środa, 24 grudnia 2014

Let them know it's Christmas time! + Świąteczny imagin z Niallem

Witajcie kochani! :* 
Zanim przejdziemy do części głównej, chciałam wam wszystkim złożyć życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia :) 
Dużo radości, spokoju, miłości, cudownych prezentów pod choinką, więcej zajebistych fanficów (osobiście sobie tego życzę, bo wszystkie ff które czytam mają jakieś zawieszenie ostatnio i nie pojawia się na nich nic nowego xd), koncertu 1D w Polsce i szalonego sylwestra spędzonego z przyjaciółmi :* Nie jestem dobra w składaniu życzeń, wiem :P Chcę wam tylko powiedzieć, że bardzo was kocham i dziękuję wam za te wszystkie wejścia na bloga (których nawiasem mówiąc jest ponad 18k *.*) oraz za wszystkie wspaniałe komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania :) Jesteście wspaniali, uwielbiam was! <3
I z racji tego mam dla was niespodziankę :D 
Nie jest to następny rozdział, pewnie jak wszyscy oczekiwali (I'm sorry! :'( ), ale napisałam dla was imagina jedno rozdziałowego z Niallem w roli głównej :) Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostawicie pod nim jakieś miłe komentarze ;) Dlatego jeszcze raz:
WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! <3





- Przepraszam, czy może pan jechać szybciej? - Powiedziałam zdenerwowanym już głosem do taksówkarza prowadzącego samochód.
- Odpowiadam pani po raz kolejny, że są korki spowodowane przez śnieżycę i nic na to nie poradzę, że jedziemy w takim tempie. - Nie, ten facet zdecydowanie nie darzył mnie sympatią. Westchnęłam głośno i opadłam na fotel za mną. Sięgnęłam po telefon i zapatrzyłam się w tapetę, na której widniała cała moja kochana rodzinka złożona z mamy, taty oraz dwunastoletniego brata Josh'a i labradora, Luffiego. Kochałam ich z całego serca i ogromnie cieszyłam się z powodu, że nie muszę spędzać świąt w ciasnym akademiku, tylko wrócę do nich, do Polski. Jednak zaraz moje plany wszystko szlak trafi, bo zostało mi trzydzieści minut do odlotu, a do lotniska zostało co najmniej dziesięć minut drogi, jak ciężarówki przede mną łaskawie odkopią się ze śniegu! Właściciel samochodu stojącego przed nami wysiadł ze swojego pojazdu i podszedł do mojej taksówki, mówiąc coś do kierowcy. Po chwili odszedł, a taksówkarz zwrócił się w moim kierunku.
- Przykro mi, ale nie ma szans żebyśmy dojechali na czas na lotnisko. Przed nami jest jakieś pięć ciężarówek, które bez pomocy drogowej nie dadzą rady ruszyć. - Czy on sobie ze mnie kurwa jaja robi?!
- Wie pan co, proszę otworzyć bagażnik - Nałożyłam na siebie płaszcz i rękawiczki, po czym wyszłam z auta. Wyjęłam swoją walizkę, która na moje szczęście, albo i nieszczęście, była na kółkach, po czym podeszłam do okna kierowcy. Podałam mu należytą sumę i ruszyłam w kierunku lotniska.
- Wesołych świąt! - Usłyszałam zza siebie uradowany głos taksówkarza. Trzeba było na początku dać mu kasę to byłby milszy!  Nie odwracając się, machnęłam od niechcenia ręką w wyrazie odpowiedzi, po czym przyspieszyłam tempa.

Wpadłam na lotnisko z prędkością światła,popychając przy tym przypadkowych ludzi.
- Przepraszam! - Krzyknęłam do starszego pana, którego właśnie niechcący uderzyłam ramieniem,jednak ani na chwilę się nie zatrzymałam. Podbiegłam do pierwszego lepszego terminalu i zdyszana oparłam się o blat. Dziewczyna stojąca za ladą spojrzała na mnie trochę zmartwiona i przyjaźnie się uśmiechnęła. Wyciągnęłam w jej stronę bilet,a ona nadal z uśmiechem na twarzy wzięła go ode mnie,studiując napisane na nim słowa.
- Przykro mi, ale loty na czas nieokreślony zostały odwołane z powodu kiepskich warunków atmosferycznych - Powiedziała ze smutną miną, podając mi świstek papieru z powrotem.
- Proszę? - Słowa dziewczyny obijały się echem w mojej głowie. Jak to...odwołane?!
- Nie mogą być odwołane! W Polsce czeka na mnie moja rodzina! Dzisiaj Wigilia! Muszę się do nich dostać! - Wybuchłam niekontrolowaną złością. Z jednej strony czułam się naprawdę źle, krzycząc na drobną, niewinną osóbkę znajdującą się przede mną, ale z drugiej po prostu potrzebowałam się wykrzyczeć. Nie po to przeszłam te kilka kilometrów w śnieżycy w kozakach, które teraz były całkowicie przemoknięte oraz z walizką, którą po pewnym czasie musiałam wziąć pod pachę, gdyż kółka zablokowały się od śniegu i nie po to biegłam jak na złamanie karku, żeby teraz dowiedzieć się, że najpiękniejszą noc w roku spędzę na chłodnym lotnisku, pomiędzy tysiącami ludzi!
- Tak strasznie mi przykro, ale to nie od nas zależy. Jednak jak tylko coś się zmieni poinformujemy panią jak najszybciej - Uśmiechnęła się znów do mnie ciepło, dzięki czemu lekko się rozluźniłam i odeszłam w głąb budynku. Znalezienie wolnego miejsca było nie lada wyzwaniem, dlatego wręcz rzuciłam się na wolną ławkę w rogu pomieszczenia. Gdy tylko odseparowałam się od otaczającego mnie świata, zalałam się łzami. Spuściłam głowę na swoje dłonie i pozwoliłam ponieść się emocjom. Czemu dzisiaj wszystko mi się pieprzyło? Tak strasznie zależało mi na zobaczeniu w końcu mojej rodziny, której nie widziałam od ponad roku. Chciałam po prostu oderwać się od Londynu, akademiku, ludzi... . Poczułam lekki powiew wiatru, a po chwili ktoś kucnął przede mną i patrząc prosto na mnie wyciągnął w moją stronę chusteczkę do nosa. Zaciekawiona podniosłam wzrok zatapiając go od razu w przepięknych, błękitnych tęczówkach, patrzących z niepokojem w moje zaszklone oczy. Rozchyliłam lekko usta wpatrując się w idealną twarz chłopaka. Miał oliwkową cerę, długie rzęsy, a jego przefarbowane na blond włosy były perfekcyjnie zaczesane do góry. Na moje oko był nieco starszy ode mnie, a widząc, że bacznie mu się przyglądam na twarz anioła wpłynął najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Onieśmielona chwyciłam chusteczkę znajdującą się w jego dłoni, po czym przetarłam nią mokre oczy.
- Dziękuję - Szepnęłam w kierunku nieznajomego.
- Jestem Niall - Blondyn uśmiechnął się znowu w ten swój zniewalający sposób, na co odpowiedziałam mu tym samym.
- Diana, bardzo mi miło - Siąknęłam nosem czując jak moje policzki stają się różowe.
- Mnie również. Mogę się dosiąść? - Spytał chłopak nie przestając patrzeć w moje oczy
- Pewnie - Rzuciłam chyba zbyt szybko, bo twarz mojego towarzysza po raz kolejny się rozpromieniła. W tym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Z ust Niall'a padło jakieś pytanie, jednak ja byłam zbyt zajęta obserwowaniem jego kolana, które całkiem przez przypadek stykało się z moim. Poczułam jak wzdłuż mojego ciała przepływa dreszcz przyjemności.
- Ymm...czy mógłbyś powtórzyć? - Odwróciłam skrępowana wzrok.
- Pytałem co się stało, że płakałaś, ale zrozumiem jeśli to zbyt osobiste... -
- Nie, w sumie to chyba potrzebuje się komuś wygadać - Posłałam w jego stronę lekki uśmiech, po czym zaczęłam opowiadać o całym moim dzisiejszym katastrofalnym dniu. Nie wiem ile czasu siedzieliśmy na tej twardej ławce, a ja mu się zwierzałam, ale co dziwne przychodziło mi to z zaskakującą łatwością. Niall przez cały czas był mocno skupiony na moich słowach i wiedziałam, że dla niego nie jest to tylko głupie zwierzenie dziewczyny z problemami.
- Wiem co przeżywasz - Powiedział chłopak, gdy opowiedziałam mu już całą historię. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Właśnie wybierałem się do rodziny do Irlandii, ale jak już wiesz loty tak jak do Polski zostały odwołane. Też nie widziałem ich od bardzo dawna i miałem w końcu nadzieję na spędzenie z nimi chociaż trzech dni. - Niall spuścił głowę. Widać było, że obecna sytuacja dotknęła go w podobny sposób co mnie. W pewnym momencie oczy chłopaka gwałtownie rozbłysły.
- To może jak oboje nie mamy nic do roboty spędzimy Wigilie razem? - Uniosłam na niego zdziwione spojrzenie. Czy on żartował? Znaliśmy się od kilku...niecałej godziny, a on...
- No nie bój się. Przecież nie wsadzę cię w samochód, po czym uprowadzę i zgwałcę w swoim domu - Chłopak jakby czytając mi w myślach wypowiedział te słowa po czym uśmiechnął się zadziornie wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń. Przez chwilę wahałam się, ale złapałam za dłoń chłopaka i chwytając w przelocie swoje rzeczy, ruszyłam za nim.
Niall złapał pierwszą lepszą taksówkę, po czym zapakował nasze walizki do środka i powiedział kierowcy nazwę ulicy na której z tego co wiedziałam znajdowało się jego mieszkanie. Jechaliśmy już jakieś piętnaście minut,a moje przemoczone ubrania dały się we znaki, bo moim ciałem zawładnęły nieprzyjemne dreszcze. Blondyn wyczuwając, że się trzęsę przysunął się w moją stronę
- Zimno ci? - Nie odpowiadając nic, po prostu kiwnęłam głową
- Chodź tu - Irlandczyk otworzył przede mną swoje ramiona, a ja bez jakiekolwiek przemyślenia, wtuliłam się w jego ciepły tors.
Gdy samochód zatrzymał się na wyznaczonej przez mojego towarzysza ulicy, jęknęłam cicho, bo to oznaczało, że musiałam odsunąć się od chłopaka, który przez całą drogę trzymał mnie w swoich objęciach.
Niall wysiadł pierwszy i wyciągnął nasze walizki z pojazdu, po czym podszedł do taksówkarza żeby opłacić naszą jazdę. Czułam się lekko skrępowana tym, że chłopak którego znam od niecałych dwóch godzin nie pozwala mi dołączyć się do rachunku. Wysiadłam z samochodu i dosłownie wryło mnie w ziemię. Taksówka odjechała, a Horan podszedł i stanął po mojej prawej stronie z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy.
- Żartujesz, prawda? - Raczej pisnęłam niż powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał
- Chodź - Znów jego ciepła dłoń oplotła moją i pociągnął mnie w stronę najpiękniejszej willi jaką kiedykolwiek widziałam.
Dom Niall'a
- Czuj się jak u siebie - Powiedział blondyn otwierając przede mną drzwi do mieszkania. Jeszcze nigdy nie byłam w tak pięknym domu jakim była willa Irlandczyka. Wszystko dookoła mnie było dokładnie dopasowane i stonowane, a porządek, który tutaj panował sprawił, że na myśl o porządku jaki miałam w swoim pokoju w akademiku, zrobiło mi się głupio. Niall zniknął w jednym z pomieszczeń, natomiast ja ruszyłam w głąb domu. Podeszłam do kominka żeby jeszcze bardziej się ogrzać, a zaraz potem chłopak dołączył do mnie. Spojrzałam na niego mając nadzieję, że blondyn nie zauważy mojego ruchu, ale gdy to zrobiłam od razu zetknęłam się z błękitnymi tęczówkami Irlandczyka, który natarczywie mi się przyglądał. Skrępowana spuściłam wzrok na butelkę wina i dwa kieliszki spoczywające w jego dłoni. Z powrotem podniosłam zdziwione spojrzenie na Niall'a, który posłał w moją stronę prześliczny uśmiech.
- Nie mów, że nie pijesz - Powiedział nalewając wino do szkła.
- Nie piję. Tylko okazyjnie - Horan podał mi lampkę wina, po czym sam zamoczył w swojej usta
- To co? Teraz jest ten moment kiedy mnie upijesz, po czym zaciągniesz do łóżka? - Zażartowałam na co chłopak się uśmiechnął
- Wtedy nie będę musiał cię tam zaciągać kochanie - Niall powiedział raczej sam do siebie, ale nie przeszkodziło mi to w zarumienieniu się więcej niż zwykle. Po krótkiej krępującej ciszy, chłopak zaczął wypytywać mnie o rodzinę, akademik, studia i wszystko co wpadło mu do głowy. Oczywiście nie pozostawałam mu dłużna i wystarczyło niecałe dziesięć minut, żebyśmy kompletnie zatracili się w rozmowie. Gadaliśmy dosłownie o wszystkim i o niczym. Przy Niallu czułam się jakbym właśnie siedziała w domu dawnego przyjaciela i zdawała mu prasówkę z mojego całego życia. Gdy spojrzałam na zegar było już dobrze po godzinie pierwszej.
- Chcesz już się położyć? - Zapytał Horan na co ja kiwnęłam głową, ponieważ dopiero teraz poczułam jak bardzo zmęczona byłam całym dniem. Chłopak pokierował mną do łazienki, po czym odszedł z powrotem do salonu. Wyciągnęłam z walizki za dużą koszulę oraz dresy i położyłam je na półce, po czym weszłam pod prysznic. Ciepłe krople wody spływające po moim ciele jak zwykle działały na mnie kojąco, przez co kompletnie nie chciało mi się spod nich wychodzić. Po prysznicu ubrałam się w przygotowane rzeczy, po czym z powrotem wróciłam do salonu.
- Wyglądasz bardzo ładnie - Stwierdził Niall, który zamiast w ekran telefonu teraz mierzył mnie wzrokiem
- Niall,jestem w pidżamie - Zaśmiałam się z jego komentarza, ale nie powiem, podobało mi się to. Chłopak tylko wzruszył ramionami, a na jego twarz wpłynął uśmiech, który po prostu odbierał dech w piersiach. Horan wyminął mnie całkiem przez przypadek przejeżdżając swoją ręką po moim biodrze, na co cicho jęknęłam. Ciekawe czy on zdawał sobie sprawę jak na mnie działał...oczywiście, że tak idiotko! Inaczej by tego nie robił! Odgoniłam od siebie myśli i pewnym krokiem ruszyłam za nim. Irlandczyk przystanął i przepuścił mnie w drzwiach do jakiegoś pokoju.Wchodząc do środka stwierdziłam, że to musi być pokój Niall'a. Był w kolorach czarno-białych, a na ścianach wisiały plakaty ulubionych zespołów chłopaka, o których wcześniej mi nieco wspominał.
- Dobranoc kochanie - Powiedział Horan kierując się w stronę wyjścia.
- Niall... - Chłopak odwrócił się lekko zdziwiony w moją stronę
- A gdzie ty będziesz spał? - Zapytałam nieco zmartwiona
- Na kanapie jest wystarczająco dużo miejsca żebym się na niej zmieścił - Puścił do mnie oczko, ale nie pozwoliłam mu wyjść z pokoju.
- Nie chcę żebyś spał na kanapie. Możesz spać ze mną - Powiedziałam ciszej, a na mojej twarzy znów zagościły rumieńce. To wszystko przez to pieprzone wino!
- Oczywiście jeśli to ci nie przeszkadza - Dodałam szybko i spojrzałam na reakcję chłopaka, ale ten tylko uśmiechnął się i z powrotem zamknął drzwi. Położyłam się na miękkim łóżku, a po chwili poczułam jak zapada się ono pod wpływem pojawienia się obok mnie Niall'a.
- Mówiłem, że nie będę niczego potrzebował, żeby zaciągać cię do łóżka? - Horan popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Przewróciłam oczami i szturchnęłam go lekko w ramię, na co się zaśmiał.
- Dobranoc Niall - Powiedziałam czując już jak sen tańczy na moich powiekach.
- Dobranoc kochanie - Odpowiedział Irlandyczk i ostatnim co poczułam była ręka chłopaka łapiąca mnie dookoła talii i przyciągająca do jego rozpalonego,nagiego torsu. Nie miałam siły się wyrywać ani protestować. Bo czemu mam pozbywać się czegoś co mi sprawia przyjemność? Z taką myślą udałam się do krainy Morfeusza.

Gdy obudziłam się rano bolała mnie trochę głowa, a Niall'a nie było już w łóżku. Podniosłam się i skierowałam w kierunku łazienki. Tak samo jak wczoraj skorzystałam z prysznica po czym ubrałam się (klik) i zeszłam na dół. Schodząc do kuchni poczułam zapach świeżo upieczonych naleśników.
- Głodna? - Powiedziała osoba stojąca przy kuchence i dosłownie świdrująca mnie swoim błękitnym spojrzeniem. Kiwnęłam głową i usiadłam przy stole, na którym znajdowały się już dwa nakrycia. Po skończonym posiłku uparłam się, żeby umyć naczynia, na co Horan pokręcił tylko głową w znaku poddania się. Kiedy myłam ostatnie naczynie poczułam czyjeś dłonie zaciskające się wokół mnie tak jak wczorajszej nocy.
- Niall...- Powiedziałam do osoby za mną. Chłopak obrócił mnie w swoją stronę i w tej samej chwili po całej willi rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Uśmiechnęłam się zadziornie do chłopaka, po czym wymijając go podbiegłam do swojej walizki, w której znajdowała się komórka.
- Halo? - Na wyświetlaczu nie pojawił mi się żaden znany numer.
- Dzień dobry. Dzwonię z lotniska w sprawie pani lotu do Polski. Chciałem poinformować panią, że loty zostały przywrócone i, że samolot odlatuje za półtorej godziny - Słysząc to na mojej twarzy pojawił się ogromy uśmiech.
-Bardzo dziękuję za informacje. Do widzenia - Odpowiedziałam i rozłączyłam się. Przybiegłam do kuchni, gdzie Niall stał oparty o blat.
- Niall, loty zostały przywrócone! - Szukałam na twarzy chłopaka jakiejkolwiek pozytywnej emocji z powodu mojej wypowiedzi, ale nic takiego nie zobaczyłam.
- Wiem już od rana, ale nie chciałem ci tego mówić - Jego ton był ściszony, a sam Horan spuścił wzrok na podłogę. Podeszłam do niego bliżej przyglądając mu się pytająco.
- Chodzi o to, że ja nie lecę - Powiedział cicho Niall. - I nie chcę żebyś ty leciała - Dokończył jeszcze ciszej. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć
- Niall, ale ja nie mogę zostać... - Powiedziałam równie cicho. Chłopak popatrzył na mnie z bólem w oczach. Widząc to miałam ochotę się rozpłakać
- Obiecałam im, że przyjadę. Nie mogę teraz zmienić decyzji. Niall, ja nie... - Nie pozwolił mi dokończyć kładąc swój palec na moich wargach.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, kochanie. Rozumiem - Uśmiechnął się do mnie, ale dobrze wiedziałam, że nie był to szczery uśmiech.
- Czy podwieziesz mnie na lotnisko? - Zapytałam na co tylko kiwnął głową. Spakowałam wczorajsze rzeczy do walizki, po czym ubrałam się w płaszcz i pozostałe rzeczy. Obróciłam się po raz ostatni w stronę domu chłopaka, by jak najlepiej zapamiętać jego wygląd, po czym wyszłam na zewnątrz. Irlandczyk stał przy swoim czarnym Land Roverze i posyłał mi ten sam uśmiech co w kuchni. Odwróciłam wzrok od jego twarzy, bo ten smutny uśmiech sprawiał że moje serce kroiło się na kawałeczki. Horan wziął ode mnie walizkę, po czym otworzył mi drzwi od pasażera, a ja zgrabnie wskoczyłam do środka.
Przez prawie całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, co sprawiało, że chciało mi się jeszcze bardziej płakać. Gdy dojechaliśmy pod lotnisko, a moja walizka znalazła się koło mnie ruszyliśmy z Niall'em do tego samego terminalu przy którym byłam wczoraj. Drobna dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i życzyła miłego lotu. Zwlekałam z podejściem do odprawy, ponieważ chciałam jak najwięcej czasu spędzić z Niallem. Kiedy z głośnika wydobył się głos oznajmiający, że samolot do Polski odlatuje za piętnaście minut zatrzymałam się i popatrzyłam prosto w oczy chłopaka. Horan patrzył na mnie smutny, ale sztuczny uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie chciał, żebym ze względu na jego ból zmieniła decyzję.
- No więc to jest chyba ten moment, w którym muszę ci życzyć Wesołych Świąt i miłego lotu - Powiedział swoim aksamitnym głosem. W moich oczach wezbrały się łzy, jednak nie pozwoliłam im się ujawnić
- Chodź do mnie - Wpadłam w ramiona chłopaka, który przytulił mnie z całej siły.
- Wesołych Świąt Niall - Powiedziałam odsuwając się od niego i chwytając rączkę od walizki.
- Wesołych Świąt kochanie - Odwróciłam się od chłopaka, czując jak po moim policzku spływa pojedyncza łza, po czym ruszyłam w stronę odprawy. Czemu się tak zachowywałam? Czemu ten anioł o błękitnych oczach tak na mnie działał? Czemu wyżaliłam mu się na lotnisku, czemu pozwoliłam mu zabrać się do domu, czemu poprosiłam go o spanie w jednym łóżku?! Dlaczego powiedziałam mu tyle rzeczy o mnie i dlaczego odejście od niego tak cholernie bolało?! Dlaczego wystarczyło dokładnie jedno spojrzenie, żebym całkowicie zatraciła się w tej pięknych, morskich oczach, idealnie ułożonych włosach... Nie myśląc nad tym co robię odwróciłam się w stronę odchodzącego Horana.
- Niall! - Krzyknęłam i puściłam się pędem w jego stronę. Chłopak słysząc swoje imię odwrócił się zdziwiony w tym samym momencie, w którym wpadłam prosto w jego ramiona, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Irlandczyk jeszcze przez chwilę nie wiedział co się dookoła niego dzieje, po czym naparł na moje usta ze zdwojoną siłą i podniósł mnie do góry oplatając nogami swoje biodra. Gdy zabrakło nam powietrza odsunęłam się lekko od niego, a chłopak postawił mnie z powrotem na ziemi. Tyle ludzi dookoła mijało nas patrząc na nas jak na obcych, jednak dla mnie liczył się tylko Niall. Jego zaróżowione policzki, rozwichrzone włosy pod wpływem mojego dotyku i te słodkie, malinowe usta.
- Diana, leć już bo odlecą bez ciebie - Uśmiechnął się do mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów na świecie, ale jego oczy straciły ten blask z przed chwili. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Niall, nigdzie się nie wybieram. Chcę spędzić z tobą te święta - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, które znów rozbłysnęły na wszystkie strony. Horan znów przyciągnął mnie do siebie i objął z całej siły.
- Chyba się zakochałem - Szepnął mi do ucha. Czy właśnie to chciałam usłyszeć? Zdecydowanie tak. Jednak czy ja kochałam jego? Czy da się kogoś kochać po 24h znajomości? W moim przypadku odpowiedź była prosta, tak.
- Kocham cię Niall -  Odpowiedziałam pewnie, a chłopak znów złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Pamiętam jak zła byłam wczoraj na wszystko i wszystkich dookoła. Jednak gdyby nie to, że lot został odwołany pewnie nigdy nie spotkałabym Niall'a, dlatego wychodząc z lotniska i trzymając dłoń Horana bezgłośnie powiedziałam "dziękuję" do dziewczyny, która stała przy terminalu. Nie wiem, czy zrozumiała sens wypowiedzianych przeze mnie słów, ale uśmiechnęła się w moją stronę i na pożegnanie pomachała ręką. To będą najlepsze święta w moim życiu.

" I just want you for my own 
More than you could ever know 
Make my wish come true 

All I want for Christmas is you"



Jak Niall z Dianą spędzili święta :D :









A w ogóle to: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LOUIS! KOCHAM CIĘ ANIOŁKU! <3 :') 


niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 23

Czarny mercedes zatrzymał się pod wysokim, przeszklonym biurowcem, który był wysokości mniej więcej dziesięciu moich domów. Rozdziawiłam lekko usta przyglądając się potężnej budowli. Niezbyt często bywałam w tej 'bogatej' dzielnicy miasta, dlatego szczerze zastanawiało mnie to czemu zostałam przywieziona akurat w to miejsce.
- Jesteśmy na miejscu - Odezwał się Brad z siedzenia kierowcy przywołując mnie tym samym do rzeczywistości. Przez całą drogę tutaj nie odezwał się do mnie ani słowem, nad czym w zasadzie nie ubolewam, bo gdyby to zrobił nie gwarantowałabym, że nie rzuciłabym się na niego z pięściami.
- Jasne - Prychnęłam zirytowana, po czym wyswobodziłam się z pasów i szybkim ruchem wysiadłam z samochodu. Rozglądnęłam się dookoła dla zorientowana, jednak zanim zdążyłam choćby pomyśleć o próbie ucieczki, ochroniarz stanął obok mnie i znów, tak samo jak w galerii, popchnął do przodu. Wypuściłam przekleństwo w jego stronę i wyrwałam się z mocnego uścisku mężczyzny.
- Nawet o tym nie myśl, słonko - Zaśmiał się tylko, po czym poprowadził mnie do wejścia do budynku. Kiedy przeszłam przez oszklone drzwi, moim oczom ukazało się nowocześnie wyposażone wnętrze, pełne ludzi krzątających się we wszystkich możliwych kierunkach. Wszystko byłoby w tym jak najbardziej w porządku, gdyby nie to, że większość tego 'zamieszania' stanowiły wysokie, szczupłe blondynki. Każda z nich ubrana była w czarną, wąską spódnicę i w białą bluzkę, która odsłaniała im połowę biustu.
- Przepraszam, czy Pani Megan Forbs? - Spojrzałam na prześliczną dziewczynę (uwaga, to was zaskoczy! Była blondynką.), która uśmiechała się do mnie przyjaźnie zza drewnianej lady. Zbyt zdezorientowana całą sytuacją po prostu kiwnęłam głową potwierdzając swoją tożsamość. Uśmiech recepcjonistki jeszcze bardziej się poszerzył przez co lekkie zmarszczki pojawiły się w okolicach jej powiek.
- Pan Styles prosił o przekazanie, że aktualnie jest na ważnym spotkaniu, ale po jego zakończeniu spotka się z Panią w jego gabinecie. Od razu wyjaśnię, że gabinet pana Styles'a znajduje się na piętrze ósmym z numerem 43. W razie jakichkolwiek problemów proszę pytać którąkolwiek z pracownic o drogę. - Pan Styles kazał przek...chwila co!? Uniosłam głowę na telewizor umieszczony na ścianie przede mną, na którym wyświetlana była prezentacja a nazwa budynku w którym się znajdowałam widniała grubą czcionką na samym środku monitora. 'Styles Corporation'. W myślach przybiłam sobie mentalnie z liścia. Pewnie, że to jego firma! A kogo by innego? Teraz przypomniałam sobie jak na kolacji u mnie w domu mówił mojej mamie o jego pracy. Szkoda tylko, że wtedy nie za bardzo skupiałam się na rozmowie Harrego z moją rodzicielką, bo zbyt zajęta byłam palcami chłopaka, które..ahh. Poczułam jak purpurowy rumieniec pokrywa moją twarz, przez co zdenerwowana przestąpiłam z nogi na nogę.
- Dziękuję - Odpowiedziałam blondynce, po czym odwróciłam się w celu zlokalizowania jakiejkolwiek windy. Kiedy mój wzrok napotkał metalowe drzwi, podeszłam do nich, naciskając czerwony guzik. Po kilku sekundach winda wydała charakterystyczne ding, a ja niepewna weszłam do środka, wypuszczając ciężko powietrze, zdając sobie sprawę z gównianej sytuacji, w której się znalazłam.
Kiedy wyjechałam na 8 piętro podążyłam szybkim krokiem w nieznanym mi kierunku, starając się ignorować wszystkie ciekawskie spojrzenia skąpo ubranych blondynek, których swoją drogą było tu pełno. Przewróciłam tylko oczami na ten dość skromny szczegół i nie zwalniając swojego tępa, doszłam pod gabinet z nr. 68, znajdujący się na samym końcu długiego korytarza. Przez chwilę stałam przed nim nie wiedząc powinnam zrobić. Jak się zachować? Harry przez cały wczorajszy dzień mówiąc ładnie olewał moją sobie, a dzisiaj jak gdyby nigdy nic zostaję porwana przez jego ochroniarza. Czy jestem o to zła? Nie, jestem wręcz wkurwiona i nie zamierzam grać spokojnej również przed Styles'em. W końcu sam się o to prosił. Bez głębszych rozmyślań po prostu chwyciłam za klamkę i pewnym ruchem szarpnęłam za nią, wchodząc do środka. Stanęłam jak wryta słysząc jak drzwi zatrzaskują się za mną z hukiem.
Znajdowałam się w dużym, przeszklonym gabinecie z drewnianym biurkiem ustawionym na środku pomieszczenia i telewizorem przyczepionym na jednej z białych ścian. Do tego całość uzupełniała czarna, skórzana kanapa, takie same fotele oraz szklany stolik pośrodku mebli, a krzesło umieszczone za biurkiem sprawiało wrażenie na prawdę wygodnego. Dopiero po kilku sekundach szoku dotarło do mnie, że jestem tu sama. Harry zapewne nadal ma to spotkanie, o którym mówiła recepcjonistka. Podeszłam do jednego z ogromnych okien dających widok na całe miasto. Wow, wyglądało pięknie. Opadłam na fotel za mną zapatrując się w krajobraz i w takiej pozycji pozostałam przez dłuższą chwilę nie licząc się z czasem. Gdy postanowiłam w końcu zobaczyć na zegarek prawie nie spadłam z krzesła widząc, że czekam na Harrego już od ponad 30 minut. I na pewno nie poczekam dłużej.

* Harry's P.O.V *
Pieprzone spotkanie. Siedzę tu od dwóch godzin z tą bandą kretynów usilnie próbujących przekonać mnie do nowej inwestycji. No cóż, udało im się.
- Czyli wszystko jest jasne, tak? - Zapytałem już na prawdę zirytowany, licząc na szybki koniec rozmowy.
- Ależ tak, panie Styles. Już z samego rana ruszą budowy, a nasz prawnik nawet zaraz prześle panu całą umowę.
- Dobrze, dziękuję za spotkanie - Powiedziałem wstając i podając rękę dwóm nowym wspólnikom.
- To my dziękujemy za poświęcony czas. Do usłyszenia, panie Styles - Kiwnąłem tylko głową w odpowiedzi, po czym zostałem sam w sali konferencyjnej. Opadłem znów na krzesło i od razu sięgnąłem po szklankę z wodą wypijając szybkim haustem jej zawartość. Przetarłem ręką czoło wykończony całym dniem. Kilka spotkań, tysiąc telefonów i masa papierów do podpisania, a ja już miałem dość, nie mówiąc jeszcze o czekającej mnie rozmowie z Megan. Właśnie. Spojrzałem na zegarek i zerwałem się na równe nogi. Kurwa. Szybkim krokiem opuściłem gabinet ze świadomością, że Meg czeka już na mnie w nim ponad godzinę i skierowałem się do pierwszej lepszej windy. Nie chciałem pogarszać sprawy jeszcze bardziej, chociaż dobrze wiedziałem, że sytuacja i tak jest już spieprzona po całości. Przypominając sobie po co głównie wezwałem ją do siebie, temperatura w moim ciele zawrzała, a ja odruchowo zacisnąłem pięści starając się głębiej oddychać.
- Ivy, przez następną godzinę jestem niedostępny. Wszystkie połączenia przekazuj dalej do Sophie - Rzuciłem w stronę mojej sekretarki, która skinęła głową na potwierdzenie i od razu wzięła się do pracy, a ja szybko wpadłem do windy i wjechałem na górę. Przed wejściem do swojego gabinetu zaczerpnąłem głębszy oddech, po czym wszedłem do środka zastając pokój pusty. Co jest kurwa? Podszedłem do biurka naciskając czarny guzik na telefonie.
- Tak, panie Styles?
- Do mojego gabinetu, Ivy. Natychmiast - Warknąłem. Po kilkunastu sekundach, dziewczyna przestraszona pojawiła się w progu zamykając za sobą cicho drzwi.
- Słucham panie Styles?
- Powiedz, czy ja niewyraźnie mówię? - Patrzyłem jak sekretarka unosi na mnie swoje zdziwione spojrzenie, ale odpowiedź z jej ust wyszła wręcz automatycznie. Boi się mnie. I dobrze.
- Nie, panie Styles
- A czy masz problemy z uszami?
- Nie, panie Styles
- To powiedz mi, czego do jasnej cholery nie zrozumiałaś w sprowadzeniu tu Megan?! - Podniosłem głos, na co dziewczyna odruchowo się wzdrygnęła.
- Ależ panie Styles, ona tu była. Widziałam ją wraz z Bradem i osobiście przekazałam jej informacje od pana. Cały czas siedziałam na dole i nie widziałam żeby gdziekolwiek wychodziła.


* Meg's P.O.V *
Po opróżnieniu swojego pęcherza wyszłam z toalety kierując się z powrotem do gabinetu Harrego. Podczas czterdziestosiedmiominutowego siedzenia i picia kawy, którą zaproponowała mi jedna z pracownic Styles'a, dziwnym trafem złożyło się, że ogarnęła mnie dość pilna potrzeba pójścia do ubikacji. Zanim jednak znalazłam odpowiednie pomieszczenie, zdążyłam zgubić się co najmniej pięć razy, przez co moja wędrówka z pięciu minut przedłużyła się do dwudziestu. Miałam nadzieję, że Harry jeszcze nie skończył tego swojego spotkania, bo szczerze nie wiem czego mam się po nim spodziewać. Bo przecież nie robi takiej szopki tylko dlatego, żeby powiedzieć mi 'Cześć', prawda? Kiedy podeszłam do drzwi usłyszałam dość głośne odgłosy z drugiej strony przez co nachyliłam się i przystawiłam ciekawa ucho do drzwi.
-...czego do jasnej cholery nie zrozumiałaś w sprowadzeniu tu Megan?! - Wyraźny głos Harrego obił się o moje uszy. Był wkurzony i to bardzo.
- Ależ panie Styles, ona tu była. Widziałam ją wraz z Bradem i osobiście przekazałam jej informacje od pana. Cały czas siedziałam na dole i nie widziałam żeby gdziekolwiek wychodziła - Po głosie poznałam sekretarkę z holu. Postanowiłam zainterweniować zanim kompletnie wyżyje się na tej niewinnej dziewczynie. Gwałtownym ruchem otworzyłam drzwi i pewna siebie weszłam do środka czując jak dwie pary oczu lądują od razu na mojej osobie.
- Bo nigdzie nie wyszłam. Byłam tylko siku - Wzruszyłam ramionami i podniosłam spojrzenie prosto w intensywne, zielone oczy należące do bruneta. Na sam jego widok poczułam jak stado motylków uwalnia się w moim podbrzuszu. Nie, cofnij. W końcu byłam na niego zła. No, ale przecież też się martwiłam. W końcu przez cały wczorajszy dzień nie napisał do mnie nawet jednego, gównianego smsa. Poczułam jak zbiera się we mnie gniew, ale nie mogłam nic poradzić na chęć podejścia do niego i wpicia się w jego malinowe usta, szczególnie, że wyglądał strasznie seksownie w czarnym garniturze. Harry przez chwilę jeszcze mi się przyglądał, po czym westchnął opadając na fotel za sobą.
- W takim razie wybacz Ivy, możesz już iść
- Oczywiście, panie Styles - Blondynka skinęła głową i ruszyła w stronę wyjścia, a przechodząc obok mnie rzuciła w moją stronę lekki uśmiech, po czym wyszła, pozostawiając mnie sam na sam z Harrym. Pomiędzy nami zapanowała długa cisza, którą po chwili postanowiłam przerwać.
- Wiesz, jesteś kompletnym dup...-
- Siadaj - Warknął brunet, przerywając moją wypowiedź. Poczułam jakby ktoś walnął mnie w sam środek twarzy, Ała. Zbyt zbita z tropu żeby zrobić cokolwiek innego, po prostu posłusznie zajęłam jedno z krzeseł ustawionych po drugiej stronie biurka. Harry prawie od razu przeniósł na mnie swoje czarne niczym smoła spojrzenie, a ja odruchowo skuliłam się głębiej w fotel. Cała moja pewność siebie gdzieś uleciała, zastępując mój umysł poczuciem paraliżującego strachu.
- Nie...nie odzywałeś się do od dwóch dni. Martwiłam... -
- Zamilcz! - Wrzask Harrego wypełnił całe pomieszczenie, sprawiając, że aż pisnęłam chowając twarz w dłonie. Biurko zatrzęsło się od mocnego uderzenia jego pięści, a chłopak nachylił się nade mną wypalając swoim spojrzeniem dziury na mojej skórze.
- Ty...ty suko! Jak ty w ogóle śmiałaś zrobić mi coś takiego!? Jak śmiałaś bawić się moimi uczuciami?! Bawić się mną?! Jesteś suką Meg! - Zanim zdążyłam to przemyśleć moja rozpędzona dłoń zderzyła się z policzkiem Styles'a, powodując głośny plask. Chłopak odchylił się do tyłu pod wpływem rozpędu. a w moich oczach zgromadziły się łzy. Harry odwrócił się w moją stronę cały czerwony na twarzy, a następnie szarpnął za moje włosy, stawiając mnie do pionu. Przygwoździł mnie do ściany, znajdującej się za mną, na co wrzasnęłam z bólu. Na jego twarzy zagościł diabelski uśmiech, a moje nadgarstki zostały unieruchomione nad moją głową.
- Boli, prawda kochanie? - Wyglądał teraz niczym jakiś pieprzony psychopata. Starałam się wyrwać, kopnąć go w krocze, jednak z każdym moim ruchem jego palce wbijały się jeszcze boleśniej w moje i tak obolałe już ręce.
- Puść mnie.. - Wychrypiałam nie będąc w stanie się odezwać przez spływające łzy.
- Odpowiedz, czy cie to kurwa boli!? - Znów wrzasnął prosto w moją twarz, przez co zaskomlałam, żałośnie próbując się wyrwać.
- Tak.. - Czułam jak powoli uchodzą ze mnie całe siły, a nogi tracą posłuszeństwo. W tej samej chwili Harry puścił mnie, a ja zsunęłam się na ziemię chowając twarz pomiędzy kolana, niczym małe dziecko.
- I kurwa ma boleć! Ma cię boleć tak jak mnie kiedy zobaczyłem to! - Rzucił we mnie jakimiś kartkami, które rozsypały się dookoła mnie. Drżącą ręką chwyciłam jedną z kartek, która okazała się być zdjęciem przedstawiającym mnie i Alec'a przytulających się. Rozszerzyłam oczy będąc pod wpływem szoku. Szybko zebrałam resztę zdjęć, a widząc co się na nich znajduje, zaczęłam się krztusić od własnego płaczu. Na wszystkich fotografiach byłam ja z moim przyjacielem, przytulającym się na moim ganku, śpiącym ze mną w łóżku, czy obejmującym mnie w galerii. Dużo zdjęć przedstawiało także naszą poranną, krepującą sytuację, czy mnie całującą go w policzek.
- Harry to nie tak...to jest...
- Nie tak?! Nie kurwa tak?! Gówno mnie obchodzi kto to jest! Jesteś dziwką Meg! - Chłopak krążył po pomieszczeniu ciągnąc za swoje loki.
- Nie mów tak, proszę. To...
- A może mi jeszcze powiesz, że wcale się z nim nie przytulałaś?! Że nie spaliście w jednym łóżku, co?!
- Harry, Alec jest moim przyjacielem! To naprawdę nie jest tak jak wygląda! - Krzyknęłam odzyskując głos pod wpływem złości. Jak on mógł mnie posądzać o coś takiego?! Jak mógł nazywać mnie dziwką?!
- Jesteś żałosna Meg! Nigdy nie uwierzę ci, że chociaż raz się z nim nie przespałaś! - Prychnął.
- Ale to prawda! Alec jest moim przyjacielem jeszcze za czasów gangu! - Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, co właśnie powiedziałam. Harry wpatrywał się we mnie zszokowanym spojrzeniem, a ja przykryłam usta ręką nie mogąc uwierzyć w to co właśnie zrobiłam.
- ZA CZASÓW KURWA CZEGO?! - Jego wrzask spowodował, że dzbanek stojący na szklanym stoliku pękł, a woda wylała się ciurkiem, mocząc drewnianą posadzkę.
- Ja...mój chłopak...Alec...- Jąkałam się obserwując jak Styles zbliża się do mnie znów przypierając mnie do ściany, a jego pięść zderzyła się z ścianą obok mojej głowy, na co krzyknęłam.
- Jak miał kurwa na imię twój były?! No jak?!
- Avan Sandler - Powiedziałam, odwracając głowę i spodziewając się kolejnej fali złości Harrego. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak odsunął się ode mnie dysząc ciężko i chowając swoją twarz w dłonie. Zaczął kojarzyć fakty.
- TEN Avan Sandler? Przywódca gangu rywalizującego z moim? Byłaś jego dziewczyną? - Oczy Harrego z powrotem przybrały odcień pięknej zieleni, a ja nadal nie patrząc na niego kiwnęłam głową. Pomiędzy z nami znów zapanowała cisza.
- Kurwa Meg, ale byłaś z tym facetem! Nie ważne kim on jest! Jesteś kurwa moja! - Znowu podniósł głos, przez co bardziej się skuliłam.
- To jest mój przyjaciel Harry! Nic mnie z nim nie łączy, zrozum! - Znów w moich oczach wezbrały się łzy.
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - Chłopak zbliżył się do mnie i złapał za moje policzki wpatrując się prosto w moje oczy.
- Ponieważ cię kocham.

* Harry's P.O.V *
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - Powiedziałem, unosząc opuchniętą od płaczu twarz Meg, tak by patrzyła prosto w moje oczy.
- Ponieważ cię kocham - Jej odpowiedź zbiła mnie kompletnie z tropu, a cały gniew, który miałem w sobie, po prostu wyparował. Ona mnie kocha. Pomimo tego wszystkiego co jej zrobiłem i powiedziałem, ona mnie kocha. Dziewczyna, która powinna trzymać się ode mnie najdalej jak tylko może, kocha mnie. A głównym problemem było to, że ja też kocham ją. Tak, kocham Meg. Pomimo tego, że odkąd skończyłem 16 lat wmawiałem sobie, że nie jestem zdolny do miłości, pomimo utraty tak dużej ilości osób, które były dla mnie ważne, pomimo tego, że byłem potworem, kiedy byłem przy Meg, czułem się szczęśliwy. Tylko ona mogła sprawić, żebym stał się lepszym człowiekiem, a przy niej właśnie taki się czułem. Nie ważne czy kłóciliśmy się o coś błahego, czy poważnego, zawsze do siebie wracaliśmy. Nie ważne, że znaliśmy się od niecałego miesiąca, ja wiem, że nigdzie na świecie nie znajdę drugiej osoby, która będzie dla mnie tak ważna, jak ona.
- Powiedz coś... - Szept Megan wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Spojrzałem na twarz dziewczyny, która cała we łzach przyglądała się mojej twarzy szukając na niej choć trochę zrozumienia.
- Ja...kocham cię Meg. Cholera, naprawdę cię kocham - Przyciągnąłem dziewczynę do siebie i wpiłem się w jej słone od łez usta, przez co dziewczyna zaskoczona wydała z siebie jęk. Kiedy po długim pocałunku zabrakło nam obydwu powietrza, zamknąłem brunetkę w swoich ramionach, nie pozwalając jej na jakikolwiek ruch. Na szczęście nie protestowała, tylko mocniej wtuliła się w mój tors,
- Przepraszam - Tak Styles, właśnie to powiedziałeś.
- Jesteś idiotą, wiesz? - Meg lekko się uśmiechnęła, jednak nie był to jeden z jej szczerych, pięknych uśmiechów. Miała do mnie żal, wiedziałem to.
- Wiem kochanie, wiem - Pocałowałem ją w czubek głowy i znów dałem pochłonąć się myślą, tym razem dotyczących ex Meg, Avan'a. Kurwa, byłem taki głupi! Jak mogłem nie skojarzyć faktów w wieczór, w który Megan przyszła do mojego domu i wypłakiwała się w moje ramiona opowiadając o tragicznym wyścigu!? TYM wyścigu.
- Harry? - Dziewczyna patrzyła na mnie święcącymi oczami.
- Hmm? - Mruknąłem, sztucznie się uśmiechając.
- Chodźmy do domu, dobrze?
- Tak, chodźmy - Odgarnąłem jeden z kosmyków jej włosów, który spadł jej na twarz.
- Wszystko w porządku? - Meg przyglądała mi się podejrzliwie spod swoich długich rzęs. Nie, nic nie było w porządku. Przecież nie powiem jej, że to ja byłem odpowiedzialny za śmierć Avan'a.
- Tak, pewnie. Chodź - Złączyłem razem nasze dłonie i pociągnąłem brunetkę w stronę wyjścia, czując się z tym kurewsko dobrze.



Hej wszystkim :* 
Tak jak obiecałam, dodaję rozdział w weekend ;) 
W sumie to wyszedł mi nawet dłuższy niż się spodziewałam 
I jak wrażenia? Co myślicie w sprawie zachowania Harrego? 
A jakie pomysły w związku ze słowami Styles'a dotyczącymi śmierci Avan'a? 
Powiem wam tylko, że jeśli myślicie, że Meg tak szybko wybaczy Hazie, to jesteście w błędzie c: 
W przyszłym rozdziale czeka nas długo oczekiwany bal i konsekwencje z nim związane xx
Jednym słowem; będzie ciekawie, chociaż nie mam pojęcia jak i co napisać w rozdz. 24 xd 
Jakieś pomysły na akcje? ;) 

doceń moją pracę - skomentuj

sobota, 29 listopada 2014

Let’s have another toast to the girl almighty

Witajcie kochani :* Wiem, że jest dość późno, ale mam nadzieję, że jeszcze nie śpicie :) Pewnie spodziewacie się nowego rozdziału? Przykro mi, ale nie mam go dla was :( Rozdział się tworzy, ale zapewne najwcześniej gotowy będzie dopiero w następny weekend :'( Dlaczego? Bo jestem beznadziejna, wybaczcie :( Powinnam dotrzymywać umów i dodawać rozdziały w określonym terminie, a tego nie robię :( Nie będę się usprawiedliwiać, ale chcę żebyście wiedzieli czemu tak jest:
1- Przez cały ten tydzień nie miałam telefonu i odzyskałam go dopiero w piątek wieczór, bo miałam karę :P xd
2- Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła :c od poniedziałku aż do 19 grudnia mam w każdym dniu conajmniej dwa sprawdziany/kartkówki,a do tego dochodzą próbne testy gimnazjalne (jestem 2 kl.) oraz szkoła muzyczna, przy czym zakfalifikowałam się do drugiego etapu konkursu fortepianowego, który jest 15 grudnia i po prostu jak nie uczę się do szkoły to gram na pianinie :/ :)
3- Co tu dużo mówić - jestem chora :( -.- Ogarniacie? W środę wysiadłam z autobusu, przeszłam 5 min. do szkoły muzycznej i to wystarczyło, żebym teraz miała katar, kaszel i przede wszystkim gardło chore -.- Wgl to aktualnie mam chyba temperaturę i to całkiem wysoką, ale wiecie, moja rodzina lubi oszczędzać i nie wydajemy pieniędzy na termometry ;3 nie, a tak serio to mieliśmy ich już chyba z 10 i wszystkie się popsuły dlatego tata się wkurzył i stwierdził, że już nigdy więcej żadnego nie kupi xd
Wiem, że wręcz urzekła was moja historia o termometrach, ale uznałam, że po prostu będzie lepiej jeśli dowiecie się czemu nie dodaję tak długo rozdziału :) :P xd To ode mnie na tyle dzisiaj i do zobaczenia jakoś w weekend! :* Trzymajcie się, kocham was! <3
Ps: Macie tu jeszcze ode mnie gifa, który mi się mega podoba właściwie nw czemu xd jednokierunkowych! <3


wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 22

- Umieram! - Alec opadł bezwładnie na jedno z krzeseł ustawionych dookoła okrągłego stolika stojącego w jednym z rogów galernianej kawiarni. Razem z Lily i Ashley usiadłyśmy naprzeciwko niego, mieszcząc się na małej, ale wygodnej kanapie.
- I co? Nadal jesteś tego samego zdania co przedtem, że łażenie z dziewczynami od sklepu do sklepu, albo raczej od przymierzalni do przymierzalni jest takie fajne? - Prychnęłam z trudem opanowując śmiech, gdy mój przyjaciel obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem, po czym odchylił do tyłu głowę, jęcząc pod nosem.
- Nigdy więcej
- Tak też myślałam. Jednak cieszę się, że tu jesteś - Puściłam w jego stronę oczko, by następnie przekierować swoje spojrzenie na niską, szczupłą blondynkę, która w bordowym fartuszku podeszła do nas wyjmując z jednej z kieszonek mały notatnik i uśmiechnęła się promiennie patrząc na mnie wyczekująco. Aa no tak, kelnerka.
- Dzień dobry. Czy mogę już przyjąć zamówienie? - Dziewczyna miała wielkie, błękitne oczy, a jej włosy upięte były w wysokiego kucyka, z którego wymykało się kilka pojedynczych kosmyków. Miała naprawdę ładną buzię, a jej cera wydawała się być wręcz nieskazitelna. Hmm, ciekawe. Jakaś wewnętrzna siła kazała mi przenieść swoje spojrzenie na Alec'a, a gdy już to zrobiłam, prawie nie wybuchłam śmiechem. Brunet studiował kelnerkę z góry do dołu błyszczącymi od podekscytowania oczyma,a jego mina była bezbłędna.
- Tak, naturalnie - Moja różowo-włosa przyjaciółka jako pierwsza zabrała głos.
- Poproszę podwójne espresso i do tego lody waniliowe - Wręcz przesadnie odwzajemniła uśmiech, a jej głos brzmiał zdecydowanie zbyt słodko. Razem z Lil popatrzyłyśmy na Ash, która wpatrywała się w stojącą nad nami blondynkę z wyraźną niechęcią i złością, a jej twarz przybrała wręcz czerwony odcień. Co jest?
- Oczywiście, a dla was? - Kelnerka wydawała się nie zauważać mrożącego krew w żyłach spojrzenia mojej przyjaciółki, a jej ogromne, błękitne oczy z powrotem spoczęły na mojej osobie. Gdy byłam w momencie rozpoczęcia swojego zamówienia Alec gwałtownie przerwał mi nie pozwalając mi dojść do głosu.
- A co polecasz, kochanie? - Brunet wpatrywał się w nią intensywnym spojrzeniem od którego na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce.
- Mamy pyszne szarlotki. Najlepsze są z lodami waniliowymi - Kelnerka odparła cicho, na co na twarzy Alec'a zagościł triumfalny uśmiech/
- To poproszę szarlotkę z lodami. Zdaję się na ciebie, że będzie pyszna - Powiedział wyniośle, przez co oberwał ode mnie nogą pod stołem. Chłopak jęknął i rzucił w moją stronę oskarżycielskie spojrzenie, jednak kąciki jego ust były pewnie uniesione w górę. Przewróciłam oczami i z powrotem popatrzyłam na dziewczynę, która skończyła właśnie przyjmować zamówienie od Lily. Biedna, wyglądała na bardzo zawstydzoną. Uśmiechnęłam się do niej zachęcająco na co dziewczyna lekko się odprężyła,
- Dla mnie tylko cappuccino - Dziewczyna kiwnęła głową, po czym odeszła szybko znikając po chwili za ladą.
- Nie mogę uwierzyć, że bal jest już jutro - Lily westchnęła głęboko, opierając się przy tym o oparcie kanapy.
- Taa ja też - Powiedziałam, chociaż moja głowa zajęta była zupełnie czymś, albo raczej kimś innym. Harrym.
- Przynajmniej będziemy miały najpiękniejsze sukienki na balu! Warto było chodzić po sklepach przez cztery godziny - W tym jednym akurat musiałam się z nią zgodzić. Spędziłyśmy bardzo dużo czasu latając od sklepu do sklepu, na co wcale nie miałam wielkiej ochoty. Lily z Ashley nawet jakoś sprawnie poszło wybieranie sukienek i dodatków do nich, jednak ja nie mogłam się zdecydować na żadną, gdyż w ani jednej nie czułam się dobrze. Dopiero po prawie czterech godzinach zdecydowałam się na wybór dość krótkiej, czarnej sukienki z cekinami, która według moich przyjaciół, ekspedientki oraz mnie samej leżała na mnie idealnie. Oczywiście Ashley nie oszczędziła sobie wydatków i do sukienki dokupiła wysokie, srebrne szpilki oraz czarną kopertówkę. Dyskretnie spojrzałam na telefon z nadzieją, że na wyświetlaczu w końcu pojawi się nieodebrane połączenie czy choćby wiadomość od Harrego, jednak nic takiego nie zastałam.
sukienka Meg
- Hej, czy naprawdę musimy rozmawiać o babskich ciuszkach? - Usłyszałam nad sobą głos Alec'a, na co szybko schowałam komórę z powrotem do kieszeni.
- Przypominam ci, że sam się na to pisałeś - Wystawiłam w jego stronę język.
- Oj naprawdę Meg? Teraz będziesz mi to wypominać?
- A o czym wolałbyś gadać? O tyłku blond kelnerki?
- No na przykład - Wyszczerzył się jak głupi, a ja w odpowiedzi przewróciłam oczami. W tym samym czasie usłyszałam obok siebie prychnięcie, po czym poczułam jak kanapa, na której siedzę się porusza. Odwróciłam wzrok na Ashley, która wstała od stołu przykuwając tym samym spojrzenia całej naszej trójki. Popatrzyłam na nią pytająco, jednak dziewczyna pokręciła głową, chociaż wyraźnie widziałam, że jej oczy utkwione są w jakimś punkcie za nami.
- Wybaczcie - Szepnęła do mnie i do Lily - ale idę zwrócić niewypitą kawę - Powiedziała po czym ruszyła w stronę toalet. Po chwili zniknęła z naszego pola widzenia, a zastąpiła ją blond kelnerka, która powróciła z naszym zamówieniem.
- Życzę smacznego - Uśmiechnęła się ukazując dwa dołeczki w policzkach, co momentalnie przypomniało mi o moim chłopaku. Kiedy kładła przed Alec'iem szarlotkę, jej twarz znów zrobiła się czerwona, a ręka powędrowała do kieszeni jej bordowego fartuszka i wyjęła z niej małą, zwiniętą karteczkę, którą prawie niezauważalnie podała chłopakowi. Gdy odeszła spojrzałam pytająco na bruneta, który wpatrywał się w świstek papieru błyszczącymi od podekscytowania oczami. Uniosłam się na rękach, by zobaczyć treść wiadomości, złożonej z numeru kelnerki i odbitki jej ust wraz z jakimiś sprośnymi słówkami, którym nie przyglądałam się zbyt uważnie tylko szybko wstałam od stołu. Boże, ohyda.
- Idę dołączyć do Ashley - Szepnęłam do Lily, po czym ruszyłam za przyjaciółką. Kiedy weszłam za drzwi, za którymi kilka minut temu zniknęła moja przyjaciółka, rozglądnęłam się dookoła, jednak oprócz jakiejś pani ze swoim małym synkiem nie było tu nikogo. Pewnie jest w jednej z kabin. Podeszłam do lustra, przyglądając się swojemu odbiciu. Moje włosy były w nienagannym stanie, a tusz do rzęs, którym wcześniej ozdobiłam rzęsy pozostawił kilka śladów na moich powiekach. Sięgnęłam po chusteczkę i mocząc ją, wytarłam rozmazane czarne kreski. Kiedy kobieta z dzieckiem wyszły myślałam, że pozostałam zupełnie sama, jednak głośny szloch dobiegający z jednej z kabin wybił mnie kompletnie z pantałyku. Podeszłam do szarych drzwi i zastukałam w nie lekko nie bardzo będąc pewna czy dobrze robię.
- Zajęte - Usłyszałam cichy, zachrypnięty głos dobiegający od wnętrza kabiny. Głos należący do Ashley.
- Ash? To ty? Otwórz, to ja Meg - Teraz już byłam pewna, że to ona. Ale czemu ona płacze?
- Zostaw mnie w spokoju Meg, proszę
- Nie, nie zostawię cię. Jestem twoją przyjaciółką, proszę otwórz - Naprawdę się martwiłam. Boże, a jak coś jej się stało? Jak ktoś jej coś zrobił? Zabiję gnoja! W tym momencie nawet temat Harrego został zsunięty na drugi plan. Teraz najważniejsza była Ashley. Odgłosy ze środka ustały, jednak po chwili drzwi otworzyły się, a dziewczyna wybiegła na zewnątrz, omijając mnie i podbiegła do umywalek. Podeszłam do niej i spojrzałam do lustra przyglądając się jej odbiciu. Oczy różowo-włosej były całe czerwone, a powieki opuchnięte. Po jej policzkach spływał make-up mieszając się ze świeżymi łzami, a jej fryzura była w kompletnym nieładzie.
- Boże Ash, co się stało? - Położyłam dłoń na jej ramieniu, pierwszy raz widząc przyjaciółkę w takim stanie. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek zastała Ashley aż tak roztrzęsioną. Zawsze była silną, zdeterminowaną dziewczyną kpiącą sobie z niebezpieczeństwa i śmiejącą się ze smutku. To zawsze ja wypłakiwałam się w jej rękaw, kiedy ona za wszelką cenę starała się mnie rozśmieszyć. Patrząc teraz na nią, sama poczułam uścisk w sercu. Jak na zawołanie różowo-włosa wybuchła nową falą płaczu, na co natychmiast wzięłam ją w ramiona, gładząc kojąco jej włosy. Ku mojej uldze dziewczyna nie odsunęła się, tylko objęła mnie mocno, oddychając głęboko, by się uspokoić.
- Już, spokojnie. Oddychaj - Szeptałam do jej ucha wiedząc, że to działa. Po dłuższej chwili oddech mojej przyjaciółki uregulował się, a dziewczyna odsunęła się ode mnie znów obracając się w stronę lustra. Chwyciła za ręczniki papierowe leżące przy umywalce i próbowała doprowadzić się nimi do porządku, jednak wychodziło jej to trochę pokracznie.
- Daj, ja to zrobię - Odebrałam chusteczkę od dziewczyny i stanęłam z nią twarzą w twarz. Kiedy doprowadziłam już ją do porządku, Ash znów usiadła na umywalce i zaczęła okręcać swoje włosy wokół palców.
- Meg, czy mogę cię o coś zapytać? - Spojrzałam na nią zaciekawiona, jednak wzrok mojej przyjaciółki utkwiony był gdzieś na ścianie za mną.
- Pewnie, mów - Uśmiechnęłam się żeby dodać jej otuchy, bo po wstępie wiedziałam, że rozmowa będzie raczej dość trudna.
- Czy kiedykolwiek byłaś zazdrosna o Harrego? - Popatrzyła prosto w moje oczy, a ja poczułam jak się rumienię. Że co?
- Uhm...mm...no...nie, nie a co?
- Jesteś pewna? - Dziewczyna wydawała się być trochę zdziwiona. Czy jestem pewna? Raczej...tak Nigdy dotąd kiedy byłam z Loczkiem nie czułam się 'zagrożona' z powodu innych dziewczyn czy nawet kobiet. Oczywiście wiedziałam, że każda osoba, czy to była 80-letnia babcia czy 12-letnia dziewczynka, zawieszała swój wzrok na moim chłopaku no bo to, że Harry jest w cholerę atrakcyjny to żadna tajemnica. Mam świadomość tego jak działa na kobiety, jednak nie martwię się o to, ponieważ Styles najzwyczajniej w świecie nie zwraca na nie uwagi.
- Tak, jestem pewna. Harry nigdy nie dał mi powodu żebym czuła się o niego zazdrosna. Nie wiem czy zauważyłaś,ale to bardziej on jest zazdrosny o mnie  - Drugą część zdania dodałam ciszej czując jak moje policzki robią się czerwone.
- Taa zauważyłam - Ashley uśmiechnęła się pod nosem jakby zastanawiając się nad czymś w myślach.
- Szkoda, że nie wszyscy chłopcy są tacy jak Harry - Tym razem ona się zarumieniła, a ja poczułam jak niewidzialna siła wbija mnie w ścianę. Czekaj....co? O mój Boże.
- Boże Ash, ty mówisz o Alec'u, prawda? - Pacnęłam się mentalnie w czoło, bo przecież od początku to było takie oczywiste! Dziewczyna nie odpowiedziała tylko dyskretnie kiwnęła głową.
- Podoba ci się Alec? - Dopytywałam dalej, chcąc wiedzieć jak najwięcej szczegółów.
- Tak. Właściwie, to chyba się w nim zakochałam - Dodała patrząc na mnie, a mi w jednej chwili zrobiło jej się okropnie żal. Nie zauważyłam tego wcześniej, a teraz wydawało mi się to takie oczywiste! Od początku dnia, od pierwszego "cześć" wyraźnie ich coś ku sobie ciągnęło! Alec nawet zapytał się mnie czy Ash ma chłopaka, ale odpowiedziałam mu tylko żartobliwie żeby odpieprzył się od mojej przyjaciółki. Wiem jaki jest Alec, dobrze go znam. przez co wiem, że raczej nie częstą okazją jest spotkanie go w stałym związku. Co innego z panienkami na jedną noc. Oh, tych to było dużo. Zwróciłam z powrotem spojrzenie na różowo-włosą, która zacisnęła usta w wąską linię jakby zastanawiała się nad czymś ważnym.
- Pieprzyłam się z Alec'iem - Powiedziała szybko, a ja zakrztusiłam się powietrzem.
- Co?! Kiedy?!
- Dzisiaj. Pamiętasz jak powiedziałam ci, że muszę się wrócić po tą bluzkę która mi się spodobała? Wybierałaś wtedy sukienkę w Zarze z Lily - Kiwnęłam głową. Pamiętałam. - No i wtedy Alec powiedział, że pójdzie ze mną, chociaż sam wcześniej zdeklarował, że nie będzie za nami chodzić po sklepach. A potem zaciągnął mnie do łazienki i no, stało się
- Mhm - Odpowiedziałam nie wiedząc co innego odpowiedzieć.
- Jesteś na mnie zła?
- Oh..co..nie. Po prostu nie wiem co powiedzieć - Przyznałam szczerze. Było mi jej po prostu żal.
- Przykro mi, że Alec zachowuje się teraz jak chuj - Przytuliłam ją uśmiechając się lekko. Dziewczyna odetchnęła głęboko w moje ramiona.
- Już mi lepiej, przeżyję - Kąciki jej ust również uniosły się w górę.
- Chodźmy, bo nam kawy wystygną - Ash kiwnęła głową na moje słowa, po czym ruszyła w stronę wyjścia.
- Dobrze. Idziesz? -
- Idź pierwsza, zaraz do was dołączę - Kiedy wyszła weszłam do pierwszej lepszej kabiny i zrobiłam siku, po czym po pięciu minutach również opuściłam łazienkę. Gdy szłam w stronę kawiarni, drogę zastąpił mi jakiś cień, a zaraz wpadłam na coś twardego przez co prawie się wywaliłam.
- Oh, przepraszam - Powiedziałam szybko podnosząc wzrok na potężnego mężczyznę w czarnym garniturze, który patrzył na mnie z góry. Był to nikt inny jak Brad, 'ochroniarz' Harrego.
- Dzień dobry Meg - Poczułam jego dłoń zaciskającą się wokół mojego ramienia. Co jest?! Zaraz moje nogi oderwały się od podłogi a ja zostałam uniesiona do góry.
- Co ty kurwa robisz?! - Wydarłam się uderzając swoimi małymi piąstkami w jego ogromne bary. Jak to jest, że człowiek się wyrywa i krzyczy w miejscu publicznym, jednak nikt dookoła nie zwraca na niego uwagi?! No kurwa jak?!
- Nie wierć się tak dziewczyno, i tak to nic nie da - Brad przewrócił oczami i zaczął pchać mnie w stronę wyjścia na parking. Po kilku sekundach przestałam się wyrywać wiedząc, że mężczyzna mówi prawdę. I tak z nim nie wygram.
- Po co to wszystko? Czego ode mnie chcesz? - Warknęłam czując jak jego palce wbijają się boleśnie w moje żebra. Ochroniarz zatrzymał się na chwilę, po czym roześmiał głośno, jednak w jego rechocie nie było nic przyjaznego. Szybko spoważniał i popchnął mnie ze zdwojoną siłą, a na jego twarz wpłynął kpiący uśmieszek. Syknęłam z bólu i popatrzyłam na niego zdezorientowana jego nagłym wybuchem.
- Niczego od ciebie nie chce, kochanie. Za to szef wręcz nie może się doczekać waszego ponownego spotkania - Mówił o Harrym, to było jasne, ale w jego głosie było słychać coś dziwnego, coś od czego wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz paraliżując ze strachu moje kończyny.
W co ja się wpakowałam?!

Kurwa.

Doceń moją pracę - skomentuj! :) 

piątek, 17 października 2014

Rozdział 21

Gdy postawiłam pierwszy krok na schodach rozległo się pukanie do drzwi. Będąc święcie przekonana, że to Hazel się po coś wróciła, otworzyłam drzwi nie patrząc kto to za nimi stoi. Od razu gdy to zrobiłam poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a ja zostaję uniesiona do góry.
- O jacie! Meg! Ale ty urosłaś! Tęskniłem! - Usłyszałam nad sobą męski głos, a zaraz potem zostałam obrócona wokół własnej osi. Poznawałam ten głos, poznawałam zapach, poznawałam dotyk, jednak nie należał on do Harrego. A jak nie do niego, to do kogo? Po chwili z powrotem zostałam postawiona na ziemi, a to co ujrzałam dosłownie zaparło mi dech w piersiach.
- Alec? - Na moją twarz tak samo jak na twarz chłopaka wpłynął ogromny uśmiech.
- No a kto inny, księżniczko? - Wraz z jego słowami znów rzuciłam się na jego szyję.
- O Boże! To naprawdę ty! - Brunet podniósł mnie do góry i okręcił wokół własnej osi.
- Nie mów, że mnie nie poznałaś - Uśmiechnął się uroczo ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- No wiesz...zmieniłeś się - Przyznałam szczerze lekko się rumieniąc. Stał przede mną wysoki brunet z full capem na głowie w luźnej czarnej bluzie, czarnych rurkach i vansach. Dzięki podwiniętym rękawom dostrzegłam jego dawne tatuaże, do których dołączyły nowe. Jednak po dawnym Alec'u z masą kolczyków na twarzy, chodzącym prawie w samych skórzanych rzeczach i przeszywającym spojrzeniem każdą jedną osobę, która odważyła się minąć go na ulicy, nie pozostało śladu. 
- I kto to mówi? Gdzie się podziały twoje niebieskie włosy? - Chwycił za moje brązowe loki, na co się zaśmiałam.
- Masz rację. Każdy się zmienił. Ale co ty tu w ogóle robisz? Dlaczego nie jesteś w Brisbane? - Alec półtorej roku temu przeprowadził się wraz z matką i jej chłopakiem do Austarlii, ale na szczęście nasz kontakt nie urwał się całkowicie. Zanim poznałam Ash, Luke'a i Lily to właśnie Alec był moim najlepszym przyjacielem. 
- Przyjechałem do ojca na wakacje. Mama z Bobem wyjechali na Teneryfę - I wszystko stało się jasne. Ojciec Alec'a mieszkał kilka przecznic ode mnie w dużym, bogatym domu. Nie lubiłam faceta, jednak ze względu na chłopaka darzyłam go szacunkiem, Po rozstaniu jego rodziców Alec zamieszkał z mamą, jednak utrzymywał kontakt z ojcem i jak się okazało najbliższe dwa miesiące miał spędzić u niego. 
- Jak twoja mama? Wszystko z nią w porządku? - Spytałam, gdy razem z brunetem weszliśmy do mojego domu.
- Tak, pewnie. Bob jest naprawdę fajnym facetem, nawet - Nie dane mu było dokończyć, gdyż do przedpokoju wpadła moja mama.
- Alec?! O Boże, jak ty się zmieniłeś! - Podeszła do chłopaka i przyciągnęła go do siebie.
- Dzień dobry pani Forbs - Mój przyjaciel odwzajemnił uścisk.
- Ile razy mam powtarzać, żebyś mówił do mnie Jeniffer? Błagam nie postarzajcie mnie aż tak dzieci - Zaśmiała się, po czym odeszła do kuchni z której unosił się piękny zapach.
- Głodny? - Spytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
- Jeszcze się pytasz - Chłopak złapał moją rękę, po czym zaciągnął mnie do pomieszczenia obok. Przez resztę wieczoru siedzieliśmy w salonie popijając herbatę i zajadając się pysznymi ciasteczkami zrobionymi przez rodzicielkę. Oczywiście moja mama nie dawała spokoju Alecowi i cały czas wypytywała go o jego mamę, o Brisbane, o jego ocenach, szkole, nauce. Spodziewałam się, że chłopak będzie zbywał moją mamę krótkimi odpowiedziami, jednak od godziny nie zamykała mu się buzia podczas opowiadania o drużynie futbolowej do której należy i ich najbliższych, bardzo ważnych dla niego meczach. Przyglądałam mu się przez cały czas, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Naprawdę cieszyłam się tym, że wrócił. Co z tego, że tylko na dwa miesiące, ważne że wrócił. Pewna mała cząstka mnie bardzo za nim tęskniła i odczułam to dopiero gdy stanął przede mną. Moja przyjaźń z Aleciem była dość...nietypowa. Pierwszym powodem było to, że poznaliśmy się w gangu. Nie lubiłam wracać do tego okresu wspomnieniami, ale mimowolnie przed moimi oczami pojawiła się scena naszego pierwszego spotkania. Siedziałam wtedy jak zwykle w starej, opuszczonej kamienicy wraz z Avan'em i resztą i przysłuchiwałam się ustaleniom mojego chłopaka dotyczących najbliższej akcji. Nie brałam raczej czynnego udziału w akcjach. Zazwyczaj pomagałam po prostu w wymyślaniu planów lub zajmowałam się zadaniami, o które prosił mnie Avan. Pamiętam jak byliśmy jakoś w połowie ustaleń, gdy Brad, nasz pewnego rodzaju 'ochroniarz' wszedł do kamienicy, ciągnąc za sobą chłopaka może o 1-2 starszego ode mnie. Chłopak oczywiście wyrywał się, a gdy Brad oskarżył go o podsłuch on zaczął się bronić tłumacząc, że przyszedł tu celowo. Zaciekawiło mnie to, gdyż nikt wcześniej nie przychodził do naszej kryjówki "ot tak", a gdy nieznajomy oznajmił, że chce do nas dołączyć dosłownie wbiło mną w ziemię. Zainteresował mnie. Był inny. Starał się być buntowniczy i niewzruszony, jednak widziałam po nim, że próbuje grać zupełnie inną osobę niż być tą którą naprawdę jest. Oczywiście wszyscy dookoła wybuchnęli śmiechem, jednak ja wraz z Avanem przyglądaliśmy mu się w skupieniu. W pewnym momencie mój chłopak zawtórował kolegom i podszedł do bruneta z zamiarem pokazania mu z kim ma do czynienia. Zerwałam się z parapetu, na którym siedziałam i zagrodziłam mu drogę osłaniając swoim ciałem nowo przybyłego. Pamiętam jak zapadła wtedy cisza, a Avan przyglądał mi się zaskoczony zresztą tak samo jak chłopak za mną.
- Daj mu szansę - Powiedziałam wtedy, po czym dodałam - Nie dałeś mu nawet możliwości wypowiedzenia się. Może ma jakiś ważny powód żeby do nas dołączyć. Ręczę za niego - Po kilku minutach rozmyśleń udało mi się namówić wszystkich by chłopak przynajmniej dał nam konkretny powód dołączenia do naszego gangu, który swoją drogą wcale nie był taki słaby. W końcu jeden z dwóch najsilniejszych w mieście. Drugi oczywiście był gang należący do samego tajemniczego Harrego Styles'a, którego nie widziałam wtedy ani razu na oczy. Okazało się, że rodzice nowo przybyłego chłopaka, którego imię brzmiało Alec, rozwodzą się po 20 latach małżeństwa, a chłopak potrzebuję adrenaliny by wydobyć z siebie wszystkie negatywne emocje. Avan nie był zbytnio przekonany co do jego przyjęcia, jednak gdy okazało się, że brunet ma bogatego tatulka, od którego może kraść pieniądze na nową kryjówkę oraz sprzęt mój chłopak powitał go w gangu niczym własnego brata. Oczywiście po kilku miesiącach bardzo się ze sobą zżyli, a ja z Aleciem staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, ponieważ odnalazłam w nim bratnią duszę tak samo jak on we mnie. Wiedziałam jednak, że drugi powód był taki, że chłopak po prostu był mi wdzięczny za moją szybką interwencje w sprawie jego wywalenia. A potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się spieprzyło.
- Meg? Ty w ogóle nas słuchasz? - Zaniepokojona mama potrząsnęła mną lekko, przez co powróciłam do rzeczywistości.
- Tak tak, przepraszam. Zamyśliłam się tylko - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Alec przyglądał mi się przez chwilę z dziwnym uśmieszkiem na twarzy, po czym podniósł się zwracając do mojej rodzicielki.
- Bardzo dziękuję za podwieczorek Jeniffer, było naprawdę bardzo miło. Niestety muszę już wracać...-
- Nie idź jeszcze! - Podniosłam się gwałtownie z kanapy prawie wylewając przy tym herbatę, którą trzymałam w ręce. Obydwoje popatrzyli na mnie trochę zdziwieni przez co zarumieniłam się.
- Nie idź proszę. Zostań u nas na noc - Uniosłam niepewnie kąciki ust w górę, a pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza przerwana przez mamę.
- Tak, to świetny pomysł! Nie mam nic przeciwko - Moja mama od zawsze wiedziała jakie były moje relacje z Aleciem, dlatego w przeszłości często pozwalała nocować nam u siebie nawzajem tak samo jak jego rodzice. Miała do niego pełny kredyt zaufania i ja również. Brunet zastanawiał się jeszcze przez chwilkę, po czym kiwnął głową na znak potwierdzenia i oznajmił, że idzie powiadomić tatę. Gdy po niecałej minucie wrócił chowając telefon do kieszeni, pocałowałam mamę w policzek, po czym pociągnęłam go za sobą do pokoju. Położyliśmy się razem obok siebie na łóżku i wsłuchiwaliśmy się w błogą ciszę, która panowała dookoła nas.
- Naprawdę mi ciebie brakowało - Usłyszałam po chwili.
- Mi ciebie też - Odpowiedziałam kładąc głowę na jego torsie. Chłopak zaczął bawić się moimi włosami czego kiedyś nienawidziłam. Teraz uważałam to za nawet przyjemne.
- Nadal nie mogę przyzwyczaić się do tego, że nie są niebieskie - Zaśmiał się, a ja po chwili dołączyłam do niego.
- Meg? - Z ust Alec'a wydobyło się moje imię na co uniosłam spojrzenie prosto w jego brązowe tęczówki. Chłopak przyglądał mi się, a na jego twarzy wymalowany został smutek.
- Jak...jak sobie radzisz? - Odwrócił spojrzenie zagryzając nerwowo wargę. Dobrze wiedziałam o co pyta. Usiadłam na łóżku po turecku czując jak cały dobry humor tak po prostu ze mnie ulatuje. Jak sobie radzę? Hmmm... raczej gównianie, dzięki że pytasz Alec.
- Dobrze. A ty? - Uśmiechnęłam się sztucznie w jego stronę. Po chwili brunet usiadł koło mnie.
- Mam wyrzuty sumienia. Wszystko to moja wina - Przyznał szczerze, na co popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Nie rozumiem
- Przed wyścigiem Avan podszedł do mnie i zapytał co o tym myślę. Odpowiedziałem, że przecież nic mu się nie stanie, że motor jest sprawdzony, tor zabezpieczony, wszystko jest jak w najlepszym porządku. A potem się okazało, że nie było. Czuje, że to w pewnym sensie moja wina, że on zginął. Jako przyjaciel mogłem mu odradzać ten idiotyczny pomysł, a nie - Przy końcówce jego głos niebezpiecznie zadrżał. Moje usta lekko rozchyliły się, a ja wpatrywałam się w chłopaka nie mogąc wydusić słowa. Dopiero po kilku dłuższych chwilach odzyskałam panowanie nad głosem.
- Czemu nigdy mi o tym nie powiedziałeś? - Objęłam go ramionami i położyłam głowę na jego ramieniu. Alec'a chyba trochę zdziwił mój gest, ponieważ odwrócił na mnie zaskoczone spojrzenie. Zapewne spodziewał się, że moja reakcja będzie zupełnie inna.
- Ja...nie wiem. Chyba nie wiedziałem jak. Widziałem jak cierpisz i nie chciałem jeszcze bardziej cie dołować. Po drugie wiesz, była to tylko przyjacielska rada, a ja nie miałem pojęcia, że skończy się to tak jak skończyło. Nie chciałem nikomu o tym mówić, wolałem się obwiniać. Przynajmniej wtedy widziałem jakąś konkretną przyczynę jego wypadku.
- Oj Alec - Wtuliłam się jeszcze bardziej w niego, a chłopak dla odstresowania znowu zaczął bawić się moimi włosami. Gdy zrobił mi już wystarczająco dużo kudłów znów wylądowaliśmy w pozycji leżącej.
- Masz kogoś? - Spytałam zaciekawiona. Alec wybuchnął śmiechem.
- Nie, a ty? - Dopiero gdy brunet odbił moje pytanie dotarło do mnie, że mogłam jednak trzymać język za zębami. Nie mogę mu powiedzieć przecież, że chodzę z Harrym Styles'em - najniebezpieczniejszym gościem w całym mieście i poza nim, a do tego z naszym najgorszym wrogiem za czasów gangu. Brawo Meg, jesteś idiotką.
- Nie - Uśmiechnęłam się lekko, by nie nabrał podejrzeń.
- Tak właściwie to coś ty zrobiła, że złamałaś nogę? - Jego spojrzenie utkwiło w gipsie.
- Miałam wypadek. Wpadłam pod samochód. Ale już jest wszystko ok -  Alec wyglądał na bardzo wstrząśniętego.
- Kiedy wróciłaś ze szpitala?
- Aaa no wiesz - Próbowałam wytrzymać przeszywające spojrzenie chłopaka, jednak po dłużej chwili się poddałam.
- Wczoraj - Odpowiedziałam zrezygnowana przygotowując się na opieprz który zaraz dostanę.
- Że co?! I ty mówisz, że jest w porządku?! Już natychmiast idziemy spać. Gaś tą cholerną lampkę. Albo nie ja to zrobię, ty nie wstawaj. Co ty robiłaś przez cały dzień?! Powinnaś w łóżku leżeć! - Zdziwiona przyglądałam mu się jak wstał by zgasić światło, a zaraz potem wrócił do mnie kładąc się z powrotem obok mnie. Znów położyłam głowę na jego klatce piersiowej i objęłam go jedną ręką, a chłopak zamknął mnie w swoich ramionach i pocałował mnie w czoło.
- Jesteś idiotką Meg - Powiedział powstrzymując śmiech.
- Wiem, a ty idiotą Alec - Uśmiechnęłam się zaciągając się zapachem chłopaka. Pachniał zupełnie inaczej niż Harry. Harry...no właśnie. Nie odezwał się do mnie przez cały dzień. Rozumiałam to, że zapewne zajmował się czymś ważnym, ale mógł przynajmniej wysłać mi wiadomość, że nic mu nie jest. Westchnęłam zamykając oczy.
- Dobranoc Meg.
- Dobranoc Alec - Po tych słowach zasnęłam.

***
Kiedy rano otworzyłam oczy, zobaczyłam, że miejsce obok mnie jest puste co znaczyło, że Alec już wstał. Usiadłam na łóżku przypominając sobie wczorajszy wieczór, jednak cały czas coś mnie niepokoiło. Jakbym o czymś zapo...Harry! Chwyciłam szybko do ręki telefon, ale na wyświetlaczu nie pojawiła się żadna nieodebrana wiadomość. Ehh. W tym samym czasie drzwi od mojej łazienki otworzyły się, a po chwili pojawiła się tam postać mojego przyjaciela w....oh samym ręczniku. Wybałuszyłam oczy czując jak moje policzki zalewa rumieniec.
- Hej, nie wiedziałem, że już nie śpisz - Chłopak uśmiechnął się szelmowsko widząc moje zakłopotanie. Chyba widział po mnie, że za bardzo nie jestem w stanie nic powiedzieć, dlatego brunet kontynuował.
- Skorzystałem z prysznica, mam nadzieję, ze nie jesteś zła - Chłopak podszedł do krzesła, na którym wcześniej zawiesił swoje ubrania i chwycił za swój t-shirt zakładając go zaraz przez głowę. Zanim zorientowałam się co chce zrobić chłopak obrócił się tyłem do mnie, a jego ręcznik opadł na podłogę. Wciągnęłam szybciej powietrze nie mogąc powstrzymać ciekawego spojrzenia, które zaraz wylądowało na jego wyrzeźbionym ciele. Megan weź się skup! Masz chłopaka! Który nie odzywa się do ciebie od wczoraj, ale dobra.
- Napatrzyłaś się wystarczająco? Bo wiesz, jak chcesz to uwiecznić to nie mam nic przeciwko, ale może większą furorę zrobię jak się odwrócę - Na jego zboczoną uwagę czułam, jak moja twarz wręcz płonie z zażenowania.
- Jesteś beznadziejny - Wyciągnęłam w jego stronę język, po czym sama pomknęłam do pomieszczenia z którego przed chwilą wyszedł. Po 15 min. byłam już odświeżona i zanim wyszłam z łazienki w samym ręczniku, dwa razy rozglądnęłam się po pokoju, by upewnić się, że aby na pewno jestem w nim sama. Podeszłam do szafy z której szybko wyciągnęłam pierwsze lepsze ubranie, po czym podeszłam do toaletki, gdzie zrobiłam lekki makijaż, a następnie zeszłam na dół. W kuchni zastałam już moją rodzinkę oraz Alec'a, który rozśmieszał moją mamę swoimi historyjkami. Emily bawiła się łyżką w misce z płatkami, przez co w ogóle nie zwróciła uwagi na moje przyjście.
- Hej mamuś - Podeszłam do rodzicielki cmokając ją w policzek.
- Dzień dobry kochanie - Odpowiedziała mama stawiając na stole talerz z kanapkami, na który razem z moim przyjacielem od razu się rzuciliśmy pochłaniając jego zawartość.
- Masz jakieś plany na dzisiaj Meg? - Spytał po chwili Alec. Zastanowiłam się chwilę zanim odpowiedziałam.
- Nie, chyba nie. A co? - W końcu Harry nie dawał znaku życia, a ja nie będę jak głupia siedziała przez cały dzień w pokoju zastanawiając się czy z nim wszystko w porządku. Gdy po moim porannym wyjściu z łazienki ponownie próbowałam się do niego dodzwonić od razu włączała się poczta głosowa. Bez łaski Harry.
- Pomyślałem, że moglibyśmy odwiedzić kilka ciekawych miejsc. No wiesz, te do których kiedyś lubiliśmy chodzić czy coś - Wzruszył ramionami pochłaniając kolejną kanapkę.
- W sumie czemu nie, dobry pomysł - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. W tym samym czasie w usłyszałam piosenkę Beatlesów dochodzącą z mojego pokoju. Telefon.
- Zaraz wracam - Rzuciłam tylko szybko biegnąc na górę. Proszę żeby to był Harry, proszę żeby to był Harry...
- Halo? - Odebrałam szybko nie sprawdzając nazwy kontaktu.
- Halo, Meg? Wszystko ok? To ja Ashley - Zaniepokojony głos mojej przyjaciółki rozległ się po drugiej stronie słuchawki.
- A cześć Ash. Tak, tak wszystko ok, po prostu biegłam, by zdążyć odebrać  - Entuzjazm w moim głosie lekko zmalał, ale ucieszyłam się, że moja przyjaciółka w końcu się do mnie odzywa.
- To dobrze. Pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu, tak? - Tak, pewnie...czekaj....co?!
- Spotkaniu? Ash... O mój Boże, zapomniałam! - Pacnęłam się ręką w czoło przypominając sobie o czym mówi różowo-włosa. Kupno sukienek na bal maturalny.
- O nieee. Nie możesz iść tak? Musimy to przełożyć? Jezu, czekaj! My nie możemy tego przekładać! Jutro jest bal! - Słyszałam po niej, że zesmutniała.
- Nie, nie! Mogę iść, pewnie! o 12:30 w galerii, tak? - No tak, a co z Aleciem?!
- Tak, to całusy, do zobaczenia - Jej głos z powrotem zrobił się radosny.
- Ash, czekaj! Mogę wziąć ze sobą kolegę? Dawno się nie widzieliśmy i obiecałam mu, że spędzimy dzień razem - Spytałam.
- Kolegę? Meg...- Dziewczyna nie brzmiała na dość przekonaną.
- Tak, kolegę. Przyjaciela. Przystojnego Ash -Uśmiechnęłam się sama do siebie wiedząc,że to poskutkuje. Różowo-włosa westchnęła pokonana po drugiej stronie słuchawki.
- Eh dobrze. Ale jak nie będzie przystojny, to
- Też cię kocham Ash. Do zobaczenia - Zaśmiałam się po czym rozłączyłam.
- Naprawdę uważasz, że jestem przystojny? - Usłyszałam męski głos za sobą, przez co aż podskoczyłam. Odwróciłam się widząc Alec'a opierającego się o framugę drzwi z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- O mój Boże, Alec! Przestraszyłeś mnie debilu! - Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że to tylko on.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie Meeeg - Celowo przedłużył druga literę mojego imienia. Przewróciłam oczami.
- Nie chcę żeby twoje ego jeszcze bardziej wzrosło, dlatego powstrzymam się od odpowiedzi - Wyciągnęłam w jego stronę język wzruszając przy tym ramionami. Chłopak zaśmiał się po czym podszedł bliżej mnie.
- No to co, Meg? W jakie gówno mnie wciągnęłaś? - Oh, więc wszystko słyszał.
- Stałeś tu przez cały czas, tak?
- Niewykluczone
- Jutro mam bal maturalny i razem z przyjaciółkami umówiłyśmy się jeszcze przed moim wypadkiem na małe zakupy. Pomyślałam, że mógłbyś pójść z nami, bo raczej nie zajmie nam to całego dnia, a chciałabym spędzić czas również z tobą - Spojrzałam na niego, jednak jego mina aż za dobrze okazywała niechęć do mojego pomysłu. Jednak po chwili ogromny uśmiech rozświetlił jego twarz.
- Mi pasuje. Nawet bardzo - Patrzyłam na niego jak promienieje z lekkim niedowierzaniem. Co? Naprawdę spodziewałam się innej odpowiedzi.
- Serio?
- Oj no pewnie Meg! Przecież nie mogłaś zaproponować nic lepszego! - Doszukiwałam się sarkazmu w jego słowach, ale po chwili stwierdziłam, że były one całkiem szczere. Nie, w jego tonie wyraźnie było coś co mnie niepokoiło. Alec popatrzył na mnie z drwiącym uśmieszkiem.
- Nadal nie rozumiesz Meg, prawda? - Pokiwałam przecząco głową. Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Oh Meg, Meg. Mała, niewinna Meg. Powiedz mi kochanie co jest lepszego od spędzenia czasu z grupką seksownych dziewczyn rozbierających się w każdym jednym sklepie by przymierzyć coraz to bardziej obcisłą i seksowną sukienkę? No co? - Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Nie no szlag mnie trafi.
- Nie wierzę Alec, nie wierzę - Ominęłam go zmierzając w stronę wyjścia z pokoju. Brunet znów roześmiał się, po czym dołączył do mnie szeptając do mojego ucha.
- A jak nadal masz ochotę, później możemy dokończyć to co zaczęliśmy rano. W końcu nie spuszczałaś ze mnie wzroku maleńka. Może być naprawdę ciekawie - Cmoknął mnie w policzek po czym chichrając się pod nosem zbiegł na dół po schodach.
-  Fuuu! Jesteś obleśny! - Popchnęłam go do przodu również zanosząc się śmiechem.

Czytasz = komentujesz :)
15 koment. = następny rozdział

Do katalogu z bohaterami dołączyła nam postać Alec'a! <3 Co o nim myślicie? Jest to dość...chaotyczna postać, ale mi osobiście bardzo przypadła do gustu ;*

No więc hejo :D Rozdział trochę wcześniej tak jak obiecałam. Nie jestem zbytnio z niego zadowolona ponieważ chciałam, by był trochę dłuższy, ale zdecydowałam, że podzielę go na dwa rozdziały, a ten dam wam już dzisiaj. Wiem, że krótkie, nie musicie pisać o tym w komentarzach :)
Mam pytanko: Czytałam wczoraj...cóż i dzisiaj (nie spałam całą noc, naprawdę) Stockholm Syndrome (czytał ktoś?) i mam do was pytanie, a mianowicie: NIE ZNACIE MOŻE JAKIEGOŚ FAJNEGO OPOWIADANIA Z DUŻĄ ILOŚCIĄ ROZDZIAŁÓW MNIEJ WIĘCEJ COŚ TYPU WŁAŚNIE STOKHOLM SYNDROME (naprawdę polecam, ale opowiadanie tylko dla osób z mocną psychiką), DARK, COLD ITD? Wiecie: brutalni chłopcy, sex itd (tak, wasza Oluśka jest bardzo zboczonym człowiekiem xd) Z góry dzięki za pomoc <3 :* KC <3

* na pewno znajdzie się dużo błędów w rozdziale, ale tak jak mówiłam nie spałam całą noc i no. Poprawię je :) *


sobota, 11 października 2014

Nabór

Hej wszystkim :* Dzisiaj bardzo ważna, choć nietypowa notka (wybaczcie, że nie rozdział, ale jestem chora i po prostu nie mam siły na jego pisanie :c więcej informacji o tym znajdziecie na Bad Princess ) A więc tak: chodzi o nabór na mojego trzeciego (pierwszego xd) bloga, którego prowadzę już od 2 lat, a mianowicie Imaginy o One Direction! A więc tak: szukam osób, które pomogłyby mi w jego prowadzeniu, czyli byłyby współtwórcami. Oczywiście chodzi o osoby, które mają jakiekolwiek doświadczenie w pisaniu i jest to ich pewnego rodzaju pasją ;) Jeśli ktoś jest zainteresowany niech napisze o tym do mnie na moim profilu lub da znać w komentarzu pod spodem :) To dla mnie bardzo bardzo ważne, bo zależy mi na utrzymaniu tego bloga, jednak nie poradzę sobie z nim sama, a przez Bad Princess i Abducted w ogóle nie mam na niego czasu. Bardzo was proszę przynajmniej się zastanówcie <3 Z góry dziękuję :* Kc ;*


poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 20

* Z punktu widzenia Harrego*

Louis pieprzony Tomlinson! Czemu zawsze daje o sobie znać w tych najmniej odpowiednich momentach! No ja pierdzielę! Zostawiłem Meg samą w nadziei, że kiedy wrócę ona dalej tam będzie. Zdziwiło mnie, że tak szybko mi wybaczyła. Zupełnie jak nie moja Meg. Odwróciłem się za siebie świdrując wzrokiem jej postać. Siedziała jak zwykle wyprostowana ze wzrokiem utkwionym gdzieś w tafli wody. Jej blada cera wydawała się wręcz mleczna w świetle księżyca, a dłonie zacisnęły się na wieczorowej sukience. Wyglądała tak cholernie perfekcyjnie, a jej usta...
- Oh Meg, przestań do jasnej cholery przygryzać tak niewinnie wargę! - Skarciłem siebie w myślach, po czym wszedłem do domu naciskając przy tym zieloną słuchawkę.
- Czego?
- No wreszcie! Ile można do cholery czekać?! - Zniecierpliwiony głos Lou rozbrzmiał po drugiej stronie.
- Długo. Co jest? - Przewróciłem oczami chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę. Przez chwilę pomiędzy nami panowała cisza, po czym Louis już poważniejszym tonem zaśmiał się do mojego ucha.
- Przeszkadzam ci w czymś panie Styles?
- Nie wkurwiaj mnie Tomlinson - warknąłem - Czego chcesz? Jeśli chodzi o Niall'a który znów dobrał się do twojej lodówki, to...
- Trzej nasi dostawcy nie żyją - Przerwał mi Louis. Co kurwa?
- Zostali zamordowani. Zayn już sprawdził i to znowu sprawka tego nowego gangu. Harry nie możemy cały czas siedzieć i nic nie robić! Co jest kurwa z tobą nie tak?!
Ja pierdzielę
- Znowu oni? - Trzęsłem się cały ze złości, wręcz czując każde najmniejsze drganie mojego ciała.
- Kurwa mać! - Wrzasnąłem rzucając telefonem o pobliską ścianę. Złapałem się za włosy próbując się opanować. Nie mogłem pokazać się w takim stanie przed Megan! Kurwa! Pieprzony gang! Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, srogo pożałuję. Już ja się tym zajmę. Wyszedłem trzaskając drzwiami tarasowymi. Wciągnąłem głęboko powietrze do ust odliczając w myślach do dziesięciu. Widząc w oddali stolik uśmiechnąłem się najlepiej jak potrafiłem, jednak tak samo szybko jak mój uśmiech się pojawił, tak zniknął, widząc miejsce Meg puste. Co jest?! Rozglądnąłem się dookoła nigdzie nie widząc brunetki. Przecież nie mogła uciec, dopiero co mi wybaczyła! Po drugie nawet nie znała drogi. Podszedłem bliżej przewracając stolik z całą jego zawartością. W tej samej chwili moją uwagę przykuła leżąca na piasku sukienka, którą dziewczyna miała dzisiaj na sobie, Co kurwa? Ruszyłem w stronę plaży nie bardzo będąc pewnym co na niej zastanę. Gdy przeszedłem obok jej bielizny, poczułem jak wolna przestrzeń w moich bokserkach powoli się zapełnia. Tak Styles, stanął ci. Widząc postać Meg stojącą do pasa w wodzie ściągnąłem szybko koszulkę, powtarzając to samo z jeansami, po czym wszedłem do wody czując rosnące podniecenie.

* Z punktu widzenia Meg *

Po kilku minutowym staniu w morzu, pomimo tego, że woda wydawała się być ciepła, zaczęłam odczuwać zimno. Jednak nie mogłam się stąd ruszyć za sprawą ogromnego księżyca oświetlającego przepięknie taflę wody. Od dziecka miałam słabość do gwiazd i nieba. Zaczęło się to w wieku 7 lat, kiedy tata zabierał mnie w nocy na dach, gdzie razem wymyślaliśmy historie związane z kosmosem i jego wymyślonymi mieszkańcami. Ostatni raz kiedy tak długo im się przypatrywałam był dwa lata temu wraz z Avan'em przy boku. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny chlust wody, a po chwili poczułam za sobą czyjąś obecność. Harry bez słowa stanął obok mnie i tak jak ja wcześniej przyglądał się rozgwieżdżonemu niebu. Spuściłam wzrok na jego osobę, podziwiając jego idealną budowę. Rysy jego twarzy były mocno wyostrzone przez światło dawane przez księżyc, tors umięśniony, a widoczne mięśnie ramion napinały się z każdą jedną uderzającą o nie falą.
- Myślałem, że uciekłaś - Powiedział nie patrząc na mnie
- Wiem - Powróciłam wzrokiem na punkt na niebie
- Wielki jest
- Wielki
- Dzięki, że komplementujesz mojego kutasa. Z twoich ust brzmi to lepiej - Przewróciłam oczami na brudne słowa Harrego. Jednak nie dałam rady pozostać na to obojętna i po chwili wybuchnęłam śmiechem.
- Jesteś największym egoistą jakiego znam. No, może oprócz mnie samej - Cały czas chichotałam, a Harry zaraz dołączył do mnie.
- Z tym się akurat zgodzę - Jego dłoń odnalazła pod wodą moją i przyciągnęła mnie do jego umięśnionego torsu. Mój oddech zamarł. Naprawdę nie rozumiałam czemu on tak na mnie działał. Mój wzrok utkwił w zielonych tęczówkach Harrego, w których widoczny był ten przepiękny błysk. Chłopak również przyglądał mi się skanując każdy najmniejszy centymetr mojej twarzy. Zapanowała pomiędzy nami cisza przerywana jedynie przez nasze nierównomierne oddechy. Dłoń bruneta uniosła się zbliżając się powoli do mojej twarzy. Chłopak chwycił pasemko moich włosów, które opadało mi na twarz, po czym założył je za moje ucho. Był to tak czuły, a zarazem delikatny gest, że poczułam mrowienie w miejscu, w którym jego palce przejechały przez przypadek po mojej skroni. Zaskoczona uśmiechnęłam się lekko ściskając mocniej jego drugą dłoń, na co kącki ust bruneta również uniosły się w górę tworząc dwa urocze dołeczki po obu stronach jego policzków. Jak to było możliwe, że jednego dnia był tak tajemniczą osobą, natomiast drugiego wrażliwym, uczuciowym chłopakiem? Był mój. Od czubka głowy aż po same palce u stóp. Dlatego właśnie byłam egoistką. Przywłaszczyłam sobie jednego z greckich bogów i za żadną cenę nie chciałam oddać. Włożyłam palce w zagłębienia w jego policzkach.
- Jesteś piękna - Harry brzmiał na nieobecnego, jakby był gdzieś w innym świecie, jednak cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Poczułam jak moje policzki oblewają rumieńce spowodowane jego słowami, których chyba nie powinnam usłyszeć. Jedna z dłoni Harrego przejechała delikatnie po moim policzku, natomiast druga przeniosła się na moje biodro przez co zostałam jeszcze bardziej przyciągnięta do Styles'a. Nawet teraz, w wodzie czułam jego męskość napierającą na mnie, przez co zrobiło mi się gorąco.
- Taka idealna - Jego twarz zbliżyła się powoli do mojej, a do złączenia naszych ust brakowało zaledwie kilku milimetrów. Mój oddech przyspieszył, jednak oczy pozostawiłam otwarte by cały czas widzieć jego intensywne spojrzenie. Harry chwycił moją twarz obiema rękami, ale zatrzymał się przed nią, jakby szukając w moich oczach zezwolenia. Oczywiście, że tego chciałam! Moje wargi aż drżały od dawnej obecności jego ust, które po chwili lekko, prawie niewyczuwalnie dotknęły moich. Wraz z tą chwilą, milion motyli poderwało się do lotu w moim brzuchu, nie pozwalając mi się skupić na niczym innym niż na mokrych pocałunkach Harrego. Jego usta napierały na moje lekko, prawie nienamacalnie, zupełnie inaczej niż dotychczas. Pozwalały mi na smakowanie każdego milimetra jego malinowych warg, a nasze języki współgrały ze sobą niczym w tańcu. Włożyłam palce we włosy bruneta, w tym samym czasie, w którym zostałam podniesiona do góry. Zaplotłam nogi wokół pasa Harrego. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne, sprawiając nam obojgu masę przyjemności. W tym samym czasie poczułam na sobie chłodny powiew wiatru, od którego zatrzęsłam się, co nie umknęło oczywiście uwadze Harrego.
- Zaraz się zaziębisz - Powiedział zaniepokojony odrywając się od moich ust i złapał mnie mocniej idąc w stronę wyjścia z wody. Pisnęłam, kiedy zimna fala zderzyła się po raz ostatni z moimi plecami.
Gdy znaleźliśmy się w sypialni Harrego, która swoją drogą urządzona była bardzo podobnie do sypialni w jego pierwotnym domu, zostałam postawiona na podłodze i od razu naparłam na Styles'a, przewracając go na łóżko.
- Lubię, kiedy jesteś napalona, ale to ja wolę być na górze, już ci mówiłem - Chciał mnie obrócić, jednak zaparłam się mocno nogami, dzięki czemu nie zmieniłam pozycji.
- Chcę spróbować. Daj mi szansę, tato - Wydęłam wargę, przybierając minę wygłodniałego szczeniaczka, na co Harry wybuchnął szczerym śmiechem, odchylając przy tym głowę do tyłu.
- Wiesz, że nie pieprzyłbym się z córką, prawda? - Wyglądał na naprawdę rozbawionego, a ja zamierzałam go dzisiaj w takim humorze utrzymać.
- Gdybym była nią ja? Wątpię czy byś się powstrzymał - Wzruszyłam obojętnie ramionami, sama powstrzymując chichot. Złożyłam przelotny pocałunek na ustach Harrego, który aż popłakał się ze śmiechu, po czym usiadłam okrakiem na jego udach zjeżdżając pocałunkami wzdłuż jego szczęki. Zatrzymałam się na szyi, ssąc w tym miejscu skórę, na co chłopak jęknął od razu poważniejąc.
Uśmiechnęłam się pod nosem zwycięsko, wyznaczając pocałunkami drogę wzdłuż jego klatki piersiowej, która unosiła się teraz i opadała w bardzo szybkim tempie. Wiodłam palcem po każdym centymetrze jego skóry zjeżdżając nim aż do jego erekcji. Gdy moje usta zbadały już każdy kawałek jego torsu znów nachyliłam się nad Harrym biorąc niespodziewanie do ręki jego penisa i ścisnęłam go lekko, na co Harry jęknął zdziwiony wprost do moich ust. Zaczęłam poruszać ręką w górę i w dół patrząc przez cały czas na bruneta pode mną, który zamknął oczy oddychając ciężko. Byłam zadowolona z siebie, że potrafię sprawić mu aż taką przyjemność, jednak, gdy członek Harrego zaczął wibrować, a chłopak uniósł swoje biodra do góry przestałam poruszać ręką spotykając się z pełnym wyrzutu jękiem Harrego. Uśmiechnęłam się zadziornie ponawiając ruchy, a mój język zaczął zataczać małe kółka wokół jego główki.
- Meg...szybciej... - Wydyszał Harry, na co włożyłam penisa do buzi przyspieszając tempo.
- O kurwa! - Po chwili Harry wygiął się w łuk, a słona ciecz wypełniła moje usta. Oblizałam zalotnie wargi, na których znajdowała się sperma bruneta i w jednej chwili znalazłam się pod nim, piszcząc zaskoczona.
- Byłaś wspaniała, co nie oznacza, że nie wolę jak jesteś na dole - Harry wbił się we mnie bez ostrzeżenia, wywołując u mnie krzyk roznoszący się na cały dom.Odgięłam się do tyłu, czując jak członek Harrego wypełnia mnie całą od środka. Zacisnęłam ręce na poduszce za mną nie mogąc uregulować oddechu. Czułam rosnące podniecenie formujące się u dołu mojego brzucha i wiedziałam, że mało brakowało, bym osiągnęła spełnienie. W tym samym czasie Harry zaprzestał swoich ruchów, jednak cały czas pozostawał we mnie.
- Kurwa - Przeklął łapiąc się za włosy. Uniosłam się na łokciach zaskoczona jego nagłym wybuchem.
- Wszystko okey? - Spytałam zmartwiona. Harry spojrzał na mnie, a po jego twarzy nie mogłam wyczytać niczego. Może zrobiłam coś źle...?
- Nie ubrałem prezerwatywy - Wyglądał na naprawdę tym przejętego przez co wybuchnęłam śmiechem, opadając z powrotem na łóżko. Czułam zdezorientowane spojrzenie Harrego na sobie, dlatego jednym, zwinnym ruchem przyciągnęłam go do siebie składając pocałunek na jego ustach.
- O nie, jeszcze w ciążę zajdę i co wtedy - Nie wiedziałam czemu było to aż takie śmieszne, jednak nie mogłam opanować chichotu. Harry natomiast nie wyglądał na ani trochę rozbawionego, a jego pociemniałe oczy wręcz kazały mi się opanować.
- To nie jest kurwa śmieszne. Żadnych dzieci, nigdy - Warknął niespodziewanie, co lekko wybiło mnie z rytmu i od razu przywróciło do porządku.
- Jezu, nie złość się tak, żartowałam - Powiedziałam dla rozładowania atmosfery. Brunet bez odpowiedzi naparł znów na moje usta, jednak ja cały czas przetwarzałam w głowie jego nagły wybuch. Zabolało. Oczywiście, że nie chciałam mieć teraz dziecka. Byłam za młoda i wcale mi się do tego nie śpieszyło, ale od zawsze marzyłam o własnym synku lub córeczce, którą mogłabym się opiekować, a przede wszystkim zapewniać jej poczucie bezpieczeństwa, miłość, dom, rodzinę i ojca. Wiedziałam, że Harry nie jest łatwym typem człowieka, ale myślałam, że chociaż czasem myślał o tak naturalnej rzeczy jaką jest własna rodzina. Jak widać myliłam się.
- Wszystko w porządku? - Chłopak patrzył na mnie zaniepokojony, a cała wcześniejsza złość zniknęła z jego oczu wypełniając je z powrotem przepiękną zielenią. Nie, nie jest w porządku.
- Po prostu jestem już zmęczona
- Co? Nie, ale...
- Harry, proszę - Wyswobodziłam się spod jego ciała zakrywając się kołdrą, aż po same uszy. Brunet z długim westchnieniem opadł obok mnie, a jego ręka oplotła mnie w pasie po chwili przyciągając do swojego twardego torsu. Harry nie myślał serio o rodzinie, nie myślał serio o dziecku, mógł tak samo nie na serio myśleć również o mnie. Brunet nic takiego nie powiedział, wiedziałam to, jednak poczucie, że równie dobrze tylko ze mną pogrywa nie dawało mi spokoju. Po chwili oddech Harrego uregulował się, a ręka jeszcze mocniej zacisnęła wokół mnie.
- Kocham cię Meg - Powiedział, po czym zasnął. Ohh.
On. Mnie. Kocha.
Właśnie to powiedział.
Przed chwilą.
Jesteś głupia Meg, naprawdę. Jak mogłaś w to w ogóle wątpić!? Z błogim spokojem wypełniającym mnie od środka poczułam jak ogarnia mnie sen. Wsunęłam palce pomiędzy palce Harrego, a na moje usta wpłynął lekki uśmiech.
Ja również cię kocham, Harry.
Zasnęłam.


***
Kiedy rano otworzyłam oczy, Harrego nie było już przy mnie, a na zegarku widniała godzina 11:30. Wow trochę pospałam. Wstałam, przeciągając się i skierowałam się do ładnie urządzonej łazienki sąsiadującej z sypialnią. Weszłam pod prysznic odkręcając wodę, która spłynęła wzdłuż mojego ciała dając mi poczucie ukojenia. Tego mi było trzeba. Po umyciu oraz wysuszeniu włosów upięłam je w wysoki kucyk, a oczy ozdobiłam jedynie cienkimi kreskami. Wróciłam do pokoju w samym ręczniku, zastanawiając się gdzie może znajdować się moja sukienka. W tej samej chwili moją uwagę przykuł czarny t-shirt należący do Harrego oraz dresowe spodnie poskładane w kupkę na pościeli.
Ubrałam się szybko w przygotowane rzeczy, po czym założyłam na nogę usztywniacz, który stał oparty o szafę. Zapewne Harry przyniósł go rano z plaży. Gdy wyszłam z pokoju moje spojrzenie skierowało się na karteczkę leżącą na komodzie. Podeszłam do niej i odczytałam charakterystyczne pismo należące do Harrego.

" Wracam za niedługo. Mam nadzieję, że znalazłaś ubranie, chociaż dla mnie równie dobrze mogłabyś być bez niego - H xx"

Parsknęłam pod nosem odczytując wiadomość, po czym zeszłam powoli na dół w celu odnalezienia kuchni. Kiedy zeszłam po domu rozległ się brzdęk wywróconych naczyń, na co moje ciało całe się spięło.
- Harry? - Spytałam, jednak nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Przestraszona ruszyłam w kierunku hałasu szukając po drodze czegoś ciężkiego czym w razie potrzeby zdołałabym się obronić. Mój wzrok padł na lampkę, która po chwili już spoczywała w mojej ręce. Gdy dotarłam do wejścia do pomieszczenia, którego szukałam przeszłam pewnie przez próg, jednak wnętrze okazało się być puste. Co jest?
- O święty Boże! - Usłyszałam za plecami, na co odwróciłam się gwałtownie, a lampa prawie nie zderzyła się z podłogą.
- Panienko Meg! Czemu panienka mnie tak straszy? - Niska, brązowowłosa kobieta oddychała ciężko, a jej dłonie spoczywały w okolicach serca. Miała krępą budowę ciała, a na spódnicy powiewał jej mały, kwiecisty fartuszek. Pani Nelson.
- Bardzo panią przepraszam! Myślałam, że to jakiś złodziej czy coś takiego. Harry nie uprzedził mnie wczoraj o pani wizycie - Powiedziałam odstawiając lampkę na stół i pomogłam kobiecie usiąść na krześle.
- Napije się pani wody?
- Dziękuję kochanie, nie trzeba. Zrobiłam panience śniadanie - Kobieta wskazała na talerz przepełniony kanapkami, jajecznicą oraz stojący obok niego kubek z parującą kawą. Pycha.
- Dziękuję bardzo. Proszę mówić do mnie Meg, dobrze? Nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie tak oficjalnie - Uśmiechnęłam się przyjaźnie zasiadając na swoim miejscu i zajęłam się konsumowaniem pierwszej z kanapek.
- W takim razie ty mów do mnie Matyldo, okey? - Kobieta powtórzyła mój gest, na co zadowolona kiwnęłam głową.
- Idę zająć się tarasem. Harry trochę tam nabałaganił - Uśmiechnęłam się na wspomnienie o naszej wczorajszej nocy.
- Smacznego Meg - Dodała po czym opuściła kuchnię pozostawiając mnie samą. Pani Nelson...Matylda wydawała się być naprawdę przemiłą kobietą. Po zjedzonym posiłku i wynegocjowaniu z gospodynią, że pomimo złamanej nogi jestem w stanie umyć po sobie naczynia niezbyt wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Harry nie zostawił mi informacji, o której dokładnie wróci, a ja nie miałam zamiaru przeszkadzać mu w tym co robił. Dlatego leżałam bezczynnie na kanapie wpatrując się w wyświetlacz komórki. Pani Nelson co chwilę kręciła się obok mnie zmiatając kurze, czy myjąc okna w salonie.
- Widzę, że naprawdę ci się nudzi Meg - Kobieta uśmiechnęła się do mnie zastanawiając się nad czymś przez chwilę.
- Hmm...może chciałabyś upiec ze mną ciasto? Np. Dla Harrego. Wiem, że dość marny pomysł, ale...
- Z wielką chęcią - Przerwałam jej wstając i po chwili obie znajdowałyśmy się już w kuchni przygotowując ciasto na tartę z malinami. Kiedy wyjęłam gotowe dzieło z piekarnika, zegar wskazywał godzinę 16:00, a Harrego nadal nie było. Godzinę temu próbowałam się do niego dodzwonić, jednak jego komórka była wyłączona. Trochę się martwiłam, jednak zapewnienia Matyldy o tym, że z Harrym na pewno jest wszystko w porządku utrzymywały mnie w przekonaniu, że naprawdę tak było. Wraz z wybiciem godziny 18:00 i zjedzeniem ostatniego okruszka tarty znów chwyciłam za telefon wybierając numer Styles'a.
- Proszę Harry odbierz, proszę Harry odbierz...
- Tu Harry Styles. Aktualnie nie jestem w stanie odebrać telefonu. Zadzwoń później lub...- Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę.
- I co? - Usłyszałam za sobą głos pani Nelson.
- Nadal nie odbiera - Powiedziałam markotniejąc. Po godzinie 19:00 z mojego telefonu rozległa się piosenka Beatlesów co oznaczało przychodzące połączenie. Rzuciłam się do telefonu prawie nie zabijając się na drzwiach przede mną, których dziwnym cudem nie zauważyłam. Z walącym sercem spojrzałam na ekran, jednak moja ekscytacja zmalała widząc zdjęcie mamy na wyświetlaczu. Kurde. Podczas rozmowy rodzicielka powiedziała mi, że się o mnie martwiła, gdyż od początku dnia nie dawałam znaku życia i, że dobrze by było gdybym wróciła już do domu. Oczywiście przeprosiłam i zapewniłam, że za niedługo wrócę, tylko pytanie najważniejsze było kuźwa takie: jak!? Nie mogłam poprosić ani mamy, ani Ashley, ani kogokolwiek innego by po mnie przyjechał, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam gdzie się znajduję. Pani Nelson miała swój własny samochód, wiedziałam o tym, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej wykorzystywać. I tak dzisiaj wystarczająco mi pomogła. Nagle do głowy wpadł mi pomysł, który chyba mógłby wypalić. Hazy! Zapewne znała drogę do tego domu! Wybrałam szybko numer dziewczyny, która odebrała po kilku sygnałach, dlatego gdy po dwudziestu minutach zajechała pod podjazd swoim białym audi, pożegnałam się z panią Nelson i w przelocie wzięłam swoje rzeczy by spakować je potem do samochodu Hazel.
- Dziękuję Hazy. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - Przytuliłam dziewczynę, która odprowadziła mnie pod same drzwi.
- Oj nie ma za co. Wiesz, że zawsze służę pomocą. Tak się cieszę, że już lepiej się czujesz. A o Harrego się nie martw. Na pewno nic mu nie jest, po prostu jest zajęty. Do zobaczenia Meg - Brunetka przytuliła mnie po czym cmokając mój policzek odjechała w czasie w którym weszłam do domu.
- Wróciłam mamuś! - Krzyknęłam, by rodzicielka mogła mnie usłyszeć.
- To dobrze! Jesteś głodna? - Usłyszałam z góry.
- Nie, nie bardzo - Odpowiedziałam ściągając obuwie oraz bluzę, którą pożyczyłam od Harrego. Gdy postawiłam pierwszy krok na schodach rozległo się pukanie do drzwi. Będąc święcie przekonana, że to Hazel się po coś wróciła, otworzyłam drzwi nie patrząc kto to za nimi stoi. Od razu gdy to zrobiłam poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a ja zostaję uniesiona do góry.
- O jacie! Meg! Ale ty urosłaś! Tęskniłem! - Usłyszałam nad sobą męski głos, a zaraz potem zostałam obrócona wokół własnej osi. Poznawałam ten głos, poznawałam zapach, poznawałam dotyk, jednak nie należał on do Harrego. A jak nie do niego, to do kogo?

Czytasz = komentujesz :) Bardzo was proszę, to dla mnie ogromna motywacja :*
20 koment. = następny rozdział

Przepraszam... :c Wiem, że mnie znienawidziliście, nie winię was za to :c w końcu dwa tygodnie minęły, a ja dopiero teraz dodaje rozdział :c ehh. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) W ramach rekompensaty macie ciut dłuższy rozdział od poprzednich :) I jak wrażenia? Co myślicie o nagłym wybuchu Harrego i o jego pierwszym wypowiedzianym na głos ' kocham cię Meg'? A może zaciekawił was początek czyli rozmowa Hazzy z Lou? Piszcie śmiało w komentarzach swoje propozycje na kolejne rozdziały i wrażenia po 20, a ja z chęcią wybiorę najlepsze pomysły jako fabułę następnej notki ;) :* A, no i postaram się by rozdział 21 trafił do was troszkę wcześniej :c <3 Mam kilka ogłoszeń parafialnych :D Po pierwsze - dziękuję za przekroczenie 10.000 wyświetleń! Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! :* <3 Jesteście kochani! <3 Jednak rzeczą która mnie naprawdę bardzo martwi jest stanowcze obniżenie statystyk, które nie przekraczają 80 wyświetleń Abducted na dzień :c Wcześniej było dużo lepiej, ale mam nadzieję, że to tylko takie chwilowe podłamanie <3 :* ;) Co do drugiej smutnej sprawy to... pod 19 znalazło się tylko 7 komentarzy :c to bardzo przykre wiedząc, że rozdział wcześniej miałam ich aż 21 :'c to naprawdę dla mnie ważne kochani, zrozumcie :c Dlatego postanowiłam, że rozdział 21 zostanie opublikowany gdy pod postem 20 znajdzie się ponad 20 komentarzy! Od was zależy kiedy go dostaniecie, a ostrzegam, że na razie mam wenę, która w każdej chwili może mnie opuścić :c :* 
Dobra, koniec straszenia xd Kocham was i miłego tygodnia życzę wszystkim! <3 :* 
Ps: *Notka może zostać zaktualizowana, kiedy przypomnę sobie o innych, ważnych do napisania sprawach :)*
Szablon wykonany przez Lady Spark