wtorek, 9 września 2014

Rozdział 18

Chciałam się poruszyć, wyrwać z jego uścisku, jednak zamiast tego stałam jak wryta w ziemię nie mogąc wydobyć słowa. Po co on tu przyjeżdżał? Nie miałam ochoty na jego widok. Z drugiej strony, kiedy Harry przyciągnął mnie do siebie poczułam setki motylków wypełniających moje podbrzusze. W końcu odwróciłam wzrok od twarzy bruneta, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
- Idź sobie stąd. Nie mam ochoty cię widzieć - Powiedziałam pewnym tonem zaciskając palce w piąstki. Z ust Harrego wydobyło się prychnięcie, a za chwilę znów poczułam jego obecność obok mnie.
- Nie wygłupiaj się kotku. Idziemy.
- Nigdzie z tobą nie pójdę - Powiedziałam wymijając go i kierując się o kulach do recepcji. Chłopak zdziwiony ruszył za mną, jednak nie obchodziła mnie jego obecność. Podałam wypis kobiecie za ladą, która zeskanowała wzrokiem kartkę przenosząc potem spojrzenie na moją osobę.
- Czy poradzi sobie pani sama czy mam powiadomić dr. White'a by pomógł pani...
- Ona jest ze mną - Zza moich pleców rozległ się twardy głos Harrego, na co tylko przewróciłam oczami. Jego dłoń z powrotem oplotła moją talię, dlatego miałam ochotę się odsunąć, ale jego ręka okazała się być silniejsza. Pielęgniarka uniosła spojrzenie na Harrego, po czym z powrotem na mnie. Kiwnęła głową i napisała coś na papierze, po czym oddała go mnie.
- Do widzenia i szybkiego powrotu do zdrowia - Powiedziała, a ja zbyt zajęta tym żeby nie wybuchnąć gniewem na środku szpitala po prostu kiwnęłam głową i pokuśtykałam na zewnątrz. Ruszyłam wzdłuż chodnika chcąc znaleźć się jak najdalej od Harrego. Niestety zaraz wyczułam jego obecność za sobą przez co o mało nie wylądowałam w dziurze na środku asfaltu. Styles zaśmiał się, a ja gryząc się w język ruszyłam dalej przybierając odcień dojrzałego pomidora.
- Meg, zatrzymaj się - Brunet zastąpił mi drogę cały czas się chichrając. Niewzruszona wyminęłam go idąc dalej przed siebie.
- Meg - Jego dłoń spoczęła na mojej ręce, na co odwróciłam się gwałtownie.
- Nie dotykaj mnie - Syknęłam przez zęby. Ku mojemu zdziwieniu chłopak posłuchał mnie.
- Dobrze, jak chcesz - Moja ręka znów opadła wzdłuż mojego tułowia. Wpatrywałam się w niego morderczym spojrzeniem, jednak brunet nic sobie z tego nie robił.
- Zostaw mnie w spokoju, dobra? Sama wrócę do domu, poradzę sobie
- Nie wygłupiaj się i wsiadaj do  samochodu. Błagam cię Meg, nie irytuj mnie - Powiedział dość spokojnie, chociaż pomiędzy jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka.
- Kto tu kogo irytuje - Odparłam ciszej w nadziei, że Harry tego nie usłyszał. Chociaż nie, właściwie chciałam, by to w końcu do niego dotarło. Oczywiście nie myliłam się, usłyszał i to bardzo dobrze.
- Co powiedziałaś?
- To co usłyszałeś - Odpowiedziałam pewnie prosto z mostu. Gdy zobaczyłam Harrego przede mną zrozumiałam jedną rzecz. Koniec z wystraszoną Meg. Miałam dosyć tego, że zawsze jak oczy chłopaka przybierały ciemniejszą barwę, ja zachowywałam się jak małe dziecko.
- Oh, na prawdę? Wsiądziesz w końcu łaskawie do tego pieprzonego samochodu, czy mam cię tam kurwa osobiście wpakować?! - Podniósł na mnie głos, a jego szczęka wyraźnie się napięła. Odwróciłam wzrok na auto stojące na poboczu, a moją uwagę przykuły litery układające się w znaczek Range Rovera. No ładnie. Parsknęłam pod nosem, jednak żeby go bardziej nie drażnić postanowiłam skorzystać z podwózki. I tak nie doszłabym na nogach...na nodze do domu. Podeszłam do czarnego pojazdu, a Styles uśmiechając się pod nosem odblokował przyciskiem auto, po czym otworzył dla mnie drzwi ze strony pasażera. Sam podszedł do drzwi od strony kierowcy i opadł na fotel wkładając kluczyki do stacyjki.
- No na co czekasz? - Popatrzył na moją osobę cały czas stojącą na chodniku przed samochodem. Westchnęłam.
- Nie dam rady sama wsiąść - Wskazałam na kule trzymane w rękach. Na twarzy Harrego pojawił się jeszcze większy uśmieszek. Szybkim ruchem okrążył samochód i zanim zdążyłam zaprotestować zostałam podniesiona do góry. Wyczułam dłonie bruneta na swoich plecach i pod swoimi kolanami, a zaraz potem chłopak delikatnie posadził mnie na wygodnym siedzeniu. Wyrwałam z jego dłoni kule i położyłam obok siebie.
- Dzięki - Powiedziałam czując jak się rumienię. Po pierwsze byłam ciężka, a po drugie dałam mu tą pieprzoną satysfakcję, że jednak potrzebuję jego pomocy.
- Nie ma za co kochanie - Wymruczał do mojego ucha, po czym ponownie powrócił na swoje miejsce. W trakcie drogi dłoń Harrego wielokrotnie próbowała dotknąć mojego kolana, ale za każdym razem ją strzepywałam, wywołując tym samym u niego śmiech. Nie wiem czy on na prawdę jest takim chujem czy tylko udaje nie umiejąc się przyznać do błędu. Pomiędzy nami panowała cisza i tylko ciche dźwięki Coldplay wydawane z głośników przypominały mi, że przebywałam z brunetem w jednym samochodzie.
- Zamierzasz się do mnie nie odzywać przez całą drogę? - Wychrypiał prawie niedosłyszalnie Harry, jednak postanowiłam to przemilczeć. Do niego jeszcze nie dotarło, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać? Przysunęłam się bliżej drzwi nie odwracając głowy sprzed szyby, na co z ust bruneta wydobyło się długie westchnienie. Kiedy w końcu podjechaliśmy pod mój dom, znów byłam zdana na Harrego. Tym razem bez słowa chłopak podszedł do mnie i pomógł mi stanąć na podjeździe. Podeszłam na ganek, a Styles zaraz dołączył do mnie niosąc za mną moją torbę.
- Dzięki za podwózkę - Powiedziałam unikając jego spojrzenia i obróciłam się w stronę drzwi. Kiedy miałam sięgnąć po klamkę zostałam z powrotem gwałtownie odwrócona, a ręce Harrego znalazły się po obu stronach mojej głowy. Jego twarz znajdowała się bardzo blisko mojej, a intensywne, zielone tęczówki wpatrywały się we mnie nie schodząc z wysokości moich oczu. Nagle Harry zbliżył się do mnie prawie dotykając swoimi wargami moich spierzchniętych ust. Oddychałam ciężko wdychając miętowy zapach należący do Styles'a. Praktycznie wyczuwałam jego usta na swoich, jednak w ostatniej chwili brunet odsunął się ode mnie idąc z powrotem w kierunku swojego samochodu. Byłam zszokowana tym co działo się kilka sekund temu, jednak jego słowa wstrząsnęły mną jeszcze bardziej.
- Będę po ciebie o 19 - Usłyszałam za nim chłopak zniknął za przyciemnianymi szybami Range Rovera, a potem odjechał z piskiem opon znikając w ułamku kilku sekund za pobliskim zakrętem.

***
- Meg, potrzebujesz czegoś? - Głowa mamy pojawiła się w szparze od drzwi już po raz piąty w ciągu półtorej godziny.
- Nie, dzięki mamo. Wszystko jest w porządku - Uśmiechnęłam się lekko podnosząc wzrok znad książki.
- Podobno Harry gdzieś cię dzisiaj zabiera, tak? - I w taki oto sposób cały mój dobry humor odszedł w zapomnienie.
- Podobno - Odpowiedziałam cicho wracając spojrzeniem do lektury.
- Jeśli nie czujesz się na siłach to przecież...
- Nie, spoko. Już mam dosyć leżenia w łóżku - Zaśmiałam się tylko dlatego, żeby rodzicielka w końcu odpuściła.
- Jadę z Emily na zakupy. Kupić ci coś?
- Może czekoladę? - Popatrzyłam błagająco na kobietę, która tylko westchnęła zrezygnowana.
- Miłego wieczoru kochanie - Podeszła do mnie cmokając mnie w głowę, po czym wyszła z pokoju wołając jeszcze do siebie Em. Westchnęłam opadając na poduszki za mną. W końcu u siebie, a swoim łóżku, w swojej pościeli. Leżałam już tu od niecałych dwóch godzin i szczerze mówiąc wcale mi to nie przeszkadzało. Spojrzałam na zegarek. 18:32.
"Będę po ciebie o 19"
Proszę bardzo, a niech sobie będzie. Nie miałam zamiaru ruszać się z domu, a tym bardziej w towarzystwie Harrego. Dlatego gdy równo z wybiciem 19 rozległo się pukanie do drzwi, nie poruszyłam nawet najmniejszym palcem, kompletnie ignorując dobijającą się osobę. Po niecałej minucie nastała cisza, a ja zadowolona zamknęłam powieki.
- No chyba sobie kurwa jaja robisz! - Prawie spadłam z łóżka słysząc głośny krzyk Styles'a dobiegający z progu moich drzwi. Otworzyłam szybko oczy obserwując jak chłopak podchodzi do mnie i staje nade mną a jego twarz aż kipie ze złości.
- Jak ty się tu dostałeś?! - Pisnęłam, na co chłopak się zaśmiał.
- No błagam cię. Macie tak badziewne zamki, że bez problemu udało mi się otworzyć drzwi - Wzruszył niedbale ramionami, po czym podszedł do mojej szafy wywalając niektóre ubrania na podłogę.
- Można wiedzieć co ty do cholery wyprawiasz?!
- Szukam jakiegoś ciuchu dla ciebie, bo sama nie raczyłaś tego zrobić - Przewrócił oczami. Po chwili rzucił w moją stronę zieloną sukienkę z czarną koronką sięgającą ledwo co za mój tyłek. Popatrzyłam na jego rozpromienioną twarz.
- Nie ubiorę tego Harry - Powiedziałam będąc pewna swoich słów.
- Albo sama to zrobisz, albo ja cię przebiorę, twój wybór. Masz 15 minut, czekam na dole - I wyszedł. Patrzyłam to na drzwi to na sukienkę nie wiedząc co robić. Oczywiście, że nie chciałam nigdzie z nim wychodzić. Miałam dość tego, że zawsze gdy on czegoś chciał, dostawał to. Jednak nie potrafiłam nic poradzić na to, że propozycja spędzenia z nim wieczoru napajała mnie strachem ale także dziwną, przyjemną ekscytacją i podnieceniem. Byłam na niego zła jasne, ale nie chciałam kolejnego wieczoru spędzić w łóżku. Chciałam w końcu poczuć się wolna i samodzielna, oczywiście na tyle ile można czuć się samodzielną z nogą w gipsie. Poczłapałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, starając się przy tym nie zamoczyć gipsu. Po wysuszeniu włosów i upięciu ich w wysoką kitkę stanęłam w ręczniku przed łóżkiem przyglądając się przygotowanej sukience. Od przyjazdu do domu po mojej głowie chodziła tylko jedna myśl: Gdzie Harry mnie zabiera?. Miałam nadzieję, że nie będzie to żadna impreza z głośną muzyką i masą osób. Zresztą Harry chyba widział w jakim byłam stanie, prawda? Zrobiłam lekki, ale widoczny makijaż po czym założyłam na siebie sukienkę i czółenka, albo przynajmniej jedno. Na drugą nogę niestety włożyłam czarny usztywniacz, który kompletnie psuł cały efekt, jednak bez niego by się nie obyło. Chowając do kopertówki telefon oraz wszystkie bardziej przydatne rzeczy wyszłam z pokoju z zamiarem zejścia na dół. I tu już pojawił się pierwszy problem.

* Z punktu widzenia Harrego *

Jadąc do Meg prawie miałem pewność, że zastanę ją niegotową. Oczywiście miałem rację, jednak wcale mnie to nie zdziwiło. W końcu kto chciałby iść na randkę z takim dupkiem, jakim byłem ja? Albo przynajmniej dupkiem, którego odgrywałem. Dlatego zostawiłem ją samą na kilka minut, a sam wycofałem się do samochodu po drodze naprawiając zamek. Naprawdę przydałby im się nowy, chyba że wolą kupić wycieraczkę z napisem "Witajcie złodzieje i czujcie się jak u siebie w domu". Ehh zapewne i tak stanie na tym, że osobiście będę musiał się tym zająć. Czekając na dziewczynę w samochodzie oddałem się gnębiącym mnie myślą. Znałem Meg od niecałego miesiąca. Wtedy budziłem u niej strach, odrazę. Chciała ode mnie uciec przy pierwszej lepszej okazji, nie dbając o konsekwencje. Spodobała mi się, stanowiła pewnego rodzaju wyzwanie. Na początku chodziło tylko o wystraszenie jej, by to co widziała w klubie nigdy nie wyszło na światło dzienne. Chciałem pobawić się nią jak każdą inną dziewczyną. Wykorzystać, a potem złamać serce i zostawić. Jednak potem coś się zmieniło. Miałem ochotę się nią opiekować, sprawiać by to ona miała kontrolę nade mną, nie na odwrót. Przy niej stawałem się inny, opanowany. Miałem kontrolę nad sobą i swoim życiem, które straciło sens gdy dowiedziałem się o jej wypadku. Siedziałem przy niej cały czas trzymając ją za rękę i rozmawiałem z nią o chłopakach, o jej rodzinie, o pogodzie czy o doktorku, którego z całego serca nienawidziłem. Wiedziałem, że mnie nie słyszy, jednak potrzebowałem jej bliskości, dotyku, ciepła, by mieć pewność, że naprawdę tam ze mną była. Bałem się zostawić ją choćby na pięć minut, a obawie, że gdy wrócę jej już tam nie będzie. Ta waleczna, pewna siebie dziewczyna z falowanymi, brązowymi włosami, piwnymi oczami, zgrabnym noskiem oraz wąskimi ustami z truskawkową pomadką zawróciła mi w głowie, zmieniając moje życie. Wiedziałem, że brzmiało to dość tandetnie, ale taka była prawda. Zmieniłem się i to na lepsze, a wszystko dzięki niej. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu, a nazwa która wyświetliła się na wyświetlaczu spowodowała, że natychmiast odebrałem.
- Harry? - Głos Meg dobiegł z drugiej strony słuchawki.
- Meg, wszystko w porządku?
- Tak... a właściwie to nie - Połączenie zostało przerwane, przez co szybko wysiadłem z samochodu biegnąc z powrotem w stronę domu. Wpadłem do środka rozglądając się na wszystkie strony.
- Harry - Usłyszałem z góry schodów, gdzie zaraz skierowałem swój wzrok. Dziewczyna stała tam trzymając jedną dłonią poręcz, jednak nie wyglądała coś jej się działo. Była tam, stała, cała i zdrowa. No może nie zupełnie zdrowa. No i cała. Debil.
- Meg? O co chodzi? - Spytałem podchodząc do brunetki. Wyglądała prześlicznie, a zarazem strasznie seksownie. Pff i pomyśleć, że to wszystko dzięki sukience którą wybrałem dla niej JA. Dziewczyna spuściła wzrok widząc moje natarczywe spojrzenie na swojej osobie, a na jej policzkach pojawił się szkarłatny, uroczy rumieniec. Z jej ust wydobył się jakiś szmer, jednak nie byłem w stanie niczego zrozumieć.
- Co? Śmiało kochanie - Powiedziałem, co raczej nie dodało dziewczynie otuchy, bo teraz jej twarz była cała czerwona.
- Nie dam rady zejść sama - Wyszeptała unikając mojego wzroku. Chwila...co?
- Musisz mnie znieść. Nie jestem w stanie zejść po tych schodach w tym czymś! - Dodała głośniej i wskazała na gips znajdujący się na jej prawej nodze. Przez chwilę patrzyłem to na nią to na opatrunek po czym wybuchnąłem głośnym śmiechem. Czułem świdrujące spojrzenie Meg na swojej osobie, jednak nie byłem w stanie się uspokoić. Po chwili poczułem ból w lewym boku, od którego roześmiałem się jeszcze bardziej.
- Ała - Rozmasowałem miejsce, w którym przed chwilą znajdował się łokieć Megan.
- Należało ci się - Jej twarz aż kipiała ze złości.
- Nie denerwuj się kochanie - Podszedłem do niej i jednym sprawnym ruchem podniosłem ją z podłogi. Dziewczyna pisnęła zaskoczona, a jej ręce w jednej chwili oplotły moją szyję. Chwyciłem ją w ten sam sposób co po szpitalu, po czym zszedłem na dół uważając przy tym by nie urazić jej nogi. Widziałem po niej, że była bardzo tym skrępowana, ale naprawdę nie rozumiałem dlaczego. Nie była bardzo chuda, miała ciało tam gdzie powinno być jego miejsce, ale w ogóle nie odczuwałem ciężkości niosąc ją. Dla Meg było to jednym z jej kompleksów, jednak bez powodu, gdyż dla mnie była ona cholernie perfekcyjna, a jeśli potrzebowała słyszeć to codziennie z moich ust, by czuć się lepiej, nie widziałem w tym żadnego problemu. Dlatego gdy znaleźliśmy się już na dole nie puściłem dziewczyny, która rzuciła tylko na mnie zdziwione spojrzenie. Zgasiłem światło i jedną ręką chwyciłem klucze, by zaraz włożyć jw zamek od wewnętrznej strony.
- Harry - Usłyszałem swoje imię z ust brunetki, której głowa spoczywała spokojnie na moim torsie.
- Hm? - Mruknąłem zbyt zajęty zamykaniem drzwi.
- Schody się skończyły. Możesz mnie puścić - Uśmiechnąłem się słysząc jej słowa i jeszcze bardziej przybliżyłem ją do siebie.
- Przecież i tak będziesz potrzebować mojej pomocy z wejściem do auta Meg. Więcej wiary w siebie kochanie - Zaniosłem ją do samochodu, po czym zająłem swoje miejsce i odjechałem delektując się przyjemnym warkotem silnika.
Meg przez całą drogę jechała zapatrzona w szybę nie odzywając się do mnie nawet słowem. Oczywiście, że sobie na to zasłużyłem, ale czułem się dziwnie ze świadomością, że jest aż tak na mnie wkurwiona. Dopiero gdy minęliśmy tabliczkę informującą o wyjeździe z miasta, dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Dokąd jedziemy?
- Do mojego domu - Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Ale przecież... - Była zdziwiona. W końcu mój dom był całkiem w przeciwną stronę.
- Do mojego drugiego domu kochanie - Wyczuwałem jeszcze przez dłuższą chwilę na sobie wzrok Meg, jednak dziewczyna nie odezwała się już ani słowem. Położyłem swoją dłoń na kolanie brunetki będąc pewnym, że szybko ją strzepnie, ale ku mojemu zdziwieniu nie wykonała żadnego odpychającego ruchu. Może wcale nie była tak zła, na jaką wyglądała?
- Ściągniesz w końcu te swoje łapska, czy czekasz aż wykręcę ci palce? - Syknęła przez zęby Meg. Nie, jednak wszystko było po staremu.


Czytasz = komentujesz = szybciej rozdział! :) 

Czeeeeść! :* Kilka ważnych spraw dzisiaj :) 
Po pierwsze: nie będę wam już tłumaczyć czemu rozdział dopiero dzisiaj no bo wszystko już wiecie z poprzedniej notki :/ <3 
Po drugie: zaskoczyliście mnie...pozytywnie...wow! 21 komentarzy pod 17! <3 Hehe mam nadzieję, że tak zostanie, a nawet będzie lepiej ;) :D <3 
Po trzecie: Pod ostatnim postem przypominałam o liście obserwatorów znajdującej się na samym dole bloga. Po tym ubyło mi aż 2 obserwatorów, więc trochę mi przykro z tego powodu :c 
Po czwarte: Jak wam się podoba rozdział? Dzisiaj poznajemy trochę uczucia i złośliwy charakterek Harrego ;p Rozdział miał być dłuższy, ale z racji tego, że pisałabym go jeszcze długo, a chciałam wam już dodać jest taki jaki jest *mam nadzieję, że nie będziecie źli ;* * 
Po piąte: ZAPRASZAM NA TWITTERA! :D (Klik) Będzie mi łatwiej informować was o nowych postach, a do tego macie możliwość zapoznania się bardziej z bohaterami Abducted ;) Oczywiście mile widziane pytania do mnie, jak i do samych bohaterów! <3 
Po szóste: Macie może jakieś pomysły na kolejne rozdziały? Postaram się pomieszać wasze propozycje i oczywiście zadedykować kolejny rozdział osobom, które pomogą mi go tworzyć dlatego jak piszecie z anonimka to dodawajcie jakieś inicjały czy coś ;) 

13 komentarzy:

  1. Zajebiste *-*
    A co do nn, to zrób może jakąś romantyczną scenę Harry-Meg.
    Albo totalna konfrontacja i biba na pół miasta w domu Hazzy :3
    Lub też Romantyczna randka nad jeziorem i Hary wszystko psuje i Meg jest na niego jeszcze bardziej wkurzona ;D
    Nie wiem, nie mam pojęcia, to są moje propozycje, które możesz wykorzystać :*
    Duużo weny i czekam na nn ^^
    ~LW
    Ps wcześniej nie komentowałam, także no wiesz :3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny <3 a co do nastepnego rozdziału to podobają mi sie propozycje osoby wyzej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. OSZ TY W DUPE!!! JAKIE TO ZAJEBISTE1!!!!! PS. MAM POMYSŁ NA RODZIAŁ :)
    NO ŻE JEST NA POCZĄTKU WSZYSTKO ŁADNIE PIĘKNIE A TU NAGLE ZAŁUZMY DZOWNI TELEFON HAZZY I TA OSOBA TAM CO GADAŁ Z NIĄ HAZZ GO VZYMŚ BAAAARDZO ZEZŁOŚCIŁA xd NO I MEG JEST TAM Z NIM I SIE PYTA CZY WSZYSTKO OK NO A ON ZE TAK ALE ONA NIE DAJE ZA WYGRANĄ ITP.POTEM HAZZ NIE WYTRZYMUJE I JĄ UDERZA W POLICZEK A ONA SIE GO WYSTRASZYŁA I UCIEKAŁA OD NIEGO I NIE ODBIERAŁA KOM. NIE ODPISYWAŁA NA SMSY ITP POTEM NP ZOSTAJE PRZEZ WROGA HAZZ PORWANA I TAM TO SIE WSZYSTKO TOCZY :) WIEM BRUTALNA JEST ALE TO TRUDNO xddd -Julaaaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny <3.
    Co do następnego to może, gdy będą już w domu Hazzy to tam na nich będzie ktoś czekał i coś zrobią i jemu i Meg, a, gdy obudzą się w jakiejś piwnicy to Harry się uwolni i zabije ich, tym samym ratując siebie i Meg.
    Ja od początku podpisuję się:
    ~J

    OdpowiedzUsuń
  5. O J A P I E R D O L E ! !
    Tego to się w ogóle nie spodziewałam...
    Ten rozdział podobał mi się STRASZNIE !!
    Troszkę krótki, ale zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana

    OdpowiedzUsuń
  7. <3!!! uwielbiam cie i ten blog <333

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam <33 daj szybko next bo oszaleje <3

    OdpowiedzUsuń
  9. daj szybko next błagam :DD

    OdpowiedzUsuń
  10. KIEDY DASZ NEXT? :( NIE MOGE SIE GO DOCZEKAĆ BO KOCHAM TO OPOWIADANIE <33

    OdpowiedzUsuń
  11. UWIELBIAM TOOOO <33

    OdpowiedzUsuń
  12. BOSKIE! :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark