- Musiałeś, naprawdę!? - Głośny krzyk, chyba Lousia, spowodował jeszcze większy ból w mojej głowie. Podejrzewałam, że swoją złość kierował do Harrego.
- Przecież on już nie żył! A teraz jego ciało przypomina mięsną papkę! - Przed oczami pojawiła mi się wczorajsza sytuacja.
- Zgubiłaś się ślicznotko? - Usłyszałam za sobą, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
- Nie, raczej nie - Stanęłam twarzą w twarz z potężnym mężczyzną, co najmniej o dwie głowy wyższym ode mnie. Na jego twarz wpłynął ohydny uśmiech.
- Myślę, że jednak tak - Cofnęłam się na jego słowa, zderzając się plecami z zimną ścianą. Mężczyzna podszedł do mnie, a jegi cuchnący oddech wywołał u mnie odruchy wymiotne. Znajdował się niebezpiecznie blisko mnie, na co moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
- Co taka piękna, malutka kruszyna robi w tak beznadziejnym miejscu? - Jego ciało praktycznie stykało się z moim, a ja próbowałam w jakiś sposób go odepchnąć. Moje oczy zaszkliły się łzami.
- Pomocy! - Krzyknęłam, jednak moje gardło było zbyt zryte przez wcześniejszy płacz.
- Oj krzycz krzycz. I tak cię nikt nie usłyszy - Jego ręka zaczęła błądzić po moim ciele, a jego usta nadaremno szukały moich. W pewnym momencie odruchowo kopnęłam mężczyznę w kroczę, a ten po chwili zwijał się z bólu leżąc u moich stóp. Zaczęłam uciekać, jednak mocny chwyt spowodował, że wylądowałam obolała na ziemi.
- Ty suko! - Usłyszałam, po czym coś twardego uderzyło w mój brzuch zabierając mi tym samym odgłosy dochodzące ze świata. Jęknęłam z bólu czując jak oprawca kopie mnie co chwilę w różne części ciała. W pewnej chwili rozległ się strzał, a mężczyzna runął przede mną na ziemię. Rozległy się kolejne huki, a na ciele martwego już faceta pojawiały się co chwila następne rany po kulach, z których tryskała krew. Zakryłam oczy rękoma, nie mogąc znieść już tego widoku.
- Ty pierdolony kutasie! - Usłyszałam krzyk napastnika. Znajomy krzyk.
- Harry - Wyszeptałam przerażona widząc czarne oczy bruneta z pistoletem w ręku. Jego przenikliwe spojrzenie zetknęło się z moim, a ja poczułam jak uchodzi ze mnie powietrze. To nie był mój Harry.
- Harry - Wyszeptałam powtórnie, ale tym razem moje słowa dotarły o uszu chłopaka. Jego oczy powróciły do normalnej zieleni.
- Meg - Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, na co odruchowo się cofnęłam. W jego oczach zobaczyłam ból spowodowany moim odtrąceniem. Styles upadł na kolana, a za chwilę usłyszałam jego cichy szloch. Harry Styles płakał. Nie wiedziałam co robić. Wszystko we mnie chciało znaleźć się jak najdalej bruneta, jednak pewna mała cząstka mnie być teraz obok niego widząc jak cierpi. Ostatkiem sił podciągnęłam się w jego stronę, zawieszając swoje ręce na jego rozłożystych ramionach i powtórnie zaniosłam się płaczem. Ostatnim co pamiętałam były trzęsące się ręce chłopaka oplatające mnie w szczelnym uścisku. Potem straciłam przytomność.
- Możecie przestać się drzeć? Zaraz obudzicie Meg - Usłyszałam czyjś znajomy głos dochodzący z salonu i w tym samym czasie zostałam do niego wepchnięta przez bruneta stojącego za mną.
- Ona już nie śpi. Podsłuchuje - Syknęłam czując ból w klatce piersiowej, a spojrzenia wszystkich osób zgromadzonych w pokoju zwróciły się w moim kierunku.
- O, hej Meg - Louis uśmiechnął się promiennie w moją stronę, jednak większą uwagę zwróciłam na pozostałą dwójkę chłopaków, stojących obok szatyna. Farbowany blondyn ze szkoły oraz brunet 'listonosz' stali przede mną uśmiechając się przyjaźnie. Co jest kurwa?! Zaczęłam wycofywać się w kierunku wyjścia, jednak zamiast tego wpadłam na mulata.
- Wybierasz się gdzieś księżniczko? - Kąciki jego ust uniosły się w górę tworząc chytry uśmiech.
- Malik - Obydwoje przenieśliśmy spojrzenia na osobę stojącą tyłem do reszty przy grzejącym kominku. Harry. Jego ciche, ale stanowcze chrypnięcie sprawiło, że po moim ciele przeszedł pojedynczy dreszcz, a brunet odsunął się ode mnie, siarczyście przy tym przeklinając. Podeszłam do Louisa jakby chcąc się za nim schować, na co chłopak się zaśmiał.
- Nie bój się mała. Oni nic ci nie zrobią - Tomlinson złapał mnie delikatnie za dłoń i postawił obok siebie.
- Zayn to ten jakże nonszalancki dupek straszący cię od samego początku. Uroczy, kochany blondasek to Niall, a ten tajemniczy i jedyny rozsądny to Liam - Przedstawił wszystkich, a oni jednocześnie pokazali mu środkowe palce, na co w duchu zachichotałam. Wydawali się być spoko, oprócz tego, że jeszcze kilka minut temu każdy z nich mnie przerażał. Chłopcy zaczęli się o coś sprzeczać, a ja w tym samym czasie przeniosłam wzrok na zielonookiego chłopaka cały czas stojącego przy kominku. Jego szczęka była wyraźnie napięta, a oczy przybrały ciemniejszy kolor. W pokoju nastała cisza, którą zaraz przerwał Liam.
- Dobra, to my już będziemy się zbierać. Dokończymy temat jutro. Pa Meg. - Uśmiechnął się do mnie, po czym wyszedł klepiąc w przelocie Styles'a w ramię. To samo powtórzyli Niall i Zayn. Louis, ku mojemu zdziwieniu, przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając, jednak uważając przy tym na moje rany. Po chwili odwzajemniłam uścisk.
- Uważaj na siebie mała i szybko wracaj do zdrowia - Szepnął mi do ucha, na co kiwnęłam głową. Przez ramię szatyna zobaczyłam morderczy wzrok Harrego, utkwiony w naszej dwójce.
- Możesz już wyjść Tomlinson? Muszę porozmawiać z Megan sam na sam - Louis odsunął się ode mnie ze śmiechem.
- Wyluzuj stary - Klepnął Styles'a w ramię przy czym mięśnie bruneta się spięły. Widząc to Louis spojrzał zaniepokojony na mnie.
- Stary, może jednak zostanę? Przypilnuję żebyś nie zrobił niczego -
- Powiedziałem wyjdź! - Krzyk Harrego obił się echem po całym domu. Szatyn zrezygnowany odszedł, posyłając w moją stronę przepraszający uśmiech i mrożąc spojrzeniem przyjaciela, wyszedł trzaskając drzwiami. Wróciłam spojrzeniem na Harrego, który z powrotem stanął tyłem do mnie wpatrując się w ramki ze zdjęciami.
- Harry - Podeszłam do chłopaka stając kilka centymetrów za nim. Nie zdążyłam wykonać jakiegokolwiek ruchu, gdy zostałam obrócona o dziewięćdziesiąt stopni, plecami zderzając się z twardą ścianą. Zdezorientowana podniosłam wzrok na twarz Harrego znajdującą się zdecydowanie za blisko mojej. Brunet złapał za moje nadgarstki unieruchamiając je nad moją głową.
- Czy ty możesz mi kurwa wyjaśnić co to kurwa było?!- Wrzasnął, na co poruszyłam się niespokojnie, a chłopak tylko wzmocnił swój uścisk.
- Kazałem ci nie oddalać się od Hazel nawet na dziesięć centymetrów! Coś ty sobie kurwa myślała?! - Jego oczy przybrały całkowicie czarny odcień.
- Nie rozumiesz kurwa prostego polecenia: nie ruszaj się stąd?! Ty idiotko martwiłem się o ciebie!- Jego usta zaatakowały brutalnie moje, pozbywając mnie tym samym oddechu. Po kilku sekundach totalnego szoku zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Było to tak cholernie niewłaściwe, a zarazem tak cudowne, że oddaliłam od siebie wszystkie myśli skupiając się na naszych splecionych językach, toczących ze sobą zaciętą bitwę. Chłopak przylgnął do mnie całym ciałem uwalniając moje nadgarstki, które od razu wplotłam w jego miękkie loki. Dłoń Harrego zaczęła sunąć wzdłuż mojej nogi zaplatając ją wokół swojego pasa. Brunet ścisnął mój pośladek, na co jęknęłam mu do ust. W tym samym czasie odsunęliśmy się od siebie, zaczerpując powietrza. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy oddychając nierówno. Harry uśmiechnął się i znów nachylił do mnie, by odgarnąć pojedynczy kosmyk włosów z mojego rozgrzanego policzka. W tym samym czasie poczułam ogromne wyrzuty sumienia, a przed oczami pojawiła mi się roześmiana twarz Luka.
- Harry, ja nie mogę - Mówiąc to spuściłam wzrok na podłogę, nie będąc w stanie patrzeć w jego oczy. Po dłużej chwili ciszy spojrzałam na chłopaka akurat w tym samym momencie, w którym pięść Harrego zderzyła się ze ścianą kilka centymetrów od mojej głowy.
- Lepiej będzie jak już wyjdziesz - Bardziej warknął niż powiedział, a ja nadal nie mogłam zrobić kroku, zbyt przerażona jego zachowaniem.
- Wyjdź! - Drugie uderzenie sprawiło, że w ścianie pojawiło się pęknięcie. Tym razem bez protestów, wręcz podbiegłam w stronę drzwi. Zatrzymałam się jeszcze na chwilkę ostatni raz patrząc na Harrego. Chłopak stał do mnie tyłem, a co chwilę głośne przekleństwo opuszczało jego usta. Powstrzymując łzy wybiegłam przed dom, zderzając się z twardym torsem zdziwionego Louisa.
- Mała, wszystko w porządku? Ten gnojek ci coś zrobił?! - Pokręciłam przecząco głową, nie powstrzymując już łez, na co chłopak objął mnie ramionami.
- Louis, zabierz mnie do domu, proszę - Powiedziałam, a chłopak bez zbędnych pytań zaprowadził mnie do swojego samochodu.
Jej! Hejooo wszystkim! Oto rozdział 11 :P pierwsza i najważniejsza informacja NIE MAM WIFI :'( jakieś tam złapałam żeby tylko dodać rozdział :c będę starała się dodawać co kilka dni ale nie mogę obiecać ze regularnie. No wiec kc i pozdrowionka z Korczuli! ;* <3