Trzy godziny. Zostały trzy pieprzone godziny, a ja nie zrobiłam jeszcze nic, co w jakiś sposób przybliżyłoby mnie do wyjścia na imprezę! Ponad trzydzieści minut wpatrywałam się bezczynnie w szafę w szlafroku z turbanem na głowie, nie mając zielnego pojęcia co na siebie włożyć. Moja rodzicielka zaglądała do mnie kilka razy, jednak ja byłam zbyt egoistyczna, by przyjąć jej ofertę pomocy. Ehh...
- Meg? - Po drugiej stronie drzwi rozległ się cichy głos pukającej Em.
- Możesz wejść - Opadłam zrezygnowana na łóżko, kompletnie się poddając. Dziewczynka podbiegła do mnie, trzymając w ręce jedną ze swoich cennych lalek.
- Pobawisz się ze mną? -
- Em, nie widzisz, że jestem zajęta? Za trzy godziny powinnam być na miejscu, a ja nawet nie wiem w czym iść. -
- A pomóc ci wybrać? - Popatrzyłam zdziwiona prosto w błyszczące oczy dziewczynki. Nie wyglądała jakby naszła ją ochota na żartowanie. Co więcej, jej mina była całkiem poważna.
- No dobrze - Wstałam podchodząc z powrotem do dużego mebla, na co Em uśmiechnęła się promiennie. Przez kolejną godzinę mój pokój zamienił się w istny burdel, pełen porozrzucanych ubrań, jednak Emily okazała się być bardzo pomocna. W końcu zdecydowałyśmy się na czarną, asymetryczną sukienkę z dłuższym tyłem, bez ramiączek z zamkiem z przodu i wysokie szpilki w tym samym kolorze.
- Uwierz mi, wiem co mówię, chłopacy lecą na szpilki - Skomentowała moja siostra, na co wybuchłam śmiechem. Em stwierdziła, że najlepiej pasują do tego proste włosy, więc kolejne dwadzieścia minut zajęło mi rozprawianie się z prostownicą, jednak efekt okazał się być świetny. Do tego mocny eyeliner i trochę czerwonej szminki i dziewczynka dosłownie wypchnęła mnie za drzwi.
- Mamuś, ja już wychodzę! - Na moje słowa kobieta od razu znalazła się w hallu. Zaraz później dołączyła do niej rozradowana Emily.
- Wyglądasz..- Zaczęła rodzicielka, jednak Em nie dała jej skończyć.
- Jak księżniczka. Taka prawdziwa, najprawdziwsza księżniczka! - Powiedziała szatynka, na co ją przytuliłam.
- Ty ty jesteś dzisiaj księżniczką - Szepnęłam jej do ucha, a ona się zaśmiała i mocniej mnie objęła.
- Księżniczka zazwyczaj ma swojego rycerza, który przyjeżdża po nią na białym rumaku. Tylko żeby rycerz uważał na nowo posadzone kwiatki bo
- Mamuś, nie bawię się na razie w rycerzy. Jestem niezależną księżniczką - Objęłam ją, po czym cmokając obydwie w czoło, chwyciłam wcześniej przygotowaną kopertówkę i wyszłam do samochodu.
***
Po godzinie jazdy w końcu zjechałam z autostrady, skręcając w jedną z bocznych uliczek. W upływie kolejnych minut zajechałam pod Nout, czyli duży klub, oświetlony ogromną ilością reflektorów z muzyką bębniąca na odległość kilometra. Przed ustawieniem się w kolejce prowadzącej do środka, wysłałam wiadomość do Ash z zapytaniem gdzie jest. Gdy nadeszła moja kolej w końcu stanęłam obok masywnego ochroniarza, przewyższającego mnie przynajmniej o dwie głowy, który na mój widok uśmiechnął się pod nosem.
- Cześć Jake - Odwzajemniłam uśmiech.
- Hej Meg. Dawno cię nie było.
- Tak wiem, musiałam uporządkować sobie to i owo. Sam wiesz - Mężczyzna skinął głową.
- A tak przy okazji to Ashley kazała ci przekazać, że czekają już w środku w strefie B -
- Dzięki - Klepnęłam go w ramię, po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia.
- Meg! - Odwróciłam się za siebie patrząc prosto w piwne oczy ochroniarza.
- Cieszę się, że wróciłaś - Posłał w moją stronę ostatni uśmiech, zanim kompletnie pochłonął mnie tłum.
Przeciskałam się w kierunku, gdzie powinna czekać na mnie moja przyjaciółka zapewne z resztą paczki. Była nas czwórka. Ja, Ash oraz Lily i Luke, bliźniacy. Tej dwójki ostatnio nie było w szkole, gdyż razem z bogatym tatuśkiem wyjechali na trzy tygodnie na Karaiby. Skubańce. Jednak byłam mega podekscytowana możliwością zobaczenia się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, bo najnormalniej w świecie za nimi tęskniłam. Za małą, roześmianą, brązowowłosą Lily i...Lukiem. Gdy obraz wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze pojawił się przed moimi oczami, poczułam jak moje serce lekko przyspiesza, a dziwne uczucie w podbrzuszu... nie! Po prostu się ucieszyłam. Tyle. Muzyka dudniła mi w uszach, a mnóstwo spoconych ciał ocierało się co chwilę o mnie, gdy próbowałam się przedostać na drugą stronę klubu, do strefy B, gdzie zwykle wynajmowaliśmy stolik. Głośna muzyka, spocone, ocierające się o siebie ciała, podczas przesiąkniętych erotyzmem tańców, zapach alkoholu, dymu oraz bóg wie czego jeszcze w powietrzu sprawiał zawsze, że czułam się znowu sobą. Po kilku minutach dostrzegłam różowe włosy Ashley, różniące się znacząco od całej reszty jej dość skąpego stroju, składającego się z naprawdę krótkiej, czarnej spódniczki, białego topu, zakrywającego połowę jej płaskiego brzucha oraz wysokich na dziesięć centymetrów szpilek. No wygrałaś Ash. Gdy z uśmiechem podeszłam do stolika, pierwszą osobą która mnie dostrzegła był Luke, który posłał w moją stronę lekki uśmiech i wstał, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Dziewczyny podążyły za spojrzeniem chłopaka, a różowo-włosa widząc mnie dosłownie rzuciła mi się w ramiona.
- No jesteś wreszcie! Już myślałam, że nie przyjdziesz!
- Wiesz, może jakby ktoś odpisywał na smsy...
- Oj cicho - Szturchnęła mnie roześmiana w ramię na co zachichotałam.
- Jej Meg, nie wiem czemu, ale mam wrażenie jakbyśmy nie widziały się od trzech tygodni - Zaśmiała się Lil obejmując mnie. Nie wiem w jaki sposób, ale jakoś się zmieniła. Trochę urosła, albo była to zasługa błyszczących koturn na jej nogach. Do tego rozjaśniła włosy, a świeża opalenizna w połączeniu z granatową sukienką jaką miała na sobie komponowała się wręcz idealnie. Gdy odsunęłam się od dziewczyny, stanęłam twarzą w twarz z jej bratem, który nie musiał ubierać się w nic specjalnego żeby wyglądać cholernie seksownie. Miał na sobie szary podkoszulek i czarne rurki, a jego włosy jak zwykle zostały postawione do góry, jednak do perfekcyjności brakowało mi czegoś drobn...
- Dużo bardziej wolałam wersję z kolczykiem - Szepnęłam Lukowi do ucha, gdy chłopak zamknął mnie w przyjacielskim uścisku. Zaśmiał się na mój komentarz.
- Co nie zmienia faktu, że bez niego też wyglądasz dobrze - Posłałam mu oczko i odsunęłam, opadając na wygodną kanapę pomiędzy nim, a Ashley. Po godzinie rozmawiania na różne mniej lub bardziej ciekawe tematy, byłam już nieźle wstawiona. Zresztą to samo można było powiedzieć o Lily i Ash, które śmiejąc się z byle czego zaczęły śpiewać na cały głos piosenki grane przez DJ. Sama miałam z tego niezły ubaw. Jedynie Luke wydawał się być jeszcze trzeźwy, jakby założył sobie, że to on będzie dzisiaj pilnował, żebyśmy nie zrobiły żadnego głupstwa. W pewnym momencie poczułam palącą chęć skorzystania z toalety.
- Muszę siku - Czkawnęłam wstając. Gdyby nie Luke i jego refleks już dawno leżałabym na podłodze przez potężny zawrót głowy. Patrząc w niebieskie oczy znajdujące się nade mną, poczułam jak pod wpływem alkoholu moje policzki robią się czerwone.
- Jesteś pewna, że nie chcesz żebym poszedł z tobą? - Zapytał, gdy odstawił mnie z powrotem na podłogę. Kiwnęłam głową zmuszając się na szybki uśmiech i nadal zarumieniona prawie pobiegłam w stronę łazienki. Po opróżnieniu pęcherza podeszłam do barku znajdującego się po przeciwnej stronie drzwi w strefie A i opadłam na jedno z wysokich krzeseł przyglądając się uważnie wszystkim osobom tańczącym na parkiecie. Nie chciałam na razie wracać do stolika bo tu było jakoś spokojniej, a moja głowa pulsowała sprawiając niemiłosierny ból.
- Przepraszam, to dla Pani - Odwróciłam się zdezorientowana w stronę barmana, który właśnie postawił przede mną kolorowego drinka, z którego wydobywała się dziwna, słodka woń.
- To nieporozumienie. Ja nic nie zamawiałam -
- Nie wydaję mi się. To od tamtego pana - Dyskretnym ruchem głowy wskazał na mężczyznę około czterdziestki, siedzącego kilka krzeseł dalej, który widząc, że mu się przyglądam, uśmiechnął się do mnie chytrze, oblizując przy tym wargę, a ja w tym samym czasie poczułam jak wszystko co dzisiaj wypiłam zbiera się w moim przełyku, chcąc wydostać się na zewnątrz. Jednym słowem zrobiło mi się niedobrze. Chciałam odwrócić wzrok jednak w tym samym czasie natrafiłam na dwoje zielonych oczu wpatrujących się we mnie bez jakiejkolwiek emocji na twarzy. Rozchyliłam lekko spierzchnięte wargi, by nabrać głębiej powietrza, które jakoś nagle zniknęło widząc natarczywe spojrzenie nieznajomego na mojej osobie. W ułamku kilku sekund wszystko dookoła mnie przestało istnieć, a ja poczułam się kompletnie bezbronna, przestraszona, jakby naga. Chłopak był na oko kilka lat starszy ode mnie z burzą brązowych, idealnie ułożonych loków na głowie i w czarnym t-shircie,opinającym dokładnie każdy jego mięsień ramion i brzucha, spod którego wychodziły tatuaże. Nieznajomy, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku, podniósł do ręki niską szklankę ze szkarłatnym płynem w środku, zaraz potem przykładając ją do ust i wypijając jej zawartość. Nawet z tej odległości słyszałam kostki lodu, obijające się dźwięcznie o szklane ścianki, a szyja bruneta uniesiona do góry, poruszała się rytmicznie wraz z kolejnymi łykami. Poczułam jak zaczyna brakować mi powietrza, a moją skórę zalewa pot. Bałam się. Cholernie się bałam. Naczynie trzymane przeze mnie zaczęło się chybotać pod wpływem przebiegających przez moje ciało dreszczy. Chłopak odstawiając szklankę, uśmiechnął się przebiegając językiem po swojej dolnej wardze, jednak w jego geście nie było nic przyjaznego. Co więcej, poczułam, że zaraz zemdleję ze strachu.
- Meg, wszystko w porządku? - Wszystkie dźwięki i obraz powróciły w jednej chwili, a ja zerwałam się krzycząc z krzesła, gdy poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Zamachnęłam się w celu obrony, zatrzymując pędzącą dłoń kilka centymetrów od twarzy przerażonego Luke'a. Po moim ciele rozlała się natychmiastowa ulga.
- Nic ci nie jest? Chcesz wody? - Dopytywał blondyn, a niepokój w jego oczach potwierdził moje przypuszczenia, że zapewne wyglądałam i zachowywałam się bardzo dziwnie.
- Wszystko okey tylko - Odwróciłam spojrzenie na pusty stolik przy ścianie, który jeszcze chwilę temu był zajmowany przez przerażającego chłopaka. Teraz stał tam samotny, a po jego używaniu nie został nawet najmniejszy ślad. O mój Boże. Popatrzyłam z powrotem na Luke'a, który patrzył w to samo miejsce co ja przed chwilą.
- Jesteś pewna? Strasznie długo cię nie było, więc się martwiłem - Jeszcze raz przeniósł wzrok ze mnie na ścianę w oddali. Kiwnęłam potwierdzająco głową nadal oszołomiona.
- Zatańcz ze mną - Nawet nie czekając na jego odpowiedź, chwyciłam go za rękę, ciągnąc w stronę parkietu, cały czas mając przed oczami przepiękne, zakazane oczy bruneta i jego świdrujące spojrzenie, które ostrzegało, że jeśli wypiję chociaż łyka rozlanego przez nagłe pojawienie się Luke'a drinka, będę miała kłopoty. I to spore. Gdy znaleźliśmy kawałek miejsca na parkiecie, wtuliłam się w chłopaka, a on objął mnie, dostosowując swoje kroki do wolnej piosenki. Rozluźniłam dotąd spięte mięśnie, czując się bezpieczna w ramionach blondyna. Oddychałam miarowo słysząc jego równo bijące serce przy swoim uchu.
- Ślicznie dzisiaj wyglądasz - Jego serce przyspieszyło, na co na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Jak dobrze, że sala była przyciemniana.
- Ty też niczego sobie - Odpowiedziałam zaczepnie, a Luke zaśmiał się melodyjnie.
- Wiesz Meg, chciałem się zapytać czy - Głośny, dziewczęcy krzyk dobiegający z jednego ze stolików na końcu sali spowodował, że po moim ciele przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz. Odruchowo wbiłam mocniej paznokcie w tors Luke'a, jednak on zdawał się nawet tego nie czuć, zbyt zapatrzony w coś bezwładnie leżącego obok nóg krzyczącej.
- Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! - Wszyscy zaciekawieni zbiegli się wokół, patrząc w ten sam punkt co mój przyjaciel, którego oczy powiększyły się teraz do rozmiarów piłeczki pingpongowej, a na jego twarzy wymalowane zostało przerażenie. Co jest kur... Gdy mój wzrok zdołał się dostosować do panującej ciemności dostrzegłam dziewczynę leżącą na podłodze z której ust kapała krew, a na jej sukience pojawiała się ogromna, czerwona plama. Popatrzyłam w jej szeroko otwarte oczy, które wpatrywały się pusto w jakiś odległy punkt. O Boże. Zakryłam usta dłonią, by powstrzymać krzyk, jednak kilka osób z klubu wrzasnęło na całe gardło widząc martwą brunetkę spoczywającą u stóp towarzyszki, która cała we łzach spoglądała na swoje dłonie, jakby kompletnie nie rozumiejąc co się wokół niej dzieje. Kilka osób podbiegło do dziewczyny chcąc odciągnąć ją od trupa, a ja spanikowana zaczęłam rozglądać się po klubie w poszukiwaniu Ash i Lily, które na szczęście stały podtrzymując się nawzajem na drugim końcu sali ze łzami w oczach. W pewnym momencie dostrzegłam cień stojący kompletnie z dala od całego zamieszania, który wpatrywał się prosto w moje zaszklone oczy z szyderczym uśmiechem na twarzy. Na czoło chłopaka opadło bezwładnie kilka brązowych loków, które od razu przeczesał dłonią, a ja w tym samym momencie zaczęłam się dusić nie mogąc nabrać powietrza do ust. Zielone oczy nie spuszczały ze mnie wzroku, a ja dostrzegłam mały, smukły przedmiot błyszczący pomiędzy jego palcami, z którego czubka skapywała jeszcze nie zakrzepnięta, szkarłatna ciecz. Otworzyłam usta do krzyku, jednak nie wydobył się z nich żaden konkretny dźwięk. Znów przykryłam je tym razem obiema dłońmi, czując jak słone łzy biegną po moich policzkach, a ja po chwili się nimi krztuszę.
- Meg? Meg! - Zanim straciłam przytomność opadając w ramiona Luke'a zobaczyłam tylko jak morderca znów posyła w moją stronę podły uśmiech i przytyka palec wskazujący do swoich warg, puszczając do mnie oczko. Potem film mi się urwał.
No więc tak, oto rozdział 4 :) Trochę się dzieje, nie powiem i szczerze bardzo przyjemnie mi się go pisało ;) Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim postem i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej :) Nie wiem kiedy dodam rozdział 5,ale już go piszę, więc musicie się uzbroić w cierpliwość. Całuski :*
- Meg? - Po drugiej stronie drzwi rozległ się cichy głos pukającej Em.
- Możesz wejść - Opadłam zrezygnowana na łóżko, kompletnie się poddając. Dziewczynka podbiegła do mnie, trzymając w ręce jedną ze swoich cennych lalek.
- Pobawisz się ze mną? -
- Em, nie widzisz, że jestem zajęta? Za trzy godziny powinnam być na miejscu, a ja nawet nie wiem w czym iść. -
- A pomóc ci wybrać? - Popatrzyłam zdziwiona prosto w błyszczące oczy dziewczynki. Nie wyglądała jakby naszła ją ochota na żartowanie. Co więcej, jej mina była całkiem poważna.
- No dobrze - Wstałam podchodząc z powrotem do dużego mebla, na co Em uśmiechnęła się promiennie. Przez kolejną godzinę mój pokój zamienił się w istny burdel, pełen porozrzucanych ubrań, jednak Emily okazała się być bardzo pomocna. W końcu zdecydowałyśmy się na czarną, asymetryczną sukienkę z dłuższym tyłem, bez ramiączek z zamkiem z przodu i wysokie szpilki w tym samym kolorze.
- Uwierz mi, wiem co mówię, chłopacy lecą na szpilki - Skomentowała moja siostra, na co wybuchłam śmiechem. Em stwierdziła, że najlepiej pasują do tego proste włosy, więc kolejne dwadzieścia minut zajęło mi rozprawianie się z prostownicą, jednak efekt okazał się być świetny. Do tego mocny eyeliner i trochę czerwonej szminki i dziewczynka dosłownie wypchnęła mnie za drzwi.
- Mamuś, ja już wychodzę! - Na moje słowa kobieta od razu znalazła się w hallu. Zaraz później dołączyła do niej rozradowana Emily.
- Wyglądasz..- Zaczęła rodzicielka, jednak Em nie dała jej skończyć.
- Jak księżniczka. Taka prawdziwa, najprawdziwsza księżniczka! - Powiedziała szatynka, na co ją przytuliłam.
- Ty ty jesteś dzisiaj księżniczką - Szepnęłam jej do ucha, a ona się zaśmiała i mocniej mnie objęła.
- Księżniczka zazwyczaj ma swojego rycerza, który przyjeżdża po nią na białym rumaku. Tylko żeby rycerz uważał na nowo posadzone kwiatki bo
- Mamuś, nie bawię się na razie w rycerzy. Jestem niezależną księżniczką - Objęłam ją, po czym cmokając obydwie w czoło, chwyciłam wcześniej przygotowaną kopertówkę i wyszłam do samochodu.
***
Po godzinie jazdy w końcu zjechałam z autostrady, skręcając w jedną z bocznych uliczek. W upływie kolejnych minut zajechałam pod Nout, czyli duży klub, oświetlony ogromną ilością reflektorów z muzyką bębniąca na odległość kilometra. Przed ustawieniem się w kolejce prowadzącej do środka, wysłałam wiadomość do Ash z zapytaniem gdzie jest. Gdy nadeszła moja kolej w końcu stanęłam obok masywnego ochroniarza, przewyższającego mnie przynajmniej o dwie głowy, który na mój widok uśmiechnął się pod nosem.
- Cześć Jake - Odwzajemniłam uśmiech.
- Hej Meg. Dawno cię nie było.
- Tak wiem, musiałam uporządkować sobie to i owo. Sam wiesz - Mężczyzna skinął głową.
- A tak przy okazji to Ashley kazała ci przekazać, że czekają już w środku w strefie B -
- Dzięki - Klepnęłam go w ramię, po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia.
- Meg! - Odwróciłam się za siebie patrząc prosto w piwne oczy ochroniarza.
- Cieszę się, że wróciłaś - Posłał w moją stronę ostatni uśmiech, zanim kompletnie pochłonął mnie tłum.
Przeciskałam się w kierunku, gdzie powinna czekać na mnie moja przyjaciółka zapewne z resztą paczki. Była nas czwórka. Ja, Ash oraz Lily i Luke, bliźniacy. Tej dwójki ostatnio nie było w szkole, gdyż razem z bogatym tatuśkiem wyjechali na trzy tygodnie na Karaiby. Skubańce. Jednak byłam mega podekscytowana możliwością zobaczenia się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, bo najnormalniej w świecie za nimi tęskniłam. Za małą, roześmianą, brązowowłosą Lily i...Lukiem. Gdy obraz wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze pojawił się przed moimi oczami, poczułam jak moje serce lekko przyspiesza, a dziwne uczucie w podbrzuszu... nie! Po prostu się ucieszyłam. Tyle. Muzyka dudniła mi w uszach, a mnóstwo spoconych ciał ocierało się co chwilę o mnie, gdy próbowałam się przedostać na drugą stronę klubu, do strefy B, gdzie zwykle wynajmowaliśmy stolik. Głośna muzyka, spocone, ocierające się o siebie ciała, podczas przesiąkniętych erotyzmem tańców, zapach alkoholu, dymu oraz bóg wie czego jeszcze w powietrzu sprawiał zawsze, że czułam się znowu sobą. Po kilku minutach dostrzegłam różowe włosy Ashley, różniące się znacząco od całej reszty jej dość skąpego stroju, składającego się z naprawdę krótkiej, czarnej spódniczki, białego topu, zakrywającego połowę jej płaskiego brzucha oraz wysokich na dziesięć centymetrów szpilek. No wygrałaś Ash. Gdy z uśmiechem podeszłam do stolika, pierwszą osobą która mnie dostrzegła był Luke, który posłał w moją stronę lekki uśmiech i wstał, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Dziewczyny podążyły za spojrzeniem chłopaka, a różowo-włosa widząc mnie dosłownie rzuciła mi się w ramiona.
- No jesteś wreszcie! Już myślałam, że nie przyjdziesz!
- Wiesz, może jakby ktoś odpisywał na smsy...
- Oj cicho - Szturchnęła mnie roześmiana w ramię na co zachichotałam.
- Jej Meg, nie wiem czemu, ale mam wrażenie jakbyśmy nie widziały się od trzech tygodni - Zaśmiała się Lil obejmując mnie. Nie wiem w jaki sposób, ale jakoś się zmieniła. Trochę urosła, albo była to zasługa błyszczących koturn na jej nogach. Do tego rozjaśniła włosy, a świeża opalenizna w połączeniu z granatową sukienką jaką miała na sobie komponowała się wręcz idealnie. Gdy odsunęłam się od dziewczyny, stanęłam twarzą w twarz z jej bratem, który nie musiał ubierać się w nic specjalnego żeby wyglądać cholernie seksownie. Miał na sobie szary podkoszulek i czarne rurki, a jego włosy jak zwykle zostały postawione do góry, jednak do perfekcyjności brakowało mi czegoś drobn...
- Dużo bardziej wolałam wersję z kolczykiem - Szepnęłam Lukowi do ucha, gdy chłopak zamknął mnie w przyjacielskim uścisku. Zaśmiał się na mój komentarz.
- Co nie zmienia faktu, że bez niego też wyglądasz dobrze - Posłałam mu oczko i odsunęłam, opadając na wygodną kanapę pomiędzy nim, a Ashley. Po godzinie rozmawiania na różne mniej lub bardziej ciekawe tematy, byłam już nieźle wstawiona. Zresztą to samo można było powiedzieć o Lily i Ash, które śmiejąc się z byle czego zaczęły śpiewać na cały głos piosenki grane przez DJ. Sama miałam z tego niezły ubaw. Jedynie Luke wydawał się być jeszcze trzeźwy, jakby założył sobie, że to on będzie dzisiaj pilnował, żebyśmy nie zrobiły żadnego głupstwa. W pewnym momencie poczułam palącą chęć skorzystania z toalety.
- Muszę siku - Czkawnęłam wstając. Gdyby nie Luke i jego refleks już dawno leżałabym na podłodze przez potężny zawrót głowy. Patrząc w niebieskie oczy znajdujące się nade mną, poczułam jak pod wpływem alkoholu moje policzki robią się czerwone.
- Jesteś pewna, że nie chcesz żebym poszedł z tobą? - Zapytał, gdy odstawił mnie z powrotem na podłogę. Kiwnęłam głową zmuszając się na szybki uśmiech i nadal zarumieniona prawie pobiegłam w stronę łazienki. Po opróżnieniu pęcherza podeszłam do barku znajdującego się po przeciwnej stronie drzwi w strefie A i opadłam na jedno z wysokich krzeseł przyglądając się uważnie wszystkim osobom tańczącym na parkiecie. Nie chciałam na razie wracać do stolika bo tu było jakoś spokojniej, a moja głowa pulsowała sprawiając niemiłosierny ból.
- Przepraszam, to dla Pani - Odwróciłam się zdezorientowana w stronę barmana, który właśnie postawił przede mną kolorowego drinka, z którego wydobywała się dziwna, słodka woń.
- To nieporozumienie. Ja nic nie zamawiałam -
- Nie wydaję mi się. To od tamtego pana - Dyskretnym ruchem głowy wskazał na mężczyznę około czterdziestki, siedzącego kilka krzeseł dalej, który widząc, że mu się przyglądam, uśmiechnął się do mnie chytrze, oblizując przy tym wargę, a ja w tym samym czasie poczułam jak wszystko co dzisiaj wypiłam zbiera się w moim przełyku, chcąc wydostać się na zewnątrz. Jednym słowem zrobiło mi się niedobrze. Chciałam odwrócić wzrok jednak w tym samym czasie natrafiłam na dwoje zielonych oczu wpatrujących się we mnie bez jakiejkolwiek emocji na twarzy. Rozchyliłam lekko spierzchnięte wargi, by nabrać głębiej powietrza, które jakoś nagle zniknęło widząc natarczywe spojrzenie nieznajomego na mojej osobie. W ułamku kilku sekund wszystko dookoła mnie przestało istnieć, a ja poczułam się kompletnie bezbronna, przestraszona, jakby naga. Chłopak był na oko kilka lat starszy ode mnie z burzą brązowych, idealnie ułożonych loków na głowie i w czarnym t-shircie,opinającym dokładnie każdy jego mięsień ramion i brzucha, spod którego wychodziły tatuaże. Nieznajomy, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku, podniósł do ręki niską szklankę ze szkarłatnym płynem w środku, zaraz potem przykładając ją do ust i wypijając jej zawartość. Nawet z tej odległości słyszałam kostki lodu, obijające się dźwięcznie o szklane ścianki, a szyja bruneta uniesiona do góry, poruszała się rytmicznie wraz z kolejnymi łykami. Poczułam jak zaczyna brakować mi powietrza, a moją skórę zalewa pot. Bałam się. Cholernie się bałam. Naczynie trzymane przeze mnie zaczęło się chybotać pod wpływem przebiegających przez moje ciało dreszczy. Chłopak odstawiając szklankę, uśmiechnął się przebiegając językiem po swojej dolnej wardze, jednak w jego geście nie było nic przyjaznego. Co więcej, poczułam, że zaraz zemdleję ze strachu.
- Meg, wszystko w porządku? - Wszystkie dźwięki i obraz powróciły w jednej chwili, a ja zerwałam się krzycząc z krzesła, gdy poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Zamachnęłam się w celu obrony, zatrzymując pędzącą dłoń kilka centymetrów od twarzy przerażonego Luke'a. Po moim ciele rozlała się natychmiastowa ulga.
- Nic ci nie jest? Chcesz wody? - Dopytywał blondyn, a niepokój w jego oczach potwierdził moje przypuszczenia, że zapewne wyglądałam i zachowywałam się bardzo dziwnie.
- Wszystko okey tylko - Odwróciłam spojrzenie na pusty stolik przy ścianie, który jeszcze chwilę temu był zajmowany przez przerażającego chłopaka. Teraz stał tam samotny, a po jego używaniu nie został nawet najmniejszy ślad. O mój Boże. Popatrzyłam z powrotem na Luke'a, który patrzył w to samo miejsce co ja przed chwilą.
- Jesteś pewna? Strasznie długo cię nie było, więc się martwiłem - Jeszcze raz przeniósł wzrok ze mnie na ścianę w oddali. Kiwnęłam potwierdzająco głową nadal oszołomiona.
- Zatańcz ze mną - Nawet nie czekając na jego odpowiedź, chwyciłam go za rękę, ciągnąc w stronę parkietu, cały czas mając przed oczami przepiękne, zakazane oczy bruneta i jego świdrujące spojrzenie, które ostrzegało, że jeśli wypiję chociaż łyka rozlanego przez nagłe pojawienie się Luke'a drinka, będę miała kłopoty. I to spore. Gdy znaleźliśmy kawałek miejsca na parkiecie, wtuliłam się w chłopaka, a on objął mnie, dostosowując swoje kroki do wolnej piosenki. Rozluźniłam dotąd spięte mięśnie, czując się bezpieczna w ramionach blondyna. Oddychałam miarowo słysząc jego równo bijące serce przy swoim uchu.
- Ślicznie dzisiaj wyglądasz - Jego serce przyspieszyło, na co na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Jak dobrze, że sala była przyciemniana.
- Ty też niczego sobie - Odpowiedziałam zaczepnie, a Luke zaśmiał się melodyjnie.
- Wiesz Meg, chciałem się zapytać czy - Głośny, dziewczęcy krzyk dobiegający z jednego ze stolików na końcu sali spowodował, że po moim ciele przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz. Odruchowo wbiłam mocniej paznokcie w tors Luke'a, jednak on zdawał się nawet tego nie czuć, zbyt zapatrzony w coś bezwładnie leżącego obok nóg krzyczącej.
- Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! - Wszyscy zaciekawieni zbiegli się wokół, patrząc w ten sam punkt co mój przyjaciel, którego oczy powiększyły się teraz do rozmiarów piłeczki pingpongowej, a na jego twarzy wymalowane zostało przerażenie. Co jest kur... Gdy mój wzrok zdołał się dostosować do panującej ciemności dostrzegłam dziewczynę leżącą na podłodze z której ust kapała krew, a na jej sukience pojawiała się ogromna, czerwona plama. Popatrzyłam w jej szeroko otwarte oczy, które wpatrywały się pusto w jakiś odległy punkt. O Boże. Zakryłam usta dłonią, by powstrzymać krzyk, jednak kilka osób z klubu wrzasnęło na całe gardło widząc martwą brunetkę spoczywającą u stóp towarzyszki, która cała we łzach spoglądała na swoje dłonie, jakby kompletnie nie rozumiejąc co się wokół niej dzieje. Kilka osób podbiegło do dziewczyny chcąc odciągnąć ją od trupa, a ja spanikowana zaczęłam rozglądać się po klubie w poszukiwaniu Ash i Lily, które na szczęście stały podtrzymując się nawzajem na drugim końcu sali ze łzami w oczach. W pewnym momencie dostrzegłam cień stojący kompletnie z dala od całego zamieszania, który wpatrywał się prosto w moje zaszklone oczy z szyderczym uśmiechem na twarzy. Na czoło chłopaka opadło bezwładnie kilka brązowych loków, które od razu przeczesał dłonią, a ja w tym samym momencie zaczęłam się dusić nie mogąc nabrać powietrza do ust. Zielone oczy nie spuszczały ze mnie wzroku, a ja dostrzegłam mały, smukły przedmiot błyszczący pomiędzy jego palcami, z którego czubka skapywała jeszcze nie zakrzepnięta, szkarłatna ciecz. Otworzyłam usta do krzyku, jednak nie wydobył się z nich żaden konkretny dźwięk. Znów przykryłam je tym razem obiema dłońmi, czując jak słone łzy biegną po moich policzkach, a ja po chwili się nimi krztuszę.
- Meg? Meg! - Zanim straciłam przytomność opadając w ramiona Luke'a zobaczyłam tylko jak morderca znów posyła w moją stronę podły uśmiech i przytyka palec wskazujący do swoich warg, puszczając do mnie oczko. Potem film mi się urwał.
No więc tak, oto rozdział 4 :) Trochę się dzieje, nie powiem i szczerze bardzo przyjemnie mi się go pisało ;) Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim postem i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej :) Nie wiem kiedy dodam rozdział 5,ale już go piszę, więc musicie się uzbroić w cierpliwość. Całuski :*
Świetny! :3
OdpowiedzUsuńsuper :D ej mam pytanie. Będziesz dodawać zakładkę Bohaterowie?
OdpowiedzUsuńtak, będę ;)
UsuńZarąbisty rozdział. Uuu... Świetna akcja, chcę więcej. ;)
OdpowiedzUsuń~J.