piątek, 17 października 2014

Rozdział 21

Gdy postawiłam pierwszy krok na schodach rozległo się pukanie do drzwi. Będąc święcie przekonana, że to Hazel się po coś wróciła, otworzyłam drzwi nie patrząc kto to za nimi stoi. Od razu gdy to zrobiłam poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a ja zostaję uniesiona do góry.
- O jacie! Meg! Ale ty urosłaś! Tęskniłem! - Usłyszałam nad sobą męski głos, a zaraz potem zostałam obrócona wokół własnej osi. Poznawałam ten głos, poznawałam zapach, poznawałam dotyk, jednak nie należał on do Harrego. A jak nie do niego, to do kogo? Po chwili z powrotem zostałam postawiona na ziemi, a to co ujrzałam dosłownie zaparło mi dech w piersiach.
- Alec? - Na moją twarz tak samo jak na twarz chłopaka wpłynął ogromny uśmiech.
- No a kto inny, księżniczko? - Wraz z jego słowami znów rzuciłam się na jego szyję.
- O Boże! To naprawdę ty! - Brunet podniósł mnie do góry i okręcił wokół własnej osi.
- Nie mów, że mnie nie poznałaś - Uśmiechnął się uroczo ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- No wiesz...zmieniłeś się - Przyznałam szczerze lekko się rumieniąc. Stał przede mną wysoki brunet z full capem na głowie w luźnej czarnej bluzie, czarnych rurkach i vansach. Dzięki podwiniętym rękawom dostrzegłam jego dawne tatuaże, do których dołączyły nowe. Jednak po dawnym Alec'u z masą kolczyków na twarzy, chodzącym prawie w samych skórzanych rzeczach i przeszywającym spojrzeniem każdą jedną osobę, która odważyła się minąć go na ulicy, nie pozostało śladu. 
- I kto to mówi? Gdzie się podziały twoje niebieskie włosy? - Chwycił za moje brązowe loki, na co się zaśmiałam.
- Masz rację. Każdy się zmienił. Ale co ty tu w ogóle robisz? Dlaczego nie jesteś w Brisbane? - Alec półtorej roku temu przeprowadził się wraz z matką i jej chłopakiem do Austarlii, ale na szczęście nasz kontakt nie urwał się całkowicie. Zanim poznałam Ash, Luke'a i Lily to właśnie Alec był moim najlepszym przyjacielem. 
- Przyjechałem do ojca na wakacje. Mama z Bobem wyjechali na Teneryfę - I wszystko stało się jasne. Ojciec Alec'a mieszkał kilka przecznic ode mnie w dużym, bogatym domu. Nie lubiłam faceta, jednak ze względu na chłopaka darzyłam go szacunkiem, Po rozstaniu jego rodziców Alec zamieszkał z mamą, jednak utrzymywał kontakt z ojcem i jak się okazało najbliższe dwa miesiące miał spędzić u niego. 
- Jak twoja mama? Wszystko z nią w porządku? - Spytałam, gdy razem z brunetem weszliśmy do mojego domu.
- Tak, pewnie. Bob jest naprawdę fajnym facetem, nawet - Nie dane mu było dokończyć, gdyż do przedpokoju wpadła moja mama.
- Alec?! O Boże, jak ty się zmieniłeś! - Podeszła do chłopaka i przyciągnęła go do siebie.
- Dzień dobry pani Forbs - Mój przyjaciel odwzajemnił uścisk.
- Ile razy mam powtarzać, żebyś mówił do mnie Jeniffer? Błagam nie postarzajcie mnie aż tak dzieci - Zaśmiała się, po czym odeszła do kuchni z której unosił się piękny zapach.
- Głodny? - Spytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
- Jeszcze się pytasz - Chłopak złapał moją rękę, po czym zaciągnął mnie do pomieszczenia obok. Przez resztę wieczoru siedzieliśmy w salonie popijając herbatę i zajadając się pysznymi ciasteczkami zrobionymi przez rodzicielkę. Oczywiście moja mama nie dawała spokoju Alecowi i cały czas wypytywała go o jego mamę, o Brisbane, o jego ocenach, szkole, nauce. Spodziewałam się, że chłopak będzie zbywał moją mamę krótkimi odpowiedziami, jednak od godziny nie zamykała mu się buzia podczas opowiadania o drużynie futbolowej do której należy i ich najbliższych, bardzo ważnych dla niego meczach. Przyglądałam mu się przez cały czas, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Naprawdę cieszyłam się tym, że wrócił. Co z tego, że tylko na dwa miesiące, ważne że wrócił. Pewna mała cząstka mnie bardzo za nim tęskniła i odczułam to dopiero gdy stanął przede mną. Moja przyjaźń z Aleciem była dość...nietypowa. Pierwszym powodem było to, że poznaliśmy się w gangu. Nie lubiłam wracać do tego okresu wspomnieniami, ale mimowolnie przed moimi oczami pojawiła się scena naszego pierwszego spotkania. Siedziałam wtedy jak zwykle w starej, opuszczonej kamienicy wraz z Avan'em i resztą i przysłuchiwałam się ustaleniom mojego chłopaka dotyczących najbliższej akcji. Nie brałam raczej czynnego udziału w akcjach. Zazwyczaj pomagałam po prostu w wymyślaniu planów lub zajmowałam się zadaniami, o które prosił mnie Avan. Pamiętam jak byliśmy jakoś w połowie ustaleń, gdy Brad, nasz pewnego rodzaju 'ochroniarz' wszedł do kamienicy, ciągnąc za sobą chłopaka może o 1-2 starszego ode mnie. Chłopak oczywiście wyrywał się, a gdy Brad oskarżył go o podsłuch on zaczął się bronić tłumacząc, że przyszedł tu celowo. Zaciekawiło mnie to, gdyż nikt wcześniej nie przychodził do naszej kryjówki "ot tak", a gdy nieznajomy oznajmił, że chce do nas dołączyć dosłownie wbiło mną w ziemię. Zainteresował mnie. Był inny. Starał się być buntowniczy i niewzruszony, jednak widziałam po nim, że próbuje grać zupełnie inną osobę niż być tą którą naprawdę jest. Oczywiście wszyscy dookoła wybuchnęli śmiechem, jednak ja wraz z Avanem przyglądaliśmy mu się w skupieniu. W pewnym momencie mój chłopak zawtórował kolegom i podszedł do bruneta z zamiarem pokazania mu z kim ma do czynienia. Zerwałam się z parapetu, na którym siedziałam i zagrodziłam mu drogę osłaniając swoim ciałem nowo przybyłego. Pamiętam jak zapadła wtedy cisza, a Avan przyglądał mi się zaskoczony zresztą tak samo jak chłopak za mną.
- Daj mu szansę - Powiedziałam wtedy, po czym dodałam - Nie dałeś mu nawet możliwości wypowiedzenia się. Może ma jakiś ważny powód żeby do nas dołączyć. Ręczę za niego - Po kilku minutach rozmyśleń udało mi się namówić wszystkich by chłopak przynajmniej dał nam konkretny powód dołączenia do naszego gangu, który swoją drogą wcale nie był taki słaby. W końcu jeden z dwóch najsilniejszych w mieście. Drugi oczywiście był gang należący do samego tajemniczego Harrego Styles'a, którego nie widziałam wtedy ani razu na oczy. Okazało się, że rodzice nowo przybyłego chłopaka, którego imię brzmiało Alec, rozwodzą się po 20 latach małżeństwa, a chłopak potrzebuję adrenaliny by wydobyć z siebie wszystkie negatywne emocje. Avan nie był zbytnio przekonany co do jego przyjęcia, jednak gdy okazało się, że brunet ma bogatego tatulka, od którego może kraść pieniądze na nową kryjówkę oraz sprzęt mój chłopak powitał go w gangu niczym własnego brata. Oczywiście po kilku miesiącach bardzo się ze sobą zżyli, a ja z Aleciem staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, ponieważ odnalazłam w nim bratnią duszę tak samo jak on we mnie. Wiedziałam jednak, że drugi powód był taki, że chłopak po prostu był mi wdzięczny za moją szybką interwencje w sprawie jego wywalenia. A potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się spieprzyło.
- Meg? Ty w ogóle nas słuchasz? - Zaniepokojona mama potrząsnęła mną lekko, przez co powróciłam do rzeczywistości.
- Tak tak, przepraszam. Zamyśliłam się tylko - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Alec przyglądał mi się przez chwilę z dziwnym uśmieszkiem na twarzy, po czym podniósł się zwracając do mojej rodzicielki.
- Bardzo dziękuję za podwieczorek Jeniffer, było naprawdę bardzo miło. Niestety muszę już wracać...-
- Nie idź jeszcze! - Podniosłam się gwałtownie z kanapy prawie wylewając przy tym herbatę, którą trzymałam w ręce. Obydwoje popatrzyli na mnie trochę zdziwieni przez co zarumieniłam się.
- Nie idź proszę. Zostań u nas na noc - Uniosłam niepewnie kąciki ust w górę, a pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza przerwana przez mamę.
- Tak, to świetny pomysł! Nie mam nic przeciwko - Moja mama od zawsze wiedziała jakie były moje relacje z Aleciem, dlatego w przeszłości często pozwalała nocować nam u siebie nawzajem tak samo jak jego rodzice. Miała do niego pełny kredyt zaufania i ja również. Brunet zastanawiał się jeszcze przez chwilkę, po czym kiwnął głową na znak potwierdzenia i oznajmił, że idzie powiadomić tatę. Gdy po niecałej minucie wrócił chowając telefon do kieszeni, pocałowałam mamę w policzek, po czym pociągnęłam go za sobą do pokoju. Położyliśmy się razem obok siebie na łóżku i wsłuchiwaliśmy się w błogą ciszę, która panowała dookoła nas.
- Naprawdę mi ciebie brakowało - Usłyszałam po chwili.
- Mi ciebie też - Odpowiedziałam kładąc głowę na jego torsie. Chłopak zaczął bawić się moimi włosami czego kiedyś nienawidziłam. Teraz uważałam to za nawet przyjemne.
- Nadal nie mogę przyzwyczaić się do tego, że nie są niebieskie - Zaśmiał się, a ja po chwili dołączyłam do niego.
- Meg? - Z ust Alec'a wydobyło się moje imię na co uniosłam spojrzenie prosto w jego brązowe tęczówki. Chłopak przyglądał mi się, a na jego twarzy wymalowany został smutek.
- Jak...jak sobie radzisz? - Odwrócił spojrzenie zagryzając nerwowo wargę. Dobrze wiedziałam o co pyta. Usiadłam na łóżku po turecku czując jak cały dobry humor tak po prostu ze mnie ulatuje. Jak sobie radzę? Hmmm... raczej gównianie, dzięki że pytasz Alec.
- Dobrze. A ty? - Uśmiechnęłam się sztucznie w jego stronę. Po chwili brunet usiadł koło mnie.
- Mam wyrzuty sumienia. Wszystko to moja wina - Przyznał szczerze, na co popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Nie rozumiem
- Przed wyścigiem Avan podszedł do mnie i zapytał co o tym myślę. Odpowiedziałem, że przecież nic mu się nie stanie, że motor jest sprawdzony, tor zabezpieczony, wszystko jest jak w najlepszym porządku. A potem się okazało, że nie było. Czuje, że to w pewnym sensie moja wina, że on zginął. Jako przyjaciel mogłem mu odradzać ten idiotyczny pomysł, a nie - Przy końcówce jego głos niebezpiecznie zadrżał. Moje usta lekko rozchyliły się, a ja wpatrywałam się w chłopaka nie mogąc wydusić słowa. Dopiero po kilku dłuższych chwilach odzyskałam panowanie nad głosem.
- Czemu nigdy mi o tym nie powiedziałeś? - Objęłam go ramionami i położyłam głowę na jego ramieniu. Alec'a chyba trochę zdziwił mój gest, ponieważ odwrócił na mnie zaskoczone spojrzenie. Zapewne spodziewał się, że moja reakcja będzie zupełnie inna.
- Ja...nie wiem. Chyba nie wiedziałem jak. Widziałem jak cierpisz i nie chciałem jeszcze bardziej cie dołować. Po drugie wiesz, była to tylko przyjacielska rada, a ja nie miałem pojęcia, że skończy się to tak jak skończyło. Nie chciałem nikomu o tym mówić, wolałem się obwiniać. Przynajmniej wtedy widziałem jakąś konkretną przyczynę jego wypadku.
- Oj Alec - Wtuliłam się jeszcze bardziej w niego, a chłopak dla odstresowania znowu zaczął bawić się moimi włosami. Gdy zrobił mi już wystarczająco dużo kudłów znów wylądowaliśmy w pozycji leżącej.
- Masz kogoś? - Spytałam zaciekawiona. Alec wybuchnął śmiechem.
- Nie, a ty? - Dopiero gdy brunet odbił moje pytanie dotarło do mnie, że mogłam jednak trzymać język za zębami. Nie mogę mu powiedzieć przecież, że chodzę z Harrym Styles'em - najniebezpieczniejszym gościem w całym mieście i poza nim, a do tego z naszym najgorszym wrogiem za czasów gangu. Brawo Meg, jesteś idiotką.
- Nie - Uśmiechnęłam się lekko, by nie nabrał podejrzeń.
- Tak właściwie to coś ty zrobiła, że złamałaś nogę? - Jego spojrzenie utkwiło w gipsie.
- Miałam wypadek. Wpadłam pod samochód. Ale już jest wszystko ok -  Alec wyglądał na bardzo wstrząśniętego.
- Kiedy wróciłaś ze szpitala?
- Aaa no wiesz - Próbowałam wytrzymać przeszywające spojrzenie chłopaka, jednak po dłużej chwili się poddałam.
- Wczoraj - Odpowiedziałam zrezygnowana przygotowując się na opieprz który zaraz dostanę.
- Że co?! I ty mówisz, że jest w porządku?! Już natychmiast idziemy spać. Gaś tą cholerną lampkę. Albo nie ja to zrobię, ty nie wstawaj. Co ty robiłaś przez cały dzień?! Powinnaś w łóżku leżeć! - Zdziwiona przyglądałam mu się jak wstał by zgasić światło, a zaraz potem wrócił do mnie kładąc się z powrotem obok mnie. Znów położyłam głowę na jego klatce piersiowej i objęłam go jedną ręką, a chłopak zamknął mnie w swoich ramionach i pocałował mnie w czoło.
- Jesteś idiotką Meg - Powiedział powstrzymując śmiech.
- Wiem, a ty idiotą Alec - Uśmiechnęłam się zaciągając się zapachem chłopaka. Pachniał zupełnie inaczej niż Harry. Harry...no właśnie. Nie odezwał się do mnie przez cały dzień. Rozumiałam to, że zapewne zajmował się czymś ważnym, ale mógł przynajmniej wysłać mi wiadomość, że nic mu nie jest. Westchnęłam zamykając oczy.
- Dobranoc Meg.
- Dobranoc Alec - Po tych słowach zasnęłam.

***
Kiedy rano otworzyłam oczy, zobaczyłam, że miejsce obok mnie jest puste co znaczyło, że Alec już wstał. Usiadłam na łóżku przypominając sobie wczorajszy wieczór, jednak cały czas coś mnie niepokoiło. Jakbym o czymś zapo...Harry! Chwyciłam szybko do ręki telefon, ale na wyświetlaczu nie pojawiła się żadna nieodebrana wiadomość. Ehh. W tym samym czasie drzwi od mojej łazienki otworzyły się, a po chwili pojawiła się tam postać mojego przyjaciela w....oh samym ręczniku. Wybałuszyłam oczy czując jak moje policzki zalewa rumieniec.
- Hej, nie wiedziałem, że już nie śpisz - Chłopak uśmiechnął się szelmowsko widząc moje zakłopotanie. Chyba widział po mnie, że za bardzo nie jestem w stanie nic powiedzieć, dlatego brunet kontynuował.
- Skorzystałem z prysznica, mam nadzieję, ze nie jesteś zła - Chłopak podszedł do krzesła, na którym wcześniej zawiesił swoje ubrania i chwycił za swój t-shirt zakładając go zaraz przez głowę. Zanim zorientowałam się co chce zrobić chłopak obrócił się tyłem do mnie, a jego ręcznik opadł na podłogę. Wciągnęłam szybciej powietrze nie mogąc powstrzymać ciekawego spojrzenia, które zaraz wylądowało na jego wyrzeźbionym ciele. Megan weź się skup! Masz chłopaka! Który nie odzywa się do ciebie od wczoraj, ale dobra.
- Napatrzyłaś się wystarczająco? Bo wiesz, jak chcesz to uwiecznić to nie mam nic przeciwko, ale może większą furorę zrobię jak się odwrócę - Na jego zboczoną uwagę czułam, jak moja twarz wręcz płonie z zażenowania.
- Jesteś beznadziejny - Wyciągnęłam w jego stronę język, po czym sama pomknęłam do pomieszczenia z którego przed chwilą wyszedł. Po 15 min. byłam już odświeżona i zanim wyszłam z łazienki w samym ręczniku, dwa razy rozglądnęłam się po pokoju, by upewnić się, że aby na pewno jestem w nim sama. Podeszłam do szafy z której szybko wyciągnęłam pierwsze lepsze ubranie, po czym podeszłam do toaletki, gdzie zrobiłam lekki makijaż, a następnie zeszłam na dół. W kuchni zastałam już moją rodzinkę oraz Alec'a, który rozśmieszał moją mamę swoimi historyjkami. Emily bawiła się łyżką w misce z płatkami, przez co w ogóle nie zwróciła uwagi na moje przyjście.
- Hej mamuś - Podeszłam do rodzicielki cmokając ją w policzek.
- Dzień dobry kochanie - Odpowiedziała mama stawiając na stole talerz z kanapkami, na który razem z moim przyjacielem od razu się rzuciliśmy pochłaniając jego zawartość.
- Masz jakieś plany na dzisiaj Meg? - Spytał po chwili Alec. Zastanowiłam się chwilę zanim odpowiedziałam.
- Nie, chyba nie. A co? - W końcu Harry nie dawał znaku życia, a ja nie będę jak głupia siedziała przez cały dzień w pokoju zastanawiając się czy z nim wszystko w porządku. Gdy po moim porannym wyjściu z łazienki ponownie próbowałam się do niego dodzwonić od razu włączała się poczta głosowa. Bez łaski Harry.
- Pomyślałem, że moglibyśmy odwiedzić kilka ciekawych miejsc. No wiesz, te do których kiedyś lubiliśmy chodzić czy coś - Wzruszył ramionami pochłaniając kolejną kanapkę.
- W sumie czemu nie, dobry pomysł - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. W tym samym czasie w usłyszałam piosenkę Beatlesów dochodzącą z mojego pokoju. Telefon.
- Zaraz wracam - Rzuciłam tylko szybko biegnąc na górę. Proszę żeby to był Harry, proszę żeby to był Harry...
- Halo? - Odebrałam szybko nie sprawdzając nazwy kontaktu.
- Halo, Meg? Wszystko ok? To ja Ashley - Zaniepokojony głos mojej przyjaciółki rozległ się po drugiej stronie słuchawki.
- A cześć Ash. Tak, tak wszystko ok, po prostu biegłam, by zdążyć odebrać  - Entuzjazm w moim głosie lekko zmalał, ale ucieszyłam się, że moja przyjaciółka w końcu się do mnie odzywa.
- To dobrze. Pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu, tak? - Tak, pewnie...czekaj....co?!
- Spotkaniu? Ash... O mój Boże, zapomniałam! - Pacnęłam się ręką w czoło przypominając sobie o czym mówi różowo-włosa. Kupno sukienek na bal maturalny.
- O nieee. Nie możesz iść tak? Musimy to przełożyć? Jezu, czekaj! My nie możemy tego przekładać! Jutro jest bal! - Słyszałam po niej, że zesmutniała.
- Nie, nie! Mogę iść, pewnie! o 12:30 w galerii, tak? - No tak, a co z Aleciem?!
- Tak, to całusy, do zobaczenia - Jej głos z powrotem zrobił się radosny.
- Ash, czekaj! Mogę wziąć ze sobą kolegę? Dawno się nie widzieliśmy i obiecałam mu, że spędzimy dzień razem - Spytałam.
- Kolegę? Meg...- Dziewczyna nie brzmiała na dość przekonaną.
- Tak, kolegę. Przyjaciela. Przystojnego Ash -Uśmiechnęłam się sama do siebie wiedząc,że to poskutkuje. Różowo-włosa westchnęła pokonana po drugiej stronie słuchawki.
- Eh dobrze. Ale jak nie będzie przystojny, to
- Też cię kocham Ash. Do zobaczenia - Zaśmiałam się po czym rozłączyłam.
- Naprawdę uważasz, że jestem przystojny? - Usłyszałam męski głos za sobą, przez co aż podskoczyłam. Odwróciłam się widząc Alec'a opierającego się o framugę drzwi z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- O mój Boże, Alec! Przestraszyłeś mnie debilu! - Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że to tylko on.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie Meeeg - Celowo przedłużył druga literę mojego imienia. Przewróciłam oczami.
- Nie chcę żeby twoje ego jeszcze bardziej wzrosło, dlatego powstrzymam się od odpowiedzi - Wyciągnęłam w jego stronę język wzruszając przy tym ramionami. Chłopak zaśmiał się po czym podszedł bliżej mnie.
- No to co, Meg? W jakie gówno mnie wciągnęłaś? - Oh, więc wszystko słyszał.
- Stałeś tu przez cały czas, tak?
- Niewykluczone
- Jutro mam bal maturalny i razem z przyjaciółkami umówiłyśmy się jeszcze przed moim wypadkiem na małe zakupy. Pomyślałam, że mógłbyś pójść z nami, bo raczej nie zajmie nam to całego dnia, a chciałabym spędzić czas również z tobą - Spojrzałam na niego, jednak jego mina aż za dobrze okazywała niechęć do mojego pomysłu. Jednak po chwili ogromny uśmiech rozświetlił jego twarz.
- Mi pasuje. Nawet bardzo - Patrzyłam na niego jak promienieje z lekkim niedowierzaniem. Co? Naprawdę spodziewałam się innej odpowiedzi.
- Serio?
- Oj no pewnie Meg! Przecież nie mogłaś zaproponować nic lepszego! - Doszukiwałam się sarkazmu w jego słowach, ale po chwili stwierdziłam, że były one całkiem szczere. Nie, w jego tonie wyraźnie było coś co mnie niepokoiło. Alec popatrzył na mnie z drwiącym uśmieszkiem.
- Nadal nie rozumiesz Meg, prawda? - Pokiwałam przecząco głową. Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Oh Meg, Meg. Mała, niewinna Meg. Powiedz mi kochanie co jest lepszego od spędzenia czasu z grupką seksownych dziewczyn rozbierających się w każdym jednym sklepie by przymierzyć coraz to bardziej obcisłą i seksowną sukienkę? No co? - Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Nie no szlag mnie trafi.
- Nie wierzę Alec, nie wierzę - Ominęłam go zmierzając w stronę wyjścia z pokoju. Brunet znów roześmiał się, po czym dołączył do mnie szeptając do mojego ucha.
- A jak nadal masz ochotę, później możemy dokończyć to co zaczęliśmy rano. W końcu nie spuszczałaś ze mnie wzroku maleńka. Może być naprawdę ciekawie - Cmoknął mnie w policzek po czym chichrając się pod nosem zbiegł na dół po schodach.
-  Fuuu! Jesteś obleśny! - Popchnęłam go do przodu również zanosząc się śmiechem.

Czytasz = komentujesz :)
15 koment. = następny rozdział

Do katalogu z bohaterami dołączyła nam postać Alec'a! <3 Co o nim myślicie? Jest to dość...chaotyczna postać, ale mi osobiście bardzo przypadła do gustu ;*

No więc hejo :D Rozdział trochę wcześniej tak jak obiecałam. Nie jestem zbytnio z niego zadowolona ponieważ chciałam, by był trochę dłuższy, ale zdecydowałam, że podzielę go na dwa rozdziały, a ten dam wam już dzisiaj. Wiem, że krótkie, nie musicie pisać o tym w komentarzach :)
Mam pytanko: Czytałam wczoraj...cóż i dzisiaj (nie spałam całą noc, naprawdę) Stockholm Syndrome (czytał ktoś?) i mam do was pytanie, a mianowicie: NIE ZNACIE MOŻE JAKIEGOŚ FAJNEGO OPOWIADANIA Z DUŻĄ ILOŚCIĄ ROZDZIAŁÓW MNIEJ WIĘCEJ COŚ TYPU WŁAŚNIE STOKHOLM SYNDROME (naprawdę polecam, ale opowiadanie tylko dla osób z mocną psychiką), DARK, COLD ITD? Wiecie: brutalni chłopcy, sex itd (tak, wasza Oluśka jest bardzo zboczonym człowiekiem xd) Z góry dzięki za pomoc <3 :* KC <3

* na pewno znajdzie się dużo błędów w rozdziale, ale tak jak mówiłam nie spałam całą noc i no. Poprawię je :) *


sobota, 11 października 2014

Nabór

Hej wszystkim :* Dzisiaj bardzo ważna, choć nietypowa notka (wybaczcie, że nie rozdział, ale jestem chora i po prostu nie mam siły na jego pisanie :c więcej informacji o tym znajdziecie na Bad Princess ) A więc tak: chodzi o nabór na mojego trzeciego (pierwszego xd) bloga, którego prowadzę już od 2 lat, a mianowicie Imaginy o One Direction! A więc tak: szukam osób, które pomogłyby mi w jego prowadzeniu, czyli byłyby współtwórcami. Oczywiście chodzi o osoby, które mają jakiekolwiek doświadczenie w pisaniu i jest to ich pewnego rodzaju pasją ;) Jeśli ktoś jest zainteresowany niech napisze o tym do mnie na moim profilu lub da znać w komentarzu pod spodem :) To dla mnie bardzo bardzo ważne, bo zależy mi na utrzymaniu tego bloga, jednak nie poradzę sobie z nim sama, a przez Bad Princess i Abducted w ogóle nie mam na niego czasu. Bardzo was proszę przynajmniej się zastanówcie <3 Z góry dziękuję :* Kc ;*


poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 20

* Z punktu widzenia Harrego*

Louis pieprzony Tomlinson! Czemu zawsze daje o sobie znać w tych najmniej odpowiednich momentach! No ja pierdzielę! Zostawiłem Meg samą w nadziei, że kiedy wrócę ona dalej tam będzie. Zdziwiło mnie, że tak szybko mi wybaczyła. Zupełnie jak nie moja Meg. Odwróciłem się za siebie świdrując wzrokiem jej postać. Siedziała jak zwykle wyprostowana ze wzrokiem utkwionym gdzieś w tafli wody. Jej blada cera wydawała się wręcz mleczna w świetle księżyca, a dłonie zacisnęły się na wieczorowej sukience. Wyglądała tak cholernie perfekcyjnie, a jej usta...
- Oh Meg, przestań do jasnej cholery przygryzać tak niewinnie wargę! - Skarciłem siebie w myślach, po czym wszedłem do domu naciskając przy tym zieloną słuchawkę.
- Czego?
- No wreszcie! Ile można do cholery czekać?! - Zniecierpliwiony głos Lou rozbrzmiał po drugiej stronie.
- Długo. Co jest? - Przewróciłem oczami chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę. Przez chwilę pomiędzy nami panowała cisza, po czym Louis już poważniejszym tonem zaśmiał się do mojego ucha.
- Przeszkadzam ci w czymś panie Styles?
- Nie wkurwiaj mnie Tomlinson - warknąłem - Czego chcesz? Jeśli chodzi o Niall'a który znów dobrał się do twojej lodówki, to...
- Trzej nasi dostawcy nie żyją - Przerwał mi Louis. Co kurwa?
- Zostali zamordowani. Zayn już sprawdził i to znowu sprawka tego nowego gangu. Harry nie możemy cały czas siedzieć i nic nie robić! Co jest kurwa z tobą nie tak?!
Ja pierdzielę
- Znowu oni? - Trzęsłem się cały ze złości, wręcz czując każde najmniejsze drganie mojego ciała.
- Kurwa mać! - Wrzasnąłem rzucając telefonem o pobliską ścianę. Złapałem się za włosy próbując się opanować. Nie mogłem pokazać się w takim stanie przed Megan! Kurwa! Pieprzony gang! Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, srogo pożałuję. Już ja się tym zajmę. Wyszedłem trzaskając drzwiami tarasowymi. Wciągnąłem głęboko powietrze do ust odliczając w myślach do dziesięciu. Widząc w oddali stolik uśmiechnąłem się najlepiej jak potrafiłem, jednak tak samo szybko jak mój uśmiech się pojawił, tak zniknął, widząc miejsce Meg puste. Co jest?! Rozglądnąłem się dookoła nigdzie nie widząc brunetki. Przecież nie mogła uciec, dopiero co mi wybaczyła! Po drugie nawet nie znała drogi. Podszedłem bliżej przewracając stolik z całą jego zawartością. W tej samej chwili moją uwagę przykuła leżąca na piasku sukienka, którą dziewczyna miała dzisiaj na sobie, Co kurwa? Ruszyłem w stronę plaży nie bardzo będąc pewnym co na niej zastanę. Gdy przeszedłem obok jej bielizny, poczułem jak wolna przestrzeń w moich bokserkach powoli się zapełnia. Tak Styles, stanął ci. Widząc postać Meg stojącą do pasa w wodzie ściągnąłem szybko koszulkę, powtarzając to samo z jeansami, po czym wszedłem do wody czując rosnące podniecenie.

* Z punktu widzenia Meg *

Po kilku minutowym staniu w morzu, pomimo tego, że woda wydawała się być ciepła, zaczęłam odczuwać zimno. Jednak nie mogłam się stąd ruszyć za sprawą ogromnego księżyca oświetlającego przepięknie taflę wody. Od dziecka miałam słabość do gwiazd i nieba. Zaczęło się to w wieku 7 lat, kiedy tata zabierał mnie w nocy na dach, gdzie razem wymyślaliśmy historie związane z kosmosem i jego wymyślonymi mieszkańcami. Ostatni raz kiedy tak długo im się przypatrywałam był dwa lata temu wraz z Avan'em przy boku. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny chlust wody, a po chwili poczułam za sobą czyjąś obecność. Harry bez słowa stanął obok mnie i tak jak ja wcześniej przyglądał się rozgwieżdżonemu niebu. Spuściłam wzrok na jego osobę, podziwiając jego idealną budowę. Rysy jego twarzy były mocno wyostrzone przez światło dawane przez księżyc, tors umięśniony, a widoczne mięśnie ramion napinały się z każdą jedną uderzającą o nie falą.
- Myślałem, że uciekłaś - Powiedział nie patrząc na mnie
- Wiem - Powróciłam wzrokiem na punkt na niebie
- Wielki jest
- Wielki
- Dzięki, że komplementujesz mojego kutasa. Z twoich ust brzmi to lepiej - Przewróciłam oczami na brudne słowa Harrego. Jednak nie dałam rady pozostać na to obojętna i po chwili wybuchnęłam śmiechem.
- Jesteś największym egoistą jakiego znam. No, może oprócz mnie samej - Cały czas chichotałam, a Harry zaraz dołączył do mnie.
- Z tym się akurat zgodzę - Jego dłoń odnalazła pod wodą moją i przyciągnęła mnie do jego umięśnionego torsu. Mój oddech zamarł. Naprawdę nie rozumiałam czemu on tak na mnie działał. Mój wzrok utkwił w zielonych tęczówkach Harrego, w których widoczny był ten przepiękny błysk. Chłopak również przyglądał mi się skanując każdy najmniejszy centymetr mojej twarzy. Zapanowała pomiędzy nami cisza przerywana jedynie przez nasze nierównomierne oddechy. Dłoń bruneta uniosła się zbliżając się powoli do mojej twarzy. Chłopak chwycił pasemko moich włosów, które opadało mi na twarz, po czym założył je za moje ucho. Był to tak czuły, a zarazem delikatny gest, że poczułam mrowienie w miejscu, w którym jego palce przejechały przez przypadek po mojej skroni. Zaskoczona uśmiechnęłam się lekko ściskając mocniej jego drugą dłoń, na co kącki ust bruneta również uniosły się w górę tworząc dwa urocze dołeczki po obu stronach jego policzków. Jak to było możliwe, że jednego dnia był tak tajemniczą osobą, natomiast drugiego wrażliwym, uczuciowym chłopakiem? Był mój. Od czubka głowy aż po same palce u stóp. Dlatego właśnie byłam egoistką. Przywłaszczyłam sobie jednego z greckich bogów i za żadną cenę nie chciałam oddać. Włożyłam palce w zagłębienia w jego policzkach.
- Jesteś piękna - Harry brzmiał na nieobecnego, jakby był gdzieś w innym świecie, jednak cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Poczułam jak moje policzki oblewają rumieńce spowodowane jego słowami, których chyba nie powinnam usłyszeć. Jedna z dłoni Harrego przejechała delikatnie po moim policzku, natomiast druga przeniosła się na moje biodro przez co zostałam jeszcze bardziej przyciągnięta do Styles'a. Nawet teraz, w wodzie czułam jego męskość napierającą na mnie, przez co zrobiło mi się gorąco.
- Taka idealna - Jego twarz zbliżyła się powoli do mojej, a do złączenia naszych ust brakowało zaledwie kilku milimetrów. Mój oddech przyspieszył, jednak oczy pozostawiłam otwarte by cały czas widzieć jego intensywne spojrzenie. Harry chwycił moją twarz obiema rękami, ale zatrzymał się przed nią, jakby szukając w moich oczach zezwolenia. Oczywiście, że tego chciałam! Moje wargi aż drżały od dawnej obecności jego ust, które po chwili lekko, prawie niewyczuwalnie dotknęły moich. Wraz z tą chwilą, milion motyli poderwało się do lotu w moim brzuchu, nie pozwalając mi się skupić na niczym innym niż na mokrych pocałunkach Harrego. Jego usta napierały na moje lekko, prawie nienamacalnie, zupełnie inaczej niż dotychczas. Pozwalały mi na smakowanie każdego milimetra jego malinowych warg, a nasze języki współgrały ze sobą niczym w tańcu. Włożyłam palce we włosy bruneta, w tym samym czasie, w którym zostałam podniesiona do góry. Zaplotłam nogi wokół pasa Harrego. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne, sprawiając nam obojgu masę przyjemności. W tym samym czasie poczułam na sobie chłodny powiew wiatru, od którego zatrzęsłam się, co nie umknęło oczywiście uwadze Harrego.
- Zaraz się zaziębisz - Powiedział zaniepokojony odrywając się od moich ust i złapał mnie mocniej idąc w stronę wyjścia z wody. Pisnęłam, kiedy zimna fala zderzyła się po raz ostatni z moimi plecami.
Gdy znaleźliśmy się w sypialni Harrego, która swoją drogą urządzona była bardzo podobnie do sypialni w jego pierwotnym domu, zostałam postawiona na podłodze i od razu naparłam na Styles'a, przewracając go na łóżko.
- Lubię, kiedy jesteś napalona, ale to ja wolę być na górze, już ci mówiłem - Chciał mnie obrócić, jednak zaparłam się mocno nogami, dzięki czemu nie zmieniłam pozycji.
- Chcę spróbować. Daj mi szansę, tato - Wydęłam wargę, przybierając minę wygłodniałego szczeniaczka, na co Harry wybuchnął szczerym śmiechem, odchylając przy tym głowę do tyłu.
- Wiesz, że nie pieprzyłbym się z córką, prawda? - Wyglądał na naprawdę rozbawionego, a ja zamierzałam go dzisiaj w takim humorze utrzymać.
- Gdybym była nią ja? Wątpię czy byś się powstrzymał - Wzruszyłam obojętnie ramionami, sama powstrzymując chichot. Złożyłam przelotny pocałunek na ustach Harrego, który aż popłakał się ze śmiechu, po czym usiadłam okrakiem na jego udach zjeżdżając pocałunkami wzdłuż jego szczęki. Zatrzymałam się na szyi, ssąc w tym miejscu skórę, na co chłopak jęknął od razu poważniejąc.
Uśmiechnęłam się pod nosem zwycięsko, wyznaczając pocałunkami drogę wzdłuż jego klatki piersiowej, która unosiła się teraz i opadała w bardzo szybkim tempie. Wiodłam palcem po każdym centymetrze jego skóry zjeżdżając nim aż do jego erekcji. Gdy moje usta zbadały już każdy kawałek jego torsu znów nachyliłam się nad Harrym biorąc niespodziewanie do ręki jego penisa i ścisnęłam go lekko, na co Harry jęknął zdziwiony wprost do moich ust. Zaczęłam poruszać ręką w górę i w dół patrząc przez cały czas na bruneta pode mną, który zamknął oczy oddychając ciężko. Byłam zadowolona z siebie, że potrafię sprawić mu aż taką przyjemność, jednak, gdy członek Harrego zaczął wibrować, a chłopak uniósł swoje biodra do góry przestałam poruszać ręką spotykając się z pełnym wyrzutu jękiem Harrego. Uśmiechnęłam się zadziornie ponawiając ruchy, a mój język zaczął zataczać małe kółka wokół jego główki.
- Meg...szybciej... - Wydyszał Harry, na co włożyłam penisa do buzi przyspieszając tempo.
- O kurwa! - Po chwili Harry wygiął się w łuk, a słona ciecz wypełniła moje usta. Oblizałam zalotnie wargi, na których znajdowała się sperma bruneta i w jednej chwili znalazłam się pod nim, piszcząc zaskoczona.
- Byłaś wspaniała, co nie oznacza, że nie wolę jak jesteś na dole - Harry wbił się we mnie bez ostrzeżenia, wywołując u mnie krzyk roznoszący się na cały dom.Odgięłam się do tyłu, czując jak członek Harrego wypełnia mnie całą od środka. Zacisnęłam ręce na poduszce za mną nie mogąc uregulować oddechu. Czułam rosnące podniecenie formujące się u dołu mojego brzucha i wiedziałam, że mało brakowało, bym osiągnęła spełnienie. W tym samym czasie Harry zaprzestał swoich ruchów, jednak cały czas pozostawał we mnie.
- Kurwa - Przeklął łapiąc się za włosy. Uniosłam się na łokciach zaskoczona jego nagłym wybuchem.
- Wszystko okey? - Spytałam zmartwiona. Harry spojrzał na mnie, a po jego twarzy nie mogłam wyczytać niczego. Może zrobiłam coś źle...?
- Nie ubrałem prezerwatywy - Wyglądał na naprawdę tym przejętego przez co wybuchnęłam śmiechem, opadając z powrotem na łóżko. Czułam zdezorientowane spojrzenie Harrego na sobie, dlatego jednym, zwinnym ruchem przyciągnęłam go do siebie składając pocałunek na jego ustach.
- O nie, jeszcze w ciążę zajdę i co wtedy - Nie wiedziałam czemu było to aż takie śmieszne, jednak nie mogłam opanować chichotu. Harry natomiast nie wyglądał na ani trochę rozbawionego, a jego pociemniałe oczy wręcz kazały mi się opanować.
- To nie jest kurwa śmieszne. Żadnych dzieci, nigdy - Warknął niespodziewanie, co lekko wybiło mnie z rytmu i od razu przywróciło do porządku.
- Jezu, nie złość się tak, żartowałam - Powiedziałam dla rozładowania atmosfery. Brunet bez odpowiedzi naparł znów na moje usta, jednak ja cały czas przetwarzałam w głowie jego nagły wybuch. Zabolało. Oczywiście, że nie chciałam mieć teraz dziecka. Byłam za młoda i wcale mi się do tego nie śpieszyło, ale od zawsze marzyłam o własnym synku lub córeczce, którą mogłabym się opiekować, a przede wszystkim zapewniać jej poczucie bezpieczeństwa, miłość, dom, rodzinę i ojca. Wiedziałam, że Harry nie jest łatwym typem człowieka, ale myślałam, że chociaż czasem myślał o tak naturalnej rzeczy jaką jest własna rodzina. Jak widać myliłam się.
- Wszystko w porządku? - Chłopak patrzył na mnie zaniepokojony, a cała wcześniejsza złość zniknęła z jego oczu wypełniając je z powrotem przepiękną zielenią. Nie, nie jest w porządku.
- Po prostu jestem już zmęczona
- Co? Nie, ale...
- Harry, proszę - Wyswobodziłam się spod jego ciała zakrywając się kołdrą, aż po same uszy. Brunet z długim westchnieniem opadł obok mnie, a jego ręka oplotła mnie w pasie po chwili przyciągając do swojego twardego torsu. Harry nie myślał serio o rodzinie, nie myślał serio o dziecku, mógł tak samo nie na serio myśleć również o mnie. Brunet nic takiego nie powiedział, wiedziałam to, jednak poczucie, że równie dobrze tylko ze mną pogrywa nie dawało mi spokoju. Po chwili oddech Harrego uregulował się, a ręka jeszcze mocniej zacisnęła wokół mnie.
- Kocham cię Meg - Powiedział, po czym zasnął. Ohh.
On. Mnie. Kocha.
Właśnie to powiedział.
Przed chwilą.
Jesteś głupia Meg, naprawdę. Jak mogłaś w to w ogóle wątpić!? Z błogim spokojem wypełniającym mnie od środka poczułam jak ogarnia mnie sen. Wsunęłam palce pomiędzy palce Harrego, a na moje usta wpłynął lekki uśmiech.
Ja również cię kocham, Harry.
Zasnęłam.


***
Kiedy rano otworzyłam oczy, Harrego nie było już przy mnie, a na zegarku widniała godzina 11:30. Wow trochę pospałam. Wstałam, przeciągając się i skierowałam się do ładnie urządzonej łazienki sąsiadującej z sypialnią. Weszłam pod prysznic odkręcając wodę, która spłynęła wzdłuż mojego ciała dając mi poczucie ukojenia. Tego mi było trzeba. Po umyciu oraz wysuszeniu włosów upięłam je w wysoki kucyk, a oczy ozdobiłam jedynie cienkimi kreskami. Wróciłam do pokoju w samym ręczniku, zastanawiając się gdzie może znajdować się moja sukienka. W tej samej chwili moją uwagę przykuł czarny t-shirt należący do Harrego oraz dresowe spodnie poskładane w kupkę na pościeli.
Ubrałam się szybko w przygotowane rzeczy, po czym założyłam na nogę usztywniacz, który stał oparty o szafę. Zapewne Harry przyniósł go rano z plaży. Gdy wyszłam z pokoju moje spojrzenie skierowało się na karteczkę leżącą na komodzie. Podeszłam do niej i odczytałam charakterystyczne pismo należące do Harrego.

" Wracam za niedługo. Mam nadzieję, że znalazłaś ubranie, chociaż dla mnie równie dobrze mogłabyś być bez niego - H xx"

Parsknęłam pod nosem odczytując wiadomość, po czym zeszłam powoli na dół w celu odnalezienia kuchni. Kiedy zeszłam po domu rozległ się brzdęk wywróconych naczyń, na co moje ciało całe się spięło.
- Harry? - Spytałam, jednak nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Przestraszona ruszyłam w kierunku hałasu szukając po drodze czegoś ciężkiego czym w razie potrzeby zdołałabym się obronić. Mój wzrok padł na lampkę, która po chwili już spoczywała w mojej ręce. Gdy dotarłam do wejścia do pomieszczenia, którego szukałam przeszłam pewnie przez próg, jednak wnętrze okazało się być puste. Co jest?
- O święty Boże! - Usłyszałam za plecami, na co odwróciłam się gwałtownie, a lampa prawie nie zderzyła się z podłogą.
- Panienko Meg! Czemu panienka mnie tak straszy? - Niska, brązowowłosa kobieta oddychała ciężko, a jej dłonie spoczywały w okolicach serca. Miała krępą budowę ciała, a na spódnicy powiewał jej mały, kwiecisty fartuszek. Pani Nelson.
- Bardzo panią przepraszam! Myślałam, że to jakiś złodziej czy coś takiego. Harry nie uprzedził mnie wczoraj o pani wizycie - Powiedziałam odstawiając lampkę na stół i pomogłam kobiecie usiąść na krześle.
- Napije się pani wody?
- Dziękuję kochanie, nie trzeba. Zrobiłam panience śniadanie - Kobieta wskazała na talerz przepełniony kanapkami, jajecznicą oraz stojący obok niego kubek z parującą kawą. Pycha.
- Dziękuję bardzo. Proszę mówić do mnie Meg, dobrze? Nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie tak oficjalnie - Uśmiechnęłam się przyjaźnie zasiadając na swoim miejscu i zajęłam się konsumowaniem pierwszej z kanapek.
- W takim razie ty mów do mnie Matyldo, okey? - Kobieta powtórzyła mój gest, na co zadowolona kiwnęłam głową.
- Idę zająć się tarasem. Harry trochę tam nabałaganił - Uśmiechnęłam się na wspomnienie o naszej wczorajszej nocy.
- Smacznego Meg - Dodała po czym opuściła kuchnię pozostawiając mnie samą. Pani Nelson...Matylda wydawała się być naprawdę przemiłą kobietą. Po zjedzonym posiłku i wynegocjowaniu z gospodynią, że pomimo złamanej nogi jestem w stanie umyć po sobie naczynia niezbyt wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Harry nie zostawił mi informacji, o której dokładnie wróci, a ja nie miałam zamiaru przeszkadzać mu w tym co robił. Dlatego leżałam bezczynnie na kanapie wpatrując się w wyświetlacz komórki. Pani Nelson co chwilę kręciła się obok mnie zmiatając kurze, czy myjąc okna w salonie.
- Widzę, że naprawdę ci się nudzi Meg - Kobieta uśmiechnęła się do mnie zastanawiając się nad czymś przez chwilę.
- Hmm...może chciałabyś upiec ze mną ciasto? Np. Dla Harrego. Wiem, że dość marny pomysł, ale...
- Z wielką chęcią - Przerwałam jej wstając i po chwili obie znajdowałyśmy się już w kuchni przygotowując ciasto na tartę z malinami. Kiedy wyjęłam gotowe dzieło z piekarnika, zegar wskazywał godzinę 16:00, a Harrego nadal nie było. Godzinę temu próbowałam się do niego dodzwonić, jednak jego komórka była wyłączona. Trochę się martwiłam, jednak zapewnienia Matyldy o tym, że z Harrym na pewno jest wszystko w porządku utrzymywały mnie w przekonaniu, że naprawdę tak było. Wraz z wybiciem godziny 18:00 i zjedzeniem ostatniego okruszka tarty znów chwyciłam za telefon wybierając numer Styles'a.
- Proszę Harry odbierz, proszę Harry odbierz...
- Tu Harry Styles. Aktualnie nie jestem w stanie odebrać telefonu. Zadzwoń później lub...- Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę.
- I co? - Usłyszałam za sobą głos pani Nelson.
- Nadal nie odbiera - Powiedziałam markotniejąc. Po godzinie 19:00 z mojego telefonu rozległa się piosenka Beatlesów co oznaczało przychodzące połączenie. Rzuciłam się do telefonu prawie nie zabijając się na drzwiach przede mną, których dziwnym cudem nie zauważyłam. Z walącym sercem spojrzałam na ekran, jednak moja ekscytacja zmalała widząc zdjęcie mamy na wyświetlaczu. Kurde. Podczas rozmowy rodzicielka powiedziała mi, że się o mnie martwiła, gdyż od początku dnia nie dawałam znaku życia i, że dobrze by było gdybym wróciła już do domu. Oczywiście przeprosiłam i zapewniłam, że za niedługo wrócę, tylko pytanie najważniejsze było kuźwa takie: jak!? Nie mogłam poprosić ani mamy, ani Ashley, ani kogokolwiek innego by po mnie przyjechał, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam gdzie się znajduję. Pani Nelson miała swój własny samochód, wiedziałam o tym, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej wykorzystywać. I tak dzisiaj wystarczająco mi pomogła. Nagle do głowy wpadł mi pomysł, który chyba mógłby wypalić. Hazy! Zapewne znała drogę do tego domu! Wybrałam szybko numer dziewczyny, która odebrała po kilku sygnałach, dlatego gdy po dwudziestu minutach zajechała pod podjazd swoim białym audi, pożegnałam się z panią Nelson i w przelocie wzięłam swoje rzeczy by spakować je potem do samochodu Hazel.
- Dziękuję Hazy. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - Przytuliłam dziewczynę, która odprowadziła mnie pod same drzwi.
- Oj nie ma za co. Wiesz, że zawsze służę pomocą. Tak się cieszę, że już lepiej się czujesz. A o Harrego się nie martw. Na pewno nic mu nie jest, po prostu jest zajęty. Do zobaczenia Meg - Brunetka przytuliła mnie po czym cmokając mój policzek odjechała w czasie w którym weszłam do domu.
- Wróciłam mamuś! - Krzyknęłam, by rodzicielka mogła mnie usłyszeć.
- To dobrze! Jesteś głodna? - Usłyszałam z góry.
- Nie, nie bardzo - Odpowiedziałam ściągając obuwie oraz bluzę, którą pożyczyłam od Harrego. Gdy postawiłam pierwszy krok na schodach rozległo się pukanie do drzwi. Będąc święcie przekonana, że to Hazel się po coś wróciła, otworzyłam drzwi nie patrząc kto to za nimi stoi. Od razu gdy to zrobiłam poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a ja zostaję uniesiona do góry.
- O jacie! Meg! Ale ty urosłaś! Tęskniłem! - Usłyszałam nad sobą męski głos, a zaraz potem zostałam obrócona wokół własnej osi. Poznawałam ten głos, poznawałam zapach, poznawałam dotyk, jednak nie należał on do Harrego. A jak nie do niego, to do kogo?

Czytasz = komentujesz :) Bardzo was proszę, to dla mnie ogromna motywacja :*
20 koment. = następny rozdział

Przepraszam... :c Wiem, że mnie znienawidziliście, nie winię was za to :c w końcu dwa tygodnie minęły, a ja dopiero teraz dodaje rozdział :c ehh. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) W ramach rekompensaty macie ciut dłuższy rozdział od poprzednich :) I jak wrażenia? Co myślicie o nagłym wybuchu Harrego i o jego pierwszym wypowiedzianym na głos ' kocham cię Meg'? A może zaciekawił was początek czyli rozmowa Hazzy z Lou? Piszcie śmiało w komentarzach swoje propozycje na kolejne rozdziały i wrażenia po 20, a ja z chęcią wybiorę najlepsze pomysły jako fabułę następnej notki ;) :* A, no i postaram się by rozdział 21 trafił do was troszkę wcześniej :c <3 Mam kilka ogłoszeń parafialnych :D Po pierwsze - dziękuję za przekroczenie 10.000 wyświetleń! Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! :* <3 Jesteście kochani! <3 Jednak rzeczą która mnie naprawdę bardzo martwi jest stanowcze obniżenie statystyk, które nie przekraczają 80 wyświetleń Abducted na dzień :c Wcześniej było dużo lepiej, ale mam nadzieję, że to tylko takie chwilowe podłamanie <3 :* ;) Co do drugiej smutnej sprawy to... pod 19 znalazło się tylko 7 komentarzy :c to bardzo przykre wiedząc, że rozdział wcześniej miałam ich aż 21 :'c to naprawdę dla mnie ważne kochani, zrozumcie :c Dlatego postanowiłam, że rozdział 21 zostanie opublikowany gdy pod postem 20 znajdzie się ponad 20 komentarzy! Od was zależy kiedy go dostaniecie, a ostrzegam, że na razie mam wenę, która w każdej chwili może mnie opuścić :c :* 
Dobra, koniec straszenia xd Kocham was i miłego tygodnia życzę wszystkim! <3 :* 
Ps: *Notka może zostać zaktualizowana, kiedy przypomnę sobie o innych, ważnych do napisania sprawach :)*
Szablon wykonany przez Lady Spark