czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 26

Kiedy otworzyłam oczy, kanapa obok mnie była pusta, co wskazywało na to, że Harry musiał wyjść z pomieszczenia. Przykryłam się szczelniej kocem, by zapobiec nieprzyjemnym dreszczom. Chwila...nie pamiętam żebym się nim przykrywała. I jak to się stało, że nie słyszałam jak Styles opuścił salon?
- Meg? - Harry wszedł do salonu i od razu klęknął przede mną przystawiając swoją dłoń do mojego czoła.
- Co ty robisz?
- Mierzę ci temperaturę. Wszystko w porządku?
- Tak, czemu miałabym czuć się źle?
- Znów zasnęłaś na kolejną godzinę. Nie wiem czy to jest normalne, by zasypiać kilka razy na dzień dlatego się martwię - Zasnęłam? Serio? W ogóle nie pamiętam momentu w którym odpłynęłam.
- Nie, nie, wszytko jest okey - Uśmiechnęłam się lekko, wstając. Harry przyglądał mi się przez chwilę podejrzliwie,, po czym wzruszył ramionami i podał mi szklankę z wodą, która zadziałała kojąco na moje wyschnięte gardło.
- W takim razie która jest godzina?
- Coś koło 15:00
- Której?! Powinnam być za dwie godziny w szkole! Harry, czemu mnie nie obudziłeś?! - Krzyknęłam, a następnie pobiegłam na górę, prawie zabijając się przy tym na schodach. Nie usłyszałam odpowiedzi Harrego, ponieważ czym prędzej wpadłam do jego sypialni od razu kierując się do łazienki, w której wzięłam szybki prysznic. Zrobiłam makijaż pasujący do mojej dzisiejszej kreacji i wróciłam do pokoju w samym ręczniku, zastając tam siedzącego na łóżku Harrego. Chłopak miał na sobie czarne, opinające rurki, w tym samym kolorze t-shirt oraz marynarkę zapiętą tylko na jeden guzik. Jego wzrok wpatrzony był w Iphone'a leżącego na jego kolanach, jednak wraz z moim wejściem chłopak uniósł swoje spojrzenie prosto na moją osobę.
- Nie gap się na mnie - Powiedziałam, widząc jak warga bruneta wędruje pomiędzy jego zęby, a wzrok ciemnieje. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam wczoraj zakupioną sukienkę, po czym osunęłam w dół ręcznik, który swobodnie opadł na podłogę. Ubrałam na siebie nowy komplet czarnej bielizny i wsunęłam się w delikatny materiał, który od razu dopasował się do mojego ciała. W tym samym czasie Harry podszedł do mnie, a jego rozgrzane usta zaczęły składać pocałunki na mojej szyi.
- Harry...
- Jesteś taka piękna.  Kocham cię Meg - Chłopak odwrócił mnie w swoim kierunku tak, że nasze oczy spotkały się ze sobą, dzięki czemu mogłam zobaczyć blask jaki wypełnił jego tęczówki wraz z wypowiedzianymi słowami.  Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam jego twarz do pocałunku, wcześniej szepcząc w jego usta.
- Ja też cię kocham Harry - Nasz pocałunek był krótki, ale namiętny i to wystarczyło, żeby ogień w moim podbrzuszu zaczął szaleć, a moje ciało krzyczeć o więcej. Chłopak zaczął śmiać się czując, że z coraz większą zachłannością napieram na jego usta.
- Meg, kochanie, spóźnimy się na bal...
- Oj przymknij się Styles! - Moja odpowiedź sprawiła, że Harry wybuchł donośnym śmiechem i tak czy siak niemożliwym już było dalsze całowanie go. Westchnęłam i dając mu kuksańca w bok, wyszłam z pokoju, pozostawiając chichrającego się Harrego samego sobie.

***
Gdy podjechaliśmy pod szkołę, kompletnie straciłam ochotę na jakąkolwiek zabawę. Budynek był cały oświetlony, a głośna muzyka była słyszalna nawet z zamkniętego samochodu. Wszędzie dookoła krzątała się masa ludzi i dałabym sobie głowę uciąć, że połowa z nich nawet nie była z naszej szkoły. Harry wysiadł pierwszy z samochodu, okrążył go, po czym otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z auta. Razem udaliśmy się w stronę budynku, a chłopak nawet na chwilę nie puszczał mojej ręki. Wszyscy mijani przez nas uczniowie patrzyli się na nas jak na ósmy cud świata, a kilku z nich, w większości dziewczyny, widząc Harrego przy moim boku, szeptało nawet do siebie, myśląc pewnie, że tego nie widzę. Harry czując, że całe moje ciało jeszcze bardziej się napięło, mocniej chwycił moją dłoń, a jego druga ręka oplotła mnie w pasie, przyciągając mnie w ten sposób do jego boku.
- Wszystko w porządku? - Jego miękkie wargi złożyły pocałunek na moim czole, jednak ja niezdolna do odpowiedzi, po prostu kiwnęłam głową. Weszliśmy do środka, a mój wzrok od razu dostrzegł różowe włosy Ashley, która szalała na parkiecie wraz z...Aleciem?!
- Meg! - Usłyszałam wołanie zza siebie, a zaraz rozradowana Lily wpadła w moje ramiona, prawie mnie przy tym przewracając.
- Hej Lil. Co tam?
- Dobrze, a u ciebie? O hej Harry - Brunetka pomachała do mojego ukochanego, na co ten uśmiechnął się tylko. Chłopak nachylił się nade mną, ocierając swoimi wargami o płatek mojego ucha.
- Idę po coś do picia. Chcesz coś? - Kiwnęłam w odpowiedzi głową, puszczając rękę Harrego, który zaraz po tym zniknął w tłumie tańczących nastolatków. Wróciłam swoim spojrzeniem na przyjaciółkę, która wpatrywała się we mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Jakie ciacho! - Pisnęła, na co wybuchnęłam śmiechem - Cieszę się, że jesteś szczęśliwa Meg.
- Tak, ja też
- Widziałaś Ash i Alec'a? Myślę, że są razem - Gdybym miała coś teraz w ustach, zapewne znalazłoby się to na sukience brunetki.
- Żartujesz?! Przecież znam Alec'a od dawna! On nigdy nie bawił się w stałe związki!
- Ludzie się zmieniają Meg. Jak widać niektórzy na gorsze, inni na lepsze - Tak, Lily miała rację. Ludzie bardzo się zmieniają. W tej samej chwili zobaczyłam znajomą, dawno niewidzianą postać, która zmierzała w naszym kierunku. Luke wyglądał nienagannie w czarnym garniturze, a jego włosy jak zwykle postawione były do góry. Gdy był już blisko, dopatrzyłam się również kolczyka w jego wardze.
- Cześć Meg - Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, jednak na jego twarzy dostrzegłam niepewność. Od naszej ostatniej rozmowy lub raczej kłótni minęło sporo czasu, dlatego ja sama czułam się dość niekomfortowo.
- To może ja was zostawię, co? - Szepnęła do mnie Lily i zanim zdążyłam odpowiedzieć, już jej nie było. Po kilku sekundach stania w kompletnej ciszy, chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń, patrząc na mnie swoimi przenikliwymi oczami. - Zatańczymy? - Kiwnęłam głową, cały czas zastanawiając się czy robię dobrze. W końcu nie mam oficjalnego zakazu zbliżania się do Luke'a, ani on do mnie, ale jednak...
- Pięknie wyglądasz - Brunet poprowadził mnie na środek sali, gdzie dostosowaliśmy swój rytm do wolnej piosenki.
- Dziękuję - Odpowiedziałam szczerze, przypatrując się dokładniej jego osobie. Nic się nie zmienił pomimo lekkiego zarostu pokrywającego jego policzki i głębokich worów pod oczami. Dobrze jest widzieć, że jakoś się trzyma, chociaż miałam świadomość, że jego zaniedbanie jest w pewnej części moją winą. 
- Meg, przepraszam - Powiedział Luke na jednym wydechu, na co rozszerzyłam bardziej swoje oczy. 
- Naprawdę przepraszam. Za wszystko. Za to jak się zachowywałem, jak się odzywałem. Nigdy nie chciałem cię zranić, nie celowo. Mam nadzieję, że to wiesz i kiedyś będziesz w stanie mi wybaczyć - Chłopak spuścił wzrok na swoje buty, na co poczułam uścisk w sercu. Bolał mnie fakt, że to głównie przeze mnie całe uczucie jakie było pomiędzy nami wyparowało, a zastąpiła je obojętność. Nie chciałam by Luke był dla mnie osobą neutralną. Pomimo wszystkich perypetii i niejasności w moim sercu, wiedziałam, że jest on kimś kogo potrzebuje bez względu na wszystko. Dlatego właśnie... 
- Luke, oczywiście, że ci wybaczę. Przyjaciele? - Spytałam przytulając się do jego rozgrzanego torsu. Chłopak najwyraźniej w zdziwieniu nie odwzajemnił od razu mojego ruchu, jednak po chwili poczułam jego ręce zaplatające się wokół mojego tułowia. 
- Przyjaciele - Odpowiedział, a wraz z tamtą chwilą poczułam jak niewidzialny kamień spada mi z serca. Podczas dalszego tańca śmialiśmy się i rozmawialiśmy jak za dawnych czasów, a niezręczna atmosfera sprzed kilku minut kompletnie wygasła.
- Meg? 
- Hmm?
- Jesteś z nim szczęśliwa? - Zatrzymałam się w miejscu, analizując jego pytanie. Czy byłam szczęśliwa? Od czasu poznania Harry'ego moje życie zamieniło się w jeden wielki chaos. Znów powróciły tajemnice, gang, niebezpieczna miłość, inaczej wszystko czego od śmierci Avan'a starałam się uniknąć. Więc czy ciągły strach przed jego utratą i kryjącym się niebezpieczeństwem można uznać za element szczęścia? Styles był osobą przy której czułam się bezpiecznie pomimo tego, że to on na początku budził we mnie grozę. Jego dziwne "podchody", których wcale nie tolerowałam w późniejszym czasie stały się dla mnie normalnością, której nikt oprócz naszej dwójki nie potrafił zrozumieć. Ze słabej dziewczyny, którą byłam kilka lat temu z powrotem zmieniłam się w pewną siebie, wytrwałą Megan, która dążyła do celu bez względu na nieprzychylności losu. Dlatego czy taką zmianę można traktować jak coś złego? Harry zmienił mnie, jednak nie miałam mu tego za złe, ponieważ do takiej zmiany powoli dążyłam. Nie chciałam żyć cały czas przeszłością, a dzięki Harry'emu odcięcie się od niej stało się możliwe. Styles jest osobą, którą obdarzyłam wyjątkowym uczuciem i pomimo całego bagna jakie się wokół nas działo, kocham go całym swoim sercem. Dla jednych może wydawać się to śmieszne, bo jak można zakochać się w swoim prześladowcy, ale szczerze, czy to nie było nieuniknione? Nie potrzebowałam potwierdzenia od całego świata, że Harry to ten jedyny, po prostu to wiedziałam. Jego dotyk, jego śmiech, jego zapach doprowadzały mnie do szaleństwa, a spokój i miłość jakie odnajdywałam w jego głębokim spojrzeniu utwierdzały mnie w przekonaniu, że wybrałam dobrze. I pomimo tego, że pewnie nie raz jeszcze się pokłócimy, nie raz jeszcze coś stanie na naszej drodze, ja będę szczęśliwa, mając świadomość, że on zawsze będzie obok, równie mocno mnie kochając.
- Tak, Luke. Jestem szczęśliwa - Uśmiechnęłam się pod nosem, cały czas w głowie mając obraz mojego ukochanego. Blondyn znów przyciągnął mnie do siebie, przytulając. W tym samym momencie gdzieś w tłumie mignęła mi postać Harry'ego, jednak tak samo szybko jak się pojawiła, zniknęła. To chyba najwyższy czas żeby go odszukać. Luke przeniósł swój wzrok na coś za mną, a jego ręce powoli poluźniły uścisk.
- Kochasz go, prawda? - Kiwnęłam głową, na co chłopak tylko westchnął. - Widać, że on ciebie też. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam osobę, która chociaż w połowie będzie kochać mnie tak mocno, jak wy siebie nawzajem - Z tymi słowami obrócił mnie, a moje spojrzenie od razu spoczęło na moim chłopaku, który stał niecały metr od nas, uważnie lustrując nas wzrokiem. W rękach trzymał dwa kubki z ponczem, o który wcześniej go poprosiłam, a jego oczy dokładnie przypatrywały się mojej osobie, zaraz skupiając się na moim przyjacielu.
- Harry
- Luke - Brunet podszedł do nas, od razu ustawiając się przy moim boku. Pewnie jakby miał wolne ręce przyciągnąłby mnie teraz do siebie, by pokazać kto tu rządzi. Przewróciłam oczami na ten jakże dziecinny, ale słodki gest.
- No to ja już chyba zostawię cię tutaj Meg. Jesteś w dobrych rękach. Cieszę się, że udało nam się porozmawiać - Luke uśmiechnął się czarująco, po czym nachylił nade mną, szepcząc do mojego ucha.
- Jednak pomimo tego uważaj na siebie, zgoda? - W odpowiedzi cmoknęłam go w policzek, a następnie chłopak oddalił się, machając jeszcze ostatni raz na pożegnanie w moją stronę. Gdy zostaliśmy sami, Harry podał mi kubek z ponczem, za co podziękowałam.
- Co to było? - Tak jak myślałam wcześniej, jego wolna ręka znalazła się na moim biodrze, a zaraz poczułam ciepło bijące od ciała Harry'ego. Przyłożyłam usta do lekko słodkawej cieczy, przed odpowiedzią wypijając kilka łyków.
- Nic takiego. Pogodziliśmy się, tyle. Naprawdę cieszę się, że między nami już w porządku. Wiesz sam, że to było dla mnie trudne - Powiedziałam szczerze, przytulając się do boku Harry'ego. Jego zielone oczy wpatrzone w moją osobę przyprawiały mnie o palpitacje serca, a gdy chłopak pochylił się i złożył na moim czole długi pocałunek, motylki w moim brzuchu wręcz eksplodowały.
- Kocham cię Meg. Jesteś tylko moja, mam nadzieję, że o tym wiesz
- Wiem Harry. Też cię kocham. Jesteś tylko i wyłącznie mój - Stanęłam na palcach cmokając go przelotnie w policzek, po czym splotłam razem nasze dłonie i mimo protestów Harry'ego, zaciągnęłam go na środek parkietu, by w końcu móc zatańczyć z moim ukochanym.

***

Od naszego przyjścia na imprezę szkolną minęło kilka godzin, chociaż dla mnie czas leciał zadziwiająco szybko. W ogromnej sali gimnastycznej zrobiło się trochę więcej miejsca dzięki parom, które zdecydowały już wyjść. Wraz z Harrym czułam się naprawdę dobrze, a gdybym wiedziała, że chłopak tak samo dobrze tańczy jak wygląda, już dawno zaciągnęłabym go na jakąś taneczną imprezę. Oczywiście, gdy powiedziałam mu o moich zamiarach zaczął zbywać mnie pojedynczymi "nie", ale to tylko kwestia czasu, aż mi ulegnie. Wiem to.
- Haaary! Chodź! Ja chcę jeszcze tańczyć! - Ciągnęłam go za rękaw od marynarki, jednak chłopak ani drgnął ze swojego miejsca. Pochłonięty był rozmową z jakimś, rzekomo swoim "dawnym kolegą", który również towarzyszył dzisiaj swojej dziewczynie. Właśnie, dziewczynie, nie koledze!
- Haaaary! - Tupnęłam nogą, wydymając przy tym wargi. Styles widząc to przeprosił chłopaka, po czym wybuchł donośnym śmiechem, skupiając tym na sobie zdziwione spojrzenia.
- Meg, zachowujesz się jakbyś się upiła - Powiedział, a ja jak na zawołanie czknęłam, pokrywając się przy tym rumieńcami. Brunet przestał się śmiać i w kilka sekund znalazł się przy mnie, wyrywając mój do połowy pusty kubek z ręki.
- Ej! Oddaj mój poncz! - Rzuciłam się na niego, jednak zanim zdążyłam mu go wyrwać, chłopak zanurzył w nim swoje usta, a jego stanowcze spojrzenie przyprowadziło mnie do porządku.
- Meg, to nie jest poncz tylko do cholery najprawdziwsze piwo! Skąd ty to masz?! - Krzyknął, na co wzdrygnęłam się później zanosząc się chichotem.
- A nie wiem. Tam gdzieś stali tacy mili chłopcy i nalali mi trochę do kubka! Naprawdę, byli bardzo mili bo...
- Do jasnej cholery Megan! Ile już razy byli "tacy mili"?
- Hmm...jakieś pięć? Może sześć! Ale Haaary, ja nie jestem pijana! Patrz, przecież mogę normalnie chodzić! - Puściłam go, po czym zrobiłam kilka kroków w przeciwną stronę, Przy ostatnim niespodziewanie zakręciło mi się w głowie i gdyby nie sprawność chłopaka, jak długa leżałabym na ziemi. Uczepiłam się jego ramienia, śmiejąc się z całej sytuacji pod nosem. Tak naprawdę to co było w tym takiego śmiesznego?
- Może jednak trochę jestem. Ale nic mi nie jest przecież! Dam radę...
- Taa, właśnie widzę. Idziemy do domu kotku, bez gadania - Styles zaczął prowadzić mnie w stronę wyjścia, jednak ja zaparłam się o podłogę utrudniając mu ruchy.
- Ale ja nie chce jeszcze wychodzić Haaarry! Chcę jeszcze potańczyć! I chcę jeszcze ponczu! O, Ashley! - Krzyknęłam widząc różowo-włosą przyjaciółkę zmierzającą w swoją stronę. Dziewczyna machnęła do mnie rozradowana po czym rzuciła się w moje ramiona, odtrącając na bok Harry'ego.
- Meg! Tęskniłam! Jak ślicznie wyglądasz! - Przytuliłam ją do siebie prawie tracąc przy tym powietrze. Ash pachniała tak ładnie, zresztą jak zwykle. Wyczułam jabłko, cynamon i...Alec'a? Zaśmiałam się sama do siebie nie mogąc w to uwierzyć. Dziewczyna odsunęła się ode mnie przyglądając mi się w zdziwieniu, przez co jeszcze bardziej zaniosłam się śmiechem, czując jak od tego zaczyna boleć mnie brzuch.
- Yy Meg? Czy wszystko w porządku? - Moja przyjaciółka brzmiała na naprawdę zaniepokojoną, jednak przez salwę śmiechu nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Po chwili obok niej przystanął nie kto inny jak mój przyjaciel, który widząc mnie, prawie od razu wziął mnie w swoje ramiona, podnosząc mnie z podłogi. Pisnęłam przez śmiech, przylegając do jego torsu. Był taki ciepły... Gdy Alec postawił mnie na podłodze naprzeciwko siebie cały czas nie puszczałam jego pasa.
- O mój Boże! Megan Charlotte Forbs! Czy ty się właśnie upiłaś na szkolnej imprezie?! - Alec tak jak ja wybuchnął śmiechem przez co i tak byłam zmuszona go puścić, bo za bardzo trzęsło.
- Upiłaś się?!
- Naprawdę masz na drugie Charlotte? - Ashley i Harry zadali pytanie w tym samym czasie, przez co wraz z Alec'iem praktycznie tarzaliśmy się po podłodze. Jeju naprawdę go kochałam! Był jedyną osobą na całym świecie, z którą dogadywałam się praktycznie bez używania słów. Taki mój brat bliźniak z innej matki.
- Jesteście strasznie śmieszni - Skomentowałam tylko, na co Harry jedynie przewrócił oczami i znów podszedł do mnie chwytając za moją dłoń.
- Chodź Meg, idziemy...
- Nie! Nie poznałeś jeszcze Alec'a! - Wyrwałam się po czym podbiegłam do przyjaciela praktycznie się na niego rzucając.
- Alec, to jest Harry. Harry, Alec - Przybliżyłam ich do siebie na maksymalną odległość, a chłopcy uścisnęli sobie ręce. W mojej głowie nagle zaświeciło ostrzeżenie mówiące, że nie powinnam tego robić, ale zignorowałam je, spychając je na drugi tor.
- Czy...czy my się już nie znamy? - Alec zaczął wpatrywać się w mojego chłopaka, jednak Harry odsunął się od niego na bezpieczną odległość przerywając kontakt wzrokowy.
- Nie sądzę - Odpowiedział zimnym tonem, na co kopnęłam go niezauważalnie w nogę.
- Harry cię już zna - Powiedziałam do mojego przyjaciela, na co obydwoje popatrzyli na mnie jak na wariatkę - Wdział nasze zdjęcia jak byłeś u mnie na noc. Strasznie się wtedy wkurzył. O! Albo jak byłeś goły, albo jak mnie przytulałeś... - Nie dokończyłam, ponieważ moje usta zostały skutecznie zakneblowane przez dłoń Harry'ego, który przyciągnął mnie do siebie pomimo moich protestów.
- Co... - Zaczął Alec, jednak Harry szybko mu przerwał uśmiechając się przymusowo. Oj Harry Harry.
- Nic. Za dużo alkoholu jak na jeden raz - Wkurzona złapałam z nim kontakt wzrokowy, ale jego poważne spojrzenie zmusiło mnie do poddania się w tej sytuacji. Po kilku następnych minutach, podczas których zajęta byłam rozmową z Ashley, alkohol w moim żołądku zaczynał dawać o sobie znaki, przez co robiło mi się coraz bardziej niedobrze.
- Meg, na pewno wszystko w porządku? Jesteś zielona - Wraz z pytaniem przyjaciółki rzuciłam się pędem w stronę łazienki uwalniając całą zawartość żołądka na zewnątrz. Po chwili poczułam jak dziewczyna odgarnia mi włosy z twarzy, za co byłam jej w tamtym momencie naprawdę wdzięczna. Gdy skończyłam wymiotować oparłam się o umywalkę, przemywając twarz i usta wodą.
- Idę poszukać chłopaków. Dasz sobie radę? - Kiwnęłam głową nie bardzo kontaktując ze światem. Kręciło mi się w głowie, a przed moimi oczami pojawiły się czarne, rozmazane plamki. Ashley wyszła z toalety zostawiając mnie samą, a w tym samym czasie dźwięk dzwonka dobiegający z mojej torebki, wypełnił łazienkę. Drżącą ręką wyciągnęłam telefon i nie patrząc na nazwę kontaktu odebrałam połączenie.
- Halo?
- Witaj Meg - Po drugiej stronie rozległ się bardzo głęboki głos, od którego po kręgosłupie przeszedł mnie pojedynczy dreszcz.
- Z kim rozmawiam? - Spytałam po dłużej chwili nie przypominając sobie żebym wcześniej już gdzieś go słyszała. Mężczyzna po drugiej stronie zaśmiał się, jednak nie było w tym nic przyjemnego dla ucha.
- Mam nadzieję, że alkohol ci smakował. Postarałem się żebyś dostała odpowiednią dawkę, nie martw się. Rano niczego nie będziesz pamiętać - Dawkę? Chwila, co?! O czym on...
- Nadal nie rozumiesz, Meg? W drinku który piłaś były narkotyki. Nie muszę ci chyba mówić jakie, to bez znaczenia. Zaraz sama zaczniesz dostrzegać ich działanie - O mój Boże...Czując mrowienie w nogach osunęłam się na ziemię niezdolna do dalszego utrzymania się w pionie.
- Kim...kim ty jesteś? - Mój głos załamał się, a dodatkowe zawroty głowy spowolniły moje myśli. Miałam wrażenie, że świat dookoła mnie zaczął wirować, a wszystkie dźwięki dobiegające z zewnątrz stały się nad wyraz głośne dla moich uszu. Po drugiej stronie znów rozległ się ten okropny śmiech.
- Na razie nie musisz tego wiedzieć, Megy, ale jak tak bardzo cię to nurtuje; twoim najgorszym koszmarem - Po wypowiedzeniu tych słów połączenie zostało przerwane, a komórka wyleciała mi z drżącej ręki prosto na betonowe płytki. Otworzyłam usta by krzyknąć, jednak nie wydał się z nich żaden dźwięk oprócz pojedynczego jęknięcia. Moje ciało całe dygotało z przerażenia i czy było to spowodowane narkotykiem czy nie, nie mogłam go uspokoić. Następne kilkanaście sekund było dla mnie mieszanką bólu, cierpienia i lęku, a wszystkie wydarzenia potoczyły się w zadziwiająco szybkim tempie. Upadłam na podłogę w ogóle nie czując kończyn, a moja głowa uderzyła o posadzkę z siłą, od której zrobiło mi się czarno przed oczami. Ostatnim co usłyszałam był przeraźliwy krzyk Ashley, a następnie nic, jakby pustka otaczająca mnie ze wszystkich stron. Ciemność. Pustka. Krzyk. Zemdlałam.



Witajcie :) Minęło...sporo czasu odkąd byłam tu po raz ostatni, mam wrażenie, że to były wieki. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze oraz naprawdę dużą ilość codziennych wyświetleń; myślę, że gdyby nie świadomość, że cały czas tu jesteście, nie wróciłabym już do pisania. Jestem świadoma tego, że pewnie większość z was już dawno straciła nadzieję, że jeszcze kiedyś pojawi się tutaj kolejny rozdział i opuściła mnie bezpowrotnie, jednak mam nadzieję, że chociaż mała część moich czytelników została cały czas we mnie wierząc; to dla was dedykuję ten rozdział. Jest to naprawdę miłe i nawet nie wiecie ile to dla mnie, zagubionej pisarki, znaczy, że gdzieś tam ktoś czeka na dalszy ciąg wydarzeń Meg i Harry'ego. Powróciłam do was, mam nadzieję, z nowym, lepszym stylem, nowymi pomysłami, fabułą. Powód mojej nieobecności? Nauka, nowe opowiadania, brak czasu wolnego - niestety. Nie będę zmyślała jakiś błahych historyjek i szczerze przyznam wam się, że planowałam zamknięcie Abducted, a nawet podjęłam już o tym decyzję. Jednak czytając wasze komentarze oraz doświadczając na własnej skórze takiego dziadostwa jakie chciałam urządzić wam postanowiłam, że specjalnie dla was, moich czytelników, "fanów", przyjaciół dokończę Abducted, jednak już teraz chciałam abyście wiedzieli, że będzie to koniec mojej przygody z takiego typu fanfikami. Jak niektórzy z was pewnie zauważyli, rozpoczęłam swoją działalność w pełnym tego słowa znaczeniu na wattpadzie, gdzie oprócz Abd. pojawiły się też moje inne opowiadania na zupełnie inny temat i to im chciałabym poświęcić swój czas i wenę. Jednak tak jak powiedziałam, nie mogłabym zrobić tego z czystym sumieniem wiedząc, że tu czekają na mnie osoby, które cały czas oczekują na ciąg dalszy. Dlatego jeszcze raz dziękuję wam z całego serca za to, że wytrwaliście te długie miesiące dla mnie :) Co do następnego rozdziału; nie wiem kiedy możecie się go spodziewać, ale OBIECUJĘ z całego swojego serca, że pojawi się on NA PEWNO. Kocham was, naprawdę <3


Szablon wykonany przez Lady Spark