czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 11

Ocknęłam się leżąc na czymś przyjemnie miękkim. Rozejrzałam się dookoła po znajomej sypialni Harrego. Chciałam podnieść się z łóżka, jednak uniemożliwił mi to niewyobrażalny ból, dosłownie rozrywający moją klatkę piersiową. Wciągnęłam głębiej powietrze opadając z powrotem na wygodne posłanie. Podciągnęłam bluzkę spuszczając wzrok na posiniaczony, fioletowy brzuch. O Boże. Sięgnęłam po szklankę z wodą stojącą na szafce obok. Woda przyjemnie spłynęła po moim spierzchniętym gardle, dzięki czemu odzyskałam głos. Ignorując ból, wstałam kierując się w stronę drzwi. Stając na schodach przed oczami zrobiło mi się ciemno, a ja złapałam się poręczy żeby nie spaść na sam dół. Trzymając się za bolący bok, zeszłam powoli, zatrzymując się przed wejściem do salonu, z którego dobiegały głosy.
- Musiałeś, naprawdę!? - Głośny krzyk, chyba Lousia, spowodował jeszcze większy ból w mojej głowie. Podejrzewałam, że swoją złość kierował do Harrego.
- Przecież on już nie żył! A teraz jego ciało przypomina mięsną papkę! - Przed oczami pojawiła mi się wczorajsza sytuacja.

***
Biegłam przed siebie, dając się ponieść nogom. W pewnym momencie zatrzymałam się, by zregulować oddech. Rozejrzałam się w okół czując ogarniający mnie strach. Gdzie ja do cholery jestem?!
- Zgubiłaś się ślicznotko? - Usłyszałam za sobą, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
- Nie, raczej nie - Stanęłam twarzą w twarz z potężnym mężczyzną, co najmniej o dwie głowy wyższym ode mnie. Na jego twarz wpłynął ohydny uśmiech.
- Myślę, że jednak tak - Cofnęłam się na jego słowa, zderzając się plecami z zimną ścianą. Mężczyzna podszedł do mnie, a jegi cuchnący oddech wywołał u mnie odruchy wymiotne. Znajdował się niebezpiecznie blisko mnie, na co moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
- Co taka piękna, malutka kruszyna robi w tak beznadziejnym miejscu? - Jego ciało praktycznie stykało się z moim, a ja próbowałam w jakiś sposób go odepchnąć. Moje oczy zaszkliły się łzami.
- Pomocy! - Krzyknęłam, jednak moje gardło było zbyt zryte przez wcześniejszy płacz.
- Oj krzycz krzycz. I tak cię nikt nie usłyszy - Jego ręka zaczęła błądzić po moim ciele, a jego usta nadaremno szukały moich. W pewnym momencie odruchowo kopnęłam mężczyznę w kroczę, a ten po chwili zwijał się z bólu leżąc u moich stóp. Zaczęłam uciekać, jednak mocny chwyt spowodował, że wylądowałam obolała na ziemi.
- Ty suko! - Usłyszałam, po czym coś twardego uderzyło w mój brzuch zabierając mi tym samym odgłosy dochodzące ze świata. Jęknęłam z bólu czując jak oprawca kopie mnie co chwilę w różne części ciała. W pewnej chwili rozległ się strzał, a mężczyzna runął przede mną na ziemię. Rozległy się kolejne huki, a na ciele martwego już faceta pojawiały się co chwila następne rany po kulach, z których tryskała krew. Zakryłam oczy rękoma, nie mogąc znieść już tego widoku.
- Ty pierdolony kutasie! - Usłyszałam krzyk napastnika. Znajomy krzyk.
- Harry - Wyszeptałam przerażona widząc czarne oczy bruneta z pistoletem w ręku. Jego przenikliwe spojrzenie zetknęło się z  moim, a ja poczułam jak uchodzi ze mnie powietrze. To nie był mój Harry.
- Harry - Wyszeptałam powtórnie, ale tym razem moje słowa dotarły o uszu chłopaka. Jego oczy powróciły do normalnej zieleni.
- Meg - Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, na co odruchowo się cofnęłam. W jego oczach zobaczyłam ból spowodowany moim odtrąceniem. Styles upadł na kolana, a za chwilę usłyszałam jego cichy szloch. Harry Styles płakał. Nie wiedziałam co robić. Wszystko we mnie chciało znaleźć się jak najdalej bruneta, jednak pewna mała cząstka mnie być teraz obok niego widząc jak cierpi. Ostatkiem sił podciągnęłam się w jego stronę, zawieszając swoje ręce na jego rozłożystych ramionach i powtórnie zaniosłam się płaczem. Ostatnim co pamiętałam były trzęsące się ręce chłopaka oplatające mnie w szczelnym uścisku. Potem straciłam przytomność.
*** 

Z rozmyśleń wyrwał mnie jakiś ruch za mną, a zaraz potem czyjaś dłoń zakryła mi usta, tym samym uniemożliwiając mi krzyk. Zostałam gwałtownie odwrócona, zderzając się spojrzeniem z pięknymi, piwnymi oczami, należącymi do...mulata ze sklepu!? Chłopak zaśmiał się widząc moją reakcję i położył swój palec wskazujący na moich spierzchniętych wargach.
- Możecie przestać się drzeć? Zaraz obudzicie Meg - Usłyszałam czyjś znajomy głos dochodzący z salonu i w tym samym czasie zostałam do niego wepchnięta przez bruneta stojącego za mną.
- Ona już nie śpi. Podsłuchuje - Syknęłam czując ból w klatce piersiowej, a spojrzenia wszystkich osób zgromadzonych w pokoju zwróciły się w moim kierunku.
- O, hej Meg - Louis uśmiechnął się promiennie w moją stronę, jednak większą uwagę zwróciłam na pozostałą dwójkę chłopaków, stojących obok szatyna. Farbowany blondyn ze szkoły oraz brunet 'listonosz' stali przede mną uśmiechając się przyjaźnie. Co jest kurwa?! Zaczęłam wycofywać się w kierunku wyjścia, jednak zamiast tego wpadłam na mulata.
- Wybierasz się gdzieś księżniczko? - Kąciki jego ust uniosły się w górę tworząc chytry uśmiech.
- Malik - Obydwoje przenieśliśmy spojrzenia na osobę stojącą tyłem do reszty przy grzejącym kominku. Harry. Jego ciche, ale stanowcze chrypnięcie sprawiło, że po moim ciele przeszedł pojedynczy dreszcz, a brunet odsunął się ode mnie, siarczyście przy tym przeklinając. Podeszłam do Louisa jakby chcąc się za nim schować, na co chłopak się zaśmiał.
- Nie bój się mała. Oni nic ci nie zrobią - Tomlinson złapał mnie delikatnie za dłoń i postawił obok siebie.
- Zayn to ten jakże nonszalancki dupek straszący cię od samego początku. Uroczy, kochany blondasek to Niall, a ten tajemniczy i jedyny rozsądny to Liam - Przedstawił wszystkich, a oni jednocześnie pokazali mu środkowe palce, na co w duchu zachichotałam. Wydawali się być spoko, oprócz tego, że jeszcze kilka minut temu każdy z nich mnie przerażał. Chłopcy zaczęli się o coś sprzeczać, a ja w tym samym czasie przeniosłam wzrok na zielonookiego chłopaka cały czas stojącego przy kominku. Jego szczęka była wyraźnie napięta, a oczy przybrały ciemniejszy kolor. W pokoju nastała cisza, którą zaraz przerwał Liam.
- Dobra, to my już będziemy się zbierać. Dokończymy temat jutro. Pa Meg. - Uśmiechnął się do mnie, po czym wyszedł klepiąc w przelocie Styles'a w ramię. To samo powtórzyli Niall i Zayn. Louis, ku mojemu zdziwieniu, przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając, jednak uważając przy tym na moje rany. Po chwili odwzajemniłam uścisk.
- Uważaj na siebie mała i szybko wracaj do zdrowia - Szepnął mi do ucha, na co kiwnęłam głową. Przez ramię szatyna zobaczyłam morderczy wzrok Harrego, utkwiony w naszej dwójce.
- Możesz już wyjść Tomlinson? Muszę porozmawiać z Megan sam na sam - Louis odsunął się ode mnie ze śmiechem.
- Wyluzuj stary - Klepnął Styles'a w ramię przy czym mięśnie bruneta się spięły. Widząc to Louis spojrzał zaniepokojony na mnie.
- Stary, może jednak zostanę? Przypilnuję żebyś nie zrobił niczego -
- Powiedziałem wyjdź! - Krzyk Harrego obił się echem po całym domu. Szatyn zrezygnowany odszedł, posyłając w moją stronę przepraszający uśmiech i mrożąc spojrzeniem przyjaciela, wyszedł trzaskając drzwiami. Wróciłam spojrzeniem na Harrego, który z powrotem stanął tyłem do mnie wpatrując się w ramki ze zdjęciami.
- Harry - Podeszłam do chłopaka stając kilka centymetrów za nim. Nie zdążyłam wykonać jakiegokolwiek ruchu, gdy zostałam obrócona o dziewięćdziesiąt stopni, plecami zderzając się z twardą ścianą. Zdezorientowana podniosłam wzrok na twarz Harrego znajdującą się zdecydowanie za blisko mojej. Brunet złapał za moje nadgarstki unieruchamiając je nad moją głową.
- Czy ty możesz mi kurwa wyjaśnić co to kurwa było?!- Wrzasnął, na co poruszyłam się niespokojnie, a chłopak tylko wzmocnił swój uścisk.
- Kazałem ci nie oddalać się od Hazel nawet na dziesięć centymetrów! Coś ty sobie kurwa myślała?! - Jego oczy przybrały całkowicie czarny odcień.
- Nie rozumiesz kurwa prostego polecenia: nie ruszaj się stąd?! Ty idiotko martwiłem się o ciebie!- Jego usta zaatakowały brutalnie moje, pozbywając mnie tym samym oddechu. Po kilku sekundach totalnego szoku zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Było to tak cholernie niewłaściwe, a zarazem tak cudowne, że oddaliłam od siebie wszystkie myśli skupiając się na naszych splecionych językach, toczących ze sobą zaciętą bitwę. Chłopak przylgnął do mnie całym ciałem uwalniając moje nadgarstki, które od razu wplotłam w jego miękkie loki. Dłoń Harrego zaczęła sunąć wzdłuż mojej nogi zaplatając ją wokół swojego pasa. Brunet ścisnął mój pośladek, na co jęknęłam mu do ust. W tym samym czasie odsunęliśmy się od siebie, zaczerpując powietrza. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy oddychając nierówno. Harry uśmiechnął się i znów nachylił do mnie, by odgarnąć pojedynczy kosmyk włosów z mojego rozgrzanego policzka. W tym samym czasie poczułam ogromne wyrzuty sumienia, a przed oczami pojawiła mi się roześmiana twarz Luka.
- Harry, ja nie mogę - Mówiąc to spuściłam wzrok na podłogę, nie będąc w stanie patrzeć w jego oczy. Po dłużej chwili ciszy spojrzałam na chłopaka akurat w tym samym momencie, w którym pięść Harrego zderzyła się ze ścianą kilka centymetrów od mojej głowy.
- Lepiej będzie jak już wyjdziesz - Bardziej warknął niż powiedział, a ja nadal nie mogłam zrobić kroku, zbyt przerażona jego zachowaniem.
- Wyjdź! - Drugie uderzenie sprawiło, że w ścianie pojawiło się pęknięcie. Tym razem bez protestów, wręcz podbiegłam w stronę drzwi. Zatrzymałam się jeszcze na chwilkę ostatni raz patrząc na Harrego. Chłopak stał do mnie tyłem, a co chwilę głośne przekleństwo opuszczało jego usta. Powstrzymując łzy wybiegłam przed dom, zderzając się z twardym torsem zdziwionego Louisa.
- Mała, wszystko w porządku? Ten gnojek ci coś zrobił?! - Pokręciłam przecząco głową, nie powstrzymując już łez, na co chłopak objął mnie ramionami.
- Louis, zabierz mnie do domu, proszę - Powiedziałam, a chłopak bez zbędnych pytań zaprowadził mnie do swojego samochodu.

Jej! Hejooo wszystkim! Oto rozdział 11 :P pierwsza i najważniejsza informacja NIE MAM WIFI :'( jakieś tam złapałam żeby tylko dodać rozdział :c będę starała się dodawać co kilka dni ale nie mogę obiecać ze regularnie. No wiec kc i pozdrowionka z Korczuli! ;* <3 

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 10

- Hej mamuś - Powiedziałam do rodzicielki jak zwykle przygotowującej śniadanie.
- Meg, jak już tu jesteś to usiądź na chwilkę - Kobieta wskazała na krzesła stojące wokół stołu. Zdziwiłam się, jednak posłusznie wykonałam polecenie.
- Chciałabym, żebyś mi wytłumaczyła co się wczoraj z tobą działo - Rodzicielka usiadła naprzeciwko mnie, wpatrując się czujnie w moje oczy.
- Wiesz mamo, właściwie to sama chciałabym to wiedzieć - Przeszło przez moje myśli, ale w porę ugryzłam się w język.
- Dostałam powiadomienie ze szkoły o bójce z twoim udziałem. Kochanie, co się stało? - Jej oczy w ułamku sekundy zmieniły się z podejrzliwych na zaniepokojone. Westchnęłam.
- W zasadzie nic. Uderzyłam Logana, oczywiście nie bez powodu, a kiedy on chciał mi oddać wtargnął Harry i zabrał mnie do siebie, gdzie zjedliśmy obiad, po czym usnęłam w trakcie oglądania filmu. Dalej ty musisz mi powiedzieć co się stało, bo ja zbyt mocno spałam, żeby cokolwiek pamiętać - Kobieta kiwnęła głową i oparła się o krzesło.
- Spałaś, gdy Harry cię przywiózł. Położył cię w pokoju, a po chwili wyszedł mówiąc tylko, że nic ci nie jest i po prostu jesteś zmęczona -Wytrzeszczyłam na nią oczy. Harry mnie przywiózł? Wydarzenia z wczorajszego dnia zaczęły przemykać przez moją pamięć. Styles miał rację byłam wykończona, nie tyle fizycznie, co psychicznie. Dzięki Harremu i jego opiece czułam się trochę lepiej, a na moją twarz wpłynął lekki uśmiech. Wczoraj Harry otworzył się przede mną, a jego zachowanie było zupełnie inne niż w momencie, w którym go poznałam. Zamiast twardego, przerażającego chłopaka, zobaczyłam w nim radosnego, wrażliwego chłopca z najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Jego dotyk był czuły, a wzrok wręcz przyciągał, co sprawiło, że czułam się niezwykle bezpiecznie w jego ramionach.
- Przepraszam cię mamo, to się więcej nie powtórzy - Wstałam i objęłam kobietę, która po chwili zaskoczenia, odwzajemniła mój gest.
- Nie musisz mnie przepraszać, to nie twoja wina. Miałaś powód żeby mu przyłożyć, a ja rozumiem jak się czułaś i jestem ogromnie wdzięczna Harremu, że się tobą zaopiekował. Swoją drogą, gdzieś ty znalazła takie ciacho? - Uśmiechnęła się promiennie, na co wybuchnęłam śmiechem. Pomimo tego, poczułam jak moją twarz zalewają rumieńce. Trudno się było z nią nie zgodzić, Harry był nieziemsko przystojny, seksowny i pociągający, co przemknęło przez moją głowę już za pierwszym razem, gdy go zobaczyłam.
- Wiesz, można powiedzieć, że to on znalazł mnie - Zachichotałam i odsunęłam się od rodzicielki, gdy do pokoju wpadła Emily, zajmując zaraz moje wcześniejsze miejsce. Usiadłam obok niej, a mama postawiła przed nami talerze ze śniadaniem.
- A może zaprosisz go na obiad w sobotę? Byłaby to idealna okazja żeby go poznać i jakoś się odwdzięczyć - Na jej słowa trzymany przeze mnie widelec, spadł na podłogę.
- Mamuś, nie wiem czy to będzie dobry pomysł - Zaczęłam grzebać sztućcami w jedzeniu.
- Oh, dlaczego? - Kobieta popatrzyła na mnie zaciekawiona. Co ja mam jej powiedzieć?!
- On po prostu nie jest przyzwyczajony do takich rzeczy - Powiedziałam nie patrząc jej w oczy.
- No i dlatego musi przyjść do nas. Wspomnij mu o tym, proszę -Uśmiechnęła się, powracając do zaparzania kawy.
- Mhm - Mruknęłam będąc już myślami gdzie indziej. Przed moimi oczami stanęła postać Harrego grożącego mi kilka dni temu w kuchni. Jego ciemne, przenikliwe oczy nie wskazywały na to, że kłamał, a tym bardziej żartował. Wzdrygnęłam się przerażona, odpychając od siebie myśli wysokiego bruneta i skupiając się na talerzu przede mną.

Jechałam do szkoły wsłuchując się w łagodne dźwięki muzyki, oczyszczającej mój umysł. Miałam mętlik w głowie. Moi przyjaciele na pewno będą wypytywali o wczorajsze zajście, a przede wszystkim o Harrego. Musiałam się jakoś na to przygotować, bo przecież nie powiem im całej prawdy. Podjechałam na szkolny parking, gdzie farbowany blondyn z błękitnymi oczami stał oparty o swój samochód, wpatrując się jak zwykle we mnie. Ominęłam go pewnie i skierowałam się w stronę wejścia do budynku. Pierwsze cztery lekcje minęły spokojnie, bo na razie nie zlokalizowałam jeszcze Luke'a, Ash ani Lily. Wciągając głębiej powietrze, wyszłam na pole, gdzie przy jednym ze stolików jak zwykle podczas przerwy na lunch, zauważyłam wyróżniające się włosy Ash.
- Hej wszystkim - Uśmiechnęłam się lekko, a moi przyjaciele zamilkli, robiąc mi miejsce.
- Cześć Meg! - Przywitała mnie żywiołowo Lily, za co Ashley zganiła ją spojrzeniem. Kąciki moich ust uniosły się w górę, jednak szybko je spuściłam widząc czujne spojrzenie różowo-włosej.
- Meg, wiesz że jesteśmy twoimi najlepszymi przyjaciółmi, prawda? -Dziewczyna położyła swoją dłoń na mojej.
- Dlatego się o ciebie martwimy. Wiemy, że nie mówisz nam wszystkiego od czasów imprezy. Co się dzieje? - Popatrzyłam prosto w jej zaniepokojone oczy. Powtórnie westchnęłam. Przez następne dwadzieścia minut opowiadałam im o ostatnich dniach, które teraz wydawały mi się takie odległe. Wszyscy patrzyli na mnie wielkimi oczami i co chwilę przerywali zadając jakieś pytania. Czułam się jakbym streszczała im jakiś film. Film, w którym wcale nie chciałabym odgrywać głównej roli, a jednak to robiłam. Gdy temat zszedł na Harrego, zwinnie się z niego wywinęłam mówiąc tylko, że wcale nie jest taki przerażający na jakiego wygląda. Widziałam po minie Ashley, że chciała zakwestionować moje zdanie, jednak w porę zadzwonił dzwonek. Luke wstał i nie odzywając się do nas, zaczął iść w stronę budynku. Razem z przyjaciółkami popatrzyłyśmy po sobie zdziwione jego zachowaniem. Pomachałam im na pożegnanie i pobiegłam za chłopakiem.
- Luke! - Krzyknęłam, gdy chłopak nie chciał się zatrzymać. Dobiegłam do niego, odwracając go w swoją stronę.
- Porozmawiaj ze mną - Spojrzałam w jego czarne jak węgiel oczy. Patrząc w nie wyobraziłam sobie twarz Harrego i jego stanowcze, przerażające spojrzenie, które jednak w jakiś sposób mnie pociągało. Z Lukiem było inaczej. Potrząsnęłam głową wracając do rzeczywistości.
- Proszę - Szepnęłam, kładąc rozpalone dłonie na policzkach chłopaka. Strzepnął moje ręce, a ja poczułam jak coś w moim sercu pęka.
- Megan, czemu mi nic do jasnej cholery nie powiedziałaś?! Myślałem, że sobie ufamy! Że jesteśmy przyjaciółmi, a nawet kimś więcej! Przecież ja cię kurwa kocham! - Zaśmiał mi się w twarz, a moje serce rozprysnęło na kilka drobnych kawałeczków.
- Luke ja... - Nie wiedziałam co powiedzieć. Czy ja go kocham? Czy jednak ten pocałunek był błędem? Wszystkie te myśli kłębiły się w mojej głowie, a ja wpatrywałam się w niego wielkimi oczami.
- Luke, przecież wiesz, że mi na tobie zależy. Na tobie, na Lily i na Ashley. Kocham was wszystkich. Nie mogłam wam o tym powiedzieć, nie wiedziałam jak. Przepraszam - Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą, ku mojemu zdziwieniu, blondyn starł, a na jego twarz wpłynął lekki uśmiech.
- To ja przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Po prostu się martwię. Przecież on może ci zrobić wszystko -
- Ale mi nie zrobi - Przeszło przez moją myśl. Jako odpowiedź cmoknęłam go w policzek i żegnając się z nim, zniknęłam za rogiem idąc w stronę klasy. Zajrzałam na parking za oknem, a mój wzrok przykuło dobrze znane mi auto. Wciągnęłam głębiej powietrze, zderzając się w tej samej chwili z czymś twardym. Podniosłam spojrzenie prosto w zielone oczy właściciela samochodu, uśmiechającego się teraz do mnie.
- Harry? - Spytałam, chociaż dobrze wiedziałam, że to on. Brunet zaśmiał się kiwając głową i chwycił mnie za dłoń, prowadząc w stronę czarnego Range Rovera.
- Harry, ale ja mam lekcje! - Powiedziałam, gdy chłopak odpalił maszynę, wyjeżdżając z dużą prędkością na jezdnię.
- Wiem. Powiedziałem ci, że mnie to nie obchodzi - Spojrzał na mnie z jednym ze swoich kpiących uśmieszków. Zirytowana opadłam na fotel siadając w wygodnej pozycji. Co jest z nim nie tak!? Miałam dosyć jego ciągłego wahania nastrojów i tego jak mnie traktował. Raz jakbym była jedynym co posiada, a drugi, jakbym była nic nie znaczącym gównem.
- Dokąd jedziemy? -  Nie odrywałam wzroku od szyby, wpatrując się w mijane przez nas budowle.
- Zobaczysz, spodoba ci się - Jego dłoń spoczęła na moim udzie, jednak szybko ją strzepnęłam. Chłopak zaśmiał się szyderczo.
- Przecież i tak wiem, że ci się to podoba Meg. Ze mną nie wygrasz - Miał rację, podobało mi się i właśnie dlatego, gdy chłopak powtórzył swój ruch, jeszcze szybciej uwolniłam swoje kolano od jego dotyku. Harry prychnął poirytowany i dodał gazu, na co wbiłam paznokcie w fotel. Po piętnastu minutach szybkiej jazdy mignęła mi przed oczami tabliczka z informacją wyjazdu z miasta. Popatrzyłam pytająco na Styles'a, jednak ten zbyt zajęty prowadzeniem nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Po kilku minutach zjechaliśmy w leśną drogę, a ja poczułam jak moje ręce zaczynają się pocić, a oddech stał się jeszcze bardziej niespokojny. Bałam się. W pewnym momencie wyjechaliśmy przed ogromny, ładnie urządzony dom z masą ludzi i samochodów stojących przed nim. Przełknęłam szybciej ślinę, gdy Harry zaparkował praktycznie w samym środku całego zbiegowiska.
- Harry, gdzie my jesteśmy? - Spojrzałam spanikowana w jego błyszczące oczy. Chłopak odwrócił się w moją stronę z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Wystarczy jak nie będziesz się zbytnio wyróżniała z tłumu i bezwzględnie się mnie słuchała. Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo, jasne? - Nie za bardzo rozumiejąc, kiwnęłam głową. Harry nachylił się w moją stronę tak, że od jego twarzy dzieliło moją zaledwie kilka centymetrów.
- I przede wszystkim, nie odchodzisz ode mnie nawet na krok, chyba, że ci powiem, żebyś to zrobiła. Ale pamiętaj, że będę cię miał przez cały czas na oku maleńka. Nie uciekniesz mi - Poczułam jego oddech na mojej szyji na wysokości mojego ucha. Wzdrygnęłam się z myślą jak jego bliska obecność na mnie działa. Chłopak wysiadł z samochodu obkrążając go i otworzył mi drzwi. Gdy postawiłam stopy na twardej ziemi, momentalnie zostałam przyciągnięta do torsu chłopaka, a jego ręka oplotła mnie w talii. Syknęłam niezadowolona, jednak brunet zignorował mnie i ruszył w kierunku wilii. Rozejrzałam się dookoła na obserwujących nas gapiów, którzy wpatrywali się we mnie conajmniej jak w dziwadło. Przylgnęłam mocniej do boku Harrego, na co ten popatrzył na mnie zaniepokojony.
- Harry, boję się - Te słowa same przeszły przez moje gardło.
- Nie bój się kochanie, ze mną nic ci nie grozi - Uśmiechnął się i razem weszliśmy do środka.
- Kopelat stary! - Wysoki, krótko obcięty blondyn z piwnymi oczami pojawił się zaraz przed nami, przytulając się w typowo męski sposób z moim towarzyszem. Obok niego stanęła wysoka, przepiękna brunetka z falowanymi, długimi włosami i ślicznym uśmiechem. Miała na sobie krótkie szorty, prawie nie zakrywające jej tyłka i krótki, dopasowany do płaskiego brzucha top w amazońskie wzroki. Teraz jak o tym pomyślałam to była ubrana praktycznie jak wszystkie dziewczyny, które dotąd mijałam. Dobrze, że założyłam dzisiaj podobne ubranie do szkoły, dzięki czemu przynajmniej trochę wtapiałam się w tłum.
- O hej Harry - Powiedziała dziewczyna, opierając się o ramię zapewne swojego chłopaka.
- Masz nową zabawkę Styles? - Powiedział brązowooki, a spojrzenia całej trójki spoczęły na mnie. Że kurwa co proszę!?
- Spierdalaj Clifford - Warknął Harry, mocniej przyciągając mnie do siebie.
- Ok ok, przepraszam - Blondyn uniósł ręce w górę w geście obronnym, uśmiechając się przy tym.
- Jestem Hazel, a to Mike. Ty zapewne jesteś Meg, dużo o tobie słyszałam - Brunetka wyciągnęła dłoń w moją stronę, a jej kąciki ust podniosły się w górę, tworząc piękny uśmiech. Odwzajemniłam gest.
- Tak. Miło mi was poznać - Odpowiedziałam na prawdę szczerze.
- Hazel, zajmij się Meg. My z Harrym musimy jeszcze coś przedyskutować - Powiedział Mike i cmoknął swoją dziewczynę w czoło, na co ta zachichotała, rumieniąc się. Spojrzałam na Harrego.
- Idź z nią, nic ci nie zrobi kochanie. Może się nawet zaprzyjaźnicie. Przyjdę potem po ciebie, obiecuję - Harry również złożył całusa na mojej głowie, czym bardzo mnie zaskoczył. Wpatrywałam się w niego z rosnącymi wypiekami na twarzy, jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Hazel pociągnęła mnie w stronę tłumu, a Harry wraz z Mike'iem kompletnie zniknęli mi z oczu. Dziewczyna kazała usiąść mi na małej, ale wygodnej kanapie i zniknęła, po chwili wracając z dwoma czerwonymi kubkami. No poncz to na pewno nie był.
- Jaka ty jesteś ładna - Usłyszałam obok siebie.
- Ja? No co ty. Ty jesteś śliczna, ale dziękuję - Zachichotałam zamaczając usta w mocnym napoju.
- Jak długo znasz Harrego? - Jego czupryna mignęła mi gdzieś w tłumie.
- Niedługo. W zasadzie prawie tydzień - Odpowiedziałam szczerze, tym razem biorąc głębszy łyk alkoholu, który wcale nie okazał się być taki zły.
- Zazdroszczę ci - Spojrzałam na Hazel zaskoczona.
- Czego? -
- Tego, w jaki sposób na ciebie patrzy. Nawet Mike nie patrzy na mnie w taki sposób, jednak na pierwszy rzut oka widać, że mnie kocha - Zakrztusiłam się, wypluwając napój z powrotem do kubeczka.
- Hazel, nie zrozum mnie źle, ale Harry mnie nie kocha. On mnie nienawidzi, to na pewno - Dziewczyna popatrzyła na mnie uśmiechając się lekko.
- Niektórzy trochę inaczej okazują to uczucie Meg. Szczególnie taka osoba, jaką jest Harry - Jej słowa wryły mnie w ziemię. Nagle w domu zrobiło się poruszenie, a wszyscy zaczęli wychodzić przez ogromne drzwi prowadzące na taras.
- O, chodź! Zaczyna się! - Brunetka zerwała się z miejsca podekscytowana i znów łapiąc mnie za rękę podążyła za tłumem. W połowie drogi zostałam odłączona od dziewczyny przez mocne uderzenie w ramię.
- Uważaj jak chodzisz - Złapałam się za bolące ramię patrząc na wysoką blondynkę, wyglądającą identycznie jak leśna dziwka. Prychnęła tylko pod nosem, pchając się dalej do przodu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu brązowych loków Hazel, jednak nigdzie ich nie dostrzegłam. Samotnie ruszyłam dalej wychodząc na ogromny teren przypominający nowoczesne boisko bez krzesełek.
- Panie i panowie, witamy wszystkich na tegorocznych wyścigach Dangerous Death! - Z głośników rozległ się jakiś męski głos, a głośny wiwat obił się echem po mojej czaszce.
- Kto jako pierwszy dojedzie do mety?! Kto zgarnie nagrodę o wysokości 10.000€?! Tego dowiemy się już za chwilę! A tymczasem mam zaszczyt powitać króla toru, który ściga się dzisiaj z numerem 5! Tak, panie i panowie, sam Harry Styles! - Dookoła mnie podniosły się krzyki i piski oraz wiwaty na cześć...Harrego? O boże. Poczułam jak w głowie zaczyna mi się kręcić, a moje nogi odmawiają dalszej pracy. On tam był. Siedział na czarnym, wielkim motorze z szelmowskim uśmieszkiem na ustach. Jego, skórzana, idealnie dopasowana kurtka powiewała na lekkim wietrze, a zielone, przenikliwe oczy były wpatrzone wprost we mnie. Poczułam jak zacznam się duścić. Nie Harry, ty nie możesz. Nie możesz. Kiwałam głową, jakby to miało coś pomóc. Zakryłam uszy, jednak głośny strzał z pistoletu i warkot motorów, dotarł do nich bez najmniejszego problemu. Podniosłam wzrok na Harrego, który pokonywał pierwsze kółko, cały czas będąc na prowadzeniu.
On też był pierwszy...
On też wygrywał...
Jego też kochałaś...
Odwróciłam się ze łzami w oczach, wybiegając z toru i begnąc przed siebie w nieznanym kierunku.

- Kochanie, nie martw się, nic mi nie będzie. Jestem najlepszy, nie pamiętasz? Gdy wygram, obiecuję, że wszystko znów się ułoży - Spojrzałam w przepiękne, piwne oczy Avan'a, a w moich samych zgromadziły się łzy. Chłopak widząc to, starł je szorstkim palcem, zakładając pojedynczy kosmyk moich niebieskich włosów za moje ucho.
- Kocham cię - Powiedziałam nie mogąc opanować emocji.
- Ja ciebie też Meg - Brunet wpił się w moje usta z taką siłą, że gdyby nie ściana za nami, wylądowałabym na podłodze. Zanurkowałam dłonią w jego gęstych włosach, czując jak ręce chłopaka błądzą po moim ciele.
- Muszę iść - Oparł swoje czoło o moje, splatając razem nasze palce.
- Obiecujesz, że wrócisz? -
- Obiecuję - Cmoknął mnie po raz ostatni w nos, zanim zniknął wychodząc na olbżymi tor, gdzie od razu rozległ się ogromny wrzask publiki. Wyjżałam przez szparę namiotu w momencie, w którym rozległ się strzał oznajmiający rozpoczęcie wyścigu. Ostatnim co pamiętałam był motor Avan'a, uderzający z hukiem o ziemię i jego zakrwawione ciało, spoczywające w bezruchu na środku toru.

* Z punktu widzenia Harrego *

Była tam, patrzyła na mnie. Widziałem jej ogromne, brązowe oczy obserwujące bacznie moją osobę. Gdy rozległ się huk spowodowany wystrzałem, ruszyłem przed siebie czując jak adrenalina we mnie buzuje. Kochałem to. Wyścig poszedł sprawnie i oczywiście zająłem pierwsze miejsce. Gdy wszystkie dziewczyny wpadły na tor podbiegając do swoich mężczyzn, wypatrywałem jej idealnej twarzy pośród nich. Hazel podleciała do Mike'a zajmującego drugie miejsce, wpadając mu w ramiona i całując go
- Hazy, gdzie Meg? - Brunetki cały czas nie było. Dziewczyna popatrzyła na mnie wystraszona.
- Ja nie wiem gdzie jest Meg. Zgubiłam ją przy wejściu. -
- Że co kurwa!? - Wydarłem się na nią, czując jak powoli tracę nad sobą panowanie.
- Miałaś jej pilnować! Strzec jak oka w głowie! Ty -
- Stary, skończ - Mike tulił do siebie Hazel, która wypłakiwała się teraz w jego ramiona. Wkuriowny zszedłem z motoru, biegnąc do domu przyjaciela, w nadzieji, że zastanę tam Megan, jednak ani w domu, ani przed nim jej nie było. Kopnąłem ze złości w ścianę willi, nie przejmując się skutkami. Wyjąłem telefon wybierając numer Liama, który na szczęście dla niego, odebrał po drugim sygnale.
- Namierz telefon Meg, już - Krzyknąłem do słuchawki.
- Wow, co jest stary? Wszystko w p -
- Namierz kurwa ten pieprzony telefon, albo przyżekam, że osobiście cię zabiję! -
- Jezu dobra, już! - Po drugiej stronie nastała cisza. Gdy Payne wrócił podał mi ulicę na której aktualnie znajdowała się dziewczyna. Co ona kurwa robiła na najgorszej ulicy w mieście?! Wpadłem do samochodu i nie przejmując się przepisami, po chwili znalazłem się we wskazanym miejscu. To co tam zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Meg kuliła się na ziemi pełna łez, a jakiś potężny chuj stał nad nią, kopiąc dziewczynę co chwilę w brzuch. Wyciągnąłem szybko broń ze schowka i wybiegłem z samochodu, strzelając do mężczyzny w sam środek pleców. Kutas upadł na ziemię nieżywy, jednak ja nie zamierzałem przestawać. Kolejna kulka trafiła go w ramię, następna w biodro, w głowę. Nie panowałem nad sobą. Nie przejmowałem się jak bardzo było słychać moje krzyki, strzały. Ten kutas będzie cierpiał tak długo, aż nie zlituję się nad jego pokiereszowanym ciałem.
- Harry - To jedno jedyne chrypnięcie wybudziło mnie z morderczego transu, w którym się znalazłem. Spojrzałem w ogromne, wystraszone oczy Meg, leżącej w kałuży krwi. Upuściłem bezwładnie pistolet, podchodząc do brunetki i opadłem na kolana obok niej. Boże, co ja zrobiłem.
- Meg... - Wyciągnąłem w jej stronę dłoń, na co dziewczyna odsunęła się gwałtownie na tyle ile mogła. Widząc jej reakcję coś w moim sercu pękło, a ja poczułem jak łzy wypełniają moje oczy. Kurwa mać Styles, weź się w garść! Zamknąłem twarz w dłoniach, nie mogąc pohamować szlochu. W pewnym momencie poczułem czyjś dotyk na moich trzęsących się rękach, a moje zdziwione spojrzenie zetknęło się prosto z czerwonymi od płaczu oczami Meg. Dziewczyna wtuliła się we mnie, wybuchając ponownie płaczem. Zamknąłem ją szczelnie w swoich ramionach, kołysząc uspokajająco na boki. Już nigdy więcej nie zostawię jej samej. Nigdy. Za bardzo mi kurwa na niej zależy. Po kilku minutach oddech Meg znacząco się spowolnił, a dziewczyna osunęła się w moich ramionach. Zemdlała.

Czytasz = komentujesz! :) <3

Zabije was... jest 2:21, a ja dopiero teraz skończyłam dla was rozdział. Boże, nawet nie wiecie jak się z nim męczyłam! Od wtorku próbowałam cokolwiek napisać, jednak po prostu nie potrafiłam, nie miałam pomysłu xD Dopiero dzisiaj o 23 dostałam oświecenia i bum, rozdział jest. W chuj długi (przynajmniej taki wydaje się być na komórce), jednak nie jestem z niego zadowolona, gdyż myślę, że mając więcej czasu mogłabym go staranniej dopracować. Pewnie znajdziecie tu dużo błędów, jednak nic nie poradzę, gdyż po prostu padam ze zmęczenia. Przez was nie wiem czy wszystko spakowałam na wyjazd :P Ale i tak was kocham <3 no więc dam wam znać za trzy dni czy w moim hotelu jest wifi i jakby co to wtedy spodziewajcie się niespodzianki w postaci nowego rozdziału ;) Kocham was i do zobaczenia wkrótce! :* <3

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 9

!Notka pod rozdziałem!
Rozdział z dedykacją dla KaroHeroine XDD dziękuję za te wszystkie przemiłe komentarze ;* <3

Po wczorajszej sytuacji z Harrym czułam się wykorzystana i upokorzona. Bipolarny dupek. Wtedy, gdy mnie objął, poczułam się dziwnie, ale miło, po drugie normalnie z nim rozmawiałam tak samo jak on ze mną. A potem wszystko zamieniło się w koszmar przez ten pieprzony telefon! Wyżyłam się na szkolnej szafce, zamykając ją z wielkim hukiem.
- Hej. I jak? Już lepiej? - Ashley wyrosła z pod ziemi, uśmiechając się lekko do mnie. Wczorajszy telefon zaniepokoił moją przyjaciółkę, jednak po dokładnym wytłumaczeniu jej gdzie jestem, dziewczynie udało się odnaleźć ulicę Harrego. Gorzej było z wyjaśnieniem jej co tam robiłam. Kiwnęłam głową w odpowiedzi, wymuszając uśmiech.
- A jak z mamą? Pogodziłyście się? -Wcisnęłam Ash bajeczkę o kłótni z rodzicielką, po której wyszłam z domu nie patrząc gdzie idę i w taki oto sposób znalazłam się po drugiej stronie miasta, aż się zgubiłam. Nigdy nie zaszłabym tak daleko, ale jak widać dla różowo-włosej było to zbędne.
- Tak - Czułam się okropnie okłamując ją, jednak robiłam to tylko dla jej bezpieczeństwa. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność.
- Meg, czemu nie odbierałaś ode mnie telefonu? Martwiłem się - Luke obrócił mnie w swoją stronę, przyciągając w swoje ramiona. Luke....kompletnie o nim zapomniałam. Wtuliłam się w niego mocniej, znów czując się bezpieczna. Zaciągnęłam się jego zapachem, który kolosalnie różnił się od zapachu Harrego. Skarciłam się w myślach za porównywanie swojego chłopaka do zielonookiego bruneta.
- Przepraszam, po prostu wczoraj się okropnie czułam i nie miałam na nic siły - Cmoknęłam go w policzek. Wcześniej poprosiłam Ash, żeby nie mówiła nikomu o wieczornej sytuacji, dlatego ja również nic o niej nie wspominałam. Nie chciałam okłamywać jeszcze kolejnych dwóch osób, czyli Luka i Lily i martwić ich moją zmyśloną kłótnią. Blondyn chwycił mnie za rękę, uśmiechając się przy tym uroczo.
- Chodź już, bo zaraz będzie dzwonek - Pierwszą lekcję miałam z Lukiem. Odetchnęłam głęboko, dając się chłopakowi prowadzić do klasy. Przynajmniej moje myśli zajmie ktoś inny. Przez cały dzień spędzony w szkole nie dostałam nawet jednej wiadomości od Styles'a co powinno mnie cieszyć, jednak zamiast tego jeszcze bardziej dołowało. Właściwie dlaczego? Z tą myślą pokonywałam korytarz z rozradowaną Ash u boku, zmierzając w stronę wyjścia. Dziewczyna gadała cały czas o jakimś chłopaku, na którego wpadła wczoraj po szkole w trakcie powrotu do domu.
- Ej Forbs! - Odwróciłam się gwałtownie słysząc swoje nazwisko, a Ash zamilkła. Spojrzałam prosto w przenikliwe oczy Logana, zbliżającego się w moją stronę z głupim uśmieszkiem na twarzy. Jeszcze jego mi brakowało.
- Słyszałem, że imprezka się nie udała - To było jasne, że mówił o piątkowej nocy. Zacisnęłam mocniej zęby.
- Czego chcesz? - Syknęłam, na co chłopak kpiąco się zaśmiał.
- Zniszczyć ci życie - Odparł bez chwili zastanowienia na co moje dłonie uformowały się w piąstki.
- Co dziwne mordercy nie odnaleziono, prawda? Może to któreś z was? - Wokół nas zebrało się małe kółko zaciekawionych uczniów. Na jego słowa poczułam jak moje mięśnie się napinają, a przed oczami pojawia się obraz Harrego.
- Podobno zemdlałaś, prawda? A może to tylko ściema i robiłaś to na pokaz? Nie było cię wczoraj w szkole, dlaczego? Może ty i twoi głupi przyjaciele -
- Zamilcz! - Wrzasnęłam, a moja rozpędzona pięść zderzyła się ze szczęką Logana, zanim zdążyłam choć chwilę pomyśleć. Dookoła mnie wezbrały się krzyki i wiwaty, jednak docierały one do moich uszu jakby zza szyby.
- Po mnie możesz jeździć do woli, ale nie pozwolę ci obrażać moich przyjaciół, rozumiesz?!- Krzyknęłam, czując na sobie ręce Ashley, mówiącą do mnie, że nie warto.
- Ty suko! - Logan złapał mnie za włosy wgniatając w jedną z szafek, na co jęknęłam. Bolało. Jego oczy kipiały złością, a na czerwonym policzku widniała wypisz wymaluj odciśnięta moja dłoń. Zaśmiałam się w duchu z mojego perfekcyjnego uderzenia.
- Ja ci kurwa dam za ośmieszanie mnie przed całą szkołą! - Wzdrygnęłam się widząc pędzącą w stronę mojej twarzy pięść chłopaka. Zamknęłam oczy oczekując uderzenia, ale nic takiego nie nadeszło, a wokół nas zapadła głucha cisza. Powoli podniosłam powieki patrząc zaskakująco na Logana zwijającego się z bólu na podłodze i osobę, obkładającą go bez opamiętania pięściami. Harry.
- Jeszcze raz ją kurwa tkniesz to popamiętasz to na całe swoje pierdolnięte życie! Rozumiesz!? - Krzyczał co chwilę brunet, kopiąc siedemnastolatka po brzuchu i twarzy, z których zaczęła sączyć się krew. Boże, on go zabije!
- Harry! Harry przestań, błagam! - Podbiegłam do niego, odciągając go od prawie nieprzytomnego Logana. Brunet spojrzał na mnie, a jego czarne jak węgiel oczy w jednej chwili powróciły do dawnego koloru.
- Meg? Nic ci nie jest? - Na jego twarzy panował strach i zdumienie. Zignorowałam swoją cholerną dumę i chwyciłam go za rękę.
- Musimy stąd wyjść, szybko - Pociągnęłam go w stronę wyjścia, szeptając po drodze do spanikowanej Ashley, że nic mi nie jest i opuściłam budynek wraz z Harrym. Chłopak zaprowadził mnie do swojego samochodu stojącego na końcu parkingu i praktycznie wpychając mnie na miejsce pasażera, odjechał z piskiem opon. Obydwoje oddychaliśmy ciężko, w ogóle się nie odzywając. Byłam zbyt sparaliżowana i wystraszona wszystkim co stało się kilka minut temu, natomiast Harry wyglądał na pochłoniętego myślami, niedostępnego. Siedziałam patrząc w swoje czerwone, obolałe dłonie uświadamiając sobie co właśnie zrobiliśmy. Uderzyłam Logana na oczach prawie całej szkoły, natomiast Harry pobił go praktycznie do nieprzytomności. Nie ma co, para idealna. Spuściłam twarz, chowając ją w ręce i zaniosłam się szlochem. Nie płakałam dlatego, że wyrządziłam komuś krzywdę, o nie. Po prostu wszystkie emocje zgromadzone we mnie od kilku dni pękły, wychodząc na powierzchnię w postaci łez. Bałam się tego co pomyśleli ludzie ze szkoły, bałam się reakcji moich przyjaciół, bałam się wydalenia, a przede wszystkim bałam się, że Harry trafi do więzienia. Przeze mnie. Nie powinnam zaczynać, powinnam być bardziej opanowana, wtedy może Harry by nie zainterweniował. Nie wiem czemu martwiłam się właśnie o to, jednak wraz z pojawieniem się bruneta poczułam jak coś dziwnego pojawia się również w moim sercu. Jakby zapalała się w nim lampka, gasząca się zawsze, gdy tracę go z oczu. W pewnym momencie, poczułam dłoń Harrego, zaciskającą się na moim udzie, na co zdziwiona podniosłam załzawione spojrzenie na twarz bruneta.
Chłopak wpatrywał się czujnie w jezdnię przed sobą, a jego szczęka była wyraźnie napięta. Słone łzy z powrotem naleciały do moich oczu, a ja położyłam swoją dłoń na ciepłej dłoni Styles'a, splatając ze sobą nasze palce. Nie dbałam o to, że to był Harry, nie dbałam o to, że praktycznie go nie znałam, nie dbałam o to, że jeszcze piętnaście minut temu uważałam go za skończonego dupka. Potrzebowałam tego, jego bliskości, czułego gestu, którym okaże mi swoje wsparcie. Wykończona oparłam głowę o szybę, skupiając się na szorstkiej i ciepłej dłoni Harrego, czując jak moje powieki robią się coraz cięższe. Zasnęłam.

* Z punktu widzenia Harrego*

Nie wiem co mnie napadło, żeby tam wchodzić. Ten pieprzony kutas chciał skrzywdzić Meg. Pewnie okładałbym go nadal, gdyby nie drobne dłonie dziewczyny, zaciskające się na moich plecach. Strach, który dostrzegłem wtedy w jej oczach sprawił, że mój umysł od razu powrócił do rzeczywistości. Boże, co ona ze mną robi?! Zatrzymałem się na światłach, przekierowując spojrzenie na drobną brunetkę siedzącą obok na fotelu. Spała. Wyglądała tak cholernie pięknie i niewinnie jak jakiś kurwa pieprzony anioł. Spuściłem wzrok na nasze splecione dłonie. Dotyk Meg działał na mnie kojąco, sprawiał, że miałem rześki umysł. Po drugie jakaś mała część mnie potrzebowała bliskości. Uśmiechnąłem się pod nosem. Gdy usłyszałem, że brunetka płacze, to było moim jedynym pomysłem i pierwszym odruchem, by ją pocieszyć. Nigdy nie byłem dobry w tych sprawach, bo najnormalniej w świecie tego nie robiłem. Nie pocieszałem ludzi, ani ich nie przepraszałem. To oni to robili w obawie o swoje życie z pistoletem wycelowanym prosto w głowę. Ostatnią osobą, którą tak dotykałem była Gemma, moja siostra. To ona zazwyczaj potrzebowała mojego wsparcia, dotyku, odpowiedzi na męczące ją pytania, których chętnie udzielałem. Potem wszystko się zmieniło. Gdy podjechałem pod moją willę, wziąłem Meg na ręce niosąc ją prosto do mojego pokoju. Położyłem dziewczynę na łóżku, ściągając z niej buty, po czym upewniając się, że nic jej nie jest, zszedłem na dół przygotować coś do jedzenia. Byłem chujem, jednak chuje, co dziwne, też mają uczucia. Zazwyczaj gotowaniem i sprzątaniem zajmowała się pani Nelson, ale dałem jej dwa tygodnie wolnego. Niech korzysta póki może. Zagotowując wodę na herbatę, przypomniałem sobie o butelkach po wczorajszych piwach, leżących w całym salonie. Westchnąłem, sięgając po kosz na śmieci. Chciałem skończyć sprzątać zanim Meg się obudzi. Raz już spierdoliłem, a aż takim chujem nie byłem by to powtórzyć.

*Z punktu widzenia Meg*

Otworzyłam oczy, czując ogromny ból głowy. Poczułam pod sobą wygodny materac na co gwałtownie usiadłam na łóżku. Znajdowałam się w biało-czarnym pokoju z zasłoniętymi roletami i ogromną szafą. Spojrzałam na czarny zegar wiszący na ścianie. 19:16. Rozglądnęłam się dookoła patrząc na półki, na których znajdowały się te same zdjęcia co w salonie Harrego. Byłam w jego pokoju. Wszystko momentalnie powróciło do mojej głowy, sprawiając jeszcze większy uścisk. Szkoła. Logan. Bójka. Harry. Powoli, żeby się nie przewrócić, wyszłam z pomieszczenia od razu słysząc odgłosy brzdękania talerzy z dołu. Zeszłam po białych schodach, wchodząc do wszechstronnej, ładnie urządzonej kuchni. Oparłam się o framugę obserwując Harrego, stojącego tyłem do mnie, który nakładał coś na talerze. W pewnym momencie chłopak odwrócił się, a trzymana przez niego patelnia z hukiem spadła na podłogę. Zachichotałam.
- Nie rób tak więcej - Powiedział stanowczo, na co lekko się uśmiechnęłam.
- Przestraszyłeś się mnie - Podeszłam bliżej niego, siadając na jednym z krzeseł wokół blatu.
- Każdy żywy by się ciebie wystraszył jak zakradasz się od tyłu - Schylił się po patelnię, na co znów zachichotałam.
- Jesteśmy kwita - Wzruszyłam ramionami, przypominając sobie wczorajsze wejście Harrego do mojej kuchni. O dziwo, Harry uśmiechnął się, ukazując dwa urocze dołeczki. Sięgnął po talerze stojące za nim na których znajdowały się naleśniki z czekoladą. Mniam.
- O nie, nie będziemy jeść tutaj - Styles wyszedł z kuchni, na co zdziwiona podążyłam za nim, biorąc z blatu jeszcze dwa kubki z gorącą herbatą. Weszłam do ogromnej jadalni z długim stołem i żyrandolem zwisającym z sufitu. No ładnie. Usiadłam na przygotowanym dla mnie miejscu naprzeciwko Harrego od razu zabierając się za pochłanianie posiłku.
- Sam to przygotowałeś? - Spytałam, gdy pierwszy kęs dosłownie rozpłynął się w moich ustach. Chłopak kiwnął głową, zajęty swoją porcją.
- Wow, Harry Styles i gotowanie - Powiedziałam z uśmiechem. Chłopak spojrzał na mnie, również się uśmiechając.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz, kotku - Znów zachichotałam.
- Co jest takiego śmiesznego? -
- Właściwie nie wiem - Dotknęłam czubka głowy, czując w tamtym miejscu jakąś wypukłość, po czym spojrzałam na swoją dłoń.
- Harry - Mój głos się zatrząsł, obserwując szkarłatną ciecz spływającą po moich palcach. Chłopak szybko znalazł się obok mnie, dotykając moich włosów w tym samym miejscu.
- Masz tu rozcięcie. Straciłaś trochę krwi, pewnie dlatego jest ci tak do śmiechu. Chodź - Chwycił mnie za rękę, ciągnąc za sobą z powrotem na górę. Weszliśmy do przepięknej łazienki w takich samych kolorach w jakich była sypialnia Harrego, a chłopak posadził mnie pomiędzy umywalkami. Przyglądałam mu się jak otwiera szafkę i wyciąga z niej apteczkę. Podszedł do mnie i biorąc do ręki wodę utlenioną, wylał ją na gazę i ostrożnie dotknął nią mojej rany, na co syknęłam, wbijając paznokcie w blat. Brunet oczyścił mi ranę, dzięki czemu poczułam się trochę lepiej. W pewnym momencie moją uwagę przykuły czerwone smugi wokół nadgarstków i dłoni Harrego.
- Jesteś ranny - Chwyciłam za jego rękę w zranionym miejscu, na co chłopak syknął.
- To nic - Zaczął z powrotem pakować rzeczy do apteczki.
- Wcale nie. Siadaj - Popchnęłam go na moje miejsce, na którym usiadł odwracając ode mnie wzrok. Chwyciłam nowy opatrunek przygotowując go tak samo jak wcześniej zielonooki.
- Mogę? - Stanęłam pomiędzy nogami Harrego, chwytając delikatnie za jedną z jego dłoni. Chłopak nadal na mnie nie patrząc, kiwnął głową.
- Kurwa - Warknął, gdy woda utleniona zetknęła się z jego ranami. To samo powtórzyłam z drugą ręką. Gdy skończyłam, nadal nie ruszałam się miejsca w którym stałam.
- Popatrz na mnie - Powiedziałam cicho. Po chwili przepiękne zielone oczy zetknęły się z moim piwnym spojrzeniem. W oczach Harrego panował ból? Smutek?
- Dziękuję - Uśmiechnęłam się lekko, na co chłopak rozchylił usta.

*Z punktu widzenia Harrego*

- Gdyby nie ty, to bym zapewne już leżała w szpitalu - Powiedziała Meg, stojąc pomiędzy moimi nogami. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Nie chciałem jej podziękowań, oberwała za mnie. Dobrze słyszałem, gdy ten kutas zaczął gadać o klubie i mordercy. Zaczął gadać o mnie. Jednak Meg niczego nie rozumiała, a ja nie mogłem jej wytłumaczyć, nie teraz. Otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć, jednak nic konkretnego nie przeszło przez moje gardło. Błysk w oczach dziewczyny lekko przygasł, a brunetka skierowała się w stronę wyjścia. Teraz albo nigdy Harry.
- Przepraszam - Powiedziałem patrząc wprost na nią. Meg stanęła w progu, odwracając się z powrotem do mnie. Teraz w jej oczach panowało totalne zdziwienie.
- Przepraszam - Powtórzyłem już pewniej, na co dziewczyna znów do mnie podeszła.
- Za wczoraj. Nie powinienem tak cię traktować, szczególnie, że sam cię tu przywiozłem. Zachowałem się jak ostatni chuj -
- Nie zaprzeczę - Brunetka uśmiechnęła się lekko, na co sam się zaśmiałem.
- Tak w ogóle, to masz niezły prawy sierpowy - Skomentowałem, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem.

Miałem ochotę się na nią rzucić, wpić w te jej idealne, mokre usta, usłyszeć jej jęki, podczas krzyczenia mojego imienia. Jednak nie chodziło tylko o sex. Czułem się przy niej dobrze, jak przy nikim innym. Od kilku godzin w mojej głowie pojawiał się obraz Louis'a mówiącego 'Harry Styles się zakochał'. A co jak to prawda? Na razie muszę poczekać, sprawić, że się do mnie przyzwyczai i poczuje to samo. Muszę ją w sobie rozkochać, a potem sprawdzić jak się wszystko potoczy. Nie obiecuję, że cały czas będę pieprzonym romantykiem, jednak będę robił wszystko, żeby była moja. Tylko i wyłącznie moja. Po zjedzonym posiłku, Meg wpadła na pomysł oglądnięcia jakiegoś filmu, dlatego po chwili siedzieliśmy na kanapie śmiejąc się z jakiejś durnej komedii. Przyciągnąłem ją do siebie, na co dziewczyna na szczęście nie zaprotestowała. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wiedziała, że ze mną nie wygra. I dobrze. W połowie filmu poczułem jak oddech Meg ustabilizował się, a dziewczyna znów zasnęła, tym razem wtulona w mój rozgrzany tors. Podniosłem ją, zabierając ze sobą jej rzeczy i posadziłem delikatnie dziewczynę w samochodzie. W trakcie drogi co chwilę spoglądałem na nią. Była wykończona całym dniem, nie dziwiłem jej się. Podjechałem pod dom Meg i nie budząc jej, zapukałem do drzwi, w których zaraz stanęła mała, uśmiechnięta dziewczynka.
- Mamo, Meg nie żyje! - Zawołała w głąb domu, na co się zaśmiałem.
- Nie, po prostu śpi - Powiedziałem, gdy brązowowłosa kobieta znalazła się przy nas w ułamku sekundy.
- Oh, witaj Harry. Zaniesiesz ją na górę? - Poprosiła, na co tylko kiwnąłem głową i poszedłem za Emily, która pomogła mi w otworzeniu drzwi do pokoju Meg. Położyłem dziewczynę na łóżku, przykrywając ją kołdrą. Przebrałbym ją, ale nie chce narażać się na jej gniew, a tym bardziej podpadać pani Forbs. Megan wtuliła się w poduszkę, na co się uśmiechnąłem. Taka niewinna. Nachyliłem się nad nią, cmokając ją lekko w czoło, po czym wyszedłem, gasząc światło. Pożegnałem się z mamą brunetki, po czym odjechałem z ogromnym uśmiechem na twarzy. Ten dzień chyba mógłbym zaliczyć do niewielu z udanych w moim życiu.

Czytasz = komentujesz :) To bardzo motywuje do dalszego pisania! Pod 8 rozdziałem daliście czadu! Teraz liczę na tyle samo komentarzy, jak nie więcej :* <3

Heeeej wszystkim! <3 :* No więc tak, pierwsze co chciałam zrobić, to podziękować za kochane komentarze pod rozdziałem 8 ;* <3 Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :') Po drugie: każdy z was już zapewne był na jakimś wyjeździe, jednak mój wyjazd jest dopiero przede mną, a mianowicie w czwartek i niestety muszę was zmartwić, że nie wiem jak przez te dwa tygodnie będzie z rozdziałami :'( Rozdział 10 spróbuję jeszcze napisać na jutro czy środę, a co do kolejnych to na pewno się za nie wezmę podczas nieobecności, bo ja dostaję weny siedząc na plaży xD, ale nie obiecuję, że będę mogła je udostępniać, bo najnormalniej w świecie nie wiem czy będzie tam wifi :( Mam nadzieję, że nawet jeśli blog przez te dwa tygodnie będzie świecić pustkami, to i tak wy pozostaniecie ze mną :) Nie zamęczam was, całuski ;* :) 

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 8

Tym razem nie obudziło mnie wstające słońce, głos mamy, czy dźwięk budzika. Wręcz przeciwnie, obudziła mnie dziwna, głucha cisza, panująca w całym domu. Usiadłam na łóżku, odkopując się z cienkiej pościeli w celu spojrzenia na godzinę, jednak mój wzrok nie natrafił na zegar, zwykle postawiony na szafce nocnej. Nie było go tam. Zeszłam zaspana na dół w samej pidżamie, składającej się z zza dużej koszulki i białych koronkowych majtek.
- Mamo? Emily? - Weszłam do kuchni w nadziei zastania tam mojej rodziny, jednak pomieszczenie okazało się być puste. Przeszłam cały dom, łącznie z ogrodem, jednak ani mojej siostry, ani rodzicielki nigdzie nie było. Co jest? Wróciłam z powrotem do początkowego pokoju, patrząc przez okno na pusty podjazd, na którym powinien stać czarny van mojej mamy. Moje oczy powiększyły się do rozmiarów piłeczek pingpongowych, zamiast niego widząc...
- Jasna cholera! Jak już masz zamiar tak paradować, to przynajmniej górę ściągnij - Odwróciłam się twarzą w twarz do Harrego, opierającego się o framugę drzwi z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Chłopak patrzył prosto w moje oczy, za chwilę zniżając spojrzenie na wysokość moich
- Harry! - Krzyknęłam, nieudolnie zasłaniając się rękami, na co brunet wybuchnął śmiechem, odchylając głowę do tyłu. Moje policzki momentalnie stały się czerwone, uświadamiając sobie moje aktualne ubranie.
- Nie wstydź się maleńka, nie masz czego - Uśmiechnął się, jednak wcale nie potraktowałam jego słów jako komplement.
- Co ty tu w ogóle robisz? - Powiedziałam zdenerwowana, naciągając koszulkę na wysokość kolan.
- Dłuższa historia - Chłopak podszedł do kuchennego blatu, sięgając po jabłko z wiklinowego koszyka i wkładając je sobie do ust, opadł na jedno z krzeseł.
- Twoja urocza mama wpuściła mnie, gdy powiedziałem jej, że jestem twoim nowym przyjarcielem ze szkoły i umówiłem się z tobą na podwózkę. Oczywiście kazała twojej siostrze cię obudzić, ale powiedziałem, żeby nie zadawała sobie trudu, bo widziałem, że akurat szykowała się do wyjścia. Podsumowując, twoja matka zostawiła obcemu chłopakowi klucze do mieszkania, łącznie z tak cenną zdobyczą jaką jesteś ty i wyszła, nawet nie zadając zbędnych pytań. Łatwo poszło - Znów na jego twarzy zagościł ten złowieszczy uśmiech. Wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem analizując dokładnie jego słowa. Moja matka co?! Harry sięgnął do kieszeni spodni, wyjmując z nich mały zegar i położył go wprost przede mną. Mój budzik.
- Zbyt słodko spałaś, żebym pozwolił cię budzić - Przeniosłam zdezorientowane spojrzenie z twarzy chłopaka na migający przedmiot, wskazujący godzinę... 10!? Zerwałam się z krzesła, prawie lądując przy tym na podłodze.
- Kurwa mać, od dwóch godzin mam zajęcia! - Złapałam się za włosy, nie wiedząc co robić. Przecież moja rodzicielka mnie zabije! Nie myśląc już o zapewne zdenerwowanych Ash, Lily i Luke'u.
- Czemu mi to robisz!? - Wydarłam się na Harrego, jednak cała moja złość zniknęła, gdy chłopak wstał gwałtownie, zbliżając się do mnie i chwycił za moje nadgarstki, sprawiając mi tym samym niemiłosierny ból. Teraz czułam już tylko ogromny strach, gdy czarne jak węgiel tęczówki Styles'a wypalały ostatnie promyki pewności siebie z moich brązowych oczu. Był blisko. Za blisko.

- Posłuchaj kotku, mam w dupie twoje zajęcia, twoje plany i postanowienia. Robisz to co ja ci każę, chyba, że nie zależy ci na przyjaciołach, matce, a przede wszystkim na tej małej smarkuli - Na wzmiance o Em, moich ciałem wstrząsnął dreszcz, który Harry wyczuł, bo końcówki jego malinowych ust podniosły się w górę, tworząc kpiący uśmiech.
- A jednak. Dlatego albo pójdziesz teraz do siebie, a za dziesięć minut będę cię widział w moim samochodzie, albo dopilnuję, żeby dzisiejszy dzień był ostatnim dla Emily. Twój wybór maleńka - Puścił moje dłonie, po czym odwrócił się i wolnym krokiem opuścił dom. Dopiero teraz poczułam słone łzy spływające po policzkach. Czy on właśnie groził, że zabije moją siostrę? Podniosłam trzęsące się ręce, a moim oczom ukazały się dwie, ogromne, czerwone plamy wokół moich posiniaczonych nadgarstków. Nie, nie mogę mu pokazać, że się go boję. Muszę być silna dla Emily jak i dla samej siebie. Wierzchem dłoni otarłam mokre policzki, po czym pewnym krokiem skierowałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, umyciu zębów i zrobieniu lekkiego makijażu, zdecydowałam się na założenie pierwszych lepszych ubrań wyciągniętych z szafy, po czym zbiegłam na dół biorąc z szafki klucze pozostawione przez Harrego i wyszłam z domu. Gdy wsiadłam do samochodu, Styles wydawał się być trochę zdziwiony moim widokiem, jednak nie dając tego po sobie poznać, bez słów zapalił auto i ruszył. Przez kilka następnych minut byłam zbyt zajęta odczytywaniem smsów od Ashley i Luka, żeby odpowiadać na spojrzenia Harrego, co chwilę odwracającego głowę w moją stronę.
- Powinieneś chociaż powiedzieć dokąd mnie zabierasz - Powiedziałam, nie podnosząc wzroku znad telefonu. Po kilku sekundach ciszy uznałam, że nie ma co liczyć na odpowiedź.
- Do mojego domu - Usłyszałam zachrypnięty głos, odwracając gwałtownie głowę w stronę kierowcy. Wytrzeszczyłam oczy na bruneta, dosłownie wbijając ze stresu paznokcie w siedzenie. To nie zapowiadało się dobrze. Podczas wczorajszego powrotu do domu czułam się bezpiecznie z Harrym i jego ciepłym, ale stanowczym spojrzeniem. Tym razem w jego oczach panowała pustka, a ja starałam się nie okazywać po sobie strachu. Patrzyłam przez szybę, przygryzając mocno wargi. W pewnym momencie samochód zatrzymał się, a ja wysiadłam zanim jego właściciel zdążył to zrobić. Stanęłam przed ogromną, oświetloną willą czując jak moja szczęka zjeżdża w dół.

- Wow no dobra, a teraz przyznaj się, w którym z tych krzaków mieszkasz ty? - Wskazałam na rząd drzewek posadzonych wokół dużego basenu. Chłopak zaśmiał się i wyprzedzając mnie, otworzył drewniane drzwi, wpuszczając mnie przed sobą do środka. Weszłam w głąb domu, prosto do pięknie urządzonego salonu z elektrycznym kominkiem ogrzewającym pomieszczenie, na którym stały zdjęcia Harrego zapewne z jego mamą, a na niektórych widniała też postać bardzo ładnej blondynki uderzająco podobnej do Styles'a.
- To twoja siostra? - Poczułam obecność bruneta za sobą. Podszedł do mnie i biorąc zdjęcie do ręki, kiwnął głową.
- Jest prześliczna - Przyznałam szczerze.
- Była. Nie żyje - Odpowiedział twardym tonem, odkładając zdjęcie z powrotem na jego miejsce.
- Ohh, przepraszam - Spojrzałam na Harrego, na co tylko przytaknął i odszedł opadając na wygodną kanapę. Przysiadłam na jej rogu, jednak po kilku sekundach znajdowałam się już w ramionach Styles'a bez szans uwolnienia się. Westchnęłam.
- A co z twoją rodziną? Masz kogoś oprócz mamy i siostry? - Spojrzałam na niego zaskoczona. Kilka minut temu mi groził, a teraz będzie tak beztrosko pytać o moje życie prywatne? No kurwa pewnie!
- Tatę - Odparłam na co on posłał w moją stronę pytające spojrzenie.
- Nie było go, no wiesz, rano. I żadnych męskich rzeczy oprócz twojej skąpej pidżamki - Droczył się ze mną, na co uderzyłam go lekko łokciem w bok, rumieniąc się na to krępujące wspomnienie.
- On jest żołnierzem, prawie w ogóle go nie ma - Zamilkłam.
- A ty? Masz tatę? - Mając pewność, że raczej nie wyplącze się już z uścisku Harrego, usiadłam w wygodnej pozycji, by móc obserwować jego twarz. Gdy zadałam pytanie, poczułam jak mięśnie chłopaka gwałtownie sztywnieją.
- Mam, ale nie mam pojęcia gdzie jest i szczerze mnie to kurwa gówno obchodzi - Poruszyłam się niespokojnie w jego objęciach. W chwili, gdy miałam zacząć nowy temat, drzwi do domu Styles'a gwałtownie się otworzyły, a niski, dobrze zbudowany szatyn z lekkim zarostem, wparował do salonu.
- Harry pieprzony Styles'ie! Kurwa mać jak ci zaraz przypierdzielę za to twoje ignorowanie moich telefonów to - Zamilkł widząc przerażoną mnie, wtulającą się bezwstydnie w twardy tors bruneta. Chłopak zatrzymał się na środku pomieszczenia, patrząc raz na mnie, raz na trzymającego mnie chłopaka. Poczułam się skrępowana, gdy błękitne oczy nowo przybyłego zaczęły skanować dokładnie moją postać.
- A to już wszystko jasne - Uśmiechnął się porozumiewawczo do Harrego, po czym zasiadł jak gdyby nigdy nic na fotelu naprzeciwko, rozwalając się na nim bez skrępowania. Harry westchnął.
- Tak, to jest Louis pieprzony Tomlinson - Przedstawił szatyna, który teraz uśmiechał się do mnie zniewalająco. Odwzajemniłam uśmiech.
- Meg - Powiedziałam w czasie gdy zielonooki mocniej mnie do siebie przyciągnął.
- Oj Harry dałbyś już spokój, zaraz ją udusisz - Szatyn zaczął się śmiać, na co obydwoje zgromiliśmy go spojrzeniem, a moje policzki momentalnie zrobiły się czerwone. O dziwo, uścisk chłopaka zelżał.
- Dzięki - Szepnęłam tak, żeby Harry nie usłyszał, a chłopak kiwnął głową porozumiewawczo. W pewnym momencie telefon Harrego zaczął dzwonić, dlatego już po kilku sekundach zostałam z Tomlinsonem sam na sam, gdy brunet przeszedł do innego pomieszczenia, odbierając go.
- Zastanawiasz mnie - Spuściłam wzrok z drzwi za którymi zniknął Harry, przenosząc go na chłopaka siedzącego przede mną, który skanował mnie teraz błękitnym spojrzeniem.
- Albo jesteś zbyt głupia, żeby zauważyć co się wokół ciebie dzieje, albo przeciwnie, zbyt mądra i dlatego nie reagujesz - Na mojej twarzy wymalowało się zaskoczenie. Czy on właśnie mnie sprawdzał?
- Jestem mądrzejsza niż ci się wydaje - Powiedziałam akurat równo z powrotem Harrego. Tym razem Louis posłał mi zdziwione spojrzenie, które następnie obydwoje przenieśliśmy na bruneta wchodzącego do salonu. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego, o czym świadczyły jego czarne, przerażające oczy. Wzdrygnęłam się.
- Tomlinson, do mojego gabinetu. Natychmiast -  Niski, zachrypnięty głos spowodował dreszcz przebiegający niespokojnie wzdłuż mojego kręgosłupa. Louis bez słowa podniósł się, zatrzymując się w progu.
- Do zobaczenia Meg - Uśmiechnął się i zniknął. Zostałam sama z Harrym, który spojrzał na mnie pustym wzrokiem i odwrócił się, podążając za szatynem.
- Brad! Pokaż jej gdzie jest wyjście - Krzyknął zanim z powrotem zniknął mi z oczu. Siedziałam gapiąc się zdziwiona w miejsce, w którym przed chwilą jeszcze stał brunet. Że co?! Odwróciłam wzrok na potężnego mężczyznę stojącego we framudze drzwi, który zaczął zbliżać się do mnie, na co szybko wstałam.
- Wiem gdzie są drzwi - Ominęłam Brad'a i szybko wyszłam z posesji pieprzonego Styles'a, zatrzymując się na drodze głównej. I co teraz kurwa?! Nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam, a tym bardziej w którą stronę powinnam iść. Ruszyłam ulicą, czując jak pierwsze krople deszczu zderzają się z moimi włosami. No kurwa świetnie! Wyciągnęłam telefon, wybierając jeden jedyny numer.
- Halo, Ashley? Przyjedziesz po mnie? - ...

