<br />
- Zostali zamordowani. Zayn już sprawdził i to znowu sprawka tego nowego gangu. Harry nie możemy cały czas siedzieć i nic nie robić! Co jest kurwa z tobą nie tak?!<br />
Ja pierdzielę<br />
- Znowu oni? - Trzęsłem się cały ze złości, wręcz czując każde najmniejsze drganie mojego ciała.<br />
- Kurwa mać! - Wrzasnąłem rzucając telefonem o pobliską ścianę. Złapałem się za włosy próbując się opanować. Nie mogłem pokazać się w takim stanie przed Megan! Kurwa! Pieprzony gang! Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, srogo pożałuję. Już ja się tym zajmę. Wyszedłem trzaskając drzwiami tarasowymi. Wciągnąłem głęboko powietrze do ust odliczając w myślach do dziesięciu. Widząc w oddali stolik uśmiechnąłem się najlepiej jak potrafiłem, jednak tak samo szybko jak mój uśmiech się pojawił, tak zniknął, widząc miejsce Meg puste. Co jest?! Rozglądnąłem się dookoła nigdzie nie widząc brunetki. Przecież nie mogła uciec, dopiero co mi wybaczyła! Po drugie nawet nie znała drogi. Podszedłem bliżej przewracając stolik z całą jego zawartością. W tej samej chwili moją uwagę przykuła leżąca na piasku sukienka, którą dziewczyna miała dzisiaj na sobie, Co kurwa? Ruszyłem w stronę plaży nie bardzo będąc pewnym co na niej zastanę. Gdy przeszedłem obok jej bielizny, poczułem jak wolna przestrzeń w moich bokserkach powoli się zapełnia. Tak Styles, stanął ci. Widząc postać Meg stojącą do pasa w wodzie ściągnąłem szybko koszulkę, powtarzając to samo z jeansami, po czym wszedłem do wody czując rosnące podniecenie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
* Z punktu widzenia Meg *</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Po kilku minutowym staniu w morzu, pomimo tego, że woda wydawała się być ciepła, zaczęłam odczuwać zimno. Jednak nie mogłam się stąd ruszyć za sprawą ogromnego księżyca oświetlającego przepięknie taflę wody. Od dziecka miałam słabość do gwiazd i nieba. Zaczęło się to w wieku 7 lat, kiedy tata zabierał mnie w nocy na dach, gdzie razem wymyślaliśmy historie związane z kosmosem i jego wymyślonymi mieszkańcami. Ostatni raz kiedy tak długo im się przypatrywałam był dwa lata temu wraz z Avan'em przy boku. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny chlust wody, a po chwili poczułam za sobą czyjąś obecność. Harry bez słowa stanął obok mnie i tak jak ja wcześniej przyglądał się rozgwieżdżonemu niebu. Spuściłam wzrok na jego osobę, podziwiając jego idealną budowę. Rysy jego twarzy były mocno wyostrzone przez światło dawane przez księżyc, tors umięśniony, a widoczne mięśnie ramion napinały się z każdą jedną uderzającą o nie falą.<br />
- Myślałem, że uciekłaś - Powiedział nie patrząc na mnie<br />
- Wiem - Powróciłam wzrokiem na punkt na niebie<br />
- Wielki jest<br />
- Wielki<br />
- Dzięki, że komplementujesz mojego kutasa. Z twoich ust brzmi to lepiej - Przewróciłam oczami na brudne słowa Harrego. Jednak nie dałam rady pozostać na to obojętna i po chwili wybuchnęłam śmiechem.<br />
- Jesteś największym egoistą jakiego znam. No, może oprócz mnie samej - Cały czas chichotałam, a Harry zaraz dołączył do mnie.<br />
- Z tym się akurat zgodzę - Jego dłoń odnalazła pod wodą moją i przyciągnęła mnie do jego umięśnionego torsu. Mój oddech zamarł. Naprawdę nie rozumiałam czemu on tak na mnie działał. Mój wzrok utkwił w zielonych tęczówkach Harrego, w których widoczny był ten przepiękny błysk. Chłopak również przyglądał mi się skanując każdy najmniejszy centymetr mojej twarzy. Zapanowała pomiędzy nami cisza przerywana jedynie przez nasze nierównomierne oddechy. Dłoń bruneta uniosła się zbliżając się powoli do mojej twarzy. Chłopak chwycił pasemko moich włosów, które opadało mi na twarz, po czym założył je za moje ucho. Był to tak czuły, a zarazem delikatny gest, że poczułam mrowienie w miejscu, w którym jego palce przejechały przez przypadek po mojej skroni. Zaskoczona uśmiechnęłam się lekko ściskając mocniej jego drugą dłoń, na co kącki ust bruneta również uniosły się w górę tworząc dwa urocze dołeczki po obu stronach jego policzków. Jak to było możliwe, że jednego dnia był tak tajemniczą osobą, natomiast drugiego wrażliwym, uczuciowym chłopakiem? Był mój. Od czubka głowy aż po same palce u stóp. Dlatego właśnie byłam egoistką. Przywłaszczyłam sobie jednego z greckich bogów i za żadną cenę nie chciałam oddać. Włożyłam palce w zagłębienia w jego policzkach.<br />
- Jesteś piękna - Harry brzmiał na nieobecnego, jakby był gdzieś w innym świecie, jednak cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Poczułam jak moje policzki oblewają rumieńce spowodowane jego słowami, których chyba nie powinnam usłyszeć. Jedna z dłoni Harrego przejechała delikatnie po moim policzku, natomiast druga przeniosła się na moje biodro przez co zostałam jeszcze bardziej przyciągnięta do Styles'a. Nawet teraz, w wodzie czułam jego męskość napierającą na mnie, przez co zrobiło mi się gorąco.<br />
- Taka idealna - Jego twarz zbliżyła się powoli do mojej, a do złączenia naszych ust brakowało zaledwie kilku milimetrów. Mój oddech przyspieszył, jednak oczy pozostawiłam otwarte by cały czas widzieć jego intensywne spojrzenie. Harry chwycił moją twarz obiema rękami, ale zatrzymał się przed nią, jakby szukając w moich oczach zezwolenia. Oczywiście, że tego chciałam! Moje wargi aż drżały od dawnej obecności jego ust, które po chwili lekko, prawie niewyczuwalnie dotknęły moich. Wraz z tą chwilą, milion motyli poderwało się do lotu w moim brzuchu, nie pozwalając mi się skupić na niczym innym niż na mokrych pocałunkach Harrego. Jego usta napierały na moje lekko, prawie nienamacalnie, zupełnie inaczej niż dotychczas. Pozwalały mi na smakowanie każdego milimetra jego malinowych warg, a nasze języki współgrały ze sobą niczym w tańcu. Włożyłam palce we włosy bruneta, w tym samym czasie, w którym zostałam podniesiona do góry. Zaplotłam nogi wokół pasa Harrego. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne, sprawiając nam obojgu masę przyjemności. W tym samym czasie poczułam na sobie chłodny powiew wiatru, od którego zatrzęsłam się, co nie umknęło oczywiście uwadze Harrego.<br />
- Zaraz się zaziębisz - Powiedział zaniepokojony odrywając się od moich ust i złapał mnie mocniej idąc w stronę wyjścia z wody. Pisnęłam, kiedy zimna fala zderzyła się po raz ostatni z moimi plecami.<br />
Gdy znaleźliśmy się w sypialni Harrego, która swoją drogą urządzona była bardzo podobnie do sypialni w jego pierwotnym domu, zostałam postawiona na podłodze i od razu naparłam na Styles'a, przewracając go na łóżko.<br />
- Lubię, kiedy jesteś napalona, ale to ja wolę być na górze, już ci mówiłem - Chciał mnie obrócić, jednak zaparłam się mocno nogami, dzięki czemu nie zmieniłam pozycji.<br />
- Chcę spróbować. Daj mi szansę, tato - Wydęłam wargę, przybierając minę wygłodniałego szczeniaczka, na co Harry wybuchnął szczerym śmiechem, odchylając przy tym głowę do tyłu.<br />
- Wiesz, że nie pieprzyłbym się z córką, prawda? - Wyglądał na naprawdę rozbawionego, a ja zamierzałam go dzisiaj w takim humorze utrzymać.<br />
- Gdybym była nią ja? Wątpię czy byś się powstrzymał - Wzruszyłam obojętnie ramionami, sama powstrzymując chichot. Złożyłam przelotny pocałunek na ustach Harrego, który aż popłakał się ze śmiechu, po czym usiadłam okrakiem na jego udach zjeżdżając pocałunkami wzdłuż jego szczęki. Zatrzymałam się na szyi, ssąc w tym miejscu skórę, na co chłopak jęknął od razu poważniejąc.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem zwycięsko, wyznaczając pocałunkami drogę wzdłuż jego klatki piersiowej, która unosiła się teraz i opadała w bardzo szybkim tempie. Wiodłam palcem po każdym centymetrze jego skóry zjeżdżając nim aż do jego erekcji. Gdy moje usta zbadały już każdy kawałek jego torsu znów nachyliłam się nad Harrym biorąc niespodziewanie do ręki jego penisa i ścisnęłam go lekko, na co Harry jęknął zdziwiony wprost do moich ust. Zaczęłam poruszać ręką w górę i w dół patrząc przez cały czas na bruneta pode mną, który zamknął oczy oddychając ciężko. Byłam zadowolona z siebie, że potrafię sprawić mu aż taką przyjemność, jednak, gdy członek Harrego zaczął wibrować, a chłopak uniósł swoje biodra do góry przestałam poruszać ręką spotykając się z pełnym wyrzutu jękiem Harrego. Uśmiechnęłam się zadziornie ponawiając ruchy, a mój język zaczął zataczać małe kółka wokół jego główki.<br />
- Meg...szybciej... - Wydyszał Harry, na co włożyłam penisa do buzi przyspieszając tempo.<br />
- O kurwa! - Po chwili Harry wygiął się w łuk, a słona ciecz wypełniła moje usta. Oblizałam zalotnie wargi, na których znajdowała się sperma bruneta i w jednej chwili znalazłam się pod nim, piszcząc zaskoczona.<br />
- Byłaś wspaniała, co nie oznacza, że nie wolę jak jesteś na dole - Harry wbił się we mnie bez ostrzeżenia, wywołując u mnie krzyk roznoszący się na cały dom.Odgięłam się do tyłu, czując jak członek Harrego wypełnia mnie całą od środka. Zacisnęłam ręce na poduszce za mną nie mogąc uregulować oddechu. Czułam rosnące podniecenie formujące się u dołu mojego brzucha i wiedziałam, że mało brakowało, bym osiągnęła spełnienie. W tym samym czasie Harry zaprzestał swoich ruchów, jednak cały czas pozostawał we mnie.<br />
- Kurwa - Przeklął łapiąc się za włosy. Uniosłam się na łokciach zaskoczona jego nagłym wybuchem.<br />
- Wszystko okey? - Spytałam zmartwiona. Harry spojrzał na mnie, a po jego twarzy nie mogłam wyczytać niczego. Może zrobiłam coś źle...?<br />
- Nie ubrałem prezerwatywy - Wyglądał na naprawdę tym przejętego przez co wybuchnęłam śmiechem, opadając z powrotem na łóżko. Czułam zdezorientowane spojrzenie Harrego na sobie, dlatego jednym, zwinnym ruchem przyciągnęłam go do siebie składając pocałunek na jego ustach.<br />
- O nie, jeszcze w ciążę zajdę i co wtedy - Nie wiedziałam czemu było to aż takie śmieszne, jednak nie mogłam opanować chichotu. Harry natomiast nie wyglądał na ani trochę rozbawionego, a jego pociemniałe oczy wręcz kazały mi się opanować.<br />
- To nie jest kurwa śmieszne. Żadnych dzieci, nigdy - Warknął niespodziewanie, co lekko wybiło mnie z rytmu i od razu przywróciło do porządku.<br />
- Jezu, nie złość się tak, żartowałam - Powiedziałam dla rozładowania atmosfery. Brunet bez odpowiedzi naparł znów na moje usta, jednak ja cały czas przetwarzałam w głowie jego nagły wybuch. Zabolało. Oczywiście, że nie chciałam mieć teraz dziecka. Byłam za młoda i wcale mi się do tego nie śpieszyło, ale od zawsze marzyłam o własnym synku lub córeczce, którą mogłabym się opiekować, a przede wszystkim zapewniać jej poczucie bezpieczeństwa, miłość, dom, rodzinę i ojca. Wiedziałam, że Harry nie jest łatwym typem człowieka, ale myślałam, że chociaż czasem myślał o tak naturalnej rzeczy jaką jest własna rodzina. Jak widać myliłam się.<br />
- Wszystko w porządku? - Chłopak patrzył na mnie zaniepokojony, a cała wcześniejsza złość zniknęła z jego oczu wypełniając je z powrotem przepiękną zielenią. Nie, nie jest w porządku.<br />
- Po prostu jestem już zmęczona<br />
- Co? Nie, ale...<br />
- Harry, proszę - Wyswobodziłam się spod jego ciała zakrywając się kołdrą, aż po same uszy. Brunet z długim westchnieniem opadł obok mnie, a jego ręka oplotła mnie w pasie po chwili przyciągając do swojego twardego torsu. Harry nie myślał serio o rodzinie, nie myślał serio o dziecku, mógł tak samo nie na serio myśleć również o mnie. Brunet nic takiego nie powiedział, wiedziałam to, jednak poczucie, że równie dobrze tylko ze mną pogrywa nie dawało mi spokoju. Po chwili oddech Harrego uregulował się, a ręka jeszcze mocniej zacisnęła wokół mnie.<br />
- Kocham cię Meg - Powiedział, po czym zasnął. Ohh.<br />
On. Mnie. Kocha.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i.pinger.pl/pgr350/0363f263001ce07053b428f1" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://i.pinger.pl/pgr350/0363f263001ce07053b428f1" height="186" width="320" /></a></div>
Właśnie to powiedział.<br />
Przed chwilą.<br />
Jesteś głupia Meg, naprawdę. Jak mogłaś w to w ogóle wątpić!? Z błogim spokojem wypełniającym mnie od środka poczułam jak ogarnia mnie sen. Wsunęłam palce pomiędzy palce Harrego, a na moje usta wpłynął lekki uśmiech.<br />
Ja również cię kocham, Harry.<br />
Zasnęłam.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Kiedy rano otworzyłam oczy, Harrego nie było już przy mnie, a na zegarku widniała godzina 11:30. Wow trochę pospałam. Wstałam, przeciągając się i skierowałam się do ładnie urządzonej łazienki sąsiadującej z sypialnią. Weszłam pod prysznic odkręcając wodę, która spłynęła wzdłuż mojego ciała dając mi poczucie ukojenia. Tego mi było trzeba. Po umyciu oraz wysuszeniu włosów upięłam je w wysoki kucyk, a oczy ozdobiłam jedynie cienkimi kreskami. Wróciłam do pokoju w samym ręczniku, zastanawiając się gdzie może znajdować się moja sukienka. W tej samej chwili moją uwagę przykuł czarny t-shirt należący do Harrego oraz dresowe spodnie poskładane w kupkę na pościeli. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4ltmyE7qwTkN89izt9zgbYp5QKaOonKbYINgK0h0U6MZGaM_dOsXcdZB9TGUmRwrf_aQPhTyFfkmUaRs9D7mErsMC_7ZuO4DPB6REL8WItA3xtkMQXp1Op-TsUR2hPOTSO2pxG1TDwBVy/s1600/YiYlXAr8oD+(2).png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4ltmyE7qwTkN89izt9zgbYp5QKaOonKbYINgK0h0U6MZGaM_dOsXcdZB9TGUmRwrf_aQPhTyFfkmUaRs9D7mErsMC_7ZuO4DPB6REL8WItA3xtkMQXp1Op-TsUR2hPOTSO2pxG1TDwBVy/s1600/YiYlXAr8oD+(2).png" height="320" width="239" /></a></div>
Ubrałam się szybko w przygotowane rzeczy, po czym założyłam na nogę usztywniacz, który stał oparty o szafę. Zapewne Harry przyniósł go rano z plaży. Gdy wyszłam z pokoju moje spojrzenie skierowało się na karteczkę leżącą na komodzie. Podeszłam do niej i odczytałam charakterystyczne pismo należące do Harrego.<br />
<br />
<i>" Wracam za niedługo. Mam nadzieję, że znalazłaś ubranie, chociaż dla mnie równie dobrze mogłabyś być bez niego - H xx"</i><br />
<i><br /></i>
Parsknęłam pod nosem odczytując wiadomość, po czym zeszłam powoli na dół w celu odnalezienia kuchni. Kiedy zeszłam po domu rozległ się brzdęk wywróconych naczyń, na co moje ciało całe się spięło.<br />
- Harry? - Spytałam, jednak nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Przestraszona ruszyłam w kierunku hałasu szukając po drodze czegoś ciężkiego czym w razie potrzeby zdołałabym się obronić. Mój wzrok padł na lampkę, która po chwili już spoczywała w mojej ręce. Gdy dotarłam do wejścia do pomieszczenia, którego szukałam przeszłam pewnie przez próg, jednak wnętrze okazało się być puste. Co jest?<br />
- O święty Boże! - Usłyszałam za plecami, na co odwróciłam się gwałtownie, a lampa prawie nie zderzyła się z podłogą.<br />
- Panienko Meg! Czemu panienka mnie tak straszy? - Niska, brązowowłosa kobieta oddychała ciężko, a jej dłonie spoczywały w okolicach serca. Miała krępą budowę ciała, a na spódnicy powiewał jej mały, kwiecisty fartuszek. Pani Nelson.<br />
- Bardzo panią przepraszam! Myślałam, że to jakiś złodziej czy coś takiego. Harry nie uprzedził mnie wczoraj o pani wizycie - Powiedziałam odstawiając lampkę na stół i pomogłam kobiecie usiąść na krześle.<br />
- Napije się pani wody?<br />
- Dziękuję kochanie, nie trzeba. Zrobiłam panience śniadanie - Kobieta wskazała na talerz przepełniony kanapkami, jajecznicą oraz stojący obok niego kubek z parującą kawą. Pycha.<br />
- Dziękuję bardzo. Proszę mówić do mnie Meg, dobrze? Nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie tak oficjalnie - Uśmiechnęłam się przyjaźnie zasiadając na swoim miejscu i zajęłam się konsumowaniem pierwszej z kanapek.<br />
- W takim razie ty mów do mnie Matyldo, okey? - Kobieta powtórzyła mój gest, na co zadowolona kiwnęłam głową.<br />
- Idę zająć się tarasem. Harry trochę tam nabałaganił - Uśmiechnęłam się na wspomnienie o naszej wczorajszej nocy.<br />
- Smacznego Meg - Dodała po czym opuściła kuchnię pozostawiając mnie samą. Pani Nelson...Matylda wydawała się być naprawdę przemiłą kobietą. Po zjedzonym posiłku i wynegocjowaniu z gospodynią, że pomimo złamanej nogi jestem w stanie umyć po sobie naczynia niezbyt wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Harry nie zostawił mi informacji, o której dokładnie wróci, a ja nie miałam zamiaru przeszkadzać mu w tym co robił. Dlatego leżałam bezczynnie na kanapie wpatrując się w wyświetlacz komórki. Pani Nelson co chwilę kręciła się obok mnie zmiatając kurze, czy myjąc okna w salonie.<br />
- Widzę, że naprawdę ci się nudzi Meg - Kobieta uśmiechnęła się do mnie zastanawiając się nad czymś przez chwilę.<br />
- Hmm...może chciałabyś upiec ze mną ciasto? Np. Dla Harrego. Wiem, że dość marny pomysł, ale...<br />
- Z wielką chęcią - Przerwałam jej wstając i po chwili obie znajdowałyśmy się już w kuchni przygotowując ciasto na tartę z malinami. Kiedy wyjęłam gotowe dzieło z piekarnika, zegar wskazywał godzinę 16:00, a Harrego nadal nie było. Godzinę temu próbowałam się do niego dodzwonić, jednak jego komórka była wyłączona. Trochę się martwiłam, jednak zapewnienia Matyldy o tym, że z Harrym na pewno jest wszystko w porządku utrzymywały mnie w przekonaniu, że naprawdę tak było. Wraz z wybiciem godziny 18:00 i zjedzeniem ostatniego okruszka tarty znów chwyciłam za telefon wybierając numer Styles'a.<br />
- Proszę Harry odbierz, proszę Harry odbierz...<br />
- Tu Harry Styles. Aktualnie nie jestem w stanie odebrać telefonu. Zadzwoń później lub...- Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę.<br />
- I co? - Usłyszałam za sobą głos pani Nelson.<br />
- Nadal nie odbiera - Powiedziałam markotniejąc. Po godzinie 19:00 z mojego telefonu rozległa się piosenka Beatlesów co oznaczało przychodzące połączenie. Rzuciłam się do telefonu prawie nie zabijając się na drzwiach przede mną, których dziwnym cudem nie zauważyłam. Z walącym sercem spojrzałam na ekran, jednak moja ekscytacja zmalała widząc zdjęcie mamy na wyświetlaczu. Kurde. Podczas rozmowy rodzicielka powiedziała mi, że się o mnie martwiła, gdyż od początku dnia nie dawałam znaku życia i, że dobrze by było gdybym wróciła już do domu. Oczywiście przeprosiłam i zapewniłam, że za niedługo wrócę, tylko pytanie najważniejsze było kuźwa takie: jak!? Nie mogłam poprosić ani mamy, ani Ashley, ani kogokolwiek innego by po mnie przyjechał, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam gdzie się znajduję. Pani Nelson miała swój własny samochód, wiedziałam o tym, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej wykorzystywać. I tak dzisiaj wystarczająco mi pomogła. Nagle do głowy wpadł mi pomysł, który chyba mógłby wypalić. Hazy! Zapewne znała drogę do tego domu! Wybrałam szybko numer dziewczyny, która odebrała po kilku sygnałach, dlatego gdy po dwudziestu minutach zajechała pod podjazd swoim białym audi, pożegnałam się z panią Nelson i w przelocie wzięłam swoje rzeczy by spakować je potem do samochodu Hazel.<br />
- Dziękuję Hazy. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - Przytuliłam dziewczynę, która odprowadziła mnie pod same drzwi.<br />
- Oj nie ma za co. Wiesz, że zawsze służę pomocą. Tak się cieszę, że już lepiej się czujesz. A o Harrego się nie martw. Na pewno nic mu nie jest, po prostu jest zajęty. Do zobaczenia Meg - Brunetka przytuliła mnie po czym cmokając mój policzek odjechała w czasie w którym weszłam do domu.<br />
- Wróciłam mamuś! - Krzyknęłam, by rodzicielka mogła mnie usłyszeć.<br />
- To dobrze! Jesteś głodna? - Usłyszałam z góry.<br />
- Nie, nie bardzo - Odpowiedziałam ściągając obuwie oraz bluzę, którą pożyczyłam od Harrego. Gdy postawiłam pierwszy krok na schodach rozległo się pukanie do drzwi. Będąc święcie przekonana, że to Hazel się po coś wróciła, otworzyłam drzwi nie patrząc kto to za nimi stoi. Od razu gdy to zrobiłam poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a ja zostaję uniesiona do góry.<br />
- O jacie! Meg! Ale ty urosłaś! Tęskniłem! - Usłyszałam nad sobą męski głos, a zaraz potem zostałam obrócona wokół własnej osi. Poznawałam ten głos, poznawałam zapach, poznawałam dotyk, jednak nie należał on do Harrego. A jak nie do niego, to do kogo?<br />
<br />
<i>Czytasz = komentujesz :) Bardzo was proszę, to dla mnie ogromna motywacja :*</i><br />
<i>20 koment. = następny rozdział</i><br />
<i><br /></i>
<b><i>Przepraszam... :c Wiem, że mnie znienawidziliście, nie winię was za to :c w końcu dwa tygodnie minęły, a ja dopiero teraz dodaje rozdział :c ehh. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) W ramach rekompensaty macie ciut dłuższy rozdział od poprzednich :) I jak wrażenia? Co myślicie o nagłym wybuchu Harrego i o jego pierwszym wypowiedzianym na głos ' kocham cię Meg'? A może zaciekawił was początek czyli rozmowa Hazzy z Lou? Piszcie śmiało w komentarzach swoje propozycje na kolejne rozdziały i wrażenia po 20, a ja z chęcią wybiorę najlepsze pomysły jako fabułę następnej notki ;) :* A, no i postaram się by rozdział 21 trafił do was troszkę wcześniej :c <3 Mam kilka ogłoszeń parafialnych :D Po pierwsze - dziękuję za przekroczenie <span style="font-size: large;"><span style="color: red;">10.000 wyświetleń!</span> </span>Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! :* <3 Jesteście kochani! <3 Jednak rzeczą która mnie naprawdę bardzo martwi jest stanowcze obniżenie statystyk, które <span style="color: red;"><span style="font-size: large;">nie przekraczają 80 wyświetleń Abducted na dzień</span> </span>:c Wcześniej było dużo lepiej, ale mam nadzieję, że to tylko takie chwilowe podłamanie <3 :* ;) Co do drugiej smutnej sprawy to... pod 19 znalazło się tylko 7 komentarzy :c to bardzo przykre wiedząc, że rozdział wcześniej miałam ich aż 21 :'c to naprawdę dla mnie ważne kochani, zrozumcie :c Dlatego postanowiłam, że rozdział <span style="font-size: large;"><span style="color: red;">21 zostanie opublikowany gdy pod postem 20 znajdzie się ponad 20 komentarzy!</span> </span>Od was zależy kiedy go dostaniecie, a ostrzegam, że na razie mam wenę, która w każdej chwili może mnie opuścić :c :* </i></b><br />
<b><i>Dobra, koniec straszenia xd Kocham was i miłego tygodnia życzę wszystkim! <3 :* </i></b><br />
<b><i>Ps: *Notka może zostać zaktualizowana, kiedy przypomnę sobie o innych, ważnych do napisania sprawach :)*</i></b></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-56296322026201582622014-09-20T11:50:00.000+02:002014-09-20T11:51:11.882+02:00Rozdział 19<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Droga dłużyła się niemiłosiernie. Już dawno przestałam liczyć czas, jednak mogłabym przysiąc, że jedziemy więcej niż 45 min. Harry cały czas próbował jakoś zwrócić na siebie uwagę, ale nie dawałam za wygraną. On chyba na prawdę nie rozumiał, że byłam na niego wkurzona. Miałam nadzieję, że w miejscu do którego mnie zabiera będzie jakikolwiek środek transportu, żebym miała w razie czego szybką drogę ucieczki, jednak gdy mój wzrok przykuł znak oznajmiający wjazd do lasu, straciłam wszelkie nadzieje. Zaczynało się ściemniać, a temperatura cały czas pozostawała w okolicach 22 stopni. Nie powiem, trochę się bałam. Po Harrym można spodziewać się wszystkiego czego dowiódł już wiele razy. Dłoń chłopaka co chwila muskała moje kolano, ale szybko ją strzepywałam, by nie poznał jak wiele przyjemności mi to sprawia.W pewnym momencie skręciliśmy w boczną, dziurawą drogę, a ja poczułam jak mój żołądek zawiązuje się w supeł. Po kilku chwilach samochód zatrzymał się przy jednym z drzew, a Harry wysiadł pozostawiając mnie samą w środku. Obszedł pojazd otwierając drzwi z mojej strony i pomógł mi ostrożnie znaleźć się na ziemi. <br />
- Chodź - Chłopak złapał mnie za rękę, a ja nie miałam zamiaru mu się wyrywać, gdyż moja orientacja w terenie była dość marna. Przez kilka następnych minut szliśmy przez las, a moje stopy dosłownie błagały o pomoc. Każdy najmniejszy kamień czy patyk wbijał mi się w spód cienkiego czółenka, a złamana noga dawała o sobie znać przy każdej większej nierówności. W pewnym momencie brunet niespodziewanie zatrzymał się, przez co wpadłam na niego odbijając się od jego pleców.<br />
- Jestem głupi, przepraszam. Zapomniałem, że masz złamaną nogę - Jego twarz naprawdę wyrażała zmartwienie.<br />
- Nic się nie stało, jakoś daje... - Nie zdążyłam dokończyć kiedy Harry znów podniósł mnie tak jak wcześniej i zaczął iść dalej. Nie protestowałam, bo przez ten ból czułam się słabo. Położyłam głowę na jego torsie próbując powstrzymać zawroty. <br />
- Czemu to robisz? Przecież jestem ciężka - Wyszeptałam zaciągając się jego zapachem. Jak zwykle pachniał idealnie.<br />
- Oj Meg - Chłopak zaśmiał się po czym przybliżył mnie jeszcze bardziej do siebie. Zamknęłam oczy wsłuchując się w odgłosy dookoła mnie. Pomimo tego, iż znajdowałam się na środku ogromnego lasu na dodatek po zmierzchu, czułam się bezpieczna z Harrym u boku.<br />
- Meg?<br />
- Hmm? <br />
- Już jesteśmy - Wraz ze słowami Harrego uniosłam powieki, a to co zobaczyłam dosłownie odebrało mi dech w piersiach. Chłopak postawił mnie na drewnianym mostku prowadzącym do elegancko nakrytego stolika. Szum fal obijał się echem po moich uszach, a ogromna, oświetlona willa sprawiła, że stałam jak wryta w ziemię.<br />
- To jest twoje? - Spytałam z trudem, skanując wszystko dokładnie wzrokiem. Harry kiwnął tylko głową, a ogromny uśmiech rozświetlił jego twarz. <br />
- Podoba ci się?<br />
- Żartujesz? Tu jest...wow!<br />
- W takim razie zapraszam - Zostałam poprowadzona do stolika, przy którym Harry odsunął dla mnie krzesło, a po chwili sam usiadł na miejscu naprzeciwko mnie. Nadal próbowałam pozbierać moją szczękę z podłogi. Czułam wzrok bruneta na sobie, jednak byłam zbyt zajęta podziwianiem przepięknej posiadłości.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/137899048/large.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://data3.whicdn.com/images/137899048/large.jpg" height="218" width="400" /></a></div>
- Skąd ty to wszystko i w ogóle?<br />
- Mówiłem ci, że prowadzę firmę i to całkiem dobrą. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na jakieś...większe wydatki - Chłopak sięgnął po szampana wypełniając nim dwa, kryształowe kieliszki. Gdy pulsujący napój zderzył się z moimi kubkami smakowymi poczułam przyjemne łaskotanie. Był naprawdę przepyszny.<br />
- Mój ulubiony, Salon z 1999 - Poinformował Harry widząc jak się nim delektuje. Kiwnęłam tylko głową na potwierdzenie.<br />
- Po co to wszystko Harry? - Gdy zadałam pytanie, twarz chłopaka zmieniła swój wyraz, a wzrok skierował się na zieloną butelkę. Ręce bruneta zacisnęły się na końcu białego obrusu, a on sam odchrząknął znacząco. Czy on się denerwował? <br />
- W ramach przeprosin. Wiem, że to co wczoraj zrobiłem było niewybaczalne. Byłem zazdrosny, myślałem tylko o sobie. Po drugie dzisiaj wcale nie zachowuję się lepiej. Przepraszam - Nagle ostry, stanowczy chłopak zmienił się w spokojnego, skruszonego Harrego wyglądającego niczym chłopczyk przyznający się do zepsucia zabawki. Nie powiem, zdziwiło mnie to co powiedział. Naprawdę myślałam, że nic do niego nie dotarło, a jednak.<br />
- Okey - Powiedziałam uśmiechając się lekko w jego stronę.<br />
- Okey? - Styles podniósł na mnie swoje zdziwione spojrzenie.<br />
- Okey - Powtórzyłam kładąc swoje ręce na dłoni Harrego.<br />
- Tak po prostu? Nie będziesz na mnie wrzeszczeć ani nic? Przypominam, że jeszcze wczoraj mówiłaś, że mnie nienawidzisz - Zaśmiałam się na wspomnienie wspomnianej awantury. Wstałam po czym obeszłam stolik siadając na kolanach zdziwionego bruneta.<br />
- Bo tak było. Rozumiem, że przepraszasz, dlatego ci wybaczam. W końcu czekałam na to cały dzień, nie? - Przejechałam kciukiem po jego policzku dochodząc nim do kącika jego ust. Nachyliłam się nad nim kładąc swoje usta na jego wargach, które zaraz odwzajemniły pocałunek z podwójną siłą. Oczywiście, że w głębi duszy nadal byłam na niego zła, jednak ta złość przeszła gdzieś na drugi plan. <br />
- Wyglądasz zajebiście seksownie w tej sukience, ale jestem pewny, że jeszcze lepiej będziesz wyglądała bez niej - Na brudne słowa Harrego wybuchnęłam głośnym śmiechem.<br />
- No wiesz co, ty wszystko potrafisz zepsuć!<br />
Przez kolejną godzinę rozmawiałam z Harrym na wszystkie możliwe tematy, zajadając się przy tym pysznym spaghetti przygotowanym przez panią Nelson. Co chwila mój kieliszek zapełniał się nową porcją szampana, jednak nie miałam nic przeciwko temu i sprawnie pochłaniałam alkohol.<br />
- Może przystopujemy, bo zaraz się upijesz?<br />
- Spokojnie. Mam głowę mocniejszą niż ci się wydaje - Było to prawdą. Na szczęście natura obdarzyła mnie dość wytrzymałą głową, by po sześciu kieliszkach najdroższego szampana na świecie pozostać trzeźwą.<br />
- Powinnaś kiedyś założyć się z Louisem kto pierwszy padnie po kilku kuflach piwa. On jest w tym dobry - Zaśmiał się Harry przypominając sobie w głowie jakąś dawną historię.<br />
- Albo i nie, stanowczo nie powinnaś - W tym samym czasie telefon chłopaka zadzwonił przerywając miłą atmosferę. Brunet spojrzał na wyświetlacz i westchnął.<br />
- O wilku mowa. Zaraz wracam - Powiedział, po czym odszedł kierując się w stronę domu. Gdy po pięciu minutach Harrego nadal nie było, wstałam kuśtykając na plażę. Piasek był jeszcze ciepły, dlatego ściągnęłam obuwie pozwalając małym drobinką łaskotać moje palce. Ruszyłam w stronę oceanu rzucając buta za siebie. Sięgnęłam do zamka znajdującego się na plecach, po czym rozpięłam go pozwalając by sukienka zsunęła się z mojego ciała pod nogi. Rozpięłam stanik odrzucając go na bok i zaraz to samo powtórzyłam z majtkami. Weszłam do zadziwiająco ciepłej wody nie przejmując się gipsem. Prędzej czy później i tak musiałby się zmoczyć. <br />
<br />
<b><i>Czytasz = komentujesz :) </i></b><br />
<i>Przepraszam, że taki krótki ale kompletnie nie miałam czasu na jego pisanie :c Pamiętacie to jak pisałam, że rozdziały będą co piątek? <b>ZMIENIAM TĘ ZASADĘ! </b>Nie wyrabiam z pisaniem ich i po prostu będę dodawała je wtedy kiedy je napiszę xd (raczej będzie to odległość jakiegoś tygodnia/dwóch). </i><br />
<i>Ps: Ostatnio otrzymałam komentarz, że Abducted przypomina Dark'a, inaczej jest jego podróbą. Ja się pytam: w którym miejscu jest choć trochę podobny? xddd Czytałam całego Dark'a i mogę zapewnić, że nic z niego nie kopiuję. Miłego dnia.</i><br />
<i><br /></i>
<i>Również pojawił się pierwszy rozdział <a href="http://bad-princess-fanfiction.blogspot.com/2014/08/rozdzia-1.html" target="_blank"><b>Bad Princess</b></a>, na który serdecznie zapraszam! <3 </i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-54899106072696720862014-09-13T20:44:00.001+02:002014-09-13T20:44:28.584+02:00Bad Princess<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://bad-princess-fanfiction.blogspot.com/" target="_blank"><span style="font-size: x-large;">Bad Princess</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
Zapraszam wszystkich na nowe opowiadanie! :D <3</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://media.tumblr.com/tumblr_m1kxkgKOBs1r7m902o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://media.tumblr.com/tumblr_m1kxkgKOBs1r7m902o1_500.gif" height="161" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ps: Wszystkiego najlepszego Niall! <3 <span style="font-size: x-small;">A rozdział pojawi się niebawem ;) </span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-33429235440812512932014-09-09T21:45:00.000+02:002014-09-09T21:45:46.645+02:00Rozdział 18<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Chciałam się poruszyć, wyrwać z jego uścisku, jednak zamiast tego stałam jak wryta w ziemię nie mogąc wydobyć słowa. Po co on tu przyjeżdżał? Nie miałam ochoty na jego widok. Z drugiej strony, kiedy Harry przyciągnął mnie do siebie poczułam setki motylków wypełniających moje podbrzusze. W końcu odwróciłam wzrok od twarzy bruneta, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. <br />
- Idź sobie stąd. Nie mam ochoty cię widzieć - Powiedziałam pewnym tonem zaciskając palce w piąstki. Z ust Harrego wydobyło się prychnięcie, a za chwilę znów poczułam jego obecność obok mnie.<br />
- Nie wygłupiaj się kotku. Idziemy.<br />
- Nigdzie z tobą nie pójdę - Powiedziałam wymijając go i kierując się o kulach do recepcji. Chłopak zdziwiony ruszył za mną, jednak nie obchodziła mnie jego obecność. Podałam wypis kobiecie za ladą, która zeskanowała wzrokiem kartkę przenosząc potem spojrzenie na moją osobę.<br />
- Czy poradzi sobie pani sama czy mam powiadomić dr. White'a by pomógł pani...<br />
- Ona jest ze mną - Zza moich pleców rozległ się twardy głos Harrego, na co tylko przewróciłam oczami. Jego dłoń z powrotem oplotła moją talię, dlatego miałam ochotę się odsunąć, ale jego ręka okazała się być silniejsza. Pielęgniarka uniosła spojrzenie na Harrego, po czym z powrotem na mnie. Kiwnęła głową i napisała coś na papierze, po czym oddała go mnie.<br />
- Do widzenia i szybkiego powrotu do zdrowia - Powiedziała, a ja zbyt zajęta tym żeby nie wybuchnąć gniewem na środku szpitala po prostu kiwnęłam głową i pokuśtykałam na zewnątrz. Ruszyłam wzdłuż chodnika chcąc znaleźć się jak najdalej od Harrego. Niestety zaraz wyczułam jego obecność za sobą przez co o mało nie wylądowałam w dziurze na środku asfaltu. Styles zaśmiał się, a ja gryząc się w język ruszyłam dalej przybierając odcień dojrzałego pomidora. <br />
- Meg, zatrzymaj się - Brunet zastąpił mi drogę cały czas się chichrając. Niewzruszona wyminęłam go idąc dalej przed siebie.<br />
- Meg - Jego dłoń spoczęła na mojej ręce, na co odwróciłam się gwałtownie. <br />
- Nie dotykaj mnie - Syknęłam przez zęby. Ku mojemu zdziwieniu chłopak posłuchał mnie. <br />
- Dobrze, jak chcesz - Moja ręka znów opadła wzdłuż mojego tułowia. Wpatrywałam się w niego morderczym spojrzeniem, jednak brunet nic sobie z tego nie robił.<br />
- Zostaw mnie w spokoju, dobra? Sama wrócę do domu, poradzę sobie<br />
- Nie wygłupiaj się i wsiadaj do samochodu. Błagam cię Meg, nie irytuj mnie - Powiedział dość spokojnie, chociaż pomiędzy jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka.<br />
- Kto tu kogo irytuje - Odparłam ciszej w nadziei, że Harry tego nie usłyszał. Chociaż nie, właściwie chciałam, by to w końcu do niego dotarło. Oczywiście nie myliłam się, usłyszał i to bardzo dobrze.<br />
- Co powiedziałaś?<br />
- To co usłyszałeś - Odpowiedziałam pewnie prosto z mostu. Gdy zobaczyłam Harrego przede mną zrozumiałam jedną rzecz. Koniec z wystraszoną Meg. Miałam dosyć tego, że zawsze jak oczy chłopaka przybierały ciemniejszą barwę, ja zachowywałam się jak małe dziecko.<br />
- Oh, na prawdę? Wsiądziesz w końcu łaskawie do tego pieprzonego samochodu, czy mam cię tam kurwa osobiście wpakować?! - Podniósł na mnie głos, a jego szczęka wyraźnie się napięła. Odwróciłam wzrok na auto stojące na poboczu, a moją uwagę przykuły litery układające się w znaczek Range Rovera. No ładnie. Parsknęłam pod nosem, jednak żeby go bardziej nie drażnić postanowiłam skorzystać z podwózki. I tak nie doszłabym na nogach...na nodze do domu. Podeszłam do czarnego pojazdu, a Styles uśmiechając się pod nosem odblokował przyciskiem auto, po czym otworzył dla mnie drzwi ze strony pasażera. Sam podszedł do drzwi od strony kierowcy i opadł na fotel wkładając kluczyki do stacyjki.<br />
- No na co czekasz? - Popatrzył na moją osobę cały czas stojącą na chodniku przed samochodem. Westchnęłam.<br />
- Nie dam rady sama wsiąść - Wskazałam na kule trzymane w rękach. Na twarzy Harrego pojawił się jeszcze większy uśmieszek. Szybkim ruchem okrążył samochód i zanim zdążyłam zaprotestować zostałam podniesiona do góry. Wyczułam dłonie bruneta na swoich plecach i pod swoimi kolanami, a zaraz potem chłopak delikatnie posadził mnie na wygodnym siedzeniu. Wyrwałam z jego dłoni kule i położyłam obok siebie. <br />
- Dzięki - Powiedziałam czując jak się rumienię. Po pierwsze byłam ciężka, a po drugie dałam mu tą pieprzoną satysfakcję, że jednak potrzebuję jego pomocy.<br />
- Nie ma za co kochanie - Wymruczał do mojego ucha, po czym ponownie powrócił na swoje miejsce. W trakcie drogi dłoń Harrego wielokrotnie próbowała dotknąć mojego kolana, ale za każdym razem ją strzepywałam, wywołując tym samym u niego śmiech. Nie wiem czy on na prawdę jest takim chujem czy tylko udaje nie umiejąc się przyznać do błędu. Pomiędzy nami panowała cisza i tylko ciche dźwięki <i>Coldplay</i> wydawane z głośników przypominały mi, że przebywałam z brunetem w jednym samochodzie.<br />
- Zamierzasz się do mnie nie odzywać przez całą drogę? - Wychrypiał prawie niedosłyszalnie Harry, jednak postanowiłam to przemilczeć. Do niego jeszcze nie dotarło, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać? Przysunęłam się bliżej drzwi nie odwracając głowy sprzed szyby, na co z ust bruneta wydobyło się długie westchnienie. Kiedy w końcu podjechaliśmy pod mój dom, znów byłam zdana na Harrego. Tym razem bez słowa chłopak podszedł do mnie i pomógł mi stanąć na podjeździe. Podeszłam na ganek, a Styles zaraz dołączył do mnie niosąc za mną moją torbę.<br />
- Dzięki za podwózkę - Powiedziałam unikając jego spojrzenia i obróciłam się w stronę drzwi. Kiedy miałam sięgnąć po klamkę zostałam z powrotem gwałtownie odwrócona, a ręce Harrego znalazły się po obu stronach mojej głowy. Jego twarz znajdowała się bardzo blisko mojej, a intensywne, zielone tęczówki wpatrywały się we mnie nie schodząc z wysokości moich oczu. Nagle Harry zbliżył się do mnie prawie dotykając swoimi wargami moich spierzchniętych ust. Oddychałam ciężko wdychając miętowy zapach należący do Styles'a. Praktycznie wyczuwałam jego usta na swoich, jednak w ostatniej chwili brunet odsunął się ode mnie idąc z powrotem w kierunku swojego samochodu. Byłam zszokowana tym co działo się kilka sekund temu, jednak jego słowa wstrząsnęły mną jeszcze bardziej.<br />
- Będę po ciebie o 19 - Usłyszałam za nim chłopak zniknął za przyciemnianymi szybami Range Rovera, a potem odjechał z piskiem opon znikając w ułamku kilku sekund za pobliskim zakrętem.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
- Meg, potrzebujesz czegoś? - Głowa mamy pojawiła się w szparze od drzwi już po raz piąty w ciągu półtorej godziny. <br />
- Nie, dzięki mamo. Wszystko jest w porządku - Uśmiechnęłam się lekko podnosząc wzrok znad książki.<br />
- Podobno Harry gdzieś cię dzisiaj zabiera, tak? - I w taki oto sposób cały mój dobry humor odszedł w zapomnienie.<br />
- Podobno - Odpowiedziałam cicho wracając spojrzeniem do lektury.<br />
- Jeśli nie czujesz się na siłach to przecież... <br />
- Nie, spoko. Już mam dosyć leżenia w łóżku - Zaśmiałam się tylko dlatego, żeby rodzicielka w końcu odpuściła. <br />
- Jadę z Emily na zakupy. Kupić ci coś?<br />
- Może czekoladę? - Popatrzyłam błagająco na kobietę, która tylko westchnęła zrezygnowana.<br />
- Miłego wieczoru kochanie - Podeszła do mnie cmokając mnie w głowę, po czym wyszła z pokoju wołając jeszcze do siebie Em. Westchnęłam opadając na poduszki za mną. W końcu u siebie, a swoim łóżku, w swojej pościeli. Leżałam już tu od niecałych dwóch godzin i szczerze mówiąc wcale mi to nie przeszkadzało. Spojrzałam na zegarek. 18:32. <br /><div style="text-align: center;">
"<b>Będę po ciebie o 19</b>"</div>
Proszę bardzo, a niech sobie będzie. Nie miałam zamiaru ruszać się z domu, a tym bardziej w towarzystwie Harrego. Dlatego gdy równo z wybiciem 19 rozległo się pukanie do drzwi, nie poruszyłam nawet najmniejszym palcem, kompletnie ignorując dobijającą się osobę. Po niecałej minucie nastała cisza, a ja zadowolona zamknęłam powieki.<br />
- No chyba sobie kurwa jaja robisz! - Prawie spadłam z łóżka słysząc głośny krzyk Styles'a dobiegający z progu moich drzwi. Otworzyłam szybko oczy obserwując jak chłopak podchodzi do mnie i staje nade mną a jego twarz aż kipie ze złości. <br />
- Jak ty się tu dostałeś?! - Pisnęłam, na co chłopak się zaśmiał.<br />
- No błagam cię. Macie tak badziewne zamki, że bez problemu udało mi się otworzyć drzwi - Wzruszył niedbale ramionami, po czym podszedł do mojej szafy wywalając niektóre ubrania na podłogę.<br />
- Można wiedzieć co ty do cholery wyprawiasz?!<br />
- Szukam jakiegoś ciuchu dla ciebie, bo sama nie raczyłaś tego zrobić - Przewrócił oczami. Po chwili rzucił w moją stronę zieloną sukienkę z czarną koronką sięgającą ledwo co za mój tyłek. Popatrzyłam na jego rozpromienioną twarz.<br />
- Nie ubiorę tego Harry - Powiedziałam będąc pewna swoich słów.<br />
- Albo sama to zrobisz, albo ja cię przebiorę, twój wybór. Masz 15 minut, czekam na dole - I wyszedł. Patrzyłam to na drzwi to na sukienkę nie wiedząc co robić. Oczywiście, że nie chciałam nigdzie z nim wychodzić. Miałam dość tego, że zawsze gdy on czegoś chciał, dostawał to. Jednak nie potrafiłam nic poradzić na to, że propozycja spędzenia z nim wieczoru napajała mnie strachem ale także dziwną, przyjemną ekscytacją i podnieceniem. Byłam na niego zła jasne, ale nie chciałam kolejnego wieczoru spędzić w łóżku. Chciałam w końcu poczuć się wolna i samodzielna, oczywiście na tyle ile można czuć się samodzielną z nogą w gipsie. Poczłapałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, starając się przy tym nie zamoczyć gipsu. Po wysuszeniu włosów i upięciu ich w wysoką kitkę stanęłam w ręczniku przed łóżkiem przyglądając się przygotowanej <a href="http://data1.whicdn.com/images/134789907/large.jpg" target="_blank">sukience</a>. Od przyjazdu do domu po mojej głowie chodziła tylko jedna myśl: Gdzie Harry mnie zabiera?. Miałam nadzieję, że nie będzie to żadna impreza z głośną muzyką i masą osób. Zresztą Harry chyba widział w jakim byłam stanie, prawda? Zrobiłam lekki, ale widoczny makijaż po czym założyłam na siebie sukienkę i czółenka, albo przynajmniej jedno. Na drugą nogę niestety włożyłam czarny usztywniacz, który kompletnie psuł cały efekt, jednak bez niego by się nie obyło. Chowając do kopertówki telefon oraz wszystkie bardziej przydatne rzeczy wyszłam z pokoju z zamiarem zejścia na dół. I tu już pojawił się pierwszy problem.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
* Z punktu widzenia Harrego *</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Jadąc do Meg prawie miałem pewność, że zastanę ją niegotową. Oczywiście miałem rację, jednak wcale mnie to nie zdziwiło. W końcu kto chciałby iść na randkę z takim dupkiem, jakim byłem ja? Albo przynajmniej dupkiem, którego odgrywałem. Dlatego zostawiłem ją samą na kilka minut, a sam wycofałem się do samochodu po drodze naprawiając zamek. Naprawdę przydałby im się nowy, chyba że wolą kupić wycieraczkę z napisem "Witajcie złodzieje i czujcie się jak u siebie w domu". Ehh zapewne i tak stanie na tym, że osobiście będę musiał się tym zająć. Czekając na dziewczynę w samochodzie oddałem się gnębiącym mnie myślą. Znałem Meg od niecałego miesiąca. Wtedy budziłem u niej strach, odrazę. Chciała ode mnie uciec przy pierwszej lepszej okazji, nie dbając o konsekwencje. Spodobała mi się, stanowiła pewnego rodzaju wyzwanie. Na początku chodziło tylko o wystraszenie jej, by to co widziała w klubie nigdy nie wyszło na światło dzienne. Chciałem pobawić się nią jak każdą inną dziewczyną. Wykorzystać, a potem złamać serce i zostawić. Jednak potem coś się zmieniło. Miałem ochotę się nią opiekować, sprawiać by to ona miała kontrolę nade mną, nie na odwrót. Przy niej stawałem się inny, opanowany. Miałem kontrolę nad sobą i swoim życiem, które straciło sens gdy dowiedziałem się o jej wypadku. Siedziałem przy niej cały czas trzymając ją za rękę i rozmawiałem z nią o chłopakach, o jej rodzinie, o pogodzie czy o doktorku, którego z całego serca nienawidziłem. Wiedziałem, że mnie nie słyszy, jednak potrzebowałem jej bliskości, dotyku, ciepła, by mieć pewność, że naprawdę tam ze mną była. Bałem się zostawić ją choćby na pięć minut, a obawie, że gdy wrócę jej już tam nie będzie. Ta waleczna, pewna siebie dziewczyna z falowanymi, brązowymi włosami, piwnymi oczami, zgrabnym noskiem oraz wąskimi ustami z truskawkową pomadką zawróciła mi w głowie, zmieniając moje życie. Wiedziałem, że brzmiało to dość tandetnie, ale taka była prawda. Zmieniłem się i to na lepsze, a wszystko dzięki niej. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu, a nazwa która wyświetliła się na wyświetlaczu spowodowała, że natychmiast odebrałem.<br />
- Harry? - Głos Meg dobiegł z drugiej strony słuchawki.<br />
- Meg, wszystko w porządku?<br />
- Tak... a właściwie to nie - Połączenie zostało przerwane, przez co szybko wysiadłem z samochodu biegnąc z powrotem w stronę domu. Wpadłem do środka rozglądając się na wszystkie strony.<br />
- Harry - Usłyszałem z góry schodów, gdzie zaraz skierowałem swój wzrok. Dziewczyna stała tam trzymając jedną dłonią poręcz, jednak nie wyglądała coś jej się działo. Była tam, stała, cała i zdrowa. No może nie zupełnie zdrowa. No i cała. Debil.<br />
- Meg? O co chodzi? - Spytałem podchodząc do brunetki. Wyglądała prześlicznie, a zarazem strasznie seksownie. Pff i pomyśleć, że to wszystko dzięki sukience którą wybrałem dla niej JA. Dziewczyna spuściła wzrok widząc moje natarczywe spojrzenie na swojej osobie, a na jej policzkach pojawił się szkarłatny, uroczy rumieniec. Z jej ust wydobył się jakiś szmer, jednak nie byłem w stanie niczego zrozumieć.<br />
- Co? Śmiało kochanie - Powiedziałem, co raczej nie dodało dziewczynie otuchy, bo teraz jej twarz była cała czerwona.<br />
- Nie dam rady zejść sama - Wyszeptała unikając mojego wzroku. Chwila...co?<br />
- Musisz mnie znieść. Nie jestem w stanie zejść po tych schodach w tym czymś! - Dodała głośniej i wskazała na gips znajdujący się na jej prawej nodze. Przez chwilę patrzyłem to na nią to na opatrunek po czym wybuchnąłem głośnym śmiechem. Czułem świdrujące spojrzenie Meg na swojej osobie, jednak nie byłem w stanie się uspokoić. Po chwili poczułem ból w lewym boku, od którego roześmiałem się jeszcze bardziej.<br />
- Ała - Rozmasowałem miejsce, w którym przed chwilą znajdował się łokieć Megan.<br />
- Należało ci się - Jej twarz aż kipiała ze złości.<br />
- Nie denerwuj się kochanie - Podszedłem do niej i jednym sprawnym ruchem podniosłem ją z podłogi. Dziewczyna pisnęła zaskoczona, a jej ręce w jednej chwili oplotły moją szyję. Chwyciłem ją w ten sam sposób co po szpitalu, po czym zszedłem na dół uważając przy tym by nie urazić jej nogi. Widziałem po niej, że była bardzo tym skrępowana, ale naprawdę nie rozumiałem dlaczego. Nie była bardzo chuda, miała ciało tam gdzie powinno być jego miejsce, ale w ogóle nie odczuwałem ciężkości niosąc ją. Dla Meg było to jednym z jej kompleksów, jednak bez powodu, gdyż dla mnie była ona cholernie perfekcyjna, a jeśli potrzebowała słyszeć to codziennie z moich ust, by czuć się lepiej, nie widziałem w tym żadnego problemu. Dlatego gdy znaleźliśmy się już na dole nie puściłem dziewczyny, która rzuciła tylko na mnie zdziwione spojrzenie. Zgasiłem światło i jedną ręką chwyciłem klucze, by zaraz włożyć jw zamek od wewnętrznej strony.<br />
- Harry - Usłyszałem swoje imię z ust brunetki, której głowa spoczywała spokojnie na moim torsie.<br />
- Hm? - Mruknąłem zbyt zajęty zamykaniem drzwi.<br />
- Schody się skończyły. Możesz mnie puścić - Uśmiechnąłem się słysząc jej słowa i jeszcze bardziej przybliżyłem ją do siebie.<br />
- Przecież i tak będziesz potrzebować mojej pomocy z wejściem do auta Meg. Więcej wiary w siebie kochanie - Zaniosłem ją do samochodu, po czym zająłem swoje miejsce i odjechałem delektując się przyjemnym warkotem silnika. <br />
Meg przez całą drogę jechała zapatrzona w szybę nie odzywając się do mnie nawet słowem. Oczywiście, że sobie na to zasłużyłem, ale czułem się dziwnie ze świadomością, że jest aż tak na mnie wkurwiona. Dopiero gdy minęliśmy tabliczkę informującą o wyjeździe z miasta, dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana.<br />
- Dokąd jedziemy? <br />
- Do mojego domu - Uśmiechnąłem się pod nosem.<br />
- Ale przecież... - Była zdziwiona. W końcu mój dom był całkiem w przeciwną stronę. <br />
- Do mojego drugiego domu kochanie - Wyczuwałem jeszcze przez dłuższą chwilę na sobie wzrok Meg, jednak dziewczyna nie odezwała się już ani słowem. Położyłem swoją dłoń na kolanie brunetki będąc pewnym, że szybko ją strzepnie, ale ku mojemu zdziwieniu nie wykonała żadnego odpychającego ruchu. Może wcale nie była tak zła, na jaką wyglądała?<br />
- Ściągniesz w końcu te swoje łapska, czy czekasz aż wykręcę ci palce? - Syknęła przez zęby Meg. Nie, jednak wszystko było po staremu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data1.whicdn.com/images/74026711/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data1.whicdn.com/images/74026711/large.gif" height="136" width="320" /></a></div>
<br />
<b><i>Czytasz = komentujesz = szybciej rozdział! :) </i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b>Czeeeeść! :* Kilka ważnych spraw dzisiaj :) </b><br />
<b>Po pierwsze: nie będę wam już tłumaczyć czemu rozdział dopiero dzisiaj no bo wszystko już wiecie z poprzedniej notki :/ <3 </b><br />
<b>Po drugie: zaskoczyliście mnie...pozytywnie...wow! 21 komentarzy pod 17! <3 Hehe mam nadzieję, że tak zostanie, a nawet będzie lepiej ;) :D <3 </b><br />
<b>Po trzecie: Pod ostatnim postem przypominałam o liście obserwatorów znajdującej się na samym dole bloga. Po tym ubyło mi aż 2 obserwatorów, więc trochę mi przykro z tego powodu :c </b><br />
<b>Po czwarte: Jak wam się podoba rozdział? Dzisiaj poznajemy trochę uczucia i złośliwy charakterek Harrego ;p Rozdział miał być dłuższy, ale z racji tego, że pisałabym go jeszcze długo, a chciałam wam już dodać jest taki jaki jest *mam nadzieję, że nie będziecie źli ;* * </b><br />
<b>Po piąte: ZAPRASZAM NA TWITTERA! :D <a href="https://twitter.com/Abducted_Pl" target="_blank">(Klik)</a> Będzie mi łatwiej informować was o nowych postach, a do tego macie możliwość zapoznania się bardziej z bohaterami Abducted ;) Oczywiście mile widziane pytania do mnie, jak i do samych bohaterów! <3 </b><br />
<b>Po szóste: Macie może jakieś pomysły na kolejne rozdziały? Postaram się pomieszać wasze propozycje i oczywiście zadedykować kolejny rozdział osobom, które pomogą mi go tworzyć dlatego jak piszecie z anonimka to dodawajcie jakieś inicjały czy coś ;) </b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-13564138875886136402014-09-08T20:31:00.002+02:002014-09-08T20:39:46.747+02:00Small informejszyn<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: center;">
<b><u><span style="font-size: large;"><br /></span></u></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><u><span style="font-size: large;">Rozdział pojawi się jutro</span></u></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Bardzo was przepraszam, że nie trzymam się terminu ale po prostu brak czasu :c mam nadzieję, że zrozumiecie <3 :'( :*</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://uploads.socialspirit.com.br/fanfics/capitulos/fanfiction-idolos-one-direction-one-direction-in-my-house-853222,140620131531.gif" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://uploads.socialspirit.com.br/fanfics/capitulos/fanfiction-idolos-one-direction-one-direction-in-my-house-853222,140620131531.gif" height="218" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Taki sexy Harry dla was <3 (kocham tego banana! :D)</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-44046931395660873052014-08-30T16:53:00.000+02:002014-08-30T18:02:52.835+02:00Rozdział 17<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Od piętnastu minut leżałam wtulona w poduszkę nie reagując na pielęgniarkę krzątającą się po sali.<br />
- Zaraz będzie posiłek - Kobieta podeszła do mnie wymieniając kroplówkę i zapisując coś w karcie pacjenta. <br />
- Nie jestem głodna, dziękuję <br />
- Nie wygłupiaj się Meg, musisz coś zjeść chyba, że chcesz tutaj spędzić kolejne trzy dni. - Na jej słowa ciarki przeszły po moich plecach. Nie chciałam być w tym okropnym miejscu ani minuty dłużej, a co dopiero dni. Nie odpowiedziałam już nic tylko bardziej zakryłam się białą pościelą. Pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie zachęcająco po czym wyszła zostawiając mnie samą. Dopiero gdy zamknęły się za nią drzwi podparłam się na łokciu wyciągając spod poduszki kawałki rysunku Em. Nienawidziłam Harrego. Gdy wpadł tu do mnie w furii nie dał mi nawet dojść do słowa. Nie wiem dlaczego chciałam ukryć przed nim obrazek. Bałam się, że widząc na nim siebie zareaguje jakoś dziwnie, ale na pewno nie aż tak jak wczoraj. Ten egoistyczny, zapatrzony w siebie dupek zniszczył prezent od mojej siostry tylko dlatego, że myślał, że to numer jakiegoś nie interesującego mnie doktorka! Kilka łez spłynęło po moich policzkach, a ja nie miałam siły, by je powstrzymać. Nienawidziłam Harrego z całego serca, jednak gdy obudziłam się rano pewna mała cząstka mnie miała nadzieję, że będzie tutaj, obok mnie z tym swoim pięknym, szczerym uśmiechem i zielonymi, błyszczącymi w porannym słońcu oczami. Oczywiście nie był go, a ja mu się nie dziwiłam. Sama nie byłam pewna jaka byłaby moja reakcja na jego osobę, a nie chciałam przez przypadek wydrapać mu oczu. Nie w szpitalu. <br />
- Mogę wejść? - Usłyszałam pukanie do drzwi, a zaraz pojawiła się w nich Lucy, pielęgniarka rozdająca każdemu pacjentowi inne, odpowiednie dla niego jedzenie. Kiwnęłam głową, a kobieta wprowadziła do środka wózek z żywnością. Od wczoraj jadłam same lekkie rzeczy, dlatego nie zdziwiłam się widząc na swoim talerzu coś w rodzaju owsianki. Lubiłam owsiankę, ale ta tutaj smakowała jak niedogotowany ryż z dziwnym proszkiem w środku, czyli moimi rozdrobnionymi lekarstwami. Podziękowałam jej najlepiej jak umiałam i by powstrzymać obrzydzenie odsunęłam od siebie papkę stawiając ją na szafce obok. Na szczęście Lucy nie widziała już tego, gdyż zniknęła za zamykającymi się drzwiami. Opadłam z powrotem na łóżko obracając się w stronę okna, z którego dobrze widziałam pobliski park. Był środek czerwca, dlatego na placu zabaw było mnóstwo szalejących dzieci. Obserwowałam ich gonitwy i zabawy, a lekki uśmiech wdarł mi się na twarz. Gdy po dziesięciu minutach wróciła Lucy, nawet nie spojrzałam w jej stronę. <br />
- Meg! Nawet nie tknęłaś jedzenia! Czy ja mam cię nakarmić? - Powiedziała lekko zirytowana kobieta. Już zamierzałam jej odpowiedzieć, gdy moją wypowiedź przerwał dobrze znany mi głos dochodzący spod drzwi.<br />
- Nie trzeba, ja to zrobię - Wraz z pielęgniarką przeniosłyśmy zdziwione spojrzenia na wysoką dziewczynę wchodzącą do sali. Hazel. Uśmiechnęłam się promiennie widząc ją. Naprawdę się cieszyłam. W końcu ktoś normalny, z kim będę mogła szczerze porozmawiać.<br />
- Przepraszam, ale kim pani jest?<br />
- Spokojnie, to moja przyjaciółka. Lucy, mogłabyś nas zostawić same? - Zrobiłam maślane oczy, na co kobieta popatrzyła na mnie podejrzliwie.<br />
- No dobrze, ale ona ma to zjeść - Wskazała na talerz leżący na szafce, a brunetka na potwierdzenie kiwnęła głową. Lucy wyszła.<br />
- Boże Meg, nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś! Jak dobrze, że nic ci się nie stało - Dziewczyna podeszła do mnie biorąc mnie po chwili w ramiona. Przytuliłam ją mocno, po czym przyjaciółka usiadła na obrotowym krześle obok mnie. Jak zwykle wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie granatową, obcisłą sukienkę i wysokie, 10 centymetrowe czarne szpilki. Ona nawet do szpitala ubierała się idealnie!<br />
- Hazy, wybacz, że zapytam, ale czym się zajmujesz? Jako wiesz, praca<br />
- Oh! Jestem modelką - Dziewczyna uśmiechnęła się, a mnie dosłownie wbiło w łóżko. No, ale czego miałam się spodziewać? Pasuje do tego zawodu perfekcyjnie!<br />
- Wybacz za mój strój, ale właśnie wracam ze zdjęć i - Zaczęła się tłumaczyć skrępowana, ale szybko jej przerwałam.<br />
- Hazy, wyglądasz prześlicznie - Powiedziałam tylko, wiedząc, że to w zupełności wystarczy, by uspokoić brunetkę. Polubiłam Hazel od pierwszego momentu, gdy ją zobaczyłam. Była naprawdę kochaną osobą, a mi nie rozmawiało się tak dobrze jak z nią jeszcze z nikim, nawet z Ashley. Szczerze, to bardzo odsunęłyśmy się od siebie z różowo-włosą, dlatego tak zdziwiła mnie jej wczorajsza wizyta. Ash była moją najlepszą przyjaciółką już od pierwszej klasy gimnazjum. Nie chciałam z nią tracić kontaktu, ale kto wie. Może tak po prostu musiało być? <br />
- Słyszałam, że Harry zrobił tu wczoraj małe przedstawienie - Spojrzałam na nią zaskoczona. Skąd ona...ah jasne, pewnie Louis. Chyba, że...<br />
- Hazy, błagam powiedz mi, że to nie Harry cię tu do mnie przysłał!<br />
- Zwariowałaś? Nie! Lou do mnie wczoraj zadzwonił i o wszystkim powiedział. - Odetchnęłam z ulgą. Nie wiem co bym zrobiła gdyby okazało się, że brunetka przyszła do mnie z polecenia Styles'a. Na pewno złamałoby mi to serce i to podwójnie. <br />
- O co właściwie poszło? <br />
- O gówno. Harry uznał, że flirtuje z lekarzem i rysunek który namalowała dla mnie Emily wziął za jego numer. Wkurzył się, a potem mnie uśpili - Powiedziałam obojętnie. Dobrze pamiętałam jak cienka igła zagłębiała się w mojej skórze roznosząc po całym moim wnętrzu błogi spokój i cisze. W oczach Harrego dostrzegłam przerażenie, ale właściwie nie wiedziałam czym było ono spowodowane. W końcu było mi wtedy tak dobrze, prawda?<br />
- Meg? Słuchasz mnie? - Poczułam dłoń Hazel na swoim ramieniu.<br />
- Tak, um..wybacz, zamyśliłam się.<br />
- Właściwie to czemu nie chciałaś pokazać Harremu rysunku? Na pewno by się... - Przerwała w połowie zdania odwracając wzrok. No właśnie.<br />
- Na pewno by się co? Ucieszył? Zezłościł? Wzruszył? Dlatego mu go nie pokazałam. Bałam się jego reakcji, jednak chyba gorszym było jego zatajenie. Sama widzisz jak chujowo wyszło.<br />
- Wiesz, Harry jest dość dziwną i trudną do zrozumienia osobą, ale jak mu na czymś zależy to mu zależy i koniec - Popatrzyłam na nią jak na wariatkę nie rozumiejąc jej słów. Brunetka westchnęła.<br />
- Próbuję ci uświadomić, że Harry się zmienił. I to bardzo, a wszystko dzięki tobie. Dlatego uważam, że ten obrazek wywarłby na nim jakieś emocje, ale na pewno nie negatywne. Rozumiesz? - Pokiwałam głową nie będąc pewna co odpowiedzieć. Harry się zmienił? Dzięki mnie? Nie zauważyłam tego, gdyż z każdą moją myślą, że tak było on sprawiał, że wiedziałam iż jestem w błędzie. Przykładem był wczorajszy dzień. Przez następne czterdzieści minut rozmawiałam z brunetką o wszystkim i o niczym. Miałam wrażenie, że rozmawiam z dawną przyjaciółką, z którą znam się co najmniej od przedszkola. W pewnym momencie przerwało nam ciche pukanie do drzwi.<br />
- Proszę - Powiedziałam, a po chwili powietrze już nie docierało do moich płuc. Patrzyłam jak oniemiała na Luke'a wchodzącego do środka. Chłopak skrępowany popatrzył na Hazel, po czym odwrócił swoje błękitne spojrzenie na mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Ostatnią osobą, której się spodziewałam był właśnie Valentine. Patrzyłam na niego zdziwiona nie mogąc wydobyć słowa.<br />
- Wiesz co Meg, ja już pójdę. Wpadnijcie do nas z Harrym, lub sama, gdy będziecie mieć czas. Pa - Nachyliła się i cmoknęła mnie w policzek, po czym uśmiechając się lekko wyszła pozostawiając mnie z Lukiem sam na sam. <br />
- Usiądź - Powiedziałam po dłużej chwili. Blondyn bez słowa posłuchał mojego polecenia, a jego spojrzenie utkwiło gdzieś na jednej ze ścian. Czułam się dziwnie będąc z nim w jednym pomieszczeniu. Nie chciałam nigdy żeby tak było. Luke był moim przyjacielem i zawsze nim będzie. <br />
- Wybacz, że tu przyszedłem. Po prostu uznałem, że musisz wiedzieć - Cały czas nie patrzył na mnie, a ja wybita z rytmu odwróciłam wzrok na swoje złączone dłonie.<br />
- Ja..nie chciałem żeby tak wyszło. Byłem wściekły i po prostu nie chciałem się na tobie wyżywać. Jednak nie przewidziałem tego, że pójdziesz za mną. Odwróciłem się w twoją stronę akurat wtedy, gdy rozległ się głośny dźwięk klaksonu, a ty zaraz leżałaś przede mną w kałuży krwi. Ten pieprzony idiota odjechał, a ja nie wiedziałem co mam robić. Umierałaś, widziałem to. Przywiozłem cię tutaj, a potem zajęli się tobą lekarze. Zadzwoniłem do twojej matki, a kilka minut później byli tu już wszyscy łącznie z dziewczynami i nimi - Ściszył ostatnie słowo przez co wiedziałam o kim mówił. Louis i Harry.<br />
- Tak mi przykro Meg. To moja wina. Gdybym wtedy nie odszedł, nie poszłabyś za mną...przepraszam - Jego głos załamał się przy końcówce, a chłopak schował twarz w dłonie. Poczułam jak po moim policzku spływa łza. Chciałam gi przytulić, ale nie mogłam. Coś blokowało mnie od środka sprawiając, że nie mogłam się poruszyć. <br />
- To nie jest twoja wina Luke - Powiedziałam zachrypniętym głosem, który zdradził mój obecny stan. Blondyn od razu podniósł swoje błękitne oczy na mnie, a jego palec otarł łzy spływające po moich policzkach. <br />
- Nie płacz, proszę. Nie mogę na ciebie patrzeć jak cierpisz - Na jego słowa jeszcze bardziej się rozpłakałam. Chłopak podniósł się biorąc mnie w ramiona. Jednak ja nie chciałam być przytulana przez niego, tylko przez Harrego. Potrzebowałam go. Teraz. Tutaj. Nie obchodziło mnie już to co stało się wczoraj, to o czym myślałam rano. Po kilku chwilach uspokoiłam się i z odsunęłam od chłopaka na bezpieczną odległość. Odwróciłam wzrok na dzieci za szybą.<br />
- Lepiej będzie jak już pójdę - Poczułam jak łóżko wyrównuje się od braku ciężaru Luke'a, a chłopak podchodzi do drzwi otwierając je.<br />
- Luke! - Krzyknęłam za wychodzącym chłopakiem, który popatrzył na mnie pytająco.<br />
- Nie nienawidź mnie, proszę - Musiałam to powiedzieć dla samego spokoju. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju od kilku dni. <br />
- Nie nienawidzę cię Meg - Odpowiedział uśmiechając się lekko, jednak smutek i ból który dostrzegłam w jego oczach przy wypowiadaniu przez niego słów sprawił, że poczułam się jeszcze gorzej. Potem zostałam sama. <br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Było już kilka minut po 17. Dr. White przyszedł do mnie kilka minut temu dając mi wypis. Unikałam jego intensywnego spojrzenia, chociaż wiedziałam, że jego natarczywy wzrok utkwiony jest w mojej osobie. Zastanawiałam się czy wiedział o wczorajszym wydarzeniu, ale jego ostrożny ton i szybkie opuszczenie sali potwierdzało, że wiedział. Czułam się już dużo lepiej, chociaż musiałam podpierać się o kulach, a moja głowa nieprzyjemnie pulsowała. Cieszyłam się, że wracam do domu. Właściwie to głównym powodem był Andrew oraz oczywiście ohydne jedzenie. Chciałam być już w swoim pokoju, czystym, świeżym łóżku i z słuchawkami w uszach. Potrzebowałam oderwać się od świata i przemyśleć kilka ważnych spraw. Gdy moja torba była już zapełniona ubraniami przyniesionymi przez mamę, a ja ubrana i gotowa do opuszczenia tego przytłaczającego miejsca, usiadłam na łóżku wpatrując się w obraz za oknem. Czemu moje życie nie może być takie łatwe i beztroskie jak tych dzieci biegających po placu zabaw. Pamiętam, że od zawsze miałam zdolność do pakowania się w kłopoty. Otworzyłam wcześniej schowaną przeze mnie książkę i pochłonęłam się w opowieści. Dlatego zapewne nie usłyszałam, jak drzwi do pokoju otworzyły się, a kroki wydawane przez ciężkie buty odbiły się echem po ścianach. Podniosłam wzrok na osobę stojącą przede mną, wypuszczając książkę z rąk, która po chwili leżała już na podłodze.</div>
<div style="text-align: left;">
- Spakowałaś się? To dobrze, chodź - Patrzyłam zszokowana na Harrego, który jak gdyby nic podszedł do mnie chwytając mnie za rękę, po czym zabrał moją torbę i ruszył ze mną do wyjścia. Wyszarpnęłam się z jego uścisku, na co chłopak spojrzał na mnie z szelmowskim uśmieszkiem wymalowanym na jego perfekcyjnej twarzy. </div>
<div style="text-align: left;">
- Harry? Po jaką cholerę tutaj przyjechałeś? - Rzuciłam poirytowana jego gwałtownym zachowaniem. Brunet uniósł lekko brwi, jakby odpowiedź na moje pytanie była oczywista. Po chwili zostałam przyciągnięta niespodziewanie do jego twardego torsu, a jego twarz znalazła się kilka centymetrów od mojej. Kąciki ust chłopaka uniosły się jeszcze wyżej, a zielono-czarne oczy przeszyły mnie na wylot.</div>
<div style="text-align: left;">
- Żeby zabrać się do domu - Odpowiedział twardym głosem, a ja poczułam jak wzdłuż moich pleców przepływa pojedynczy dreszcz spowodowany strachem. Bałam się. Bałam się Harrego. Mojego Harrego. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://24.media.tumblr.com/a5abdad371e52ba345ff9c7f70c52d76/tumblr_mrwf5ddXe01s6pq7oo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://24.media.tumblr.com/a5abdad371e52ba345ff9c7f70c52d76/tumblr_mrwf5ddXe01s6pq7oo1_500.gif" height="192" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Czytasz = komentujesz = szybciej rozdział :D </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b><span style="color: purple;">Pod 16 rozdziałem było aż 11 komentarzy! To może pod tym będzie 15? Co wy na to? <3 :D </span></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Witojcie kochani! :* Mam kilka ważnych spraw ;) Po pierwsze STRASZNIE DZIĘKUJĘ WAM ZA AŻ 11 KOMENTARZY POD ROZDZIAŁEM 16! Boże, nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa! <3 Od razu lepiej pisało mi się 17, bo wiedziałam, że mam dla kogo :D Druga sprawa jest taka, że jak każdy z nas wie zaczyna się rok szkolny, dlatego będę zmuszona dodawać rozdziały co piątek, albo nawet w sobotę czy niedzielę, bo najzwyczajniej w świecie nie będę miała czasu na ich pisanie :'( Jednak lepsza wiadomość jest taka, że za niedługo powstanie nowe opowiadanie, do którego mam nadzieję link dostępny będzie już w następnej notce ;) Będziecie czytać? Oh! Jeszcze w sprawie twittera, to za niego również się biorę i także linka podam wam pod rozdziałem 18 (wow, już 18 :o) Bardzo się cieszę, że przybyło mi nowych czytelników, dlatego przypominam, że tabela z obserwatorami znajduje się na samym dole bloga ;* Całuski i miłego wieczoru! <3 :* </b></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-75013807578672783512014-08-23T18:14:00.001+02:002014-08-24T12:27:12.679+02:00Rozdział 16<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Otworzyłam powoli oczy, by dostosować je do ostrego światła. Rozejrzałam się po białej sali słysząc ciche pikanie maszyny stojącej obok mnie. Byłam w szpitalu. Ale jak? Dlaczego? Chciałam zadać te wszystkie pytania, jednak gdy otworzyłam usta, nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Poruszyłam niespokojnie nogami czując na nich pewien ciężar. Spuściłam wzrok na osobę śpiącą z głową na moich kolanach. Brunet z burzą loków, które opadały mu bezwładnie na twarz oddychał ciężko szepcząc coś cicho w niezrozumianym dla mnie języku. Był wykończony, widziałam to po nim. Przez podkrążone oczy oraz rozluźnione rysy twarzy wyglądał na na prawdę bezbronnego człowieka. Zwróciłam wzrok na nasze splecione dłonie, których chłopak za wszelką cenę nie chciał puścić. Uśmiechnęłam się pod nosem delikatnie poprawiając jeden z włosów wpadających mu do rozchylonych ust. Chłopak poderwał się na nogi, wywalając przy tym obrotowe krzesełko na którym siedział i rozglądnął się dookoła siebie zdezorientowany. Natychmiast cofnęłam rękę patrząc przestraszona na górującego nade mną Styles'a.<br />
- Harry...- Wyszeptałam, a nasze spojrzenia momentalnie spotkały się ze sobą. Brunet ponownie otworzył usta wpatrując się we mnie ogromnymi oczyma.<br />
- O mój Boże, Meg... - Podszedł do mnie z powrotem siadając obok mnie, a w kącikach jego oczu zobaczyłam łzy. <br />
- Co się stało? Skąd się tu wzięłam? - Byłam zdezorientowana.<br />
- Potem. Teraz trzeba zawołać lekarza, pielęgniarki, twoją mamę... - Złapał się za włosy<br />
- Harry, popatrz na mnie! - Zaśmiałam się pod nosem, na co chłopak zgromił mnie spojrzeniem. <br />
- Nic mi nie jest, czuję się dobrze. Nie potrzebuję na razie żeby ktokolwiek przychodził. Wystarczysz mi ty - Uspokoiłam go z powrotem złączając nasze dłonie i klepiąc miejsce obok siebie, na którym chłopak usiadł biorąc mnie w ramiona. Wtuliłam się w niego zaciągając się zapachem bruneta. <br />
- Od ilu dni tu leże?<br />
- Trzech<br />
- Tak długo?! Ale jak to?! Co się stało? Ostatnim co pamiętam to wjeżdżający we mnie samochód, tyle - Powiedziałam czując się trochę wystraszona. Harry wyczuł to, pocierając uspokajająco kciukiem o moje ramię.<br />
- Meg, straciłaś bardzo dużo krwi i masz złamaną nogę. Były problemy z oddychaniem, ale na szczęście Luke szybko przywiózł cię do szpitala - Na wspomnienie jego imienia szczęka Harrego napięła się wywołując u mnie dreszcze. <br />
- Luke? On tu jest? Wszystko z nim w porządku? - Zielonooki tylko kiwnął głową w odpowiedzi.<br />
- Muszę się z nim zobaczyć - Chciałam wstać, jednak Harry jeszcze bardziej przyciągnął mnie do siebie tak, że nie miałam szans na jakikolwiek ruch.<br />
- Nie możesz, musisz odpoczywać - Skarciłam go spojrzeniem, ale chłopaka to tylko rozśmieszyło.<br />
- Z czego się lejesz? - Warknęłam, a Harry w tym samym czasie wybuchnął niepohamowanym chichotem.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://data1.whicdn.com/images/107141456/thumb.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://data1.whicdn.com/images/107141456/thumb.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Meg and Hazz</td></tr>
</tbody></table>
- Z twojej miny. Jesteś piękna jak się denerwujesz, ale złość piękności szkodzi - Wyciągnął w moją stronę język, a ja prychnęłam.<br />
- To, że ledwo się ruszam nie znaczy, że nie jestem w stanie ci przywalić - Mój rozpędzony łokieć zderzył się z brzuchem lokatego, na co ten jęknął i stoczył się na podłogę pod wpływem ogarniającej go głupawki. Obserwując go sama zaczęłam się chichrać i przez następnie minuty próbowaliśmy obydwoje zapanować nad śmiechem. Gdy nam się to udało Harry z powrotem położył się obok mnie odgarniając włosy z mojej twarzy. Oddychaliśmy miarowo obserwując siebie nawzajem. Był piękny. Jego zielone oczy wpatrywały się w moje, a w połączeniu z lekko rozchylonymi ustami i zaczerwienionymi policzkami wyglądał jak anioł. Pieprzony ideał. Pierwszy raz widziałam go w pełni szczęśliwego z błyszczącym, rozradowanym spojrzeniem i uroczymi dołeczkami w policzkach. Widziałam w nim małego chłopca, który pomimo szczerego uśmiechu na twarzy skrywa w sobie wiele tajemnic, ból i cierpienie. Był to Harry, mój Harry. Chłopak z dobrym sercem, ale złą przeszłością. A moim zadaniem było wypędzenie z niego całego smutku i złości jaka w nim tkwiła. Przybliżyłam twarz do twarzy chłopaka skanując oczami jego delikatne rysy. Tak bardzo chciałabym być z nim teraz w jego domu, na jego wygodnej, szerokiej kanapie, a nie w tym ciasnym łóżku znajdującym się w szpitalu, czyli najmniej romantycznym miejscu jakie istniało na ziemi. Harry zamknął oczy wiedząc co chcę zrobić i czekając na mój ruch. Powtórzyłam jego gest zbliżając się ustami do malinowych warg Harrego. W tym samym czasie otworzyły się drzwi, a my gwałtownie otworzyliśmy oczy kierując wzrok na stojącą w progu Emily. <br />
- Meg, Meg! Mamo! Meg się obudziła! - Harry zszedł z łóżka robiąc miejsce mojej siostrze, a ta wpadła w moje ramiona prawie mnie dusząc. Po chwili do środka wbiegła rodzicielka zanosząc się płaczem oraz, ku mojemu zdziwieniu, Louis, Ashley i Lily. Po przywitaniu się ze wszystkimi, Ash podeszła do mnie uderzając mnie przyjacielsko w ramię. <br />
- Ty idiotko! Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy!? Nie rób tak nigdy więcej! Słyszysz? Masz tak nie robić bo osobiście cię zabiję! - Wybuchła płaczem, a ja przytuliłam ją mocno czując jak samotna łza spływa po moim policzku. Byłam im wszystkim bardzo wdzięczna za to, że tu ze mną byli. Moja rodzina, przyjaciele, osoby na których zależy mi najbardziej. Przez ramię różowo-włosej spostrzegłam Luke'a wchodzącego cicho do sali. Na sam jego widok poczułam uścisk w sercu. Przez następne dwadzieścia minut wsłuchiwałam się w opowieści Em na temat jej kiwającego się zęba lub odpowiadałam na pytania w kwestii mojego zdrowia. Mama siedziała obok mnie cały czas głaszcząc mnie po włosach, a reszta odwiedzających mnie osób znalazła sobie miejsce w dole łóżka przy moich nogach. Następnie dziewczyny zaczęły opowiadać o Loganie, który od akcji z Harrym nawet nie patrzy w ich stronę i omija je szerokim łukiem, o okrutnych nauczycielach robiących im kartkówki na każdej możliwej lekcji oraz o balu maturalnym do którego zostały tylko cztery dni. Próbowałam skupić się na tym co mówiły, jednak mój wzrok zawiesił się na Harrym i Lou, rozmawiających o czymś zawzięcie z Lukiem. Co oni od niego chcieli? Harry widząc, że mu się przyglądam uśmiechnął się do mnie, a ja momentalnie się zarumieniłam wracając spojrzeniem na damską część naszego grona. <br />
- Myślę, że pannie Meg należy się chwila odpoczynku - W sali zrobiło się cicho, a spojrzenia wszystkich zwróciły się w stronę drzwi, przez które wszedł lekarz trzymając w ręce kartę informacyjną. Był na prawdę przystojny. Miał intensywnie niebieskie oczy, a jego blond włosy sterczały na wszystkie strony, co wyglądało nawet pociągająco. Był może o kilka lat ode mnie starszy, a już zdążył zdać medycynę, nieźle.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5jdexpI8C0v9vKAAEfbA0q4cc6WAAG28tuQ8k08EpykBOmV_-51VwM261m21ZuXPH149x0pTYnedNihOaLH0Gf537OdgkLsEVRlutE8ThCrUvzrWhrfhi-38HeVzSmZ4YiHRAB0yvrg/s1600/BeFunky_blondyn+2.jpg.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5jdexpI8C0v9vKAAEfbA0q4cc6WAAG28tuQ8k08EpykBOmV_-51VwM261m21ZuXPH149x0pTYnedNihOaLH0Gf537OdgkLsEVRlutE8ThCrUvzrWhrfhi-38HeVzSmZ4YiHRAB0yvrg/s1600/BeFunky_blondyn+2.jpg.jpg" height="320" width="236" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Andrew White</td></tr>
</tbody></table>
- Do zobaczenia jutro córeczko. Gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń - Mama przyciągnęła mnie w swoje ramiona cmokając mnie w czoło.<br />
- Dobrze, dzięki mamuś - Odwzajemniłam uścisk, po czym przytuliłam do siebie Lily i Ash.<br />
- Nie powiem, ten lekarz to całkiem fajny jest - Jej brwi uniosły się znacząco w górę, na co zgromiłam ją spojrzeniem i zachichotałam.<br />
- Jak uda mi się wyciągnąć od niego numer telefonu obiecuję,że będziesz pierwszą osobą, która go dostanie - Ashley zaśmiała się, po czym razem z Lily wyszły z sali.<br />
- Meg? - Em podeszła do mnie, a ja popatrzyłam na nią wyczekująco.<br />
- Wracaj szybko do domu, dobrze? - Przytuliłam ją najmocniej jak tylko umiałam.<br />
- Dobrze. Bardzo cię kocham i opiekuj się mamusią, dobrze? - Pocałowałam ją w głowę.<br />
- Dobrze, ja ciebie też kocham - Wręczyła mi do ręki rysunek, na którym widniała cała nasza rodzina łącznie z Harrym trzymającym mnie za rękę. Czując łzy pod powiekami pomachałam dziewczynce, która podskakując dołączyła do mamy, po czym wyszły pozostawiając mnie samą z czwórką chłopaków.<br />
- Pa Meg, wracaj szybko do zdrowia, bo już nie wytrzymuje sam z tym tam - Lou podszedł do mojego łóżka i przytulając mnie skinął głową w stronę Harrego, na co wybuchłam śmiechem.<br />
- Nie dziwię ci się - Cmoknęłam go w policzek, a szatyn wyszedł machając mi i po drodze zabrał ze sobą Luke'a. Chciałam zaprotestować, jednak zanim zdążyłam się odezwać, już ich nie było.<br />
- Jestem doktor White, ale możesz do mnie mówić Andrew. Nie obrazisz się jeśli będę do ciebie mówić po imieniu, prawda? - Powiedział lekarz, a ja kiwnęłam głową zapatrzona w jego oczy. Jak można mieć tak wyrazisty błękit?! Nawet Lou czy Niall takiego nie mają. Harry prychnął pod nosem, na co obydwoje przenieśliśmy na niego swoje spojrzenia.<br />
- Czy coś się stało? - Powiedział spokojnie White uśmiechając się lekko do obserwującego nas bruneta.<br />
- Tak - Odpowiedział Harry, po czym wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.<br />
- Masz bardzo wybuchowego chłopaka - Usłyszałam nad sobą, rumieniąc się z zażenowania.<br />
- Ja...przepraszam - Zająkałam się nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Mężczyzna uśmiechnął się znad karty, na którą właśnie coś wpisywał.<br />
- Nie masz za co, może i jest...niepohamowany, ale mało który chłopak siedzi przez bite trzy dni przy swojej dziewczynie nie odchodząc od niej nawet na krok - Mrugnął do mnie, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona.<br />
- Przez cały ten czas Harry przy mnie siedział? - Spojrzałam na niego, ale on tylko kiwnął głową i powtórnie powrócił do swojej pracy. Opadłam na poduszkę biorąc z powrotem rysunek od Emily i przyglądając się naszym splecionym dłonią, a na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
* Z punktu widzenia Harrego *</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wyszedłem od Meg trzaskając drzwiami. Ten cały White mnie wkurwiał, a na dodatek Megan nie odwracała od niego wzroku zapatrzona jak w obrazek. Wyraźnie słyszałem o czym rozmawiały z Ashley i prędzej to on trafi na jej miejsce niż pozwolę brunetce wziąć jego numer. </div>
<div style="text-align: left;">
- Stary, wszystko ok? - Louis podszedł do mnie kładąc mi rękę na ramieniu. Przejechałem dłońmi po włosach siadając na jednym z krzeseł na korytarzu. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie podoba mi się ten cały lekarz. Dobiera się do Meg </div>
<div style="text-align: left;">
- Harry przesadzasz. To lekarz, musi ją zbadać i opatrzyć </div>
<div style="text-align: left;">
- To niech pielęgniarki do tego zawoła - Byłem już na granicy wytrzymałości. Tomlinson zaśmiał się siadając obok mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- I co? Dowiedziałeś się od niego czegoś więcej? - Chodziło mi o Luke'a. W sali wypytaliśmy go o wypadek. Chłopak nie chciał z nami rozmawiać, ale akurat w tej kwestii nie miał nic do gadania. Po drugie jeśli myślał, że mi tak wspaniale się z nim konwersowało, to był w kurewsko wielkim błędzie. Blondyn odpowiedział nam tylko na ważne pytania, które w jakiś sposób mogłyby wskazać, że próba zabicia Meg była zamierzana. Aż mnie krew zalewała kiedy o tym myślałem, jednak po jego streszczeniu wydarzeń nie było w tym nic szczególnego czy wartego uwagi. Gdy zostałem jeszcze z Megan w sali, a Lou z blondaskiem wyszli na korytarz, starszy ostrzegł go, by trzymał się od niej z daleka. Nie chciałem żeby dziewczyna nabrała podejrzeń, dlatego poprosiłem przyjaciela by się tym zajął, a sądząc po tym, że już go tu nie było, Tomlinson zrobił to skutecznie. Jednak było coś, co nie dawało mi spokoju od trzech dni i raczej nigdy mi go nie da. To Luke uratował Meg, gdy ja jak ostatni dupek zostawiłem ją samą. To Luke przywiózł ją do szpitala i zatroszczył się o nią, gdy ja okradałem sejf i topiłem swoje smutki w alkoholu. To z nim powinna być, nie ze mną. Kiedy dziewczyna się obudziła nie wiedziałem co mam robić. Chciałem wpić się w jej idealne usta, lecz z drugiej strony nie chciałem spotkać się z jej odrzuceniem. Mogła być na mnie obrażona, zła, skrzywdzona, że pozostawiłem ją bez względu na konsekwencję, ale nie była. Dostałem od niej drugą,trzecią, a może i piątą szansę, dlatego już więcej nie spieprzę. W tym samym czasie drzwi z numerem 243 otworzyły się, a ze środka wyszedł Andrew z tym swoim pedalskim uśmieszkiem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie widzę żadnych nowych objawów, a jej stan jest stabilny. Zostanie w szpitalu jeszcze jutro na obserwację, a wieczorem zostanie wypisana. Przekażą to panowie matce Megan, czy mam zrobić to osobiście? - Odetchnąłem z ulgą słysząc jego słowa, ale przy końcówce moje usta zacisnęły się w cienką linię.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przekażemy - Odpowiedział szybko za mnie Louis.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mogę do niej wejść? - Spytałem. White zastanawiał się przez chwilę czytając coś w karcie.<br />
- No dobrze, ale dosłownie na 5 min., bo zaraz przychodzą pielęgniarki podać lekarstwa - Powiedział, po czym odszedł. Siedział tam przez 10 minut jak nie więcej i nawet lekarstw jej w tym czasie nie podał?! To co on kurwa tam robił?! Otworzyłem pewnie drzwi zderzając się spojrzeniem z Meg, na której twarzy natychmiast pojawił się uśmiech, ale moją uwagę przykuła jej ręka chowająca coś szybko pod poduszkę. Czułem jak ogarnia mnie furia, a moje oczy momentalnie robią się czarne. </div>
<div style="text-align: left;">
- Co tam masz, kochanie? - Starałem się brzmieć jak najbardziej spokojnie, ale mój wzrok chyba wszystko zdradził, gdyż Meg od razu spoważniała kuląc się głębiej w pościeli. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nic - Przełknęła głośniej ślinę, a ja zbliżyłem się do niej. Nie będziemy się tak bawić, nie ma kurwa mowy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co. Tam. Masz ? - Spytałem głośniej akcentując wyraźnie każdy wyraz, a kąciki moich ust uniosły się w górę tworząc szatański uśmieszek.</div>
<div style="text-align: left;">
- Harry przestań... - Dziewczyna próbowała mnie odepchnąć, a w jej oczach panował strach. Złapałem mocno za jej nadgarstek wyginając jej rękę do tyłu i sięgając po zwiniętą kartę papieru spoczywającą pod głową Meg. Dziewczyna syknęła, jednak nie przejąłem się tym zbytnio.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co to kurwa jest?! - Wydarłem się, nie będąc w stanie nad sobą zapanować. </div>
<div style="text-align: left;">
- Harry to nie tak, to.. - </div>
<div style="text-align: left;">
- To jego numer, prawda?! Nie będziesz z nim kurwa rozmawiała nawet na żywo! - Przedarłem kartę na pół, potem na cztery części, sześć. Nie obchodziło mnie co na niej było, ona nie będzie kurwa z nikim gadała poza moimi plecami, a już na pewno nie z tym chujem! Zabiję go własnoręcznie jak stąd wyjdę, może być pewien! </div>
<div style="text-align: left;">
- Harry przestań! Przestań! Błagam cię! - Meg rzuciła się na mnie, a łzy spływały po jej czerwonych policzkach. Poczułem jak obkłada mnie swoimi małymi piąstkami po plecach, brzuchu, głownie, ale ja nie zamierzałem przestać. Dopiero po chwili uspokoiłem się widząc jak brunetka skuliła się na łóżku chowając twarz w dłoniach.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nienawidzę cię, nienawidzę cię, nienawidzę cię - Szeptała co chwilę zachrypniętym od płaczu głosem huśtając się na piętach niczym małe dziecko. Zdezorientowany przeniosłem spojrzenie z niej na strzępy papieru leżące u moich stóp, a moją uwagę przykuła moja własna, uśmiechnięta twarz namalowana dziecięcą kreską i kolorowymi kredkami. Schyliłem się po kawałek kartki rozchylając usta. O nie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nienawidzę cię, nienawidzę cię, nienawidzę cię </div>
<div style="text-align: left;">
- Meg, ja... - </div>
<div style="text-align: left;">
- Nienawidzę cię!!! - Dziewczyna wrzasnęła powodując natychmiastowe pojawienie się pielęgniarek. Dwie kobiety w podeszłym wieku patrzyły to na mnie to na zapłakaną brunetkę nie wiedząc co mają robić. </div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam, nie wiedziałem, że...</div>
<div style="text-align: left;">
- Wynocha!!! Nienawidzę cię, słyszysz?! Nienawidzę! - Jedna z pielęgniarek podeszła do szafki wyciągając z niej długą igłę i zanim zdążyłem zaprotestować wbiła ją w ramię zdezorientowanej Meg. Po chwili dziewczyna uspokoiła się opadając na łóżko, a jej powieki zaczęły się zamykać pod wpływem środka uspokajającego. Wiedziałem, że za chwilę spadnie na podłogę, dlatego złapałem ją w ramiona amortyzując upadek. Ostatkiem sił Meg popatrzyła w moje oczy wyszeptując ostatnie 'nienawidzę cię' zanim zasnęła z głową na moich kolanach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://media2.giphy.com/media/2am71xAH70b16/200.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://media2.giphy.com/media/2am71xAH70b16/200.gif" height="180" width="320" /></a></div>
<br />
<b><i>Czytasz = komentujesz = szybciej rozdział ;)</i></b><br />
<i>+ mam pytanko: Założyć twittera każdemu z bohaterów czy tylko jednego wspólnego? Pomóżcie! :D</i><br />
Sorry za wszystkie błędy (wiem, że jest ich dużo) ale coś mi się komputer spieprzył, dlatego poprawię je później, obiecuję :/<br />
<div dir="rtl" style="text-align: right;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-42875839136520376332014-08-18T22:14:00.001+02:002014-08-19T12:25:41.284+02:00Rozdział 15<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: center;">
* Z punktu widzenia Harrego *</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
- Meg? - Razem z dziewczyną przyciśniętą do mojego ciała odwróciłem się w stronę z której dochodził głos. Wyczułem jak mięśnie brunetki napinają się, a jej twarz zastyga w szoku. Co kurwa? Megan zaczęła się trząść nie mogąc wypowiedzieć słowa, gdy dobrze zbudowany blondyn podszedł do nas stając w odległości kilku metrów. <br />
- Luke...ja... - Wpatrywała się w niego wielkimi oczyma. Obserwowałem jak dziewczyna w jednej sekundzie robi się blada, a jej wzrok skanuje przybyłego chłopaka w otępieniu. Schowała się głębiej w moich ramionach, a ja nie wiedziałem co się dzieje. Poznawałem tego chłopaka, był jednym z jej przyjaciół. Czego on kurwa od niej chciał? W tym samym momencie chłopak prychnął i obrócił się w stronę z której przyszedł, a Meg wyrwała się z mojego uścisku. <br />
- Luke...ja...to nie tak jak myślisz... - Podeszła do niego obracając go w swoją stronę. Co jest kurwa grane?! <br />
- Nie tak jak myślę?! Nie tak kurwa jak myślę?! - Krzyknął, na co poruszyłem się niespokojnie, jednak nie ruszyłem się z miejsca. <br />
- To nie tak, daj sobie wytłumaczyć, proszę - Usłyszałem załamujący się głos Meg. Chłopak znów prychnął strzepując ręce brunetki z jego ramion. <br />
- Jesteś żałosna Meg. Boże, jaki ja jestem naiwny! Ha! Wierzyłem ci, że to co mówisz jest prawdą! Że na prawdę zależy ci na mnie, że mnie kurwa kochasz! Boże! - Złapał się za włosy, a ja poczułem jak wypełnia mnie złość. Jak to kurwa ona go kocha?! <br />
- Luke, ale ja cię kocham - Chyba się kurwa przesłyszałem! <br />
- Właśnie widzę. Nie kochasz mnie w taki sposób jak ja kocham ciebie. Widziałem jak na niego patrzysz! Nie waż się mi do jasnej cholery mówić że mnie kochasz! - Dziewczyna trzęsła się z powodu wypływających z niej łez, a jej spojrzenie utknęło gdzieś w oddali.<br />
- Jesteś dziwką, która na dodatek puszcza się z mordercą! Jesteś psychiczny! - Zwrócił się w moją stronę, a moja cierpliwość w tym samym momencie się skończyła. Podszedłem do nich jednym ruchem chowając zdezorientowaną dziewczynę za swoim ciałem, a moja rozpędzona pięść zderzyła się ze szczęką blondaska.<br />
- Ty chuju! Jak śmiałeś się tak odezwać do mojej dziewczyny!? - Waliłem go bez opamiętania, jednak on wcale nie był lepszy. Bronił się i to nawet całkiem dobrze. Oberwałem w niektóre miejsca raz czy dwa, nic wielkiego. Krew we mnie buzowała, a moje oczy były całe czarne, czułem to. Poczułem czyjeś drobne dłonie na swoich ramionach próbujące odsunąć mnie od tego sukinsyna, jednak nie przejąłem się nimi dalej uderzając. <br />
- Harry! Harry przestań, błagam! Zabijesz go! - Piskliwy głos Meg zabrzmiał w mojej głowie. Spojrzałem na nią kątem oka, ale ta chwila nieuwagi wystarczyła bym oberwał pożądnie w szczękę zataczając się do tyłu.<br />
- Jesteś pojebany! Zostaw ją w spokoju! Nie zasługujesz na nią! Skrzywdzisz ją! Zniszczysz jej życie i doprowadzisz do obłędu! - <br />
- Na prawdę? Bo jeszcze półtorej godziny temu gdy doprowadzałem ją do orgazmu nie wydawała się być tym jakoś bardzo pokrzywdzona - Uśmiechnąłem się zwycięsko, a z jego twarzy odpłynęły kolory tak samo jak z twarzy Meg. <br />
- Ty szumowino! - Zamierzał się na mnie rzucić, lecz brunetka w jednej chwili stanęła pomiędzy nami przenosząc spojrzenie z jego na mnie. Gdy zobaczyłem w jakim była stanie poczułem uścisk w sercu. Z jej wystraszonych, czerwonych oczu płynęła fala łez zabierając za sobą cały makijaż, który jeszcze chwilę temu był na jej powiekach. Jej całe ciało dygotało jak nie z zimna to najnormalniej w świecie ze strachu. Widziałem to w jej oczach. Bała się mnie.<br />
- Macie natychmiast przestać! - Krzyknęła pewnie skupiając całą naszą uwagę na swojej kruchej osobie. <br />
- Oboje jesteście pojebani! - Luke odwrócił się na pięcie i kulejąc ruszył w stronę z której przyszedł. Meg cały czas stała w miejscu a jej wzrok znów spoczął na mnie. <br />
- Musiałeś?! Jesteś kompletnym kretynem! - Powiedziała cicho, zachrypniętym od płaczu głosem, a w jej oczach wezbrały się nowe łzy. Chciałem podejść do niej i ją przytulić, ale w ostatniej chwili dziewczyna odsunęła się i zaczęła iść za blondynem. No chyba kurwa nie. <br />
- Meg, masz tu do mnie wrócić, natychmiast! - Krzyknąłem za nią, jednak dziewczyna niewzruszona szła dalej. Teraz to mnie już wkurwiła. <br />
- Wracaj tu słyszysz!? Masz natychmiast wsiąść do tego pieprzonego samochodu albo -<br />
- Albo co!? - Odwróciła się w moją stronę pokazując mi środkowy palec, po czym zniknęła za zakrętem. To się kurwa doigrała. Kopnąłem ze złości w Range Rovera, który od razu zaczął nieprzyjemnie piszczeć. Klnąc pod nosem wsiadłem do samochodu odjeżdżając spod jej domu z piskiem opon i skierowałem się do mojej posiadłości. Chciałem dać jej nauczkę. Jeśli ten kutas ją powyzywa i pobije będzie wiedziała, że następnym razem ma się mnie słuchać, proste. Zależy mi na niej, ale nie pozwolę sobie na takie zachowanie zwłaszcza przez Meg. Wyjąłem telefon wybierając numer Louis'a.<br />
- Siema Styles! I jak tam? Kolacja udana? - <br />
- Za 5 minut widzę was wszystkich w moim gabinecie - Warknąłem, a Lou w jednej chwili zamilkł dosłownie wbity w ziemię.<br />
- Ale - Zanim zdążył dokończyć nacisnąłem czerwoną słuchawkę kończąc połączenie. Po piętnastu minutach ryzykownej jazdy znalazłem się w końcu w domu. Pani Nelson zatrzymała mnie w hallu pytając o kolację, jednak zignorowałem ją idąc prosto do gabinetu, w którym powinien już czekać cały gang. Jeśli ich nie było, mieli kurwa poważny problem. Otworzyłem drzwi, a od razu cztery pary oczu zwróciły się w moją stronę. Przeszedłem przez pokój czując jak mimowolnie zawładnął nimi strach.<br />
- O co biega? - Uniosłem czarne tęczówki na Zayn'a zabierającego głos.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH3XxSpcOOESvUXzGVCUEufLDE1-0qSNP7Ioc0SlokC-kyEcSvxv50a6Iy_kFZBDckQDTVTuDbJ6SsZok4mKilP1RiqLkjzdkjfALVTLHNLwP3f0PzJoYFrHZ-a9uX1Yo5rTh4yUjK1fE/s1600/Harry-Styles-red-carpet-no-smile.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH3XxSpcOOESvUXzGVCUEufLDE1-0qSNP7Ioc0SlokC-kyEcSvxv50a6Iy_kFZBDckQDTVTuDbJ6SsZok4mKilP1RiqLkjzdkjfALVTLHNLwP3f0PzJoYFrHZ-a9uX1Yo5rTh4yUjK1fE/s1600/Harry-Styles-red-carpet-no-smile.gif" height="177" width="320" /></a></div>
- Idziemy na akcję - Złączyłem dłonie uśmiechając się chytrze. Chłopcy popatrzyli po sobie, po czym skupili się na omawianym przeze mnie planie. A plan był prosty. Dziś w nocy będzie przejeżdżała przez obrzeże miasta ciężarówka z forsą do banku. Przy wyjeździe będzie czekała druga, taka sama, do której przepakują sejf w dalszą drogę. Plan polegał na tym, żeby dotrzeć tam przed nią i pozabijać ludzi czekających na pierwszą ciężarówkę, a potem zrobić to samo z osobami z pierwszej. Proste, ale krwawe, a ja właśnie tego potrzebowałem. Nie znaczyło to oczywiście, że nie będzie ryzykownie i niebezpiecznie co jeszcze bardziej podkręcało sprawę. Przyjaciele oczywiście kiwnęli głowami na znak, że rozumieją, dlatego już po chwili jechaliśmy autostradą do wyznaczonego przeze mnie miejsca. Ja i Niall jechaliśmy samochodem Tomlinsona, który kierował. Widziałem cały czas po jego minie, że ma ochotę się odezwać, ale na szczęście tego nie robił. Lepiej dla niego. Liam wraz z Zaynem byli tuż za nami w samochodzie Malika. Gdy dojechaliśmy na miejsce schowaliśmy auta pomiędzy garażami obserwując nasz cel, który stał kilka metrów dalej. W samochodzie wyjaśniłem chłopakom, że w ciężarówce powinno być trzech może czterech ochroniarzy. Nie myliłem się. Dwóch, przysadzistych facetów z bronią w ręku maszerowała dookoła samochodu, natomiast jeden przysypiał za kierownicą. Byliśmy tu z trzydziesto-minutowym wyprzedzeniem, dlatego nie obawiałem się pierwszej z ciężarówek. Mieliśmy wystarczająco dużo czasu na urządzenie pięknego przedstawienia. Załadowałem broń wskazując gestem ręki na Liama i Niall'a. Do nich należeli dwaj ochroniarze na zewnątrz. Zayn zajmował się śpiącym. Po potwierdzeniu przez chłopaków, że wszystko jasne Payne i Horan zbliżyli się w stronę pojazdu, a ich kule wystrzeliły z pistoletów trafiając prosto w zamierzany cel. Świetnie. Teraz kolej na Zayn'a. Mulat podszedł do drzwi od strony kierowcy, który wydawał się nic nie słyszeć i jednym sprawnym ruchem otworzył je strzelając zaskoczonemu ochroniarzowi prosto w głowę. Następna część planu polegała na przebraniu się Niall'a, Louis'a i Zayn'a w stroje zamordowanych i spokojne czekanie na pierwszą z ciężarówek. Ja razem z Liamem schowaliśmy się za jednym z metalowych garaży, by zaatakować od tyłu z zaskoczenia. Dlatego, gdy nasz cel wyłonił się zza zakrętu poczułem to zajebiste uczucie, towarzyszące podczas każdej akcji. Strach i adrenalina dosłownie szalały pod moją skórą prosząc o uwolnienie w postaci tego jednego cholernego strzału. Kiedy czterech nic nie podejrzewających ochroniarzy otworzyło sejf, krzyknąłem " Już! ", wypuszczając kulę dla jednego z nich, która trafiła idealnie w sam środek pleców. Po kilku następnych strzałach, wszystkie ciała leżały już na podłodze, a pieniądze przełożone do naszych samochodów. Po udanej akcji udaliśmy się do klubu, by uczcić zwycięstwo. Zaciągnąłem się przyjemnym zapachem wódki kiedy miałem nachylić do spierzchniętych warg szklankę. W tym samym momencie telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. <br />
- Stary! Wyłącz tę kupę gówna! - Pijany już Louis krzyknął przedzierając się przez głośną muzykę. Bez zastanowienia rozłączyłem połączenie. Podczas wypijania przeze mnie drugiej szklanki alkoholu I-phone znów zaświecił, a ten sam numer pojawił się na wyświetlaczu. No co jest kurwa!? Westchnąłem, odbierając go.<br />
- Styles, słucham? - Rzuciłem poirytowany obserwując jak Horan z Malikiem wypijają nawzajem swoje drinki trzymając się pod ramię.<br />
- Harry? Tu mama Meg - Usłyszałem po drugiej stronie ciężki, ochrypły głos kobiety, a świat wokół mnie jakby się zatrzymał. To nie była ta sama Jen, którą słyszałem kilka godzin temu, nie jej głos. Chociaż wiedziałem, że tak na prawdę właśnie rozmawiam z osobą za którą się podała. Ale po co ona...<br />
- Meg miała wypadek. Jej stan jest krytyczny - Powiedziała, a moje serce dosłownie stanęło.<br />
<br />
<i><b>Czytasz = komentujesz = szybciej rozdział ;)</b></i><br />
<i><b><br /></b></i>
<b>Hejo :) Bardzo bardzo bardzo wam dziękuję za cudowne pomysły na ten rozdział! Jak widzicie użyłam kilku z nich ;) I co myślicie? Ja osobiście niezbyt się z niego cieszę bo jest dużo błędów i powtórzeń i ogólnie jest krótki :/ W tym rozdziale mieliśmy bardziej do czynienia z tą 'mroczną' stroną Harrego, która nawiasem mówiąc mi się podoba xd (ciiicho ;p </b><b>wiem, że wam też ^^) Luke zrobił niespodziewane </b><b>wejście smoka, Meg zbuntowała się Stylesowi, a Harry ją olał bez względu na konsekwencje! Panie i pan</b><b>owie takie rzeczy tylko w Abducted xd O właśnie! Miałam wam przypomnieć, więc to robię :] Na samym dole bloga jak zjedziecie aż na sam sam sam dół widnieje tabela z obserwatorami. Jak na razie trochę świeci pustkami *oprócz czterech osób którym bardzo dziękuję*, a wiem, że są tu u mnie stali czytelnicy dlatego fajnie by było widzieć was w tym zacnym gronie :D ode mnie na dzisiaj tyle, całuski :*</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-47851051092590695522014-08-16T23:31:00.000+02:002014-08-18T18:42:55.976+02:00Rozdział 14<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: center;">
* Z punktu widzenia Harrego *</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Od razu po odwiezieniu Meg wróciłem do domu, w którym czekali już na mnie chłopaki. Byłem wręcz wkurwiony po porannym telefonie Zayn'a. Jeden z naszych najbardziej dochodowych klientów został zamordowany. Wszedłem do przestronnego salonu trzaskając wcześniej drzwiami. Moi przyjaciele zamilkli obserwując dokładnie moje ruchy, gdy jednym skinieniem posłałem ich do gabinetu.<br />
- To co robimy? - Spytał Malik, gdy usiadłem na skórzanym obrotowym fotelu.<br />
- To dość oczywiste. Zabijamy - Odezwał się Lou z chytrym uśmieszkiem na ustach.<br />
- Nie wiemy kto za tym stoi. Jeśli gang i to dużo potężniejszy od naszego to mamy przejebane - Wiedziałem,że Liam miał rację, ale podświadomość jak zwykle kazała mi działać impulsywnie. Zlikwidować. Kurwa mać!<br />
- Harry? - Znów zapadła cisza, a spojrzenia całej czwórki zwróciły się w moją stronę wyczekując na odpowiedź. Westchnąłem.<br />
- Czekamy - Powiedziałem po chwili będąc pewnym swojej decyzji.<br />
- Jeśli to nowy gang musimy być ostrożni. Najpierw zbadamy sprawę, potem będziemy działać. Niall, Zayn zajmiecie się zebraniem informacji na temat naszych gości - Obydwoje kiwnęli głowami uśmiechając się przebiegle, po czym opuścili pomieszczenie.<br />
- Liam, masz popytać inne gangi czy nie wiedząc czegoś ciekawego w tej sprawie i w razie zagrożenia przekonać ich do współpracy - Brunet słysząc swoje zadanie przełknął nerwowo ślinę, po czym na jego twarz wpłynął chytry uśmieszek.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6bfJG3CrrtMDzVe12jjm-bFmq6abNfh6O03MI0lyTi281UpYpJ87AjSONCFFhy91nCnULVrsm-V1R_VNuRsB2efn7j1v0EbqWGK8yzGlRz9MYeCwjxHS3kTvavJ4L4qTNRz0LKf7z2oX7/s1600/Jade+i+Lou.png" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6bfJG3CrrtMDzVe12jjm-bFmq6abNfh6O03MI0lyTi281UpYpJ87AjSONCFFhy91nCnULVrsm-V1R_VNuRsB2efn7j1v0EbqWGK8yzGlRz9MYeCwjxHS3kTvavJ4L4qTNRz0LKf7z2oX7/s1600/Jade+i+Lou.png" height="200" width="188" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Miki i Lou <3</td></tr>
</tbody></table>
- Uważaj na siebie stary - Klepnąłem go w ramię.<br />
- Tylko mi się tutaj nie rozklejaj, Styles - Strzepnął moją rękę i wyszedł. Zostałem z Tomlinsonem sam.<br />
- Dobra stary, ja spadam, bo mi się spieszy - Uniosłem brwi w zdziwieniu.<br />
- Nowa dupa, Tomlinson? - Na moją uwagę chłopak spoważniał i odwrócił wzrok na ścianę.<br />
- Chyba tym razem to coś więcej. Myślę, że Miki jest tą jedyną - Kiwnąłem głową obserwując jak Louis się rumieni.<br />
Miłość jest nic nieznaczącym gównem. Brzemieniem, którego trzeba się jak najszybciej pozbyć. Człowiek staję się wtedy słaby, rozproszony, nic nie znaczący. Wypowiadając w głowie życiową formułkę przed oczami pojawiła mi się rozpromieniona postać Meg. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Wczorajsza noc była jedną z najlepszych w moim marnym, bezwartościowym życiu. Gdy rano obserwowałem śpiącą brunetkę dotarło do mnie, że mógłbym się tak budzić codziennie. Dlatego chyba najwyższy czas porzucić dawno wymyślone przeze mnie postanowienie i w końcu zacząć żyć. I kochać.<br />
- Poczekaj chwilę - Zostawiłem przyjaciela i pobiegłem do sypialni wyjmując z garderoby dwa garnitury.<br />
- Czarny czy popielaty? -<br />
- Serio? Zależy gdzie się wybierasz - Prychnął rozbawiony.<br />
- Do Meg na kolację - Mina Louis'a była niezapomniana, gdy ja tylko wzruszyłem niedbale ramionami.<br />
- Oż kurwa, nie mów że - Kiwnąłem głową, zanim mój przyjaciel zdołał dokończyć. Lou wybuchnął śmiechem, który rozniósł się po całym domu.<br />
- Boże, dziękuję ci, że pozwoliłeś mi dożyć dni, w których mój najlepszy przyjaciel, Harry Styles się zakochał! - Szatyn uniósł ręce ku górze.<br />
- Dobra, a teraz spadaj. Miłego bzykanka - Wypchnąłem czerwonego ze złości Louis'a za drzwi.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQXxaHnZH_2ToDrFgNcw6_Vknd5VEd-WX02CVGNt3k4VcNeZCTXtUfcRtmTvserMH-Rk9cxHT3qt67sQAVO9Ue1lX7CAJGIhgEGiKF78Fg8IgVgTMemzOv4m37LeZeYv6VJuZZlwsBekyU/s1600/harry-styles-modeling-gifs-banghowell.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQXxaHnZH_2ToDrFgNcw6_Vknd5VEd-WX02CVGNt3k4VcNeZCTXtUfcRtmTvserMH-Rk9cxHT3qt67sQAVO9Ue1lX7CAJGIhgEGiKF78Fg8IgVgTMemzOv4m37LeZeYv6VJuZZlwsBekyU/s1600/harry-styles-modeling-gifs-banghowell.gif" height="132" width="320" /></a>- Już ci coś powiedziałem na ten temat! - Krzyknął poirytowany.<br />
- I tak wiem, że to robicie - Zaśmiałem się, a Tomlinson zamilkł. Po chwili rozległy się kroki chłopaka, który zmierzał zapewne w stronę wyjścia.<br />
- I weź czarną! - Usłyszałem zanim powtórnie zostałem sam.<br />
<br />
<i>Harry Styles się zakochał.</i><br />
<i></i><br />
<i></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
* Z punktu widzenia Meg *</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Od piętnastu minut chodziłam niespokojnie po całym domu. A jak Harry nie przyjdzie? Na jego twarzy widziałam zwątpienie, gdy spytałam o jego obecności na kolacji.<br />
- Po co mnie w to ubrałaś mamo? Wyglądam jak lizak! - Emily od dłużej chwili miała ogromne pretensje do rodzicielki o jej ubiór. Według mnie wyglądała uroczo w białej sukience z żółtymi kwiatami, chociaż trochę zbyt słodko. Ja zdecydowałam się ubrać dzisiaj w granatową, przewiewną sukienkę z czarnymi szpilkami.<br />
- Bo będziemy mieć gościa kochanie, zrozum to w końcu - Powiedziała zrezygnowana kobieta po raz tysięczny układając wysmykujące się włosy dziewczynki z luźnie spiętego warkoczyka.<br />
- I co? To moja wina? - Em przewróciła oczami, na co wybuchnęłam śmiechem. Przynajmniej ona była wyluzowana.<br />
<a href="http://data2.whicdn.com/images/131983091/large.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://data2.whicdn.com/images/131983091/large.jpg" height="320" width="228" /></a>Ja natomiast z każdą następną minutą coraz bardziej się denerwowałam. Bałam się odpowiedzi Harrego w sprawie jego rodziny, wykształcenia, w przede wszystkim życia. Były to dla niego ciężkie tematy, wiedziałam o tym. Jednak obydwoje wiedzieliśmy, że nie to się liczyło. Od tej kolacji zależało moje zdanie o Harrym i dalsze postępowanie. Dzisiejszego wieczoru dowiem się zapewne więcej rzeczy niż bym chciała. Moja mama na pewno przeprowadzi krótkie przesłuchanie, byłam tego pewna. Miałam nadzieję, że aktualnie Harry zajęty był wymyślaniem jakiegoś dobrego scenariusza, który następnie sprzeda mojej rodzicielce. Nie powie jej przecież o gangu, morderstwach, nielegalnych wyścigach i przede wszystkim naszej ostatniej nocy. Wspominając ją w mojej głowie pojawiła się kolejna, nie dająca mi spokoju myśl. Co właściwie jest między nami? Jak Harry będzie się zachowywał w stosunku do mnie? Oczywiście o ile w ogóle przyjdzie. W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi, a niewidzialny kamień spadł z mojego serca.<br />
- Ja otworzę! - Krzyknęłam i prawie rzuciłam się do drzwi szybko je otwierając. Gdy tylko to zrobiłam zostałam niespodziewanie przyciągnięta przez czyjąś ciepłą dłoń, zderzając się z rozgrzanym torsem, a spierzchnięte, malinowe usta zaatakowały moje, pozbywając mnie tym samym oddechu. W tej samej chwili zegar wybił godzinę 18. <br />
- Zawsze zjawiasz się tak punktualnie i całujesz każdego kto otworzy ci drzwi? - Uśmiechnęłam się do bruneta stojącego przede mną, a jego intensywnie zielone oczy dosłownie wypalały mnie na wylot.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
- Chyba tak i nie. Na posmakowanie tych warg trzeba sobie zasłużyć - Wzruszył ramionami jeszcze szerzej się uśmiechając. Parsknęłam, wpuszczając Harrego do środka. Zaraz w hallu pojawiła się moja rozpromieniona matka z naburmuszoną Emily przy boku.<br />
- Dobry wieczór - Harry uśmiechnął się zniewalająco, ukazując dwa urocze dołeczki. Miał na sobie czarne, obcisłe rurki i czarną elegancką marynarkę z białym t-shirtem pod spodem. W ręku trzymał dwie czerwone róże i ogromnego lizaka. <br />
- Bardzo miło panią znów widzieć - Podał jeden z kwiatków kobiecie, na co ta lekko się zarumieniła.<br />
- Dobry wieczór Harry, ciebie również. Oh, bardzo dziękuję jest przepiękna! - Nie no nie wieżę! Harry Styles właśnie omiótł moją mamę wokół swojego małego palca.<br />
- A to dla ciebie - Wyciągnął w stronę Em wielkiego lizaka, którego dziewczynka niechętnie chwyciła.<br />
- No mówiłam, że wyglądam jak lizak! - Odwróciła się idąc do kuchni, a ja razem z mamą zaniosłyśmy się śmiechem. Z moją siostrą nie poszło tak łatwo.<br />
- Idę poszukać jakiegoś wazonu, zaraz wracam - Kobieta odwróciła się i również zniknęła nam z oczu. Zostaliśmy sami. Harry wykorzystał chwilę i przyciągnął mnie do siebie patrząc mi prosto w oczy.<br />
- Ta jest dla ciebie - Chwyciłam różę zaciągając się jej zapachem.<br />
- Piękna, dziękuję - Powiedziałam po chwili unosząc spojrzenie w podejrzliwie błyszczące oczy Styles'a. Brunet nachylił się nade mną zahaczając swoimi mokrymi wargami o płatek mojego ucha. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz.<br />
- Wyglądasz zbyt seksownie w tej sukience. Jestem bardzo ciekawy co masz pod nią - Przejechał palcem po mojej nagiej skórze na plecach, pozostawiając w tym miejscu palący ślad. <br />
- Znalazłam! - Rodzicielka wróciła zadowolona, na co szybko odsunęłam się od Harrego czując piekące rumieńce pokrywające moją rozpaloną twarz. <br />
- Wszystko w porządku kochanie? Masz gorączkę? - Kobieta zaniepokojona popatrzyła na naszą dwójkę, a ja poczułam jak uchodzi ze mnie powietrze. Dosłownie czułam jak Harry zaciska swoje usta próbując opanować śmiech.<br />
- Nie, wszystko jest okey. Po prostu mi gorąco - Powiedziałam pewnie, na co mama kiwnęła tylko głową i ruszyła w stronę jadalni mówiąc nam żebyśmy poszli za nią do stołu. Kiedy jej sylwetka zniknęła za ścianą mój rozpędzony łokieć zderzył się z brzuchem Styles'a, który w tym samym czasie wybuchnął śmiechem. Popatrzyłam na niego stanowczo, na co znów nachylił się do mojego ucha.<br />
- W takim razie jeśli ci gorąco, nie będziesz miała nic przeciwko pozbyciu się twoich majtek, prawda? - ...co? Stałam jak sparaliżowana, nie mogąc wypowiedzieć nawet jednego słowa, gdy ręka Harrego zanurkowała pod moją sukienkę rozrywając cienki, koronkowy materiał. Poczułam chłód pomiędzy nogami, ale nie byłam w stanie się poruszyć. Co on kurwa robi!? Jednak w cokolwiek grał podobało mi się to. Chłopak odwrócił się ode mnie z chytrym uśmieszkiem na twarzy, chowając postrzępiony materiał do kieszeni w swojej marynarce, po czym zostawił mnie samą znikając w jadalni. Stałam jeszcze przez chwilę analizując całą sytuację.<br />
- No co jest z tobą Meg? Idziesz? - Em wychyliła się zza ściany, na co tylko kiwnęłam głową i ruszyłam za Harrym naciągając sukienkę jak najdłużej się da. Usiadłam przy stole złączając od razu nogi. Czułam się dosłownie naga.<br />
- Zatem powiedz mi Harry w jaki sposób poznałeś Megan? - Mama od razu przeszła do konkretów,gdy wszyscy zanurzyli widelce w przygotowanej przez nią lazanii. Jej pytanie trochę mnie zdziwiło. Wyraźnie pamiętałam dzień, w którym Styles wtargnął do mojego domu mówiąc mojej mamie, że jest moim kolegą ze szkoły. Chyba, że...wcale jej tego nie powiedział.<br />
- Poznaliśmy się na jednej z imprez, prawda Meg? - Jego zadowolone spojrzenie zderzyło się z moimi trochę wystraszonymi tęczówkami. Nie odpowiadając po prostu potwierdziłam lekkim skinieniem głowy przypominając sobie imprezę, o której mówił. Imprezę, na której zamordował człowieka. Ta kolacja będzie dłuższa niż mi się wydawało. W jednej chwili straciłam cały apetyt sięgając po kieliszek z szampanem. Musująca ciecz spłynęła przyjemnie po moim gardle wywołując natychmiastowe odprężenie.<br />
- Ile masz lat Harry? - Emily przerwała rozmowę nakładając już drugi kawałek lasagne.<br />
- 24 - Chłopak uśmiechnął się do niej przyjaźnie, po czym znów popatrzył w moje oczy, jakby pytając tym gestem, czy mi to nie przeszkadza. Wiedziałam, że jest ode mnie starszy, ale nie myślałam, że aż tak<br />
(Uwaga!!! Zmieniłam wiek Meg i jej przyjaciół na 19 lat! :) ) Uśmiechnęłam się lekko, czując dłoń Harrego zaciskającą się na moim kolanie.<br />
- Oh! Czyli zapewne pracujesz? - Moja mam na szczęście w ogóle nie przejęła się wiekiem bruneta, na co niesłyszalnie odetchnęłam.<br />
- Mam własną firmę. Styles Corporation może kojarzy pani? -<br />
- Oczywiście! I proszę, mów mi Jen - Nie wiedziałam, że zajmuje się czymś innym niż szefostwem w gangu, a już na pewno, że posiada własną firmę i to jedną z najbogatszych na świecie. Moje rozmyślenia przerwał palec Harrego zataczający ósemki po moim kolanie. Wciągnęłam głębiej powietrze, gdy ręka chłopaka zaczęła niebezpiecznie sunąć wzdłuż mojego uda wślizgując się pod materiał mojej sukienki. Zaczęłam wiercić się na krześle próbując złączyć nogi, jednak uścisk chłopaka był mocniejszy, przez co nie mogłam wykonać nawet najmniejszego ruchu. Wiedziałam, że od samego początku do czegoś dążył! Kurwa przecież to było takie oczywiste! Harry rozkraczył pod stołem moje nogi, a z moich ust wydostał się jęk, gdy jego palce niespodziewanie wsunęły się we mnie. Na szczęście ani Em, ani mama nie zwróciły na to uwagi. Rodzicielka była zbyt zajęta opowiadaniem o swojej pierwszej pracy i chwaleniem Harrego, że w tak młodym wieku zdążył tyle osiągnąć, by zauważyć moje dziwne ruchy i ogromne rumieńce na twarzy. Harry oczywiście cały czas kiwał głową z szelmowskim uśmiechem nie schodzącym z jego ust i odpowiadał na resztę pytań lub dopowiadał własne historie, a jego palce poruszały się we mnie zwinnie doprowadzając mnie do szaleństwa. W pewnym momencie brunet przestał, a jego palec zaczął przyjemnie pieścić moją łechtaczkę, na co zacisnęłam paznokcie na obrusie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://pornomemy.pl/wp-content/uploads/2013/12/masowanie-cipki-na-lekcji-angielskiego.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://pornomemy.pl/wp-content/uploads/2013/12/masowanie-cipki-na-lekcji-angielskiego.gif" height="158" width="320" /></a></div>
Przygryzłam wargi, by nie krzyczeć, a po moim ciele przepływały przyjemne dreszcze. Czułam jak odlatuję, a cały świat nagle gdzieś zniknął wraz z moją matką, Harrym i ich rozmową. Boże, przecież nie mogę dojść na oczach mojej rodziny! Harry przyspieszył swoje ruchy z powrotem wsuwając palce w moją cipkę i poruszając nimi w szybkim tempie. Zamknęłam oczy, gdy moje nogi zaczęły się trząść. W tym momencie już nie dbałam o to czy ktoś nas przyłapie, po prostu chciałam osiągnąć spełnienie. Moje paznokcie praktycznie przebijały obrus, a plecy wygięły w łuk czując jak orgazm rozchodzi się po całym moim ciele. Harry wyjął ze mnie palce, kładąc z powrotem swoją dłoń na moim kolanie, a ja oddychałam głęboko nie mogąc zaczerpnąć powietrza.<br />
- Przepraszam, muszę iść do toalety - Podniosłam się z krzesła, praktycznie wybiegając z jadalni. Wbiegłam na górę prosto do łazienki opierając się nad umywalką. Patrzyłam przez chwilę w lustro na moją czerwoną od wstydu twarz. Właśnie doszłam siedząc naprzeciwko mojej małej siostry i matki, które zdawały się być niczego nie świadome. Odkręciłam wodę nachylając się i opłukując twarz zimną wodą. W tym samym czasie drzwi od łazienki otworzyły się, a sylwetka Harrego pojawiła się za mną odbijając się w lustrze.<br />
- Jesteś kompletnym i... - Nie zdążyłam dokończyć, gdy usta chłopaka zaatakowały brutalnie moje, a ja zaskoczona jęknęłam prosto do nich. Styles podniósł mnie przytwierdzając plecami do twardej ściany.<br />
<a href="http://media.tumblr.com/08d0dafc762d9b32ed78fde74f8a533e/tumblr_inline_mhkpelBHB21qliq4b.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://media.tumblr.com/08d0dafc762d9b32ed78fde74f8a533e/tumblr_inline_mhkpelBHB21qliq4b.gif" height="151" width="320" /></a>- Jesteś idiotą - Powtórzyłam z łobuzerskim uśmiechem, gdy usta Harrego zaczęły obdarzać pocałunkami moją szyję pozostawiając na niej malinki.<br />
- Za to twoim - Ściągnął ze mnie sukienkę rzucając ją gdzieś za siebie.<br />
- To będzie szybkie kochanie, bo powiedziałem twojej mamie, że idę tylko sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku - Wymruczał mi do ucha, na co tylko kiwnęłam głową. Ściągnęłam z niego koszulkę, a Harry w tym samym czasie odpiął mój stanik. Wpiłam się znowu w jego usta, a chłopak jednym płynnym ruchem zsunął z siebie swoje spodnie i założył wcześniej przygotowaną prezerwatywę.<br />
- Nie mów, że to na dole ci się nie podobało - Powiedział nie przerywając pocałunku, na co tylko się uśmiechnęłam popychając go na zamknięty kibelek. Usiadłam na nim okrakiem poruszając się biodrami w przód i w tył, a z gardła Harrego zaczęły wydostawać się jęki.<br />
- Jeszcze polubisz bycie na dole, zobaczysz - Powiedziałam odwołując się do jego wczorajszych słów, po czym chwyciłam jego stojącego już członka celując nim w swoje wejście, a Harry uniósł biodra do góry wchodząc we mnie głębokim ruchem. Jęknęłam do jego ust, odchylając głowę do tyłu. Poruszałam się na nim powoli chcąc go mieć jak najgłębiej w sobie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB_N83wBcnAGmoQnRVpHMt-DiTPCVUZEnyFqLE8z0Y3MHBDEew-2tzuLwVBz93DfUD_1rpJO_qCjcZ5nvctBnR6y26fAUakEaJ0BE07oZaAaRSXn-MrMbEHNzwQsoolMx63WrEjYDFDgh7/s1600/tumblr_mmjl91Q7Kp1rum7cgo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB_N83wBcnAGmoQnRVpHMt-DiTPCVUZEnyFqLE8z0Y3MHBDEew-2tzuLwVBz93DfUD_1rpJO_qCjcZ5nvctBnR6y26fAUakEaJ0BE07oZaAaRSXn-MrMbEHNzwQsoolMx63WrEjYDFDgh7/s1600/tumblr_mmjl91Q7Kp1rum7cgo1_500.gif" height="160" width="320" /></a></div>
<br />
Harry przyspieszył ruchy, a ja nie musiałam długo czekać na orgazm rozchodzący się po moim ciele. Styles doszedł po mnie, a ja opadłam wykończona na jego nagi tors.<br />
- Kotku musimy wrócić na dół - Cmoknął mnie po chwili w czoło, na co wstałam ubierając na siebie z powrotem sukienkę i rzucając w Harrego jego ubraniem, zeszłam na dół z ogromnym uśmiechem na twarzy.<br />
