czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 7

Ważna notka! :)

- Meg, ja rozumiem, że Lily gada kompletnie od rzeczy, ale mogłabyś chociaż udać, że nas słuchasz - Dostałam łokciem w biodro od rozgniewanej Ashley.
- Ała - Zaczęłam masować obolałe miejsce, na co różowo-włosa przewróciła oczami.
- Przecież was słucham - Powiedziałam oskarżycielko, odwracając wzrok na trójkę przyjaciół od kółka zainteresowań, którego główną atrakcją była Rose Helington i jej nowy chłopak, a mianowicie blondyn, na którego wpadłam kilka dni temu, który obejmował teraz lafiryndę ramieniem, cały czas śmiejąc się zapewne z jakże ciekawych opowieści blondynki na temat nowo kupionych ciuchów w jej ulubionych sklepach. Boże. Jednak to nie przeszkadzało mu w gapieniu się na mnie i posyłaniu w moją stronę zadziornych uśmiechów.
- Tak? No więc, sądząc po tym, że się nie odzywasz wnioskuję, iż masz takie same zdanie jak Lil, w sprawie recyklingu i bezmięsnych poniedziałków? - Przytaknęłam, nie do końca wiedząc o co chodzi i znów zapatrzyłam się w zboczonego blondyna.
- Oj Meg, serio?! My i gadanie o takim gównie!? No błagam cię! - Ash uderzyła pięścią w stół, przez co nasz stolik znalazł się teraz pod obserwacją wszystkich spędzających lunch na polu.
- No dobrze, a o jakim innym gównie gadacie? - Uśmiechnęłam się przesadnie, na co Luke siedzący pomiędzy mną, a Lily wybuchnął śmiechem, natomiast moja przyjaciółka zrobiła urażoną minę.
- O balu maturalnym, który jest za dwa tygodnie. Oczywiście pamiętasz o nim, prawda kochanie? - Jakby wzrok mógł zabijać, ja już dawno leżałabym na podłodze. Pewnie, że zapomniałam.
- Mhm - Mruknęłam, udając, że obserwuję kobietę mówiącą coś do swojego dziecka po drugiej stronie ulicy, a tak naprawdę przekierowałam wzrok na tapeciary i boga, siedzących kilka stolików dalej.
- Wiesz co, może najlepiej podejdź do niego i umów się z nim, zanim ta suka całkowicie pochłonie tego przesłodkiego blondaska i jego dobrą aurę - Dobra aura? Wokół tego przerażającego blondyna? Ash, gdzie ty masz oczy?!
- Nie o to chodzi - Poczułam jak moje policzki zalewa rumieniec.
- Dobra, to na czym stanęło jak chodzi o przygotowania? - Luke przerwał krępującą ciszę, kompletnie odchodząc od tematu. Uff, dzięki. Znalazłam jego dłoń pod stołem i złączyłam ją ze swoją, czując jak chłopak momentalnie się odpręża.
- Ja, Lil i księżniczka Meg, spotykamy się u niej jakieś dwie godziny wcześniej, żeby się przygotować, po czym przyjeżdżasz ty, już ubrany i jedziemy razem prosto do szkoły. Jasne? Powrót ustalimy na miejscu, bo pewnie konieczne będzie zamówienie taksówki -Wyjaśniła  podekscytowana Ashley, na co zaśmiałam się pod nosem.
- Ej, nie jestem księżniczką. Emily nią jest - Razem z Lukiem posłaliśmy w swoją stronę porozumiewawcze spojrzenia, przypominając sobie wczorajszy dzień. Dziewczyny popatrzyły zdziwione najpierw na siebie, a potem na naszą dwójkę.
- Czy jest coś o czym chcielibyście nam powiedzieć? - Lily przysunęła się niebezpiecznie blisko do swojego brata, jakby chcąc wyczytać coś z jego oczu. Luke spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami.
- Oprócz tego, że chodzę z Lukiem, to nic - Powiedziałam udając obojętność.
- Aha więc...TY CO!? - Woda, która akurat była pochłaniana przez Ash, znalazła się teraz na mojej bluzce. Zmroziłam ją spojrzeniem i szybko chwyciłam po serwetki by wchłonąć ciecz.
- To co słyszałaś - Odpowiedziałam zirytowana, gdy mokra plama na moim topie zaczęła się powiększać.
- Wow, ale jak? Kiedy? Gdzie? Dlaczego? - Zdezorientowane dziewczyny zaczęły wypytywać na zmianę. Pozostawiłam odpowiadanie na niezręczne pytania Lukowi, gdy usłyszałam dźwięk smsa dochodzący z torby, leżącej przy moich kostkach.

Za 3 minuty masz stać na końcu ulicy, chyba, że chcesz żeby twoim rozradowanym przyjaciołom stała się krzywda  - Harry

Wpatrywałam się w wyświetlacz nie mogąc przełknąć śliny. Że co? Głosy Lily, Luke'a i Ash odbijały się echem gdzieś z tyłu mojej głowy, nie bardzo do mnie docierając.

2 minuty /H. 

Gwałtownie wstałam, czym zwróciłam uwagę moich towarzyszy.
- Muszę iść do toalety, a zaraz będzie dzwonek. Spotkamy się po lekcjach, ale jakby co to nie czekajcie na mnie - Mrugnęłam i łapiąc torbę do ręki, ruszyłam w wyznaczonym kierunku, pozostawiając za sobą zdziwionych przyjaciół i farbowanego blondyna, przyglądającego mi się z chytrym uśmieszkiem na ustach.

Gdy stanęłam pomiędzy St. Morgan a Diverson Drive, poczułam jak miękną mi nogi. Czego on chciał?! Moje ręce niewiarygodnie się trzęsły, a wszystko co miałam w żołądku, jakby próbowało wydostać się na zewnątrz. W tej samej chwili, czarny Range Rover zatrzymał się z piskiem opon przy krawężniku przed moimi nogami, a ja zbyt sparaliżowana, by cokolwiek zrobić, po prostu stałam tam obserwując uważnie piękny pojazd. W pewnym momencie z silnika wydostał się ciężki warkot, oznajmiający mi, że mam wsiąść do auta, co zbyt przestraszona zrobiłam, bez nawet chwili zawahania. Mocny zapach wody kolońskiej, pomieszany z miętą i jagodami, zaatakował od razu mój nos, rozprowadzając cudowną woń po całym moim umyśle. W tym samym czasie, w którym udało mi się zamknąć potężne drzwi, samochód ruszył, a mnie wbiło w wygodny fotel.
- Przyznaję, że trochę inaczej wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie - Niski, zachrypnięty głos roznoszący się po całym pojeździe sprawił, że moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Odwróciłam powoli spojrzenie, przenosząc je na chłopaka, na pewno o kilka dobrych lat starszego ode mnie z burzą idealnie ułożonych loków na głowie i w czarnych okularach przeciw słonecznych zasłaniających przenikliwe, złowieszcze zielone oczy. Chłopak z klubu. Harry. Dopiero, gdy na jego twarzy zagościł szelmowski uśmieszek dotarło do mnie, że powiedziałam to na głos.
- Tak kochanie, mi również dobrze cię znowu widzieć - Zaśmiał się kpiąco, powodując tym samym, że moje zbielałe już palce, mocniej zacisnęły się na uchwycie od torby.
- Czego ode mnie chcesz? - To pytanie opuściło samo moje, spierzchnięte od ciągłego przygryzania, usta.
- Ahh dużo rzeczy. W końcu przekonasz się jakich kotku, musisz być cierpliwa - Na jego słowa znów zawładnął mną strach. Po kilku minutach paraliżującej ciszy, odwróciłam wzrok na szybę, za którą mignął mi znak oznajmiający miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Zakazana Dzielnica.
- Po co mnie tu zabrałeś? - Popatrzyłam na Harrego, którego szczęka była mocno zaciśnięta, a usta ułożone w cienką linię.
- Ciekawość jest grzechem maleńka - Jego dłoń powędrowała na moją, zaciśniętą w piąstki, powodując jej szybkie wyprostowanie pod wpływem jego dotyku.
- Nie rób tak, to mnie irytuje - Zabrał rękę, pozostawiając na mojej własnej palący ślad.
- Nie dotykaj mnie - Syknęłam, odsuwając się od niego najdalej jak mogłam na co z gardła chłopaka wydobył się głośny śmiech. W tym samym momencie samochód się zatrzymał, a jego właściciel wyszedł, bez czekania na mnie. Nie chciałam z nim iść, bałam się go, nie wiedziałam dokąd mnie ciągnie, jednak coś w moim umyśle ostrzegało mnie, żebym bezwzględnie się jego słuchała. Tak też zrobiłam stawiając moje stopy na zakurzonej drodze przed ogromną, starą kamienicą. Harry złapał mnie za rękę i ruszył w kierunku starych drzwi od jednej z klatek, po czym przyciskając któryś z guzików, wszedł ze mną do środka. Nie wyrywałam mu się, nie byłam w stanie. Czułam, że gdyby mnie puścił, zemdlałabym, dlatego pozwoliłam mu się prowadzić w górę, po obitych schodach prowadzących do mieszkania, przed którym zaraz stanęłyśmy. Zanim brunet wykonał jakikolwiek ruch, drzwi otworzyły się, tym samym wpuszczając nas do środka. Poszłam za Harrym wgłąb lokalu stając obok niego w dużym salonie, urządzonym w starym stylu i rozglądnęłam się na wszystkie strony.
