środa, 24 grudnia 2014

Let them know it's Christmas time! + Świąteczny imagin z Niallem

Witajcie kochani! :* 
Zanim przejdziemy do części głównej, chciałam wam wszystkim złożyć życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia :) 
Dużo radości, spokoju, miłości, cudownych prezentów pod choinką, więcej zajebistych fanficów (osobiście sobie tego życzę, bo wszystkie ff które czytam mają jakieś zawieszenie ostatnio i nie pojawia się na nich nic nowego xd), koncertu 1D w Polsce i szalonego sylwestra spędzonego z przyjaciółmi :* Nie jestem dobra w składaniu życzeń, wiem :P Chcę wam tylko powiedzieć, że bardzo was kocham i dziękuję wam za te wszystkie wejścia na bloga (których nawiasem mówiąc jest ponad 18k *.*) oraz za wszystkie wspaniałe komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania :) Jesteście wspaniali, uwielbiam was! <3
I z racji tego mam dla was niespodziankę :D 
Nie jest to następny rozdział, pewnie jak wszyscy oczekiwali (I'm sorry! :'( ), ale napisałam dla was imagina jedno rozdziałowego z Niallem w roli głównej :) Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostawicie pod nim jakieś miłe komentarze ;) Dlatego jeszcze raz:
WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! <3





- Przepraszam, czy może pan jechać szybciej? - Powiedziałam zdenerwowanym już głosem do taksówkarza prowadzącego samochód.
- Odpowiadam pani po raz kolejny, że są korki spowodowane przez śnieżycę i nic na to nie poradzę, że jedziemy w takim tempie. - Nie, ten facet zdecydowanie nie darzył mnie sympatią. Westchnęłam głośno i opadłam na fotel za mną. Sięgnęłam po telefon i zapatrzyłam się w tapetę, na której widniała cała moja kochana rodzinka złożona z mamy, taty oraz dwunastoletniego brata Josh'a i labradora, Luffiego. Kochałam ich z całego serca i ogromnie cieszyłam się z powodu, że nie muszę spędzać świąt w ciasnym akademiku, tylko wrócę do nich, do Polski. Jednak zaraz moje plany wszystko szlak trafi, bo zostało mi trzydzieści minut do odlotu, a do lotniska zostało co najmniej dziesięć minut drogi, jak ciężarówki przede mną łaskawie odkopią się ze śniegu! Właściciel samochodu stojącego przed nami wysiadł ze swojego pojazdu i podszedł do mojej taksówki, mówiąc coś do kierowcy. Po chwili odszedł, a taksówkarz zwrócił się w moim kierunku.
- Przykro mi, ale nie ma szans żebyśmy dojechali na czas na lotnisko. Przed nami jest jakieś pięć ciężarówek, które bez pomocy drogowej nie dadzą rady ruszyć. - Czy on sobie ze mnie kurwa jaja robi?!
- Wie pan co, proszę otworzyć bagażnik - Nałożyłam na siebie płaszcz i rękawiczki, po czym wyszłam z auta. Wyjęłam swoją walizkę, która na moje szczęście, albo i nieszczęście, była na kółkach, po czym podeszłam do okna kierowcy. Podałam mu należytą sumę i ruszyłam w kierunku lotniska.
- Wesołych świąt! - Usłyszałam zza siebie uradowany głos taksówkarza. Trzeba było na początku dać mu kasę to byłby milszy!  Nie odwracając się, machnęłam od niechcenia ręką w wyrazie odpowiedzi, po czym przyspieszyłam tempa.

Wpadłam na lotnisko z prędkością światła,popychając przy tym przypadkowych ludzi.
- Przepraszam! - Krzyknęłam do starszego pana, którego właśnie niechcący uderzyłam ramieniem,jednak ani na chwilę się nie zatrzymałam. Podbiegłam do pierwszego lepszego terminalu i zdyszana oparłam się o blat. Dziewczyna stojąca za ladą spojrzała na mnie trochę zmartwiona i przyjaźnie się uśmiechnęła. Wyciągnęłam w jej stronę bilet,a ona nadal z uśmiechem na twarzy wzięła go ode mnie,studiując napisane na nim słowa.
- Przykro mi, ale loty na czas nieokreślony zostały odwołane z powodu kiepskich warunków atmosferycznych - Powiedziała ze smutną miną, podając mi świstek papieru z powrotem.
- Proszę? - Słowa dziewczyny obijały się echem w mojej głowie. Jak to...odwołane?!
- Nie mogą być odwołane! W Polsce czeka na mnie moja rodzina! Dzisiaj Wigilia! Muszę się do nich dostać! - Wybuchłam niekontrolowaną złością. Z jednej strony czułam się naprawdę źle, krzycząc na drobną, niewinną osóbkę znajdującą się przede mną, ale z drugiej po prostu potrzebowałam się wykrzyczeć. Nie po to przeszłam te kilka kilometrów w śnieżycy w kozakach, które teraz były całkowicie przemoknięte oraz z walizką, którą po pewnym czasie musiałam wziąć pod pachę, gdyż kółka zablokowały się od śniegu i nie po to biegłam jak na złamanie karku, żeby teraz dowiedzieć się, że najpiękniejszą noc w roku spędzę na chłodnym lotnisku, pomiędzy tysiącami ludzi!
- Tak strasznie mi przykro, ale to nie od nas zależy. Jednak jak tylko coś się zmieni poinformujemy panią jak najszybciej - Uśmiechnęła się znów do mnie ciepło, dzięki czemu lekko się rozluźniłam i odeszłam w głąb budynku. Znalezienie wolnego miejsca było nie lada wyzwaniem, dlatego wręcz rzuciłam się na wolną ławkę w rogu pomieszczenia. Gdy tylko odseparowałam się od otaczającego mnie świata, zalałam się łzami. Spuściłam głowę na swoje dłonie i pozwoliłam ponieść się emocjom. Czemu dzisiaj wszystko mi się pieprzyło? Tak strasznie zależało mi na zobaczeniu w końcu mojej rodziny, której nie widziałam od ponad roku. Chciałam po prostu oderwać się od Londynu, akademiku, ludzi... . Poczułam lekki powiew wiatru, a po chwili ktoś kucnął przede mną i patrząc prosto na mnie wyciągnął w moją stronę chusteczkę do nosa. Zaciekawiona podniosłam wzrok zatapiając go od razu w przepięknych, błękitnych tęczówkach, patrzących z niepokojem w moje zaszklone oczy. Rozchyliłam lekko usta wpatrując się w idealną twarz chłopaka. Miał oliwkową cerę, długie rzęsy, a jego przefarbowane na blond włosy były perfekcyjnie zaczesane do góry. Na moje oko był nieco starszy ode mnie, a widząc, że bacznie mu się przyglądam na twarz anioła wpłynął najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Onieśmielona chwyciłam chusteczkę znajdującą się w jego dłoni, po czym przetarłam nią mokre oczy.
- Dziękuję - Szepnęłam w kierunku nieznajomego.
- Jestem Niall - Blondyn uśmiechnął się znowu w ten swój zniewalający sposób, na co odpowiedziałam mu tym samym.
- Diana, bardzo mi miło - Siąknęłam nosem czując jak moje policzki stają się różowe.
- Mnie również. Mogę się dosiąść? - Spytał chłopak nie przestając patrzeć w moje oczy
- Pewnie - Rzuciłam chyba zbyt szybko, bo twarz mojego towarzysza po raz kolejny się rozpromieniła. W tym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Z ust Niall'a padło jakieś pytanie, jednak ja byłam zbyt zajęta obserwowaniem jego kolana, które całkiem przez przypadek stykało się z moim. Poczułam jak wzdłuż mojego ciała przepływa dreszcz przyjemności.
- Ymm...czy mógłbyś powtórzyć? - Odwróciłam skrępowana wzrok.
- Pytałem co się stało, że płakałaś, ale zrozumiem jeśli to zbyt osobiste... -
- Nie, w sumie to chyba potrzebuje się komuś wygadać - Posłałam w jego stronę lekki uśmiech, po czym zaczęłam opowiadać o całym moim dzisiejszym katastrofalnym dniu. Nie wiem ile czasu siedzieliśmy na tej twardej ławce, a ja mu się zwierzałam, ale co dziwne przychodziło mi to z zaskakującą łatwością. Niall przez cały czas był mocno skupiony na moich słowach i wiedziałam, że dla niego nie jest to tylko głupie zwierzenie dziewczyny z problemami.
- Wiem co przeżywasz - Powiedział chłopak, gdy opowiedziałam mu już całą historię. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Właśnie wybierałem się do rodziny do Irlandii, ale jak już wiesz loty tak jak do Polski zostały odwołane. Też nie widziałem ich od bardzo dawna i miałem w końcu nadzieję na spędzenie z nimi chociaż trzech dni. - Niall spuścił głowę. Widać było, że obecna sytuacja dotknęła go w podobny sposób co mnie. W pewnym momencie oczy chłopaka gwałtownie rozbłysły.
- To może jak oboje nie mamy nic do roboty spędzimy Wigilie razem? - Uniosłam na niego zdziwione spojrzenie. Czy on żartował? Znaliśmy się od kilku...niecałej godziny, a on...
- No nie bój się. Przecież nie wsadzę cię w samochód, po czym uprowadzę i zgwałcę w swoim domu - Chłopak jakby czytając mi w myślach wypowiedział te słowa po czym uśmiechnął się zadziornie wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń. Przez chwilę wahałam się, ale złapałam za dłoń chłopaka i chwytając w przelocie swoje rzeczy, ruszyłam za nim.
Niall złapał pierwszą lepszą taksówkę, po czym zapakował nasze walizki do środka i powiedział kierowcy nazwę ulicy na której z tego co wiedziałam znajdowało się jego mieszkanie. Jechaliśmy już jakieś piętnaście minut,a moje przemoczone ubrania dały się we znaki, bo moim ciałem zawładnęły nieprzyjemne dreszcze. Blondyn wyczuwając, że się trzęsę przysunął się w moją stronę
- Zimno ci? - Nie odpowiadając nic, po prostu kiwnęłam głową