<br />
Po niecałej godzinie Harry przeprosił, że musi już iść. Moja mama uściskała go na pożegnanie i oznajmiła, że może wpadać nawet codziennie, a Emily szepnęła mu coś do ucha, na co chłopak uśmiechnął się i spojrzał na mnie.<br />
- Myślisz? - Szepnął do niej.<br />
- Ja to wiem - Odpowiedziała, również na mnie zerkając.<br />
- To dobrze, bo ja ją też - Nie wiem o czym rozmawiali, ale poczułam jak moje policzki zalewają rumieńce wywołane jego słowami. Mogłam się tylko domyślać ich sensu. Wyszliśmy z Harrym przed dom, a brunet oparł mnie o maskę swojego samochodu zmniejszając dzielącą nas odległość.<br />
- Jeśli każda kolacja u ciebie w domu będzie wyglądać tak jak dzisiaj, to twoja mama ma jak w banku, że będę wpadał codziennie - Uśmiechnął się szelmowsko przyciskając swoje biodra do moich.<br />
- Śmieszne - Prychnęłam, a chłopak złączył nasze usta w długim pocałunku, który trwałby jeszcze dłużej gdyby nie męski głos dochodzący zza moich pleców.<br />
- Meg? - Wraz z Harrym odwróciliśmy się zaskoczeni widząc postać wyłaniającą się z ciemności. Luke.<br />
<br />
<b>Jej! Bum! Ha! Sia! Skończyłam xd :D Pisałam go dzisiaj przez cały dzień! :D I co myślicie? Ja uważam, że sceny w tym rozdziale wyszły mi nawet lepiej niż w 13 (if ju noł łot aj min ^^). No ale teraz pojawia się problem i wasza rola w tej sprawie: NIE MAM POJĘCIA CO NAPISAĆ W KOLEJNYM ROZDZIALE! Proszę pomóżcie mi, zadowolę się każdym pomysłem :( <3 Bardzo dziękuję za miłe komentarze pod trzynastką :) Macie racje, nie ma co przejmować się ich ilością :* Błagam was wspomóżcie jakimiś dobrymi pomysłami, bo inaczej stanę i długo nie zobaczycie nowego rozdziału, a mam czas weny :c :D. Branoc! :*</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-81664848842878854132014-08-13T19:00:00.000+02:002014-08-15T19:05:22.024+02:00Rozdział 13<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Po skończeniu przeczytaj notkę :)<br />
<br />
- Meg? - Spytał Harry, jakby nie wierząc, że na prawdę stoję przed nim. Szczerze? Sama w to nie wierzyłam.<br />
- Muszę ci coś wyjaśnić - Wyminęłam go nie patrząc mu w oczy i skierowałam się do przestronnego salonu. Chłopak zaraz znalazł się przy mnie, tak samo zdezorientowany jak ja sama. Usiadłam na wygodnej sofie, przenosząc spojrzenie na palący się kominek. Brunet zasiadł na fotelu przede mną, a ja czułam jego natarczywy wzrok na mojej osobie.<br />
- Dwa lata temu miałam chłopaka, Avan'a. Kochałam go. Był dla mnie całym światem, tak samo jak ja dla niego. Byłam inna, kompletnie nie przypominałam osoby, którą jestem teraz. Przed rozpoczęciem wakacji obiecaliśmy sobie, że wyjedziemy razem daleko stąd, tylko we dwoje. Jednak przed tym Avan miał jeszcze jeden jedyny wyścig. Wcześniej, pół roku przed nim, miał wypadek motocyklowy i niebezpieczne było powrócenie na tor, ale on mówił, że wie co robi. Powtarzał to cały czas, że wszystko będzie w porządku, że nic mu się nie stanie, że mnie kocha - Zrobiłam przerwę, by zaciągnąć głębiej powietrza, którego nagle zaczęło mi brakować. Poczułam coś mokrego na moich splecionych dłoniach, zaciśniętych mocno na materiale mojej sukienki. Łzy. Wyczułam niespokojny ruch Harrego, który zapewne nie wiedział co ma robić, a dalsza część historii była dla niego oczywista. Postanowiłam kontynuować bez względu na słoną ciecz, którą praktycznie się krztusiłam.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbuyHb8hCGsmCSvIrudhlbLVn-KnJ5YPp2YbypLOfUuSBzlh9UXd2oU1G9k-KmInFmATgGIOsBjFDM-99NaNMdqxdDdv10TBggwiMfpaRosdOEjS_MSwZZHUwro8v6xCueFyy0JySc7gx5/s1600/nrHjbCG5g7.png" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbuyHb8hCGsmCSvIrudhlbLVn-KnJ5YPp2YbypLOfUuSBzlh9UXd2oU1G9k-KmInFmATgGIOsBjFDM-99NaNMdqxdDdv10TBggwiMfpaRosdOEjS_MSwZZHUwro8v6xCueFyy0JySc7gx5/s1600/nrHjbCG5g7.png" height="197" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Meg dawniej</td></tr>
</tbody></table>
- Byłam z nim, stałam przed namiotem kiedy odpalał motor. Próbowałam odsunąć od siebie złe myśli, jednak z każdą sekundą stawało się to coraz trudniejsze. Avan wyjechał na prowadzenie, był pierwszy. W pewnym momencie wpadł w poślizg, a jego motor runął wraz z nim na ziemię. Patrzyłam jak miłość mojego życia po prostu zostaje przygnieciona przez pędzący - Nie wytrzymałam, wybuchając donośnym płaczem. Schowałam twarz w dłoniach, a przerażający obraz nie chciał zniknąć sprzed moich oczu. Znów pozwoliłam powrócić wspomnieniom, które za wszelką cenę starałam się wymazać. Poczułam jak miejsce obok mnie się ugina, a po chwili mocne ramiona Harrego przyciągają mnie do jego rozpalonego torsu. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi nie mogąc się uspokoić.<br />
- Ćsiii - Chłopak głaskał mnie po włosach próbując w jakiś sposób mi pomóc. Przez następne minuty brunet kołysał mną lekko, a ja starałam się uregulować oddech. Gdy już mi się to udało, odważyłam się na powiedzenie dalszych słów.<br />
- Nie mogłam z tobą zostać, rozumiesz? Nie mogłam, chociaż chciałam. Zabrałeś mnie tam, a to wszystko wróciło i zaczęłam panikować. Ty też obiecałeś, że zaraz się spotkamy, że wrócisz. Byłeś pierwszy, wygrywałeś, a ja -<br />
- Meg, popatrz na mnie - Szorstkie dłonie Harrego znalazły się na moich mokrych policzkach odwracając mnie przodem do niego. Zielone oczy wpatrujące we mnie pobłyskiwały w niektórych miejscach pięknym złotem, natomiast moje brązowe skanowały jego idealną twarz, nie mogąc oderwać od niej wzroku.<br />
- Jestem tu, przy tobie. Nic mi nie jest i nie będzie. Nie zabierałbym cię na <br />
wyścig, gdybym to wiedział. Uwierz mi, nie zrobiłbym ci nigdy czegoś - Wpiłam swoje usta w jego malinowe wargi, nie pozwalając chłopakowi dokończyć. Harry jęknął zdziwiony moim gestem, jednak bez żadnego protestu odwzajemnił pocałunek. Podciągnęłam nogi siadając na nim okrakiem i wsunęłam dłonie w jego gęste włosy. Ręce Harrego spoczęły na moich biodrach wbijając w nie długie palce, a ja uniosłam się na kolanach odchylając głowę do tyłu, gdy jego usta znalazły się na mojej szyi, pozostawiając na niej mokre pocałunki. Przejechałam palcem wskazującym po wypukłości powstałej w jego obcisłych jeansach i w tym samym momencie brunet odsunął się gwałtownie ode mnie pozostawiając mnie zdezorientowaną z kwitniejącym podnieceniem w podbrzuszu. Jego klatka piersiowa unosiła się ciężko, a miętowy oddech owiewał moje rozpalone ciało przyprawiając mnie o gęsią skórkę.<br />
- Meg, jesteś pewna, że tego chcesz? Nie chcę, żebyś potem tego żałowała czy coś -<br />
- Oj, przymknij się - Ponownie zaatakowałam jego usta tym razem dużo brutalniej niż za pierwszym razem. Nie wiem co we mnie wstąpiło, to był impuls. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam Harrego. Jego bliskości, wsparcia, oddania. Chciałam w końcu przestać żyć przeszłością, Avan'em. Pragnęłam żyć tu i teraz wraz z Harrym u boku. A może to alkohol przebywający w moim orgazmie postanowił w końcu dać o sobie znać? Szarpnęłam mocniej za loki Harrego, na co chłopak wydał z siebie warknięcie. Zanurkowałam dłońmi pod szary t-shirt chłopaka jeżdżąc dłońmi po jego twardym torsie. Po kilku sekundach koszulka Harrego wylądowała gdzieś na podłodze, a moim oczom ukazała się wyrzeźbiona klatka bruneta zakończona literą V schowaną gdzieś w jego spodniach. Chłonęłam wzrokiem czarne tatuaże pokrywające jego ręce i tors. Nie wiedziałam, że ma ich tak dużo. Jeździłam palcem po konturze dużego motyla namalowanego na brzuchu. <br />
- Jest piękny - Powiedziałam szczerze na co chłopak uśmiechnął się znów robiąc malinki na mojej szyi.<br />
- Nie tak jak ty. Teraz jesteś moja - Jego zęby zagłębiły się w mojej wrażliwej skórze lekko ją ssając, na co jęknęłam zamykając oczy. Harry zaplótł moje nogi wokół swojego pasa i cały czas mnie całując poszedł do swojej sypialni, kładąc mnie delikatnie na łóżku. Rozerwał moją sukienkę, na co cicho pisnęłam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://p.gr-assets.com/540x540/fit/hostedimages/1380435639/880221.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="126" src="https://p.gr-assets.com/540x540/fit/hostedimages/1380435639/880221.gif" width="320" /></a></div>
- Lubiłam ją -<br />
- Szkoda, a tak seksownie w niej wyglądałaś - Na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek, gdy leżałam teraz pod nim w samej bieliźnie. Jak zawsze pod wyjściową sukienkę ubrałam jedną z koronkowej, czarnej bielizny. Widząc natarczywe spojrzenie Harrego lekko się zarumieniłam. Chłopak zjechał w dół, a jego wzrok zatrzymał się na wysokości mojego brzucha. Ciało Harrego gwałtownie się spięło, a jego oczy zrobiły się czarne. Zaniepokojona podniosłam się na łokciach i również spojrzałam na jego obiekt zainteresowania. Moje siniaki. Palce Harrego przejechały po jednym z fioletowo-zielonych miejsc, na co syknęłam cicho wbijając paznokcie w pościel.<br />
- Kurwa mać! - Wrzask Harrego sprawił , że momentalnie się wzdrygnęłam.<br />
- Ten pierdolony chuj zasłużył sobie na śmierć! Kurwa jesteś cała poobijana! -<br />
- Harry, przestań! - Siadłam naprzeciwko niego dotykając jego policzków tak jak on zrobił to kilka minut temu na dole. Chłopak popatrzył na mnie, a jego oczy powoli powróciły do dawnego koloru.<br />
- Żaden człowiek nie zasłużył sobie na śmierć,pamiętaj. I nic mi nie jest, przeżyję - Uśmiechnęłam się lekko cmokając chłopaka w nos. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć brunet przycisnął mnie do łóżka jednym, płynnym ruchem ściągając ze mnie stanik. Moje nadgarstki zostały uwięzione nad moją głową, gdy chłopak wyczuł, że mam ochotę zakryć nagie piersi. Oczy Harrego wręcz świeciły na ten widok, dlatego odwróciłam głowę na bok nie mogąc wytrzymać jego pożądliwego spojrzenia. Brunet wpił się w moje usta zjeżdżając pocałunkami coraz niżej, aż do moich nabrzmiałych sutków. Gdy jego język zaczął przyjemnie drażnić moje piersi prawie krzyknęłam wijąc się pod jego rozpalonym ciałem. Harry puścił moje ręce, przenosząc swoje dłonie na mój biust, co wykorzystałam znów nurkując palcami w jego włosach. Czułam rosnące podniecenie, dlatego wspięłam się na Harrego, przekręcając go o 90 stopni. Uległy Harry Styles to piękny widok, jednak nie cieszyłam się nim długo znów lądując pod chłopakiem.<br />
- Nie lubię być na dole, kochanie - Jego dłoń zsunęła się do mojej kobiecości, masując ją przez cienki, koronkowy materiał majtek. Po chwili i one dołączyły do mojego stanika, a ja byłam już zupełnie naga. Złączyłam nogi czując pomiędzy nimi lekki powiew wiatru.<br />
- Jesteś tak cholernie mokra - Poczułam tam na dole zimny oddech Harrego, który niespodziewanie wsunął we mnie dwa palce, sprawiając mi zaskakujący ból.<br />
- Harry! - Krzyknęłam próbując zacisnąć nogi, które trzymane szczelnie przez chłopaka ani drgnęły. Wygięłam się w łuk, czując jak dłoń Harrego przyspiesza swoje ruchy, a język Styles'a pieści moją łechtaczkę. Było mi tak przyjemnie, że nie musiałam długo czekać na pojawiający się orgazm.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://p.gr-assets.com/540x540/fit/hostedimages/1383367504/6524857.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://p.gr-assets.com/540x540/fit/hostedimages/1383367504/6524857.gif" width="320" /></a></div>
- Harry, ja - Pisnęłam trzęsącym się głosem, jednak brunet nie pozwolił mi dojść zaprzestając jakichkolwiek ruchów. Byłam przez to zła, a jednocześnie jeszcze bardziej podniecona. Harry sięgnął do paska przy swoich spodniach, ściągając je razem z bokserkami, a jego ogromny przyjaciel wystrzelił jak zwolniony ze smyczy na zewnątrz. Wytrzeszczyłam oczy. Był na prawdę duży. <br />
- Jesteś gotowa, czy wolisz się najpierw napatrzeć? - Spytał Style's widząc, że mu się przyglądam. Zarumieniona wystawiłam do niego język na co chłopak się zaśmiał.<br />
- Nie jesteś dziewicą, prawda? - Pokręciłam przecząco głową w odpowiedzi.<br />
- Na pewno tego chcesz? - Harry sięgnął po opakowanie prezerwatyw znajdujących się na dnie szafki nocnej i założył jedną na swojego nabrzmiałego członka. Nie przypominał tego chłopaka co wczoraj, przed wczoraj, czy kilka dni temu. Widać było, że na prawdę walczy ze sobą, żeby się na mnie nie rzucić, ale z drugiej strony jest bardzo ostrożny w swoich ruchach.<br />
- Tak - Powiedziałam, a Harry wszedł powoli we mnie bez żadnego ostrzeżenia. Syknęłam czując rozrywający ból. Nie uprawiałam seksu od więcej niż dwóch lat, co dawało się we znaki.<br />
- Wszystko okey? - Harry zastygł w miejscu, na co poczułam się trochę niekomfortowo.<br />
- Tak, nie przerywaj. Po prostu dawno tego nie robiłam - Chłopak kiwnął głową i wbił się we mnie całą długością. Zacisnęłam paznokcie na pościeli chcąc w jakiś sposób złagodzić ból. Czułam się gorzej niż za pierwszym razem, jednak po chwili przerodziło się to w przyjemność. Harry dyszał nade mną poruszając się w szybkim tempie.<br />
- Harry mocniej! - Pisnęłam czując jak wypełnia mnie fala podniecenia. Chłopak przyspieszył swoje ruchy, a ja krzycząc jego imię doszłam, wyginając plecy w łuk.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i.pinger.pl/pgr337/23221a990005fc9d53481022" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://i.pinger.pl/pgr337/23221a990005fc9d53481022" height="159" width="320" /></a></div>
Brunet doszedł kilka sekund po mnie, opadając zmęczony na moją klatkę piersiową. Nasze oddechy zespoiły się ze sobą, a Harry odszukał moją dłoń, by zaraz spleść razem nasze palce. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zwaliłam bruneta obok siebie, kładąc głowę na jego torsie.<br />
- Byłaś wspaniała - Powiedział gładząc palcami po moich nagich ramionach.<br />
- Ty też niczego sobie - Uśmiechnęłam się, na co chłopak cmoknął mnie w głowę. Wtuliłam się w jego szyję zaciągając się głębiej jego pięknym zapachem. <br />
- Dziękuję - Szepnęłam czując jak sen tańczy na moich powiekach.<br />
- Za co? - Harry wydawał się być zdziwiony moimi słowami.<br />
- Za to, że pomagasz mi zapomnieć - Ostatnim co pamiętałam był uspokajający szept Harrego i jego zaplatające się wokół mnie ramiona. Potem zasnęłam.<br />
<br />
Otworzyłam oczy zaciskając palce na pościeli. Oddychałam miarowo czując rozrywający ból pomiędzy nogami. W pewnym momencie usiadłam gwałtownie rozglądając się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. W sypialni Harrego. Z powrotem opadłam na łóżko odtwarzając w myślach wydarzenia z wczorajszej nocy. Uśmiechnęłam się pod nosem, macając miejsce obok mnie, jednak Harrego na nim nie było. Wstając zawirowało mi w głowie, dlatego złapałam się szafki nocnej, by nie upaść. Zeszłam na dół w celu odnalezienia chłopaka, ale i tam go nie było. Zostałam sama. Otworzyłam lodówkę wyjmując z niej jajka oraz masło i wzięłam się za smażenie jajecznicy. W międzyczasie napisałam do mamy, że nocowałam u Harrego i, że wszystko ze mną w porządku. Rodzicielka odpisała, że wie gdyż Harry dzwonił do niej z samego rana, co mnie bardzo zdziwiło, jednak większą uwagę przykuła druga część sms-a, w której kobieta pisała o...kurwa kolacja!<br />
- Cześć śliczna - Czyjeś ręce oplotły moje biodra przyciągając mnie od tyłu do twardego torsu. Krzyknęłam, a trzymana przeze mnie patelnia z hukiem upadła na podłogę, rozpryskując jajecznicę na całą kuchnię.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-FuKtOGoAAic/U9vh3SSwM0I/AAAAAAAAC-I/R2zPYOgtPiM/s1600/tumblr_mo2l87vDE01spnrtto1_500+(1).gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-FuKtOGoAAic/U9vh3SSwM0I/AAAAAAAAC-I/R2zPYOgtPiM/s1600/tumblr_mo2l87vDE01spnrtto1_500+(1).gif" height="179" width="320" /></a></div>
- Meg, już okey. To ja - Harry obrócił mnie twarzą do siebie, a ja wkurzona walnęłam go pięścią w klatkę piersiową.<br />
- Ała, a to za co? - Na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek.<br />
- Wystraszyłeś mnie - Wyswobodziłam się z jego uścisku schylając się w celu pozbierania zrobionego przeze mnie bałaganu. Boże, na śmierć zapomniałam o dzisiejszej kolacji. Obiecałam mamie , że Harry się zjawi. Muszę mu o tym powiedzieć, tylko jak...<br />
- Meg, zostaw to. Pani Nelson się tym zajmie - Brunet z powrotem przyciągnął mnie do siebie bez zapowiedzenia złączają nasze usta razem. Odwzajemniłam pocałunek, po czym odsunęłam się od niego na kilka centymetrów.<br />
- Harry bo - Jak ja mam kurwa zacząć?! I czemu tak cholernie się stresuję?! Przecież to tylko Harry. TYLKO Harry. Wyraz twarzy chłopaka od razu złagodniał, a jego oczy zrobiły się podejrzliwe.<br />
- Boli cię, tak? - Uniósł swoje brwi, przez co od razu wiedziałam o czym mówi.<br />
- Trochę, ale nie to chciałam -<br />
- Zrobiłem ci krzywdę wczoraj? - Przerwał mi, nie pozwalając dokończyć zdania. <br />
- Nie, no co ty! Chodzi o to, że -<br />
- Że popełniłaś błąd i z powrotem uciekniesz tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy cię pocałowałem? - ...czekaj, co?! Oczy Harrego zamieniły się w dwa czarne węgielki, a mięśnie napięły pod białą koszulką. <br />
- Śmiało, droga wolna! Nie potrzebuję litości, żebyś - Podniósł swój głos, a ja nie wytrzymałam.<br />
- Chciałam tylko zapytać, czy dasz się zaprosić dzisiaj do mnie na kolację, bo moja mama chce cię lepiej poznać! - Krzyknęłam, a w moich oczach zgromadziły się łzy. Na prawdę tak o mnie myślał? Że ucieknę, że uznam wczorajszą noc za błąd? Usta Harrego otworzyły się chcąc wydać jakiś dźwięk, jednak z powrotem je zamknął tylko się jąkając. <br />
- Meg, ja... - Chłopak zrobił krok w moją stronę, na co się cofnęłam. <br />
- Jesteś kompletnym idiotą! - Upuściłam patelnię do zlewu, wymijając wmurowanego Styles'a i pobiegłam na górę zamykając z hukiem drzwi do jego sypialni. Usiadłam na łóżku ściągając z siebie wczorajszy t-shirt Harrego, w który ubrałam się dzisiaj rano. Dopiero, gdy to zrobiłam dotarło do mnie czemu w ogóle go założyłam. Moja sukienka leżała w strzępach w kącie przy szafie. Założyłam bluzkę z powrotem, zaciągając się mocno jej zapachem i otarłam dłonią oczy, w których zdążyły wezbrać się łzy. Wzięłam się za składanie swoich rzeczy, kiedy drzwi otworzyły się, a zielonooki wszedł do środka cicho je zamykając. Przez cały czas ignorowałam go, nawet wtedy gdy wyczułam jego obecność tuż za moimi plecami. Chłopak złapał mnie lekko za łokieć, który od razy wyszarpnęłam odwracając się do niego przodem.<br />
- Na prawdę tak mnie postrzegasz? W twoich oczach jestem tylko kolejną, łatwą dziewczynką wskakującą ci do łóżka, kiedy tylko kiwniesz palcem? - Harry przyciągnął mnie do siebie, ścierając łzy z moich policzków.<br />
- Oj Meg, wiesz że nie. Przepraszam za mój wybuch. Myślałem, że po prostu znowu mnie zostawisz, a ja bym już tego nie wytrzymał - Wpatrywałam się w jego oczy, w których panowała teraz troska. <br />
- To co? Przyjdziesz? - Na jego twarzy zobaczyłam zwątpienie.<br />
- Chyba tak - Odparł po kilku sekundach ostatni raz cmokając mnie w czoło zanim podszedł do szafy wyciągając z niej nową koszulkę i dresy. <br />
- Trzymaj, ubierz się - Rzucił ubranie w moją stronę, jednak koszulkę odrzuciłam z powrotem.<br />
- Mogę zostać w tej? - Spytałam nieśmiało, ale Harry tylko uśmiechnął się <br />
znacząco i kiwnął głową.<br />
- Seksownie wyglądasz w moim T-shircie - Wyciągnęłam do niego język, a z jego gardła wydostał się melodyjny śpiew.<br />
- Zdecydowanie musisz się częściej śmiać - <br />
- A ty dochodzić - Skarciłam go spojrzeniem na co tylko podniósł ręce w geście obronnym i wyszedł pozostawiając mnie samą. Po wykąpaniu, ubraniu i zrobieniu lekkiego makijażu zeszłam na dół, akurat gdy Harry kończył z kimś rozmawiać. Był czymś zdenerwowany, widziałam to po jego zaciśniętej szczęce. Uznałam, że nie będę pytać z kim gadał, nie moja sprawa. Uśmiechnęłam się dla rozładowania ciężkiej atmosfery.<br />
- Zawieziesz mnie do domu czy mam wziąć taksówkę? - <br />
- Wolałbym gdybyś zamówiła taksówkę - Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. <br />
- Nie ma sprawy - Odwróciłam się słysząc za sobą śmiech, a po chwili Harry ciągnął mnie już za rękę prosto do garażu.<br />
- Oj Meg - Popatrzyłam na jego rozpromieniony prawy profil. Chciałabym widzieć go takiego codziennie. Gdy podjechaliśmy pod mój dom, Harry odprowadził mnie pod drzwi. <br />
- o 18? - <br />
- o 18 - Potwierdziłam cmokając go przelotnie w usta, po czym weszłam do domu patrząc przez okno jak Harry w swoim czarnym Range Roverze znika za zakrętem pozostawiając mnie z dziwną pustką w sercu. <br />
<br />
<b>Hej. Zdecydowałam, że rozdział dodam dzisiaj z racji tego, że już go machnęłam,a tak to dodałabym go za jakieś trzy dni, bo jutro o 5 wsiadam na prom i wracam do Polski :) Dzieje się, nie? Przewidzieliście to? A może kompletny zaskok? Moja pierwsza scena erotyczna podczas kariery, więc no! :D xd Od razu chcę uprzedzić, że wszystkie komentarze typu: 'zepsułaś opowiadanie' itd. nie będą brane pod uwagę bo mówię: KAŻDY AUTOR MA SWOJĄ WIZJĘ, A OTO MOJA. Co do następnego rozdziału...nie wiem czy w ogóle się pojawi :/ Trochę głupio pisać dla co najwyżej 4 osób, bo tylko tyle komentuje. Na prawdę jest mi przykro z tego powodu, bo dużo ludzi czyta mojego bloga, jednak prawie nikt nie komentuje :c Dla mnie na serio ogromną motywacją jest przeczytanie waszej opinii bez względu czy jest ona pozytywna, czy negatywna, bo wtedy wiem co piszę dobrze, a nad czym muszę popracować. Prosiłam pod tamtym rozdziałem, żeby skomentowały go wszystkie osoby, które czytają o losach Harrego i Meg, a zrobiły to 3 osoby, więc... :) :/ Kompletnie nie mam ochoty się z wami rozstawać, ale sami mnie do tego zmuszacie :( Przepraszam was, loffki :* :'(</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-27354998622694642132014-08-11T20:43:00.001+02:002014-08-12T10:52:53.300+02:00Rozdział 12<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Gdy podjechaliśmy pod mój dom, Louis odprowadził mnie do drzwi. Podczas drogi samochodem patrzyłam tępo w szybę nie odbierając odgłosów z zewnątrz. Byłam Lou wdzięczna, że nie próbował wypytywać mnie o sytuację z Harrym. Ja sama nie chciałam o tym rozmawiać. Właściwie, nawet nie wiedziałam co się tam stało. Widziałam to jakby przez mgłę, chociaż działo się to kilkanaście minut temu. Harry mnie pocałował. Przed oczami znów miałam jego idealną, rozpromienioną twarz, na co łzy zgromadziły się ponownie pod moimi powiekami.<br />
- Wszystko w porządku, mała? - Ogarnęłam się szybko, patrząc na chłopaka stojącego przede mną. Otarłam oczy dłonią, kiwając przy tym głową.<br />
- Tak. Przepraszam, że musiałeś się targać aż tutaj - <br />
- No co ty! Nie przepraszaj - Uśmiechnął się, jednak widząc moją minę, znów przyciągnął mnie do siebie. Oparłam swoją brodę na jego ramieniu.<br />
- Dziękuję. To pomaga - Szepnęłam mu do ucha, na co się uśmiechnął i odpowiedział, że się cieszy z tego powodu. Gdy się od niego odsunęłam, spostrzegłam ruch za plecami szatyna. Wyostrzyłam wzrok na osobę stojącą za nim. Luke. Blondyn ruszył w naszą stronę, a ja w środku zaczęłam panikować.<br />
- Meg - Usta chłopaka ułożyły się w cienką linię. Odsunęłam się od Tomlinsona, a szatyn przeniósł swoje zdezorientowane spojrzenie prosto w czarne oczy Valentine'a.<br />
- Hej Luke. Jeszcze raz dzięki Louis - Powiedziałam szybko, czując jak moje dłonie stają się mokre. Uspokój się idiotko! Uśmiechnęłam się przyjaźnie, by rozładować atmosferę. <br />
Szatyn zdziwiony kiwnął tylko głową i chowając ręce w kieszeniach, odszedł do swojego samochodu.<br />
- Meg, gdyby coś to dzwoń - Powiedział zanim zniknął w czarnym porsche i odjechał pozostawiając mnie z rozwścieczonym Lukiem sam na sam. Staliśmy przez chwilę w ciszy nawzajem się obserwując. Nie spuszczę pierwsza wzroku, o nie. Wtedy na pewno poznałby, że coś przed nim ukrywam.<br />
- Czy ty możesz mi do jasnej cholery wyjaśnić co to było!? I gdzie byłaś dzisiaj po południu!? Kurwa Meg, martwimy się o ciebie!-<br />
- 'Wszyscy się tylko o mnie martwią' - Przemknęło przez moją głowę.<br />
- Hej Luke. Ja także się cieszę, że cię widzę. Fajnie, że pytasz co u mnie. Dzięki w porządku, a u ciebie? - Odwróciłam się do niego plecami w celu otwarcia drzwi, jednak zostałam przytrzymana przez zimną dłoń blondyna.<br />
- Meg, proszę cię. Pogadaj ze mną - W jego oczach zobaczyłam tyle bólu, że już sama nie wiedziałam co robić. Chciałam ucieć, odizolować się, daleko, gdzie nikt i nic nie sprawiłoby, że stałabym się słaba. A właśnie taka teraz byłam.<br />
- Luke, puść - Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku. Chłopak cofnął się o kilka kroków, ponownie wbijając we mnie swoje oskarżycielskie spojrzenie.<br />
- Zależy mi na tobie, wiesz o tym. Mi, Ash i Lily. Wytłumacz mi co się z tobą dzieje! - Podniósł głos, na co odpowiedziałam mu tym samym.<br />
- Nic się ze mną nie dzieje! Byłam z Harrym. A to był Louis, jego przyjaciel. Tylko mnie odwoził, tyle. Nie krzycz, bo obudzisz Emily - Dodałam już szeptem. <br />
Miałam serdecznie dość całego tego popierdolonego dnia. Marzyłam tylko o tym, żeby paść na łóżko i poddać się wszystkim emocjom kłębiącym się we mnie. Jednak, jak już dawno zdąrzyłam się przekonać, mogłam sobie o tym tylko i wyłącznie pomarzyć. Z twarzy Luke'a odpłynęły kolory.<br />
- Jak to byłaś z Harrym?! Jasna cholera Meg! On cie porwał?! Trzeba było do nas pisać, dzwonić, cokolwiek! Musimy iść z tym w końcu na policję! To nie może tak być, że tak po prostu Harry cię zabiera! Ashley miała rację, trzeba było już na początku iść z tym na komisariat! - Przeraziłam się na jego słowa.<br />
- Powiedziałam ci już, że on mi nic nie zrobi. Po drugie, nie porwał mnie. Sama weszłam do jego auta - Starałam się być jak najbardziej obojętna, więc pod koniec wzruszyłam ramionami. Luke wyglądał jakbym właśnie przyłożyła mu siarczyście w policzek. Chwilę patrzył na mnie, po czym odwrócił się napięcie ruszając w głąb ulicy. Patrzyłam na niego zaskoczona. Nie tego się spodziewałam. Wtedy to do mnie dotarło: swoimi słowami raniłam tak bliską mi osobę jaką był Luke. Co się ze mną dzieje?!<br />
- Luke, zaczekaj! - Pobiegłam za chłopakiem zagradzając mu drogę. Nie patrzył na mnie. Swoje spojrzenie miał utkwione gdzieś daleko poza moją osobą.<br />
- Przepraszam, tak strasznie przepraszam. Nie wiem, co mnie napadło. Luke ja już nie wiem co robić - Moim ciałem znów zawładnął szloch, na co chłopak przyciągnął mnie do siebie zamykając w swoich ramionach. Powiedziałam mu to, co myślałam, jednak w moich słowach był utkwiony podteskt, który tylko ja mogłam zauważyć. Naparawdę nie wiedziałam co robić, ale w związku z Lukiem i Harrym. Dwoma osobami, które były tak różne, a jednocześnie tak drogie mojemu sercu.<br />
- Meg, ja rozumiem, na serio. Ale musisz wziąć też pod uwagę to jak ja w tym wszystkim się czuję. Moja dziewczyna znika nagle z psychopatycznym mordercą, a gdy już się odnajduje, jak gdyby nigdy nic mówi, że wszystko jest w porządku. Nic nie jest w porządku Meg, zauważ to w końcu. Ba, dziewczyna. Ja nawet nie wiem co jest między nami. Pocałowałaś mnie, owszem, ale ja tego nie czuję Meg. Nie czuję od ciebie tego samego co ja mam, gdy jestem przy tobie, gdy cię widzę, dotykam - Patrzyłam na niego wielkimi oczami. O mój Boże oczywście, że wiedziałam jak to wygląda, jednak nie miałam pojęcia, że powie mi to wszystko akurat teraz. Aktualnie czułam się jak obdarty worek treningowy z masą dziur. Dziur od uderzeń w sam, najgorszy środek, inaczej w moje serce.<br />
- Musisz w końcu dać mi jasną odpowiedź Meg, ja nie mogę wiecznie czekać. Kocham cię, jednak nie wiem czy ty darzysz mnie tym samym uczuciem - Blondyn kontynuował, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Otworzyłam usta, ale zanim zdąrzył się z nich wydobyć chociaż jeden dźwięk, zostały one zakryte przez palec Luka. Chciał dalej mówić, nie przeszkadzałam mu.<br />
- Nie chcę żebyś odpowiadała mi już teraz. Chcę żebyś to przemyślała i dała mi odpowiedź wtedy kiedy będziesz gotowa - <br />
- Luke, zależy mi na tobie - Moja głowa, aż pękała z natłoku myśli. <br />
Byłam niczym ogromny balon gotowy do pęknięcia w każdej sekundzie. Kąciki ust chłopaka podniosły się w górę, tworząc smutny uśmiech. Luke zbliżył się do mnie i na krótką chwilę przylgnął wargami do moich ust, przenosząc je zaraz na moje czoło.<br />
- Kocham cię Meg - Szepnął mi do ucha i ostatni raz przytulił. Jego dłoń dotknęła mojego policzka lekko nim pocierając, co sprawiło mi ulgę.<br />
- Przepraszam - Powiedziałam po raz ostatni, patrząc w jego błękitne oczy i widząc w nich samą siebie.<br />
- Nie gniewam się. Po prostu muszę mieć pewność, że nie grasz sobie ze mną i jesteś całkowicie ze mną szczera. A teraz idź już spać. Do zobaczenia jutro Meg - Cmoknął mnie po raz ostatni, po czym machając mi na pożegnanie odszedł w kierunku z którego przyszedł. Odprowadzałam go wzrokiem, aż nie zniknął za zakrętem. Dopiero wtedy poczułam się jak kompletna suka, a powietrze ze mnie dosłownie uleciało. Poczołgałam się w stronę domu, w którym paliły się światła tylko w dwóch pokojach. Weszłam ostrożnie, by nie robić przy tym zbyt wielkiego hałasu.<br />
- Meg, to ty? - Głos mamy dobiegł z salonu, do którego zaraz się skierowałam.<br />
- Tak mamuś. Hej - Podeszłam do rodzicielki składając na jej policzku mokry pocałunek.<br />
- Czemu tak późno, kotku? Wszystko okey? - Kobieta przetarła zmęczone oczy przenosząc spojrzenie na moją osobę. Siedziała nad papierkową robotą, nie chciałam jej przeszkadzać.<br />
- Przepraszam, zasiedziałam się u Harrego - Nie chciałam okłamywać mamy. Była jedyną osobą, z którą naprawdę mogłam szczerze porozmawiać. nie miałyśmy żadnych tajemnic. No prawie. <br />
- Rozumiem. Jak widzisz Emily śpi, a ja robię to co zwykle - Kiwnęłam głową na potwierdzenie, powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem.<br />
- Pójdę się położyć, jeśli nie masz nic przeciwko. Trochę źle się czuję - Kobieta odpowiedziała oczywiście, że nie ma i życzyła mi dobrej nocy, a ja otępiała poszłam na górę prosto do swojego pokoju. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, zjechałam po nich prosto na podłogę nie powstrzymując już emocji. Schowałam twarz w dłoniach, a łzy spływały potokami po mojej twarzy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://31.media.tumblr.com/5cd99e15c91fb7c079f8bbd7fee8aed2/tumblr_mwpqvuNocO1sgrklmo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://31.media.tumblr.com/5cd99e15c91fb7c079f8bbd7fee8aed2/tumblr_mwpqvuNocO1sgrklmo1_500.gif" height="173" width="320" /></a></div>
Chciałam krzyczeć, a jednocześnie skulić się gdzieś w kącie i zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Czułam się beznadziejna, niepotrzebna, nijaka. Moje chwilowe załamanie przerwał odgłos przychodzącego sms-a. Sięgnęłam szybko po komórkę z dziwną nadzieją w sercu, że to Harry, jednak na wyświetlaczu nie pojawiło mi się jego imię. Wyświetlił się numer nieznany. Odczytałam wiadomość, która okazała się być od Hazel. Dziewczyna pisała, że znalazła mój numer w książce telefonicznej, że bardzo się zmartwiła, gdy tak nagle zniknęłam i czy nie chciałbym się może spotkać z nią jutro na kawie po zajęciach. Brunetka zyskała dziwną sympatię w moich oczach od pierwszego momentu, w którym ją zobaczyłam. Wydawała się być w porządku, tak samo jak Mike. Dlatego po chwili wysyłałam już odpowiedź z przeprosinami i potwierdzeniem jutrzejszego spotkania. Wygaszając telefon spojrzałam na zegarek widniejący w prawym górnym rogu. 22:53. Przez wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia, straciłam kompletnie poczucie czasu. Było naprawdę późno, a ja zbyt wyczerpana w ubraniach, po prostu opadłam na łożko, zagłębiając głowę w miękkiej poduszce. Po minucie Hazy odpisała na mojego smsa ciesząc się, że nic mi nie jest i podając dokładną godzinę i adres kawiarni. Otworzyłam szafkę nocną i sięgnęłam po plik tabletek na ból głowy spoczywający na jej dnie. Wzięłam dwie, popijąc wodą ze szklanki przyniesionej tutaj jeszcze wczoraj rano, po czym zamknęłam oczy pozwalając lekarstwom na szybkie działanie. Zbyt zmęczona, odpłynęłam do krainy Morfeusza, w mniej niż kilknaście sekund.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
*Z punktu widzenia Lou*</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Skręciłem właśnie w zaciemnioną Milles Road, na której znajdował się cel mojej podróży, a mianowicie dom Harrego. Byłem wręcz wkurwiony. Nie wiem co zaszło pomiędzy nim a Meg, ale napewno się dowiem, nie ma opcji. Podjechałem pod bramę, w której wklepałem hasło, po czym zaparkowałem na pustym podjeździe. Styles i to jego pieprzone bezpieczeństwo. Jednak miał rację, każdy z naszego gangu powinien być ostrożny. Tak, mieliśmy gang i to nie byle jaki, bo najpotężniejszy w całym okręgu. Dangerous Darkness budził grozę we wszystkich mieszkańcach. Przyjaciół nagradzaliśmy, wrogów likwiowaliśmy. Prosty system. A nagrodą oczywiście było życie. <br />
- Harry? - Ku mojemu zdziwieniu drzwi wejściowe były otwarte, co znaczyło, że Styles nie ruszał się nigdzie od wyjścia Meg. Wszedłem w głąb domu rozglądając się po wszystkich pomieszczeniach. W domu paliło się światło, co oznaczało, że Styles napewno tu był.<br />
- Stary? - Harry siedział oparty o ścianę w salonie, albo raczej jej część, bo połowa leżała u jego stóp, z głową pomiędzy nogami. Wiedziałem, że mnie usłyszał, bo jego ciało całe się napięło. Podszedłem bliżej niego kucając obok i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.<br />
- Ja pierdole Styles, ogarnij się! - Potrząsałem nim, jednak nawet to nie działało. Był w swoim świecie, gdzieś daleko, nieobecny.<br />
- Możesz mi kurwa powiedzieć czemu Megan wyleciała stąd cała roztrzęsiona we łzach, a twoja ściana leży rozpieprzona na podłodze!? - Nie działa spokojnie, to będzie krzyk, trudno. Na dźwięk jej imienia jego ciało spięło się jeszcze bardziej. <br />
- Co jej zrobiłeś?! Czy ciebie trzeba kurwa pilnować jak małego bahora?! Co ty sobie myślisz, żeby -<br />
- Pocałowałem ją - ...co?! Dobra, tego się nie spodziewałem. Harry podniósł swoje spojrzenie prosto w moje ogromne od zdezorientowania oczy. On płakał? Harry Styles płakał?! Oż kurwa, sprawa jest poważna.<br />
- Pocałowałeś ją czy mówiąc to chodzi ci o bliskie spotkanie ze ścianą? W ogóle to niech spoczywa w pokoju - Zrobiłem teatralny gest, jednak nie rozśmieszyłem tym bruneta. Dziwne.<br />
- Pocałowałem ją kurwa, a ona uciekła. Wiem, że jej się podobało, widziałem to, ale powiedziała, że nie może. Rozumiesz kurwa?! - Wydarł się na mnie. Nie no, nie mówcie, że on serio się zakochał. Ostatni raz widziałem go w takim stanie kiedy odeszła Gemma. Przeżywał to chyba przez dwa miesiące, a najgorsze w tym wszystkim było to, że jej ciała nigdy nie odnaleziono. Kochana była. Ehh.<br />
- I z tego powodu aż ścianę trzeba rozwalać? Stary... - Nachyliłem się do niego, dźwigając go z podłogi. Chłopak wstał, otrząsając się z tego dziwnego transu, w którym jeszcze chwilę temu się znajdował.<br />
- Straciłem ją, prawda? - Boże Styles, to jesteś ty?! Szef najniebezpieczniejszego gangu w mieście?!<br />
- Nie straciłeś. Wróci, zobaczysz. Potrzebuje czasu. Jest przybita tak samo jak ty, a teraz ogarnij się idioto - Skierował się do kuchni, a ja podążyłem za nim. Chłopak otworzył lodkówkę wyciągając z niej...piwo.<br />
- O nie nie nie nie nie. Nie ma mowy. Styles rusz dupę! - Jak to jest, że zawsze to ja muszę być ten rozsądny? Życie jest w chuj niesprawiedliwe. <br />
- Dobra, sorry Tommo - Harry oparł się o blat mocniej zaciągając się powietrzem. Chwilę postaliśmy w ciszy, która nam obydwu była jakoś niezbędnie potrzebna.<br />
- Ja spadam. Dojdź do siebie, a jak co to dzwoń. A i to zabieram ze sobą - Chwyciłem do ręki wyciągnięty przez przyjaciela napój, na co ten tylko machnął dłonią i przewrócił oczami. Uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę wyjścia.<br />
- Aha i napraw ścianę! - Krzyknąłem nie zatrzymując się. Kątem oka spojrzałem na Styles'a, na którego twarzy pojawił się teraz chytry uśmieszek. Zadowolony ze swojego osiągnięcia i darmowego piwka wyszedłem, pozostawiając bruneta samego sobie. Otworzyłem kapsel i pociągnąłem pożądnego łyka zanim wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Zapowiada się długa noc.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
*Z punktu widzenia Meg*</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Otworzyłam oczy, które odrazu negatywnie zareagowały na promyki słońca, świecące prosto w moją twarz. Zwlekłam się z łóżka stając naprzeciwko lustra zamieszczonego na mojej toaletce. To co w nim zobaczyłam sprawiło, że aż miałam ochotę krzyknąć. Dziewczyna z opuchniętymi od płaczu oczami, potarganymi włosami i ściągniętą twarzą przyglądała mi się podejrzliwym spojrzeniem. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że to ja. Wyglądałam okropnie, jakby ktoś przejechał po mnie kosiarką przynajmniej trzy razy, do tego fioletowe sińce znajdujące się na moim brzuchu i jego okolicach sprawiały dodatkowy, rozrywający ból. Wczorajsze tabletki pomogły, bo przynajmniej głowa nie pękała aż tak bardzo jak mogłaby.<br />
- Mamo? - Zeszłam na dół, jednak nikogo tam nie było. Zdezorientowana wyszłam do kuchni, a na blacie dostrzegłam małą karteczkę ze starannym pismem mamy, w którym pisała, żebym zrobiła sobie dzisiaj wolne od szkoły, bo nie wyglądam za dobrze. Uśmiechnęłam się promiennie. Boże mamo, jak ja cię strasznie kocham! Była godzina 10:18, więc i tak lekcje trwały już od dwóch godzin. Po zrobieniu sobie mocnej kawy i talerza pełnego kanapek, opadłam na kanapę w salonie włączając jakąś durną kreskówkę i przykrywając się szczelnie kocem. Po piętnastu minutach zadzwonił telefon,więc niechętnie wstałam, by móc go odebrać.<br />
- Hej córeczko słyszę, że wstałaś. Jak się czujesz? - Mama.<br />
- Jakoś. Dzięki, że odpuściłaś mi dzisiaj szkołę - <br />
- Gdybyś czegoś potrzebowała, to dzwoń, a ja będę starała się odebrać -<br />
- Dzięki mamo, ale mam wszystko - Spojrzałam na przygotowane przeze mnie jedzenie, telewizor i wygodną kanapę. Czego tu więcej chcieć?<br />
- Rano dzwoniła Ashley czy cię podwieźć. Powiedziałam jej, że zostajesz w domu, więc nie musisz się tym martwić czy coś - Westchnęłam z ulgą słysząc jej słowa. Akurat kłótnia z Ash była ostatnią rzeczą na którą miałam ochotę. Dobrze, że miałam już to za sobą. <br />
- Dzięki mamuś, kocham cię -<br />
- Ja ciebie też kochanie. Papa -<br />
- Pa - Odpowiedziałam, a po drugiej stronie słuchawki zabrzmiał sygnał kończący połączenie. Pobiegłam po swoją komórkę, wchodząc na wczorajszą konwersację z Hazel i wysyłając do niej smsa o treści 'Hej Hazy. Dzisiaj piątek, może jednak skoczymy na coś mocniejszego niż cappucino? Spotkajmy się o 17:00 w White's bar. -M :)'. Nie czekałam długo na odpowiedź brunetki, która odpisała, że oczywiście będzie czekać i to świetny pomysł.<br />
-'No i super' - Pomyślałam. Od samego rana byłam kompletnie wypruta z emocji. Wszystko było mi obojętne. <br />
-'Co jeden pocałunek potrafi zrobić z człowiekiem?!'- Szybko odsunęłam od siebie tę wizję, skupiając się na kolorowych obrazkach biegających po całym ekranie. W ten sposób spędziłam praktycznie cały dzień. <br />
Gdy weszłam do klubu odrazu skierowałam się w stronę barku, przy którym zobaczyłam Hazy. Brunetka wstała gwałtownie praktycznie biegnąc w moją stronę. Miała na sobie piękną, fioletową sukienkę zakrywającą połowę ud, a kremowe szpilki i w tym samym kolorze kopertówka wyglądały wręcz zjawiskowo. Uśmiechnęłam się promiennie pewnym krokiem zbliżając się do dziewczyny.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://pbs.twimg.com/media/BEwrYnMCcAAVQA4.png:large" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://pbs.twimg.com/media/BEwrYnMCcAAVQA4.png:large" height="320" width="320" /></a></div>
<br />
- Meg, jak ślicznie wyglądasz! - Ja? Ubrałam się w połyskującą granatową miniówkę prawie nie zasłaniającą mojego tyłka i czarne szpilki z czerwoną podeszwą.<br />
- Dziękuję. Ty również - Przytuliłyśmy się jak dwie dobre przyjaciółki i zajęłyśmy miejsca przy jednym z wolnych stolików. <br />
- Wczoraj strasznie nas wszystkich przestraszyłaś. Harry był okropnie wkurzony! Strasznie cię przepraszam, powinnam bardziej zajmować się tobą niż wyścigiem - Hazel na prawdę było przykro, widziałam to w jej oczach.<br />
- No co ty! To ja cię przepraszam, że przeze mnie zapewne oberwałaś od Harrego. Zachowałam się jak dziecko, przepraszam - Przyznałam szczerze. Przez kolejne minuty brunetka zdawała mi relację z wyścigu i tego co działo się po nim. Oczywiście Harry wygrał, czego mogłam się spodziewać, a Mike zajął drugie miejsce. Kiedy Styles zobaczył, że mnie nie ma wpadł w dosłowną furię i wyleciał przed dom żeby mnie szukać. Oczywiście dalej nie wiedziała co było, oprócz tego, że się odnalazłam. Patrzyłam cały czas w jej oczy wyobrażając sobie całą sytuację. Czułam się jeszcze gorzej niż przed wyjściem z domu. Nie dość, że zdenerwowałam Harrego, to jeszcze Hazel i Mike za mnie oberwali. Boże.<br />
- Tak w ogóle to co się stało, że uciekłaś? I co się potem działo? - Hazy była naparawdę uroczą osobą, ale zdecydowanie zbyt dociekliwą. Z drugiej strony należały jej się wyjaśnienia.Tak samo jak Harremu. Zaciągnęłam się głębiej powietrzem. Hazy wyczuła chyba, że to będzie ciężka rozmowa, bo jej spojrzenie stało się bardziej poważne, a jej dłoń spoczęła na mojej lekko ją ściskając. Opowiedziałam jej wszystko wraz z pocałunkiem, Lukiem i tym jak się obecnie czułam. Hazy cały czas kiwała głową, ani razu mi nie przerywając, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Dopiero, gdy skończyłam powiedziała coś, co było takie oczywiste,ale chyba liczyłam na usłyszenie tego od niej.<br />
- Meg, ja ci nie pomogę. To ty musisz zdecydować który z nich jest tylko przyjacielem, a który kimś więcej - Następne dwie godziny spędziłyśmy na piciu i tańczeniu. Gdy byłam już porządnie schlana, ale naszczęście nie aż tak żeby nie ogarniać co się wokół mnie dzieje, stwerdziłyśmy z Hazel, że lepiej już będzie wrócić do domów.<br />
- Jesteś pewna, że nie chcesz żeby cię podwieźć? To żaden problem - Przytuliłyśmy się na pożegnanie, kiedy Mike zadzwonił do Hazel, że czeka na nią przed klubem. Pokręciłam tylko przecząco głową cmokając dziewczynę w policzek, po czym wyszłam, machając jeszcze na pożegnanie do Mike'a. Na ulicy świeciło się kilka świateł, więc ruszyłam wzdłuż niej zastanawiając się nad słowami przyjaciółki. Po dwudziesto minutowym spacerze dotarłam przed dom. Nie mój dom. Podeszłam do drewnianych drzwi naciskając chwiejną ręką dzwonek. W ułamku kilku sekund drzwi otworzyły się, a ich właściciel stanął w progu obrzucając mnie zszkokowanym spojrzeniem.<br />
- Meg? - Spytał Harry, jakby nie wierząc, że stoję przed nim. Szczerze? Sama w to nie wierzyłam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://onedirection.myblog.it/media/01/00/715390580.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://onedirection.myblog.it/media/01/00/715390580.gif" height="165" width="320" /></a></div>
<br />
<b>No hej hej hej ;* Już miałam wam pisać, że cierpię na chwilowy brak weny, gdy nagle ją dostałam xd :D Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział, bo muszę przyznać, że bardzo fajnie mi się go pisało (a wszystko w notatniku na komórce xd). Nie chcę wymuszać od was czegoś typu: " 10 komentarzy - następny rozdział", ale bardzo bardzo bardzo bym się ucieszyła, jakby każdy kto to przeczytał skomentował chociaż " <3 " ;* Z góry bardzo wam dziękuję i big loffki z Chorwacji ;*** <3</b><br />
<b>Ps: W zakładce bohaterowie pojawili się Hazel i Mike, więc zapraszam do podglądu! ;) <3</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-84511921977748289772014-07-31T02:53:00.001+02:002014-08-15T17:37:03.477+02:00Rozdział 11<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Ocknęłam się leżąc na czymś przyjemnie miękkim. Rozejrzałam się dookoła po znajomej sypialni Harrego. Chciałam podnieść się z łóżka, jednak uniemożliwił mi to niewyobrażalny ból, dosłownie rozrywający moją klatkę piersiową. Wciągnęłam głębiej powietrze opadając z powrotem na wygodne posłanie. Podciągnęłam bluzkę spuszczając wzrok na posiniaczony, fioletowy brzuch. O Boże. Sięgnęłam po szklankę z wodą stojącą na szafce obok. Woda przyjemnie spłynęła po moim spierzchniętym gardle, dzięki czemu odzyskałam głos. Ignorując ból, wstałam kierując się w stronę drzwi. Stając na schodach przed oczami zrobiło mi się ciemno, a ja złapałam się poręczy żeby nie spaść na sam dół. Trzymając się za bolący bok, zeszłam powoli, zatrzymując się przed wejściem do salonu, z którego dobiegały głosy. <br />
- Musiałeś, naprawdę!? - Głośny krzyk, chyba Lousia, spowodował jeszcze większy ból w mojej głowie. Podejrzewałam, że swoją złość kierował do Harrego. <br />
- Przecież on już nie żył! A teraz jego ciało przypomina mięsną papkę! - Przed oczami pojawiła mi się wczorajsza sytuacja.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
Biegłam przed siebie, dając się ponieść nogom. W pewnym momencie zatrzymałam się, by zregulować oddech. Rozejrzałam się w okół czując ogarniający mnie strach. Gdzie ja do cholery jestem?!<br />
- Zgubiłaś się ślicznotko? - Usłyszałam za sobą, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz.<br />
- Nie, raczej nie - Stanęłam twarzą w twarz z potężnym mężczyzną, co najmniej o dwie głowy wyższym ode mnie. Na jego twarz wpłynął ohydny uśmiech.<br />
- Myślę, że jednak tak - Cofnęłam się na jego słowa, zderzając się plecami z zimną ścianą. Mężczyzna podszedł do mnie, a jegi cuchnący oddech wywołał u mnie odruchy wymiotne. Znajdował się niebezpiecznie blisko mnie, na co moje nogi odmówiły posłuszeństwa.<br />
- Co taka piękna, malutka kruszyna robi w tak beznadziejnym miejscu? - Jego ciało praktycznie stykało się z moim, a ja próbowałam w jakiś sposób go odepchnąć. Moje oczy zaszkliły się łzami.<br />
- Pomocy! - Krzyknęłam, jednak moje gardło było zbyt zryte przez wcześniejszy płacz.<br />
- Oj krzycz krzycz. I tak cię nikt nie usłyszy - Jego ręka zaczęła błądzić po moim ciele, a jego usta nadaremno szukały moich. W pewnym momencie odruchowo kopnęłam mężczyznę w kroczę, a ten po chwili zwijał się z bólu leżąc u moich stóp. Zaczęłam uciekać, jednak mocny chwyt spowodował, że wylądowałam obolała na ziemi. <br />
- Ty suko! - Usłyszałam, po czym coś twardego uderzyło w mój brzuch zabierając mi tym samym odgłosy dochodzące ze świata. Jęknęłam z bólu czując jak oprawca kopie mnie co chwilę w różne części ciała. W pewnej chwili rozległ się strzał, a mężczyzna runął przede mną na ziemię. Rozległy się kolejne huki, a na ciele martwego już faceta pojawiały się co chwila następne rany po kulach, z których tryskała krew. Zakryłam oczy rękoma, nie mogąc znieść już tego widoku.<br />
- Ty pierdolony kutasie! - Usłyszałam krzyk napastnika. Znajomy krzyk.<br />
- Harry - Wyszeptałam przerażona widząc czarne oczy bruneta z pistoletem w ręku. Jego przenikliwe spojrzenie zetknęło się z moim, a ja poczułam jak uchodzi ze mnie powietrze. To nie był mój Harry.<br />
- Harry - Wyszeptałam powtórnie, ale tym razem moje słowa dotarły o uszu chłopaka. Jego oczy powróciły do normalnej zieleni.<br />
- Meg - Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, na co odruchowo się cofnęłam. W jego oczach zobaczyłam ból spowodowany moim odtrąceniem. Styles upadł na kolana, a za chwilę usłyszałam jego cichy szloch. Harry Styles płakał. Nie wiedziałam co robić. Wszystko we mnie chciało znaleźć się jak najdalej bruneta, jednak pewna mała cząstka mnie być teraz obok niego widząc jak cierpi. Ostatkiem sił podciągnęłam się w jego stronę, zawieszając swoje ręce na jego rozłożystych ramionach i powtórnie zaniosłam się płaczem. Ostatnim co pamiętałam były trzęsące się ręce chłopaka oplatające mnie w szczelnym uścisku. Potem straciłam przytomność.<br />
<div style="text-align: center;">
*** </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Z rozmyśleń wyrwał mnie jakiś ruch za mną, a zaraz potem czyjaś dłoń zakryła mi usta, tym samym uniemożliwiając mi krzyk. Zostałam gwałtownie odwrócona, zderzając się spojrzeniem z pięknymi, piwnymi oczami, należącymi do...mulata ze sklepu!? Chłopak zaśmiał się widząc moją reakcję i położył swój palec wskazujący na moich spierzchniętych wargach. <br />
- Możecie przestać się drzeć? Zaraz obudzicie Meg - Usłyszałam czyjś znajomy głos dochodzący z salonu i w tym samym czasie zostałam do niego wepchnięta przez bruneta stojącego za mną. <br />
- Ona już nie śpi. Podsłuchuje - Syknęłam czując ból w klatce piersiowej, a spojrzenia wszystkich osób zgromadzonych w pokoju zwróciły się w moim kierunku.<br />
- O, hej Meg - Louis uśmiechnął się promiennie w moją stronę, jednak większą uwagę zwróciłam na pozostałą dwójkę chłopaków, stojących obok szatyna. Farbowany blondyn ze szkoły oraz brunet 'listonosz' stali przede mną uśmiechając się przyjaźnie. Co jest kurwa?! Zaczęłam wycofywać się w kierunku wyjścia, jednak zamiast tego wpadłam na mulata.<br />
- Wybierasz się gdzieś księżniczko? - Kąciki jego ust uniosły się w górę tworząc chytry uśmiech.<br />
- Malik - Obydwoje przenieśliśmy spojrzenia na osobę stojącą tyłem do reszty przy grzejącym kominku. Harry. Jego ciche, ale stanowcze chrypnięcie sprawiło, że po moim ciele przeszedł pojedynczy dreszcz, a brunet odsunął się ode mnie, siarczyście przy tym przeklinając. Podeszłam do Louisa jakby chcąc się za nim schować, na co chłopak się zaśmiał.<br />
- Nie bój się mała. Oni nic ci nie zrobią - Tomlinson złapał mnie delikatnie za dłoń i postawił obok siebie.<br />
- Zayn to ten jakże nonszalancki dupek straszący cię od samego początku. Uroczy, kochany blondasek to Niall, a ten tajemniczy i jedyny rozsądny to Liam - Przedstawił wszystkich, a oni jednocześnie pokazali mu środkowe palce, na co w duchu zachichotałam. Wydawali się być spoko, oprócz tego, że jeszcze kilka minut temu każdy z nich mnie przerażał. Chłopcy zaczęli się o coś sprzeczać, a ja w tym samym czasie przeniosłam wzrok na zielonookiego chłopaka cały czas stojącego przy kominku. Jego szczęka była wyraźnie napięta, a oczy przybrały ciemniejszy kolor. W pokoju nastała cisza, którą zaraz przerwał Liam. <br />
- Dobra, to my już będziemy się zbierać. Dokończymy temat jutro. Pa Meg. - Uśmiechnął się do mnie, po czym wyszedł klepiąc w przelocie Styles'a w ramię. To samo powtórzyli Niall i Zayn. Louis, ku mojemu zdziwieniu, przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając, jednak uważając przy tym na moje rany. Po chwili odwzajemniłam uścisk.<br />
- Uważaj na siebie mała i szybko wracaj do zdrowia - Szepnął mi do ucha, na co kiwnęłam głową. Przez ramię szatyna zobaczyłam morderczy wzrok Harrego, utkwiony w naszej dwójce.<br />
- Możesz już wyjść Tomlinson? Muszę porozmawiać z Megan sam na sam - Louis odsunął się ode mnie ze śmiechem.<br />
- Wyluzuj stary - Klepnął Styles'a w ramię przy czym mięśnie bruneta się spięły. Widząc to Louis spojrzał zaniepokojony na mnie.<br />
- Stary, może jednak zostanę? Przypilnuję żebyś nie zrobił niczego -<br />
- Powiedziałem wyjdź! - Krzyk Harrego obił się echem po całym domu. Szatyn zrezygnowany odszedł, posyłając w moją stronę przepraszający uśmiech i mrożąc spojrzeniem przyjaciela, wyszedł trzaskając drzwiami. Wróciłam spojrzeniem na Harrego, który z powrotem stanął tyłem do mnie wpatrując się w ramki ze zdjęciami.<br />
- Harry - Podeszłam do chłopaka stając kilka centymetrów za nim. Nie zdążyłam wykonać jakiegokolwiek ruchu, gdy zostałam obrócona o dziewięćdziesiąt stopni, plecami zderzając się z twardą ścianą. Zdezorientowana podniosłam wzrok na twarz Harrego znajdującą się zdecydowanie za blisko mojej. Brunet złapał za moje nadgarstki unieruchamiając je nad moją głową.<br />
- Czy ty możesz mi kurwa wyjaśnić co to kurwa było?!- Wrzasnął, na co poruszyłam się niespokojnie, a chłopak tylko wzmocnił swój uścisk.<br />
- Kazałem ci nie oddalać się od Hazel nawet na dziesięć centymetrów! Coś ty sobie kurwa myślała?! - Jego oczy przybrały całkowicie czarny odcień.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://25.media.tumblr.com/bc9db03e7f2d5cb259a35553684fc7de/tumblr_mizluvLsBa1s46eeto1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://25.media.tumblr.com/bc9db03e7f2d5cb259a35553684fc7de/tumblr_mizluvLsBa1s46eeto1_500.gif" height="192" width="320" /></a></div>
- Nie rozumiesz kurwa prostego polecenia: nie ruszaj się stąd?! Ty idiotko martwiłem się o ciebie!- Jego usta zaatakowały brutalnie moje, pozbywając mnie tym samym oddechu. Po kilku sekundach totalnego szoku zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Było to tak cholernie niewłaściwe, a zarazem tak cudowne, że oddaliłam od siebie wszystkie myśli skupiając się na naszych splecionych językach, toczących ze sobą zaciętą bitwę. Chłopak przylgnął do mnie całym ciałem uwalniając moje nadgarstki, które od razu wplotłam w jego miękkie loki. Dłoń Harrego zaczęła sunąć wzdłuż mojej nogi zaplatając ją wokół swojego pasa. Brunet ścisnął mój pośladek, na co jęknęłam mu do ust. W tym samym czasie odsunęliśmy się od siebie, zaczerpując powietrza. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy oddychając nierówno. Harry uśmiechnął się i znów nachylił do mnie, by odgarnąć pojedynczy kosmyk włosów z mojego rozgrzanego policzka. W tym samym czasie poczułam ogromne wyrzuty sumienia, a przed oczami pojawiła mi się roześmiana twarz Luka.<br />
- Harry, ja nie mogę - Mówiąc to spuściłam wzrok na podłogę, nie będąc w stanie patrzeć w jego oczy. Po dłużej chwili ciszy spojrzałam na chłopaka akurat w tym samym momencie, w którym pięść Harrego zderzyła się ze ścianą kilka centymetrów od mojej głowy.<br />
- Lepiej będzie jak już wyjdziesz - Bardziej warknął niż powiedział, a ja nadal nie mogłam zrobić kroku, zbyt przerażona jego zachowaniem.<br />
- Wyjdź! - Drugie uderzenie sprawiło, że w ścianie pojawiło się pęknięcie. Tym razem bez protestów, wręcz podbiegłam w stronę drzwi. Zatrzymałam się jeszcze na chwilkę ostatni raz patrząc na Harrego. Chłopak stał do mnie tyłem, a co chwilę głośne przekleństwo opuszczało jego usta. Powstrzymując łzy wybiegłam przed dom, zderzając się z twardym torsem zdziwionego Louisa.<br />
- Mała, wszystko w porządku? Ten gnojek ci coś zrobił?! - Pokręciłam przecząco głową, nie powstrzymując już łez, na co chłopak objął mnie ramionami.<br />
- Louis, zabierz mnie do domu, proszę - Powiedziałam, a chłopak bez zbędnych pytań zaprowadził mnie do swojego samochodu. <br />
<br />
<b>Jej! Hejooo wszystkim! Oto rozdział 11 :P pierwsza i najważniejsza informacja NIE MAM WIFI :'( jakieś tam złapałam żeby tylko dodać rozdział :c będę starała się dodawać co kilka dni ale nie mogę obiecać ze regularnie. No wiec kc i pozdrowionka z Korczuli! ;* <3 </b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHYT0JbFAjASh4sTL9aQJaA55F-9I8uZdejYS75LLEgkK5G_rvs9MNiPmitWThujHsTGNgkUz7lm42JXXlVNsnqchqlkoX1vJALNhsiKtHPPsHUWFSde1qnYSlhKJl9vwhqa5Fjl64xzHl/s1600/IMG_20140803_182450.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"> <img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHYT0JbFAjASh4sTL9aQJaA55F-9I8uZdejYS75LLEgkK5G_rvs9MNiPmitWThujHsTGNgkUz7lm42JXXlVNsnqchqlkoX1vJALNhsiKtHPPsHUWFSde1qnYSlhKJl9vwhqa5Fjl64xzHl/s640/IMG_20140803_182450.jpg" height="320" width="240" /> </a> </div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-90153653516321172492014-07-30T23:56:00.001+02:002014-07-31T07:33:40.147+02:00Rozdział 10<p>- Hej mamuś - Powiedziałam do rodzicielki jak zwykle przygotowującej śniadanie. <br>
- Meg, jak już tu jesteś to usiądź na chwilkę - Kobieta wskazała na krzesła stojące wokół stołu. Zdziwiłam się, jednak posłusznie wykonałam polecenie. <br>
- Chciałabym, żebyś mi wytłumaczyła co się wczoraj z tobą działo - Rodzicielka usiadła naprzeciwko mnie, wpatrując się czujnie w moje oczy. <br>
- Wiesz mamo, właściwie to sama chciałabym to wiedzieć - Przeszło przez moje myśli, ale w porę ugryzłam się w język. <br>
- Dostałam powiadomienie ze szkoły o bójce z twoim udziałem. Kochanie, co się stało? - Jej oczy w ułamku sekundy zmieniły się z podejrzliwych na zaniepokojone. Westchnęłam. <br>
- W zasadzie nic. Uderzyłam Logana, oczywiście nie bez powodu, a kiedy on chciał mi oddać wtargnął Harry i zabrał mnie do siebie, gdzie zjedliśmy obiad, po czym usnęłam w trakcie oglądania filmu. Dalej ty musisz mi powiedzieć co się stało, bo ja zbyt mocno spałam, żeby cokolwiek pamiętać - Kobieta kiwnęła głową i oparła się o krzesło. <br>
- Spałaś, gdy Harry cię przywiózł. Położył cię w pokoju, a po chwili wyszedł mówiąc tylko, że nic ci nie jest i po prostu jesteś zmęczona -Wytrzeszczyłam na nią oczy. Harry mnie przywiózł? Wydarzenia z wczorajszego dnia zaczęły przemykać przez moją pamięć. Styles miał rację byłam wykończona, nie tyle fizycznie, co psychicznie. Dzięki Harremu i jego opiece czułam się trochę lepiej, a na moją twarz wpłynął lekki uśmiech. Wczoraj Harry otworzył się przede mną, a jego zachowanie było zupełnie inne niż w momencie, w którym go poznałam. Zamiast twardego, przerażającego chłopaka, zobaczyłam w nim radosnego, wrażliwego chłopca z najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Jego dotyk był czuły, a wzrok wręcz przyciągał, co sprawiło, że czułam się niezwykle bezpiecznie w jego ramionach. <br>
- Przepraszam cię mamo, to się więcej nie powtórzy - Wstałam i objęłam kobietę, która po chwili zaskoczenia, odwzajemniła mój gest. <br>
- Nie musisz mnie przepraszać, to nie twoja wina. Miałaś powód żeby mu przyłożyć, a ja rozumiem jak się czułaś i jestem ogromnie wdzięczna Harremu, że się tobą zaopiekował. Swoją drogą, gdzieś ty znalazła takie ciacho? - Uśmiechnęła się promiennie, na co wybuchnęłam śmiechem. Pomimo tego, poczułam jak moją twarz zalewają rumieńce. Trudno się było z nią nie zgodzić, Harry był nieziemsko przystojny, seksowny i pociągający, co przemknęło przez moją głowę już za pierwszym razem, gdy go zobaczyłam. <br>
- Wiesz, można powiedzieć, że to on znalazł mnie - Zachichotałam i odsunęłam się od rodzicielki, gdy do pokoju wpadła Emily, zajmując zaraz moje wcześniejsze miejsce. Usiadłam obok niej, a mama postawiła przed nami talerze ze śniadaniem. <br>
- A może zaprosisz go na obiad w sobotę? Byłaby to idealna okazja żeby go poznać i jakoś się odwdzięczyć - Na jej słowa trzymany przeze mnie widelec, spadł na podłogę. <br>
- Mamuś, nie wiem czy to będzie dobry pomysł - Zaczęłam grzebać sztućcami w jedzeniu. <br>
- Oh, dlaczego? - Kobieta popatrzyła na mnie zaciekawiona. Co ja mam jej powiedzieć?! <br>
- On po prostu nie jest przyzwyczajony do takich rzeczy - Powiedziałam nie patrząc jej w oczy. <br>
- No i dlatego musi przyjść do nas. Wspomnij mu o tym, proszę -Uśmiechnęła się, powracając do zaparzania kawy. <br>
- Mhm - Mruknęłam będąc już myślami gdzie indziej. Przed moimi oczami stanęła postać Harrego grożącego mi kilka dni temu w kuchni. Jego ciemne, przenikliwe oczy nie wskazywały na to, że kłamał, a tym bardziej żartował. Wzdrygnęłam się przerażona, odpychając od siebie myśli wysokiego bruneta i skupiając się na talerzu przede mną. </p>
<p>Jechałam do szkoły wsłuchując się w łagodne dźwięki muzyki, oczyszczającej mój umysł. Miałam mętlik w głowie. Moi przyjaciele na pewno będą wypytywali o wczorajsze zajście, a przede wszystkim o Harrego. Musiałam się jakoś na to przygotować, bo przecież nie powiem im całej prawdy. Podjechałam na szkolny parking, gdzie farbowany blondyn z błękitnymi oczami stał oparty o swój samochód, wpatrując się jak zwykle we mnie. Ominęłam go pewnie i skierowałam się w stronę wejścia do budynku. Pierwsze cztery lekcje minęły spokojnie, bo na razie nie zlokalizowałam jeszcze Luke'a, Ash ani Lily. Wciągając głębiej powietrze, wyszłam na pole, gdzie przy jednym ze stolików jak zwykle podczas przerwy na lunch, zauważyłam wyróżniające się włosy Ash. <br>
- Hej wszystkim - Uśmiechnęłam się lekko, a moi przyjaciele zamilkli, robiąc mi miejsce. <br>
- Cześć Meg! - Przywitała mnie żywiołowo Lily, za co Ashley zganiła ją spojrzeniem. Kąciki moich ust uniosły się w górę, jednak szybko je spuściłam widząc czujne spojrzenie różowo-włosej. <br>
- Meg, wiesz że jesteśmy twoimi najlepszymi przyjaciółmi, prawda? -Dziewczyna położyła swoją dłoń na mojej. <br>
- Dlatego się o ciebie martwimy. Wiemy, że nie mówisz nam wszystkiego od czasów imprezy. Co się dzieje? - Popatrzyłam prosto w jej zaniepokojone oczy. Powtórnie westchnęłam. Przez następne dwadzieścia minut opowiadałam im o ostatnich dniach, które teraz wydawały mi się takie odległe. Wszyscy patrzyli na mnie wielkimi oczami i co chwilę przerywali zadając jakieś pytania. Czułam się jakbym streszczała im jakiś film. Film, w którym wcale nie chciałabym odgrywać głównej roli, a jednak to robiłam. Gdy temat zszedł na Harrego, zwinnie się z niego wywinęłam mówiąc tylko, że wcale nie jest taki przerażający na jakiego wygląda. Widziałam po minie Ashley, że chciała zakwestionować moje zdanie, jednak w porę zadzwonił dzwonek. Luke wstał i nie odzywając się do nas, zaczął iść w stronę budynku. Razem z przyjaciółkami popatrzyłyśmy po sobie zdziwione jego zachowaniem. Pomachałam im na pożegnanie i pobiegłam za chłopakiem. <br>
- Luke! - Krzyknęłam, gdy chłopak nie chciał się zatrzymać. Dobiegłam do niego, odwracając go w swoją stronę. <br>
- Porozmawiaj ze mną - Spojrzałam w jego czarne jak węgiel oczy. Patrząc w nie wyobraziłam sobie twarz Harrego i jego stanowcze, przerażające spojrzenie, które jednak w jakiś sposób mnie pociągało. Z Lukiem było inaczej. Potrząsnęłam głową wracając do rzeczywistości. <br>
- Proszę - Szepnęłam, kładąc rozpalone dłonie na policzkach chłopaka. Strzepnął moje ręce, a ja poczułam jak coś w moim sercu pęka. <br>
- Megan, czemu mi nic do jasnej cholery nie powiedziałaś?! Myślałem, że sobie ufamy! Że jesteśmy przyjaciółmi, a nawet kimś więcej! Przecież ja cię kurwa kocham! - Zaśmiał mi się w twarz, a moje serce rozprysnęło na kilka drobnych kawałeczków. <br>
- Luke ja... - Nie wiedziałam co powiedzieć. Czy ja go kocham? Czy jednak ten pocałunek był błędem? Wszystkie te myśli kłębiły się w mojej głowie, a ja wpatrywałam się w niego wielkimi oczami. <br>
- Luke, przecież wiesz, że mi na tobie zależy. Na tobie, na Lily i na Ashley. Kocham was wszystkich. Nie mogłam wam o tym powiedzieć, nie wiedziałam jak. Przepraszam - Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą, ku mojemu zdziwieniu, blondyn starł, a na jego twarz wpłynął lekki uśmiech.<br>
- To ja przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Po prostu się martwię. Przecież on może ci zrobić wszystko - <br>
- Ale mi nie zrobi - Przeszło przez moją myśl. Jako odpowiedź cmoknęłam go w policzek i żegnając się z nim, zniknęłam za rogiem idąc w stronę klasy. Zajrzałam na parking za oknem, a mój wzrok przykuło dobrze znane mi auto. Wciągnęłam głębiej powietrze, zderzając się w tej samej chwili z czymś twardym. Podniosłam spojrzenie prosto w zielone oczy właściciela samochodu, uśmiechającego się teraz do mnie. <br>
- Harry? - Spytałam, chociaż dobrze wiedziałam, że to on. Brunet zaśmiał się kiwając głową i chwycił mnie za dłoń, prowadząc w stronę czarnego Range Rovera.<br>
- Harry, ale ja mam lekcje! - Powiedziałam, gdy chłopak odpalił maszynę, wyjeżdżając z dużą prędkością na jezdnię. <br>
- Wiem. Powiedziałem ci, że mnie to nie obchodzi - Spojrzał na mnie z jednym ze swoich kpiących uśmieszków. Zirytowana opadłam na fotel siadając w wygodnej pozycji. Co jest z nim nie tak!? Miałam dosyć jego ciągłego wahania nastrojów i tego jak mnie traktował. Raz jakbym była jedynym co posiada, a drugi, jakbym była nic nie znaczącym gównem. <br>
- Dokąd jedziemy? -  Nie odrywałam wzroku od szyby, wpatrując się w mijane przez nas budowle.<br>
- Zobaczysz, spodoba ci się - Jego dłoń spoczęła na moim udzie, jednak szybko ją strzepnęłam. Chłopak zaśmiał się szyderczo.<br>
- Przecież i tak wiem, że ci się to podoba Meg. Ze mną nie wygrasz - Miał rację, podobało mi się i właśnie dlatego, gdy chłopak powtórzył swój ruch, jeszcze szybciej uwolniłam swoje kolano od jego dotyku. Harry prychnął poirytowany i dodał gazu, na co wbiłam paznokcie w fotel. Po piętnastu minutach szybkiej jazdy mignęła mi przed oczami tabliczka z informacją wyjazdu z miasta. Popatrzyłam pytająco na Styles'a, jednak ten zbyt zajęty prowadzeniem nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Po kilku minutach zjechaliśmy w leśną drogę, a ja poczułam jak moje ręce zaczynają się pocić, a oddech stał się jeszcze bardziej niespokojny. Bałam się. W pewnym momencie wyjechaliśmy przed ogromny, ładnie urządzony dom z masą ludzi i samochodów stojących przed nim. Przełknęłam szybciej ślinę, gdy Harry zaparkował praktycznie w samym środku całego zbiegowiska.<br>
- Harry, gdzie my jesteśmy? - Spojrzałam spanikowana w jego błyszczące oczy. Chłopak odwrócił się w moją stronę z ogromnym uśmiechem na twarzy. <br>
- Wystarczy jak nie będziesz się zbytnio wyróżniała z tłumu i bezwzględnie się mnie słuchała. Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo, jasne? - Nie za bardzo rozumiejąc, kiwnęłam głową. Harry nachylił się w moją stronę tak, że od jego twarzy dzieliło moją zaledwie kilka centymetrów.<br>
- I przede wszystkim, nie odchodzisz ode mnie nawet na krok, chyba, że ci powiem, żebyś to zrobiła. Ale pamiętaj, że będę cię miał przez cały czas na oku maleńka. Nie uciekniesz mi - Poczułam jego oddech na mojej szyji na wysokości mojego ucha. Wzdrygnęłam się z myślą jak jego bliska obecność na mnie działa. Chłopak wysiadł z samochodu obkrążając go i otworzył mi drzwi. Gdy postawiłam stopy na twardej ziemi, momentalnie zostałam przyciągnięta do torsu chłopaka, a jego ręka oplotła mnie w talii. Syknęłam niezadowolona, jednak brunet zignorował mnie i ruszył w kierunku wilii. Rozejrzałam się dookoła na obserwujących nas gapiów, którzy wpatrywali się we mnie conajmniej jak w dziwadło. Przylgnęłam mocniej do boku Harrego, na co ten popatrzył na mnie zaniepokojony.<br>
- Harry, boję się - Te słowa same przeszły przez moje gardło.<br>
- Nie bój się kochanie, ze mną nic ci nie grozi - Uśmiechnął się i razem weszliśmy do środka. <br>
- Kopelat stary! - Wysoki, krótko obcięty blondyn z piwnymi oczami pojawił się zaraz przed nami, przytulając się w typowo męski sposób z moim towarzyszem. Obok niego stanęła wysoka, przepiękna brunetka z falowanymi, długimi włosami i ślicznym uśmiechem. Miała na sobie krótkie szorty, prawie nie zakrywające jej tyłka i krótki, dopasowany do płaskiego brzucha top w amazońskie wzroki. Teraz jak o tym pomyślałam to była ubrana praktycznie jak wszystkie dziewczyny, które dotąd mijałam. Dobrze, że założyłam dzisiaj podobne ubranie do szkoły, dzięki czemu przynajmniej trochę wtapiałam się w tłum.<br>
- O hej Harry - Powiedziała dziewczyna, opierając się o ramię zapewne swojego chłopaka.<br>
- Masz nową zabawkę Styles? - Powiedział brązowooki, a spojrzenia całej trójki spoczęły na mnie. Że kurwa co proszę!? <br>
- Spierdalaj Clifford - Warknął Harry, mocniej przyciągając mnie do siebie.<br>
- Ok ok, przepraszam - Blondyn uniósł ręce w górę w geście obronnym, uśmiechając się przy tym.<br>
- Jestem Hazel, a to Mike. Ty zapewne jesteś Meg, dużo o tobie słyszałam - Brunetka wyciągnęła dłoń w moją stronę, a jej kąciki ust podniosły się w górę, tworząc piękny uśmiech. Odwzajemniłam gest.<br>
- Tak. Miło mi was poznać - Odpowiedziałam na prawdę szczerze.<br>
- Hazel, zajmij się Meg. My z Harrym musimy jeszcze coś przedyskutować - Powiedział Mike i cmoknął swoją dziewczynę w czoło, na co ta zachichotała, rumieniąc się. Spojrzałam na Harrego.<br>
- Idź z nią, nic ci nie zrobi kochanie. Może się nawet zaprzyjaźnicie. Przyjdę potem po ciebie, obiecuję - Harry również złożył całusa na mojej głowie, czym bardzo mnie zaskoczył. Wpatrywałam się w niego z rosnącymi wypiekami na twarzy, jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Hazel pociągnęła mnie w stronę tłumu, a Harry wraz z Mike'iem kompletnie zniknęli mi z oczu. Dziewczyna kazała usiąść mi na małej, ale wygodnej kanapie i zniknęła, po chwili wracając z dwoma czerwonymi kubkami. No poncz to na pewno nie był.<br>
- Jaka ty jesteś ładna - Usłyszałam obok siebie.<br>
- Ja? No co ty. Ty jesteś śliczna, ale dziękuję - Zachichotałam zamaczając usta w mocnym napoju. <br>
- Jak długo znasz Harrego? - Jego czupryna mignęła mi gdzieś w tłumie. <br>
- Niedługo. W zasadzie prawie tydzień - Odpowiedziałam szczerze, tym razem biorąc głębszy łyk alkoholu, który wcale nie okazał się być taki zły. <br>
- Zazdroszczę ci - Spojrzałam na Hazel zaskoczona.<br>
- Czego? - <br>
- Tego, w jaki sposób na ciebie patrzy. Nawet Mike nie patrzy na mnie w taki sposób, jednak na pierwszy rzut oka widać, że mnie kocha - Zakrztusiłam się, wypluwając napój z powrotem do kubeczka.<br>
- Hazel, nie zrozum mnie źle, ale Harry mnie nie kocha. On mnie nienawidzi, to na pewno - Dziewczyna popatrzyła na mnie uśmiechając się lekko. <br>
- Niektórzy trochę inaczej okazują to uczucie Meg. Szczególnie taka osoba, jaką jest Harry - Jej słowa wryły mnie w ziemię. Nagle w domu zrobiło się poruszenie, a wszyscy zaczęli wychodzić przez ogromne drzwi prowadzące na taras. <br>
- O, chodź! Zaczyna się! - Brunetka zerwała się z miejsca podekscytowana i znów łapiąc mnie za rękę podążyła za tłumem. W połowie drogi zostałam odłączona od dziewczyny przez mocne uderzenie w ramię. <br>
- Uważaj jak chodzisz - Złapałam się za bolące ramię patrząc na wysoką blondynkę, wyglądającą identycznie jak leśna dziwka. Prychnęła tylko pod nosem, pchając się dalej do przodu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu brązowych loków Hazel, jednak nigdzie ich nie dostrzegłam. Samotnie ruszyłam dalej wychodząc na ogromny teren przypominający nowoczesne boisko bez krzesełek.<br>
- Panie i panowie, witamy wszystkich na tegorocznych wyścigach Dangerous Death! - Z głośników rozległ się jakiś męski głos, a głośny wiwat obił się echem po mojej czaszce.<br>
- Kto jako pierwszy dojedzie do mety?! Kto zgarnie nagrodę o wysokości 10.000€?! Tego dowiemy się już za chwilę! A tymczasem mam zaszczyt powitać króla toru, który ściga się dzisiaj z numerem 5! Tak, panie i panowie, sam Harry Styles! - Dookoła mnie podniosły się krzyki i piski oraz wiwaty na cześć...Harrego? O boże. Poczułam jak w głowie zaczyna mi się kręcić, a moje nogi odmawiają dalszej pracy. On tam był. Siedział na czarnym, wielkim motorze z szelmowskim uśmieszkiem na ustach. Jego, skórzana, idealnie dopasowana kurtka powiewała na lekkim wietrze, a zielone, przenikliwe oczy były wpatrzone wprost we mnie. Poczułam jak zacznam się duścić. Nie Harry, ty nie możesz. Nie możesz. Kiwałam głową, jakby to miało coś pomóc. Zakryłam uszy, jednak głośny strzał z pistoletu i warkot motorów, dotarł do nich bez najmniejszego problemu. Podniosłam wzrok na Harrego, który pokonywał pierwsze kółko, cały czas będąc na prowadzeniu.<br>
<i>On też był pierwszy...</i><br>
<i>On też wygrywał...</i><br>
<i>Jego też kochałaś...</i><br>
Odwróciłam się ze łzami w oczach, wybiegając z toru i begnąc przed siebie w nieznanym kierunku.</p>
<p><i>- Kochanie, nie martw się, nic mi nie będzie. Jestem najlepszy, nie pamiętasz? Gdy wygram, obiecuję, że wszystko znów się ułoży - Spojrzałam w przepiękne, piwne oczy Avan'a, a w moich samych zgroma</i><i>dziły się łzy. Chłopak widząc to, starł je szorstkim palcem, zakładając pojedynczy kosmyk moich niebieskich włosów za moje ucho. </i><br>
<i>- Kocham cię - Powiedziałam nie mogąc opanować emocji.</i><br>
<i>- Ja ciebie też Meg - Brunet wpił się w moje usta z taką siłą, że gdyby nie ściana za nami, wylądowałabym na podłodze</i><i>. Zanurkowałam dłonią w jego gęstych włosach, czując jak ręce chłopaka błądzą po moim ciele. </i><br>
<i>- Muszę iść - Oparł swoje czoło o moje, splatając razem nasze palce. </i><br>
<i>- Obiecujesz, że wrócisz? - </i><br>
<i>- Obiecuję - Cmoknął mnie po raz ostatni w nos, zanim zniknął wychodząc na olbżymi tor, gdzie od razu rozległ się ogromny wrzask publiki.</i><i> Wyjżałam przez szparę namiotu w momencie, w którym rozległ się strzał oznajmiający rozpoczęcie wyścigu. Ostatnim co pamiętałam był motor Avan'a, uderzający z hukiem o ziemię i jego zakrwawione ciało, spoczywające w bezruchu na środku toru. </i></p>
<p>* Z punktu widzenia Harrego *</p>
<p>Była tam, patrzyła na mnie. Widziałem jej ogromne, brązowe oczy obserwujące bacznie moją osobę. Gdy rozległ się huk spowodowany wystrzałem, ruszyłem przed siebie czując jak adrenalina we mnie buzuje. Kochałem to. Wyścig poszedł sprawnie i oczywiście zająłem pierwsze miejsce. Gdy wszystkie dziewczyny wpadły na tor podbiegając do swoich mężczyzn, wypatrywałem jej idealnej twarzy pośród nich. Hazel podleciała do Mike'a zajmującego drugie miejsce, wpadając mu w ramiona i całując go<br>
- Hazy, gdzie Meg? - Brunetki cały czas nie było. Dziewczyna popatrzyła na mnie wystraszona. <br>
- Ja nie wiem gdzie jest Meg. Zgubiłam ją przy wejściu. - <br>
- Że co kurwa!? - Wydarłem się na nią, czując jak powoli tracę nad sobą panowanie. <br>
- Miałaś jej pilnować! Strzec jak oka w głowie! Ty -<br>
- Stary, skończ - Mike tulił do siebie Hazel, która wypłakiwała się teraz w jego ramiona. Wkuriowny zszedłem z motoru, biegnąc do domu przyjaciela, w nadzieji, że zastanę tam Megan, jednak ani w domu, ani przed nim jej nie było. Kopnąłem ze złości w ścianę willi, nie przejmując się skutkami. Wyjąłem telefon wybierając numer Liama, który na szczęście dla niego, odebrał po drugim sygnale.<br>
- Namierz telefon Meg, już - Krzyknąłem do słuchawki.<br>
- Wow, co jest stary? Wszystko w p -<br>
- Namierz kurwa ten pieprzony telefon, albo przyżekam, że osobiście cię zabiję! - <br>
- Jezu dobra, już! - Po drugiej stronie nastała cisza. Gdy Payne wrócił podał mi ulicę na której aktualnie znajdowała się dziewczyna. Co ona kurwa robiła na najgorszej ulicy w mieście?! Wpadłem do samochodu i nie przejmując się przepisami, po chwili znalazłem się we wskazanym miejscu. To co tam zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Meg kuliła się na ziemi pełna łez, a jakiś potężny chuj stał nad nią, kopiąc dziewczynę co chwilę w brzuch. Wyciągnąłem szybko broń ze schowka i wybiegłem z samochodu, strzelając do mężczyzny w sam środek pleców. Kutas upadł na ziemię nieżywy, jednak ja nie zamierzałem przestawać. Kolejna kulka trafiła go w ramię, następna w biodro, w głowę. Nie panowałem nad sobą. Nie przejmowałem się jak bardzo było słychać moje krzyki, strzały. Ten kutas będzie cierpiał tak długo, aż nie zlituję się nad jego pokiereszowanym ciałem.<br>
- Harry - To jedno jedyne chrypnięcie wybudziło mnie z morderczego transu, w którym się znalazłem. Spojrzałem w ogromne, wystraszone oczy Meg, leżącej w kałuży krwi. Upuściłem bezwładnie pistolet, podchodząc do brunetki i opadłem na kolana obok niej. Boże, co ja zrobiłem. <br>
- Meg... - Wyciągnąłem w jej stronę dłoń, na co dziewczyna odsunęła się gwałtownie na tyle ile mogła. Widząc jej reakcję coś w moim sercu pękło, a ja poczułem jak łzy wypełniają moje oczy. Kurwa mać Styles, weź się w garść! Zamknąłem twarz w dłoniach, nie mogąc pohamować szlochu. W pewnym momencie poczułem czyjś dotyk na moich trzęsących się rękach, a moje zdziwione spojrzenie zetknęło się prosto z czerwonymi od płaczu oczami Meg. Dziewczyna wtuliła się we mnie, wybuchając ponownie płaczem. Zamknąłem ją szczelnie w swoich ramionach, kołysząc uspokajająco na boki. Już nigdy więcej nie zostawię jej samej. Nigdy. Za bardzo mi kurwa na niej zależy. Po kilku minutach oddech Meg znacząco się spowolnił, a dziewczyna osunęła się w moich ramionach. Zemdlała.</p>
<p><b><i>Czytasz = komentujesz! :) </i></b><b><i><3</i></b></p>
<p><b>Zabije was... jest 2:21, a ja dopiero teraz skończyłam dla was rozdział. Boże, nawet nie wiecie jak się z nim męczyłam! Od wtorku próbowałam cokolwiek napisać, jednak po prostu nie potrafiłam, nie miałam pomysłu xD Dopiero dzisiaj o 23 dostałam oświecenia i bum, rozdział jest. W chuj długi (przynajmniej taki wydaje się być na komórce), jednak nie jestem z niego zadowolona, gdyż myślę, że mając więcej czasu mogłabym go staranniej dopracować. Pewnie znajdziecie tu dużo błędów, jednak nic nie poradzę, gdyż po prostu padam ze zmęczenia. Przez was nie wiem czy wszystko spakowałam na wyjazd :P Ale i tak was kocham <3 no więc dam wam znać za trzy dni czy w moim hotelu jest wifi i jakby co to wtedy spodziewajcie się niespodzianki w postaci nowego rozdziału ;) Kocham was i do zobaczenia wkrótce!</b> :* <3 </p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-623922572428153182014-07-28T18:29:00.000+02:002015-03-14T18:30:15.965+01:00Rozdział 9<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<b><span style="color: red;">!Notka pod rozdziałem!</span></b><br />
<b>Rozdział z dedykacją dla KaroHeroine XDD dziękuję za te wszystkie przemiłe komentarze ;* <3</b><br />
<b><br /></b>
Po wczorajszej sytuacji z Harrym czułam się wykorzystana i upokorzona. Bipolarny dupek. Wtedy, gdy mnie objął, poczułam się dziwnie, ale miło, po drugie normalnie z nim rozmawiałam tak samo jak on ze mną. A potem wszystko zamieniło się w koszmar przez ten pieprzony telefon! Wyżyłam się na szkolnej szafce, zamykając ją z wielkim hukiem.<br />
- Hej. I jak? Już lepiej? - Ashley wyrosła z pod ziemi, uśmiechając się lekko do mnie. Wczorajszy telefon zaniepokoił moją przyjaciółkę, jednak po dokładnym wytłumaczeniu jej gdzie jestem, dziewczynie udało się odnaleźć ulicę Harrego. Gorzej było z wyjaśnieniem jej co tam robiłam. Kiwnęłam głową w odpowiedzi, wymuszając uśmiech. <br />
- A jak z mamą? Pogodziłyście się? -Wcisnęłam Ash bajeczkę o kłótni z rodzicielką, po której wyszłam z domu nie patrząc gdzie idę i w taki oto sposób znalazłam się po drugiej stronie miasta, aż się zgubiłam. Nigdy nie zaszłabym tak daleko, ale jak widać dla różowo-włosej było to zbędne. <br />
- Tak - Czułam się okropnie okłamując ją, jednak robiłam to tylko dla jej bezpieczeństwa. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność. <br />
- Meg, czemu nie odbierałaś ode mnie telefonu? Martwiłem się - Luke obrócił mnie w swoją stronę, przyciągając w swoje ramiona. Luke....kompletnie o nim zapomniałam. Wtuliłam się w niego mocniej, znów czując się bezpieczna. Zaciągnęłam się jego zapachem, który kolosalnie różnił się od zapachu Harrego. Skarciłam się w myślach za porównywanie swojego chłopaka do zielonookiego bruneta. <br />
- Przepraszam, po prostu wczoraj się okropnie czułam i nie miałam na nic siły - Cmoknęłam go w policzek. Wcześniej poprosiłam Ash, żeby nie mówiła nikomu o wieczornej sytuacji, dlatego ja również nic o niej nie wspominałam. Nie chciałam okłamywać jeszcze kolejnych dwóch osób, czyli Luka i Lily i martwić ich moją zmyśloną kłótnią. Blondyn chwycił mnie za rękę, uśmiechając się przy tym uroczo. <br />
- Chodź już, bo zaraz będzie dzwonek - Pierwszą lekcję miałam z Lukiem. Odetchnęłam głęboko, dając się chłopakowi prowadzić do klasy. Przynajmniej moje myśli zajmie ktoś inny. Przez cały dzień spędzony w szkole nie dostałam nawet jednej wiadomości od Styles'a co powinno mnie cieszyć, jednak zamiast tego jeszcze bardziej dołowało. Właściwie dlaczego? Z tą myślą pokonywałam korytarz z rozradowaną Ash u boku, zmierzając w stronę wyjścia. Dziewczyna gadała cały czas o jakimś chłopaku, na którego wpadła wczoraj po szkole w trakcie powrotu do domu. <br />
- Ej Forbs! - Odwróciłam się gwałtownie słysząc swoje nazwisko, a Ash zamilkła. Spojrzałam prosto w przenikliwe oczy Logana, zbliżającego się w moją stronę z głupim uśmieszkiem na twarzy. Jeszcze jego mi brakowało. <br />
- Słyszałem, że imprezka się nie udała - To było jasne, że mówił o piątkowej nocy. Zacisnęłam mocniej zęby.<br />
- Czego chcesz? - Syknęłam, na co chłopak kpiąco się zaśmiał.<br />
- Zniszczyć ci życie - Odparł bez chwili zastanowienia na co moje dłonie uformowały się w piąstki. <br />
- Co dziwne mordercy nie odnaleziono, prawda? Może to któreś z was? - Wokół nas zebrało się małe kółko zaciekawionych uczniów. Na jego słowa poczułam jak moje mięśnie się napinają, a przed oczami pojawia się obraz Harrego. <br />
- Podobno zemdlałaś, prawda? A może to tylko ściema i robiłaś to na pokaz? Nie było cię wczoraj w szkole, dlaczego? Może ty i twoi głupi przyjaciele -<br />
- Zamilcz! - Wrzasnęłam, a moja rozpędzona pięść zderzyła się ze szczęką Logana, zanim zdążyłam choć chwilę pomyśleć. Dookoła mnie wezbrały się krzyki i wiwaty, jednak docierały one do moich uszu jakby zza szyby. <br />
- Po mnie możesz jeździć do woli, ale nie pozwolę ci obrażać moich przyjaciół, rozumiesz?!- Krzyknęłam, czując na sobie ręce Ashley, mówiącą do mnie, że nie warto. <br />
- Ty suko! - Logan złapał mnie za włosy wgniatając w jedną z szafek, na co jęknęłam. Bolało. Jego oczy kipiały złością, a na czerwonym policzku widniała wypisz wymaluj odciśnięta moja dłoń. Zaśmiałam się w duchu z mojego perfekcyjnego uderzenia. <br />
- Ja ci kurwa dam za ośmieszanie mnie przed całą szkołą! - Wzdrygnęłam się widząc pędzącą w stronę mojej twarzy pięść chłopaka. Zamknęłam oczy oczekując uderzenia, ale nic takiego nie nadeszło, a wokół nas zapadła głucha cisza. Powoli podniosłam powieki patrząc zaskakująco na Logana zwijającego się z bólu na podłodze i osobę, obkładającą go bez opamiętania pięściami. Harry. <br />
- Jeszcze raz ją kurwa tkniesz to popamiętasz to na całe swoje pierdolnięte życie! Rozumiesz!? - Krzyczał co chwilę brunet, kopiąc siedemnastolatka po brzuchu i twarzy, z których zaczęła sączyć się krew. Boże, on go zabije!<br />
- Harry! Harry przestań, błagam! - Podbiegłam do niego, odciągając go od prawie nieprzytomnego Logana. Brunet spojrzał na mnie, a jego czarne jak węgiel oczy w jednej chwili powróciły do dawnego koloru.<br />
- Meg? Nic ci nie jest? - Na jego twarzy panował strach i zdumienie. Zignorowałam swoją cholerną dumę i chwyciłam go za rękę. <br />
- Musimy stąd wyjść, szybko - Pociągnęłam go w stronę wyjścia, szeptając po drodze do spanikowanej Ashley, że nic mi nie jest i opuściłam budynek wraz z Harrym. Chłopak zaprowadził mnie do swojego samochodu stojącego na końcu parkingu i praktycznie wpychając mnie na miejsce pasażera, odjechał z piskiem opon. Obydwoje oddychaliśmy ciężko, w ogóle się nie odzywając. Byłam zbyt sparaliżowana i wystraszona wszystkim co stało się kilka minut temu, natomiast Harry wyglądał na pochłoniętego myślami, niedostępnego. Siedziałam patrząc w swoje czerwone, obolałe dłonie uświadamiając sobie co właśnie zrobiliśmy. Uderzyłam Logana na oczach prawie całej szkoły, natomiast Harry pobił go praktycznie do nieprzytomności. Nie ma co, para idealna. Spuściłam twarz, chowając ją w ręce i zaniosłam się szlochem. Nie płakałam dlatego, że wyrządziłam komuś krzywdę, o nie. Po prostu wszystkie emocje zgromadzone we mnie od kilku dni pękły, wychodząc na powierzchnię w postaci łez. Bałam się tego co pomyśleli ludzie ze szkoły, bałam się reakcji moich przyjaciół, bałam się wydalenia, a przede wszystkim bałam się, że Harry trafi do więzienia. Przeze mnie. Nie powinnam zaczynać, powinnam być bardziej opanowana, wtedy może Harry by nie zainterweniował. Nie wiem czemu martwiłam się właśnie o to, jednak wraz z pojawieniem się bruneta poczułam jak coś dziwnego pojawia się również w moim sercu. Jakby zapalała się w nim lampka, gasząca się zawsze, gdy tracę go z oczu. W pewnym momencie, poczułam dłoń Harrego, zaciskającą się na moim udzie, na co zdziwiona podniosłam załzawione spojrzenie na twarz bruneta.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img1.wikia.nocookie.net/__cb20131231012025/vampirediaries/images/5/5d/Halijah_hands_..gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://img1.wikia.nocookie.net/__cb20131231012025/vampirediaries/images/5/5d/Halijah_hands_..gif" height="128" width="320" /></a></div>
Chłopak wpatrywał się czujnie w jezdnię przed sobą, a jego szczęka była wyraźnie napięta. Słone łzy z powrotem naleciały do moich oczu, a ja położyłam swoją dłoń na ciepłej dłoni Styles'a, splatając ze sobą nasze palce. Nie dbałam o to, że to był Harry, nie dbałam o to, że praktycznie go nie znałam, nie dbałam o to, że jeszcze piętnaście minut temu uważałam go za skończonego dupka. Potrzebowałam tego, jego bliskości, czułego gestu, którym okaże mi swoje wsparcie. Wykończona oparłam głowę o szybę, skupiając się na szorstkiej i ciepłej dłoni Harrego, czując jak moje powieki robią się coraz cięższe. Zasnęłam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
* Z punktu widzenia Harrego*<br />
<br /></div>
Nie wiem co mnie napadło, żeby tam wchodzić. Ten pieprzony kutas chciał skrzywdzić Meg. Pewnie okładałbym go nadal, gdyby nie drobne dłonie dziewczyny, zaciskające się na moich plecach. Strach, który dostrzegłem wtedy w jej oczach sprawił, że mój umysł od razu powrócił do rzeczywistości. Boże, co ona ze mną robi?! Zatrzymałem się na światłach, przekierowując spojrzenie na drobną brunetkę siedzącą obok na fotelu. Spała. Wyglądała tak cholernie pięknie i niewinnie jak jakiś kurwa pieprzony anioł. Spuściłem wzrok na nasze splecione dłonie. Dotyk Meg działał na mnie kojąco, sprawiał, że miałem rześki umysł. Po drugie jakaś mała część mnie potrzebowała bliskości. Uśmiechnąłem się pod nosem. Gdy usłyszałem, że brunetka płacze, to było moim jedynym pomysłem i pierwszym odruchem, by ją pocieszyć. Nigdy nie byłem dobry w tych sprawach, bo najnormalniej w świecie tego nie robiłem. Nie pocieszałem ludzi, ani ich nie przepraszałem. To oni to robili w obawie o swoje życie z pistoletem wycelowanym prosto w głowę. Ostatnią osobą, którą tak dotykałem była Gemma, moja siostra. To ona zazwyczaj potrzebowała mojego wsparcia, dotyku, odpowiedzi na męczące ją pytania, których chętnie udzielałem. Potem wszystko się zmieniło. Gdy podjechałem pod moją willę, wziąłem Meg na ręce niosąc ją prosto do mojego pokoju. Położyłem dziewczynę na łóżku, ściągając z niej buty, po czym upewniając się, że nic jej nie jest, zszedłem na dół przygotować coś do jedzenia. Byłem chujem, jednak chuje, co dziwne, też mają uczucia. Zazwyczaj gotowaniem i sprzątaniem zajmowała się pani Nelson, ale dałem jej dwa tygodnie wolnego. Niech korzysta póki może. Zagotowując wodę na herbatę, przypomniałem sobie o butelkach po wczorajszych piwach, leżących w całym salonie. Westchnąłem, sięgając po kosz na śmieci. Chciałem skończyć sprzątać zanim Meg się obudzi. Raz już spierdoliłem, a aż takim chujem nie byłem by to powtórzyć.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
*Z punktu widzenia Meg*<br />
<br /></div>
Otworzyłam oczy, czując ogromny ból głowy. Poczułam pod sobą wygodny materac na co gwałtownie usiadłam na łóżku. Znajdowałam się w biało-czarnym pokoju z zasłoniętymi roletami i ogromną szafą. Spojrzałam na czarny zegar wiszący na ścianie. 19:16. Rozglądnęłam się dookoła patrząc na półki, na których znajdowały się te same zdjęcia co w salonie Harrego. Byłam w jego pokoju. Wszystko momentalnie powróciło do mojej głowy, sprawiając jeszcze większy uścisk. Szkoła. Logan. Bójka. Harry. Powoli, żeby się nie przewrócić, wyszłam z pomieszczenia od razu słysząc odgłosy brzdękania talerzy z dołu. Zeszłam po białych schodach, wchodząc do wszechstronnej, ładnie urządzonej kuchni. Oparłam się o framugę obserwując Harrego, stojącego tyłem do mnie, który nakładał coś na talerze. W pewnym momencie chłopak odwrócił się, a trzymana przez niego patelnia z hukiem spadła na podłogę. Zachichotałam.<br />
- Nie rób tak więcej - Powiedział stanowczo, na co lekko się uśmiechnęłam. <br />
- Przestraszyłeś się mnie - Podeszłam bliżej niego, siadając na jednym z krzeseł wokół blatu. <br />
- Każdy żywy by się ciebie wystraszył jak zakradasz się od tyłu - Schylił się po patelnię, na co znów zachichotałam. <br />
- Jesteśmy kwita - Wzruszyłam ramionami, przypominając sobie wczorajsze wejście Harrego do mojej kuchni. O dziwo, Harry uśmiechnął się, ukazując dwa urocze dołeczki. Sięgnął po talerze stojące za nim na których znajdowały się naleśniki z czekoladą. Mniam. <br />
- O nie, nie będziemy jeść tutaj - Styles wyszedł z kuchni, na co zdziwiona podążyłam za nim, biorąc z blatu jeszcze dwa kubki z gorącą herbatą. Weszłam do ogromnej jadalni z długim stołem i żyrandolem zwisającym z sufitu. No ładnie. Usiadłam na przygotowanym dla mnie miejscu naprzeciwko Harrego od razu zabierając się za pochłanianie posiłku.<br />
- Sam to przygotowałeś? - Spytałam, gdy pierwszy kęs dosłownie rozpłynął się w moich ustach. Chłopak kiwnął głową, zajęty swoją porcją. <br />
- Wow, Harry Styles i gotowanie - Powiedziałam z uśmiechem. Chłopak spojrzał na mnie, również się uśmiechając.<br />
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz, kotku - Znów zachichotałam.<br />
- Co jest takiego śmiesznego? - <br />
- Właściwie nie wiem - Dotknęłam czubka głowy, czując w tamtym miejscu jakąś wypukłość, po czym spojrzałam na swoją dłoń.<br />
- Harry - Mój głos się zatrząsł, obserwując szkarłatną ciecz spływającą po moich palcach. Chłopak szybko znalazł się obok mnie, dotykając moich włosów w tym samym miejscu. <br />
- Masz tu rozcięcie. Straciłaś trochę krwi, pewnie dlatego jest ci tak do śmiechu. Chodź - Chwycił mnie za rękę, ciągnąc za sobą z powrotem na górę. Weszliśmy do przepięknej łazienki w takich samych kolorach w jakich była sypialnia Harrego, a chłopak posadził mnie pomiędzy umywalkami. Przyglądałam mu się jak otwiera szafkę i wyciąga z niej apteczkę. Podszedł do mnie i biorąc do ręki wodę utlenioną, wylał ją na gazę i ostrożnie dotknął nią mojej rany, na co syknęłam, wbijając paznokcie w blat. Brunet oczyścił mi ranę, dzięki czemu poczułam się trochę lepiej. W pewnym momencie moją uwagę przykuły czerwone smugi wokół nadgarstków i dłoni Harrego. <br />
- Jesteś ranny - Chwyciłam za jego rękę w zranionym miejscu, na co chłopak syknął.<br />
- To nic - Zaczął z powrotem pakować rzeczy do apteczki. <br />
- Wcale nie. Siadaj - Popchnęłam go na moje miejsce, na którym usiadł odwracając ode mnie wzrok. Chwyciłam nowy opatrunek przygotowując go tak samo jak wcześniej zielonooki. <br />
- Mogę? - Stanęłam pomiędzy nogami Harrego, chwytając delikatnie za jedną z jego dłoni. Chłopak nadal na mnie nie patrząc, kiwnął głową. <br />
- Kurwa - Warknął, gdy woda utleniona zetknęła się z jego ranami. To samo powtórzyłam z drugą ręką. Gdy skończyłam, nadal nie ruszałam się miejsca w którym stałam.<br />
- Popatrz na mnie - Powiedziałam cicho. Po chwili przepiękne zielone oczy zetknęły się z moim piwnym spojrzeniem. W oczach Harrego panował ból? Smutek?<br />
- Dziękuję - Uśmiechnęłam się lekko, na co chłopak rozchylił usta.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
*Z punktu widzenia Harrego*<br />
<br /></div>
- Gdyby nie ty, to bym zapewne już leżała w szpitalu - Powiedziała Meg, stojąc pomiędzy moimi nogami. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Nie chciałem jej podziękowań, oberwała za mnie. Dobrze słyszałem, gdy ten kutas zaczął gadać o klubie i mordercy. Zaczął gadać o mnie. Jednak Meg niczego nie rozumiała, a ja nie mogłem jej wytłumaczyć, nie teraz. Otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć, jednak nic konkretnego nie przeszło przez moje gardło. Błysk w oczach dziewczyny lekko przygasł, a brunetka skierowała się w stronę wyjścia. Teraz albo nigdy Harry.<br />
- Przepraszam - Powiedziałem patrząc wprost na nią. Meg stanęła w progu, odwracając się z powrotem do mnie. Teraz w jej oczach panowało totalne zdziwienie.<br />
- Przepraszam - Powtórzyłem już pewniej, na co dziewczyna znów do mnie podeszła. <br />
- Za wczoraj. Nie powinienem tak cię traktować, szczególnie, że sam cię tu przywiozłem. Zachowałem się jak ostatni chuj -<br />
- Nie zaprzeczę - Brunetka uśmiechnęła się lekko, na co sam się zaśmiałem.<br />
- Tak w ogóle, to masz niezły prawy sierpowy - Skomentowałem, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20131214222643/degrassi/images/1/13/Harry-styles-smile.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20131214222643/degrassi/images/1/13/Harry-styles-smile.gif" height="147" width="320" /></a></div>
Miałem ochotę się na nią rzucić, wpić w te jej idealne, mokre usta, usłyszeć jej jęki, podczas krzyczenia mojego imienia. Jednak nie chodziło tylko o sex. Czułem się przy niej dobrze, jak przy nikim innym. Od kilku godzin w mojej głowie pojawiał się obraz Louis'a mówiącego<i> 'Harry Styles się zakochał'</i>. A co jak to prawda? Na razie muszę poczekać, sprawić, że się do mnie przyzwyczai i poczuje to samo. Muszę ją w sobie rozkochać, a potem sprawdzić jak się wszystko potoczy. Nie obiecuję, że cały czas będę pieprzonym romantykiem, jednak będę robił wszystko, żeby była moja. Tylko i wyłącznie moja. Po zjedzonym posiłku, Meg wpadła na pomysł oglądnięcia jakiegoś filmu, dlatego po chwili siedzieliśmy na kanapie śmiejąc się z jakiejś durnej komedii. Przyciągnąłem ją do siebie, na co dziewczyna na szczęście nie zaprotestowała. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wiedziała, że ze mną nie wygra. I dobrze. W połowie filmu poczułem jak oddech Meg ustabilizował się, a dziewczyna znów zasnęła, tym razem wtulona w mój rozgrzany tors. Podniosłem ją, zabierając ze sobą jej rzeczy i posadziłem delikatnie dziewczynę w samochodzie. W trakcie drogi co chwilę spoglądałem na nią. Była wykończona całym dniem, nie dziwiłem jej się. Podjechałem pod dom Meg i nie budząc jej, zapukałem do drzwi, w których zaraz stanęła mała, uśmiechnięta dziewczynka.<br />
- Mamo, Meg nie żyje! - Zawołała w głąb domu, na co się zaśmiałem.<br />
- Nie, po prostu śpi - Powiedziałem, gdy brązowowłosa kobieta znalazła się przy nas w ułamku sekundy.<br />
- Oh, witaj Harry. Zaniesiesz ją na górę? - Poprosiła, na co tylko kiwnąłem głową i poszedłem za Emily, która pomogła mi w otworzeniu drzwi do pokoju Meg. Położyłem dziewczynę na łóżku, przykrywając ją kołdrą. Przebrałbym ją, ale nie chce narażać się na jej gniew, a tym bardziej podpadać pani Forbs. Megan wtuliła się w poduszkę, na co się uśmiechnąłem. Taka niewinna. Nachyliłem się nad nią, cmokając ją lekko w czoło, po czym wyszedłem, gasząc światło. Pożegnałem się z mamą brunetki, po czym odjechałem z ogromnym uśmiechem na twarzy. Ten dzień chyba mógłbym zaliczyć do niewielu z udanych w moim życiu.<br />
<br />
<b><i>Czytasz = komentujesz :) To bardzo motywuje do dalszego pisania! Pod 8 rozdziałem daliście czadu! Teraz liczę na tyle samo komentarzy, jak nie więcej :* <3</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b>Heeeej wszystkim! <3 :* No więc tak, pierwsze co chciałam zrobić, to podziękować za kochane komentarze pod rozdziałem 8 ;* <3 Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :') Po drugie: każdy z was już zapewne był na jakimś wyjeździe, jednak mój wyjazd jest dopiero przede mną, a mianowicie w czwartek i niestety muszę was zmartwić, że nie wiem jak przez te dwa tygodnie będzie z rozdziałami :'( Rozdział 10 spróbuję jeszcze napisać na jutro czy środę, a co do kolejnych to na pewno się za nie wezmę podczas nieobecności, bo ja dostaję weny siedząc na plaży xD, ale nie obiecuję, że będę mogła je udostępniać, bo najnormalniej w świecie nie wiem czy będzie tam wifi :( Mam nadzieję, że nawet jeśli blog przez te dwa tygodnie będzie świecić pustkami, to i tak wy pozostaniecie ze mną :) Nie zamęczam was, całuski ;* :) </b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-964191251961554023.post-83721597613145070302014-07-26T08:30:00.000+02:002015-03-08T12:44:01.323+01:00Rozdział 8<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Tym razem nie obudziło mnie wstające słońce, głos mamy, czy dźwięk budzika. Wręcz przeciwnie, obudziła mnie dziwna, głucha cisza, panująca w całym domu. Usiadłam na łóżku, odkopując się z cienkiej pościeli w celu spojrzenia na godzinę, jednak mój wzrok nie natrafił na zegar, zwykle postawiony na szafce nocnej. Nie było go tam. Zeszłam zaspana na dół w samej pidżamie, składającej się z zza dużej koszulki i białych koronkowych majtek. <br />
- Mamo? Emily? - Weszłam do kuchni w nadziei zastania tam mojej rodziny, jednak pomieszczenie okazało się być puste. Przeszłam cały dom, łącznie z ogrodem, jednak ani mojej siostry, ani rodzicielki nigdzie nie było. Co jest? Wróciłam z powrotem do początkowego pokoju, patrząc przez okno na pusty podjazd, na którym powinien stać czarny van mojej mamy. Moje oczy powiększyły się do rozmiarów piłeczek pingpongowych, zamiast niego widząc...<br />
- Jasna cholera! Jak już masz zamiar tak paradować, to przynajmniej górę ściągnij - Odwróciłam się twarzą w twarz do Harrego, opierającego się o framugę drzwi z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Chłopak patrzył prosto w moje oczy, za chwilę zniżając spojrzenie na wysokość moich<br />
- Harry! - Krzyknęłam, nieudolnie zasłaniając się rękami, na co brunet wybuchnął śmiechem, odchylając głowę do tyłu. Moje policzki momentalnie stały się czerwone, uświadamiając sobie moje aktualne ubranie. <br />
- Nie wstydź się maleńka, nie masz czego - Uśmiechnął się, jednak wcale nie potraktowałam jego słów jako komplement. <br />
- Co ty tu w ogóle robisz? - Powiedziałam zdenerwowana, naciągając koszulkę na wysokość kolan. <br />
- Dłuższa historia - Chłopak podszedł do kuchennego blatu, sięgając po jabłko z wiklinowego koszyka i wkładając je sobie do ust, opadł na jedno z krzeseł. <br />
- Twoja urocza mama wpuściła mnie, gdy powiedziałem jej, że jestem twoim nowym przyjarcielem ze szkoły i umówiłem się z tobą na podwózkę. Oczywiście kazała twojej siostrze cię obudzić, ale powiedziałem, żeby nie zadawała sobie trudu, bo widziałem, że akurat szykowała się do wyjścia. Podsumowując, twoja matka zostawiła obcemu chłopakowi klucze do mieszkania, łącznie z tak cenną zdobyczą jaką jesteś ty i wyszła, nawet nie zadając zbędnych pytań. Łatwo poszło - Znów na jego twarzy zagościł ten złowieszczy uśmiech. Wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem analizując dokładnie jego słowa. Moja matka co?! Harry sięgnął do kieszeni spodni, wyjmując z nich mały zegar i położył go wprost przede mną. Mój budzik. <br />
- Zbyt słodko spałaś, żebym pozwolił cię budzić - Przeniosłam zdezorientowane spojrzenie z twarzy chłopaka na migający przedmiot, wskazujący godzinę... 10!? Zerwałam się z krzesła, prawie lądując przy tym na podłodze.<br />
- Kurwa mać, od dwóch godzin mam zajęcia! - Złapałam się za włosy, nie wiedząc co robić. Przecież moja rodzicielka mnie zabije! Nie myśląc już o zapewne zdenerwowanych Ash, Lily i Luke'u. <br />
- Czemu mi to robisz!? - Wydarłam się na Harrego, jednak cała moja złość zniknęła, gdy chłopak wstał gwałtownie, zbliżając się do mnie i chwycił za moje nadgarstki, sprawiając mi tym samym niemiłosierny ból. Teraz czułam już tylko ogromny strach, gdy czarne jak węgiel tęczówki Styles'a wypalały ostatnie promyki pewności siebie z moich brązowych oczu. Był blisko. Za blisko. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivFy1uc5So9xvjm_rSpqXaQsu-dy7kEG9lV8FDVhTZcuGeUZ6J6JzdUyL3rMWhYXYBODDu8c6xJtuI2VwcdiYKFtIJD8KjIREBkiprWJqOMZuhL3Tb-NF0Q8Z2IKjgKBDZ4RoMomQC9Rh4/s1600/tumblr_mm6zv4cTVb1rts3woo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivFy1uc5So9xvjm_rSpqXaQsu-dy7kEG9lV8FDVhTZcuGeUZ6J6JzdUyL3rMWhYXYBODDu8c6xJtuI2VwcdiYKFtIJD8KjIREBkiprWJqOMZuhL3Tb-NF0Q8Z2IKjgKBDZ4RoMomQC9Rh4/s1600/tumblr_mm6zv4cTVb1rts3woo1_500.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<br />
- Posłuchaj kotku, mam w dupie twoje zajęcia, twoje plany i postanowienia. Robisz to co ja ci każę, chyba, że nie zależy ci na przyjaciołach, matce, a przede wszystkim na tej małej smarkuli - Na wzmiance o Em, moich ciałem wstrząsnął dreszcz, który Harry wyczuł, bo końcówki jego malinowych ust podniosły się w górę, tworząc kpiący uśmiech.<br />
- A jednak. Dlatego albo pójdziesz teraz do siebie, a za dziesięć minut będę cię widział w moim samochodzie, albo dopilnuję, żeby dzisiejszy dzień był ostatnim dla Emily. Twój wybór maleńka - Puścił moje dłonie, po czym odwrócił się i wolnym krokiem opuścił dom. Dopiero teraz poczułam słone łzy spływające po policzkach. Czy on właśnie groził, że zabije moją siostrę? Podniosłam trzęsące się ręce, a moim oczom ukazały się dwie, ogromne, czerwone plamy wokół moich posiniaczonych nadgarstków. Nie, nie mogę mu pokazać, że się go boję. Muszę być silna dla Emily jak i dla samej siebie. Wierzchem dłoni otarłam mokre policzki, po czym pewnym krokiem skierowałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, umyciu zębów i zrobieniu lekkiego makijażu, zdecydowałam się na założenie pierwszych lepszych ubrań wyciągniętych z szafy, po czym zbiegłam na dół biorąc z szafki klucze pozostawione przez Harrego i wyszłam z domu. Gdy wsiadłam do samochodu, Styles wydawał się być trochę zdziwiony moim widokiem, jednak nie dając tego po sobie poznać, bez słów zapalił auto i ruszył. Przez kilka następnych minut byłam zbyt zajęta odczytywaniem smsów od Ashley i Luka, żeby odpowiadać na spojrzenia Harrego, co chwilę odwracającego głowę w moją stronę.<br />
- Powinieneś chociaż powiedzieć dokąd mnie zabierasz - Powiedziałam, nie podnosząc wzroku znad telefonu. Po kilku sekundach ciszy uznałam, że nie ma co liczyć na odpowiedź.<br />
- Do mojego domu - Usłyszałam zachrypnięty głos, odwracając gwałtownie głowę w stronę kierowcy. Wytrzeszczyłam oczy na bruneta, dosłownie wbijając ze stresu paznokcie w siedzenie. To nie zapowiadało się dobrze. Podczas wczorajszego powrotu do domu czułam się bezpiecznie z Harrym i jego ciepłym, ale stanowczym spojrzeniem. Tym razem w jego oczach panowała pustka, a ja starałam się nie okazywać po sobie strachu. Patrzyłam przez szybę, przygryzając mocno wargi. W pewnym momencie samochód zatrzymał się, a ja wysiadłam zanim jego właściciel zdążył to zrobić. Stanęłam przed ogromną, oświetloną willą czując jak moja szczęka zjeżdża w dół.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/127919010/large.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://data2.whicdn.com/images/127919010/large.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
- Wow no dobra, a teraz przyznaj się, w którym z tych krzaków mieszkasz ty? - Wskazałam na rząd drzewek posadzonych wokół dużego basenu. Chłopak zaśmiał się i wyprzedzając mnie, otworzył drewniane drzwi, wpuszczając mnie przed sobą do środka. Weszłam w głąb domu, prosto do pięknie urządzonego salonu z elektrycznym kominkiem ogrzewającym pomieszczenie, na którym stały zdjęcia Harrego zapewne z jego mamą, a na niektórych widniała też postać bardzo ładnej blondynki uderzająco podobnej do Styles'a.<br />
- To twoja siostra? - Poczułam obecność bruneta za sobą. Podszedł do mnie i biorąc zdjęcie do ręki, kiwnął głową.<br />
- Jest prześliczna - Przyznałam szczerze.<br />
- Była. Nie żyje - Odpowiedział twardym tonem, odkładając zdjęcie z powrotem na jego miejsce.<br />
- Ohh, przepraszam - Spojrzałam na Harrego, na co tylko przytaknął i odszedł opadając na wygodną kanapę. Przysiadłam na jej rogu, jednak po kilku sekundach znajdowałam się już w ramionach Styles'a bez szans uwolnienia się. Westchnęłam.<br />
- A co z twoją rodziną? Masz kogoś oprócz mamy i siostry? - Spojrzałam na niego zaskoczona. Kilka minut temu mi groził, a teraz będzie tak beztrosko pytać o moje życie prywatne? No kurwa pewnie!<br />
- Tatę - Odparłam na co on posłał w moją stronę pytające spojrzenie.<br />
- Nie było go, no wiesz, rano. I żadnych męskich rzeczy oprócz twojej skąpej pidżamki - Droczył się ze mną, na co uderzyłam go lekko łokciem w bok, rumieniąc się na to krępujące wspomnienie.<br />
- On jest żołnierzem, prawie w ogóle go nie ma - Zamilkłam.<br />
- A ty? Masz tatę? - Mając pewność, że raczej nie wyplącze się już z uścisku Harrego, usiadłam w wygodnej pozycji, by móc obserwować jego twarz. Gdy zadałam pytanie, poczułam jak mięśnie chłopaka gwałtownie sztywnieją.<br />
- Mam, ale nie mam pojęcia gdzie jest i szczerze mnie to kurwa gówno obchodzi - Poruszyłam się niespokojnie w jego objęciach. W chwili, gdy miałam zacząć nowy temat, drzwi do domu Styles'a gwałtownie się otworzyły, a niski, dobrze zbudowany szatyn z lekkim zarostem, wparował do salonu.<br />
- Harry pieprzony Styles'ie! Kurwa mać jak ci zaraz przypierdzielę za to twoje ignorowanie moich telefonów to - Zamilkł widząc przerażoną mnie, wtulającą się bezwstydnie w twardy tors bruneta. Chłopak zatrzymał się na środku pomieszczenia, patrząc raz na mnie, raz na trzymającego mnie chłopaka. Poczułam się skrępowana, gdy błękitne oczy nowo przybyłego zaczęły skanować dokładnie moją postać.<br />
- A to już wszystko jasne - Uśmiechnął się porozumiewawczo do Harrego, po czym zasiadł jak gdyby nigdy nic na fotelu naprzeciwko, rozwalając się na nim bez skrępowania. Harry westchnął.<br />
- Tak, to jest Louis pieprzony Tomlinson - Przedstawił szatyna, który teraz uśmiechał się do mnie zniewalająco. Odwzajemniłam uśmiech.<br />
- Meg - Powiedziałam w czasie gdy zielonooki mocniej mnie do siebie przyciągnął.<br />
- Oj Harry dałbyś już spokój, zaraz ją udusisz - Szatyn zaczął się śmiać, na co obydwoje zgromiliśmy go spojrzeniem, a moje policzki momentalnie zrobiły się czerwone. O dziwo, uścisk chłopaka zelżał.<br />
- Dzięki - Szepnęłam tak, żeby Harry nie usłyszał, a chłopak kiwnął głową porozumiewawczo. W pewnym momencie telefon Harrego zaczął dzwonić, dlatego już po kilku sekundach zostałam z Tomlinsonem sam na sam, gdy brunet przeszedł do innego pomieszczenia, odbierając go.<br />
- Zastanawiasz mnie - Spuściłam wzrok z drzwi za którymi zniknął Harry, przenosząc go na chłopaka siedzącego przede mną, który skanował mnie teraz błękitnym spojrzeniem.<br />
- Albo jesteś zbyt głupia, żeby zauważyć co się wokół ciebie dzieje, albo przeciwnie, zbyt mądra i dlatego nie reagujesz - Na mojej twarzy wymalowało się zaskoczenie. Czy on właśnie mnie sprawdzał?<br />
- Jestem mądrzejsza niż ci się wydaje - Powiedziałam akurat równo z powrotem Harrego. Tym razem Louis posłał mi zdziwione spojrzenie, które następnie obydwoje przenieśliśmy na bruneta wchodzącego do salonu. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego, o czym świadczyły jego czarne, przerażające oczy. Wzdrygnęłam się.<br />
- Tomlinson, do mojego gabinetu. Natychmiast - Niski, zachrypnięty głos spowodował dreszcz przebiegający niespokojnie wzdłuż mojego kręgosłupa. Louis bez słowa podniósł się, zatrzymując się w progu.<br />
- Do zobaczenia Meg - Uśmiechnął się i zniknął. Zostałam sama z Harrym, który spojrzał na mnie pustym wzrokiem i odwrócił się, podążając za szatynem.<br />
- Brad! Pokaż jej gdzie jest wyjście - Krzyknął zanim z powrotem zniknął mi z oczu. Siedziałam gapiąc się zdziwiona w miejsce, w którym przed chwilą jeszcze stał brunet. Że co?! Odwróciłam wzrok na potężnego mężczyznę stojącego we framudze drzwi, który zaczął zbliżać się do mnie, na co szybko wstałam.<br />
- Wiem gdzie są drzwi - Ominęłam Brad'a i szybko wyszłam z posesji pieprzonego Styles'a, zatrzymując się na drodze głównej. I co teraz kurwa?! Nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam, a tym bardziej w którą stronę powinnam iść. Ruszyłam ulicą, czując jak pierwsze krople deszczu zderzają się z moimi włosami. No kurwa świetnie! Wyciągnęłam telefon, wybierając jeden jedyny numer.<br />
- Halo, Ashley? Przyjedziesz po mnie? - ...<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
*Z perspektywy Harrego*</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Tym razem naprawdę zachowałeś się jak dupek - Usłyszałem za sobą głos Louis'a. Odwróciłem się od okna, z którego obserwowałem wychodzącą Meg, zderzając się spojrzeniem z przyjacielem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Potraktowałem ją jak normalną dziewczynę - Z powrotem zajrzałem przez okno, widząc brunetkę znikającą za zakrętem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Masz rację. Tylko problem w tym, że ona nie jest normalną dziewczyną. Nie dla ciebie - No tego już kurwa było za wiele! Odwróciłem się gwałtownie uderzając pięścią w biurko, na co na twarzy Tomlinson'a pojawił się uśmiech. </div>
<div style="text-align: left;">
- Trzymaj nos w swoich sprawach, Tomlinson - Warknąłem na chłopaka, który tylko jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Wkurwiał mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Właśnie to robię. Nie zapominaj, że oprócz skończonego dupka jesteś też moim przyjacielem - Zaśmiał się, a ja szybkim ruchem wyjąłem broń z szafki i wycelowałem nią prosto w czoło chłopaka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Siadaj - Louis zamilkł, posłusznie wykonując polecenie. Bał się mnie, każdy się mnie bał. Imię Harry Styles budziło grozę u wszystkich osób zamieszkujących to popaprane miasto. I dobrze. Odłożyłem niezaładowany pistolet na jego miejsce, po czym sam opadłem na skórzany fotel na przeciwko Tomlinson'a. Nie strzeliłbym do niego nawet jakby broń była załadowana, ciekawiło mnie czy to wiedział. Sądząc po jego reakcji, raczej nie.<br />
- Dzwonił Zayn. Facet, któremu w zeszłym tygodniu sprzedawał towar nie dotrzymał umowy -<br />
- Aha, czyli mam rozumieć, że dzisiaj mamy robotę - Podsumował Lou, nawet nie dając mi dokończyć. Kiwnąłem głową, otwierając laptopa i włączyłem wyszukiwarkę.<br />
- Co tam sprawdzasz? - Tomlinson w kilku susach znalazł się przy mnie.<br />
- '<i>Matthew Forbs, wojsko Amerykańskie, jeden z najlepszych żołnierzy w...' </i>Nie no serio stary?! Nawet jej ojca będziesz sprawdzał?! - Tak, Louis jest moim najlepszym przyjacielem, ale to nie zmienia faktu, że czasami nie oszczędziłbym mu kulki w łeb. Nie odpowiadając, zamknąłem laptopa po dokładnym przestudiowaniu tekstu.<br />
- Czyżby Harry Styles się zakochał? - Spojrzałem na rozradowanego Louis'a, który poruszał teraz charakterystycznie brwiami. Z powrotem sięgnąłem po broń, tym razem ją naładowując, na co szatyn zamilkł.<br />
- Idziemy. Dzwoń po chłopaków - Wziąłem do ręki drugi pistolet i upewniając się, że magazynek jest pełny, rzuciłem go Lou, po czym obydwoje wyszliśmy do garażu, prosto do mojego samochodu. Wyjeżdżając, celowo skręciłem w przeciwną stronę niż w tą, w którą poszła Meg.<br />
- Harry - Popatrzyłem na Tomlinson'a, na którego twarzy wyrósł ten idiotyczny uśmieszek.<br />
- Wolałbym jechać w lewo - Zaśmiał się.<br />
- Przymknij się Louis, bo tym razem naprawdę się nie powstrzymam - Skomentowałem, a w samochodzie zapadła cisza.<br />
Po dwudziestu minutach podjechałem pod starą, ceglaną kamienicę, wyłączając światła i zaparkowałem pomiędzy garażami. Po drugiej stronie zauważyłem czarne Volvo należące do Zayn'a, a w środku Malika, Liama i Niall'a. Dobrze. Pokazałem im na migi żeby wysiedli, a sam z Louisem zrobiłem to samo, nabijając broń. Dźwięk stukających o siebie naboi odbił się echem w Range Roverze, na co poczułem jak moje ciało całe się napina. I o to chodziło.<br />
- Gdzie jest zabawka? - Zapytałem Zayn'a stając obok niego i uśmiechając się chytrze. Chłopak wykonał ten sam gest.<br />
- Trzecie piętro, pokój 18. Powinien być sam, ewentualnie z jakąś dziwką - Pokiwałem głową na znak, że zrozumiałem i razem z chłopakami ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Będąc już prawie u celu, poczułem jak adrenalina we mnie buzuje, a serce przyjemnie przyspiesza. Boże, to było lepsze od orgazmu. Malik otworzył kopniakiem drzwi, które jak na zawołanie wyleciały z zawiasów, na szczęście nie robiąc przy tym wielkiego hałasu. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem jako pierwszy do środka. Z pokoju z zamkniętymi drzwiami dobiegały dziwne odgłosy. Oh no jasne kurwa. Zayn się nie mylił. Dwa zabójstwa za jednym razem, które będzie łatwo upozorować. Genialnie. Wyważyłem drzwi, celując pistoletem w grubego, małego faceta posuwającego właśnie jakąś laskę, która krzyknęła na nasz widok, jednak Niall w porę zamknął jej usta ręką.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/21776942/tumblr_lycu4w8vl61r1ceowo1_500_large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://data.whicdn.com/images/21776942/tumblr_lycu4w8vl61r1ceowo1_500_large.gif" height="190" width="320" /></a></div>
- To on? - Popatrzyłem na mulata, który kiwnął głową.<br />
- Nie, czekajcie! Ja mam już połowę kasy! Potrzebuję tylko najwyżej trzech dni, żeby reszta wpłynęła na -<br />
- Miałeś wystarczająco dużo czasu - Nacisnąłem na spust, a krew trysnęła na cały pokój, brudząc idealnie białe ściany. Jaka szkoda. Dziwka znów próbowała krzyknąć, jednak Horan był czujny.<br />
- Zayn, myślę, że resztę roboty zostawiam tobie - Zaśmiałem się, patrząc w błyszczące od podekscytowania oczy Malika. Ten uśmiechnął się znacząco, przejmując dziewczynę od blondyna. Razem z resztą chłopaków opuściliśmy mieszkanie słysząc jęki mulata i krzyki prostytutki, a zaraz pojedynczy strzał, po którym nastała głucha, przyjemna cisza.<br />
Po pożegnaniu się z chłopakami i odwiezieniu Lou do jego domu, moje pieprzone poczucie winy wygrało i podjechałem pod dom Meg. Nie zamierzałem wchodzić,chciałem tylko sprawdzić czy tu dotarła. W jej pokoju świeciło się światło, a zaraz sylwetka dziewczyny mignęła przed oknem, na co niewidzialny kamień spadł z mojego serca.<br />
- Co? Kurwa Styles, chyba cię pojebało! - Pomyślałem, odtrącając myśli brązowowłosej dziewczyny i odjechałem szybko z tamtego miejsca mega wkurwiony. Gdy przyjadę do domu mam zamiar się napić. I to sporo. Głównie z jej powodu.<br />
<br />
<b>Przeczytałeś? Skomentuj! To wiele dla mnie znaczy :) </b></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16060547054822630395noreply@blogger.com7