*Z perspektywy Harrego*

- Tym razem naprawdę zachowałeś się jak dupek - Usłyszałem za sobą głos Louis'a. Odwróciłem się od okna, z którego obserwowałem wychodzącą Meg, zderzając się spojrzeniem z przyjacielem. 
- Potraktowałem ją jak normalną dziewczynę - Z powrotem zajrzałem przez okno, widząc brunetkę znikającą za zakrętem. 
- Masz rację. Tylko problem w tym, że ona nie jest normalną dziewczyną. Nie dla ciebie - No tego już kurwa było za wiele! Odwróciłem się gwałtownie uderzając pięścią w biurko, na co na twarzy Tomlinson'a pojawił się uśmiech. 
- Trzymaj nos w swoich sprawach, Tomlinson - Warknąłem na chłopaka, który tylko jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Wkurwiał mnie.
- Właśnie to robię. Nie zapominaj, że oprócz skończonego dupka jesteś też moim przyjacielem - Zaśmiał się, a ja szybkim ruchem wyjąłem broń z szafki i wycelowałem nią prosto w czoło chłopaka.
- Siadaj - Louis zamilkł, posłusznie wykonując polecenie. Bał się mnie, każdy się mnie bał. Imię Harry Styles budziło grozę u wszystkich osób zamieszkujących to popaprane miasto. I dobrze. Odłożyłem niezaładowany pistolet na jego miejsce, po czym sam opadłem na skórzany fotel na przeciwko Tomlinson'a. Nie strzeliłbym do niego nawet jakby broń była załadowana, ciekawiło mnie czy to wiedział. Sądząc po jego reakcji, raczej nie.
- Dzwonił Zayn. Facet, któremu w zeszłym tygodniu sprzedawał towar nie dotrzymał umowy -
- Aha, czyli mam rozumieć, że dzisiaj mamy robotę - Podsumował Lou, nawet nie dając mi dokończyć. Kiwnąłem głową, otwierając laptopa i włączyłem wyszukiwarkę.
- Co tam sprawdzasz? - Tomlinson w kilku susach znalazł się przy mnie.
- 'Matthew Forbs, wojsko Amerykańskie, jeden z najlepszych żołnierzy w...'  Nie no serio stary?! Nawet jej ojca będziesz sprawdzał?! - Tak, Louis jest moim najlepszym przyjacielem, ale to nie zmienia faktu, że czasami nie oszczędziłbym mu kulki w łeb. Nie odpowiadając, zamknąłem laptopa po dokładnym przestudiowaniu tekstu.
- Czyżby Harry Styles się zakochał? - Spojrzałem na rozradowanego Louis'a, który poruszał teraz charakterystycznie brwiami. Z powrotem sięgnąłem po broń, tym razem ją naładowując, na co szatyn zamilkł.
- Idziemy. Dzwoń po chłopaków - Wziąłem do ręki drugi pistolet i upewniając się, że magazynek jest pełny, rzuciłem go Lou, po czym obydwoje wyszliśmy do garażu, prosto do mojego samochodu. Wyjeżdżając, celowo skręciłem w przeciwną stronę niż w tą, w którą poszła Meg.
- Harry - Popatrzyłem na Tomlinson'a, na którego twarzy wyrósł ten idiotyczny uśmieszek.
- Wolałbym jechać w lewo - Zaśmiał się.
- Przymknij się Louis, bo tym razem naprawdę się nie powstrzymam - Skomentowałem, a w samochodzie zapadła cisza.
Po dwudziestu minutach podjechałem pod starą, ceglaną kamienicę, wyłączając światła i zaparkowałem pomiędzy garażami. Po drugiej stronie zauważyłem czarne Volvo należące do Zayn'a, a w środku Malika, Liama i Niall'a. Dobrze. Pokazałem im na migi żeby wysiedli, a sam z Louisem zrobiłem to samo, nabijając broń. Dźwięk stukających o siebie naboi odbił się echem w Range Roverze, na co poczułem jak moje ciało całe się napina. I o to chodziło.
- Gdzie jest zabawka? - Zapytałem Zayn'a stając obok niego i uśmiechając się chytrze. Chłopak wykonał ten sam gest.
- Trzecie piętro, pokój 18. Powinien być sam, ewentualnie z jakąś dziwką - Pokiwałem głową na znak, że zrozumiałem i razem z chłopakami ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Będąc już prawie u celu, poczułem jak adrenalina we mnie buzuje, a serce przyjemnie przyspiesza. Boże, to było lepsze od orgazmu. Malik otworzył kopniakiem drzwi, które jak na zawołanie wyleciały z zawiasów, na szczęście nie robiąc przy tym wielkiego hałasu. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem jako pierwszy do środka. Z pokoju z zamkniętymi drzwiami dobiegały dziwne odgłosy. Oh no jasne kurwa. Zayn się nie mylił. Dwa zabójstwa za jednym razem, które będzie łatwo upozorować. Genialnie. Wyważyłem drzwi, celując pistoletem w grubego, małego faceta posuwającego właśnie jakąś laskę, która krzyknęła na nasz widok, jednak Niall w porę zamknął jej usta ręką.
- To on? - Popatrzyłem na mulata, który kiwnął głową.
- Nie, czekajcie! Ja mam już połowę kasy! Potrzebuję tylko najwyżej trzech dni, żeby reszta wpłynęła na -
- Miałeś wystarczająco dużo czasu - Nacisnąłem na spust, a krew trysnęła na cały pokój, brudząc idealnie białe ściany. Jaka szkoda. Dziwka znów próbowała krzyknąć, jednak Horan był czujny.
- Zayn, myślę, że resztę roboty zostawiam tobie - Zaśmiałem się, patrząc w błyszczące od podekscytowania oczy Malika. Ten uśmiechnął się znacząco, przejmując dziewczynę od blondyna. Razem z resztą chłopaków opuściliśmy mieszkanie słysząc jęki mulata i krzyki prostytutki, a zaraz pojedynczy strzał, po którym nastała głucha, przyjemna cisza.
Po pożegnaniu się z chłopakami i odwiezieniu Lou do jego domu, moje pieprzone poczucie winy wygrało i podjechałem pod dom Meg. Nie zamierzałem wchodzić,chciałem tylko sprawdzić czy tu dotarła. W jej pokoju świeciło się światło, a zaraz sylwetka dziewczyny mignęła przed oknem, na co niewidzialny kamień spadł z mojego serca.
- Co? Kurwa Styles, chyba cię pojebało! - Pomyślałem, odtrącając myśli brązowowłosej dziewczyny i odjechałem szybko z tamtego miejsca mega wkurwiony. Gdy przyjadę do domu mam zamiar się napić. I to sporo. Głównie z jej powodu.

Przeczytałeś? Skomentuj! To wiele dla mnie znaczy :) 

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 7

Ważna notka! :)

- Meg, ja rozumiem, że Lily gada kompletnie od rzeczy, ale mogłabyś chociaż udać, że nas słuchasz - Dostałam łokciem w biodro od rozgniewanej Ashley.
- Ała - Zaczęłam masować obolałe miejsce, na co różowo-włosa przewróciła oczami.
- Przecież was słucham - Powiedziałam oskarżycielko, odwracając wzrok na trójkę przyjaciół od kółka zainteresowań, którego główną atrakcją była Rose Helington i jej nowy chłopak, a mianowicie blondyn, na którego wpadłam kilka dni temu, który obejmował teraz lafiryndę ramieniem, cały czas śmiejąc się zapewne z jakże ciekawych opowieści blondynki na temat nowo kupionych ciuchów w jej ulubionych sklepach. Boże. Jednak to nie przeszkadzało mu w gapieniu się na mnie i posyłaniu w moją stronę zadziornych uśmiechów.
- Tak? No więc, sądząc po tym, że się nie odzywasz wnioskuję, iż masz takie same zdanie jak Lil, w sprawie recyklingu i bezmięsnych poniedziałków? - Przytaknęłam, nie do końca wiedząc o co chodzi i znów zapatrzyłam się w zboczonego blondyna.
- Oj Meg, serio?! My i gadanie o takim gównie!? No błagam cię! - Ash uderzyła pięścią w stół, przez co nasz stolik znalazł się teraz pod obserwacją wszystkich spędzających lunch na polu.
- No dobrze, a o jakim innym gównie gadacie? - Uśmiechnęłam się przesadnie, na co Luke siedzący pomiędzy mną, a Lily wybuchnął śmiechem, natomiast moja przyjaciółka zrobiła urażoną minę.
- O balu maturalnym, który jest za dwa tygodnie. Oczywiście pamiętasz o nim, prawda kochanie? - Jakby wzrok mógł zabijać, ja już dawno leżałabym na podłodze. Pewnie, że zapomniałam.
- Mhm - Mruknęłam, udając, że obserwuję kobietę mówiącą coś do swojego dziecka po drugiej stronie ulicy, a tak naprawdę przekierowałam wzrok na tapeciary i boga, siedzących kilka stolików dalej.
- Wiesz co, może najlepiej podejdź do niego i umów się z nim, zanim ta suka całkowicie pochłonie tego przesłodkiego blondaska i jego dobrą aurę - Dobra aura? Wokół tego przerażającego blondyna? Ash, gdzie ty masz oczy?!
- Nie o to chodzi - Poczułam jak moje policzki zalewa rumieniec.
- Dobra, to na czym stanęło jak chodzi o przygotowania? - Luke przerwał krępującą ciszę, kompletnie odchodząc od tematu. Uff, dzięki. Znalazłam jego dłoń pod stołem i złączyłam ją ze swoją, czując jak chłopak momentalnie się odpręża.
- Ja, Lil i księżniczka Meg, spotykamy się u niej jakieś dwie godziny wcześniej, żeby się przygotować, po czym przyjeżdżasz ty, już ubrany i jedziemy razem prosto do szkoły. Jasne? Powrót ustalimy na miejscu, bo pewnie konieczne będzie zamówienie taksówki -Wyjaśniła  podekscytowana Ashley, na co zaśmiałam się pod nosem.
- Ej, nie jestem księżniczką. Emily nią jest - Razem z Lukiem posłaliśmy w swoją stronę porozumiewawcze spojrzenia, przypominając sobie wczorajszy dzień. Dziewczyny popatrzyły zdziwione najpierw na siebie, a potem na naszą dwójkę.
- Czy jest coś o czym chcielibyście nam powiedzieć? - Lily przysunęła się niebezpiecznie blisko do swojego brata, jakby chcąc wyczytać coś z jego oczu. Luke spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami.
- Oprócz tego, że chodzę z Lukiem, to nic - Powiedziałam udając obojętność.
- Aha więc...TY CO!? - Woda, która akurat była pochłaniana przez Ash, znalazła się teraz na mojej bluzce. Zmroziłam ją spojrzeniem i szybko chwyciłam po serwetki by wchłonąć ciecz.
- To co słyszałaś - Odpowiedziałam zirytowana, gdy mokra plama na moim topie zaczęła się powiększać.
- Wow, ale jak? Kiedy? Gdzie? Dlaczego? - Zdezorientowane dziewczyny zaczęły wypytywać na zmianę. Pozostawiłam odpowiadanie na niezręczne pytania Lukowi, gdy usłyszałam dźwięk smsa dochodzący z torby, leżącej przy moich kostkach.

Za 3 minuty masz stać na końcu ulicy, chyba, że chcesz żeby twoim rozradowanym przyjaciołom stała się krzywda  - Harry

Wpatrywałam się w wyświetlacz nie mogąc przełknąć śliny. Że co? Głosy Lily, Luke'a i Ash odbijały się echem gdzieś z tyłu mojej głowy, nie bardzo do mnie docierając.

2 minuty /H. 

Gwałtownie wstałam, czym zwróciłam uwagę moich towarzyszy.
- Muszę iść do toalety, a zaraz będzie dzwonek. Spotkamy się po lekcjach, ale jakby co to nie czekajcie na mnie - Mrugnęłam i łapiąc torbę do ręki, ruszyłam w wyznaczonym kierunku, pozostawiając za sobą zdziwionych przyjaciół i farbowanego blondyna, przyglądającego mi się z chytrym uśmieszkiem na ustach.

Gdy stanęłam pomiędzy St. Morgan a Diverson Drive, poczułam jak miękną mi nogi. Czego on chciał?! Moje ręce niewiarygodnie się trzęsły, a wszystko co miałam w żołądku, jakby próbowało wydostać się na zewnątrz. W tej samej chwili, czarny Range Rover zatrzymał się z piskiem opon przy krawężniku przed moimi nogami, a ja zbyt sparaliżowana, by cokolwiek zrobić, po prostu stałam tam obserwując uważnie piękny pojazd. W pewnym momencie z silnika wydostał się ciężki warkot, oznajmiający mi, że mam wsiąść do auta, co zbyt przestraszona zrobiłam, bez nawet chwili zawahania. Mocny zapach wody kolońskiej, pomieszany z miętą i jagodami, zaatakował od razu mój nos, rozprowadzając cudowną woń po całym moim umyśle. W tym samym czasie, w którym udało mi się zamknąć potężne drzwi, samochód ruszył, a mnie wbiło w wygodny fotel.
- Przyznaję, że trochę inaczej wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie - Niski, zachrypnięty głos roznoszący się po całym pojeździe sprawił, że moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Odwróciłam powoli spojrzenie, przenosząc je na chłopaka, na pewno o kilka dobrych lat starszego ode mnie z burzą idealnie ułożonych loków na głowie i w czarnych okularach przeciw słonecznych zasłaniających przenikliwe, złowieszcze zielone oczy. Chłopak z klubu. Harry. Dopiero, gdy na jego twarzy zagościł szelmowski uśmieszek dotarło do mnie, że powiedziałam to na głos.
- Tak kochanie, mi również dobrze cię znowu widzieć - Zaśmiał się kpiąco, powodując tym samym, że moje zbielałe już palce, mocniej zacisnęły się na uchwycie od torby.
- Czego ode mnie chcesz? - To pytanie opuściło samo moje, spierzchnięte od ciągłego przygryzania, usta.
- Ahh dużo rzeczy. W końcu przekonasz się jakich kotku, musisz być cierpliwa - Na jego słowa znów zawładnął mną strach. Po kilku minutach paraliżującej ciszy, odwróciłam wzrok na szybę, za którą mignął mi znak oznajmiający miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Zakazana Dzielnica.
- Po co mnie tu zabrałeś? - Popatrzyłam na Harrego, którego szczęka była mocno zaciśnięta, a usta ułożone w cienką linię.
- Ciekawość jest grzechem maleńka - Jego dłoń powędrowała na moją, zaciśniętą w piąstki, powodując jej szybkie wyprostowanie pod wpływem jego dotyku.
- Nie rób tak, to mnie irytuje - Zabrał rękę, pozostawiając na mojej własnej palący ślad.
- Nie dotykaj mnie - Syknęłam, odsuwając się od niego najdalej jak mogłam na co z gardła chłopaka wydobył się głośny śmiech. W tym samym momencie samochód się zatrzymał, a jego właściciel wyszedł, bez czekania na mnie. Nie chciałam z nim iść, bałam się go, nie wiedziałam dokąd mnie ciągnie, jednak coś w moim umyśle ostrzegało mnie, żebym bezwzględnie się jego słuchała. Tak też zrobiłam stawiając moje stopy na zakurzonej drodze przed ogromną, starą kamienicą. Harry złapał mnie za rękę i ruszył w kierunku starych drzwi od jednej z klatek, po czym przyciskając któryś z guzików, wszedł ze mną do środka. Nie wyrywałam mu się, nie byłam w stanie. Czułam, że gdyby mnie puścił, zemdlałabym, dlatego pozwoliłam mu się prowadzić w górę, po obitych schodach prowadzących do mieszkania, przed którym zaraz stanęłyśmy. Zanim brunet wykonał jakikolwiek ruch, drzwi otworzyły się, tym samym wpuszczając nas do środka. Poszłam za Harrym wgłąb lokalu stając obok niego w dużym salonie, urządzonym w starym stylu i rozglądnęłam się na wszystkie strony.
- Styles! Wassup men? - Odwróciliśmy się w tym samym czasie, a ja wzdrygnęłam się widząc ciemnoskórego mężczyznę, wyglądającego identycznie jak wszyscy anerykańscy raperzy. Podszedł do Harrego i uścisnął mu dłoń w charakterystycznym dla chłopaków geście, po czym jego spojrzenie zatrzymało się na mnie.
- Wohow stary, a to kto? - Zagwizdał, na co się zarumieniłam. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zostałam opleciona w talii i  przyciągnięta do boku bruneta.
- Jestem Meg -
- Blaise -  Podałam mu dłoń, na co on posłał chłopakowi stojącemu obok mnie dziwne spojrzenie, a do mnie samej się uśmiechnął. Wydawał się być miły.
- Masz to o co cię prosiłem? - Zimny głos Harrego zepsuł całą atmosferę. Ciemnoskóry kiwnął głową i z powrotem zniknął w pokoju obok, pozostawiając mnie z Harrym sam na sam. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku, jednak z każdym moim ruchem palce chłopaka wbijały się coraz boleśniej w moje żebra. Po chwili mężczyzna wrócił niosąc w dłoni woreczki z białym proszkiem, a pod pachą całe pudło zapewne z tym samym w środku. No ładnie.
- Dokładnie 50 sztuk, tak jak prosiłeś - Podał Harremu trzymany przedmiot, a ten kiwnął głową. No proszek do prania to to nie był. W tym samym czasie zadzwonił telefon bruneta, a ten patrząc na mnie, wyszedł do drugiego pokoju, rozpoczynając konwersację.
- Zdziwiłam się - Powiedziałam cicho do Blaise'a, uważając żeby Harry nie usłyszał.
- Myślałam, że wszyscy przyjaciele Harrego będą wyglądać i zachowywać się jak...no inaczej. A tu proszę, miła niespodzianka - Przyznałam szczerze, na co oboje się zaśmialiśmy.
- Od kiedy go znasz? -
- Od niecałych trzydziestu minut - Uśmiechnęłam się lekko.
- Znam go od 6 lat. Harry może wydaje się być ostry i porywczy, ale tak naprawdę jest po prostu samotny. Dlatego poczekaj trochę zanim zaczniesz go oceniać - Mrugnął do mnie, a ja zdziwiona jego słowami nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kiwnęłam głową cały czas zastanawiając się nad sensem wcześniejszej wypowiedzi chłopaka.
- Idziemy - Usłyszałam zza siebie zachrypnięty głos, a duża dłoń należąca do bruneta, znów znalazła się na moim biodrze. Wzdrygnęłam się nieco jego gwałtownym ruchem, cały czas analizując słowa Blaise'a. Pożegnaliśmy się z mężczyzną i z powrotem znaleźliśmy się przy samochodzie, do którego Harry otworzył mi drzwi. Zdziwił mnie jego gest, ale bez słowa zajęłam swoje miejsce. Po włożeniu paczki z marihuaną do bagażnika, chłopak odpalił samochód, ruszając z piskiem opon i pozostawiając za sobą chmurę uniesionego pyłu. Podczas pobytu u dilera miałam czas na dokładne przyglądnięcie się lokatemu brunetowi. Był idealnie wyrzeźbiony, co zauważyłam już podczas cholernej nocy w klubie, miał chude, długie nogi i dobre wyczucie stylu, jednak moją największą uwagę przykuwały jego pełne, malinowe usta i zielone oczy, które niestety czasami zmieniały odcień na zupełnie czarne.
- Jesteś głodna? - Usłyszałam obok siebie, na co pokiwałam przecząco głową.
- Po prostu chciałabym już jechać do domu - Chłopak wydawał się być dużo spokojniejszy, jakby łagodniejszy niż w drodze tutaj. Jego wyraźne mięśnie, wychodzące spod białego t-shirtu były rozluźnione, a ton w jakim do mnie mówił nie wzbudzał we mnie strachu. Jednak to nie zmieniało faktu, że dwa dni temu widziałam go z zakrwawionym nożem w ręce, a to wspomnienie po prostu odcinało mi dopływ krwi i sprawiało, że zaczynałam panikować.

Gdzie jesteś?

Odczytałam wiadomość od Ashley, przysłaną kilka minut temu.

W domu, źle się poczułam i wróciłam wcześniej. Chciałabym zasnąć, więc nie piszcie i nie dzwońcie. Całusy :* :)

Wraz z wysłaniem przeze mnie wiadomości, Harry prychnął.
- Jak to jest okłamywać przyjaciół? -
- Myślę, że kto jak kto, ale ty chyba bardzo dobrze znasz odpowiedź na to pytanie - Za późno ugryzłam się w język. Dłonie chłopaka mocniej zacisnęły się na kierownicy.
- Nic o mnie nie wiesz - Syknął przez zęby. Miał rację.
- Nie chciałbyś żebym napisała, że zostałam porwana i właśnie jadę w samochodzie pełnym marihuany, prawda? - Brunet stanął na światłach, a nasze spojrzenia się spotkały. Wciągnęłam mocniej powietrze do ust, uważając by się nim nie zakrztusić. Po kilku sekundach wpatrywania się w siebie nawzajem chłopak odwrócił wzrok, sprowadzając mnie tym samym do rzeczywistości.
- Nie porwałem cię maleńka. Przypominam ci, że sama weszłaś do samochodu - Uśmiechnął się zwycięsko i tym razem ja prychnęłam na jego słowa. Gdy samochód ruszył oparłam głowę o szybę, wpatrując się w widoki za oknem. Co dziwne, Harry dokładnie znał drogę do mojego domu, jednak nie zadawałam sobie trudu pytania go skąd, bo to było raczej oczywiste zważając na fakt, iż szpiegował mnie przez ostatnie dni. Po kilkunastu minutach, czarny Range Rover stanął przed moim domem, na co lekko się uśmiechnęłam i wysiadłam z samochodu.
- Do zobaczenia wkrótce kochanie - Brunet posłał w moją stronę oczko, na co czując jak się rumienię, po prostu podeszłam na werandę. Zanim weszłam do domu, przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz.
- Dzięki za samochód - Wskazałam głową na fiata stojącego na podjeździe i otworzyłam drzwi, a melodyjny śmiech Harrego towarzyszył mi aż do zniknięcia jego pojazdu za zakrętem.
- Mamuś, wróciłam! -
- O, to dobrze, bo właśnie skończyłam spaghetti - Weszłam do kuchni, gdzie podeszłam do rodzicielki składając na jej policzku czuły pocałunek, po czym skierowałam się do Em rysującej coś przy stole.
- Hej urwisie. Jak noga? - Przeczesałam jej włosy, na co dziewczynka się zaśmiała i pokazała mi zaklejone dużym plastrem kolano.
- Lepiej, już mogę biegać - Powiedziała rozradowana, a mama postawiła przed nią ogromny talerz z jedzeniem.
- Apetyt też wrócił, niestety - Zaśmiała się kobieta na co wybuchnęłam śmiechem.
- Nie obraź się mamo, ale ja nie jetem głodna. Wolę iść się położyć -
- Okey, rozumiem. Gdyby coś, to mów - Uśmiechnęła się, a ja kiwając głową, weszłam na górę, prosto do łazienki. Po szybkim prysznicu, rzuciłam się na łóżko, gasząc światło i zasłaniając zasłony, przez które przedostawały się ostatnie promyki słońca. Zamknęłam oczy, przed którymi momentalnie pojawił się obraz zielonookiego bruneta uśmiechającego się w ten charakterystyczny dla siebie sposób. Wsiadając do nieznajomego samochodu czułam się cholernie mała, wystraszona, a Harry przerażał mnie swoją postawą i zachowaniem. Jednak, gdy jego dłoń dotknęłam mojej dłoni, a gorąca ręka objęła moją talię, poczułam przyjemny prąd przechodzący przez moje ciało. W drodze powrotnej natomiast, poznałam zupełnie inne oblicze Styles'a z ciepłym spojrzeniem, zniewalającym uśmiechem i szczerym, przepięknym śmiechem. I gdy myślałam, że już nie może być lepiej zobaczyłam czarną posadzkę z dziewczyną leżącą w kałuży krwi z nieobecnym spojrzeniem utkwionym w moich wystraszonych oczach i Harrego, stojącego naprzeciwko mnie z chytrym uśmieszkiem i nożem ociekającym krwią, idącego wprost na mnie i wbijającego ostrze w sam środek mojego bijącego serca.

Czytasz = komentujesz :) 

1 - Jeej, w końcu pojawia się Harry! (nie mogłam się doczekać wprowadzenia go, bo mam bardzo sprośne zamiary co do jego postaci ^^ hehe :D ) Pamiętacie notkę, w której mówiłam, że rozdziały będą co piątek? No więc z racji tego, że są wakacje, a ja raz mogę w jeden wieczór machnąć rozdział (tak było w tym przypadku ;) ), a raz męczę się z nim przez kilka dni, na razie nie podaję wam konkretnych terminów pojawiania się kolejnych części, bo po prostu dzisiaj mam wenę, natomiast jutro mogę jej nie mieć ;) mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi, bo po prawie nieprzespanej nocy (pisałam 7 do trzeciej nad ranem :3 ) mam trudność z ogarnięciem wszystkiego co się wokół mnie dzieje xD 
2 - Druga sprawa jest taka, że zachęcam do dodawania się (na dole bloga) do obserwatorów, by szybciej dostawać powiadomienia o nowych wpisach :) Dzięki temu, będę wiedziała ile osób je czyta ;) 
3 - Bardzo bardzo bardzo dziękuję za ponad 1100 wyświetleń bloga! Jesteście kochani <3 :* 
4 - Jutro pojawi się zakładka z bohaterami, którą znajdziecie w 'Stronach' w lewej kolumnie :) Całusy! :* 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 6 i Liebster Blog Award

Obudziłam się przez promyki słońca, prześwitujące przez cienkie zasłony. Spojrzałam na zegarek.
- 12? No ładnie - Podreptałam na dół do kuchni w poszukiwaniu tabletek na masakryczny ból głowy, które znalazłam prawie od razu w pierwszej szufladzie. W tym samym czasie do pomieszczenia wpadła Emily, podbiegając prosto do mnie.
- Powiedz nie. Proszę, proszę, proszę! - Zrobiła te swoje oczka.
- Tak - Pokazałam jej język na co dziewczynka pisnęła i z powrotem pobiegła do ogrodu.
- Mamo! Meg się zgodziła! - ...co? Że chwila, co?! Na co?! Ohh, no jasne! Opadłam na krzesło, chowając głowę pomiędzy dłonie.
- Wielki kac? - Podniosłam wzrok na mamę wchodzącą do kuchni.
- Nie, nie piłam wczoraj. Po prostu głowa mnie boli -
- Tak? To dziwne, bo to było moje jedyne wytłumaczenie na to, że się zgodziłaś - Jej udawaną powagę zdradził mały uśmiech wkradający się na twarz kobiety.
- Ona mnie wrobiła! Nawet nie powiedziała na co się mam zgodzić! - Tym razem mama wybuchnęła donośnym śmiechem, a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Co było kurwa takie śmieszne?!
- Emily chciała dzisiaj z tobą pojechać nad morze i męczyła mnie o to od rana, ale ja jej mówiłam, że zapewne nie dasz rady, bo się źle wczoraj czułaś. A tu proszę - Znów się zaśmiała, a ja wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Jak dopadnę tego małego bachora to...
- Nic z tego, nawet nie mam samochodu bo został pod klubem - Powiedziałam obojętnie, myślami powracając do nocy z przed dwóch dni.
- Ohh, co do samochodu to stoi na podjeździe. Podziękuj przyjaciołom, bo któreś z nich je przywiozło jak jeszcze spałyśmy. - Powiedziała mama, zanim opuściła pomieszczenie. Że co? Podbiegłam szybko do okna obserwując jak mój fiat stoi cały i zdrowy na podjeździe. Uśmiechnęłam się szeroko, biegnąc z powrotem do pokoju i sięgając po telefon. Kliknęłam na okienko wczorajszej konwersacji z moimi przyjaciółmi i wystukałam smsa, zaraz otrzymując na niego odpowiedzi.


Poczułam jak moje ręce zaczynają się pocić i nie mogę złapać powietrza do płuc. Schowałam komórkę do kieszeni i zbiegłam na dół prosto do ogrodu w którym znajdowała się Em z rodzicielką.
- Mamo, kto przywiózł ten samochód?! Znasz tą osobę? - Powiedziałam lekko podnosząc głos ze zdenerwowania. Kobieta popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie wiem, mówiłam ci, że wszystkie jeszcze spałyśmy. Wszystko w porządku? - Położyła swoje dłonie na moich ramionach patrząc mi prosto w oczy. Kiwnęłam głową nie chcąc jej martwić.
- Tak, pewnie - Uśmiechnęłam się najlepiej jak mogłam, po czym wolnym krokiem skierowałam się na podjazd. Wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem, jakby szukając jakiegokolwiek śladu, że to jednak nie jest mój samochód i ktoś najzwyczajniej w świecie po prostu pomylił sobie podjazdy. Westchnęłam, gdy przy naciśnięciu na kluczyki, samochód zapikał. Wsiadłam na miejsce kierowcy, zaciskając mocno dłonie na kierownicy i czując jak moje serce przyspiesza do granic możliwości. Może po prostu policja przywiozła je tutaj, bo przeszkadzało w jakiś sposób w śledztwie? Mój wzrok natrafił na małą, zwiniętą karteczkę, której skrawek wystawał z jednego ze schowków. Trzęsącą się dłonią rozwinęłam papier, powoli analizując znajdujące się na niej słowa.
' Nie ma za co - Harry'
Czym prędzej wysiadłam z pojazdu, rozglądając się na wszystkie strony, jednak nikogo nie zauważyłam oprócz paru sąsiadów, krzątających się po swoich ogródkach, włącznie z Kat, która machała teraz żywiołowo w moją stronę. Odmachałam jej uśmiechając się sztucznie, po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni, wysyłając jedną jedyną wiadomość i zniknęłam we wnętrzu domu.


*Kilka minut później*
- Em, zbieraj się! - Krzyknęłam przez drzwi balkonowe w stronę siostry biegającej po ogrodzie. Dziewczynka popatrzyła na mnie pytająco.
- No chciałaś jechać nad wodę, prawda? - Uśmiechnęłam się, po czym z powrotem zniknęłam w domu. Słysząc radosny pisk dziewczynki weszłam do pokoju w poszukiwaniu torby plażowej, książki, słuchawek i wszystkich innych potrzebnych rzeczy. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - Powiedziałam nie odwracając się znad szafy. Poczułam czyjeś silne dłonie, zaciskające się wokół moich bioder. Wrzasnęłam. Nieznajomy odwrócił mnie przodem do siebie na co z zamkniętymi oczami zaczęłam uderzać pięściami w jego klatkę piersiową.
- Meg! Meg, uspokój się! To ja! - Moje dłonie zostały unieruchomione, a ja podniosłam spojrzenie prosto w błękitne oczy Luke'a. Odetchnęłam głęboko, wtulając się w jego tors.
- Przepraszam -
- Nie ma problemu. Nie powinienem tak cię nachodzić od tyłu - Przyznał cmokając mnie w głowę, na co na moją twarz wypłynął lekki uśmiech.
- A teraz wynocha, bo muszę się przebrać - Wypchnęłam go za drzwi, zanosząc się przy tym śmiechem. Założyłam na siebie górę od kostiumu i na to jakąkolwiek bluzkę, a do ręki chwyciłam wcześniej przygotowaną torbę. Zbiegłam na dół, prosto w ramiona blondyna, który uśmiechał się zniewalająco w moją stronę.
- Emily, wychodzimy! - Krzyknęłam, a w tym samym czasie zostałam przyciągnięta do twardego torsu chłopaka.
- Wiesz, w sumie to się nawet ze mną nie przywitałaś -
- Naprawdę? - Zaplotłam ręce dookoła szyi chłopaka i wpiłam się ustami w jego miękkie wargi.
- Bleee - Usłyszeliśmy zza siebie, na co zaczęliśmy się śmiać, patrząc jak moja siostra zasłania sobie oczy włosami.
- Mamo, wychodzimy - Podeszłam do rodzicielki znajdującej się w salonie.
- Dzień dobry pani Forbs - Uśmiechnął się Luke, idąc za rękę z rozradowaną Meg. Przepiękny widok.
- O, hej Luke. Dobrze, tylko proszę cię, uważajcie na siebie i nie wracajcie aż tak późno - Mówiąc to popatrzyła na mnie i chłopaka, a na jej twarzy zagościł uśmiech. Skarciłam ją spojrzeniem, czując jak moje policzki stają się czerwone.
- Okey, to pa - Cmoknęłam ją w policzek i wyszliśmy przed dom.
- Moim czy twoim? - Spytał Luke i zanim zdążyłam odpowiedzieć, Emily wyrwała się do przodu, stając przy czarnym mercedesie.
- Luke'a - Uśmiechnęła się promiennie i wpakowała na tylne siedzenie.
Całą drogę śpiewałyśmy z Em wszystkie piosenki lecące w radio, a Luke czasami się do nas dołączał, gdy udawało mu się opanować śmiech. Po trzydziestu minutach drogi, naszym oczom ukazało się błękitne, spokojne morze oraz plaża z masą ludzi. Gdy minęliśmy drogę, na którą powinniśmy zjechać, popatrzyłam zdziwiona na Luke'a.
- Wiesz, że minąłeś skręt? -
- Wiem - Odpowiedział tylko, lekko się przy tym uśmiechając. Po kilku minutach skręciliśmy w leśną drogę z masą dziur i ściółką trzeszczącą pod kołami. Nie powiem, zaczęłam się trochę bać. Wyjechaliśmy na otwartą przestrzeń, gdzie blondyn stanął i wysiadł z samochodu zostawiając nas zdziwione w środku.
- Moje panie, a dla was jakieś specjalne zaproszenie? - Na jego słowa Emily zaśmiała się i dołączyła do Luke'a. Zrobiłam to samo.
- Będziemy musieli trochę przejść, bo tam nie dam rady dojechać - Wskazał na wąską ścieżkę prowadzącą w głąb lasu. Em od razu pobiegła w wyznaczonym kierunku.
- Ufasz mi? - Chłopak stanął obok mnie, splatając nasze dłonie ze sobą. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy za dziewczynką. W upływie dziesięciu minut, stanęliśmy przed drewnianymi schodami, a widok zaparł mi dech w piersiach.
- Wow, no nie żartuj - Popatrzyłam na zadowolonego Luke'a
- Wiesz, jak ci się nie podoba, to możemy wrócić na tamtą zatłoczoną plażę - Zaczął się wycofywać, na co uderzyłam go łokciem w bok i pobiegłam w dół za Emily.

Rozłożyłam koc, obserwując jak Luke i Em przygotowują rzeczy do robienia zamków z piasku.
- Poczekaj chwilę - Usłyszałam głos chłopaka i za chwilę poczułam jego obecność przy sobie. Podniosłam się na łokciu, przyglądając się jak idealnie wyrzeźbiony blondyn siada obok mnie.
- Będziesz tutaj leżała zamiast dołączyć do nas? - Spytał na co kiwnęłam głową. Zaśmiał się i w przelocie cmokając mnie w usta, z powrotem dołączył do mojej siostry. Wetknęłam sobie słuchawki do uszu i zamknęłam oczy, odizolowując się od rzeczywistości. Po dłuższym czasie, poczułam jak ktoś podnosi mnie z koca i kieruje się ze mną w stronę morza.
- Nie, nie! Luke ja nie chce! - Zaczęłam krzyczeć i jednocześnie śmiać się.
- Księżniczko Emily,  życzy pani sobie ofiarę wrzuconą prosto do wody, czy najpierw do piachu? -
- Do wody, lordzie Luke - Dziewczynka zaśmiała się i pobiegła w stronę morza, na co blondyn, na którego rękach spoczywałam, zrobił to samo. Chwyciłam go mocniej za szyję piszcząc, gdy zimne krople wody zderzyły się z moim ciałem.
- Masz mnie nie puszczać! - Krzyknęłam i w tym samym czasie ogromna fala zderzyła się ze mną i Lukiem. Chłopak stracił równowagę i oboje wylądowaliśmy w wodzie. Wynurzyłam się, odgarniając mokre włosy z twarzy.
- Emily! Popamiętasz mnie! - Chlapnęłam na nią wodą, jednak nie przemyślałam tego, że dziewczynka zrobi to samo. Po chwili Luke znalazł się obok mnie.
- A ty się nie śmiej, bo współpracowałeś z tym gnomem! - Rzuciłam się na niego i po chwili wszyscy prowadziliśmy już zaciętą wodną bitwę.

- Meg, chce mi się - Po kilkunastu minutach dziewczynka stanęła przede mną, pokazując gest, który mógł oznaczać tylko jedno. Westchnęłam i chwyciłam ją za rękę.
- Luke, zaraz wracamy - Powiedziałam na co chłopak kiwnął głową, a ja, razem z Emily na przodzie, ruszyłam w stronę dużych krzaków znajdujących się naprzeciwko morza. Poszłyśmy trochę w głąb lasu, po czym Em zniknęła za jednym z drzew, a ja zostałam pełniąc funkcję ochroniarza.
- Em? - Spytałam po pięciu minutach, w których moja siostra już dawno powinna zrobić co konieczne.
- Emily? - Nie dostałam odpowiedzi.Weszłam w miejsce, w którym zniknęła moja siostra rozglądając się na wszystkie strony, jednak dziewczynki nigdzie nie było. Zaczęłam iść dalej, czując jak krew we mnie buzuje.
- Emily, to nie jest śmieszne! Gdzie jesteś?! - Mówiąc to, już biegłam.
- Meg! - Odwróciłam się, widząc blondynkę leżącą pomiędzy dwoma, wystającymi korzeniami. Z jej rozciętego kolana kapała krew. Podbiegłam do niej szybko, patrząc na ranę.
- Przewróciłam się, to nic - Em próbowała wstać, jednak nie dała rady. Podniosłam ją wołając Luke'a. W tym samym czasie mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam go z kieszeni, klikając na okienko wiadomości, gdzie znajdował się jeden nieodebrany sms. Odczytałam go.


Rozejrzałam się dookoła, jednak mój wzrok nie natrafił na nic podejrzanego. Schowałam komórkę do kieszeni, jak zwykle ignorując wiadomość od Harrego.
- Co jest? Wszystko w porządku? - Zdyszany Luke stanął przy mnie, a ja wskazałam na kolano Emily. Dałam małą chłopakowi, po czym odwróciłam się w stronę, z której przyszliśmy.
- Wracamy do domu. -

Czytasz = komentujesz :) 

Witajcie :) Rozdział dzisiaj z racji tego, że nie wiem czy dam radę dodać go w piątek, bo jadę do babci. Jeśli okaże się, że mam wifi to możecie spodziewać się nawet nowego rozdziału ;) Wiem, że w tym tak trochę nic się nie dzieje, ale w następnym będzie już akcja, obiecuję. Ale teraz to, co dla mnie najważniejsze, czyli zostałam nominowana do Liebster Blog Award :) Dziękuję bardzo osobie, która mnie nominowała, to dla mnie bardzo bardzo dużo znaczy :) :* No więc tak:


Co to jest Liebster Blog Award?
 "Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.  Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Pytania:
1. Ile masz lat?
Skończone 14 ;)

2. Czemu zaczęłaś pisać bloga?
W sumie trochę trudno to wytłumaczyć. Dostałam natchnienia na naprawdę dobry pomysł fabuły i od tego się zaczęło. Jest to mój czwarty blog, ponieważ tamte najzwyczajniej w świecie nie wypaliły :)

3. Od jak dawna lubisz The Vamps/ One Direction?
The Vamps lubię, podobają mi się ich piosenki i w sumie to zaczęłam ich słuchać odkąd w radio pojawiła się piosenka Can we dance, jednak nie jestem jakąś wielką fanką :) Co do 1D to jestem directionerką od marca 2013, ale moja przygoda z nimi zaczęła się troszkę wcześniej ;) 

4. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Oh mam dużo ulubionych książek :D Kocham czytać, jednak ostatnio głównie czytam fanfici ;) Moimi ulubionymi książkami są na pewno: trylogia Dziewiąty Mag, trylogia Wybrani, trylogia Niezgodna, trylogia Dziedziczka Smoka i Iskra :) (mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam ;p ) 

5. McDonald's vs KFC?
McDonald's :D 

6. Gdzie chciałabyś zamieszkać w przyszłości?
W Londynie :) 

7. Ulubiony film?
Nie mam, bo każdy jeden oglądnięty przeze mnie film jest świetny ;) 

8. Kogo najbardziej lubisz z zespołu?
Kocham cały zespół, ale najbardziej chyba Harrego ;) 

9. Twoje marzenie?
Iść na koncert 1D i ich poznać, spędzić z nimi chociaż jeden dzień i zamieszkać w Londynie razem z przyjaciółką :) 

10. Jaki jest twój najlepszy serial?
Hmm... nie oglądam raczej seriali, ale lubię Violettę (tak tak wiem ;p) i Victoria znaczy zwycięstwo ;)

11. Rzecz, którą chciałabyś mieć?

Bilet z wejściówką za kulisy na koncert 1D oraz zmieniacz czasu ^^ 

  • Nominuję: 
http://imaginy69onedirection.blogspot.com/
http://harry-fanfiction-styles.blogspot.com/
http://blackangel-harrystyles.blogspot.com/
http://women-are-bad-fanfiction.blogspot.com/
http://city-of-the-fallen-ff.blogspot.com/
http://prisoners-louistomlinson.blogspot.com/
http://stupidgame-hs.blogspot.com/
http://lessons-fanfiction-tlumaczenie.blogspot.com/
http://niebo-jest-piekne-fanfiction.blogspot.com/
http://prize-fanfiction.blogspot.com/
http://lady-shadow-louistomlinsonff.blogspot.com/
  • Pytania ode mnie :) 
1. Co jest twoją pasją?
2. Co skłoniło cię do napisania bloga?
3. Czy czerpiesz z czegoś inspiracje podczas pisania?
4. Czarny vs Biały?
5. Ile masz lat?
6. Od kiedy zajmujesz się pisaniem?
7. Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
8. Hobby?
9. Czemu akurat ten główny bohater/bohaterka?
10. Skąd wziął się pomysł na fabułę bloga?
11. Co robisz w wolnych chwilach oprócz pisania? 
Szablon wykonany przez Lady Spark