- Styles! Wassup men? - Odwróciliśmy się w tym samym czasie, a ja wzdrygnęłam się widząc ciemnoskórego mężczyznę, wyglądającego identycznie jak wszyscy anerykańscy raperzy. Podszedł do Harrego i uścisnął mu dłoń w charakterystycznym dla chłopaków geście, po czym jego spojrzenie zatrzymało się na mnie.
- Wohow stary, a to kto? - Zagwizdał, na co się zarumieniłam. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zostałam opleciona w talii i  przyciągnięta do boku bruneta.
- Jestem Meg -
- Blaise -  Podałam mu dłoń, na co on posłał chłopakowi stojącemu obok mnie dziwne spojrzenie, a do mnie samej się uśmiechnął. Wydawał się być miły.
- Masz to o co cię prosiłem? - Zimny głos Harrego zepsuł całą atmosferę. Ciemnoskóry kiwnął głową i z powrotem zniknął w pokoju obok, pozostawiając mnie z Harrym sam na sam. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku, jednak z każdym moim ruchem palce chłopaka wbijały się coraz boleśniej w moje żebra. Po chwili mężczyzna wrócił niosąc w dłoni woreczki z białym proszkiem, a pod pachą całe pudło zapewne z tym samym w środku. No ładnie.
- Dokładnie 50 sztuk, tak jak prosiłeś - Podał Harremu trzymany przedmiot, a ten kiwnął głową. No proszek do prania to to nie był. W tym samym czasie zadzwonił telefon bruneta, a ten patrząc na mnie, wyszedł do drugiego pokoju, rozpoczynając konwersację.
- Zdziwiłam się - Powiedziałam cicho do Blaise'a, uważając żeby Harry nie usłyszał.
- Myślałam, że wszyscy przyjaciele Harrego będą wyglądać i zachowywać się jak...no inaczej. A tu proszę, miła niespodzianka - Przyznałam szczerze, na co oboje się zaśmialiśmy.
- Od kiedy go znasz? -
- Od niecałych trzydziestu minut - Uśmiechnęłam się lekko.
- Znam go od 6 lat. Harry może wydaje się być ostry i porywczy, ale tak naprawdę jest po prostu samotny. Dlatego poczekaj trochę zanim zaczniesz go oceniać - Mrugnął do mnie, a ja zdziwiona jego słowami nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kiwnęłam głową cały czas zastanawiając się nad sensem wcześniejszej wypowiedzi chłopaka.
- Idziemy - Usłyszałam zza siebie zachrypnięty głos, a duża dłoń należąca do bruneta, znów znalazła się na moim biodrze. Wzdrygnęłam się nieco jego gwałtownym ruchem, cały czas analizując słowa Blaise'a. Pożegnaliśmy się z mężczyzną i z powrotem znaleźliśmy się przy samochodzie, do którego Harry otworzył mi drzwi. Zdziwił mnie jego gest, ale bez słowa zajęłam swoje miejsce. Po włożeniu paczki z marihuaną do bagażnika, chłopak odpalił samochód, ruszając z piskiem opon i pozostawiając za sobą chmurę uniesionego pyłu. Podczas pobytu u dilera miałam czas na dokładne przyglądnięcie się lokatemu brunetowi. Był idealnie wyrzeźbiony, co zauważyłam już podczas cholernej nocy w klubie, miał chude, długie nogi i dobre wyczucie stylu, jednak moją największą uwagę przykuwały jego pełne, malinowe usta i zielone oczy, które niestety czasami zmieniały odcień na zupełnie czarne.
- Jesteś głodna? - Usłyszałam obok siebie, na co pokiwałam przecząco głową.
- Po prostu chciałabym już jechać do domu - Chłopak wydawał się być dużo spokojniejszy, jakby łagodniejszy niż w drodze tutaj. Jego wyraźne mięśnie, wychodzące spod białego t-shirtu były rozluźnione, a ton w jakim do mnie mówił nie wzbudzał we mnie strachu. Jednak to nie zmieniało faktu, że dwa dni temu widziałam go z zakrwawionym nożem w ręce, a to wspomnienie po prostu odcinało mi dopływ krwi i sprawiało, że zaczynałam panikować.

Gdzie jesteś?

Odczytałam wiadomość od Ashley, przysłaną kilka minut temu.

W domu, źle się poczułam i wróciłam wcześniej. Chciałabym zasnąć, więc nie piszcie i nie dzwońcie. Całusy :* :)

Wraz z wysłaniem przeze mnie wiadomości, Harry prychnął.
- Jak to jest okłamywać przyjaciół? -
- Myślę, że kto jak kto, ale ty chyba bardzo dobrze znasz odpowiedź na to pytanie - Za późno ugryzłam się w język. Dłonie chłopaka mocniej zacisnęły się na kierownicy.
- Nic o mnie nie wiesz - Syknął przez zęby. Miał rację.
- Nie chciałbyś żebym napisała, że zostałam porwana i właśnie jadę w samochodzie pełnym marihuany, prawda? - Brunet stanął na światłach, a nasze spojrzenia się spotkały. Wciągnęłam mocniej powietrze do ust, uważając by się nim nie zakrztusić. Po kilku sekundach wpatrywania się w siebie nawzajem chłopak odwrócił wzrok, sprowadzając mnie tym samym do rzeczywistości.
- Nie porwałem cię maleńka. Przypominam ci, że sama weszłaś do samochodu - Uśmiechnął się zwycięsko i tym razem ja prychnęłam na jego słowa. Gdy samochód ruszył oparłam głowę o szybę, wpatrując się w widoki za oknem. Co dziwne, Harry dokładnie znał drogę do mojego domu, jednak nie zadawałam sobie trudu pytania go skąd, bo to było raczej oczywiste zważając na fakt, iż szpiegował mnie przez ostatnie dni. Po kilkunastu minutach, czarny Range Rover stanął przed moim domem, na co lekko się uśmiechnęłam i wysiadłam z samochodu.
- Do zobaczenia wkrótce kochanie - Brunet posłał w moją stronę oczko, na co czując jak się rumienię, po prostu podeszłam na werandę. Zanim weszłam do domu, przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz.
- Dzięki za samochód - Wskazałam głową na fiata stojącego na podjeździe i otworzyłam drzwi, a melodyjny śmiech Harrego towarzyszył mi aż do zniknięcia jego pojazdu za zakrętem.
- Mamuś, wróciłam! -
- O, to dobrze, bo właśnie skończyłam spaghetti - Weszłam do kuchni, gdzie podeszłam do rodzicielki składając na jej policzku czuły pocałunek, po czym skierowałam się do Em rysującej coś przy stole.
- Hej urwisie. Jak noga? - Przeczesałam jej włosy, na co dziewczynka się zaśmiała i pokazała mi zaklejone dużym plastrem kolano.
- Lepiej, już mogę biegać - Powiedziała rozradowana, a mama postawiła przed nią ogromny talerz z jedzeniem.
- Apetyt też wrócił, niestety - Zaśmiała się kobieta na co wybuchnęłam śmiechem.
- Nie obraź się mamo, ale ja nie jetem głodna. Wolę iść się położyć -
- Okey, rozumiem. Gdyby coś, to mów - Uśmiechnęła się, a ja kiwając głową, weszłam na górę, prosto do łazienki. Po szybkim prysznicu, rzuciłam się na łóżko, gasząc światło i zasłaniając zasłony, przez które przedostawały się ostatnie promyki słońca. Zamknęłam oczy, przed którymi momentalnie pojawił się obraz zielonookiego bruneta uśmiechającego się w ten charakterystyczny dla siebie sposób. Wsiadając do nieznajomego samochodu czułam się cholernie mała, wystraszona, a Harry przerażał mnie swoją postawą i zachowaniem. Jednak, gdy jego dłoń dotknęłam mojej dłoni, a gorąca ręka objęła moją talię, poczułam przyjemny prąd przechodzący przez moje ciało. W drodze powrotnej natomiast, poznałam zupełnie inne oblicze Styles'a z ciepłym spojrzeniem, zniewalającym uśmiechem i szczerym, przepięknym śmiechem. I gdy myślałam, że już nie może być lepiej zobaczyłam czarną posadzkę z dziewczyną leżącą w kałuży krwi z nieobecnym spojrzeniem utkwionym w moich wystraszonych oczach i Harrego, stojącego naprzeciwko mnie z chytrym uśmieszkiem i nożem ociekającym krwią, idącego wprost na mnie i wbijającego ostrze w sam środek mojego bijącego serca.

Czytasz = komentujesz :) 

1 - Jeej, w końcu pojawia się Harry! (nie mogłam się doczekać wprowadzenia go, bo mam bardzo sprośne zamiary co do jego postaci ^^ hehe :D ) Pamiętacie notkę, w której mówiłam, że rozdziały będą co piątek? No więc z racji tego, że są wakacje, a ja raz mogę w jeden wieczór machnąć rozdział (tak było w tym przypadku ;) ), a raz męczę się z nim przez kilka dni, na razie nie podaję wam konkretnych terminów pojawiania się kolejnych części, bo po prostu dzisiaj mam wenę, natomiast jutro mogę jej nie mieć ;) mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi, bo po prawie nieprzespanej nocy (pisałam 7 do trzeciej nad ranem :3 ) mam trudność z ogarnięciem wszystkiego co się wokół mnie dzieje xD 
2 - Druga sprawa jest taka, że zachęcam do dodawania się (na dole bloga) do obserwatorów, by szybciej dostawać powiadomienia o nowych wpisach :) Dzięki temu, będę wiedziała ile osób je czyta ;) 
3 - Bardzo bardzo bardzo dziękuję za ponad 1100 wyświetleń bloga! Jesteście kochani <3 :* 
4 - Jutro pojawi się zakładka z bohaterami, którą znajdziecie w 'Stronach' w lewej kolumnie :) Całusy! :* 

2 komentarze:

  1. Świetny! <3
    hahaha sprośne zamiary powiadasz? już nie moge sie doczekać XD
    Spoko i tak w przeciwieństwie do innych blogerek dodajesz rozdziały bardzo szybko. (;
    bohaterowie powiadasz.? już się doczekać nie moge :D jestem bardzo ciekawa co do postaci Nialla.. nwm czemu XD
    Kocham, kocham, kocham tego bloga <3
    dużo weny kochana :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ! Jestem ciekawa co dalej będzie, robi się coraz ciekawiej :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark