niedziela, 18 stycznia 2015

Wattpad!

Hejo! xx Pewnie wszyscy spodziewają się nowego rozdziału (wybaczcie ;p), jednak znowu piszę do was w innej sprawie (o czym chyba świadczy sam tytuł ;p ) Mianowicie: 
ABDUCTED RUSZYŁO NA WATTPADZIE!!! 
Jeeej! Kto się cieszy tak jak ja? xD Jestem z tego powodu naprawdę podekscytowana, co chyba zresztą widać :D Na razie próbuję wszystko ogarnąć iwgl, ale idzie mi coraz lepiej, dlatego przewiduję, że rozdziały (na wattpadzie!) pojawiać się będą co piątek. Muszę zrobić pomiędzy nimi taki odstęp, bo chcę jak najwolniej dodawać rozdziały, żeby w pewnym momencie nie dogonić tych stąd (co zapewne i tak się kiedyś stanie ;p ) No ale teraz mamy pierwszy rozdział, cieszmy się tym, a przyszłością zajmiemy się później ^^ Nie zanudzam was bardziej i podaję linka do Wattpada:


Ps: Druga część 24 niebawem! ^^


środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 24


"I'm not a perfect person 

As many things I wish I didn't do 
But I continue learning 
I never meant to do those things to you 
And so I have to say before I go 
That I just want you to know 
I've found a reason for me 
To change who I used to be 
A reason to start over new 
And the reason is you"


Piosenka "The Reason" zespołu Hoobastank leciała z głośników wypełniając w ten sposób ciszę jaka panowała w samochodzie. Piętnaście minut temu wjechałem na autostradę i od tej pory Meg nie odezwała się do mnie ani razu. Wiem, że zachowałem się jak kutas. Nie, ja po prostu jestem kutasem. Mogłem z nią spokojnie porozmawiać, ale dosłownie rozsadzało mną kiedy zobaczyłem te zdjęcia. Po drugie błagam, spokojne gadanie? To nie w stylu Harrego Styles'a, o nie. Zacisnąłem mocniej ręce na kierownicy dodając pedał gazu, na co brunetka przeniosła w końcu na mnie swoje piwne spojrzenie, które przez cały ten czas utkwione miała za szybą. Myślałem, że zgani mnie za szybką jazdę, jednak ona tylko wzruszyła ramionami i z powrotem odwróciła się w stronę okna. No kurwa. Do tego jeszcze ta pieprzona piosenka! Czy oni muszą śpiewać dokładnie o tym co czuję?! Zdenerwowany przełączyłem szybko na inną stację, cudem powstrzymując się od wypieprzenia radia za okno, jakkolwiek byłoby to możliwe.
- Lubię tamtą piosenkę - Po chwili usłyszałem cichy głos Meg przez co skierowałem na nią swoje zdziwione spojrzenie. Dziewczyna nie patrzyła na mnie, ale wiedziałem, że w innych okolicznościach już dawno wierciłaby wzrokiem dziurę w moim brzuchu.
- A ja nie - Odpowiedziałem krótko, skupiając z powrotem uwagę na drodze. Meg westchnęła i po chwili wyciągnęła z torebki telefon wraz z słuchawkami, które zaraz znalazły się w jej uszach, a brunetka odparła się wygodniej na fotelu i zamknęła oczy. Brawo Styles, spieprzyłeś po całości. Gdy po dwudziestu minutach dziewczyna otworzyła oczy, jej wściekłe spojrzenie zderzyło się z moimi tęczówkami.
- Czemu jesteśmy pod twoim domem? - Jeśli wzrok mógłby zabijać już dawno leżałbym w grobie.
- Powiedziałaś, że chcesz jechać do domu - Westchnąłem wyciągając kluczyki ze stacyjki.
- Tak, do domu. Do swojego domu. I czemu auta chłopaków tutaj stoją?
- Ponieważ są tu, w środku i czekają na mnie od jakiejś pół godziny. Proszę cię, zostań dzisiaj u mnie na noc, potrzebuję twojego towarzystwa - Sam nie wierzę w to co mówię, ale taka jest prawda. Potrzebuję jej.
- Ale Harry, ja...
- Proszę - Spojrzałem prosto w jej oczy, na co dziewczyna spuściła wzrok. Jej dolna warga wylądowała pomiędzy zębami i, o boże wyglądała z tym tak strasznie seksownie. Przez chwilę widziałem na jej twarzy cień wątpliwości, ale gdy z powrotem uniosła swoje oczy panowało w nich zrozumienie.
- Dobrze - Odwróciła się do drzwi, chwytając za klamkę w celu ich otworzenia, ale zanim zdążyła to zrobić złapałem ją za dłoń i pociągnąłem do siebie złączając nasze usta ze sobą. Co dziwne, Meg nie odsunęła się ode mnie tak jak przypuszczałem, że zrobi, ale nie oddała pocałunku co, nie powiem, lekko zabolało. Odsunąłem się gładząc ją lekko po policzku.
- Kocham cię - Nie sądziłem, że słowo to przyjdzie mi na myśl z taką łatwością, a co dopiero wypowiem je na głos. Policzki Meg stały się czerwone, a brunetka uśmiechnęła się lekko, co od razu odwzajemniłem. Wysiadłem z samochodu i podałem dłoń brunetce, którą ta złapała po kilku sekundach wahania. Weszliśmy do domu, a ja nie rozbierając się skierowałem się do salonu, z którego dobiegały głosy moich przyjaciół.
- Siema - Kiedy stanąłem w progu, rozmowy ucichły, a wszystkie spojrzenia najpierw przeniosły się na mnie, a następnie na coś co znajdowało się za mną. Odwróciłem się, widząc Meg stojącą za mną z lekkim uśmiechem na twarzy. Pomimo tego widziałem po niej, że była zdenerwowana i w sumie nie dziwiłem się dlaczego. W końcu chłopcy hmm...z mojego polecenia nie byli dla niej zbyt mili. Uśmiechnąłem się zachęcająco i przyciągnąłem ją do swojego boku, składając na jej głowie przelotny pocałunek.
- Ymm...hej - Pomachała do chłopaków, a następnie z powrotem przygryzła tą pieprzoną wargę. Boże, ona na prawdę kocha mnie torturować.
- Cześć mała! - Louis wyszczerzył się, po czym podbiegł do brunetki i zamknął ją w szczelnym uścisku, prawie przewracając ich przy tym na ziemię. Dziewczyna pisnęła, po czym zaczęła się śmiać, uderzając szatyna w klatkę piersiową.
- Lou! Lou błagam puść mnie! Zaraz mnie udusisz!
- Tomlinson debilu, weź się ogarnij - Zaśmiał się Niall, który siedział rozwalony na kanapie z puszką po piwie w ręku. Louis uśmiechnął się szeroko, po czym puścił dziewczynę, na co znów przyciągnąłem ją do swojego pasa, tym razem nie pozostawiając pomiędzy nami nawet centymetra odległości. Meg zgromiła mnie wzrokiem, ale ja tylko wzruszyłem ramionami i przeniosłem spojrzenie na Lou.
- Wara od mojej dziewczyny, jasne Tomlinson? Ona jest moja.
- Stary, spokojnie. Mam własną panienkę, sam wiesz. Megy jest po prostu moją młodszą, głupiutką siostrzyczką - Poczochrał jej włosy ręką, wywołując tym samym śmiech reszty i grymas na twarzy Meg.
- Ej no! Wcale nie jestem głupia! Ty sam jesteś głupi, Tomlinson - Dziewczyna chciała mi się wyrwać, ale zamiast puścić ją to mocniej oplotłem ją w talli. Brunetka wystawiła do Louis'a środkowego palca, na co chłopcy znów zaczęli się śmiać, ale nagły głos Liam'a przerwał całą 'zabawną' atmosferę, powodując, że w pokoju znów zrobiło się cicho. I bardzo dobrze, bo jeszcze chwila a przywaliłbym Tomlinsonowi prosto w jaja.
- Jeśli się nie mylę, to nie zebraliśmy się tutaj na wieczorek towarzyski, tylko na poważną rozmowę - Brunet był wyraźnie czymś podenerwowany, zresztą to samo zauważyłem teraz u reszty moich przyjaciół. Każdy z nich spoważniał, a wzrok każdego z nich utkwiony był wszędzie tylko nie na mnie. Co jest kurwa?
- Dawaj, co tym razem? Następny diler został zamordowany, znaleźliście sprawcę, przebito opony w twoim BMW...
- Blaise nie żyje - Przerwał Zayn zanim zdążyłem dokończyć zdanie. Chwila...co? Wokół mnie zaszumiało i gdyby nie świadomość, że Meg stoi i tak już wystarczająco przestraszona obok mnie, to już dawno wyszedłbym z domu, trzaskając przy tym drzwiami.
- Znaleźli go dzisiaj rano z kilkoma ranami postrzałowymi na całym ciele. Sądzimy, że... - Kontynuował Malik, ale wszedłem mu w zdanie.
- Meg, idź na górę - Starałem się nie brzmieć zbyt ostro, ale sądząc po dreszczu jaki przebiegł przez ciało Meg, jak zwykle mi się nie udało.
- Ale ja przecież...
- Tak, wiem - Wiedziałem dokładnie co chciała powiedzieć. "Przecież dawniej słyszałam o dużo gorszych rzeczach" . Jednak to nie chodziło o to co zamierzał powiedzieć Zayn, tylko o mnie. Nie wiem ile jeszcze uda mi się wytrzymać zanim wybuchnę, a nie chcę żeby Megan jakkolwiek przy tym ucierpiała. Psychicznie czy nawet fizycznie. Nie, nie zraniłbym jej celowo, ale gdy jestem wkurwiony nie jestem sobą, a powstrzymanie się przed czymkolwiek przychodzi mi z dużym trudem. Blaise był dla mnie jak na prawdę dobry, dawny przyjaciel. To on pomagał mi w tworzeniu gangu, w pierwszych dostawach, w gromadzeniu sojuszników i likwidowaniu wrogów. Bez niego gang gwałtownie osłabnie, nie mówiąc już o mnie i chłopakach. Przejechałem po włosach dłońmi i westchnąłem, obracając twarz Meg przodem do mojej. W jej oczach panowała desperacja i już wtedy wiedziałem, że wręcz niemożliwym będzie usunięcie jej z pokoju.
- Meg, proszę. Idź do sypialni, weź prysznic, połóż się. Za niedługo do ciebie dołączę, dobrze? Proszę kochanie - Pod wpływem moich słów wyraz jej twarzy zmienił się, a po chwili posłusznie skinęła głową cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Dobrze, pójdę - Uśmiechnąłem się do niej wdzięcznie, ale zanim odeszła nachyliła się i dosłownie musnęła moje usta szepcząc w nie cicho
- Strasznie mi przykro. Będzie dobrze, zobaczysz - Po czym ruszyła na górę po schodach, znikając po chwili za rogiem. Odwróciłem się z powrotem do chłopaków, przygotowując się psychicznie na planowaną rozmowę.
- Huh, co dalej? - Westchnąłem, zamykając oczy. Opadłem na kanapę obok Niall'a i wsłuchałem się w spokojny głos Liam'a, który zaczął tłumaczyć mi wszystko od początku. Kiedy skończył, każdy z nas cudem powstrzymywał się od wybicia szyby, czy wyważenia drzwi.
- Jednym słowem - spuentował brunet - to na pewno znów byli oni - To było już dla mnie za wiele. Wstałem i z całej siły kopnąłem w szklany stolik służący jako ławę. Szkło rozprysnęło na cały salon, a ja w duchu dziękowałem sobie, że nie uległem Meg. Gdyby ona teraz tutaj była... . Zapowiada się na prawdę długa noc.

* Meg's P.O.V. *

Opadłam na łóżko Harrego nie zdolna do żadnego ruchu. Wszystko mnie bolało, a moja głowa dosłownie pękała z nadmiaru emocji i wrażeń. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Przewróciłam się na drugi bok wpatrując się w niebo za oknem. Było już ciemno, chociaż nie wiedziałam która godzina. Wyciągnęłam telefon z kieszeni jeansów i odblokowałam ekran. 18:56. Na wyświetlaczu od razu pojawiły się też powiadomienia, takie jak dwa nieodebrane połączenia od mamy, sześć od Ashley i cztery od Alec'a oraz ponad dwadzieścia wiadomości. Wszystkie były od moich przyjaciół, którzy martwili się o mnie, że tak nagle zniknęłam. Pod koniec smsów Ashley pisała, że Harry poinformował ją, że...że co?
" Harry napisał, że zadzwonił do ciebie i musiał cię na chwilę 'porwać' przez co nie miałaś czasu, żeby nas o tym łaskawie powiadomić. Przynajmniej on jeden jest mądry. Wiesz jak się martwiłam?! Miłej randki xx - Ash :* "
Westchnęłam, wybierając pole nowej wiadomości, w której napisałam do mamy, że zostaję dzisiaj na noc u Harrego oraz, że wszystko ze mną w porządku. Po niecałej minucie dostałam odpowiedzieć od mamy, w której życzyła mi słodkich snów. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wstałam z miękkiego posłania i skierowałam do dużej łazienki połączonej z sypialnią Harrego, w której bywałam już tak często, że miałam tu nawet niektóre swoje rzeczy takie jak szczoteczkę do zębów czy kosmetyki. Rozebrałam się z ubrań, po czym weszłam pod ciepłą wodę, która od razu podziałała kojąco na moje obolałe mięśnie. Co dziwne, prysznic poszedł mi dość sprawnie. Kiedy wyszłam z łazienki, chłopcy nadal rozmawiali na dole, co było słychać nawet przez zamknięte drzwi. Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam czyste dresy należące do Styles'a, a z kosza na pranie wzięłam t-shirt chłopaka, przesiąknięty jego zapachem. Taki najlepszy. Ubrałam to wszystko na siebie, po czym wsunęłam się pod ciepłą pościel nasłuchując głosów z salonu. Leżałam tak przez długi czas, a sen za cholerę nie chciał nadejść. W pewnym momencie usłyszałam wrzask Harrego, a zaraz potem odgłos tłuczonego szkła, który rozniósł się po całym domu. Wzdrygnęłam się, a następnie zerwałam z łóżka z zamiarem pójścia na dół i zobaczenia czy z Harrym wszystko w porządku. Jednak w połowie otwierania drzwi dotarło do mnie, że byłaby to najgłupsza rzecz jaką bym mogła zrobić. Harry specjalnie wysłał mnie na górę, aż taka "głupiutka" nie byłam. Widziałam prośbę w jego oczach, które wręcz błagały mnie o oddalenie się z tamtego miejsca. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że kiedy Harrym zawładnie gniew, nie będzie się w stanie opanować. Zrobił to dla mojego dobra. Kolejny głośny krzyk rozdarł powietrze, a w moim sercu zaświeciła się czerwona lampka. "Co ty tu jeszcze robisz? On cię potrzebuje! Biegnij!" Zasłoniłam uszy ręką i otworzyłam drzwi na oścież. Wybiegłam z pokoju i rzuciłam się pędem przez korytarz, ale nie biegłam w stronę schodów, a w całkiem przeciwną.

* Louis P.O.V. * 

Harrego dosłownie roznosiło. Najpierw rozbił ściany, potem wazon i zaraz poszłaby lampka, gdyby nie Niall, który w ostatniej chwili złapał spadający przedmiot.
- Stary, ogarnij się - Liam potrząsał nim od czasu do czasu, jednak to nic nie dawało. Harry był nieobecny, jakby w swoim świecie. Dawno nie widziałem go w takim stanie, a to tylko dzięki...
- Harry, pomyśl o Meg. Jeśli spała, na pewno się obudziła i teraz się boi. Pamiętasz jak wybiłeś kiedyś ścianę obok jej głowy? Jak wtedy wyglądała? Podobało jej się to? Nie, wręcz była przerażona - no może też choćby dlatego, że ten debil ją pocałował bez jej zgody - Pamiętam jak długo płakała. Pomyśl, że teraz siedzi tam i zastanawia się co się z tobą dzieję, a jej mina jest taka jak wtedy. Harry, ogarnij się - Styles znieruchomiał i zaczął szybciej oddychać, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. Po chwili opadł z powrotem na kanapę za sobą, biorąc twarz w dłonie.
- Sorry chłopaki - Wychrypiał, ale przy końcówce załamał mu się głos. Westchnąłem, wyciągając paczkę papierosów z tylnej kieszeni spodni.
-  Mam dość, idę zapalić - Powiadomiłem przyjaciół, po czym wyszedłem z salonu zostawiając to całe gówni za sobą. Kiedy chłodne powietrze zderzyło się z moją twarzą, wciągnąłem je głębiej, rozkoszując się tą beztroską chwilą. Włożyłem szluga do ust i mocno pociągnąłem. W tym samym czasie usłyszałem jakiś dziwny dźwięk, na co momentalnie odwróciłem się w stronę z której dochodził. Spojrzałem na dom, z którym było wszystko w jak najlepszym porządku, a w momencie, w którym znów chciałem się obrócić coś na dachu poruszyło się przez co mój papieros wypadł mi z ręki, spadając na podjazd. Kurwa, Styles się wkurzy. Szybko dobyłem broni, którą jak zwykle trzymałem pod bluzą i wycelowałem w miejsce, w którym przed chwilą widziałem cień. Bez zawahania strzeliłbym, gdyby nie to, że postacią, która siedziała na dachu, była Meg. Rozchyliłem lekko usta, nie mogąc wydobyć dźwięku. Jak ona się tam kurwa znalazła i po co?!
-Megan! Co ty do jasnej cholery wyprawiasz? - Krzyknąłem, przykuwając tym samym uwagę dziewczyny.
- O, cześć Louis - Jak gdyby nigdy nic pomachała w moim kierunku, po czym otarła dłonią oczy. Płakała.
- Porąbało cię!? Nie ruszaj się stamtąd, idę do ciebie - Odpowiedziałem zaniepokojony, wdrapując się na pierwsze lepsze schody przeciwpożarowe. Kiedy znalazłem się już na dachu ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest tu wystarczająco dużo miejsca, żeby spokojnie po nim przejść, a co dopiero usiąść. Co nie zmieniało faktu, że kurwa ona siedziała ponad dziesięć metrów nad ziemią!
- Co ty tu w ogóle robisz? Wszystko w porządku? - Usiadłem obok niej, a brunetka posłała w moją stronę smutny uśmiech zanim z jej oczu z powrotem wypłynęły łzy.
- Hej, no już. Ciiiii. Oddychaj mała, wszystko będzie w porządku. Co się stało? - Wziąłem ją w ramiona, a dziewczyna wtuliła się we mnie nie przestając płakać. Kołysałem nią przez długi czas, dopóki jej oddech nie stał się równomierny, a dziewczyna nie uspokoiła się.
- Już ci lepiej? - Meg tylko kiwnęła głową, po czym wyswobodziła się z moich ramion i wciągnęła głębiej powietrze.
- Czy to ma związek z Harrym? Coś ci zrobił? - Dziewczyna z powrotem przeniosła na mnie swój wzrok, a w jej oczach było tyle bólu, że aż sam poczułem uścisk w sercu. Moja mała Meg. Zabiję tego kutasa jeśli wyrządził jej jakąkolwiek krzywdę. Zabiję.

* Meg's P.O.V. *

Louis przyglądał mi się intensywnie i byłam wręcz pewna, że śledzi dokładnie każdy mój ruch. Co on tu w ogóle robi? Czyżby 'zebranie' dobiegło końca? Zignorował jego pytanie i uniosłam wzrok do góry na niebo.
- Przykro mi z powodu Blaise'a - Louis westchnął i również wpatrzył się w niebo.
- Pomimo tego, że dla nas pracował był naszym przyjacielem. Harry był z nim najbliżej z nas wszystkich - Powiedział i wyciągnął z jednej z kieszeni paczkę papierosów, z której za chwilę jednego odpalił. Wyciągnęłam w jego stronę rękę, na co szatyn popatrzył na mnie zdziwiony, ale nie mówiąc nic podał mi jednego szluga. Zapaliłam go, po czym zaciągnęłam się mocno powstrzymując się od kaszlu.
- Palisz? Od kiedy? - Pokręciłam głową na pytanie zadane przez Tomlinsona.
- Kiedyś paliłam
- Harry wie? - Uśmiechnął się do mnie przebiegle, a w jego oczach widziałam rozbawienie.
- Nie musi wiedzieć o wszystkim - Wzruszyłam ramionami, zaciągając się po raz ostatni, po czym wyrzuciłam papierosa za siebie.
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czy to, że płakałaś ma związek z Harrym? - Louis z powrotem stał się poważny, a jego spojrzenie wprost wypalało dziury w moich oczach. Odwróciłam wzrok, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.
- Taak... - Powiedziałam cicho, jednak wiedziałam, że szatyn dobrze mnie usłyszał. Louis westchnął przeciągle, po czym znów zadarł głowę do góry.
- Rozumiem. Nie musisz mi nic mówić, jeśli nie chcesz. Ale jeśli kiedykolwiek chciałabyś o czymś pogadać to...
- Chcę - Przerwałam mu, zanim zdążył dokończyć. Jego intensywne, błękitne tęczówki znów utkwiły w moich piwnych oczach, a chłopak uśmiechnął się lekko, kiwając głową.
- Czy..czy on zrobił ci coś co...
- Nie - Powiedziałam szybko, na co Louis odetchnął z ulgą.
- On...nazwał mnie dziwką. I...mnie ude...uderzył - Mój głos załamał się w połowie, a nowe łzy napłynęły do moich oczu. Usłyszałam jak Lou wciągnął głębiej powietrze, a po chwili wstał wyrzucając papierosa.
- Zabiję tego gnoja gołymi rękami!
- Louis! Nie! Stój! - Złapałam go za nogawkę, a chłopak obrócił się do mnie patrząc prosto w moje mokre od łez oczy. Jego tęczówki były całe czarne, na co odruchowo wzięłam rękę wyobrażając sobie zamiast Lou, Harrego. Wybuchnęłam głośnym płaczem, chowając twarz w dłonie.
- Meg, Meg przepraszam. Boże, nie chciałem cię wystraszyć. Przepraszam - Louis przykląkł przy mnie i znowu mocno przytulił. Pod wpływem emocji zaczęłam zwierzać się mu ze wszystkiego co przyszło mi na myśl. Oczywiście pominęłam wątek z gangiem. Lou nie musi o tym wiedzieć, wystarczy mi Harry na głowie. Kiedy już się wyżaliłam, a mój oddech stał się spokojniejszy, Tomlinson nie powiedział nic tylko przyciągnął mnie bliżj siebie i pocałował w czoło. Nie potrzebowałam słów pocieszenia, wystarczył mi ten mały gest.
Nawet nie zwróciłam uwagi na moment, w którym szatyn tak szybko wtargnął do mojego życia. Był dla mnie jak starszy brat, którego zawsze chciałam mieć.
- Meg?
- Hmm? - Wymruczałam w jego bluzę. Nie powiem, ale w jego ramionach leżało się na prawdę wygodnie.
- Ale nie wyszłaś na dach po to żeby się zabić, prawda? - Na jego słowa wybuchnęłam śmiechem. Popatrzyłam na niego, ale, ku mojemu zdziwieniu, twarzy Louis'a była poważna. Przestałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie Louis, nie chciałam się zabić. Kiedyś przez przypadek, gdy byłam u Harrego, odkryłam pokój, w którym była klapa prowadząca na dach - Wskazałam ręką na otwór, który znajdował się kilka metrów za nami - I od tego czasu dość często tu przychodzę. Lubię tu być. Patrząc na gwiazdy można spokojnie pomyśleć nad pewnymi rzeczami nie dającymi ci spokoju - Wzdrygnęłam się pod wpływem zimnego wiatru, który przypomniał mi o tym, że mam na sobie tylko bluzkę z krótkim rękawem. Louis, widząc to, ściągnął swoją bluzę, po czym pomógł mi wstać i założył ją na mnie.
- Wracamy do środka. Zaraz się przeziębisz - Nie protestowałam, ponieważ na prawdę było mi zimno. Zeszliśmy z powrotem do domu, po czym, upewniając się, że Harry z chłopakami są jeszcze na dole, zaciągnęłam Tomlinsona do pokoju bruneta. W jego towarzystwie czułam się dobrze, nawet bardzo dobrze, dlatego nie chciałam żeby jeszcze mnie zostawiał. Nie, nie czułam nic do Louis'a, oprócz bezgranicznej przyjaźni i miałam pewność, że on nie czuje nic do mnie. Rozłożyliśmy się na łóżku Styles'a i zaczęliśmy gadać i żartować o wszystkim i o niczym. Po piętnastu minutach czułam się jak naćpana szczęściem, a żarty Louis'a dosłownie doprowadzały mnie do płaczu. W pewnym momencie stanęłam na łóżku i odwróciłam się twarzą do jednej ze ścian, a następnie popatrzyłam wymownie na szatyna.
- No co? - Powiedział lekko zdezorientowany, ale uśmiech cały czas nie schodził z jego twarzy.
- No chodź tu - Ponagliłam go ręką i chłopak po chwili znalazł się przy mnie. Szepnęłam mu do ucha mój pomysł, a Lou roześmiał się, ale pokiwał głową w odpowiedzi.
- Jesteś nienormalna
- Wiem - Uśmiechnęłam się szeroko, po czym zaczęłam wdzielać swój plan w życie, a Louis po chwili dołączył do mnie.
- O tak! Louis, szybciej! - Krzyczałam co chwilę głośniej, naśladując orgazm. Wraz z Lou uderzaliśmy o ścianę oraz skakaliśmy po całym łóżku, przez co materac nieprzyjemnie skrzypiał tak jak przy stosunku. Po chwili usłyszałam jak głosy w salonie ucichły, a zaraz potem głośne kroki po korytarzu, które zbliżały się w naszym kierunku.
- Co do kurwy...- Drzwi otworzyły się, a w progu stanął zszokowany Harry, a zaraz za nim znalazła się reszta chłopców. Nie mogąc już dłużej wytrzymać opadłam z powrotem na łóżko tarzając się ze śmiechu po całej pościeli. Louis  wylądował obok mnie, a jego śmiech był tak głośny, że zdziwiłam się, że sąsiedzi Harrego jeszcze nie przyszli na skargę.
- Co do jasnej cholery się tu dzieje?! - Twarz Styles'a przybrała całkowicie czerwony kolor, natomiast Niall, Zayn i Liam z trudem powstrzymywali się od śmiechu.
- Cześć Haaary! - Przeciągnęłam specjalnie drugą literę jego imienia, po czym znów zaniosłam się śmiechem.
- Stary, my już pójdziemy. Zdzwonimy się jutro. Chodź Louis - Powiedział Liam chichocząc, po czym klepiąc mojego chłopaka w ramię, opuścił pokój znikając z mojego punktu widzenia. To samo zrobiła reszta chłopców, a Niall przed odejściem puścił do mnie oczko, na co odmachałam mu żywiołowo.
- Liam ma rację, na nas czas - Lou wstał, wygładzając swoje ubrania. Wydęłam do przodu wargi robiąc minę zbolałego kotka. Chłopak roześmiał się, po czym podszedł do mnie i cmoknął w czoło.
- Do następnego razu mała - Mrugnął do mnie, po czym wyszedł z pokoju nawet nie zwracając uwagi na Harrego. Wiedziałam, że pomimo moich próśb, żeby nie robił nic Harremu, kiedy opowiedziałam mu wydarzenia z dzisiejszego dnia, on i tak był na niego wściekły. Tego mu już nie zabroniłam. Przyglądałam się jeszcze chwilę miejscu w którym zniknął Louis, po czym przeniosłam wzrok na Styles'a, który westchnął przeciągle po czym skierował się do łazienki i zamknął w niej, ignorując mnie tak samo jak Lou jego. Czując się źle z tego powodu, cała moja radość odeszła w zapomnienie, a ja zgasiłam światło i weszłam pod pościel, zakrywając się nią aż do wysokości oczu. Przez kolejne pięć minut nasłuchiwałam wody lejącej się za ścianą dopóki strumień nie ucichł, a Harry nie wyszedł w samym ręczniku do sypialni. Na sam ten widok poczułam motylki formujące się w dole mojego brzucha. Brunet podszedł do szafy, z której wyciągnął parę bokserek, po czym założył je na siebie i wsunął się pod pościel po drugiej stronie łóżka, kładąc się tyłem do mnie. Odruchowo przysunęłam się bliżej niego i oplotłam go ręką w talli, a kiedy i to nie podziałało podparłam się na ręce i zaczęłam jeździć palcem po nagiej skórze chłopaka.
- Jesteś na mnie zły? - Powiedziałam słodkim głosem, jednak Harry nadal nic nie powiedział.
- Rozumiem. W takim razie dobranoc - Pochyliłam się i cmoknęłam go w policzek, po czym wróciłam na swoją połowę przytulając się bardziej do poduszki. Po chwili materac zaskrzypiał, a ręce Harrego znalazły się na moich biodrach, przysuwając mnie gwałtownie do jego rozgrzanego torsu.
- Jesteś moja - Jego ciepłe wargi składały lekkie pocałunki na mojej szyi, przez co uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jesteś tylko i wyłącznie moja - Obróciłam się w jego stronę zderzając się spojrzeniem z intensywną zielenią jego tęczówek. Kąciki moich ust uniosły się, a Harry nachylił się nade mną i cmoknął mnie delikatnie w nos. Zaśmiałam się i wtuliłam w niego, na co chłopak zamknął mnie w swoich ramionach. Położyłam się na jego klatce piersiowej, a moje palce jeździły po konturach jego tatuaży. W pewnym momencie Harrry westchnął i zatrzymał moje ręce przez co uniosłam na niego swoje zdziwione spojrzenie.
- Meg, na prawdę przepraszam cię za wcześniej. Ja..ja po prostu poczułem się zdradzony, poczułem się jak nic nie warte gówno. Kiedy zobaczyłem cię z tamtym kolesiem byłem tak kurewsko zazdrosny, że nie myślałem nad tym co robię. Na prawdę nie chciałem cię zranić, wiesz o tym - Wpatrywałam się w jego oczy, nie mówiąc do ani słowa. Po chwili nachyliłam się nad nim i złączyłam razem nasze usta, w krótkim, ale namiętnym pocałunku, po czym z powrotem położyłam się na torsie Harrego i mocniej w niego wtuliłam.

- Kocham cię - Szepnęłam, czując jak w końcu ogarnia mnie upragniona senność. Dłoń Harrego przejechała po moich włosach, a następnie poczułam na nich jego miękkie wargi.
- Kocham cię - Ostatnim co usłyszałam była odpowiedź Harrego, zanim zamknęłam powieki i przytulając się do klatki mojego chłopaka, zasnęłam z przyśpieszonym biciem serca, spowodowanym jego odpowiedzią.


Przeczytałeś - skomentuj!
Ponad 20 komentarzy = następny rozdział

Hejo :) Dawno nie było pod rozdziałami żadnych notek, więc teraz muszę nadrobić. Po pierwsze - jakie wrażenia po rozdziale? :D Wiem, że akcja dość marna i wgl (przepraszam!) ale chciałam po prostu napisać cokolwiek żeby aż tak bardzo nie zalegać z dodaniem go : ) Po drugie - Dodałam tt po lewej stronie bloga, na którym możecie wyrazić swoje opinie dotyczące Abducted, podzielić się nimi z przyjaciółmi, zaobserwować oficjalne konto Abct.,a do tego zadawać pytania głównym bohaterom! Byłoby mi naprawdę miło gdybyście napisali coś od serca <3 :) Przypominam również o dodawaniu się do obserwujących (TABELA ZNAJDUJE SIĘ NA SAMYM DOLE BLOGA!)  Nie pamiętam już czy chciałam coś jeszcze, ale jak sobie przypomnę to zaktualizuje notke ( i tak nigdy tego nie robię xd ) Całusy i szczęśliwego Nowego Roku! :* Kocham was <3
Szablon wykonany przez Lady Spark