- Chodź tu - Irlandczyk otworzył przede mną swoje ramiona, a ja bez jakiekolwiek przemyślenia, wtuliłam się w jego ciepły tors.
Gdy samochód zatrzymał się na wyznaczonej przez mojego towarzysza ulicy, jęknęłam cicho, bo to oznaczało, że musiałam odsunąć się od chłopaka, który przez całą drogę trzymał mnie w swoich objęciach.
Niall wysiadł pierwszy i wyciągnął nasze walizki z pojazdu, po czym podszedł do taksówkarza żeby opłacić naszą jazdę. Czułam się lekko skrępowana tym, że chłopak którego znam od niecałych dwóch godzin nie pozwala mi dołączyć się do rachunku. Wysiadłam z samochodu i dosłownie wryło mnie w ziemię. Taksówka odjechała, a Horan podszedł i stanął po mojej prawej stronie z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy.
- Żartujesz, prawda? - Raczej pisnęłam niż powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał
- Chodź - Znów jego ciepła dłoń oplotła moją i pociągnął mnie w stronę najpiękniejszej willi jaką kiedykolwiek widziałam.
Dom Niall'a
- Czuj się jak u siebie - Powiedział blondyn otwierając przede mną drzwi do mieszkania. Jeszcze nigdy nie byłam w tak pięknym domu jakim była willa Irlandczyka. Wszystko dookoła mnie było dokładnie dopasowane i stonowane, a porządek, który tutaj panował sprawił, że na myśl o porządku jaki miałam w swoim pokoju w akademiku, zrobiło mi się głupio. Niall zniknął w jednym z pomieszczeń, natomiast ja ruszyłam w głąb domu. Podeszłam do kominka żeby jeszcze bardziej się ogrzać, a zaraz potem chłopak dołączył do mnie. Spojrzałam na niego mając nadzieję, że blondyn nie zauważy mojego ruchu, ale gdy to zrobiłam od razu zetknęłam się z błękitnymi tęczówkami Irlandczyka, który natarczywie mi się przyglądał. Skrępowana spuściłam wzrok na butelkę wina i dwa kieliszki spoczywające w jego dłoni. Z powrotem podniosłam zdziwione spojrzenie na Niall'a, który posłał w moją stronę prześliczny uśmiech.
- Nie mów, że nie pijesz - Powiedział nalewając wino do szkła.
- Nie piję. Tylko okazyjnie - Horan podał mi lampkę wina, po czym sam zamoczył w swojej usta
- To co? Teraz jest ten moment kiedy mnie upijesz, po czym zaciągniesz do łóżka? - Zażartowałam na co chłopak się uśmiechnął
- Wtedy nie będę musiał cię tam zaciągać kochanie - Niall powiedział raczej sam do siebie, ale nie przeszkodziło mi to w zarumienieniu się więcej niż zwykle. Po krótkiej krępującej ciszy, chłopak zaczął wypytywać mnie o rodzinę, akademik, studia i wszystko co wpadło mu do głowy. Oczywiście nie pozostawałam mu dłużna i wystarczyło niecałe dziesięć minut, żebyśmy kompletnie zatracili się w rozmowie. Gadaliśmy dosłownie o wszystkim i o niczym. Przy Niallu czułam się jakbym właśnie siedziała w domu dawnego przyjaciela i zdawała mu prasówkę z mojego całego życia. Gdy spojrzałam na zegar było już dobrze po godzinie pierwszej.
- Chcesz już się położyć? - Zapytał Horan na co ja kiwnęłam głową, ponieważ dopiero teraz poczułam jak bardzo zmęczona byłam całym dniem. Chłopak pokierował mną do łazienki, po czym odszedł z powrotem do salonu. Wyciągnęłam z walizki za dużą koszulę oraz dresy i położyłam je na półce, po czym weszłam pod prysznic. Ciepłe krople wody spływające po moim ciele jak zwykle działały na mnie kojąco, przez co kompletnie nie chciało mi się spod nich wychodzić. Po prysznicu ubrałam się w przygotowane rzeczy, po czym z powrotem wróciłam do salonu.
- Wyglądasz bardzo ładnie - Stwierdził Niall, który zamiast w ekran telefonu teraz mierzył mnie wzrokiem
- Niall,jestem w pidżamie - Zaśmiałam się z jego komentarza, ale nie powiem, podobało mi się to. Chłopak tylko wzruszył ramionami, a na jego twarz wpłynął uśmiech, który po prostu odbierał dech w piersiach. Horan wyminął mnie całkiem przez przypadek przejeżdżając swoją ręką po moim biodrze, na co cicho jęknęłam. Ciekawe czy on zdawał sobie sprawę jak na mnie działał...oczywiście, że tak idiotko! Inaczej by tego nie robił! Odgoniłam od siebie myśli i pewnym krokiem ruszyłam za nim. Irlandczyk przystanął i przepuścił mnie w drzwiach do jakiegoś pokoju.Wchodząc do środka stwierdziłam, że to musi być pokój Niall'a. Był w kolorach czarno-białych, a na ścianach wisiały plakaty ulubionych zespołów chłopaka, o których wcześniej mi nieco wspominał.
- Dobranoc kochanie - Powiedział Horan kierując się w stronę wyjścia.
- Niall... - Chłopak odwrócił się lekko zdziwiony w moją stronę
- A gdzie ty będziesz spał? - Zapytałam nieco zmartwiona
- Na kanapie jest wystarczająco dużo miejsca żebym się na niej zmieścił - Puścił do mnie oczko, ale nie pozwoliłam mu wyjść z pokoju.
- Nie chcę żebyś spał na kanapie. Możesz spać ze mną - Powiedziałam ciszej, a na mojej twarzy znów zagościły rumieńce. To wszystko przez to pieprzone wino!
- Oczywiście jeśli to ci nie przeszkadza - Dodałam szybko i spojrzałam na reakcję chłopaka, ale ten tylko uśmiechnął się i z powrotem zamknął drzwi. Położyłam się na miękkim łóżku, a po chwili poczułam jak zapada się ono pod wpływem pojawienia się obok mnie Niall'a.
- Mówiłem, że nie będę niczego potrzebował, żeby zaciągać cię do łóżka? - Horan popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Przewróciłam oczami i szturchnęłam go lekko w ramię, na co się zaśmiał.
- Dobranoc Niall - Powiedziałam czując już jak sen tańczy na moich powiekach.
- Dobranoc kochanie - Odpowiedział Irlandyczk i ostatnim co poczułam była ręka chłopaka łapiąca mnie dookoła talii i przyciągająca do jego rozpalonego,nagiego torsu. Nie miałam siły się wyrywać ani protestować. Bo czemu mam pozbywać się czegoś co mi sprawia przyjemność? Z taką myślą udałam się do krainy Morfeusza.

Gdy obudziłam się rano bolała mnie trochę głowa, a Niall'a nie było już w łóżku. Podniosłam się i skierowałam w kierunku łazienki. Tak samo jak wczoraj skorzystałam z prysznica po czym ubrałam się (klik) i zeszłam na dół. Schodząc do kuchni poczułam zapach świeżo upieczonych naleśników.
- Głodna? - Powiedziała osoba stojąca przy kuchence i dosłownie świdrująca mnie swoim błękitnym spojrzeniem. Kiwnęłam głową i usiadłam przy stole, na którym znajdowały się już dwa nakrycia. Po skończonym posiłku uparłam się, żeby umyć naczynia, na co Horan pokręcił tylko głową w znaku poddania się. Kiedy myłam ostatnie naczynie poczułam czyjeś dłonie zaciskające się wokół mnie tak jak wczorajszej nocy.
- Niall...- Powiedziałam do osoby za mną. Chłopak obrócił mnie w swoją stronę i w tej samej chwili po całej willi rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Uśmiechnęłam się zadziornie do chłopaka, po czym wymijając go podbiegłam do swojej walizki, w której znajdowała się komórka.
- Halo? - Na wyświetlaczu nie pojawił mi się żaden znany numer.
- Dzień dobry. Dzwonię z lotniska w sprawie pani lotu do Polski. Chciałem poinformować panią, że loty zostały przywrócone i, że samolot odlatuje za półtorej godziny - Słysząc to na mojej twarzy pojawił się ogromy uśmiech.
-Bardzo dziękuję za informacje. Do widzenia - Odpowiedziałam i rozłączyłam się. Przybiegłam do kuchni, gdzie Niall stał oparty o blat.
- Niall, loty zostały przywrócone! - Szukałam na twarzy chłopaka jakiejkolwiek pozytywnej emocji z powodu mojej wypowiedzi, ale nic takiego nie zobaczyłam.
- Wiem już od rana, ale nie chciałem ci tego mówić - Jego ton był ściszony, a sam Horan spuścił wzrok na podłogę. Podeszłam do niego bliżej przyglądając mu się pytająco.
- Chodzi o to, że ja nie lecę - Powiedział cicho Niall. - I nie chcę żebyś ty leciała - Dokończył jeszcze ciszej. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć
- Niall, ale ja nie mogę zostać... - Powiedziałam równie cicho. Chłopak popatrzył na mnie z bólem w oczach. Widząc to miałam ochotę się rozpłakać
- Obiecałam im, że przyjadę. Nie mogę teraz zmienić decyzji. Niall, ja nie... - Nie pozwolił mi dokończyć kładąc swój palec na moich wargach.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, kochanie. Rozumiem - Uśmiechnął się do mnie, ale dobrze wiedziałam, że nie był to szczery uśmiech.
- Czy podwieziesz mnie na lotnisko? - Zapytałam na co tylko kiwnął głową. Spakowałam wczorajsze rzeczy do walizki, po czym ubrałam się w płaszcz i pozostałe rzeczy. Obróciłam się po raz ostatni w stronę domu chłopaka, by jak najlepiej zapamiętać jego wygląd, po czym wyszłam na zewnątrz. Irlandczyk stał przy swoim czarnym Land Roverze i posyłał mi ten sam uśmiech co w kuchni. Odwróciłam wzrok od jego twarzy, bo ten smutny uśmiech sprawiał że moje serce kroiło się na kawałeczki. Horan wziął ode mnie walizkę, po czym otworzył mi drzwi od pasażera, a ja zgrabnie wskoczyłam do środka.
Przez prawie całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, co sprawiało, że chciało mi się jeszcze bardziej płakać. Gdy dojechaliśmy pod lotnisko, a moja walizka znalazła się koło mnie ruszyliśmy z Niall'em do tego samego terminalu przy którym byłam wczoraj. Drobna dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i życzyła miłego lotu. Zwlekałam z podejściem do odprawy, ponieważ chciałam jak najwięcej czasu spędzić z Niallem. Kiedy z głośnika wydobył się głos oznajmiający, że samolot do Polski odlatuje za piętnaście minut zatrzymałam się i popatrzyłam prosto w oczy chłopaka. Horan patrzył na mnie smutny, ale sztuczny uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie chciał, żebym ze względu na jego ból zmieniła decyzję.
- No więc to jest chyba ten moment, w którym muszę ci życzyć Wesołych Świąt i miłego lotu - Powiedział swoim aksamitnym głosem. W moich oczach wezbrały się łzy, jednak nie pozwoliłam im się ujawnić
- Chodź do mnie - Wpadłam w ramiona chłopaka, który przytulił mnie z całej siły.
- Wesołych Świąt Niall - Powiedziałam odsuwając się od niego i chwytając rączkę od walizki.
- Wesołych Świąt kochanie - Odwróciłam się od chłopaka, czując jak po moim policzku spływa pojedyncza łza, po czym ruszyłam w stronę odprawy. Czemu się tak zachowywałam? Czemu ten anioł o błękitnych oczach tak na mnie działał? Czemu wyżaliłam mu się na lotnisku, czemu pozwoliłam mu zabrać się do domu, czemu poprosiłam go o spanie w jednym łóżku?! Dlaczego powiedziałam mu tyle rzeczy o mnie i dlaczego odejście od niego tak cholernie bolało?! Dlaczego wystarczyło dokładnie jedno spojrzenie, żebym całkowicie zatraciła się w tej pięknych, morskich oczach, idealnie ułożonych włosach... Nie myśląc nad tym co robię odwróciłam się w stronę odchodzącego Horana.
- Niall! - Krzyknęłam i puściłam się pędem w jego stronę. Chłopak słysząc swoje imię odwrócił się zdziwiony w tym samym momencie, w którym wpadłam prosto w jego ramiona, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Irlandczyk jeszcze przez chwilę nie wiedział co się dookoła niego dzieje, po czym naparł na moje usta ze zdwojoną siłą i podniósł mnie do góry oplatając nogami swoje biodra. Gdy zabrakło nam powietrza odsunęłam się lekko od niego, a chłopak postawił mnie z powrotem na ziemi. Tyle ludzi dookoła mijało nas patrząc na nas jak na obcych, jednak dla mnie liczył się tylko Niall. Jego zaróżowione policzki, rozwichrzone włosy pod wpływem mojego dotyku i te słodkie, malinowe usta.
- Diana, leć już bo odlecą bez ciebie - Uśmiechnął się do mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów na świecie, ale jego oczy straciły ten blask z przed chwili. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Niall, nigdzie się nie wybieram. Chcę spędzić z tobą te święta - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, które znów rozbłysnęły na wszystkie strony. Horan znów przyciągnął mnie do siebie i objął z całej siły.
- Chyba się zakochałem - Szepnął mi do ucha. Czy właśnie to chciałam usłyszeć? Zdecydowanie tak. Jednak czy ja kochałam jego? Czy da się kogoś kochać po 24h znajomości? W moim przypadku odpowiedź była prosta, tak.
- Kocham cię Niall -  Odpowiedziałam pewnie, a chłopak znów złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Pamiętam jak zła byłam wczoraj na wszystko i wszystkich dookoła. Jednak gdyby nie to, że lot został odwołany pewnie nigdy nie spotkałabym Niall'a, dlatego wychodząc z lotniska i trzymając dłoń Horana bezgłośnie powiedziałam "dziękuję" do dziewczyny, która stała przy terminalu. Nie wiem, czy zrozumiała sens wypowiedzianych przeze mnie słów, ale uśmiechnęła się w moją stronę i na pożegnanie pomachała ręką. To będą najlepsze święta w moim życiu.

" I just want you for my own 
More than you could ever know 
Make my wish come true 

All I want for Christmas is you"



Jak Niall z Dianą spędzili święta :D :









A w ogóle to: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LOUIS! KOCHAM CIĘ ANIOŁKU! <3 :') 


niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 23

Czarny mercedes zatrzymał się pod wysokim, przeszklonym biurowcem, który był wysokości mniej więcej dziesięciu moich domów. Rozdziawiłam lekko usta przyglądając się potężnej budowli. Niezbyt często bywałam w tej 'bogatej' dzielnicy miasta, dlatego szczerze zastanawiało mnie to czemu zostałam przywieziona akurat w to miejsce.
- Jesteśmy na miejscu - Odezwał się Brad z siedzenia kierowcy przywołując mnie tym samym do rzeczywistości. Przez całą drogę tutaj nie odezwał się do mnie ani słowem, nad czym w zasadzie nie ubolewam, bo gdyby to zrobił nie gwarantowałabym, że nie rzuciłabym się na niego z pięściami.
- Jasne - Prychnęłam zirytowana, po czym wyswobodziłam się z pasów i szybkim ruchem wysiadłam z samochodu. Rozglądnęłam się dookoła dla zorientowana, jednak zanim zdążyłam choćby pomyśleć o próbie ucieczki, ochroniarz stanął obok mnie i znów, tak samo jak w galerii, popchnął do przodu. Wypuściłam przekleństwo w jego stronę i wyrwałam się z mocnego uścisku mężczyzny.
- Nawet o tym nie myśl, słonko - Zaśmiał się tylko, po czym poprowadził mnie do wejścia do budynku. Kiedy przeszłam przez oszklone drzwi, moim oczom ukazało się nowocześnie wyposażone wnętrze, pełne ludzi krzątających się we wszystkich możliwych kierunkach. Wszystko byłoby w tym jak najbardziej w porządku, gdyby nie to, że większość tego 'zamieszania' stanowiły wysokie, szczupłe blondynki. Każda z nich ubrana była w czarną, wąską spódnicę i w białą bluzkę, która odsłaniała im połowę biustu.
- Przepraszam, czy Pani Megan Forbs? - Spojrzałam na prześliczną dziewczynę (uwaga, to was zaskoczy! Była blondynką.), która uśmiechała się do mnie przyjaźnie zza drewnianej lady. Zbyt zdezorientowana całą sytuacją po prostu kiwnęłam głową potwierdzając swoją tożsamość. Uśmiech recepcjonistki jeszcze bardziej się poszerzył przez co lekkie zmarszczki pojawiły się w okolicach jej powiek.
- Pan Styles prosił o przekazanie, że aktualnie jest na ważnym spotkaniu, ale po jego zakończeniu spotka się z Panią w jego gabinecie. Od razu wyjaśnię, że gabinet pana Styles'a znajduje się na piętrze ósmym z numerem 43. W razie jakichkolwiek problemów proszę pytać którąkolwiek z pracownic o drogę. - Pan Styles kazał przek...chwila co!? Uniosłam głowę na telewizor umieszczony na ścianie przede mną, na którym wyświetlana była prezentacja a nazwa budynku w którym się znajdowałam widniała grubą czcionką na samym środku monitora. 'Styles Corporation'. W myślach przybiłam sobie mentalnie z liścia. Pewnie, że to jego firma! A kogo by innego? Teraz przypomniałam sobie jak na kolacji u mnie w domu mówił mojej mamie o jego pracy. Szkoda tylko, że wtedy nie za bardzo skupiałam się na rozmowie Harrego z moją rodzicielką, bo zbyt zajęta byłam palcami chłopaka, które..ahh. Poczułam jak purpurowy rumieniec pokrywa moją twarz, przez co zdenerwowana przestąpiłam z nogi na nogę.
- Dziękuję - Odpowiedziałam blondynce, po czym odwróciłam się w celu zlokalizowania jakiejkolwiek windy. Kiedy mój wzrok napotkał metalowe drzwi, podeszłam do nich, naciskając czerwony guzik. Po kilku sekundach winda wydała charakterystyczne ding, a ja niepewna weszłam do środka, wypuszczając ciężko powietrze, zdając sobie sprawę z gównianej sytuacji, w której się znalazłam.
Kiedy wyjechałam na 8 piętro podążyłam szybkim krokiem w nieznanym mi kierunku, starając się ignorować wszystkie ciekawskie spojrzenia skąpo ubranych blondynek, których swoją drogą było tu pełno. Przewróciłam tylko oczami na ten dość skromny szczegół i nie zwalniając swojego tępa, doszłam pod gabinet z nr. 68, znajdujący się na samym końcu długiego korytarza. Przez chwilę stałam przed nim nie wiedząc powinnam zrobić. Jak się zachować? Harry przez cały wczorajszy dzień mówiąc ładnie olewał moją sobie, a dzisiaj jak gdyby nigdy nic zostaję porwana przez jego ochroniarza. Czy jestem o to zła? Nie, jestem wręcz wkurwiona i nie zamierzam grać spokojnej również przed Styles'em. W końcu sam się o to prosił. Bez głębszych rozmyślań po prostu chwyciłam za klamkę i pewnym ruchem szarpnęłam za nią, wchodząc do środka. Stanęłam jak wryta słysząc jak drzwi zatrzaskują się za mną z hukiem.
Znajdowałam się w dużym, przeszklonym gabinecie z drewnianym biurkiem ustawionym na środku pomieszczenia i telewizorem przyczepionym na jednej z białych ścian. Do tego całość uzupełniała czarna, skórzana kanapa, takie same fotele oraz szklany stolik pośrodku mebli, a krzesło umieszczone za biurkiem sprawiało wrażenie na prawdę wygodnego. Dopiero po kilku sekundach szoku dotarło do mnie, że jestem tu sama. Harry zapewne nadal ma to spotkanie, o którym mówiła recepcjonistka. Podeszłam do jednego z ogromnych okien dających widok na całe miasto. Wow, wyglądało pięknie. Opadłam na fotel za mną zapatrując się w krajobraz i w takiej pozycji pozostałam przez dłuższą chwilę nie licząc się z czasem. Gdy postanowiłam w końcu zobaczyć na zegarek prawie nie spadłam z krzesła widząc, że czekam na Harrego już od ponad 30 minut. I na pewno nie poczekam dłużej.

* Harry's P.O.V *
Pieprzone spotkanie. Siedzę tu od dwóch godzin z tą bandą kretynów usilnie próbujących przekonać mnie do nowej inwestycji. No cóż, udało im się.
- Czyli wszystko jest jasne, tak? - Zapytałem już na prawdę zirytowany, licząc na szybki koniec rozmowy.
- Ależ tak, panie Styles. Już z samego rana ruszą budowy, a nasz prawnik nawet zaraz prześle panu całą umowę.
- Dobrze, dziękuję za spotkanie - Powiedziałem wstając i podając rękę dwóm nowym wspólnikom.
- To my dziękujemy za poświęcony czas. Do usłyszenia, panie Styles - Kiwnąłem tylko głową w odpowiedzi, po czym zostałem sam w sali konferencyjnej. Opadłem znów na krzesło i od razu sięgnąłem po szklankę z wodą wypijając szybkim haustem jej zawartość. Przetarłem ręką czoło wykończony całym dniem. Kilka spotkań, tysiąc telefonów i masa papierów do podpisania, a ja już miałem dość, nie mówiąc jeszcze o czekającej mnie rozmowie z Megan. Właśnie. Spojrzałem na zegarek i zerwałem się na równe nogi. Kurwa. Szybkim krokiem opuściłem gabinet ze świadomością, że Meg czeka już na mnie w nim ponad godzinę i skierowałem się do pierwszej lepszej windy. Nie chciałem pogarszać sprawy jeszcze bardziej, chociaż dobrze wiedziałem, że sytuacja i tak jest już spieprzona po całości. Przypominając sobie po co głównie wezwałem ją do siebie, temperatura w moim ciele zawrzała, a ja odruchowo zacisnąłem pięści starając się głębiej oddychać.
- Ivy, przez następną godzinę jestem niedostępny. Wszystkie połączenia przekazuj dalej do Sophie - Rzuciłem w stronę mojej sekretarki, która skinęła głową na potwierdzenie i od razu wzięła się do pracy, a ja szybko wpadłem do windy i wjechałem na górę. Przed wejściem do swojego gabinetu zaczerpnąłem głębszy oddech, po czym wszedłem do środka zastając pokój pusty. Co jest kurwa? Podszedłem do biurka naciskając czarny guzik na telefonie.
- Tak, panie Styles?
- Do mojego gabinetu, Ivy. Natychmiast - Warknąłem. Po kilkunastu sekundach, dziewczyna przestraszona pojawiła się w progu zamykając za sobą cicho drzwi.
- Słucham panie Styles?
- Powiedz, czy ja niewyraźnie mówię? - Patrzyłem jak sekretarka unosi na mnie swoje zdziwione spojrzenie, ale odpowiedź z jej ust wyszła wręcz automatycznie. Boi się mnie. I dobrze.
- Nie, panie Styles
- A czy masz problemy z uszami?
- Nie, panie Styles
- To powiedz mi, czego do jasnej cholery nie zrozumiałaś w sprowadzeniu tu Megan?! - Podniosłem głos, na co dziewczyna odruchowo się wzdrygnęła.
- Ależ panie Styles, ona tu była. Widziałam ją wraz z Bradem i osobiście przekazałam jej informacje od pana. Cały czas siedziałam na dole i nie widziałam żeby gdziekolwiek wychodziła.


* Meg's P.O.V *
Po opróżnieniu swojego pęcherza wyszłam z toalety kierując się z powrotem do gabinetu Harrego. Podczas czterdziestosiedmiominutowego siedzenia i picia kawy, którą zaproponowała mi jedna z pracownic Styles'a, dziwnym trafem złożyło się, że ogarnęła mnie dość pilna potrzeba pójścia do ubikacji. Zanim jednak znalazłam odpowiednie pomieszczenie, zdążyłam zgubić się co najmniej pięć razy, przez co moja wędrówka z pięciu minut przedłużyła się do dwudziestu. Miałam nadzieję, że Harry jeszcze nie skończył tego swojego spotkania, bo szczerze nie wiem czego mam się po nim spodziewać. Bo przecież nie robi takiej szopki tylko dlatego, żeby powiedzieć mi 'Cześć', prawda? Kiedy podeszłam do drzwi usłyszałam dość głośne odgłosy z drugiej strony przez co nachyliłam się i przystawiłam ciekawa ucho do drzwi.
-...czego do jasnej cholery nie zrozumiałaś w sprowadzeniu tu Megan?! - Wyraźny głos Harrego obił się o moje uszy. Był wkurzony i to bardzo.
- Ależ panie Styles, ona tu była. Widziałam ją wraz z Bradem i osobiście przekazałam jej informacje od pana. Cały czas siedziałam na dole i nie widziałam żeby gdziekolwiek wychodziła - Po głosie poznałam sekretarkę z holu. Postanowiłam zainterweniować zanim kompletnie wyżyje się na tej niewinnej dziewczynie. Gwałtownym ruchem otworzyłam drzwi i pewna siebie weszłam do środka czując jak dwie pary oczu lądują od razu na mojej osobie.
- Bo nigdzie nie wyszłam. Byłam tylko siku - Wzruszyłam ramionami i podniosłam spojrzenie prosto w intensywne, zielone oczy należące do bruneta. Na sam jego widok poczułam jak stado motylków uwalnia się w moim podbrzuszu. Nie, cofnij. W końcu byłam na niego zła. No, ale przecież też się martwiłam. W końcu przez cały wczorajszy dzień nie napisał do mnie nawet jednego, gównianego smsa. Poczułam jak zbiera się we mnie gniew, ale nie mogłam nic poradzić na chęć podejścia do niego i wpicia się w jego malinowe usta, szczególnie, że wyglądał strasznie seksownie w czarnym garniturze. Harry przez chwilę jeszcze mi się przyglądał, po czym westchnął opadając na fotel za sobą.
- W takim razie wybacz Ivy, możesz już iść
- Oczywiście, panie Styles - Blondynka skinęła głową i ruszyła w stronę wyjścia, a przechodząc obok mnie rzuciła w moją stronę lekki uśmiech, po czym wyszła, pozostawiając mnie sam na sam z Harrym. Pomiędzy nami zapanowała długa cisza, którą po chwili postanowiłam przerwać.
- Wiesz, jesteś kompletnym dup...-
- Siadaj - Warknął brunet, przerywając moją wypowiedź. Poczułam jakby ktoś walnął mnie w sam środek twarzy, Ała. Zbyt zbita z tropu żeby zrobić cokolwiek innego, po prostu posłusznie zajęłam jedno z krzeseł ustawionych po drugiej stronie biurka. Harry prawie od razu przeniósł na mnie swoje czarne niczym smoła spojrzenie, a ja odruchowo skuliłam się głębiej w fotel. Cała moja pewność siebie gdzieś uleciała, zastępując mój umysł poczuciem paraliżującego strachu.
- Nie...nie odzywałeś się do od dwóch dni. Martwiłam... -
- Zamilcz! - Wrzask Harrego wypełnił całe pomieszczenie, sprawiając, że aż pisnęłam chowając twarz w dłonie. Biurko zatrzęsło się od mocnego uderzenia jego pięści, a chłopak nachylił się nade mną wypalając swoim spojrzeniem dziury na mojej skórze.
- Ty...ty suko! Jak ty w ogóle śmiałaś zrobić mi coś takiego!? Jak śmiałaś bawić się moimi uczuciami?! Bawić się mną?! Jesteś suką Meg! - Zanim zdążyłam to przemyśleć moja rozpędzona dłoń zderzyła się z policzkiem Styles'a, powodując głośny plask. Chłopak odchylił się do tyłu pod wpływem rozpędu. a w moich oczach zgromadziły się łzy. Harry odwrócił się w moją stronę cały czerwony na twarzy, a następnie szarpnął za moje włosy, stawiając mnie do pionu. Przygwoździł mnie do ściany, znajdującej się za mną, na co wrzasnęłam z bólu. Na jego twarzy zagościł diabelski uśmiech, a moje nadgarstki zostały unieruchomione nad moją głową.
- Boli, prawda kochanie? - Wyglądał teraz niczym jakiś pieprzony psychopata. Starałam się wyrwać, kopnąć go w krocze, jednak z każdym moim ruchem jego palce wbijały się jeszcze boleśniej w moje i tak obolałe już ręce.
- Puść mnie.. - Wychrypiałam nie będąc w stanie się odezwać przez spływające łzy.
- Odpowiedz, czy cie to kurwa boli!? - Znów wrzasnął prosto w moją twarz, przez co zaskomlałam, żałośnie próbując się wyrwać.
- Tak.. - Czułam jak powoli uchodzą ze mnie całe siły, a nogi tracą posłuszeństwo. W tej samej chwili Harry puścił mnie, a ja zsunęłam się na ziemię chowając twarz pomiędzy kolana, niczym małe dziecko.
- I kurwa ma boleć! Ma cię boleć tak jak mnie kiedy zobaczyłem to! - Rzucił we mnie jakimiś kartkami, które rozsypały się dookoła mnie. Drżącą ręką chwyciłam jedną z kartek, która okazała się być zdjęciem przedstawiającym mnie i Alec'a przytulających się. Rozszerzyłam oczy będąc pod wpływem szoku. Szybko zebrałam resztę zdjęć, a widząc co się na nich znajduje, zaczęłam się krztusić od własnego płaczu. Na wszystkich fotografiach byłam ja z moim przyjacielem, przytulającym się na moim ganku, śpiącym ze mną w łóżku, czy obejmującym mnie w galerii. Dużo zdjęć przedstawiało także naszą poranną, krepującą sytuację, czy mnie całującą go w policzek.
- Harry to nie tak...to jest...
- Nie tak?! Nie kurwa tak?! Gówno mnie obchodzi kto to jest! Jesteś dziwką Meg! - Chłopak krążył po pomieszczeniu ciągnąc za swoje loki.
- Nie mów tak, proszę. To...
- A może mi jeszcze powiesz, że wcale się z nim nie przytulałaś?! Że nie spaliście w jednym łóżku, co?!
- Harry, Alec jest moim przyjacielem! To naprawdę nie jest tak jak wygląda! - Krzyknęłam odzyskując głos pod wpływem złości. Jak on mógł mnie posądzać o coś takiego?! Jak mógł nazywać mnie dziwką?!
- Jesteś żałosna Meg! Nigdy nie uwierzę ci, że chociaż raz się z nim nie przespałaś! - Prychnął.
- Ale to prawda! Alec jest moim przyjacielem jeszcze za czasów gangu! - Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, co właśnie powiedziałam. Harry wpatrywał się we mnie zszokowanym spojrzeniem, a ja przykryłam usta ręką nie mogąc uwierzyć w to co właśnie zrobiłam.
- ZA CZASÓW KURWA CZEGO?! - Jego wrzask spowodował, że dzbanek stojący na szklanym stoliku pękł, a woda wylała się ciurkiem, mocząc drewnianą posadzkę.
- Ja...mój chłopak...Alec...- Jąkałam się obserwując jak Styles zbliża się do mnie znów przypierając mnie do ściany, a jego pięść zderzyła się z ścianą obok mojej głowy, na co krzyknęłam.
- Jak miał kurwa na imię twój były?! No jak?!
- Avan Sandler - Powiedziałam, odwracając głowę i spodziewając się kolejnej fali złości Harrego. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak odsunął się ode mnie dysząc ciężko i chowając swoją twarz w dłonie. Zaczął kojarzyć fakty.
- TEN Avan Sandler? Przywódca gangu rywalizującego z moim? Byłaś jego dziewczyną? - Oczy Harrego z powrotem przybrały odcień pięknej zieleni, a ja nadal nie patrząc na niego kiwnęłam głową. Pomiędzy z nami znów zapanowała cisza.
- Kurwa Meg, ale byłaś z tym facetem! Nie ważne kim on jest! Jesteś kurwa moja! - Znowu podniósł głos, przez co bardziej się skuliłam.
- To jest mój przyjaciel Harry! Nic mnie z nim nie łączy, zrozum! - Znów w moich oczach wezbrały się łzy.
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - Chłopak zbliżył się do mnie i złapał za moje policzki wpatrując się prosto w moje oczy.
- Ponieważ cię kocham.

* Harry's P.O.V *
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - Powiedziałem, unosząc opuchniętą od płaczu twarz Meg, tak by patrzyła prosto w moje oczy.
- Ponieważ cię kocham - Jej odpowiedź zbiła mnie kompletnie z tropu, a cały gniew, który miałem w sobie, po prostu wyparował. Ona mnie kocha. Pomimo tego wszystkiego co jej zrobiłem i powiedziałem, ona mnie kocha. Dziewczyna, która powinna trzymać się ode mnie najdalej jak tylko może, kocha mnie. A głównym problemem było to, że ja też kocham ją. Tak, kocham Meg. Pomimo tego, że odkąd skończyłem 16 lat wmawiałem sobie, że nie jestem zdolny do miłości, pomimo utraty tak dużej ilości osób, które były dla mnie ważne, pomimo tego, że byłem potworem, kiedy byłem przy Meg, czułem się szczęśliwy. Tylko ona mogła sprawić, żebym stał się lepszym człowiekiem, a przy niej właśnie taki się czułem. Nie ważne czy kłóciliśmy się o coś błahego, czy poważnego, zawsze do siebie wracaliśmy. Nie ważne, że znaliśmy się od niecałego miesiąca, ja wiem, że nigdzie na świecie nie znajdę drugiej osoby, która będzie dla mnie tak ważna, jak ona.
- Powiedz coś... - Szept Megan wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Spojrzałem na twarz dziewczyny, która cała we łzach przyglądała się mojej twarzy szukając na niej choć trochę zrozumienia.
- Ja...kocham cię Meg. Cholera, naprawdę cię kocham - Przyciągnąłem dziewczynę do siebie i wpiłem się w jej słone od łez usta, przez co dziewczyna zaskoczona wydała z siebie jęk. Kiedy po długim pocałunku zabrakło nam obydwu powietrza, zamknąłem brunetkę w swoich ramionach, nie pozwalając jej na jakikolwiek ruch. Na szczęście nie protestowała, tylko mocniej wtuliła się w mój tors,
- Przepraszam - Tak Styles, właśnie to powiedziałeś.
- Jesteś idiotą, wiesz? - Meg lekko się uśmiechnęła, jednak nie był to jeden z jej szczerych, pięknych uśmiechów. Miała do mnie żal, wiedziałem to.
- Wiem kochanie, wiem - Pocałowałem ją w czubek głowy i znów dałem pochłonąć się myślą, tym razem dotyczących ex Meg, Avan'a. Kurwa, byłem taki głupi! Jak mogłem nie skojarzyć faktów w wieczór, w który Megan przyszła do mojego domu i wypłakiwała się w moje ramiona opowiadając o tragicznym wyścigu!? TYM wyścigu.
- Harry? - Dziewczyna patrzyła na mnie święcącymi oczami.
- Hmm? - Mruknąłem, sztucznie się uśmiechając.
- Chodźmy do domu, dobrze?
- Tak, chodźmy - Odgarnąłem jeden z kosmyków jej włosów, który spadł jej na twarz.
- Wszystko w porządku? - Meg przyglądała mi się podejrzliwie spod swoich długich rzęs. Nie, nic nie było w porządku. Przecież nie powiem jej, że to ja byłem odpowiedzialny za śmierć Avan'a.
- Tak, pewnie. Chodź - Złączyłem razem nasze dłonie i pociągnąłem brunetkę w stronę wyjścia, czując się z tym kurewsko dobrze.



Hej wszystkim :* 
Tak jak obiecałam, dodaję rozdział w weekend ;) 
W sumie to wyszedł mi nawet dłuższy niż się spodziewałam 
I jak wrażenia? Co myślicie w sprawie zachowania Harrego? 
A jakie pomysły w związku ze słowami Styles'a dotyczącymi śmierci Avan'a? 
Powiem wam tylko, że jeśli myślicie, że Meg tak szybko wybaczy Hazie, to jesteście w błędzie c: 
W przyszłym rozdziale czeka nas długo oczekiwany bal i konsekwencje z nim związane xx
Jednym słowem; będzie ciekawie, chociaż nie mam pojęcia jak i co napisać w rozdz. 24 xd 
Jakieś pomysły na akcje? ;) 

doceń moją pracę - skomentuj
Szablon wykonany przez Lady Spark