* Z punktu widzenia Harrego*
Louis pieprzony Tomlinson! Czemu zawsze daje o sobie znać w tych najmniej odpowiednich momentach! No ja pierdzielę! Zostawiłem Meg samą w nadziei, że kiedy wrócę ona dalej tam będzie. Zdziwiło mnie, że tak szybko mi wybaczyła. Zupełnie jak nie moja Meg. Odwróciłem się za siebie świdrując wzrokiem jej postać. Siedziała jak zwykle wyprostowana ze wzrokiem utkwionym gdzieś w tafli wody. Jej blada cera wydawała się wręcz mleczna w świetle księżyca, a dłonie zacisnęły się na wieczorowej sukience. Wyglądała tak cholernie perfekcyjnie, a jej usta...
- Oh Meg, przestań do jasnej cholery przygryzać tak niewinnie wargę! - Skarciłem siebie w myślach, po czym wszedłem do domu naciskając przy tym zieloną słuchawkę.
- Czego?
- No wreszcie! Ile można do cholery czekać?! - Zniecierpliwiony głos Lou rozbrzmiał po drugiej stronie.
- Długo. Co jest? - Przewróciłem oczami chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę. Przez chwilę pomiędzy nami panowała cisza, po czym Louis już poważniejszym tonem zaśmiał się do mojego ucha.
- Przeszkadzam ci w czymś panie Styles?
- Nie wkurwiaj mnie Tomlinson - warknąłem - Czego chcesz? Jeśli chodzi o Niall'a który znów dobrał się do twojej lodówki, to...
- Trzej nasi dostawcy nie żyją - Przerwał mi Louis. Co kurwa?
- Zostali zamordowani. Zayn już sprawdził i to znowu sprawka tego nowego gangu. Harry nie możemy cały czas siedzieć i nic nie robić! Co jest kurwa z tobą nie tak?!
Ja pierdzielę
- Znowu oni? - Trzęsłem się cały ze złości, wręcz czując każde najmniejsze drganie mojego ciała.
- Kurwa mać! - Wrzasnąłem rzucając telefonem o pobliską ścianę. Złapałem się za włosy próbując się opanować. Nie mogłem pokazać się w takim stanie przed Megan! Kurwa! Pieprzony gang! Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, srogo pożałuję. Już ja się tym zajmę. Wyszedłem trzaskając drzwiami tarasowymi. Wciągnąłem głęboko powietrze do ust odliczając w myślach do dziesięciu. Widząc w oddali stolik uśmiechnąłem się najlepiej jak potrafiłem, jednak tak samo szybko jak mój uśmiech się pojawił, tak zniknął, widząc miejsce Meg puste. Co jest?! Rozglądnąłem się dookoła nigdzie nie widząc brunetki. Przecież nie mogła uciec, dopiero co mi wybaczyła! Po drugie nawet nie znała drogi. Podszedłem bliżej przewracając stolik z całą jego zawartością. W tej samej chwili moją uwagę przykuła leżąca na piasku sukienka, którą dziewczyna miała dzisiaj na sobie, Co kurwa? Ruszyłem w stronę plaży nie bardzo będąc pewnym co na niej zastanę. Gdy przeszedłem obok jej bielizny, poczułem jak wolna przestrzeń w moich bokserkach powoli się zapełnia. Tak Styles, stanął ci. Widząc postać Meg stojącą do pasa w wodzie ściągnąłem szybko koszulkę, powtarzając to samo z jeansami, po czym wszedłem do wody czując rosnące podniecenie.
* Z punktu widzenia Meg *
Po kilku minutowym staniu w morzu, pomimo tego, że woda wydawała się być ciepła, zaczęłam odczuwać zimno. Jednak nie mogłam się stąd ruszyć za sprawą ogromnego księżyca oświetlającego przepięknie taflę wody. Od dziecka miałam słabość do gwiazd i nieba. Zaczęło się to w wieku 7 lat, kiedy tata zabierał mnie w nocy na dach, gdzie razem wymyślaliśmy historie związane z kosmosem i jego wymyślonymi mieszkańcami. Ostatni raz kiedy tak długo im się przypatrywałam był dwa lata temu wraz z Avan'em przy boku. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny chlust wody, a po chwili poczułam za sobą czyjąś obecność. Harry bez słowa stanął obok mnie i tak jak ja wcześniej przyglądał się rozgwieżdżonemu niebu. Spuściłam wzrok na jego osobę, podziwiając jego idealną budowę. Rysy jego twarzy były mocno wyostrzone przez światło dawane przez księżyc, tors umięśniony, a widoczne mięśnie ramion napinały się z każdą jedną uderzającą o nie falą.
- Myślałem, że uciekłaś - Powiedział nie patrząc na mnie
- Wiem - Powróciłam wzrokiem na punkt na niebie
- Wielki jest
- Wielki
- Dzięki, że komplementujesz mojego kutasa. Z twoich ust brzmi to lepiej - Przewróciłam oczami na brudne słowa Harrego. Jednak nie dałam rady pozostać na to obojętna i po chwili wybuchnęłam śmiechem.
- Jesteś największym egoistą jakiego znam. No, może oprócz mnie samej - Cały czas chichotałam, a Harry zaraz dołączył do mnie.
- Z tym się akurat zgodzę - Jego dłoń odnalazła pod wodą moją i przyciągnęła mnie do jego umięśnionego torsu. Mój oddech zamarł. Naprawdę nie rozumiałam czemu on tak na mnie działał. Mój wzrok utkwił w zielonych tęczówkach Harrego, w których widoczny był ten przepiękny błysk. Chłopak również przyglądał mi się skanując każdy najmniejszy centymetr mojej twarzy. Zapanowała pomiędzy nami cisza przerywana jedynie przez nasze nierównomierne oddechy. Dłoń bruneta uniosła się zbliżając się powoli do mojej twarzy. Chłopak chwycił pasemko moich włosów, które opadało mi na twarz, po czym założył je za moje ucho. Był to tak czuły, a zarazem delikatny gest, że poczułam mrowienie w miejscu, w którym jego palce przejechały przez przypadek po mojej skroni. Zaskoczona uśmiechnęłam się lekko ściskając mocniej jego drugą dłoń, na co kącki ust bruneta również uniosły się w górę tworząc dwa urocze dołeczki po obu stronach jego policzków. Jak to było możliwe, że jednego dnia był tak tajemniczą osobą, natomiast drugiego wrażliwym, uczuciowym chłopakiem? Był mój. Od czubka głowy aż po same palce u stóp. Dlatego właśnie byłam egoistką. Przywłaszczyłam sobie jednego z greckich bogów i za żadną cenę nie chciałam oddać. Włożyłam palce w zagłębienia w jego policzkach.
- Jesteś piękna - Harry brzmiał na nieobecnego, jakby był gdzieś w innym świecie, jednak cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Poczułam jak moje policzki oblewają rumieńce spowodowane jego słowami, których chyba nie powinnam usłyszeć. Jedna z dłoni Harrego przejechała delikatnie po moim policzku, natomiast druga przeniosła się na moje biodro przez co zostałam jeszcze bardziej przyciągnięta do Styles'a. Nawet teraz, w wodzie czułam jego męskość napierającą na mnie, przez co zrobiło mi się gorąco.
- Taka idealna - Jego twarz zbliżyła się powoli do mojej, a do złączenia naszych ust brakowało zaledwie kilku milimetrów. Mój oddech przyspieszył, jednak oczy pozostawiłam otwarte by cały czas widzieć jego intensywne spojrzenie. Harry chwycił moją twarz obiema rękami, ale zatrzymał się przed nią, jakby szukając w moich oczach zezwolenia. Oczywiście, że tego chciałam! Moje wargi aż drżały od dawnej obecności jego ust, które po chwili lekko, prawie niewyczuwalnie dotknęły moich. Wraz z tą chwilą, milion motyli poderwało się do lotu w moim brzuchu, nie pozwalając mi się skupić na niczym innym niż na mokrych pocałunkach Harrego. Jego usta napierały na moje lekko, prawie nienamacalnie, zupełnie inaczej niż dotychczas. Pozwalały mi na smakowanie każdego milimetra jego malinowych warg, a nasze języki współgrały ze sobą niczym w tańcu. Włożyłam palce we włosy bruneta, w tym samym czasie, w którym zostałam podniesiona do góry. Zaplotłam nogi wokół pasa Harrego. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne, sprawiając nam obojgu masę przyjemności. W tym samym czasie poczułam na sobie chłodny powiew wiatru, od którego zatrzęsłam się, co nie umknęło oczywiście uwadze Harrego.
- Zaraz się zaziębisz - Powiedział zaniepokojony odrywając się od moich ust i złapał mnie mocniej idąc w stronę wyjścia z wody. Pisnęłam, kiedy zimna fala zderzyła się po raz ostatni z moimi plecami.
Gdy znaleźliśmy się w sypialni Harrego, która swoją drogą urządzona była bardzo podobnie do sypialni w jego pierwotnym domu, zostałam postawiona na podłodze i od razu naparłam na Styles'a, przewracając go na łóżko.
- Lubię, kiedy jesteś napalona, ale to ja wolę być na górze, już ci mówiłem - Chciał mnie obrócić, jednak zaparłam się mocno nogami, dzięki czemu nie zmieniłam pozycji.
- Chcę spróbować. Daj mi szansę, tato - Wydęłam wargę, przybierając minę wygłodniałego szczeniaczka, na co Harry wybuchnął szczerym śmiechem, odchylając przy tym głowę do tyłu.
- Wiesz, że nie pieprzyłbym się z córką, prawda? - Wyglądał na naprawdę rozbawionego, a ja zamierzałam go dzisiaj w takim humorze utrzymać.
- Gdybym była nią ja? Wątpię czy byś się powstrzymał - Wzruszyłam obojętnie ramionami, sama powstrzymując chichot. Złożyłam przelotny pocałunek na ustach Harrego, który aż popłakał się ze śmiechu, po czym usiadłam okrakiem na jego udach zjeżdżając pocałunkami wzdłuż jego szczęki. Zatrzymałam się na szyi, ssąc w tym miejscu skórę, na co chłopak jęknął od razu poważniejąc.
Uśmiechnęłam się pod nosem zwycięsko, wyznaczając pocałunkami drogę wzdłuż jego klatki piersiowej, która unosiła się teraz i opadała w bardzo szybkim tempie. Wiodłam palcem po każdym centymetrze jego skóry zjeżdżając nim aż do jego erekcji. Gdy moje usta zbadały już każdy kawałek jego torsu znów nachyliłam się nad Harrym biorąc niespodziewanie do ręki jego penisa i ścisnęłam go lekko, na co Harry jęknął zdziwiony wprost do moich ust. Zaczęłam poruszać ręką w górę i w dół patrząc przez cały czas na bruneta pode mną, który zamknął oczy oddychając ciężko. Byłam zadowolona z siebie, że potrafię sprawić mu aż taką przyjemność, jednak, gdy członek Harrego zaczął wibrować, a chłopak uniósł swoje biodra do góry przestałam poruszać ręką spotykając się z pełnym wyrzutu jękiem Harrego. Uśmiechnęłam się zadziornie ponawiając ruchy, a mój język zaczął zataczać małe kółka wokół jego główki.
- Meg...szybciej... - Wydyszał Harry, na co włożyłam penisa do buzi przyspieszając tempo.
- O kurwa! - Po chwili Harry wygiął się w łuk, a słona ciecz wypełniła moje usta. Oblizałam zalotnie wargi, na których znajdowała się sperma bruneta i w jednej chwili znalazłam się pod nim, piszcząc zaskoczona.
- Byłaś wspaniała, co nie oznacza, że nie wolę jak jesteś na dole - Harry wbił się we mnie bez ostrzeżenia, wywołując u mnie krzyk roznoszący się na cały dom.Odgięłam się do tyłu, czując jak członek Harrego wypełnia mnie całą od środka. Zacisnęłam ręce na poduszce za mną nie mogąc uregulować oddechu. Czułam rosnące podniecenie formujące się u dołu mojego brzucha i wiedziałam, że mało brakowało, bym osiągnęła spełnienie. W tym samym czasie Harry zaprzestał swoich ruchów, jednak cały czas pozostawał we mnie.
- Kurwa - Przeklął łapiąc się za włosy. Uniosłam się na łokciach zaskoczona jego nagłym wybuchem.
- Wszystko okey? - Spytałam zmartwiona. Harry spojrzał na mnie, a po jego twarzy nie mogłam wyczytać niczego. Może zrobiłam coś źle...?
- Nie ubrałem prezerwatywy - Wyglądał na naprawdę tym przejętego przez co wybuchnęłam śmiechem, opadając z powrotem na łóżko. Czułam zdezorientowane spojrzenie Harrego na sobie, dlatego jednym, zwinnym ruchem przyciągnęłam go do siebie składając pocałunek na jego ustach.
- O nie, jeszcze w ciążę zajdę i co wtedy - Nie wiedziałam czemu było to aż takie śmieszne, jednak nie mogłam opanować chichotu. Harry natomiast nie wyglądał na ani trochę rozbawionego, a jego pociemniałe oczy wręcz kazały mi się opanować.
- To nie jest kurwa śmieszne. Żadnych dzieci, nigdy - Warknął niespodziewanie, co lekko wybiło mnie z rytmu i od razu przywróciło do porządku.
- Jezu, nie złość się tak, żartowałam - Powiedziałam dla rozładowania atmosfery. Brunet bez odpowiedzi naparł znów na moje usta, jednak ja cały czas przetwarzałam w głowie jego nagły wybuch. Zabolało. Oczywiście, że nie chciałam mieć teraz dziecka. Byłam za młoda i wcale mi się do tego nie śpieszyło, ale od zawsze marzyłam o własnym synku lub córeczce, którą mogłabym się opiekować, a przede wszystkim zapewniać jej poczucie bezpieczeństwa, miłość, dom, rodzinę i ojca. Wiedziałam, że Harry nie jest łatwym typem człowieka, ale myślałam, że chociaż czasem myślał o tak naturalnej rzeczy jaką jest własna rodzina. Jak widać myliłam się.
- Wszystko w porządku? - Chłopak patrzył na mnie zaniepokojony, a cała wcześniejsza złość zniknęła z jego oczu wypełniając je z powrotem przepiękną zielenią. Nie, nie jest w porządku.
- Po prostu jestem już zmęczona
- Co? Nie, ale...
- Harry, proszę - Wyswobodziłam się spod jego ciała zakrywając się kołdrą, aż po same uszy. Brunet z długim westchnieniem opadł obok mnie, a jego ręka oplotła mnie w pasie po chwili przyciągając do swojego twardego torsu. Harry nie myślał serio o rodzinie, nie myślał serio o dziecku, mógł tak samo nie na serio myśleć również o mnie. Brunet nic takiego nie powiedział, wiedziałam to, jednak poczucie, że równie dobrze tylko ze mną pogrywa nie dawało mi spokoju. Po chwili oddech Harrego uregulował się, a ręka jeszcze mocniej zacisnęła wokół mnie.
- Kocham cię Meg - Powiedział, po czym zasnął. Ohh.
On. Mnie. Kocha.
Właśnie to powiedział.
Przed chwilą.
Jesteś głupia Meg, naprawdę. Jak mogłaś w to w ogóle wątpić!? Z błogim spokojem wypełniającym mnie od środka poczułam jak ogarnia mnie sen. Wsunęłam palce pomiędzy palce Harrego, a na moje usta wpłynął lekki uśmiech.
Ja również cię kocham, Harry.
Zasnęłam.
- Myślałem, że uciekłaś - Powiedział nie patrząc na mnie
- Wiem - Powróciłam wzrokiem na punkt na niebie
- Wielki jest
- Wielki
- Dzięki, że komplementujesz mojego kutasa. Z twoich ust brzmi to lepiej - Przewróciłam oczami na brudne słowa Harrego. Jednak nie dałam rady pozostać na to obojętna i po chwili wybuchnęłam śmiechem.
- Jesteś największym egoistą jakiego znam. No, może oprócz mnie samej - Cały czas chichotałam, a Harry zaraz dołączył do mnie.
- Z tym się akurat zgodzę - Jego dłoń odnalazła pod wodą moją i przyciągnęła mnie do jego umięśnionego torsu. Mój oddech zamarł. Naprawdę nie rozumiałam czemu on tak na mnie działał. Mój wzrok utkwił w zielonych tęczówkach Harrego, w których widoczny był ten przepiękny błysk. Chłopak również przyglądał mi się skanując każdy najmniejszy centymetr mojej twarzy. Zapanowała pomiędzy nami cisza przerywana jedynie przez nasze nierównomierne oddechy. Dłoń bruneta uniosła się zbliżając się powoli do mojej twarzy. Chłopak chwycił pasemko moich włosów, które opadało mi na twarz, po czym założył je za moje ucho. Był to tak czuły, a zarazem delikatny gest, że poczułam mrowienie w miejscu, w którym jego palce przejechały przez przypadek po mojej skroni. Zaskoczona uśmiechnęłam się lekko ściskając mocniej jego drugą dłoń, na co kącki ust bruneta również uniosły się w górę tworząc dwa urocze dołeczki po obu stronach jego policzków. Jak to było możliwe, że jednego dnia był tak tajemniczą osobą, natomiast drugiego wrażliwym, uczuciowym chłopakiem? Był mój. Od czubka głowy aż po same palce u stóp. Dlatego właśnie byłam egoistką. Przywłaszczyłam sobie jednego z greckich bogów i za żadną cenę nie chciałam oddać. Włożyłam palce w zagłębienia w jego policzkach.
- Jesteś piękna - Harry brzmiał na nieobecnego, jakby był gdzieś w innym świecie, jednak cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Poczułam jak moje policzki oblewają rumieńce spowodowane jego słowami, których chyba nie powinnam usłyszeć. Jedna z dłoni Harrego przejechała delikatnie po moim policzku, natomiast druga przeniosła się na moje biodro przez co zostałam jeszcze bardziej przyciągnięta do Styles'a. Nawet teraz, w wodzie czułam jego męskość napierającą na mnie, przez co zrobiło mi się gorąco.
- Taka idealna - Jego twarz zbliżyła się powoli do mojej, a do złączenia naszych ust brakowało zaledwie kilku milimetrów. Mój oddech przyspieszył, jednak oczy pozostawiłam otwarte by cały czas widzieć jego intensywne spojrzenie. Harry chwycił moją twarz obiema rękami, ale zatrzymał się przed nią, jakby szukając w moich oczach zezwolenia. Oczywiście, że tego chciałam! Moje wargi aż drżały od dawnej obecności jego ust, które po chwili lekko, prawie niewyczuwalnie dotknęły moich. Wraz z tą chwilą, milion motyli poderwało się do lotu w moim brzuchu, nie pozwalając mi się skupić na niczym innym niż na mokrych pocałunkach Harrego. Jego usta napierały na moje lekko, prawie nienamacalnie, zupełnie inaczej niż dotychczas. Pozwalały mi na smakowanie każdego milimetra jego malinowych warg, a nasze języki współgrały ze sobą niczym w tańcu. Włożyłam palce we włosy bruneta, w tym samym czasie, w którym zostałam podniesiona do góry. Zaplotłam nogi wokół pasa Harrego. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne, sprawiając nam obojgu masę przyjemności. W tym samym czasie poczułam na sobie chłodny powiew wiatru, od którego zatrzęsłam się, co nie umknęło oczywiście uwadze Harrego.
- Zaraz się zaziębisz - Powiedział zaniepokojony odrywając się od moich ust i złapał mnie mocniej idąc w stronę wyjścia z wody. Pisnęłam, kiedy zimna fala zderzyła się po raz ostatni z moimi plecami.
Gdy znaleźliśmy się w sypialni Harrego, która swoją drogą urządzona była bardzo podobnie do sypialni w jego pierwotnym domu, zostałam postawiona na podłodze i od razu naparłam na Styles'a, przewracając go na łóżko.
- Lubię, kiedy jesteś napalona, ale to ja wolę być na górze, już ci mówiłem - Chciał mnie obrócić, jednak zaparłam się mocno nogami, dzięki czemu nie zmieniłam pozycji.
- Chcę spróbować. Daj mi szansę, tato - Wydęłam wargę, przybierając minę wygłodniałego szczeniaczka, na co Harry wybuchnął szczerym śmiechem, odchylając przy tym głowę do tyłu.
- Wiesz, że nie pieprzyłbym się z córką, prawda? - Wyglądał na naprawdę rozbawionego, a ja zamierzałam go dzisiaj w takim humorze utrzymać.
- Gdybym była nią ja? Wątpię czy byś się powstrzymał - Wzruszyłam obojętnie ramionami, sama powstrzymując chichot. Złożyłam przelotny pocałunek na ustach Harrego, który aż popłakał się ze śmiechu, po czym usiadłam okrakiem na jego udach zjeżdżając pocałunkami wzdłuż jego szczęki. Zatrzymałam się na szyi, ssąc w tym miejscu skórę, na co chłopak jęknął od razu poważniejąc.
Uśmiechnęłam się pod nosem zwycięsko, wyznaczając pocałunkami drogę wzdłuż jego klatki piersiowej, która unosiła się teraz i opadała w bardzo szybkim tempie. Wiodłam palcem po każdym centymetrze jego skóry zjeżdżając nim aż do jego erekcji. Gdy moje usta zbadały już każdy kawałek jego torsu znów nachyliłam się nad Harrym biorąc niespodziewanie do ręki jego penisa i ścisnęłam go lekko, na co Harry jęknął zdziwiony wprost do moich ust. Zaczęłam poruszać ręką w górę i w dół patrząc przez cały czas na bruneta pode mną, który zamknął oczy oddychając ciężko. Byłam zadowolona z siebie, że potrafię sprawić mu aż taką przyjemność, jednak, gdy członek Harrego zaczął wibrować, a chłopak uniósł swoje biodra do góry przestałam poruszać ręką spotykając się z pełnym wyrzutu jękiem Harrego. Uśmiechnęłam się zadziornie ponawiając ruchy, a mój język zaczął zataczać małe kółka wokół jego główki.
- Meg...szybciej... - Wydyszał Harry, na co włożyłam penisa do buzi przyspieszając tempo.
- O kurwa! - Po chwili Harry wygiął się w łuk, a słona ciecz wypełniła moje usta. Oblizałam zalotnie wargi, na których znajdowała się sperma bruneta i w jednej chwili znalazłam się pod nim, piszcząc zaskoczona.
- Byłaś wspaniała, co nie oznacza, że nie wolę jak jesteś na dole - Harry wbił się we mnie bez ostrzeżenia, wywołując u mnie krzyk roznoszący się na cały dom.Odgięłam się do tyłu, czując jak członek Harrego wypełnia mnie całą od środka. Zacisnęłam ręce na poduszce za mną nie mogąc uregulować oddechu. Czułam rosnące podniecenie formujące się u dołu mojego brzucha i wiedziałam, że mało brakowało, bym osiągnęła spełnienie. W tym samym czasie Harry zaprzestał swoich ruchów, jednak cały czas pozostawał we mnie.
- Kurwa - Przeklął łapiąc się za włosy. Uniosłam się na łokciach zaskoczona jego nagłym wybuchem.
- Wszystko okey? - Spytałam zmartwiona. Harry spojrzał na mnie, a po jego twarzy nie mogłam wyczytać niczego. Może zrobiłam coś źle...?
- Nie ubrałem prezerwatywy - Wyglądał na naprawdę tym przejętego przez co wybuchnęłam śmiechem, opadając z powrotem na łóżko. Czułam zdezorientowane spojrzenie Harrego na sobie, dlatego jednym, zwinnym ruchem przyciągnęłam go do siebie składając pocałunek na jego ustach.
- O nie, jeszcze w ciążę zajdę i co wtedy - Nie wiedziałam czemu było to aż takie śmieszne, jednak nie mogłam opanować chichotu. Harry natomiast nie wyglądał na ani trochę rozbawionego, a jego pociemniałe oczy wręcz kazały mi się opanować.
- To nie jest kurwa śmieszne. Żadnych dzieci, nigdy - Warknął niespodziewanie, co lekko wybiło mnie z rytmu i od razu przywróciło do porządku.
- Jezu, nie złość się tak, żartowałam - Powiedziałam dla rozładowania atmosfery. Brunet bez odpowiedzi naparł znów na moje usta, jednak ja cały czas przetwarzałam w głowie jego nagły wybuch. Zabolało. Oczywiście, że nie chciałam mieć teraz dziecka. Byłam za młoda i wcale mi się do tego nie śpieszyło, ale od zawsze marzyłam o własnym synku lub córeczce, którą mogłabym się opiekować, a przede wszystkim zapewniać jej poczucie bezpieczeństwa, miłość, dom, rodzinę i ojca. Wiedziałam, że Harry nie jest łatwym typem człowieka, ale myślałam, że chociaż czasem myślał o tak naturalnej rzeczy jaką jest własna rodzina. Jak widać myliłam się.
- Wszystko w porządku? - Chłopak patrzył na mnie zaniepokojony, a cała wcześniejsza złość zniknęła z jego oczu wypełniając je z powrotem przepiękną zielenią. Nie, nie jest w porządku.
- Po prostu jestem już zmęczona
- Co? Nie, ale...
- Harry, proszę - Wyswobodziłam się spod jego ciała zakrywając się kołdrą, aż po same uszy. Brunet z długim westchnieniem opadł obok mnie, a jego ręka oplotła mnie w pasie po chwili przyciągając do swojego twardego torsu. Harry nie myślał serio o rodzinie, nie myślał serio o dziecku, mógł tak samo nie na serio myśleć również o mnie. Brunet nic takiego nie powiedział, wiedziałam to, jednak poczucie, że równie dobrze tylko ze mną pogrywa nie dawało mi spokoju. Po chwili oddech Harrego uregulował się, a ręka jeszcze mocniej zacisnęła wokół mnie.
- Kocham cię Meg - Powiedział, po czym zasnął. Ohh.
On. Mnie. Kocha.
Właśnie to powiedział.
Przed chwilą.
Jesteś głupia Meg, naprawdę. Jak mogłaś w to w ogóle wątpić!? Z błogim spokojem wypełniającym mnie od środka poczułam jak ogarnia mnie sen. Wsunęłam palce pomiędzy palce Harrego, a na moje usta wpłynął lekki uśmiech.
Ja również cię kocham, Harry.
Zasnęłam.
***
Kiedy rano otworzyłam oczy, Harrego nie było już przy mnie, a na zegarku widniała godzina 11:30. Wow trochę pospałam. Wstałam, przeciągając się i skierowałam się do ładnie urządzonej łazienki sąsiadującej z sypialnią. Weszłam pod prysznic odkręcając wodę, która spłynęła wzdłuż mojego ciała dając mi poczucie ukojenia. Tego mi było trzeba. Po umyciu oraz wysuszeniu włosów upięłam je w wysoki kucyk, a oczy ozdobiłam jedynie cienkimi kreskami. Wróciłam do pokoju w samym ręczniku, zastanawiając się gdzie może znajdować się moja sukienka. W tej samej chwili moją uwagę przykuł czarny t-shirt należący do Harrego oraz dresowe spodnie poskładane w kupkę na pościeli.
Ubrałam się szybko w przygotowane rzeczy, po czym założyłam na nogę usztywniacz, który stał oparty o szafę. Zapewne Harry przyniósł go rano z plaży. Gdy wyszłam z pokoju moje spojrzenie skierowało się na karteczkę leżącą na komodzie. Podeszłam do niej i odczytałam charakterystyczne pismo należące do Harrego.
" Wracam za niedługo. Mam nadzieję, że znalazłaś ubranie, chociaż dla mnie równie dobrze mogłabyś być bez niego - H xx"
Parsknęłam pod nosem odczytując wiadomość, po czym zeszłam powoli na dół w celu odnalezienia kuchni. Kiedy zeszłam po domu rozległ się brzdęk wywróconych naczyń, na co moje ciało całe się spięło.
- Harry? - Spytałam, jednak nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Przestraszona ruszyłam w kierunku hałasu szukając po drodze czegoś ciężkiego czym w razie potrzeby zdołałabym się obronić. Mój wzrok padł na lampkę, która po chwili już spoczywała w mojej ręce. Gdy dotarłam do wejścia do pomieszczenia, którego szukałam przeszłam pewnie przez próg, jednak wnętrze okazało się być puste. Co jest?
- O święty Boże! - Usłyszałam za plecami, na co odwróciłam się gwałtownie, a lampa prawie nie zderzyła się z podłogą.
- Panienko Meg! Czemu panienka mnie tak straszy? - Niska, brązowowłosa kobieta oddychała ciężko, a jej dłonie spoczywały w okolicach serca. Miała krępą budowę ciała, a na spódnicy powiewał jej mały, kwiecisty fartuszek. Pani Nelson.
- Bardzo panią przepraszam! Myślałam, że to jakiś złodziej czy coś takiego. Harry nie uprzedził mnie wczoraj o pani wizycie - Powiedziałam odstawiając lampkę na stół i pomogłam kobiecie usiąść na krześle.
- Napije się pani wody?
- Dziękuję kochanie, nie trzeba. Zrobiłam panience śniadanie - Kobieta wskazała na talerz przepełniony kanapkami, jajecznicą oraz stojący obok niego kubek z parującą kawą. Pycha.
- Dziękuję bardzo. Proszę mówić do mnie Meg, dobrze? Nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie tak oficjalnie - Uśmiechnęłam się przyjaźnie zasiadając na swoim miejscu i zajęłam się konsumowaniem pierwszej z kanapek.
- W takim razie ty mów do mnie Matyldo, okey? - Kobieta powtórzyła mój gest, na co zadowolona kiwnęłam głową.
- Idę zająć się tarasem. Harry trochę tam nabałaganił - Uśmiechnęłam się na wspomnienie o naszej wczorajszej nocy.
- Smacznego Meg - Dodała po czym opuściła kuchnię pozostawiając mnie samą. Pani Nelson...Matylda wydawała się być naprawdę przemiłą kobietą. Po zjedzonym posiłku i wynegocjowaniu z gospodynią, że pomimo złamanej nogi jestem w stanie umyć po sobie naczynia niezbyt wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Harry nie zostawił mi informacji, o której dokładnie wróci, a ja nie miałam zamiaru przeszkadzać mu w tym co robił. Dlatego leżałam bezczynnie na kanapie wpatrując się w wyświetlacz komórki. Pani Nelson co chwilę kręciła się obok mnie zmiatając kurze, czy myjąc okna w salonie.
- Widzę, że naprawdę ci się nudzi Meg - Kobieta uśmiechnęła się do mnie zastanawiając się nad czymś przez chwilę.
- Hmm...może chciałabyś upiec ze mną ciasto? Np. Dla Harrego. Wiem, że dość marny pomysł, ale...
- Z wielką chęcią - Przerwałam jej wstając i po chwili obie znajdowałyśmy się już w kuchni przygotowując ciasto na tartę z malinami. Kiedy wyjęłam gotowe dzieło z piekarnika, zegar wskazywał godzinę 16:00, a Harrego nadal nie było. Godzinę temu próbowałam się do niego dodzwonić, jednak jego komórka była wyłączona. Trochę się martwiłam, jednak zapewnienia Matyldy o tym, że z Harrym na pewno jest wszystko w porządku utrzymywały mnie w przekonaniu, że naprawdę tak było. Wraz z wybiciem godziny 18:00 i zjedzeniem ostatniego okruszka tarty znów chwyciłam za telefon wybierając numer Styles'a.
- Proszę Harry odbierz, proszę Harry odbierz...
- Tu Harry Styles. Aktualnie nie jestem w stanie odebrać telefonu. Zadzwoń później lub...- Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę.
- I co? - Usłyszałam za sobą głos pani Nelson.
- Nadal nie odbiera - Powiedziałam markotniejąc. Po godzinie 19:00 z mojego telefonu rozległa się piosenka Beatlesów co oznaczało przychodzące połączenie. Rzuciłam się do telefonu prawie nie zabijając się na drzwiach przede mną, których dziwnym cudem nie zauważyłam. Z walącym sercem spojrzałam na ekran, jednak moja ekscytacja zmalała widząc zdjęcie mamy na wyświetlaczu. Kurde. Podczas rozmowy rodzicielka powiedziała mi, że się o mnie martwiła, gdyż od początku dnia nie dawałam znaku życia i, że dobrze by było gdybym wróciła już do domu. Oczywiście przeprosiłam i zapewniłam, że za niedługo wrócę, tylko pytanie najważniejsze było kuźwa takie: jak!? Nie mogłam poprosić ani mamy, ani Ashley, ani kogokolwiek innego by po mnie przyjechał, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam gdzie się znajduję. Pani Nelson miała swój własny samochód, wiedziałam o tym, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej wykorzystywać. I tak dzisiaj wystarczająco mi pomogła. Nagle do głowy wpadł mi pomysł, który chyba mógłby wypalić. Hazy! Zapewne znała drogę do tego domu! Wybrałam szybko numer dziewczyny, która odebrała po kilku sygnałach, dlatego gdy po dwudziestu minutach zajechała pod podjazd swoim białym audi, pożegnałam się z panią Nelson i w przelocie wzięłam swoje rzeczy by spakować je potem do samochodu Hazel.
- Dziękuję Hazy. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - Przytuliłam dziewczynę, która odprowadziła mnie pod same drzwi.
- Oj nie ma za co. Wiesz, że zawsze służę pomocą. Tak się cieszę, że już lepiej się czujesz. A o Harrego się nie martw. Na pewno nic mu nie jest, po prostu jest zajęty. Do zobaczenia Meg - Brunetka przytuliła mnie po czym cmokając mój policzek odjechała w czasie w którym weszłam do domu.
- Wróciłam mamuś! - Krzyknęłam, by rodzicielka mogła mnie usłyszeć.
- To dobrze! Jesteś głodna? - Usłyszałam z góry.
- Nie, nie bardzo - Odpowiedziałam ściągając obuwie oraz bluzę, którą pożyczyłam od Harrego. Gdy postawiłam pierwszy krok na schodach rozległo się pukanie do drzwi. Będąc święcie przekonana, że to Hazel się po coś wróciła, otworzyłam drzwi nie patrząc kto to za nimi stoi. Od razu gdy to zrobiłam poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a ja zostaję uniesiona do góry.
- O jacie! Meg! Ale ty urosłaś! Tęskniłem! - Usłyszałam nad sobą męski głos, a zaraz potem zostałam obrócona wokół własnej osi. Poznawałam ten głos, poznawałam zapach, poznawałam dotyk, jednak nie należał on do Harrego. A jak nie do niego, to do kogo?
Czytasz = komentujesz :) Bardzo was proszę, to dla mnie ogromna motywacja :*
20 koment. = następny rozdział
Przepraszam... :c Wiem, że mnie znienawidziliście, nie winię was za to :c w końcu dwa tygodnie minęły, a ja dopiero teraz dodaje rozdział :c ehh. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) W ramach rekompensaty macie ciut dłuższy rozdział od poprzednich :) I jak wrażenia? Co myślicie o nagłym wybuchu Harrego i o jego pierwszym wypowiedzianym na głos ' kocham cię Meg'? A może zaciekawił was początek czyli rozmowa Hazzy z Lou? Piszcie śmiało w komentarzach swoje propozycje na kolejne rozdziały i wrażenia po 20, a ja z chęcią wybiorę najlepsze pomysły jako fabułę następnej notki ;) :* A, no i postaram się by rozdział 21 trafił do was troszkę wcześniej :c <3 Mam kilka ogłoszeń parafialnych :D Po pierwsze - dziękuję za przekroczenie 10.000 wyświetleń! Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! :* <3 Jesteście kochani! <3 Jednak rzeczą która mnie naprawdę bardzo martwi jest stanowcze obniżenie statystyk, które nie przekraczają 80 wyświetleń Abducted na dzień :c Wcześniej było dużo lepiej, ale mam nadzieję, że to tylko takie chwilowe podłamanie <3 :* ;) Co do drugiej smutnej sprawy to... pod 19 znalazło się tylko 7 komentarzy :c to bardzo przykre wiedząc, że rozdział wcześniej miałam ich aż 21 :'c to naprawdę dla mnie ważne kochani, zrozumcie :c Dlatego postanowiłam, że rozdział 21 zostanie opublikowany gdy pod postem 20 znajdzie się ponad 20 komentarzy! Od was zależy kiedy go dostaniecie, a ostrzegam, że na razie mam wenę, która w każdej chwili może mnie opuścić :c :*
Dobra, koniec straszenia xd Kocham was i miłego tygodnia życzę wszystkim! <3 :*
Ps: *Notka może zostać zaktualizowana, kiedy przypomnę sobie o innych, ważnych do napisania sprawach :)*
Ubrałam się szybko w przygotowane rzeczy, po czym założyłam na nogę usztywniacz, który stał oparty o szafę. Zapewne Harry przyniósł go rano z plaży. Gdy wyszłam z pokoju moje spojrzenie skierowało się na karteczkę leżącą na komodzie. Podeszłam do niej i odczytałam charakterystyczne pismo należące do Harrego.
" Wracam za niedługo. Mam nadzieję, że znalazłaś ubranie, chociaż dla mnie równie dobrze mogłabyś być bez niego - H xx"
Parsknęłam pod nosem odczytując wiadomość, po czym zeszłam powoli na dół w celu odnalezienia kuchni. Kiedy zeszłam po domu rozległ się brzdęk wywróconych naczyń, na co moje ciało całe się spięło.
- Harry? - Spytałam, jednak nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Przestraszona ruszyłam w kierunku hałasu szukając po drodze czegoś ciężkiego czym w razie potrzeby zdołałabym się obronić. Mój wzrok padł na lampkę, która po chwili już spoczywała w mojej ręce. Gdy dotarłam do wejścia do pomieszczenia, którego szukałam przeszłam pewnie przez próg, jednak wnętrze okazało się być puste. Co jest?
- O święty Boże! - Usłyszałam za plecami, na co odwróciłam się gwałtownie, a lampa prawie nie zderzyła się z podłogą.
- Panienko Meg! Czemu panienka mnie tak straszy? - Niska, brązowowłosa kobieta oddychała ciężko, a jej dłonie spoczywały w okolicach serca. Miała krępą budowę ciała, a na spódnicy powiewał jej mały, kwiecisty fartuszek. Pani Nelson.
- Bardzo panią przepraszam! Myślałam, że to jakiś złodziej czy coś takiego. Harry nie uprzedził mnie wczoraj o pani wizycie - Powiedziałam odstawiając lampkę na stół i pomogłam kobiecie usiąść na krześle.
- Napije się pani wody?
- Dziękuję kochanie, nie trzeba. Zrobiłam panience śniadanie - Kobieta wskazała na talerz przepełniony kanapkami, jajecznicą oraz stojący obok niego kubek z parującą kawą. Pycha.
- Dziękuję bardzo. Proszę mówić do mnie Meg, dobrze? Nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie tak oficjalnie - Uśmiechnęłam się przyjaźnie zasiadając na swoim miejscu i zajęłam się konsumowaniem pierwszej z kanapek.
- W takim razie ty mów do mnie Matyldo, okey? - Kobieta powtórzyła mój gest, na co zadowolona kiwnęłam głową.
- Idę zająć się tarasem. Harry trochę tam nabałaganił - Uśmiechnęłam się na wspomnienie o naszej wczorajszej nocy.
- Smacznego Meg - Dodała po czym opuściła kuchnię pozostawiając mnie samą. Pani Nelson...Matylda wydawała się być naprawdę przemiłą kobietą. Po zjedzonym posiłku i wynegocjowaniu z gospodynią, że pomimo złamanej nogi jestem w stanie umyć po sobie naczynia niezbyt wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Harry nie zostawił mi informacji, o której dokładnie wróci, a ja nie miałam zamiaru przeszkadzać mu w tym co robił. Dlatego leżałam bezczynnie na kanapie wpatrując się w wyświetlacz komórki. Pani Nelson co chwilę kręciła się obok mnie zmiatając kurze, czy myjąc okna w salonie.
- Widzę, że naprawdę ci się nudzi Meg - Kobieta uśmiechnęła się do mnie zastanawiając się nad czymś przez chwilę.
- Hmm...może chciałabyś upiec ze mną ciasto? Np. Dla Harrego. Wiem, że dość marny pomysł, ale...
- Z wielką chęcią - Przerwałam jej wstając i po chwili obie znajdowałyśmy się już w kuchni przygotowując ciasto na tartę z malinami. Kiedy wyjęłam gotowe dzieło z piekarnika, zegar wskazywał godzinę 16:00, a Harrego nadal nie było. Godzinę temu próbowałam się do niego dodzwonić, jednak jego komórka była wyłączona. Trochę się martwiłam, jednak zapewnienia Matyldy o tym, że z Harrym na pewno jest wszystko w porządku utrzymywały mnie w przekonaniu, że naprawdę tak było. Wraz z wybiciem godziny 18:00 i zjedzeniem ostatniego okruszka tarty znów chwyciłam za telefon wybierając numer Styles'a.
- Proszę Harry odbierz, proszę Harry odbierz...
- Tu Harry Styles. Aktualnie nie jestem w stanie odebrać telefonu. Zadzwoń później lub...- Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę.
- I co? - Usłyszałam za sobą głos pani Nelson.
- Nadal nie odbiera - Powiedziałam markotniejąc. Po godzinie 19:00 z mojego telefonu rozległa się piosenka Beatlesów co oznaczało przychodzące połączenie. Rzuciłam się do telefonu prawie nie zabijając się na drzwiach przede mną, których dziwnym cudem nie zauważyłam. Z walącym sercem spojrzałam na ekran, jednak moja ekscytacja zmalała widząc zdjęcie mamy na wyświetlaczu. Kurde. Podczas rozmowy rodzicielka powiedziała mi, że się o mnie martwiła, gdyż od początku dnia nie dawałam znaku życia i, że dobrze by było gdybym wróciła już do domu. Oczywiście przeprosiłam i zapewniłam, że za niedługo wrócę, tylko pytanie najważniejsze było kuźwa takie: jak!? Nie mogłam poprosić ani mamy, ani Ashley, ani kogokolwiek innego by po mnie przyjechał, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam gdzie się znajduję. Pani Nelson miała swój własny samochód, wiedziałam o tym, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej wykorzystywać. I tak dzisiaj wystarczająco mi pomogła. Nagle do głowy wpadł mi pomysł, który chyba mógłby wypalić. Hazy! Zapewne znała drogę do tego domu! Wybrałam szybko numer dziewczyny, która odebrała po kilku sygnałach, dlatego gdy po dwudziestu minutach zajechała pod podjazd swoim białym audi, pożegnałam się z panią Nelson i w przelocie wzięłam swoje rzeczy by spakować je potem do samochodu Hazel.
- Dziękuję Hazy. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - Przytuliłam dziewczynę, która odprowadziła mnie pod same drzwi.
- Oj nie ma za co. Wiesz, że zawsze służę pomocą. Tak się cieszę, że już lepiej się czujesz. A o Harrego się nie martw. Na pewno nic mu nie jest, po prostu jest zajęty. Do zobaczenia Meg - Brunetka przytuliła mnie po czym cmokając mój policzek odjechała w czasie w którym weszłam do domu.
- Wróciłam mamuś! - Krzyknęłam, by rodzicielka mogła mnie usłyszeć.
- To dobrze! Jesteś głodna? - Usłyszałam z góry.
- Nie, nie bardzo - Odpowiedziałam ściągając obuwie oraz bluzę, którą pożyczyłam od Harrego. Gdy postawiłam pierwszy krok na schodach rozległo się pukanie do drzwi. Będąc święcie przekonana, że to Hazel się po coś wróciła, otworzyłam drzwi nie patrząc kto to za nimi stoi. Od razu gdy to zrobiłam poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a ja zostaję uniesiona do góry.
- O jacie! Meg! Ale ty urosłaś! Tęskniłem! - Usłyszałam nad sobą męski głos, a zaraz potem zostałam obrócona wokół własnej osi. Poznawałam ten głos, poznawałam zapach, poznawałam dotyk, jednak nie należał on do Harrego. A jak nie do niego, to do kogo?
Czytasz = komentujesz :) Bardzo was proszę, to dla mnie ogromna motywacja :*
20 koment. = następny rozdział
Przepraszam... :c Wiem, że mnie znienawidziliście, nie winię was za to :c w końcu dwa tygodnie minęły, a ja dopiero teraz dodaje rozdział :c ehh. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) W ramach rekompensaty macie ciut dłuższy rozdział od poprzednich :) I jak wrażenia? Co myślicie o nagłym wybuchu Harrego i o jego pierwszym wypowiedzianym na głos ' kocham cię Meg'? A może zaciekawił was początek czyli rozmowa Hazzy z Lou? Piszcie śmiało w komentarzach swoje propozycje na kolejne rozdziały i wrażenia po 20, a ja z chęcią wybiorę najlepsze pomysły jako fabułę następnej notki ;) :* A, no i postaram się by rozdział 21 trafił do was troszkę wcześniej :c <3 Mam kilka ogłoszeń parafialnych :D Po pierwsze - dziękuję za przekroczenie 10.000 wyświetleń! Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! :* <3 Jesteście kochani! <3 Jednak rzeczą która mnie naprawdę bardzo martwi jest stanowcze obniżenie statystyk, które nie przekraczają 80 wyświetleń Abducted na dzień :c Wcześniej było dużo lepiej, ale mam nadzieję, że to tylko takie chwilowe podłamanie <3 :* ;) Co do drugiej smutnej sprawy to... pod 19 znalazło się tylko 7 komentarzy :c to bardzo przykre wiedząc, że rozdział wcześniej miałam ich aż 21 :'c to naprawdę dla mnie ważne kochani, zrozumcie :c Dlatego postanowiłam, że rozdział 21 zostanie opublikowany gdy pod postem 20 znajdzie się ponad 20 komentarzy! Od was zależy kiedy go dostaniecie, a ostrzegam, że na razie mam wenę, która w każdej chwili może mnie opuścić :c :*
Dobra, koniec straszenia xd Kocham was i miłego tygodnia życzę wszystkim! <3 :*
Ps: *Notka może zostać zaktualizowana, kiedy przypomnę sobie o innych, ważnych do napisania sprawach :)*
Świetny rozdział!!!!! Czekam na nexta Dominika :*
OdpowiedzUsuńO matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć poprostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńWspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D
OdpowiedzUsuńO J A P I E R D O L E ! !
OdpowiedzUsuńTego to się w ogóle nie spodziewałam...
Ten rozdział podobał mi się STRASZNIE !!
Troszkę krótki, ale zajebisty :D
O KUWA MAĆ CO ZA EMOCJE!!!!!!!!!! JA CHCEEE JUŻ NEET KOMENTOWAĆ!!!!!! :D
OdpowiedzUsuńŚwietne, to jest świetne, nie, to ty jesteś świetna! Wszystko jest świetne. Oby tak dalej! ;*
OdpowiedzUsuń/ Pauls ♡
o boże co tu się dzieje????????!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJezus skąd tu bierzesz te wszystkie pomysły?!
Boze super, po prostu brak slow, nie wiem co mam napisac , to jest extra , zycze weny i do nastepnego :*
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńgenialny! <3
OdpowiedzUsuńO boże co się teraz dzieje Chcę dalej jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńNEEEEXXTTT <3333333333
OdpowiedzUsuńMmm...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :* Taki mmm... (znacząco poruszam brwią XD).
Mam nadzieję, że Harremu nic poważnego się nie stało.
~J.
Idealny <33 ~ Tosia
OdpowiedzUsuńSiema SIEMA S I E M A !!!!!! :D
OdpowiedzUsuńOd wczoraj czytam Twojego bloga i normalnie go kocham! <3 <3 <3
W ogóle to jaram się pomysłami o ganach ^^ Kochanie, nie zwracaj uwagi na komentarze <3 Jeśli kochasz pisać i sprawia Ci to przyjemność, to nie przestawaj <3 Możesz wiedzieć, że na 100% będę następne komentować <33 Jak czytałam ten rozdział to ten uśmieszek nie schodził w ogóle z twarzy XD Hahaha
W każdym razie mam nadzieję, że Hazziowi się nic nie stało O_O
Powiem Ci że zajebiście piszesz i nie przestawaj bo to będzie grzech!!!!
Kocham, całuję, tulę i co byś tam jeszcze chciała <3 XD
P.S.: Nie zwracaj uwagi na komy :D (Wiem, że motywujące są, ale nie każdy ma czas by skomentować. Ciesz się tymi co są) <3
Pozdrawiam <333 :* :* :*
Jakby coś to łapaj mój tt kochana >>>>> @DanioloveXD
Usuń