poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 12

Gdy podjechaliśmy pod mój dom, Louis odprowadził mnie do drzwi. Podczas drogi samochodem patrzyłam tępo w szybę nie odbierając odgłosów z zewnątrz. Byłam Lou wdzięczna, że nie próbował wypytywać mnie o sytuację z Harrym. Ja sama nie chciałam o tym rozmawiać. Właściwie, nawet nie wiedziałam co się tam stało. Widziałam to jakby przez mgłę, chociaż działo się to kilkanaście minut temu. Harry mnie pocałował. Przed oczami znów miałam jego idealną, rozpromienioną twarz, na co łzy zgromadziły się ponownie pod moimi powiekami.
- Wszystko w porządku, mała? - Ogarnęłam się szybko, patrząc na chłopaka stojącego przede mną. Otarłam oczy dłonią, kiwając przy tym głową.
- Tak. Przepraszam, że musiałeś się targać aż tutaj -
- No co ty! Nie przepraszaj - Uśmiechnął się, jednak widząc moją minę, znów przyciągnął mnie do siebie. Oparłam swoją brodę na jego ramieniu.
- Dziękuję. To pomaga - Szepnęłam mu do ucha, na co się uśmiechnął i odpowiedział, że się cieszy z tego powodu. Gdy się od niego odsunęłam, spostrzegłam ruch za plecami szatyna. Wyostrzyłam wzrok na osobę stojącą za nim. Luke. Blondyn ruszył w naszą stronę, a ja w środku zaczęłam panikować.
- Meg - Usta chłopaka ułożyły się w cienką linię. Odsunęłam się od Tomlinsona, a szatyn przeniósł swoje zdezorientowane spojrzenie prosto w czarne oczy Valentine'a.
- Hej Luke. Jeszcze raz dzięki Louis - Powiedziałam szybko, czując jak moje dłonie stają się mokre. Uspokój się idiotko! Uśmiechnęłam się przyjaźnie, by rozładować atmosferę.
Szatyn zdziwiony kiwnął tylko głową i chowając ręce w kieszeniach, odszedł do swojego samochodu.
- Meg, gdyby coś to dzwoń - Powiedział zanim zniknął w czarnym porsche i odjechał pozostawiając mnie z rozwścieczonym Lukiem sam na sam. Staliśmy przez chwilę w ciszy nawzajem się obserwując. Nie spuszczę pierwsza wzroku, o nie. Wtedy na pewno poznałby, że coś przed nim ukrywam.
- Czy ty możesz mi do jasnej cholery wyjaśnić co to było!? I gdzie byłaś dzisiaj po południu!? Kurwa Meg, martwimy się o ciebie!-
- 'Wszyscy się tylko o mnie martwią' - Przemknęło przez moją głowę.
- Hej Luke. Ja także się cieszę, że cię widzę. Fajnie, że pytasz co u mnie. Dzięki w porządku, a u ciebie? - Odwróciłam się do niego plecami w celu otwarcia drzwi, jednak zostałam przytrzymana przez zimną dłoń blondyna.
- Meg, proszę cię. Pogadaj ze mną - W jego oczach zobaczyłam tyle bólu, że już sama nie wiedziałam co robić. Chciałam ucieć, odizolować się, daleko, gdzie nikt i nic nie sprawiłoby, że stałabym się słaba. A właśnie taka teraz byłam.
- Luke, puść - Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku. Chłopak cofnął się o kilka kroków, ponownie wbijając we mnie swoje oskarżycielskie spojrzenie.
- Zależy mi na tobie, wiesz o tym. Mi, Ash i Lily. Wytłumacz mi co się z tobą dzieje! - Podniósł głos, na co odpowiedziałam mu tym samym.
- Nic się ze mną nie dzieje! Byłam z Harrym. A to był Louis, jego przyjaciel. Tylko mnie odwoził, tyle. Nie krzycz, bo obudzisz Emily - Dodałam już szeptem.
Miałam serdecznie dość całego tego popierdolonego dnia. Marzyłam tylko o tym, żeby paść na łóżko i poddać się wszystkim emocjom kłębiącym się we mnie. Jednak, jak już dawno zdąrzyłam się przekonać, mogłam sobie o tym tylko i wyłącznie pomarzyć. Z twarzy Luke'a odpłynęły kolory.
- Jak to byłaś z Harrym?! Jasna cholera Meg! On cie porwał?! Trzeba było do nas pisać, dzwonić, cokolwiek! Musimy iść z tym w końcu na policję! To nie może tak być, że tak po prostu Harry cię zabiera! Ashley miała rację, trzeba było już na początku iść z tym na komisariat! - Przeraziłam się na jego słowa.
- Powiedziałam ci już, że on mi nic nie zrobi. Po drugie, nie porwał mnie. Sama weszłam do jego auta - Starałam się być jak najbardziej obojętna, więc pod koniec wzruszyłam ramionami. Luke wyglądał jakbym właśnie przyłożyła mu siarczyście w policzek. Chwilę patrzył na mnie, po czym odwrócił się napięcie ruszając w głąb ulicy. Patrzyłam na niego zaskoczona. Nie tego się spodziewałam. Wtedy to do mnie dotarło: swoimi słowami raniłam tak bliską mi osobę jaką był Luke. Co się ze mną dzieje?!
- Luke, zaczekaj! - Pobiegłam za chłopakiem zagradzając mu drogę. Nie patrzył na mnie. Swoje spojrzenie miał utkwione gdzieś daleko poza moją osobą.
- Przepraszam, tak strasznie przepraszam. Nie wiem, co mnie napadło. Luke ja już nie wiem co robić - Moim ciałem znów zawładnął szloch, na co chłopak przyciągnął mnie do siebie zamykając w swoich ramionach. Powiedziałam mu to, co myślałam, jednak w moich słowach był utkwiony podteskt, który tylko ja mogłam zauważyć. Naparawdę nie wiedziałam co robić, ale w związku z Lukiem i Harrym. Dwoma osobami, które były tak różne, a jednocześnie tak drogie mojemu sercu.
- Meg, ja rozumiem, na serio. Ale musisz wziąć też pod uwagę to jak ja w tym wszystkim się czuję. Moja dziewczyna znika nagle z psychopatycznym mordercą, a gdy już się odnajduje, jak gdyby nigdy nic mówi, że wszystko jest w porządku. Nic nie jest w porządku Meg, zauważ to w końcu. Ba, dziewczyna. Ja nawet nie wiem co jest między nami. Pocałowałaś mnie, owszem, ale ja tego nie czuję Meg. Nie czuję od ciebie tego samego co ja mam, gdy jestem przy tobie, gdy cię widzę, dotykam - Patrzyłam na niego wielkimi oczami. O mój Boże oczywście, że wiedziałam jak to wygląda, jednak nie miałam pojęcia, że powie mi to wszystko akurat teraz. Aktualnie czułam się jak obdarty worek treningowy z masą dziur. Dziur od uderzeń w sam, najgorszy środek, inaczej w moje serce.
- Musisz w końcu dać mi jasną odpowiedź Meg, ja nie mogę wiecznie czekać. Kocham cię, jednak nie wiem czy ty darzysz mnie tym samym uczuciem - Blondyn kontynuował, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Otworzyłam usta, ale zanim zdąrzył się z nich wydobyć chociaż jeden dźwięk, zostały one zakryte przez palec Luka. Chciał dalej mówić, nie przeszkadzałam mu.
- Nie chcę żebyś odpowiadała mi już teraz. Chcę żebyś to przemyślała i dała mi odpowiedź wtedy kiedy będziesz gotowa -
- Luke, zależy mi na tobie - Moja głowa, aż pękała z natłoku myśli.
Byłam niczym ogromny balon gotowy do pęknięcia w każdej sekundzie. Kąciki ust chłopaka podniosły się w górę, tworząc smutny uśmiech. Luke zbliżył się do mnie i na krótką chwilę przylgnął wargami do moich ust, przenosząc je zaraz na moje czoło.
- Kocham cię Meg - Szepnął mi do ucha i ostatni raz przytulił. Jego dłoń dotknęła mojego policzka lekko nim pocierając, co sprawiło mi ulgę.
- Przepraszam - Powiedziałam po raz ostatni, patrząc w jego błękitne oczy i widząc w nich samą siebie.
- Nie gniewam się. Po prostu muszę mieć pewność, że nie grasz sobie ze mną i jesteś całkowicie ze mną szczera. A teraz idź już spać. Do zobaczenia jutro Meg - Cmoknął mnie po raz ostatni, po czym machając mi na pożegnanie odszedł w kierunku z którego przyszedł. Odprowadzałam go wzrokiem, aż nie zniknął za zakrętem. Dopiero wtedy poczułam się jak kompletna suka, a powietrze ze mnie dosłownie uleciało. Poczołgałam się w stronę domu, w którym paliły się światła tylko w dwóch pokojach. Weszłam ostrożnie, by nie robić przy tym zbyt wielkiego hałasu.
- Meg, to ty? - Głos mamy dobiegł z salonu, do którego zaraz się skierowałam.
- Tak mamuś. Hej - Podeszłam do rodzicielki składając na jej policzku mokry pocałunek.
- Czemu tak późno, kotku? Wszystko okey? - Kobieta przetarła zmęczone oczy przenosząc spojrzenie na moją osobę. Siedziała nad papierkową robotą, nie chciałam jej przeszkadzać.
- Przepraszam, zasiedziałam się u Harrego - Nie chciałam okłamywać mamy. Była jedyną osobą, z którą naprawdę mogłam szczerze porozmawiać. nie miałyśmy żadnych tajemnic. No prawie.
- Rozumiem. Jak widzisz Emily śpi, a ja robię to co zwykle - Kiwnęłam głową na potwierdzenie, powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem.
- Pójdę się położyć, jeśli nie masz nic przeciwko. Trochę źle się czuję - Kobieta odpowiedziała oczywiście, że nie ma i życzyła mi dobrej nocy, a ja otępiała poszłam na górę prosto do swojego pokoju. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, zjechałam po nich prosto na podłogę nie powstrzymując już emocji. Schowałam twarz w dłoniach, a łzy spływały potokami po mojej twarzy.
Chciałam krzyczeć, a jednocześnie skulić się gdzieś w kącie i zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Czułam się beznadziejna, niepotrzebna, nijaka. Moje chwilowe załamanie przerwał odgłos przychodzącego sms-a. Sięgnęłam szybko po komórkę z dziwną nadzieją w sercu, że to Harry, jednak na wyświetlaczu nie pojawiło mi się jego imię. Wyświetlił się numer nieznany. Odczytałam wiadomość, która okazała się być od Hazel. Dziewczyna pisała, że znalazła mój numer w książce telefonicznej, że bardzo się zmartwiła, gdy tak nagle zniknęłam i czy nie chciałbym się może spotkać z nią jutro na kawie po zajęciach. Brunetka zyskała dziwną sympatię w moich oczach od pierwszego momentu, w którym ją zobaczyłam. Wydawała się być w porządku, tak samo jak Mike. Dlatego po chwili wysyłałam już odpowiedź z przeprosinami i potwierdzeniem jutrzejszego spotkania. Wygaszając telefon spojrzałam na zegarek widniejący w prawym górnym rogu. 22:53. Przez wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia, straciłam kompletnie poczucie czasu. Było naprawdę późno, a ja zbyt wyczerpana w ubraniach, po prostu opadłam na łożko, zagłębiając głowę w miękkiej poduszce. Po minucie Hazy odpisała na mojego smsa ciesząc się, że nic mi nie jest i podając dokładną godzinę i adres kawiarni. Otworzyłam szafkę nocną i sięgnęłam po plik tabletek na ból głowy spoczywający na jej dnie. Wzięłam dwie, popijąc wodą ze szklanki przyniesionej tutaj jeszcze wczoraj rano, po czym zamknęłam oczy pozwalając lekarstwom na szybkie działanie. Zbyt zmęczona, odpłynęłam do krainy Morfeusza, w mniej niż kilknaście sekund.

*Z punktu widzenia Lou*

Skręciłem właśnie w  zaciemnioną Milles Road, na której znajdował się cel mojej podróży, a mianowicie dom Harrego. Byłem wręcz wkurwiony. Nie wiem co zaszło pomiędzy nim a Meg, ale napewno się dowiem, nie ma opcji. Podjechałem pod bramę, w której wklepałem hasło, po czym zaparkowałem na pustym podjeździe. Styles i to jego pieprzone bezpieczeństwo. Jednak miał rację, każdy z naszego gangu powinien być ostrożny. Tak, mieliśmy gang i to nie byle jaki, bo najpotężniejszy w całym okręgu. Dangerous Darkness budził grozę we wszystkich mieszkańcach. Przyjaciół nagradzaliśmy, wrogów likwiowaliśmy. Prosty system. A nagrodą oczywiście było życie.
- Harry? - Ku mojemu zdziwieniu drzwi wejściowe były otwarte, co znaczyło, że Styles nie ruszał się nigdzie od wyjścia Meg. Wszedłem w głąb domu rozglądając się po wszystkich pomieszczeniach. W domu paliło się światło, co oznaczało, że Styles napewno tu był.
- Stary? - Harry siedział oparty o ścianę w salonie, albo raczej jej część, bo połowa leżała u jego stóp, z głową pomiędzy nogami. Wiedziałem, że mnie usłyszał, bo jego ciało całe się napięło. Podszedłem bliżej niego kucając obok i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
- Ja pierdole Styles, ogarnij się! - Potrząsałem nim, jednak nawet to nie działało. Był w swoim świecie, gdzieś daleko,  nieobecny.
- Możesz mi kurwa powiedzieć czemu Megan wyleciała stąd cała roztrzęsiona we łzach, a twoja ściana leży rozpieprzona na podłodze!? - Nie działa spokojnie, to będzie krzyk, trudno. Na dźwięk jej imienia jego ciało spięło się jeszcze bardziej.
- Co jej zrobiłeś?! Czy ciebie trzeba kurwa pilnować jak małego bahora?! Co ty sobie myślisz, żeby -
- Pocałowałem ją - ...co?! Dobra, tego się nie spodziewałem. Harry podniósł swoje spojrzenie prosto w moje ogromne od zdezorientowania oczy. On płakał? Harry Styles płakał?! Oż kurwa, sprawa jest poważna.
- Pocałowałeś ją czy mówiąc to chodzi ci o bliskie spotkanie ze ścianą? W ogóle to niech spoczywa w pokoju - Zrobiłem teatralny gest, jednak nie rozśmieszyłem tym bruneta. Dziwne.
- Pocałowałem ją kurwa, a ona uciekła. Wiem, że jej się podobało, widziałem to, ale powiedziała, że nie może. Rozumiesz kurwa?! - Wydarł się na mnie. Nie no, nie mówcie, że on serio się zakochał. Ostatni raz widziałem go w takim stanie kiedy odeszła Gemma. Przeżywał to chyba przez dwa miesiące, a najgorsze w tym wszystkim było to, że jej ciała nigdy nie odnaleziono. Kochana była. Ehh.
- I z tego powodu aż ścianę trzeba rozwalać? Stary... - Nachyliłem się do niego, dźwigając go z podłogi. Chłopak wstał, otrząsając się z tego dziwnego transu, w którym jeszcze chwilę temu się znajdował.
- Straciłem ją, prawda? - Boże Styles, to jesteś ty?! Szef najniebezpieczniejszego gangu w mieście?!
- Nie straciłeś. Wróci, zobaczysz. Potrzebuje czasu. Jest przybita tak samo jak ty, a teraz ogarnij się idioto - Skierował się do kuchni, a ja podążyłem za nim. Chłopak otworzył lodkówkę wyciągając z niej...piwo.
- O nie nie nie nie nie. Nie ma mowy. Styles rusz dupę! - Jak to jest, że zawsze to ja muszę być ten rozsądny? Życie jest w chuj niesprawiedliwe.
- Dobra, sorry Tommo - Harry oparł się o blat mocniej zaciągając się powietrzem. Chwilę postaliśmy w ciszy, która nam obydwu była jakoś niezbędnie potrzebna.
- Ja spadam. Dojdź do siebie, a jak co to dzwoń. A i to zabieram ze sobą - Chwyciłem do ręki wyciągnięty przez przyjaciela napój, na co ten tylko machnął dłonią i przewrócił oczami. Uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Aha i napraw ścianę! - Krzyknąłem nie zatrzymując się. Kątem oka spojrzałem na Styles'a, na którego twarzy pojawił się teraz chytry uśmieszek. Zadowolony ze swojego osiągnięcia i darmowego piwka wyszedłem, pozostawiając bruneta samego sobie. Otworzyłem kapsel i pociągnąłem pożądnego łyka zanim wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Zapowiada się długa noc.

*Z punktu widzenia Meg*

Otworzyłam oczy, które odrazu negatywnie zareagowały na promyki słońca, świecące prosto w moją twarz. Zwlekłam się z łóżka stając naprzeciwko lustra zamieszczonego na mojej toaletce. To co w nim zobaczyłam sprawiło, że aż miałam ochotę krzyknąć. Dziewczyna z opuchniętymi od płaczu oczami, potarganymi włosami i ściągniętą twarzą przyglądała mi się podejrzliwym spojrzeniem. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że to ja. Wyglądałam okropnie, jakby ktoś przejechał po mnie kosiarką przynajmniej trzy razy, do tego fioletowe sińce znajdujące się na moim brzuchu i jego okolicach sprawiały dodatkowy, rozrywający ból. Wczorajsze tabletki pomogły, bo przynajmniej głowa nie pękała aż tak bardzo jak mogłaby.
- Mamo? - Zeszłam na dół, jednak nikogo tam nie było. Zdezorientowana wyszłam do kuchni, a na blacie dostrzegłam małą karteczkę ze starannym pismem mamy, w którym pisała, żebym zrobiła sobie dzisiaj wolne od szkoły, bo nie wyglądam za dobrze. Uśmiechnęłam się promiennie. Boże mamo, jak ja cię strasznie kocham! Była godzina 10:18, więc i tak lekcje trwały już od dwóch godzin. Po zrobieniu sobie mocnej kawy i talerza pełnego kanapek, opadłam na kanapę w salonie włączając jakąś durną kreskówkę i przykrywając się szczelnie kocem. Po piętnastu minutach zadzwonił telefon,więc niechętnie wstałam, by móc go odebrać.
- Hej córeczko słyszę, że wstałaś. Jak się czujesz? - Mama.
- Jakoś. Dzięki, że odpuściłaś mi dzisiaj szkołę -
- Gdybyś czegoś potrzebowała, to dzwoń, a ja będę starała się odebrać -
- Dzięki mamo, ale mam wszystko - Spojrzałam na przygotowane przeze mnie jedzenie, telewizor i wygodną kanapę. Czego tu więcej chcieć?
- Rano dzwoniła Ashley czy cię podwieźć. Powiedziałam jej, że zostajesz w domu, więc nie musisz się tym martwić czy coś - Westchnęłam z ulgą słysząc jej słowa. Akurat kłótnia z Ash była ostatnią rzeczą na którą miałam ochotę. Dobrze, że miałam już to za sobą.
- Dzięki mamuś, kocham cię -
- Ja ciebie też kochanie. Papa -
- Pa - Odpowiedziałam, a po drugiej stronie słuchawki zabrzmiał sygnał kończący połączenie. Pobiegłam po swoją komórkę, wchodząc na wczorajszą konwersację z Hazel i wysyłając do niej smsa o treści 'Hej Hazy. Dzisiaj piątek, może jednak skoczymy na coś mocniejszego niż cappucino? Spotkajmy się o 17:00 w White's bar. -M :)'. Nie czekałam długo na odpowiedź brunetki, która odpisała, że oczywiście będzie czekać i to świetny pomysł.
-'No i super' - Pomyślałam. Od samego rana byłam kompletnie wypruta z emocji. Wszystko było mi obojętne.
-'Co jeden pocałunek potrafi zrobić z człowiekiem?!'- Szybko odsunęłam od siebie tę wizję, skupiając się na kolorowych obrazkach biegających po całym ekranie. W ten sposób spędziłam praktycznie cały dzień.
Gdy weszłam do klubu odrazu skierowałam się w stronę barku, przy którym zobaczyłam Hazy. Brunetka wstała gwałtownie praktycznie biegnąc w moją stronę. Miała na sobie piękną, fioletową sukienkę zakrywającą połowę ud, a kremowe szpilki i w tym samym kolorze kopertówka wyglądały wręcz zjawiskowo. Uśmiechnęłam się promiennie pewnym krokiem zbliżając się do dziewczyny.

- Meg, jak ślicznie wyglądasz! - Ja? Ubrałam się w połyskującą granatową miniówkę prawie nie zasłaniającą mojego tyłka i czarne szpilki z czerwoną podeszwą.
- Dziękuję. Ty również - Przytuliłyśmy się jak dwie dobre przyjaciółki i zajęłyśmy miejsca przy jednym z wolnych stolików.
- Wczoraj strasznie nas wszystkich przestraszyłaś. Harry był okropnie wkurzony! Strasznie cię przepraszam, powinnam bardziej zajmować się tobą niż wyścigiem - Hazel na prawdę było przykro, widziałam to w jej oczach.
- No co ty! To ja cię przepraszam, że przeze mnie zapewne oberwałaś od Harrego. Zachowałam się jak dziecko, przepraszam - Przyznałam szczerze. Przez kolejne minuty brunetka zdawała mi relację z wyścigu i tego co działo się po nim. Oczywiście Harry wygrał, czego mogłam się spodziewać, a Mike zajął drugie miejsce. Kiedy Styles zobaczył, że mnie nie ma wpadł w dosłowną furię i wyleciał przed dom żeby mnie szukać. Oczywiście dalej nie wiedziała co było, oprócz tego, że się odnalazłam. Patrzyłam cały czas w jej oczy wyobrażając sobie całą sytuację. Czułam się jeszcze gorzej niż przed wyjściem z domu. Nie dość, że zdenerwowałam Harrego, to jeszcze Hazel i Mike za mnie oberwali. Boże.
- Tak w ogóle to co się stało, że uciekłaś? I co się potem działo? - Hazy była naparawdę uroczą osobą, ale zdecydowanie zbyt dociekliwą. Z drugiej strony należały jej się wyjaśnienia.Tak samo jak Harremu. Zaciągnęłam się głębiej powietrzem. Hazy wyczuła chyba, że to będzie ciężka rozmowa, bo jej spojrzenie stało się bardziej poważne, a jej dłoń spoczęła na mojej lekko ją ściskając. Opowiedziałam jej wszystko wraz z pocałunkiem, Lukiem i tym jak się obecnie czułam. Hazy cały czas kiwała głową, ani razu mi nie przerywając, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Dopiero, gdy skończyłam powiedziała coś, co było takie oczywiste,ale chyba liczyłam na usłyszenie tego od niej.
- Meg, ja ci nie pomogę. To ty musisz zdecydować który z nich jest tylko przyjacielem, a który kimś więcej - Następne dwie godziny spędziłyśmy na piciu i tańczeniu. Gdy byłam już porządnie schlana, ale naszczęście nie aż tak żeby nie ogarniać co się wokół mnie dzieje, stwerdziłyśmy z Hazel, że lepiej już będzie wrócić do domów.
- Jesteś pewna, że nie chcesz żeby cię podwieźć? To żaden problem - Przytuliłyśmy się na pożegnanie, kiedy Mike zadzwonił do Hazel, że czeka na nią przed klubem. Pokręciłam tylko przecząco głową cmokając dziewczynę w policzek, po czym wyszłam, machając jeszcze na pożegnanie do Mike'a. Na ulicy świeciło się kilka świateł, więc ruszyłam wzdłuż niej zastanawiając się nad słowami przyjaciółki. Po dwudziesto minutowym spacerze dotarłam przed dom. Nie mój dom. Podeszłam do drewnianych drzwi naciskając chwiejną ręką dzwonek. W ułamku kilku sekund drzwi otworzyły się, a ich właściciel stanął w progu obrzucając mnie zszkokowanym spojrzeniem.
- Meg? - Spytał Harry, jakby nie wierząc, że stoję przed nim. Szczerze? Sama w to nie wierzyłam.


No hej hej hej ;* Już miałam wam pisać, że cierpię na chwilowy brak weny, gdy nagle ją dostałam xd :D Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział, bo muszę przyznać, że bardzo fajnie mi się go pisało (a wszystko w notatniku na komórce xd). Nie chcę wymuszać od was czegoś typu: " 10 komentarzy - następny rozdział", ale bardzo bardzo bardzo bym się ucieszyła, jakby każdy kto to przeczytał skomentował chociaż " <3 " ;* Z góry bardzo wam dziękuję i big loffki z Chorwacji ;*** <3
Ps: W zakładce bohaterowie pojawili się Hazel i Mike, więc zapraszam do podglądu! ;) <3

3 komentarze:

  1. <3 xd
    Nic dodać, nic ująć <3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam około 35 różnych ff, ale ten to z całą pewnością mój ulubiony *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. blog znaleziony dzisiaj ale najlepszy

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark