niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 3

- Meg! Meg, rusz się! - Emily potrząsała mną, co chwilę wrzeszcząc mi przy tym do ucha. Mruknęłam niezadowolona przewracając się na drugi bok.
- Mamo! Ona nie chce ruszyć tyłka! -
- Emily, wyrażaj się dziecko! -Uśmiechnęłam się, wystawiając do niej język, po czym zaczęłam ją łaskotać. Em wybiegła z mojego pokoju z piskiem.
- Maaaamo! Meg mnie dopadła! - Zadowolona z szybkiej rezygnacji mojej siostry, podniosłam się z łóżka i od razu skierowałam do, na szczęście, wolnej łazienki. Ściągnęłam z siebie bokserki i koszule, w których spałam i weszłam pod prysznic. Gdy strumień zimnej wody spłynął mi po plecach, poczułam jak się rozluźniam. Wydarzenia z wczorajszego dnia odczuwałam w potężnym bólu głowy, nasilonym jeszcze dodatkowo koszmarem, który tej nocy również dał o sobie znać. Umyłam szybko włosy i zakładając na siebie wcześniej przygotowane ciuchy, wyszłam z pomieszczenia. Z dołu doszedł do mnie rozentuzjazmowany głos Emily rozmawiającej z...tatą? Zbiegłam szybko po schodach wpadając jak tornado do kuchni jednak znalazłam tam tylko Em z komputerem na nogach. Podeszłam do niej widząc ojca po drugiej stronie ekranu. Na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech.
- Cześć córeczko - Pomachał w moją stronę, a ja zrobiłam to samo. Przez następne dziesięć minut razem z Em opowiadałyśmy o tym co się u nas dzieje, odpowiadałyśmy na pytania zadawane przez tatę albo wsłuchiwałyśmy się w jego opowieści. Tak dobrze było go zobaczyć w pełni sił, zdrowego i jak zwykle z ogromnym uśmiechem na twarzy. Poczułam jakby zdjęto ze mnie jeden z ogromnych ciężarów leżących na sercu.
- Emily, zostawisz nas z Megan na chwilkę samych? Chciałbym z nią o czymś porozmawiać - Mężczyzna uśmiechnął się, jednak ja nie jestem aż tak głupia żeby nie rozróżnić fałszywego uśmiechu. Coś jest nie tak. Dziewczynka kiwnęła głową i posyłając w stronę ekranu całusa, wyszła z kuchni. Zostaliśmy sami.
- Myślałam, że przyjechałeś - Jako pierwsza przerwałam panującą ciszę.
- Przepraszam, nie chciałem cię rozczarować - Dobrze przynajmniej, że jest szczery. Z nim zawsze mogłam pogadać na wszystkie dowolne tematy, doradzić się, poprosić o pomoc. Pamiętam jak wspólnie budowaliśmy fortecy z pudeł stojących teraz w garażu, jak przebieraliśmy się w różne komiksowe postacie i ratowaliśmy świat albo jak chodziliśmy na spacery, podczas których zawsze lądowałam u taty na barana. Tyle z tych rzeczy już nigdy nie powtórzymy, ale cały czas żyję w nadziei, że pojawią się nowe, lepsze pomysły, które razem zrealizujemy. Niby wiesz, że to co było już nie wróci ale zawsze masz nadzieję. Tak właśnie było w moim przypadku. Bo w końcu nadzieja umiera ostatnia, prawda?
- Gadałeś już z mamą? - Zapytałam wracając do rzeczywistości.
- Tak, wcześniej. Cieszę się, że u niej jest wszystko w porządku i że z tobą i Em jest wszystko okey. A w ogóle to mów, co u ciebie? Masz chłopaka? Znalazły się jakieś przystojniaki? A jak tam Ashley? - Roześmiałam się z jego pytań, a zaraz potem dołączył do mnie on sam.
- Nie, nie mam tato - Powiedziałam z udawanym niesmakiem, na co znów oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- W szkole jak w szkole, zero przystojniaków, a jak już się jakieś znajdą to głupie jak but. A z Ash wszystko okey, pozdrawia cię. -
- Dzięki, przekaż, że stary też ją pozdrawia - Mrugnął do mnie na co wyciągnęłam w jego stronę język.
- Kiedy wracasz do domu? - Zapytałam nie będąc pewna czy chcę znać odpowiedź. Z twarzy mojego ojca od razu zniknął uśmiech, powodując że po wcześniejszej, przyjemnej atmosferze nie zostało ani śladu.
- Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać Meg. Dowódca mówi, że najwcześniej za pół roku, kiedy całe napięcie tutaj lekko opadnie i ustabilizuje się. Nie wiem dokładnie kiedy to będzie, ale mogę obiecać, że przyszłe święta spędzimy już na pewno razem - Słuchałam go czując jak do moich oczu napływają łzy. Czyli kolejne urodziny spędzone tylko w towarzystwie przyjaciół, mamy i Emily. Bez taty. Znowu.
- Proszę cię kochanie, opiekuj się mamą i Em. Odgrywasz moją rolę podczas mojej nieobecności. Musisz dbać o was i o wasze bezpieczeństwo. Pamiętasz? Forteca zawsze musi być dobrze strzeżona, a...-
- ...a dowódca mieć oczy i uszy szeroko otwarte, tak, wiem tato. - Uśmiechnęłam się lekko na to wspomnienie. Poczułam jak samotna łza wyznacza własną drogę na moim policzku. Siąknęłam nosem.
- Meg, proszę nie płacz. Jesteś najsilniejszą dziewczynką...kobietą jaką znam, oczywiście zaraz po swojej mamie. Nie pozwól żeby kierował tobą strach, po prostu uwierz w siebie, a będzie łatwiej. Ja w ciebie wierzę, tak samo jak dziewczyny. - Popatrzyłam na niego, a kąciki naszych ust uniosły się w tym samym momencie w górę. Przetarłam oczy dłonią.
- Kocham cię tato i tęsknię za tobą -
- Ja też cię kocham córeczko i również tęsknię. Za niedługo się zobaczymy, to tylko pół roku, zobaczysz jak szybko minie. Muszę kończyć, bo będziemy mięli wymarsz. Przytul ode mnie mamę i Emily. I pamiętaj, zawsze będę obok, gdybyś mnie potrzebowała - Nawet nie zdążyłam mu odmachać, gdy połączenie zostało przerwane. Oparłam twarz o dłonie, pozostając w takiej pozycji dłuższą chwilę. Pół roku. Pół roku czekania, pół roku nadziei, pół roku pustki w sercu. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Wstałam i po prostu wtuliłam się w mamę stojącą za mną. Stałyśmy tak kilka minut, podczas których rodzicielka głaskała mnie po włosach, szepcząc uspokajająco, a ja walczyłam z wewnętrzną chęcią rozpłakania się.
- Jak ty to wytrzymujesz? - Spytałam mocniej zagłębiając się w jej ramionach. Kobieta uśmiechnęła się.
- Po prostu wiem, że zawsze po deszczu wychodzi słońce - Cmoknęła mnie w głowę, a ja odsunęłam się, gdy roześmiana Emily wbiegła do pomieszczenia. Nie chciałam okazać przy niej swojej słabości. Chciałam być silna. Dla niej.
Jeniffer i Matt Forbs (rodzice Meg i Em) 

Wpadłam do klasy równo z dzwonkiem, zajmując jak najszybciej swoje miejsce obok zdziwionej Ash. Gdy profesor od matematyki zaczął swój codzienny wykład, niespodziewanie dostałam łokciem w biodro.
- Ała! - Syknęłam, obracając się z oskarżycielskim spojrzeniem w stronę przyjaciółki. Ta zaśmiała się i przesunęła w moją stronę kartkę, na której wcześniej coś pisała.
- 'Masz czerwone oczy. Płakałaś. Czemu?' -
 - Mój tata wraca dopiero za pół roku. Kolejne urodziny sama. Po drugie martwię się o niego, a koszmar nie chce odejść. Po lekcji dopowiem resztę' 
Odpisałam, po czym zapatrzyłam się w szkolny parking, na którym co chwila pojawiał się jakiś spóźniony uczeń. Po czterdziestu pięciu minutach, kiedy zabrzmiał wyczekiwany przez wszystkich dzwonek razem z Ashley udałyśmy się do łazienki. Szczęście sprzyjało, że akurat byłyśmy same, więc wdrapałam się na umywalki i opowiedziałam dziewczynie wszystkie wydarzenia z początku dnia omijając tylko wątek o wczorajszych, dziwnych spotkaniach z (no nie powiem, że nie) przystojnymi chłopakami. To akurat wolałam zachować dla siebie.
- Co dokładnie dzieje się w twoich snach? -
- W sumie to sama nie wiem. Widzę wszystko jakby przez mgłę. Pamiętam tylko jak biegnę w stronę urwiska i z niego skaczę. Bez powodu. -
- Wow, moja przyjaciółka ma sny samobójcze - Zaśmiała się na co zgromiłam ją spojrzeniem.
- Przestań. Wiesz dobrze, że to nie jest śmieszne. Nie dla mnie. -
- Wiem i dlatego właśnie idziemy dzisiaj do Deeze'go, pamiętasz? - Kiwnęłam głową na znak, że pamiętam, a tak na prawdę kompletnie o tym zapomniałam zbyt zajęta swoimi myślami. Uśmiechnęłam się słysząc dzwonek.
- Do zobaczenia wieczorem -
- No pa - Cmoknęłam ją w policzek, po czym powolnym krokiem ruszyłam na kolejną lekcję. Po pięciu godzinach przechodzenia od sali do sali wreszcie nadeszła ostatnia, religia. Tylko niektóre przedmioty miałyśmy razem z Ash, np. biologię, hiszpański, matematykę i historię. Resztę niestety przesiadywałam sama, bo dyrektorowi zachciało się wymieszania na dwie grupy. Dupek. Rozglądałam się po klasie szukając jakiegoś ciekawego obiektu, na którym mogłabym zawiesić wzrok, kompletnie ignorując przy tym małego, grubego profesorka w okularach na nosie, gdy moje spojrzenie przystanęło na Dereku siedzącym w rogu klasy. No tak, w końcu religię mieliśmy też z drugo-licealistami. Przyglądałam mu się chwilę obserwując jak jego szczęka zaciska się i rozluźnia w pełni skupiona na wykładzie staruszka. Gdy przed oczami stanęła mi wczorajsza, parkingowa sytuacja poczułam jak mój żołądek zaciska się w poczuciu winy. Nie powinnam go wykorzystywać. Przenosząc spojrzenie na okno znajdujące się obok mnie zauważyłam jak na parking podjechał czarny, ogromny Range Rover, a ze środka wysiadł farbowany blondyn w ciemnych Ray-banach. Chłopak miał na sobie zwykły biały t-shirt, tego samego koloru nike i  zwisające, czarne rurki, jednak to wystarczyło, żeby wyglądał mega seksownie. Obserwowałam blondyna cały czas, aż nie zniknął wchodząc do budynku.
***
Przeciskałam się przez tłum ludzi, próbujący wydostać się z klasy na zatłoczony korytarz.
- Derek, zaczekaj! - Zawołałam za brunetem, który zdołał się przedostać i znikał już za zakrętem. Odwrócił się zdziwiony w moją stronę, a jego twarz zbladła.
- Cześć - Powiedziałam lekko się uśmiechając. Chłopak spuścił wzrok na podłogę.
- Meg, jeśli chcesz znów dopiec mojemu bratu...-
- Chciałam cię przeprosić - Powiedziałam szybko. Zraniłam go. I to dość mocno. Chłopak uniósł na mnie swoje piwne oczy, dając mi tym samym do zrozumienia, bym mówiła dalej.
- Przepraszam za to wczoraj. Nie chciałam cię zranić. Nie pomyślałam. Ehh zachowałam się jak ostatnia idiotka -
- Masz rację, zachowałaś - Uśmiechnął się na co również się zaśmiałam. Jednak nie był aż tak na mnie zły jak sądziłam. Na szczęście.
- Przepraszam - Znów posłałam w jego stronę uśmiech, jednak tym razem chłopak go odwzajemnił.
- Spoko, już zapomniałem - Mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Dostałeś bardzo duży opieprz od Logana? - Spytałam, bo intrygowało mnie to od wczorajszego wieczoru.
- Noo, dość spory. Jednak najlepsza była jego mina, gdy zorientował się, że go wrobiłaś! Szkoda, że tego nie widziałaś bo było na co popatrzeć - Chłopak zaczął naśladować reakcję brata, na co oboje wybuchliśmy śmiechem. Dzwonek.
- Sorry, ale lekcję wzywają - Derek trochę spoważniał, ale na jego twarzy wciąż widniały rumieńce.
- Będziesz dzisiaj na imprezie? - Kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- To do zobaczenia - Brunet powtórnie się uśmiechnął i machając mi na pożegnanie, wyminął mnie, biegnąc tylko w sobie znanym kierunku. Podążyłam dalej w stronę wyjścia, jednak chcąc przejść na drugi korytarz zderzyłam się z czymś nieprzyjemnie twardym, a wszystkie trzymane przeze mnie książki, rozsypały się po szkolnym korytarzu.
- Ohh - Schyliłam się, by pozbierać bałagan. Osoba, na którą wpadłam również zrobiła to samo.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię - Powiedziałam podnosząc wzrok na przepiękne, błękitne tęczówki wpatrujące się we mnie. Moje policzki momentalnie stały się czerwone, gdy blondyn, którego widziałam kilka minut temu na parkingu, uśmiechał się zniewalająco w moją stronę.
- Nie ma sprawy. Również cię nie zauważyłem - Przeczesał perfekcyjnie swoją czuprynę i wyciągnął w moją stronę dłoń. Podparłam się i trzy sekundy później stałam już przed nim w pełnej okazałości.
- To do zobaczenia - Chłopak pomachał mi na pożegnanie, jednak ja zbyt oszołomiona żeby cokolwiek zrobić, po prostu uniosłam kąciki ust w górę. Blondyn ominął mnie i podszedł do grupki ździr z mojego rocznika, która akurat stała przy szafkach na końcu korytarza. Suki nie dość, że pomyliły sobie szkołę z klubem nocnym to jeszcze przyciągały uwagę facetów w tych swoich mini spódniczkach, szpilkach i wydekoltowanych bluzkach niczym magnez. Ale w każdej szkole takie się znajdą. Najgorsza była blondynka stojąca w środku zbiegowiska, do której nieznajomy podszedł i... ohh, wpił się zachłannie w jej usta. Może ja jednak przyłożyłam mu niechcący jedną z książek? I to dość mocno. Blondyn obrócił dziewczynę plecami do mnie, a jego morskie spojrzenie znów złączyły się z moimi oczami. Jego ręka powędrowała na jej pośladek następnie go ściskając, na co plastik zachichotał. Nie śpieszyłabym się aż tak bardzo z odejściem stamtąd gdyby nie to, że podczas tego zboczonego gestu chłopak puścił w moją stronę oczko, oblizując zachłannie wargi językiem. Nie czekając chwili dłużej, prawie pobiegłam w stronę wyjścia, ignorując kompletnie fakt, że moja czerwona ze wstydu twarz aż prosiła się o kubeł zimnej wody.

Za nami rozdział 3 ;) Mam nadzieję, że wam się spodobał :) 4 pojawi się w zależności od liczby komentarzy :) Całuski xx

3 komentarze:

  1. Aaaaaaa!! Świetne!! *.* Kocham Cb i Twoje blogi Olaś <3 czekam na nexta ;* którego nie chcialaś mi wyslać na Skypie.. :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazłam twój blog dopiero przed chwilą i już go kocham <3
    dużo weny Ci życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdybyś miała ochotę, to zapraszam na nowe tłumaczenie o Harry'm http://the-sexton-house-fanfiction.blogspot.com/
    Bayo xxx.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark