środa, 16 lipca 2014

Rozdział 5

Radzę przeczytać notkę na dole :) Zapraszam:

- Czyli mówisz że nie wiesz kto to był? - Spytała Lil, kończąc już drugą kawę. Po praktycznie nieprzespanej nocy, siedzieliśmy teraz całą paczką przy jednym ze stolików, znajdujących się na zewnątrz miejskiej kafejki i omawialiśmy dziwne wydarzenia sprzed kilku godzin. Kiwnęłam głową cały czas wpatrując się w kostki lodu pozostałe na dnie mojego kubka. Miałam ochotę trzasnąć nim o ścianę, gdy obraz zielonookiego zabójcy pojawiał się co chwilę przed moimi oczami. Ostatnim co pamiętałam, zanim zostałam zabrana do domu bliźniaków, gdzie wszyscy spędziliśmy resztę nocy, był brunet oddalający się z miejsca zbrodni z okrutnym uśmieszkiem na twarzy. Gdy się ocknęłam opowiedziałam przyjaciołom o tajemniczym chłopaku i o tym, że to on zabił tą biedną, niewinną dziewczynę, jednak cały czas dręczyło nas jedno pytanie: Po co on to zrobił?. Kurwa zachciało nam się bawić w detektywów.
- Uważam, że powinnaś iść z tym na policję - Zabrała głos Ash. Spojrzałam na różowo-włosą, która wyglądała teraz jak kompletnie inna osoba. Jej zwykle poukładane włosy sterczały na wszystkie strony. Makijaż, który nie chciał się domyć, pozostawił gdzieniegdzie pojedyncze czarne smugi, a podkrążone, czerwone od łez i przemęczenia oczy świadczyły o nieprzespanej nocy. Zresztą wszyscy wyglądaliśmy podobnie.
- I co? Co oni zrobią? Dziewczyna już nie żyje, nikt nie ma pojęcia kto to zrobił, do tego sprawca nie zostawił po sobie żadnych śladów, jej przyjaciółka zapewne trafi do psychiatryka, a Meg pójdzie zadowolona na policje i powie im, że w klubie prześladował ją jakiś psychopata, który potem niezauważony zabił dziewczynę i następnie zniknął jakby go nigdy nie było!? - Luke, prawie nie zabierający wcześniej głosu, wybuchnął teraz potrącając przy tym stolik i o mało nie rozlewając stojących na nim napoi
- Czyli co? Jednym słowem uważasz, że Meg po prostu to sobie zmyśliła? A może biedulka miała halucynacje? Ogarnij się! To nawet -
- Ash, on chyba ma rację - Przerwałam przyjaciółce na co wszyscy zamilkli odwracając zdziwione spojrzenia w moją stronę.
- To wszystko brzmi dość absurdalnie, zważając na to, że tylko ja widziałam tego chłopaka. Po drugie byłam pijana i mogło mi się to po prostu zdawać więc - Odwróciłam wzrok, zaciskając mocniej ręce wokół pustego opakowania po kawie.
- Ale to nie zmienia faktu, że dziewczyna nie żyje! Ktoś ją zabił! A my -
- A my nie powinniśmy się do tego wtrącać Ash. To już sprawa policji, nie nasza - Luke zgromił ją spojrzeniem, po czym oparł się wygodnie o oparcie krzesła, cały czas bawiąc się słomką po napoju. Nie mogłam nic poradzić na to, że zamiast plastikowej rurki widziałam zakrwawiony nóż, lśniący pomiędzy palcami chłopaka.
- Właśnie, policja na pewno coś znajdzie. Poczekamy, zobaczymy - Dodała zajęta ostatnimi łykami kawy Lily. Czułam się okropnie okłamując przyjaciół, jednak musiałam jakoś zainterweniować. Po pierwsze dlatego, że po części Luke miał trochę racji. Po drugie dlatego, że dziewczyny zaczynały się w to coraz bardziej wkręcać, a ja nie pozwolę żeby stała im się jakakolwiek krzywda. Powód trzeci był prosty. Po prostu wiedziałam że ani one, ani policja nie znajdą żadnych dowodów, a ja najnormalniej w świecie się bałam i wiedziałam, że boję się słusznie. Od rana miałam wrażenie jakby ktoś mnie obserwował mierząc mi załadowanym pistoletem prosto w głowę i czekając na choć najmniejszy błąd z mojej strony. Pójście na gówno warty komisariat i wyśpiewanie wszystkiego może i by dało jakieś poszlaki, ale mi na pewno zagwarantowałoby kulkę w łeb. I to nie jedną. Wstałam z krzesła przykuwając tym samym uwagę innych.
