- Megan wstawaj! - Wołanie mojej mamy dotarło z lekkim opóźnieniem do moich uszu, powodując nieprzyjemny ból w głowie.
- Już nie śpię - Powiedziałam sama do siebie przyglądając się swojemu przerażającemu odbiciu w lustrze. Podkrążone, ogromne, zielone oczy świadczyły o nieprzespanej nocy, zresztą tak samo jak niechlujnie rozwichrzone włosy i totalny nieład na twarzy. No fajnie. Po koniecznym prysznicu i zapanowaniu nad tym aby moje lustro na mój widok nie rozprysnęło się na kilka drobnych kawałeczków zeszłam, ociągając się po schodach, prosto do kuchni, w której, jak codziennie rano, krzątała się mama, biegając od jednej ściany do drugiej.
- Witaj kochanie - Powiedziała, w czasie gdy opadłam na jedno z wysokich krzeseł ustawionych przy stole i w przelocie cmoknęła mnie w czubek głowy.
- Hej mamo. Pomóc ci? - Popatrzyłam na rodzicielkę, która trzymała w jednej ręce telefon, natomiast drugą przygotowywała jajka sadzone na bekonie. Mniam. Pachniało nimi już na górze.
- Nie nie, nie musisz - Uśmiechnęła się promiennie w moją stronę, a jej urocze dołeczki w policzkach sprawiły, że momentalnie odwzajemniłam uśmiech. Podziwiam tę kobietę. Włosy opadały jej kaskadami, kończąc się dopiero w okolicach łopatek. Podobnie jak u mnie. Idealnie gładka cera i ogromne zielone oczy, ozdobione jedynie cienką kreską. Tak, to była moja mama. Jak zwykle zabiegana jak chodzi o dom, pracę oraz tatę. Tęskniłam za nim coraz bardziej z każdą minutą. Kilka miesięcy temu dostał wezwanie na służbę w Afganistanie. Rozmawiamy ze sobą w każdej wolnej chwili na Skypie, ale to nie to samo co w rzeczywistości. 'Dopiero gdy coś tracimy dostrzegamy tego wartość' - w moim przypadku to stwierdzenie sprawiało się na sto procent. A, no i była jeszcze moja siostra.
- Meg! - Mała, chuda, szczupła i ogólnie wszystkie moje przeciwieństwa osóbka, wpadła jak pocisk do pomieszczenia prawie mnie dusząc, gdy jej zgrabne rączki znalazły się wokół mojej szyi. Zamknęłam ośmiolatkę w szczelnym uścisku.
- Co jest Em? - Dziewczynka wtuliła się we mnie całym swoim ciałem.
- Miałam koszmar - mówiąc to, Emily nie podniosła głowy z mojego ramienia. Przytuliłam ją mocniej.
- Spokojnie. To tylko zły sen, przecież wiesz. Trzeba było do mnie przyjść, byłoby ci łatwiej zasnąć -
I nie tylko tobie.
- Następnym razem tak zrób, dobrze? - Posadziłam ją na krześle, które jeszcze było dla niej za wysokie, a mama położyła przed nami talerze z gorącym posiłkiem.
- Smacznego - Powiedziała rodzicielka, zanim wyszła z kuchni, pewnie po teczkę do pracy. Całkiem przez przypadek moje śniadanie ułożyło się w kształt smutnej buźki, jednak przeczucie w moim sercu sprawiało, że byłam wręcz przekonana, iż ten dzień zdecydowanie nie przebiegnie dobrze.
- Megan Forbs! Dlaczego ignorujesz moje telefony?! - Głos mojej przyjaciółki krzyczącej moje imię z drugiego końca korytarza spowodował tylko jeszcze większy ból głowy.
- Czego się drzesz? - Powiedziałam ze skwaszoną miną, gdy dziewczyna stanęła obok mnie.
- Wow, ktoś tu chyba nie spał dziś zbyt dobrze. Wszystko w porządku? - Tym razem to ona mnie zaskoczyła. Oczekiwałam czegoś typu: 'za dużo wczoraj wypiłaś?' lub: 'Przyznaj się, ile chłopaków zaliczyło cię ostatniej nocy?' Jednak ona postanowiła przystanąć na klasycznym: "Wszystko w porządku?" No okey. Kiwnęłam tylko głową w odpowiedzi i ruszyłyśmy w stronę sali od hiszpańskiego. Podczas trwającej lekcji byłam zbyt zajęta przyglądaniem się tykającemu zegarowi, by usłyszeć jak Pani Dine zadaje mi pytanie. Dopiero mocny łokieć Ashley przywrócił moją uwagę.
- Przykro mi, ale czy mogłaby pani powtórzyć, bo na chwilkę się wyłączyłam? - Powiedziałam z przesadną słodyczą w głosie. Nauczycielka tylko teatralnie westchnęła, po czym kontynuowała przemowę, której znowu nie słuchałam. Przykre, ale zegar wygrał.
Po dzwonku, Ash złapała mnie za ramię, odwracając mnie gwałtownie w swoją stronę. Na jej twarzy widniał pewnego rodzaju grymas.
- Nie wmawiaj mi że wszystko w porządku, bo przecież widzę że nie. Nie możesz się skupić Meg, to do ciebie nie podobne. Po drugie od kiedy ty podpadasz p. Dine?! - Uśmiechnęła się na co zachichotałam.
- Miałam w nocy koszmar i nie mogłam po nim zasnąć. Oprócz tego, że jestem zmęczona, to wszystko ok - Wyjaśniłam, siadając na jednej z ławek znajdującej się przed szkołą. W pewnym momencie wyrosła przed nami postać, której ze wszystkich sił starałam się pozbyć z tego świata. Takie moje ukryte marzenie.
- Cześć Meg - Zignorowałam Logana, który stanął przed nami, zasłaniając nam dostęp do słońca. Rozłożyłam się całą swoją osobą na ławce, nie zważając na dziwne spojrzenia przechodniów i chichot Ashley.
- Rusz tyłek, bo przeszkadzasz nam w opalaniu - Powiedziałam pewna siebie, jednak brunet ani drgnął. Westchnęłam
- Czego chcesz tym razem? - Chłopak nachylił się nade mną, podnosząc mój podbródek na wysokość jego twarzy, a jego jasnoniebieskie tęczówki przeszyły mnie na wylot.
- Oh, jakie zaspane oczka. Ktoś nie dawał ci spać ostatniej nocy? - Uśmiechnął się przebiegle, a ja wyrwałam się w tym czasie z jego uścisku. Ehh no tak, jak nie Ashley, to Logan. Rozejrzałam się dookoła, a mój wzrok zatrzymał się na bracie Logana, który stał niedaleko nas ze swoją grupką przyjaciół i zawzięcie o czymś dyskutował. Derek był młodszy od nas o rok, jednak dobrze wiedziałam, że nie przeszkadzało mu to w żywieniu do mnie specjalnych uczuć. Chłopak był bardzo podobny do starszego brata, jednak stanowczo przewyższał go posturą, męską budową, a już na pewno kulturą osobistą. Był w cholerę przystojny i uwodzicielski, jednak o rok młodszy. To już stanowiło pewien problem. I zanim zdążyłam przemyśleć to, co zamierzałam zrobić, z moich ust wypłynęła odpowiedź dla Logana.
- Wiesz, w sumie tak. -
Zrobiłam przerwę
- Twój brat, w przeciwieństwie do ciebie, jest świetny w te klocki - Mrugnęłam i pomachałam do Dereka, który czerwony na twarzy prawie natychmiast mi odmachał, po czym, klepiąc pocieszająco Logana w ramię, który wyglądał teraz jakbym go spoliczkowała przynajmniej dwa razy, odwróciłam się na pięcie, łapiąc w przelocie Ash i zaciągnęłam ją z powrotem w stronę szkoły. Gdy znalazłyśmy się w bezpiecznej odległości od bruneta, wybuchłyśmy donośnym śmiechem. Spojrzałam przez ramię w miejsce, w którym stał wmurowany Logan, nie mogąc pohamować śmiechu.
- Musiałaś, prawda? - Ashley przedarła się przez falę chichotu. Kiwnęłam głową, nie będąc w stanie odpowiedzieć.
- Nie mów, że teraz będziesz go bronić - Zrobiłam obrażoną minę, na co Ash znów się zaśmiała.
- Co ty! Nie znam większego chuja niż on! Najchętniej uszkodziłabym mu czymś tą jego nieskazitelnie piękną mordkę - No proszę, jednak na ten temat miałyśmy takie same zdanie.
- Od waszego rozstania czepia się ciebie o wszystko. Mam ochotę pójść do niego z patelnią i -
- Ash, spokojnie. Nie obchodzi mnie to co on mówi. Dam sobie radę - Uśmiechnęłam się do niej i pociągnęłam w stronę sali od biologii, pozostawiając zszokowanego Logana samemu sobie. Wraz z końcem dzwonka oznajmiającego powrót do domu, szłam już w kierunku swojego ukochanego fiata Ds3, po czym, widząc stojącego nieopodal Logana sprzeczającego się o coś zapewne baaardzo ważnego z Derekiem, jak najszybciej odjechałam z parkingu, zanosząc się przy tym falą śmiechu. Jak na razie nie miałam powodów do niepokoju. Na razie.
Oto 1 rozdział ;) I jak wrażenia? Mam nadzieję, że jakoś wam się przypodobał :) Krótki, wiem, ale następne będą dłuższe :) Komentujcie, bo to bardzo motywuje, bo wiem, że mam dla kogo pisać. 2 rozdział pojawi się w zależności od tego ile będzie komentarzy :)
- Już nie śpię - Powiedziałam sama do siebie przyglądając się swojemu przerażającemu odbiciu w lustrze. Podkrążone, ogromne, zielone oczy świadczyły o nieprzespanej nocy, zresztą tak samo jak niechlujnie rozwichrzone włosy i totalny nieład na twarzy. No fajnie. Po koniecznym prysznicu i zapanowaniu nad tym aby moje lustro na mój widok nie rozprysnęło się na kilka drobnych kawałeczków zeszłam, ociągając się po schodach, prosto do kuchni, w której, jak codziennie rano, krzątała się mama, biegając od jednej ściany do drugiej.
- Witaj kochanie - Powiedziała, w czasie gdy opadłam na jedno z wysokich krzeseł ustawionych przy stole i w przelocie cmoknęła mnie w czubek głowy.
- Hej mamo. Pomóc ci? - Popatrzyłam na rodzicielkę, która trzymała w jednej ręce telefon, natomiast drugą przygotowywała jajka sadzone na bekonie. Mniam. Pachniało nimi już na górze.
- Nie nie, nie musisz - Uśmiechnęła się promiennie w moją stronę, a jej urocze dołeczki w policzkach sprawiły, że momentalnie odwzajemniłam uśmiech. Podziwiam tę kobietę. Włosy opadały jej kaskadami, kończąc się dopiero w okolicach łopatek. Podobnie jak u mnie. Idealnie gładka cera i ogromne zielone oczy, ozdobione jedynie cienką kreską. Tak, to była moja mama. Jak zwykle zabiegana jak chodzi o dom, pracę oraz tatę. Tęskniłam za nim coraz bardziej z każdą minutą. Kilka miesięcy temu dostał wezwanie na służbę w Afganistanie. Rozmawiamy ze sobą w każdej wolnej chwili na Skypie, ale to nie to samo co w rzeczywistości. 'Dopiero gdy coś tracimy dostrzegamy tego wartość' - w moim przypadku to stwierdzenie sprawiało się na sto procent. A, no i była jeszcze moja siostra.
- Meg! - Mała, chuda, szczupła i ogólnie wszystkie moje przeciwieństwa osóbka, wpadła jak pocisk do pomieszczenia prawie mnie dusząc, gdy jej zgrabne rączki znalazły się wokół mojej szyi. Zamknęłam ośmiolatkę w szczelnym uścisku.
- Co jest Em? - Dziewczynka wtuliła się we mnie całym swoim ciałem.
- Miałam koszmar - mówiąc to, Emily nie podniosła głowy z mojego ramienia. Przytuliłam ją mocniej.
- Spokojnie. To tylko zły sen, przecież wiesz. Trzeba było do mnie przyjść, byłoby ci łatwiej zasnąć -
I nie tylko tobie.
- Następnym razem tak zrób, dobrze? - Posadziłam ją na krześle, które jeszcze było dla niej za wysokie, a mama położyła przed nami talerze z gorącym posiłkiem.
- Smacznego - Powiedziała rodzicielka, zanim wyszła z kuchni, pewnie po teczkę do pracy. Całkiem przez przypadek moje śniadanie ułożyło się w kształt smutnej buźki, jednak przeczucie w moim sercu sprawiało, że byłam wręcz przekonana, iż ten dzień zdecydowanie nie przebiegnie dobrze.
- Megan Forbs! Dlaczego ignorujesz moje telefony?! - Głos mojej przyjaciółki krzyczącej moje imię z drugiego końca korytarza spowodował tylko jeszcze większy ból głowy.
- Czego się drzesz? - Powiedziałam ze skwaszoną miną, gdy dziewczyna stanęła obok mnie.
- Wow, ktoś tu chyba nie spał dziś zbyt dobrze. Wszystko w porządku? - Tym razem to ona mnie zaskoczyła. Oczekiwałam czegoś typu: 'za dużo wczoraj wypiłaś?' lub: 'Przyznaj się, ile chłopaków zaliczyło cię ostatniej nocy?' Jednak ona postanowiła przystanąć na klasycznym: "Wszystko w porządku?" No okey. Kiwnęłam tylko głową w odpowiedzi i ruszyłyśmy w stronę sali od hiszpańskiego. Podczas trwającej lekcji byłam zbyt zajęta przyglądaniem się tykającemu zegarowi, by usłyszeć jak Pani Dine zadaje mi pytanie. Dopiero mocny łokieć Ashley przywrócił moją uwagę.
- Przykro mi, ale czy mogłaby pani powtórzyć, bo na chwilkę się wyłączyłam? - Powiedziałam z przesadną słodyczą w głosie. Nauczycielka tylko teatralnie westchnęła, po czym kontynuowała przemowę, której znowu nie słuchałam. Przykre, ale zegar wygrał.
Po dzwonku, Ash złapała mnie za ramię, odwracając mnie gwałtownie w swoją stronę. Na jej twarzy widniał pewnego rodzaju grymas.
- Nie wmawiaj mi że wszystko w porządku, bo przecież widzę że nie. Nie możesz się skupić Meg, to do ciebie nie podobne. Po drugie od kiedy ty podpadasz p. Dine?! - Uśmiechnęła się na co zachichotałam.
- Miałam w nocy koszmar i nie mogłam po nim zasnąć. Oprócz tego, że jestem zmęczona, to wszystko ok - Wyjaśniłam, siadając na jednej z ławek znajdującej się przed szkołą. W pewnym momencie wyrosła przed nami postać, której ze wszystkich sił starałam się pozbyć z tego świata. Takie moje ukryte marzenie.
- Cześć Meg - Zignorowałam Logana, który stanął przed nami, zasłaniając nam dostęp do słońca. Rozłożyłam się całą swoją osobą na ławce, nie zważając na dziwne spojrzenia przechodniów i chichot Ashley.
- Rusz tyłek, bo przeszkadzasz nam w opalaniu - Powiedziałam pewna siebie, jednak brunet ani drgnął. Westchnęłam
- Czego chcesz tym razem? - Chłopak nachylił się nade mną, podnosząc mój podbródek na wysokość jego twarzy, a jego jasnoniebieskie tęczówki przeszyły mnie na wylot.
- Oh, jakie zaspane oczka. Ktoś nie dawał ci spać ostatniej nocy? - Uśmiechnął się przebiegle, a ja wyrwałam się w tym czasie z jego uścisku. Ehh no tak, jak nie Ashley, to Logan. Rozejrzałam się dookoła, a mój wzrok zatrzymał się na bracie Logana, który stał niedaleko nas ze swoją grupką przyjaciół i zawzięcie o czymś dyskutował. Derek był młodszy od nas o rok, jednak dobrze wiedziałam, że nie przeszkadzało mu to w żywieniu do mnie specjalnych uczuć. Chłopak był bardzo podobny do starszego brata, jednak stanowczo przewyższał go posturą, męską budową, a już na pewno kulturą osobistą. Był w cholerę przystojny i uwodzicielski, jednak o rok młodszy. To już stanowiło pewien problem. I zanim zdążyłam przemyśleć to, co zamierzałam zrobić, z moich ust wypłynęła odpowiedź dla Logana.
- Wiesz, w sumie tak. -
Zrobiłam przerwę
- Twój brat, w przeciwieństwie do ciebie, jest świetny w te klocki - Mrugnęłam i pomachałam do Dereka, który czerwony na twarzy prawie natychmiast mi odmachał, po czym, klepiąc pocieszająco Logana w ramię, który wyglądał teraz jakbym go spoliczkowała przynajmniej dwa razy, odwróciłam się na pięcie, łapiąc w przelocie Ash i zaciągnęłam ją z powrotem w stronę szkoły. Gdy znalazłyśmy się w bezpiecznej odległości od bruneta, wybuchłyśmy donośnym śmiechem. Spojrzałam przez ramię w miejsce, w którym stał wmurowany Logan, nie mogąc pohamować śmiechu.
- Musiałaś, prawda? - Ashley przedarła się przez falę chichotu. Kiwnęłam głową, nie będąc w stanie odpowiedzieć.
- Nie mów, że teraz będziesz go bronić - Zrobiłam obrażoną minę, na co Ash znów się zaśmiała.
- Co ty! Nie znam większego chuja niż on! Najchętniej uszkodziłabym mu czymś tą jego nieskazitelnie piękną mordkę - No proszę, jednak na ten temat miałyśmy takie same zdanie.
- Od waszego rozstania czepia się ciebie o wszystko. Mam ochotę pójść do niego z patelnią i -
- Ash, spokojnie. Nie obchodzi mnie to co on mówi. Dam sobie radę - Uśmiechnęłam się do niej i pociągnęłam w stronę sali od biologii, pozostawiając zszokowanego Logana samemu sobie. Wraz z końcem dzwonka oznajmiającego powrót do domu, szłam już w kierunku swojego ukochanego fiata Ds3, po czym, widząc stojącego nieopodal Logana sprzeczającego się o coś zapewne baaardzo ważnego z Derekiem, jak najszybciej odjechałam z parkingu, zanosząc się przy tym falą śmiechu. Jak na razie nie miałam powodów do niepokoju. Na razie.
Oto 1 rozdział ;) I jak wrażenia? Mam nadzieję, że jakoś wam się przypodobał :) Krótki, wiem, ale następne będą dłuższe :) Komentujcie, bo to bardzo motywuje, bo wiem, że mam dla kogo pisać. 2 rozdział pojawi się w zależności od tego ile będzie komentarzy :)
Baardzo fajny ... czytam nastepny ... <3
OdpowiedzUsuńsuper!!!!
OdpowiedzUsuń