Tym razem nie obudziło mnie wstające słońce, głos mamy, czy dźwięk budzika. Wręcz przeciwnie, obudziła mnie dziwna, głucha cisza, panująca w całym domu. Usiadłam na łóżku, odkopując się z cienkiej pościeli w celu spojrzenia na godzinę, jednak mój wzrok nie natrafił na zegar, zwykle postawiony na szafce nocnej. Nie było go tam. Zeszłam zaspana na dół w samej pidżamie, składającej się z zza dużej koszulki i białych koronkowych majtek.
- Mamo? Emily? - Weszłam do kuchni w nadziei zastania tam mojej rodziny, jednak pomieszczenie okazało się być puste. Przeszłam cały dom, łącznie z ogrodem, jednak ani mojej siostry, ani rodzicielki nigdzie nie było. Co jest? Wróciłam z powrotem do początkowego pokoju, patrząc przez okno na pusty podjazd, na którym powinien stać czarny van mojej mamy. Moje oczy powiększyły się do rozmiarów piłeczek pingpongowych, zamiast niego widząc...
- Jasna cholera! Jak już masz zamiar tak paradować, to przynajmniej górę ściągnij - Odwróciłam się twarzą w twarz do Harrego, opierającego się o framugę drzwi z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Chłopak patrzył prosto w moje oczy, za chwilę zniżając spojrzenie na wysokość moich
- Harry! - Krzyknęłam, nieudolnie zasłaniając się rękami, na co brunet wybuchnął śmiechem, odchylając głowę do tyłu. Moje policzki momentalnie stały się czerwone, uświadamiając sobie moje aktualne ubranie.
- Nie wstydź się maleńka, nie masz czego - Uśmiechnął się, jednak wcale nie potraktowałam jego słów jako komplement.
- Co ty tu w ogóle robisz? - Powiedziałam zdenerwowana, naciągając koszulkę na wysokość kolan.
- Dłuższa historia - Chłopak podszedł do kuchennego blatu, sięgając po jabłko z wiklinowego koszyka i wkładając je sobie do ust, opadł na jedno z krzeseł.
- Twoja urocza mama wpuściła mnie, gdy powiedziałem jej, że jestem twoim nowym przyjarcielem ze szkoły i umówiłem się z tobą na podwózkę. Oczywiście kazała twojej siostrze cię obudzić, ale powiedziałem, żeby nie zadawała sobie trudu, bo widziałem, że akurat szykowała się do wyjścia. Podsumowując, twoja matka zostawiła obcemu chłopakowi klucze do mieszkania, łącznie z tak cenną zdobyczą jaką jesteś ty i wyszła, nawet nie zadając zbędnych pytań. Łatwo poszło - Znów na jego twarzy zagościł ten złowieszczy uśmiech. Wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem analizując dokładnie jego słowa. Moja matka co?! Harry sięgnął do kieszeni spodni, wyjmując z nich mały zegar i położył go wprost przede mną. Mój budzik.
- Zbyt słodko spałaś, żebym pozwolił cię budzić - Przeniosłam zdezorientowane spojrzenie z twarzy chłopaka na migający przedmiot, wskazujący godzinę... 10!? Zerwałam się z krzesła, prawie lądując przy tym na podłodze.
- Kurwa mać, od dwóch godzin mam zajęcia! - Złapałam się za włosy, nie wiedząc co robić. Przecież moja rodzicielka mnie zabije! Nie myśląc już o zapewne zdenerwowanych Ash, Lily i Luke'u.
- Czemu mi to robisz!? - Wydarłam się na Harrego, jednak cała moja złość zniknęła, gdy chłopak wstał gwałtownie, zbliżając się do mnie i chwycił za moje nadgarstki, sprawiając mi tym samym niemiłosierny ból. Teraz czułam już tylko ogromny strach, gdy czarne jak węgiel tęczówki Styles'a wypalały ostatnie promyki pewności siebie z moich brązowych oczu. Był blisko. Za blisko.
- Posłuchaj kotku, mam w dupie twoje zajęcia, twoje plany i postanowienia. Robisz to co ja ci każę, chyba, że nie zależy ci na przyjaciołach, matce, a przede wszystkim na tej małej smarkuli - Na wzmiance o Em, moich ciałem wstrząsnął dreszcz, który Harry wyczuł, bo końcówki jego malinowych ust podniosły się w górę, tworząc kpiący uśmiech.
- A jednak. Dlatego albo pójdziesz teraz do siebie, a za dziesięć minut będę cię widział w moim samochodzie, albo dopilnuję, żeby dzisiejszy dzień był ostatnim dla Emily. Twój wybór maleńka - Puścił moje dłonie, po czym odwrócił się i wolnym krokiem opuścił dom. Dopiero teraz poczułam słone łzy spływające po policzkach. Czy on właśnie groził, że zabije moją siostrę? Podniosłam trzęsące się ręce, a moim oczom ukazały się dwie, ogromne, czerwone plamy wokół moich posiniaczonych nadgarstków. Nie, nie mogę mu pokazać, że się go boję. Muszę być silna dla Emily jak i dla samej siebie. Wierzchem dłoni otarłam mokre policzki, po czym pewnym krokiem skierowałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, umyciu zębów i zrobieniu lekkiego makijażu, zdecydowałam się na założenie pierwszych lepszych ubrań wyciągniętych z szafy, po czym zbiegłam na dół biorąc z szafki klucze pozostawione przez Harrego i wyszłam z domu. Gdy wsiadłam do samochodu, Styles wydawał się być trochę zdziwiony moim widokiem, jednak nie dając tego po sobie poznać, bez słów zapalił auto i ruszył. Przez kilka następnych minut byłam zbyt zajęta odczytywaniem smsów od Ashley i Luka, żeby odpowiadać na spojrzenia Harrego, co chwilę odwracającego głowę w moją stronę.
- Powinieneś chociaż powiedzieć dokąd mnie zabierasz - Powiedziałam, nie podnosząc wzroku znad telefonu. Po kilku sekundach ciszy uznałam, że nie ma co liczyć na odpowiedź.
- Do mojego domu - Usłyszałam zachrypnięty głos, odwracając gwałtownie głowę w stronę kierowcy. Wytrzeszczyłam oczy na bruneta, dosłownie wbijając ze stresu paznokcie w siedzenie. To nie zapowiadało się dobrze. Podczas wczorajszego powrotu do domu czułam się bezpiecznie z Harrym i jego ciepłym, ale stanowczym spojrzeniem. Tym razem w jego oczach panowała pustka, a ja starałam się nie okazywać po sobie strachu. Patrzyłam przez szybę, przygryzając mocno wargi. W pewnym momencie samochód zatrzymał się, a ja wysiadłam zanim jego właściciel zdążył to zrobić. Stanęłam przed ogromną, oświetloną willą czując jak moja szczęka zjeżdża w dół.
- Wow no dobra, a teraz przyznaj się, w którym z tych krzaków mieszkasz ty? - Wskazałam na rząd drzewek posadzonych wokół dużego basenu. Chłopak zaśmiał się i wyprzedzając mnie, otworzył drewniane drzwi, wpuszczając mnie przed sobą do środka. Weszłam w głąb domu, prosto do pięknie urządzonego salonu z elektrycznym kominkiem ogrzewającym pomieszczenie, na którym stały zdjęcia Harrego zapewne z jego mamą, a na niektórych widniała też postać bardzo ładnej blondynki uderzająco podobnej do Styles'a.
- To twoja siostra? - Poczułam obecność bruneta za sobą. Podszedł do mnie i biorąc zdjęcie do ręki, kiwnął głową.
- Jest prześliczna - Przyznałam szczerze.
- Była. Nie żyje - Odpowiedział twardym tonem, odkładając zdjęcie z powrotem na jego miejsce.
- Ohh, przepraszam - Spojrzałam na Harrego, na co tylko przytaknął i odszedł opadając na wygodną kanapę. Przysiadłam na jej rogu, jednak po kilku sekundach znajdowałam się już w ramionach Styles'a bez szans uwolnienia się. Westchnęłam.
- A co z twoją rodziną? Masz kogoś oprócz mamy i siostry? - Spojrzałam na niego zaskoczona. Kilka minut temu mi groził, a teraz będzie tak beztrosko pytać o moje życie prywatne? No kurwa pewnie!
- Tatę - Odparłam na co on posłał w moją stronę pytające spojrzenie.
- Nie było go, no wiesz, rano. I żadnych męskich rzeczy oprócz twojej skąpej pidżamki - Droczył się ze mną, na co uderzyłam go lekko łokciem w bok, rumieniąc się na to krępujące wspomnienie.
- On jest żołnierzem, prawie w ogóle go nie ma - Zamilkłam.
- A ty? Masz tatę? - Mając pewność, że raczej nie wyplącze się już z uścisku Harrego, usiadłam w wygodnej pozycji, by móc obserwować jego twarz. Gdy zadałam pytanie, poczułam jak mięśnie chłopaka gwałtownie sztywnieją.
- Mam, ale nie mam pojęcia gdzie jest i szczerze mnie to kurwa gówno obchodzi - Poruszyłam się niespokojnie w jego objęciach. W chwili, gdy miałam zacząć nowy temat, drzwi do domu Styles'a gwałtownie się otworzyły, a niski, dobrze zbudowany szatyn z lekkim zarostem, wparował do salonu.
- Harry pieprzony Styles'ie! Kurwa mać jak ci zaraz przypierdzielę za to twoje ignorowanie moich telefonów to - Zamilkł widząc przerażoną mnie, wtulającą się bezwstydnie w twardy tors bruneta. Chłopak zatrzymał się na środku pomieszczenia, patrząc raz na mnie, raz na trzymającego mnie chłopaka. Poczułam się skrępowana, gdy błękitne oczy nowo przybyłego zaczęły skanować dokładnie moją postać.
- A to już wszystko jasne - Uśmiechnął się porozumiewawczo do Harrego, po czym zasiadł jak gdyby nigdy nic na fotelu naprzeciwko, rozwalając się na nim bez skrępowania. Harry westchnął.
- Tak, to jest Louis pieprzony Tomlinson - Przedstawił szatyna, który teraz uśmiechał się do mnie zniewalająco. Odwzajemniłam uśmiech.
- Meg - Powiedziałam w czasie gdy zielonooki mocniej mnie do siebie przyciągnął.
- Oj Harry dałbyś już spokój, zaraz ją udusisz - Szatyn zaczął się śmiać, na co obydwoje zgromiliśmy go spojrzeniem, a moje policzki momentalnie zrobiły się czerwone. O dziwo, uścisk chłopaka zelżał.
- Dzięki - Szepnęłam tak, żeby Harry nie usłyszał, a chłopak kiwnął głową porozumiewawczo. W pewnym momencie telefon Harrego zaczął dzwonić, dlatego już po kilku sekundach zostałam z Tomlinsonem sam na sam, gdy brunet przeszedł do innego pomieszczenia, odbierając go.
- Zastanawiasz mnie - Spuściłam wzrok z drzwi za którymi zniknął Harry, przenosząc go na chłopaka siedzącego przede mną, który skanował mnie teraz błękitnym spojrzeniem.
- Albo jesteś zbyt głupia, żeby zauważyć co się wokół ciebie dzieje, albo przeciwnie, zbyt mądra i dlatego nie reagujesz - Na mojej twarzy wymalowało się zaskoczenie. Czy on właśnie mnie sprawdzał?
- Jestem mądrzejsza niż ci się wydaje - Powiedziałam akurat równo z powrotem Harrego. Tym razem Louis posłał mi zdziwione spojrzenie, które następnie obydwoje przenieśliśmy na bruneta wchodzącego do salonu. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego, o czym świadczyły jego czarne, przerażające oczy. Wzdrygnęłam się.
- Tomlinson, do mojego gabinetu. Natychmiast - Niski, zachrypnięty głos spowodował dreszcz przebiegający niespokojnie wzdłuż mojego kręgosłupa. Louis bez słowa podniósł się, zatrzymując się w progu.
- Do zobaczenia Meg - Uśmiechnął się i zniknął. Zostałam sama z Harrym, który spojrzał na mnie pustym wzrokiem i odwrócił się, podążając za szatynem.
- Brad! Pokaż jej gdzie jest wyjście - Krzyknął zanim z powrotem zniknął mi z oczu. Siedziałam gapiąc się zdziwiona w miejsce, w którym przed chwilą jeszcze stał brunet. Że co?! Odwróciłam wzrok na potężnego mężczyznę stojącego we framudze drzwi, który zaczął zbliżać się do mnie, na co szybko wstałam.
- Wiem gdzie są drzwi - Ominęłam Brad'a i szybko wyszłam z posesji pieprzonego Styles'a, zatrzymując się na drodze głównej. I co teraz kurwa?! Nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam, a tym bardziej w którą stronę powinnam iść. Ruszyłam ulicą, czując jak pierwsze krople deszczu zderzają się z moimi włosami. No kurwa świetnie! Wyciągnęłam telefon, wybierając jeden jedyny numer.
- Halo, Ashley? Przyjedziesz po mnie? - ...
- Mamo? Emily? - Weszłam do kuchni w nadziei zastania tam mojej rodziny, jednak pomieszczenie okazało się być puste. Przeszłam cały dom, łącznie z ogrodem, jednak ani mojej siostry, ani rodzicielki nigdzie nie było. Co jest? Wróciłam z powrotem do początkowego pokoju, patrząc przez okno na pusty podjazd, na którym powinien stać czarny van mojej mamy. Moje oczy powiększyły się do rozmiarów piłeczek pingpongowych, zamiast niego widząc...
- Jasna cholera! Jak już masz zamiar tak paradować, to przynajmniej górę ściągnij - Odwróciłam się twarzą w twarz do Harrego, opierającego się o framugę drzwi z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Chłopak patrzył prosto w moje oczy, za chwilę zniżając spojrzenie na wysokość moich
- Harry! - Krzyknęłam, nieudolnie zasłaniając się rękami, na co brunet wybuchnął śmiechem, odchylając głowę do tyłu. Moje policzki momentalnie stały się czerwone, uświadamiając sobie moje aktualne ubranie.
- Nie wstydź się maleńka, nie masz czego - Uśmiechnął się, jednak wcale nie potraktowałam jego słów jako komplement.
- Co ty tu w ogóle robisz? - Powiedziałam zdenerwowana, naciągając koszulkę na wysokość kolan.
- Dłuższa historia - Chłopak podszedł do kuchennego blatu, sięgając po jabłko z wiklinowego koszyka i wkładając je sobie do ust, opadł na jedno z krzeseł.
- Twoja urocza mama wpuściła mnie, gdy powiedziałem jej, że jestem twoim nowym przyjarcielem ze szkoły i umówiłem się z tobą na podwózkę. Oczywiście kazała twojej siostrze cię obudzić, ale powiedziałem, żeby nie zadawała sobie trudu, bo widziałem, że akurat szykowała się do wyjścia. Podsumowując, twoja matka zostawiła obcemu chłopakowi klucze do mieszkania, łącznie z tak cenną zdobyczą jaką jesteś ty i wyszła, nawet nie zadając zbędnych pytań. Łatwo poszło - Znów na jego twarzy zagościł ten złowieszczy uśmiech. Wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem analizując dokładnie jego słowa. Moja matka co?! Harry sięgnął do kieszeni spodni, wyjmując z nich mały zegar i położył go wprost przede mną. Mój budzik.
- Zbyt słodko spałaś, żebym pozwolił cię budzić - Przeniosłam zdezorientowane spojrzenie z twarzy chłopaka na migający przedmiot, wskazujący godzinę... 10!? Zerwałam się z krzesła, prawie lądując przy tym na podłodze.
- Kurwa mać, od dwóch godzin mam zajęcia! - Złapałam się za włosy, nie wiedząc co robić. Przecież moja rodzicielka mnie zabije! Nie myśląc już o zapewne zdenerwowanych Ash, Lily i Luke'u.
- Czemu mi to robisz!? - Wydarłam się na Harrego, jednak cała moja złość zniknęła, gdy chłopak wstał gwałtownie, zbliżając się do mnie i chwycił za moje nadgarstki, sprawiając mi tym samym niemiłosierny ból. Teraz czułam już tylko ogromny strach, gdy czarne jak węgiel tęczówki Styles'a wypalały ostatnie promyki pewności siebie z moich brązowych oczu. Był blisko. Za blisko.
- Posłuchaj kotku, mam w dupie twoje zajęcia, twoje plany i postanowienia. Robisz to co ja ci każę, chyba, że nie zależy ci na przyjaciołach, matce, a przede wszystkim na tej małej smarkuli - Na wzmiance o Em, moich ciałem wstrząsnął dreszcz, który Harry wyczuł, bo końcówki jego malinowych ust podniosły się w górę, tworząc kpiący uśmiech.
- A jednak. Dlatego albo pójdziesz teraz do siebie, a za dziesięć minut będę cię widział w moim samochodzie, albo dopilnuję, żeby dzisiejszy dzień był ostatnim dla Emily. Twój wybór maleńka - Puścił moje dłonie, po czym odwrócił się i wolnym krokiem opuścił dom. Dopiero teraz poczułam słone łzy spływające po policzkach. Czy on właśnie groził, że zabije moją siostrę? Podniosłam trzęsące się ręce, a moim oczom ukazały się dwie, ogromne, czerwone plamy wokół moich posiniaczonych nadgarstków. Nie, nie mogę mu pokazać, że się go boję. Muszę być silna dla Emily jak i dla samej siebie. Wierzchem dłoni otarłam mokre policzki, po czym pewnym krokiem skierowałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, umyciu zębów i zrobieniu lekkiego makijażu, zdecydowałam się na założenie pierwszych lepszych ubrań wyciągniętych z szafy, po czym zbiegłam na dół biorąc z szafki klucze pozostawione przez Harrego i wyszłam z domu. Gdy wsiadłam do samochodu, Styles wydawał się być trochę zdziwiony moim widokiem, jednak nie dając tego po sobie poznać, bez słów zapalił auto i ruszył. Przez kilka następnych minut byłam zbyt zajęta odczytywaniem smsów od Ashley i Luka, żeby odpowiadać na spojrzenia Harrego, co chwilę odwracającego głowę w moją stronę.
- Powinieneś chociaż powiedzieć dokąd mnie zabierasz - Powiedziałam, nie podnosząc wzroku znad telefonu. Po kilku sekundach ciszy uznałam, że nie ma co liczyć na odpowiedź.
- Do mojego domu - Usłyszałam zachrypnięty głos, odwracając gwałtownie głowę w stronę kierowcy. Wytrzeszczyłam oczy na bruneta, dosłownie wbijając ze stresu paznokcie w siedzenie. To nie zapowiadało się dobrze. Podczas wczorajszego powrotu do domu czułam się bezpiecznie z Harrym i jego ciepłym, ale stanowczym spojrzeniem. Tym razem w jego oczach panowała pustka, a ja starałam się nie okazywać po sobie strachu. Patrzyłam przez szybę, przygryzając mocno wargi. W pewnym momencie samochód zatrzymał się, a ja wysiadłam zanim jego właściciel zdążył to zrobić. Stanęłam przed ogromną, oświetloną willą czując jak moja szczęka zjeżdża w dół.
- Wow no dobra, a teraz przyznaj się, w którym z tych krzaków mieszkasz ty? - Wskazałam na rząd drzewek posadzonych wokół dużego basenu. Chłopak zaśmiał się i wyprzedzając mnie, otworzył drewniane drzwi, wpuszczając mnie przed sobą do środka. Weszłam w głąb domu, prosto do pięknie urządzonego salonu z elektrycznym kominkiem ogrzewającym pomieszczenie, na którym stały zdjęcia Harrego zapewne z jego mamą, a na niektórych widniała też postać bardzo ładnej blondynki uderzająco podobnej do Styles'a.
- To twoja siostra? - Poczułam obecność bruneta za sobą. Podszedł do mnie i biorąc zdjęcie do ręki, kiwnął głową.
- Jest prześliczna - Przyznałam szczerze.
- Była. Nie żyje - Odpowiedział twardym tonem, odkładając zdjęcie z powrotem na jego miejsce.
- Ohh, przepraszam - Spojrzałam na Harrego, na co tylko przytaknął i odszedł opadając na wygodną kanapę. Przysiadłam na jej rogu, jednak po kilku sekundach znajdowałam się już w ramionach Styles'a bez szans uwolnienia się. Westchnęłam.
- A co z twoją rodziną? Masz kogoś oprócz mamy i siostry? - Spojrzałam na niego zaskoczona. Kilka minut temu mi groził, a teraz będzie tak beztrosko pytać o moje życie prywatne? No kurwa pewnie!
- Tatę - Odparłam na co on posłał w moją stronę pytające spojrzenie.
- Nie było go, no wiesz, rano. I żadnych męskich rzeczy oprócz twojej skąpej pidżamki - Droczył się ze mną, na co uderzyłam go lekko łokciem w bok, rumieniąc się na to krępujące wspomnienie.
- On jest żołnierzem, prawie w ogóle go nie ma - Zamilkłam.
- A ty? Masz tatę? - Mając pewność, że raczej nie wyplącze się już z uścisku Harrego, usiadłam w wygodnej pozycji, by móc obserwować jego twarz. Gdy zadałam pytanie, poczułam jak mięśnie chłopaka gwałtownie sztywnieją.
- Mam, ale nie mam pojęcia gdzie jest i szczerze mnie to kurwa gówno obchodzi - Poruszyłam się niespokojnie w jego objęciach. W chwili, gdy miałam zacząć nowy temat, drzwi do domu Styles'a gwałtownie się otworzyły, a niski, dobrze zbudowany szatyn z lekkim zarostem, wparował do salonu.
- Harry pieprzony Styles'ie! Kurwa mać jak ci zaraz przypierdzielę za to twoje ignorowanie moich telefonów to - Zamilkł widząc przerażoną mnie, wtulającą się bezwstydnie w twardy tors bruneta. Chłopak zatrzymał się na środku pomieszczenia, patrząc raz na mnie, raz na trzymającego mnie chłopaka. Poczułam się skrępowana, gdy błękitne oczy nowo przybyłego zaczęły skanować dokładnie moją postać.
- A to już wszystko jasne - Uśmiechnął się porozumiewawczo do Harrego, po czym zasiadł jak gdyby nigdy nic na fotelu naprzeciwko, rozwalając się na nim bez skrępowania. Harry westchnął.
- Tak, to jest Louis pieprzony Tomlinson - Przedstawił szatyna, który teraz uśmiechał się do mnie zniewalająco. Odwzajemniłam uśmiech.
- Meg - Powiedziałam w czasie gdy zielonooki mocniej mnie do siebie przyciągnął.
- Oj Harry dałbyś już spokój, zaraz ją udusisz - Szatyn zaczął się śmiać, na co obydwoje zgromiliśmy go spojrzeniem, a moje policzki momentalnie zrobiły się czerwone. O dziwo, uścisk chłopaka zelżał.
- Dzięki - Szepnęłam tak, żeby Harry nie usłyszał, a chłopak kiwnął głową porozumiewawczo. W pewnym momencie telefon Harrego zaczął dzwonić, dlatego już po kilku sekundach zostałam z Tomlinsonem sam na sam, gdy brunet przeszedł do innego pomieszczenia, odbierając go.
- Zastanawiasz mnie - Spuściłam wzrok z drzwi za którymi zniknął Harry, przenosząc go na chłopaka siedzącego przede mną, który skanował mnie teraz błękitnym spojrzeniem.
- Albo jesteś zbyt głupia, żeby zauważyć co się wokół ciebie dzieje, albo przeciwnie, zbyt mądra i dlatego nie reagujesz - Na mojej twarzy wymalowało się zaskoczenie. Czy on właśnie mnie sprawdzał?
- Jestem mądrzejsza niż ci się wydaje - Powiedziałam akurat równo z powrotem Harrego. Tym razem Louis posłał mi zdziwione spojrzenie, które następnie obydwoje przenieśliśmy na bruneta wchodzącego do salonu. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego, o czym świadczyły jego czarne, przerażające oczy. Wzdrygnęłam się.
- Tomlinson, do mojego gabinetu. Natychmiast - Niski, zachrypnięty głos spowodował dreszcz przebiegający niespokojnie wzdłuż mojego kręgosłupa. Louis bez słowa podniósł się, zatrzymując się w progu.
- Do zobaczenia Meg - Uśmiechnął się i zniknął. Zostałam sama z Harrym, który spojrzał na mnie pustym wzrokiem i odwrócił się, podążając za szatynem.
- Brad! Pokaż jej gdzie jest wyjście - Krzyknął zanim z powrotem zniknął mi z oczu. Siedziałam gapiąc się zdziwiona w miejsce, w którym przed chwilą jeszcze stał brunet. Że co?! Odwróciłam wzrok na potężnego mężczyznę stojącego we framudze drzwi, który zaczął zbliżać się do mnie, na co szybko wstałam.
- Wiem gdzie są drzwi - Ominęłam Brad'a i szybko wyszłam z posesji pieprzonego Styles'a, zatrzymując się na drodze głównej. I co teraz kurwa?! Nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam, a tym bardziej w którą stronę powinnam iść. Ruszyłam ulicą, czując jak pierwsze krople deszczu zderzają się z moimi włosami. No kurwa świetnie! Wyciągnęłam telefon, wybierając jeden jedyny numer.
- Halo, Ashley? Przyjedziesz po mnie? - ...
*Z perspektywy Harrego*
- Tym razem naprawdę zachowałeś się jak dupek - Usłyszałem za sobą głos Louis'a. Odwróciłem się od okna, z którego obserwowałem wychodzącą Meg, zderzając się spojrzeniem z przyjacielem.
- Potraktowałem ją jak normalną dziewczynę - Z powrotem zajrzałem przez okno, widząc brunetkę znikającą za zakrętem.
- Masz rację. Tylko problem w tym, że ona nie jest normalną dziewczyną. Nie dla ciebie - No tego już kurwa było za wiele! Odwróciłem się gwałtownie uderzając pięścią w biurko, na co na twarzy Tomlinson'a pojawił się uśmiech.
- Trzymaj nos w swoich sprawach, Tomlinson - Warknąłem na chłopaka, który tylko jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Wkurwiał mnie.
- Właśnie to robię. Nie zapominaj, że oprócz skończonego dupka jesteś też moim przyjacielem - Zaśmiał się, a ja szybkim ruchem wyjąłem broń z szafki i wycelowałem nią prosto w czoło chłopaka.
- Siadaj - Louis zamilkł, posłusznie wykonując polecenie. Bał się mnie, każdy się mnie bał. Imię Harry Styles budziło grozę u wszystkich osób zamieszkujących to popaprane miasto. I dobrze. Odłożyłem niezaładowany pistolet na jego miejsce, po czym sam opadłem na skórzany fotel na przeciwko Tomlinson'a. Nie strzeliłbym do niego nawet jakby broń była załadowana, ciekawiło mnie czy to wiedział. Sądząc po jego reakcji, raczej nie.
- Dzwonił Zayn. Facet, któremu w zeszłym tygodniu sprzedawał towar nie dotrzymał umowy -
- Aha, czyli mam rozumieć, że dzisiaj mamy robotę - Podsumował Lou, nawet nie dając mi dokończyć. Kiwnąłem głową, otwierając laptopa i włączyłem wyszukiwarkę.
- Co tam sprawdzasz? - Tomlinson w kilku susach znalazł się przy mnie.
- 'Matthew Forbs, wojsko Amerykańskie, jeden z najlepszych żołnierzy w...' Nie no serio stary?! Nawet jej ojca będziesz sprawdzał?! - Tak, Louis jest moim najlepszym przyjacielem, ale to nie zmienia faktu, że czasami nie oszczędziłbym mu kulki w łeb. Nie odpowiadając, zamknąłem laptopa po dokładnym przestudiowaniu tekstu.
- Czyżby Harry Styles się zakochał? - Spojrzałem na rozradowanego Louis'a, który poruszał teraz charakterystycznie brwiami. Z powrotem sięgnąłem po broń, tym razem ją naładowując, na co szatyn zamilkł.
- Idziemy. Dzwoń po chłopaków - Wziąłem do ręki drugi pistolet i upewniając się, że magazynek jest pełny, rzuciłem go Lou, po czym obydwoje wyszliśmy do garażu, prosto do mojego samochodu. Wyjeżdżając, celowo skręciłem w przeciwną stronę niż w tą, w którą poszła Meg.
- Harry - Popatrzyłem na Tomlinson'a, na którego twarzy wyrósł ten idiotyczny uśmieszek.
- Wolałbym jechać w lewo - Zaśmiał się.
- Przymknij się Louis, bo tym razem naprawdę się nie powstrzymam - Skomentowałem, a w samochodzie zapadła cisza.
Po dwudziestu minutach podjechałem pod starą, ceglaną kamienicę, wyłączając światła i zaparkowałem pomiędzy garażami. Po drugiej stronie zauważyłem czarne Volvo należące do Zayn'a, a w środku Malika, Liama i Niall'a. Dobrze. Pokazałem im na migi żeby wysiedli, a sam z Louisem zrobiłem to samo, nabijając broń. Dźwięk stukających o siebie naboi odbił się echem w Range Roverze, na co poczułem jak moje ciało całe się napina. I o to chodziło.
- Gdzie jest zabawka? - Zapytałem Zayn'a stając obok niego i uśmiechając się chytrze. Chłopak wykonał ten sam gest.
- Trzecie piętro, pokój 18. Powinien być sam, ewentualnie z jakąś dziwką - Pokiwałem głową na znak, że zrozumiałem i razem z chłopakami ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Będąc już prawie u celu, poczułem jak adrenalina we mnie buzuje, a serce przyjemnie przyspiesza. Boże, to było lepsze od orgazmu. Malik otworzył kopniakiem drzwi, które jak na zawołanie wyleciały z zawiasów, na szczęście nie robiąc przy tym wielkiego hałasu. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem jako pierwszy do środka. Z pokoju z zamkniętymi drzwiami dobiegały dziwne odgłosy. Oh no jasne kurwa. Zayn się nie mylił. Dwa zabójstwa za jednym razem, które będzie łatwo upozorować. Genialnie. Wyważyłem drzwi, celując pistoletem w grubego, małego faceta posuwającego właśnie jakąś laskę, która krzyknęła na nasz widok, jednak Niall w porę zamknął jej usta ręką.
- To on? - Popatrzyłem na mulata, który kiwnął głową.
- Nie, czekajcie! Ja mam już połowę kasy! Potrzebuję tylko najwyżej trzech dni, żeby reszta wpłynęła na -
- Miałeś wystarczająco dużo czasu - Nacisnąłem na spust, a krew trysnęła na cały pokój, brudząc idealnie białe ściany. Jaka szkoda. Dziwka znów próbowała krzyknąć, jednak Horan był czujny.
- Zayn, myślę, że resztę roboty zostawiam tobie - Zaśmiałem się, patrząc w błyszczące od podekscytowania oczy Malika. Ten uśmiechnął się znacząco, przejmując dziewczynę od blondyna. Razem z resztą chłopaków opuściliśmy mieszkanie słysząc jęki mulata i krzyki prostytutki, a zaraz pojedynczy strzał, po którym nastała głucha, przyjemna cisza.
Po pożegnaniu się z chłopakami i odwiezieniu Lou do jego domu, moje pieprzone poczucie winy wygrało i podjechałem pod dom Meg. Nie zamierzałem wchodzić,chciałem tylko sprawdzić czy tu dotarła. W jej pokoju świeciło się światło, a zaraz sylwetka dziewczyny mignęła przed oknem, na co niewidzialny kamień spadł z mojego serca.
- Co? Kurwa Styles, chyba cię pojebało! - Pomyślałem, odtrącając myśli brązowowłosej dziewczyny i odjechałem szybko z tamtego miejsca mega wkurwiony. Gdy przyjadę do domu mam zamiar się napić. I to sporo. Głównie z jej powodu.
Przeczytałeś? Skomentuj! To wiele dla mnie znaczy :)
- Dzwonił Zayn. Facet, któremu w zeszłym tygodniu sprzedawał towar nie dotrzymał umowy -
- Aha, czyli mam rozumieć, że dzisiaj mamy robotę - Podsumował Lou, nawet nie dając mi dokończyć. Kiwnąłem głową, otwierając laptopa i włączyłem wyszukiwarkę.
- Co tam sprawdzasz? - Tomlinson w kilku susach znalazł się przy mnie.
- 'Matthew Forbs, wojsko Amerykańskie, jeden z najlepszych żołnierzy w...' Nie no serio stary?! Nawet jej ojca będziesz sprawdzał?! - Tak, Louis jest moim najlepszym przyjacielem, ale to nie zmienia faktu, że czasami nie oszczędziłbym mu kulki w łeb. Nie odpowiadając, zamknąłem laptopa po dokładnym przestudiowaniu tekstu.
- Czyżby Harry Styles się zakochał? - Spojrzałem na rozradowanego Louis'a, który poruszał teraz charakterystycznie brwiami. Z powrotem sięgnąłem po broń, tym razem ją naładowując, na co szatyn zamilkł.
- Idziemy. Dzwoń po chłopaków - Wziąłem do ręki drugi pistolet i upewniając się, że magazynek jest pełny, rzuciłem go Lou, po czym obydwoje wyszliśmy do garażu, prosto do mojego samochodu. Wyjeżdżając, celowo skręciłem w przeciwną stronę niż w tą, w którą poszła Meg.
- Harry - Popatrzyłem na Tomlinson'a, na którego twarzy wyrósł ten idiotyczny uśmieszek.
- Wolałbym jechać w lewo - Zaśmiał się.
- Przymknij się Louis, bo tym razem naprawdę się nie powstrzymam - Skomentowałem, a w samochodzie zapadła cisza.
Po dwudziestu minutach podjechałem pod starą, ceglaną kamienicę, wyłączając światła i zaparkowałem pomiędzy garażami. Po drugiej stronie zauważyłem czarne Volvo należące do Zayn'a, a w środku Malika, Liama i Niall'a. Dobrze. Pokazałem im na migi żeby wysiedli, a sam z Louisem zrobiłem to samo, nabijając broń. Dźwięk stukających o siebie naboi odbił się echem w Range Roverze, na co poczułem jak moje ciało całe się napina. I o to chodziło.
- Gdzie jest zabawka? - Zapytałem Zayn'a stając obok niego i uśmiechając się chytrze. Chłopak wykonał ten sam gest.
- Trzecie piętro, pokój 18. Powinien być sam, ewentualnie z jakąś dziwką - Pokiwałem głową na znak, że zrozumiałem i razem z chłopakami ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Będąc już prawie u celu, poczułem jak adrenalina we mnie buzuje, a serce przyjemnie przyspiesza. Boże, to było lepsze od orgazmu. Malik otworzył kopniakiem drzwi, które jak na zawołanie wyleciały z zawiasów, na szczęście nie robiąc przy tym wielkiego hałasu. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem jako pierwszy do środka. Z pokoju z zamkniętymi drzwiami dobiegały dziwne odgłosy. Oh no jasne kurwa. Zayn się nie mylił. Dwa zabójstwa za jednym razem, które będzie łatwo upozorować. Genialnie. Wyważyłem drzwi, celując pistoletem w grubego, małego faceta posuwającego właśnie jakąś laskę, która krzyknęła na nasz widok, jednak Niall w porę zamknął jej usta ręką.
- To on? - Popatrzyłem na mulata, który kiwnął głową.
- Nie, czekajcie! Ja mam już połowę kasy! Potrzebuję tylko najwyżej trzech dni, żeby reszta wpłynęła na -
- Miałeś wystarczająco dużo czasu - Nacisnąłem na spust, a krew trysnęła na cały pokój, brudząc idealnie białe ściany. Jaka szkoda. Dziwka znów próbowała krzyknąć, jednak Horan był czujny.
- Zayn, myślę, że resztę roboty zostawiam tobie - Zaśmiałem się, patrząc w błyszczące od podekscytowania oczy Malika. Ten uśmiechnął się znacząco, przejmując dziewczynę od blondyna. Razem z resztą chłopaków opuściliśmy mieszkanie słysząc jęki mulata i krzyki prostytutki, a zaraz pojedynczy strzał, po którym nastała głucha, przyjemna cisza.
Po pożegnaniu się z chłopakami i odwiezieniu Lou do jego domu, moje pieprzone poczucie winy wygrało i podjechałem pod dom Meg. Nie zamierzałem wchodzić,chciałem tylko sprawdzić czy tu dotarła. W jej pokoju świeciło się światło, a zaraz sylwetka dziewczyny mignęła przed oknem, na co niewidzialny kamień spadł z mojego serca.
- Co? Kurwa Styles, chyba cię pojebało! - Pomyślałem, odtrącając myśli brązowowłosej dziewczyny i odjechałem szybko z tamtego miejsca mega wkurwiony. Gdy przyjadę do domu mam zamiar się napić. I to sporo. Głównie z jej powodu.
Przeczytałeś? Skomentuj! To wiele dla mnie znaczy :)
boski jak zawsze! *-*
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko dlaczego tak mało komętarzy !
no to zastanawiamy się we dwójkę :) :c
UsuńŚwietnie. <3
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa do czego posunie się Harry i czy zrobi coś bliskim Meg.
~J.
Niesamowity!Czekam na next- roxi:)
OdpowiedzUsuńKiedy nastepnyy? :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Zapraszam też do mnie, pisze o Zaynie http://turn-back-time-zayn-malik-ff.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń