sobota, 29 listopada 2014

Let’s have another toast to the girl almighty

Witajcie kochani :* Wiem, że jest dość późno, ale mam nadzieję, że jeszcze nie śpicie :) Pewnie spodziewacie się nowego rozdziału? Przykro mi, ale nie mam go dla was :( Rozdział się tworzy, ale zapewne najwcześniej gotowy będzie dopiero w następny weekend :'( Dlaczego? Bo jestem beznadziejna, wybaczcie :( Powinnam dotrzymywać umów i dodawać rozdziały w określonym terminie, a tego nie robię :( Nie będę się usprawiedliwiać, ale chcę żebyście wiedzieli czemu tak jest:
1- Przez cały ten tydzień nie miałam telefonu i odzyskałam go dopiero w piątek wieczór, bo miałam karę :P xd
2- Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła :c od poniedziałku aż do 19 grudnia mam w każdym dniu conajmniej dwa sprawdziany/kartkówki,a do tego dochodzą próbne testy gimnazjalne (jestem 2 kl.) oraz szkoła muzyczna, przy czym zakfalifikowałam się do drugiego etapu konkursu fortepianowego, który jest 15 grudnia i po prostu jak nie uczę się do szkoły to gram na pianinie :/ :)
3- Co tu dużo mówić - jestem chora :( -.- Ogarniacie? W środę wysiadłam z autobusu, przeszłam 5 min. do szkoły muzycznej i to wystarczyło, żebym teraz miała katar, kaszel i przede wszystkim gardło chore -.- Wgl to aktualnie mam chyba temperaturę i to całkiem wysoką, ale wiecie, moja rodzina lubi oszczędzać i nie wydajemy pieniędzy na termometry ;3 nie, a tak serio to mieliśmy ich już chyba z 10 i wszystkie się popsuły dlatego tata się wkurzył i stwierdził, że już nigdy więcej żadnego nie kupi xd
Wiem, że wręcz urzekła was moja historia o termometrach, ale uznałam, że po prostu będzie lepiej jeśli dowiecie się czemu nie dodaję tak długo rozdziału :) :P xd To ode mnie na tyle dzisiaj i do zobaczenia jakoś w weekend! :* Trzymajcie się, kocham was! <3
Ps: Macie tu jeszcze ode mnie gifa, który mi się mega podoba właściwie nw czemu xd jednokierunkowych! <3


wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 22

- Umieram! - Alec opadł bezwładnie na jedno z krzeseł ustawionych dookoła okrągłego stolika stojącego w jednym z rogów galernianej kawiarni. Razem z Lily i Ashley usiadłyśmy naprzeciwko niego, mieszcząc się na małej, ale wygodnej kanapie.
- I co? Nadal jesteś tego samego zdania co przedtem, że łażenie z dziewczynami od sklepu do sklepu, albo raczej od przymierzalni do przymierzalni jest takie fajne? - Prychnęłam z trudem opanowując śmiech, gdy mój przyjaciel obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem, po czym odchylił do tyłu głowę, jęcząc pod nosem.
- Nigdy więcej
- Tak też myślałam. Jednak cieszę się, że tu jesteś - Puściłam w jego stronę oczko, by następnie przekierować swoje spojrzenie na niską, szczupłą blondynkę, która w bordowym fartuszku podeszła do nas wyjmując z jednej z kieszonek mały notatnik i uśmiechnęła się promiennie patrząc na mnie wyczekująco. Aa no tak, kelnerka.
- Dzień dobry. Czy mogę już przyjąć zamówienie? - Dziewczyna miała wielkie, błękitne oczy, a jej włosy upięte były w wysokiego kucyka, z którego wymykało się kilka pojedynczych kosmyków. Miała naprawdę ładną buzię, a jej cera wydawała się być wręcz nieskazitelna. Hmm, ciekawe. Jakaś wewnętrzna siła kazała mi przenieść swoje spojrzenie na Alec'a, a gdy już to zrobiłam, prawie nie wybuchłam śmiechem. Brunet studiował kelnerkę z góry do dołu błyszczącymi od podekscytowania oczyma,a jego mina była bezbłędna.
- Tak, naturalnie - Moja różowo-włosa przyjaciółka jako pierwsza zabrała głos.
- Poproszę podwójne espresso i do tego lody waniliowe - Wręcz przesadnie odwzajemniła uśmiech, a jej głos brzmiał zdecydowanie zbyt słodko. Razem z Lil popatrzyłyśmy na Ash, która wpatrywała się w stojącą nad nami blondynkę z wyraźną niechęcią i złością, a jej twarz przybrała wręcz czerwony odcień. Co jest?
- Oczywiście, a dla was? - Kelnerka wydawała się nie zauważać mrożącego krew w żyłach spojrzenia mojej przyjaciółki, a jej ogromne, błękitne oczy z powrotem spoczęły na mojej osobie. Gdy byłam w momencie rozpoczęcia swojego zamówienia Alec gwałtownie przerwał mi nie pozwalając mi dojść do głosu.
- A co polecasz, kochanie? - Brunet wpatrywał się w nią intensywnym spojrzeniem od którego na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce.
- Mamy pyszne szarlotki. Najlepsze są z lodami waniliowymi - Kelnerka odparła cicho, na co na twarzy Alec'a zagościł triumfalny uśmiech/
- To poproszę szarlotkę z lodami. Zdaję się na ciebie, że będzie pyszna - Powiedział wyniośle, przez co oberwał ode mnie nogą pod stołem. Chłopak jęknął i rzucił w moją stronę oskarżycielskie spojrzenie, jednak kąciki jego ust były pewnie uniesione w górę. Przewróciłam oczami i z powrotem popatrzyłam na dziewczynę, która skończyła właśnie przyjmować zamówienie od Lily. Biedna, wyglądała na bardzo zawstydzoną. Uśmiechnęłam się do niej zachęcająco na co dziewczyna lekko się odprężyła,
- Dla mnie tylko cappuccino - Dziewczyna kiwnęła głową, po czym odeszła szybko znikając po chwili za ladą.
- Nie mogę uwierzyć, że bal jest już jutro - Lily westchnęła głęboko, opierając się przy tym o oparcie kanapy.
- Taa ja też - Powiedziałam, chociaż moja głowa zajęta była zupełnie czymś, albo raczej kimś innym. Harrym.
- Przynajmniej będziemy miały najpiękniejsze sukienki na balu! Warto było chodzić po sklepach przez cztery godziny - W tym jednym akurat musiałam się z nią zgodzić. Spędziłyśmy bardzo dużo czasu latając od sklepu do sklepu, na co wcale nie miałam wielkiej ochoty. Lily z Ashley nawet jakoś sprawnie poszło wybieranie sukienek i dodatków do nich, jednak ja nie mogłam się zdecydować na żadną, gdyż w ani jednej nie czułam się dobrze. Dopiero po prawie czterech godzinach zdecydowałam się na wybór dość krótkiej, czarnej sukienki z cekinami, która według moich przyjaciół, ekspedientki oraz mnie samej leżała na mnie idealnie. Oczywiście Ashley nie oszczędziła sobie wydatków i do sukienki dokupiła wysokie, srebrne szpilki oraz czarną kopertówkę. Dyskretnie spojrzałam na telefon z nadzieją, że na wyświetlaczu w końcu pojawi się nieodebrane połączenie czy choćby wiadomość od Harrego, jednak nic takiego nie zastałam.
sukienka Meg
- Hej, czy naprawdę musimy rozmawiać o babskich ciuszkach? - Usłyszałam nad sobą głos Alec'a, na co szybko schowałam komórę z powrotem do kieszeni.
- Przypominam ci, że sam się na to pisałeś - Wystawiłam w jego stronę język.
- Oj naprawdę Meg? Teraz będziesz mi to wypominać?
- A o czym wolałbyś gadać? O tyłku blond kelnerki?
- No na przykład - Wyszczerzył się jak głupi, a ja w odpowiedzi przewróciłam oczami. W tym samym czasie usłyszałam obok siebie prychnięcie, po czym poczułam jak kanapa, na której siedzę się porusza. Odwróciłam wzrok na Ashley, która wstała od stołu przykuwając tym samym spojrzenia całej naszej trójki. Popatrzyłam na nią pytająco, jednak dziewczyna pokręciła głową, chociaż wyraźnie widziałam, że jej oczy utkwione są w jakimś punkcie za nami.
- Wybaczcie - Szepnęła do mnie i do Lily - ale idę zwrócić niewypitą kawę - Powiedziała po czym ruszyła w stronę toalet. Po chwili zniknęła z naszego pola widzenia, a zastąpiła ją blond kelnerka, która powróciła z naszym zamówieniem.
- Życzę smacznego - Uśmiechnęła się ukazując dwa dołeczki w policzkach, co momentalnie przypomniało mi o moim chłopaku. Kiedy kładła przed Alec'iem szarlotkę, jej twarz znów zrobiła się czerwona, a ręka powędrowała do kieszeni jej bordowego fartuszka i wyjęła z niej małą, zwiniętą karteczkę, którą prawie niezauważalnie podała chłopakowi. Gdy odeszła spojrzałam pytająco na bruneta, który wpatrywał się w świstek papieru błyszczącymi od podekscytowania oczami. Uniosłam się na rękach, by zobaczyć treść wiadomości, złożonej z numeru kelnerki i odbitki jej ust wraz z jakimiś sprośnymi słówkami, którym nie przyglądałam się zbyt uważnie tylko szybko wstałam od stołu. Boże, ohyda.
- Idę dołączyć do Ashley - Szepnęłam do Lily, po czym ruszyłam za przyjaciółką. Kiedy weszłam za drzwi, za którymi kilka minut temu zniknęła moja przyjaciółka, rozglądnęłam się dookoła, jednak oprócz jakiejś pani ze swoim małym synkiem nie było tu nikogo. Pewnie jest w jednej z kabin. Podeszłam do lustra, przyglądając się swojemu odbiciu. Moje włosy były w nienagannym stanie, a tusz do rzęs, którym wcześniej ozdobiłam rzęsy pozostawił kilka śladów na moich powiekach. Sięgnęłam po chusteczkę i mocząc ją, wytarłam rozmazane czarne kreski. Kiedy kobieta z dzieckiem wyszły myślałam, że pozostałam zupełnie sama, jednak głośny szloch dobiegający z jednej z kabin wybił mnie kompletnie z pantałyku. Podeszłam do szarych drzwi i zastukałam w nie lekko nie bardzo będąc pewna czy dobrze robię.
- Zajęte - Usłyszałam cichy, zachrypnięty głos dobiegający od wnętrza kabiny. Głos należący do Ashley.
- Ash? To ty? Otwórz, to ja Meg - Teraz już byłam pewna, że to ona. Ale czemu ona płacze?
- Zostaw mnie w spokoju Meg, proszę
- Nie, nie zostawię cię. Jestem twoją przyjaciółką, proszę otwórz - Naprawdę się martwiłam. Boże, a jak coś jej się stało? Jak ktoś jej coś zrobił? Zabiję gnoja! W tym momencie nawet temat Harrego został zsunięty na drugi plan. Teraz najważniejsza była Ashley. Odgłosy ze środka ustały, jednak po chwili drzwi otworzyły się, a dziewczyna wybiegła na zewnątrz, omijając mnie i podbiegła do umywalek. Podeszłam do niej i spojrzałam do lustra przyglądając się jej odbiciu. Oczy różowo-włosej były całe czerwone, a powieki opuchnięte. Po jej policzkach spływał make-up mieszając się ze świeżymi łzami, a jej fryzura była w kompletnym nieładzie.
- Boże Ash, co się stało? - Położyłam dłoń na jej ramieniu, pierwszy raz widząc przyjaciółkę w takim stanie. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek zastała Ashley aż tak roztrzęsioną. Zawsze była silną, zdeterminowaną dziewczyną kpiącą sobie z niebezpieczeństwa i śmiejącą się ze smutku. To zawsze ja wypłakiwałam się w jej rękaw, kiedy ona za wszelką cenę starała się mnie rozśmieszyć. Patrząc teraz na nią, sama poczułam uścisk w sercu. Jak na zawołanie różowo-włosa wybuchła nową falą płaczu, na co natychmiast wzięłam ją w ramiona, gładząc kojąco jej włosy. Ku mojej uldze dziewczyna nie odsunęła się, tylko objęła mnie mocno, oddychając głęboko, by się uspokoić.
- Już, spokojnie. Oddychaj - Szeptałam do jej ucha wiedząc, że to działa. Po dłuższej chwili oddech mojej przyjaciółki uregulował się, a dziewczyna odsunęła się ode mnie znów obracając się w stronę lustra. Chwyciła za ręczniki papierowe leżące przy umywalce i próbowała doprowadzić się nimi do porządku, jednak wychodziło jej to trochę pokracznie.
- Daj, ja to zrobię - Odebrałam chusteczkę od dziewczyny i stanęłam z nią twarzą w twarz. Kiedy doprowadziłam już ją do porządku, Ash znów usiadła na umywalce i zaczęła okręcać swoje włosy wokół palców.
- Meg, czy mogę cię o coś zapytać? - Spojrzałam na nią zaciekawiona, jednak wzrok mojej przyjaciółki utkwiony był gdzieś na ścianie za mną.
- Pewnie, mów - Uśmiechnęłam się żeby dodać jej otuchy, bo po wstępie wiedziałam, że rozmowa będzie raczej dość trudna.
- Czy kiedykolwiek byłaś zazdrosna o Harrego? - Popatrzyła prosto w moje oczy, a ja poczułam jak się rumienię. Że co?
- Uhm...mm...no...nie, nie a co?
- Jesteś pewna? - Dziewczyna wydawała się być trochę zdziwiona. Czy jestem pewna? Raczej...tak Nigdy dotąd kiedy byłam z Loczkiem nie czułam się 'zagrożona' z powodu innych dziewczyn czy nawet kobiet. Oczywiście wiedziałam, że każda osoba, czy to była 80-letnia babcia czy 12-letnia dziewczynka, zawieszała swój wzrok na moim chłopaku no bo to, że Harry jest w cholerę atrakcyjny to żadna tajemnica. Mam świadomość tego jak działa na kobiety, jednak nie martwię się o to, ponieważ Styles najzwyczajniej w świecie nie zwraca na nie uwagi.
- Tak, jestem pewna. Harry nigdy nie dał mi powodu żebym czuła się o niego zazdrosna. Nie wiem czy zauważyłaś,ale to bardziej on jest zazdrosny o mnie  - Drugą część zdania dodałam ciszej czując jak moje policzki robią się czerwone.
- Taa zauważyłam - Ashley uśmiechnęła się pod nosem jakby zastanawiając się nad czymś w myślach.
- Szkoda, że nie wszyscy chłopcy są tacy jak Harry - Tym razem ona się zarumieniła, a ja poczułam jak niewidzialna siła wbija mnie w ścianę. Czekaj....co? O mój Boże.
- Boże Ash, ty mówisz o Alec'u, prawda? - Pacnęłam się mentalnie w czoło, bo przecież od początku to było takie oczywiste! Dziewczyna nie odpowiedziała tylko dyskretnie kiwnęła głową.
- Podoba ci się Alec? - Dopytywałam dalej, chcąc wiedzieć jak najwięcej szczegółów.
- Tak. Właściwie, to chyba się w nim zakochałam - Dodała patrząc na mnie, a mi w jednej chwili zrobiło jej się okropnie żal. Nie zauważyłam tego wcześniej, a teraz wydawało mi się to takie oczywiste! Od początku dnia, od pierwszego "cześć" wyraźnie ich coś ku sobie ciągnęło! Alec nawet zapytał się mnie czy Ash ma chłopaka, ale odpowiedziałam mu tylko żartobliwie żeby odpieprzył się od mojej przyjaciółki. Wiem jaki jest Alec, dobrze go znam. przez co wiem, że raczej nie częstą okazją jest spotkanie go w stałym związku. Co innego z panienkami na jedną noc. Oh, tych to było dużo. Zwróciłam z powrotem spojrzenie na różowo-włosą, która zacisnęła usta w wąską linię jakby zastanawiała się nad czymś ważnym.
- Pieprzyłam się z Alec'iem - Powiedziała szybko, a ja zakrztusiłam się powietrzem.
- Co?! Kiedy?!
- Dzisiaj. Pamiętasz jak powiedziałam ci, że muszę się wrócić po tą bluzkę która mi się spodobała? Wybierałaś wtedy sukienkę w Zarze z Lily - Kiwnęłam głową. Pamiętałam. - No i wtedy Alec powiedział, że pójdzie ze mną, chociaż sam wcześniej zdeklarował, że nie będzie za nami chodzić po sklepach. A potem zaciągnął mnie do łazienki i no, stało się
- Mhm - Odpowiedziałam nie wiedząc co innego odpowiedzieć.
- Jesteś na mnie zła?
- Oh..co..nie. Po prostu nie wiem co powiedzieć - Przyznałam szczerze. Było mi jej po prostu żal.
- Przykro mi, że Alec zachowuje się teraz jak chuj - Przytuliłam ją uśmiechając się lekko. Dziewczyna odetchnęła głęboko w moje ramiona.
- Już mi lepiej, przeżyję - Kąciki jej ust również uniosły się w górę.
- Chodźmy, bo nam kawy wystygną - Ash kiwnęła głową na moje słowa, po czym ruszyła w stronę wyjścia.
- Dobrze. Idziesz? -
- Idź pierwsza, zaraz do was dołączę - Kiedy wyszła weszłam do pierwszej lepszej kabiny i zrobiłam siku, po czym po pięciu minutach również opuściłam łazienkę. Gdy szłam w stronę kawiarni, drogę zastąpił mi jakiś cień, a zaraz wpadłam na coś twardego przez co prawie się wywaliłam.
- Oh, przepraszam - Powiedziałam szybko podnosząc wzrok na potężnego mężczyznę w czarnym garniturze, który patrzył na mnie z góry. Był to nikt inny jak Brad, 'ochroniarz' Harrego.
- Dzień dobry Meg - Poczułam jego dłoń zaciskającą się wokół mojego ramienia. Co jest?! Zaraz moje nogi oderwały się od podłogi a ja zostałam uniesiona do góry.
- Co ty kurwa robisz?! - Wydarłam się uderzając swoimi małymi piąstkami w jego ogromne bary. Jak to jest, że człowiek się wyrywa i krzyczy w miejscu publicznym, jednak nikt dookoła nie zwraca na niego uwagi?! No kurwa jak?!
- Nie wierć się tak dziewczyno, i tak to nic nie da - Brad przewrócił oczami i zaczął pchać mnie w stronę wyjścia na parking. Po kilku sekundach przestałam się wyrywać wiedząc, że mężczyzna mówi prawdę. I tak z nim nie wygram.
- Po co to wszystko? Czego ode mnie chcesz? - Warknęłam czując jak jego palce wbijają się boleśnie w moje żebra. Ochroniarz zatrzymał się na chwilę, po czym roześmiał głośno, jednak w jego rechocie nie było nic przyjaznego. Szybko spoważniał i popchnął mnie ze zdwojoną siłą, a na jego twarz wpłynął kpiący uśmieszek. Syknęłam z bólu i popatrzyłam na niego zdezorientowana jego nagłym wybuchem.
- Niczego od ciebie nie chce, kochanie. Za to szef wręcz nie może się doczekać waszego ponownego spotkania - Mówił o Harrym, to było jasne, ale w jego głosie było słychać coś dziwnego, coś od czego wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz paraliżując ze strachu moje kończyny.
W co ja się wpakowałam?!

Kurwa.

Doceń moją pracę - skomentuj! :) 
Szablon wykonany przez Lady Spark