- Ja wracam do domu, bo mi głowa pęka, po drugie muszę się położyć. Ash, zadzwoń do mnie wieczorem to obgadamy o której pojedziemy po mój samochód - Który stał sobie teraz spokojnie przed zabezpieczonym klubem z plamą krwi zakrzepłą na ciemnej posadzce i policjantami kręcącymi się dookoła. No kurwa świetnie. Pożegnałam się z przyjaciółmi i nie odwracając się już za siebie, ruszyłam w kierunku swojego domu.
- Meg, zaczekaj! - Obróciłam się w chwili, w której zdyszany Luke stanął przede mną, a nasze spojrzenia się spotkały. Boże, jakie on ma piękne oczy.
- Mogę cię odprowadzić? - Powiedział spuszczając wzrok na ulicę. Uśmiechnęłam się pod nosem czując jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Kurwa, pewnie że możesz!
- Nie chcę po prostu żebyś szła sama, zważając na fakt, że ten psychol chwilę przed zabójstwem gapił się na ciebie jakby chciał się rozebrać samym wzrokiem - Dodał szybko, nie patrząc na mnie i nie czekając, zaczął iść. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, jednak nic konkretnego z nich nie wypłynęło. Wow Luke, jesteś  dzisiaj bardzo pewny siebie. Zdezorientowana, jeszcze raz pomachałam w stronę Ashley i Lily, które chichrały się teraz w najlepsze nie wiadomo z czego, po czym dobiegłam do blondyna.
- Jak się czujesz? I nie wmawiaj mi, że 'boli mnie tylko głowa', bo za dobrze cię znam Meg- Popatrzyłam na jego prawy profil. Był idealny. Chłopak patrzył twardo przed siebie, cały czas idąc w równym tempie. Był zły. Nawet bardzo. Ale czemu? Westchnęłam.
- Luke, a jak ja mogę się czuć? Przede wszystkim dziwnie, cały czas mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Do tego mam niezłego kaca, a trup nie chce zniknąć sprzed moich oczu. - Przyznałam szczerze, obserwując reakcję przyjaciela. Luke wydawał się być pochłonięty myślami, skupiony. Jego usta uformowały się w cienką linię, a szczęka niewyobrażalnie spięła. Poczułam pojedynczy dreszcz przebiegający po moich plecach. Stanęłam w miejscu, na co chłopak zdziwiony w końcu na mnie spojrzał. Jego oczy były puste, a dawny blask gdzieś zniknął.
- Luke - Szepnęłam, podchodząc do chłopaka i położyłam dłonie na jego policzkach.
- Proszę cię, wróć do mnie - To nie był mój Luke. Roześmiany, dowcipny, zboczony blondyn zniknął gdzieś, a jego miejsce zastąpił szorstki, oschły chłopak z obojętnym wyrazem twarzy, za czasów...dawnych czasów. Przyjaciel patrzył na mnie jeszcze przez chwilę pustym wzrokiem, a jego dłoń dotknęła mojej. Zanim się obejrzałam znalazłam się w objęciach Luke'a, nie mogąc się poruszyć przez mocny uścisk chłopaka.
- Przepraszam, przepraszam - Powtarzał w kółko jedno słowo. Szczere słowo. Objęłam go i zaczęłam głaskać po włosach, by się uspokoił.
- Ciii, już okey. Jestem tu -  W moich oczach zgromadziły się łzy, jednak nie dałam im spłynąć po moich rozgrzanych policzkach. Byłam wzruszona tym co się właśnie działo i nie chciałam zepsuć tej chwili czułości, która nam obojgu była tak bardzo potrzebna.
- Bałem się o ciebie, tak bardzo się bałem - Nie myśląc nad tym co robię, wpiłam się zachłannie w usta Luke'a, pozwalając samotnym łzą wypłynąć na powierzchnię. Chłopak po lekkim szoku odwzajemnił mój gest, przelewając w niego całe nasze emocje zgromadzone od wczorajszego wieczoru. Pożądanie, smutek, radość, nadzieja, ulga, to wszystko zawarte było w tak małej, jednak ogromnej rzeczy, jakim był pocałunek. Blondyn przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o pozwolenie wejścia do środka, którego bez namysłu mu udzieliłam. Gdy zabrakło nam powietrza, odsunęłam się kilka centymetrów patrząc w błękitne, błyszczące oczy blondyna z ogromnym uśmiechem na twarzy i czerwonymi rumieńcami idealnie dopełniającymi całość. Wyglądał na szczęśliwego. To samo można było powiedzieć o mnie.

- Jesteś śliczna, gdy się rumienisz - Mrugnął do mnie na co zachichotałam jeszcze bardziej się czerwieniąc.
- Jeszcze raz przepraszam za moje zachowanie, nie wiem co mnie nap - Położyłam palec na jego ustach, by go uciszyć, po czym przelotnie cmokając go zaczęłam uciekać, nie mogąc przestać się śmiać. Po chwili biegu poczułam jak dłonie Luke'a oplatają mnie w biodrach, a chłopak również się śmiejąc przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło. Znów stanęłam z nim twarzą w twarz.
- O Boże, już się boję - Powiedziałam powstrzymując chichot.
- Czego? - Trochę zbiłam go z tropu.
- Reakcji Ash i Lil, gdy się o tym dowiedzą - Oparłam czoło o jego ciepły tors, czując jak wibruje pod wpływem ponownego wybuchu radości. Dalszą drogę spędziliśmy jak zwykle żartując i opowiadając głupie rzeczy z młodszych lat. Lubiłam wspominać, do pewnego momentu w moim życiu. Od tamtego czasu wspomnienia były po prostu jedną wielką rozmazaną plamą, jakby przerwą w moim umyśle. Na szczęście Luke zawsze wynajdował jakieś tematy, o których nam się komfortowo rozmawiało. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Przez całą drogę chłopak trzymał moją dłoń, przez co miałam poczucie bezpieczeństwa, jednak nie zmieniło to mojego wrażenia, że cały czas jestem na celowniku. Gdy dotarliśmy pod moje drzwi uśmiechnęłam się lekko patrząc prosto w przenikliwe oczy blondyna.
- Wejdziesz? -
- Chętnie bym to zrobił, ale nie mogę, muszę wracać do domu. Ojciec pewnie zacznie nas wypytywać z Lily o wczorajszą aferę i prawić kazanie jakie to niebezpieczne i głupie z naszej strony było, że tam poszliśmy itd. ble, ble, ble. Uwierz, nie chciałabyś tego słuchać -
- Pewnie nie - Przytaknęłam.
- A ty idź się połóż, musisz odpocząć Meg - Powiedział z troską w głosie, na co wywróciłam oczami.
- Nic mi nie jest, to kac -
- Nie obchodzi mnie to, do góry, już! -
- Już lecę, mamo - Wyciągnęłam w jego stronę język, po czym obróciłam się idąc w stronę drzwi. Nagle mój nadgarstek został opleciony przez czyjąś dłoń, a po chwili moje usta spotkały się z wargami Luke'a. Moje palce zanurkowały pomiędzy jego włosy, a chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie i
- Maaamo! Meg przyprowadziła księcia i nie zniszczył kwiatków! Hej Luke - Emily przebiegła obok nas, ani na chwilę się nie zatrzymując na co wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Że co? - Zapytał zdziwiony blondyn z ogromnym uśmiechem na twarzy. Tak dobrze było go widzieć w takim stanie.
- Może lepiej, żebyś nie wiedział - Cmoknęłam go po raz ostatni w usta i machając mu na pożegnanie, pobiegłam za Em wrzeszczącą na całe osiedle, że jej siostra liże się z chłopakiem.
- Mamuś, wróciłam! - Powiedziałam wchodząc do domu i zastanawiając się jak wyjaśnić jej wydarzenia z nocy. Moja rodzicielka jak na zawołanie wybiegła z salonu i zamknęła mnie w swoich ramionach, przy okazji prawie mnie dusząc.
- Meg, nic ci nie jest, prawda? Martwiłam się o ciebie! Nawet nie napisałaś! - Czyli już wie. Jeden problem z głowy. Objęłam ją mocno, potrzebując tego gestu.
- Nic mi nie jest. Strasznie cię przepraszam, ale wyładowały nam się wszystkim komórki - Powiedziałam zgodnie z prawdą. Kobieta odsunęła się ode mnie, badając wzrokiem czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku.
- W wiadomościach mówili o morderstwie. Biedna dziewczyna. Ten kto to zrobił powinien pójść na dożywocie - Wraz ze słowami mamy, poczułam uścisk w żołądku.
- Mamo, idę się położyć, bo się źle czuję - Zaczęłam wchodzić na górę po schodach.
- Oczywiście. Potrzebujesz czegoś? - Spytała opiekuńczo. Pokręciłam przecząco głową zatrzymując się na górze.
- Mamuś, a właściwie to policja znalazła już jakieś poszlaki kto to mógł zrobić? - Bo jakby co, to ja wiem.
- Niestety nie. Sprawca był bardzo, ale to bardzo dobrze przygotowany. Jednak już wiedzą czym zabito dziewczynę - Nie mów tego, nie mów tego, błagam.
- To był nóż - O Boże. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Brunet. Zielone oczy. Chytry uśmiech. Nóż. Krew. Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam i szybko zniknęłam w swoim pokoju opadając bezwładnie na łóżko. Sięgnęłam po ładowarkę i uruchomiłam wyłączony telefon. Cztery wiadomości od mamy, trzy od Ash, dwie od Luke'a i do tego ponad piętnaście nieodebranych połączeń z domu. Westchnęłam, decydując się na przeczytanie ich później. Wybrałam opcję grupowej wiadomości dodając do niej Luke'a, Lily i Ashley po czym wystukałam sms'a:



Po kilku sekundach usłyszałam cztery odgłosy przychodzącej wiadomości.


W mojej skrzynce pocztowej widniała jeszcze jedna wiadomość, na którą po dłuższej chwili kliknęłam


Wszystko dookoła mnie zwolniło.
Pomocy. Duszę się. Nie mogę oddychać.
Znałam skądś te inicjały. Nie,to nie może być prawda, to nie możliwe...
Uciekaj. Ratuj się, póki możesz.
H. S... H. S...
Moim ciałem zawładnęły dreszcze, a telefon wypadł z trzęsącej się dłoni, zagłębiając się w pościel.
H. S... H. S...
Po moim policzku zaczął spływać potok łez, a ja nie mogłam się poruszyć.
H. S... H. S....
...Harry Styles.
...Harry Styles powrócił...

3 kom. = nowy rozdział :)
Tadam! Rozdział 5 za nami :) No więc tak, kilka ważnych ogłoszeń:
1- nie jestem zadowolona z tego rozdziału i myślę, że wy także :( Pisałam go do godziny 4 wczorajszej nocy i coś z tego wyszło, ale..no sami oceńcie. Trochę zmiana akcji, co? Nie spodziewaliście się tego? A może tak? Piszcie pod spodem ;) 
2- Odpowiadając na pytanie zadane przez jedną z czytelniczek: tak, powstanie coś takiego jak zakładka z bohaterami i mam zamiar wziąć się za nią jak najszybciej, jednak wolę jeszcze poczekać jak pokażą nam się główni bohaterowie płci męskiej, których już się zapewne domyślacie ;)
3- Następne rozdziały będą dodawane co piątek, ewentualnie trochę szybciej bo strasznie mi się pogorszyło zdrowie i wzrok przez te ciągłe, nocne siedzenie przed telefonem i komputerem, a niedawno miałam zapalenie spojówek więc sami rozumiecie :) Pozdrowionka ;) :* 

5 komentarzy:

  1. Jejku świetny! Luke chodzi z Meg? ;o ciekawe co Harry na to.. Mam nadzieje ze Luke'owi sie nic nie stanie z tego powodu. Ogólnie to jestem bardzo ciekawa co do innych bohaterow płci męskiej. Był Harry, Zayn, Niall, Liam..to chyba czas na Louisa xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Neeexttt <33 Szybkooo <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Dajesz następną część! Natychmiast! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Narazie wygląda mi to na podróbę Darka, ale to dopiero 5 rozdział :) a piszesz świetnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że akcja co raz bardziej się rozkręca :). Kryminał i romans. Ciekawe jak dalej potoczy się akcja. Tak myślałam, że Meg będzie chodzić z Luke'iem. Fajnie piszesz, bardzo podoba mi się twój styl. Życzę dużo weny Oluś :*.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark